Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja

Wakacje gwiazd w PRL. Cały ten szpan - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
16 czerwca 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wakacje gwiazd w PRL. Cały ten szpan - ebook

W Polskę jedziemy! Elitarny Sopot, szokujące nagością Chałupy, malowniczy Kazimierz, zwariowane Zakopane, roztańczony Ciechocinek. Jak w kalejdoskopie pojawiają się modne miejscowości, znane twarze, wielkie nazwiska. Dokąd jeździli i gdzie się bawili artyści ze świata kina: Janusz Majewski, Andrzej Łapicki, Bogumił Kobiela, literaci: Stefania Grodzieńska, Stefan Kisielewski, a wreszcie muzycy, satyrycy oraz ikony świata mody: Maria Koterbska, Eryk Lipiński i Barbara Hoff?

Dlaczego w Rabce rodziły się najlepsze pomysły na książki? Czym kusiły artystów Bieszczady, a czym pociągały Mazury? Co oferowała wczasowiczom polska Palm Beach? Co myślała o tym wszystkim córka Stefana Żeromskiego, a co Kalina Jędrusik? Jak wyglądał ślub Zbyszka Cybulskiego i czy Leopold Tyrmand naprawdę nosił czerwone skarpetki? Dlaczego Tym wie lepiej? I skąd ten pomysł, że Osiecka lubiła krokodyle?

Książka Krystyny Gucewicz to nie tylko fascynująca podróż do miejsc, w których czas wolny spędzała śmietanka towarzyska PRL-u, to przede wszystkim pretekst do snucia barwnych i humorystycznych opowieści o ludziach i ich stylu życia w tych mało artystycznych czasach.

To gęsty od zdarzeń, anegdot i faktów patchworkowy reportaż z pamięci. I… PRL w pigułce.

"Gucewicz ma oko na Polskę Ludową. Czyta się tę książkę jak dobrze zmrożoną wódkę."

Jerzy Iwaszkiewicz

Kategoria: Reportaże
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-287-1669-8
Rozmiar pliku: 6,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP, CZYLI Z CZYM TO SIĘ JE

Diabli nadali, licho podkusiło i masz babo placek.

Napisz o powojennych kurortach – rzuciła Nadredaktor, a rybka połknęła haczyk. Stało się. Przeniosłam się na dłużej do krainy dzikich plaż, góralskich zbójnickich i jezior za mgłą. Dla autora taki czas niekończących się wędrówek to czysta radość – każdemu śnią się sny.

I można spotkać tylu wspaniałych ludzi. Znanych, wybitnych, sławnych artystów. Literatów, aktorów, malarzy, szukających wytchnienia i radości w popularnych miejscowościach wypoczynkowych i tajemniczych, dopiero odkrywanych zakątkach kraju. Ten tu, tamci tam, ta z tym, a z nimi jeszcze oni… Kolorowy świat w szarej Polsce Ludowej. Spacery po molo w Sopocie, randki pod Giewontem, hulanki w Krynicy, szampan w Kazimierzu. Do tego festiwale co krok, rewolucje w sztuce, serial zakulisowych anegdot. Mały fiat zamiast mercedesa, Krzyże lepsze niż Paryże – znam te opowieści. Okazało się, że wystarczy zamknąć oczy, żeby zaczął się film.

Mała dziewczynka, którą wtedy byłam, potem pannica i w końcu smarkata redaktorka, miała więcej szczęścia niż rozumu. Wyjazdy, podróże i co roku wakacje w najpiękniejszych zakątkach kraju. Nad morzem, na nartach czy na żaglach. Tak, nie było to takie oczywiste i powszechne. Wszystko dopiero się rozkręcało, przyjemności też.

No, ale jakie to miłe spotkać Hankę Bielicką, komediową gwiazdę wszech czasów i pospacerować z nią po deptaku w Ciechocinku. Albo zagadnąć Marię Koterbską, która właśnie rozpoczyna koncerty na Wybrzeżu. Poprosić o autograf Zbigniewa Cybulskiego, ciągle w pędzie pomiędzy Gdańskiem a Sopotem. Można też powygłupiać się z niesamowitym Janem Himilsbachem, włóczącym się tu i tam sąsiadem z Mińska Mazowieckiego. Albo umierać ze śmiechu przy opowieściach Eryka Lipińskiego, najdowcipniejszego artysty Europy i sąsiada z Cielechowizny. Anegdoty Stefanii Grodzieńskiej, damy literatury i gwiazdy kabaretów, to już osobny rozdział, z którego zawsze chętnie korzystam, jakbym słuchała jej dziś.

Plaża, słońce, góry, las, świat wielkich sław – taki pejzaż. Nie zawsze pogodny, ale zawsze z uśmiechem w tle.

Ta książka to kuferek przygód, wspomnień własnych i podarowanych przez wybitnych artystów – przyjaciół domu, znajomych, idoli. Patchwork, magiczna układanka, trochę jak w kalejdoskopie z różnokolorowych szkiełek.

