- W empik go
Walcząc z krokodylem - ebook
Walcząc z krokodylem - ebook
Walcząc z krokodylem to połączenie zbioru opowiadań, poezji, przemyśleń i pamiętnika. Wszystkie te utwory wiążą powtarzające się motywy: Minotaur, gliniany garnek, mur, labirynt itp., które są odbiciem, pozornie chaotycznych, „porozrzucanych myśli” oraz lęków autora, ukrytego pod pseudonimem Andrzej Daray.
Jest to opowieść o człowieku, który sam siebie nazywa Dorosłym Dzieckiem Alkoholika. Jest on świadomy tego, iż pewne dziecięce zdolności utracił już na zawsze: spontaniczność, otwartość, ufność w stosunku do ludzi. Z drugiej strony jednak, „przebudzony” już bohater wie, że przeszłość jest jego częścią i choć nie można o niej zapomnieć – można z nią żyć i paradoksalnie, czerpać z niej siłę.
Pomimo natłoku różnych nastrojów, pojawiających się w zbiorze utworów Autora, wyłania się z nich także nadzieja, której symbolem jest słońce. Nadzieja, że własny krokodyl, którym jest przeszłość, wcale nie musi nad nami panować, a za rogiem mrok przerodzi się w słoneczny poranek… (Magdalena Kasperowicz)
Kategoria: | Inne |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7564-168-4 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– nie umiem przecież pływać
A wokół ich tak wiele
Nadmierna wrażliwość
staje kamieniem u szyi
Błona egoizmu
Palce
Zrośnięte błoną egoizmu
Niezdolne ująć w dłoń
Bezkształtnej masy serca
by
zanieść ludziom i
ofiarować sens
jak tlen do życia niezbędny
Gonitwa
W pogoni za nieuchwytnym
utraciłem barwy dnia
Ziemia odskocznią
Choć nie uchwycę własnych marzeń
– nie zrezygnuję
Zbyt wiele włożyłem wysiłku
targany niewidocznym wiatrem
zatracić mogę kierunek
Serce wytyczy drogę
Spadająca myśl
Myśl łagodnym lotem
na zmęczone miłością ramiona
Okryła peleryną
narażone na ciosy ciało
Idę ubrany nadzieją
do celu, którym
– codzienny niepokój
– troska o kształt uczucia
Ile sił ogarnie ciało? Czy wytrwam
W nieskończonej wędrówce?
Moc uśmiechu
Chciałbym mieć moc darowania uśmiechu
– przesłałbym Tobie
w kopercie moich wspomnień
Może to On
pozwoliłby pokonać dni
minione od…
Może na jego promieniach
odkryłabyś siebie?
Teraz idziesz nie prostą drogą
lecz
niech będzie jak uśmiech
– choć w dół od startu, to po to by później do słońca
Znów w górę
PRZEBUDZANIE
Podobno wszystko ma swoje miejsce i swój cel. Jeżeli to prawda, to ktoś postawił na mojej drodze osoby, które wskazały kierunek. Później, rozwijając na swej drodze cienką nić Ariadny związku emocjonalnego z tym światem, rozpocząłem wędrówkę. Podróż po labiryncie schematów, przekonań i sprzeczności, które wpłynęły na moje życie. Pojawiły się pierwsze odkrycia. Lęk przed bliskością… Przed emocjami, pragnieniami, wrażliwością… Skorupa, która miała ochronić przed tym, co bolesne…
Wszystko, co napotykałem, okazywało się nieznane. Szukając jednocześnie – wszystkimi dostępnymi drogami – wyjaśnień, zaczynałem odkrywać przyczyny dotychczasowych niepowodzeń, porażek, klęsk. Odkryłem pragnienia, które wyparłem ze swojej świadomości… Rozpoczęło się przebudzanie.
Minotaur
Przychodząc nie spełniłem marzeń,
nie sprostałem oczekiwaniom.
Minos nie akceptował kim jestem.
Inny król przejął władzę…
nie godził się, bym był sobą.
Zbudowany labirynt skutecznie
odgrodził poczucie wartości.
Powoli zostawiłem swoje JA
w spiralach korytarzy,
skutecznie uciszając sumienie.
Sztywne mury schematów,
ślepe uliczki pytań.
Zasłaniając każdy promień światła.
Gwiazdy Nadziei?
Czasem karmiłem Minotaura
łzami, coraz rzadziej dobrocią…
Poczułem drgania