Był taki świat. A to wszystko zdarzyło się naprawdę.KOPALIŃSKI JEST DOBRY NA WSZYSTKO

Co tu dużo gadać. Wiadomo, że lepiej być pięknym, młodym i bogatym niż odwrotnie.

Albo mieć szczęście i wujka za granicą.

Moja mama z miasta Yokohama, tatę zaś z Paryża mam.

Tuż po wojnie na dancingach królowały szlagiery sprzed lat. Wkrótce zapanowały niepodzielnie rumby, fokstroty i jazz. Dość schizofreniczna rzeczywistość zmieszała je z pieśniami ku czci, ale tego nie grało się w lokalach.

Socjalistyczna do bólu Polska marzyła o życiu jak przed wojną, o szalonych nocach jak w Adrii, luksusowej knajpie warszawskiej bohemy, gdzie kręcił się parkiet, kręciło się w głowie, a na koniu wjeżdżał generał Wieniawa-Długoszowski, bo lubił.

W zrujnowanej wojną, szarej, siermiężnej Polsce spełnieniem tych marzeń mogły być tylko wczasy, wyjazdy, wakacje, podróże. Nie za daleko! Nikt nie mówi o zagranicy, w naszym kraju też jest jak w raju.

Zatem w Polskę jedziemy!

Z rodziną czy bez, na wczasy zakładowe, kolonie, obozy harcerskie, pociągiem, autem służbowym, na łebka ciężarówką i autostopem – Ahoy przygodo!

W tym momencie opowieści natrętnie pojawia się staroświecki termin „kurort”. To nie to samo, co uzdrowisko, uzdrowisk ci u nas dostatek, szczególnie na tak zwanych Ziemiach Odzyskanych, w poniemieckich miasteczkach Dolnego Śląska. Kurort to coś więcej. To moda i snobizm, tradycja i nobilitacja, wyższa półka. Takie Karlowe Wary na przykład, Cannes lub Marienbad (cóż, że nie u nas). Kurort to zdrojowisko luksusowe, gdzie leczy się poważne i urojone schorzenia, a nade wszystko się bywa, spotyka, romansuje, nobilituje, zażywa rozrywki, kąpieli i diet w doborowym towarzystwie.

Kuracja dla polepszenia kondycji, od łacińskiego słowa cura, oznacza troskę, opiekę, leczenie. No i – jakie to ciekawe – kuratela oraz asekuracja biorą się z tej samej rodziny, to się wie. Ale żeby pédicure i manicure a do tego synekura (!) okazały się krewnymi kurortu, to już pożytek z czytania słowników. Oczywiście Władysława Kopalińskiego. Wszystkie mądre rzeczy o czymkolwiek, czyli o wszystkim, mówił nam Polakom przez dziesięciolecia, pisał i wydawał ten niezmordowany autor erudyta. Firma. Jednoosobowa Encyklopedia Britannica.

Wracając do naszych baranów… Na miano prawdziwych kurortów PRL-u tak naprawdę zasługują: Krynica, Zakopane i Sopot. Wielka trójka. Hasło Krynica – odzew Kiepura i Góra Parkowa, hasło Zakopane – najkrócej Krupówki, no i Sopot, czyli Monciak, najsłynniejszy w narodzie deptak, ulica Bohaterów Monte Cassino. Polacy do dziś marzą o tych dwóch ulicach i o tej właśnie górze, naturalnie z braku wolnych miejsc na Majorce czy w Tajlandii, ale to już inna historia.

Dla kontrastu żarcik ogólnowojskowy:

– Jak się nazywa byk po kuracji odchudzającej?

– Skurczybyk.A MNIE JEST SZKODA LATA

Zależy, kto marzy. Mieszczuch, proletariusz, chłoporobotnik, sołtys Kierdziołek, babcia Leokadia czy erotoman gawędziarz. Cała ta menażeria przez długie dziesięciolecia miała ten sam cel – na wczasach wyszaleć się, dowartościować, poromansować i zaimponować tym, co się nie załapali na wyjazdy i zostali w domu.

Chłopcy „z towarzystwa” z lubością pastwili się nad wczasowymi debiutantkami, towarzyskimi naiwkami. Z wileńska (ludzie wschodni są wśród nas) nazywano te dziewczyny łazankami, bo łaziły przede wszystkim za chłopakami z dobrych domów. Tomek Lengren, wkrótce sławny reżyser filmowy, syn Zbigniewa Lengrena, ojca przekrojowego profesora Filutka i brat poetki Kasi Lengren, miał swój legendarny patent. Błyskawicznie weryfikował IQ podrywanych panienek:

– Napoleona piłaś?

– Piłam – odpowiadała naiwna ofiara.

– A trabanta piłaś?

– Piłam – klęska przypieczętowana.

No! A przecież już Jontek w Halce przestrzegał przed paniczami – I ty mu wierzysz, biedna dziewczyno… Na usprawiedliwienie dziewczęcia powiedzmy, że koniak Napoleon, chociażby bezgwiazdkowy, dobry Camus czy butelczyna modnego armagnaca zupełnie nie występowały w przyrodzie. Z rzadka w Warszawie wtajemniczeni mogli coś dostać spod lady, i tylko w Delikatesach na Hożej.

Wygadane dziewczyny czasami potrafiły się odgryźć zadowolonym z siebie podrywaczom. Taka scenka.

– Ładnie wyglądasz…

– Nie mam wyjścia. Muszę z tym żyć.

Łatwo nie było. Tuż po wojnie, a nawet dłużej, wyjazdy stawały się marzeniem ściętej głowy. Jakiekolwiek i dokądkolwiek. Chyba że do Nowej Huty, do Ochotniczych Hufców Pracy, gdzie uświadamiana w biegu, patriotyczna młodzież budowała socjalizm ze śpiewem na ustach.

O Nowej to Hucie piosenka,

o Nowej to Hucie są słowa

Jest taka prosta i piękna

i nowa, jak Huta jest nowa.

Radiowe audycje puchły od peanów, pochlebstw, sprytnie kalkulowanych agitek, rymów pełnych hipokryzji.

A w Nowej Hucie – polska wiosna!

Przyjaźni doskonałym prawem,

Inżynier schyla się nad planem

W mieście o dźwięcznej nazwie Moskwa – entuzjazmował się, skądinąd później nawrócony, poeta Wiktor Woroszylski.

Edukacja zaczynała się już od dziecka. Nauczała popularna wówczas autorka książek dla najmłodszych, Lucyna Krzemieniecka:

Józef Stalin – już to imię znacie. Ludowej Polski wielki przyjaciel.

WWNR (wielki wódz narodu radzieckiego) miał też wzięcie u konkurencji, u artystów satyryków i karykaturzystów, chociaż konsekwencje wszelkich żarcików mogły być, i bywały, drastyczne. Jeszcze w latach 70. krążyła historyjka ze złym finałem i wybitnym aktorem w roli głównej. Wieńczysław Gliński, bo o nim mowa (dla niewtajemniczonych: główna rola w filmie Orzeł, na przykład), spóźnił się na nagranie do radia. Pytany o powody, z inteligencką przewrotnością wytłumaczył, że śnił mu się Stalin, a więc nie wypadało się obudzić. Skutek był opłakany. Aktor na długie lata stracił pracę przed mikrofonem – aż takiego poczucia humoru nie spotykało się wówczas co krok.

Klasyka: Niech żyje nam towarzysz Stalin, co usta słodsze ma od malin.

Najwyraźniej podróże uznano za symbol pożądanego awansu społecznego, więc również dzieci miały szansę się przejechać. Całe klasy ze szkół w całej Polsce podróżowały rozklekotanymi pekaesami (polskie grayhoundy, jeśli byliście w USA), wożone na kartofliska, żeby zbierać do butelek groźną stonkę. Akurat w Dniu Dziecka, 1 czerwca 1950 roku, „Trybuna Ludu”, gazeta wszechwładnej PZPR, ogłosiła alarm, że trzeba ratować ojczyznę. Oto amerykańscy imperialiści zrzucają do Bałtyku stonkę, chrząszcza zarazę, który wyżera hektary podstawowego pokarmu w Polsce Ludowej. Partia i masy musiały powiedzieć: nie! Dzieci ruszyły ze śpiewem na ustach bronić kartofla jak niepodległości.

Naturalnie na szczycie marzeń wyjazdowych znajdowała się stolica.

Cały kraj buduje swoją stolicę! – warto zobaczyć.

Jedzie pociąg z daleka

ani chwili nie czeka,

konduktorze łaskawy

zawieź nas do Warszawy.

Uśmiech w tym miejscu jest nie na miejscu. Takie szkolne wycieczki zastępowały telewizję (nie było!) i wczasowe przygody, które czekały na nielicznych.

Mieszczuchy, bywało, wzorem przedwojennym, całą rodziną wyprawiały się na wieś, na wilegiaturę (cóż za piękne, staroświeckie słowo). Letniska urządzano u znajomych i nieznajomych, często na całe wakacje. Takie klimatyczne „wczasy pod gruszą” (dziś agroturystyka) rozwijały umiejętności sportowe albo wędkarskie, ale też epistolograficzne, bo zakochane w miejscowych chłopakach panienki z miast i miasteczek pisywały potem rzewne listy albo wpisywały się do pamiętników równie nieszczęśliwych koleżanek.

Na górze róże, na dole fiołki, kochajmy się, Jasiu, jak dwa aniołki.

Oby do kolejnych wakacji.

Już z tego widać, że każdy miał (i ma) taki kurort, na jaki zasługuje.

W PRL-u szczytem marzeń wyjazdowych dzieci były m.in. kolonie w stolicy.
Fot. Z. Siemaszko/NAC

W Polskę jedziemy!
Fot. Archiwum K. Gucewicz

Wsi spokojna, wsi wesoła…!
Fot. Archiwum K. Gucewicz

* * *

koniec darmowego fragmentu
zapraszamy do zakupu pełnej wersji
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: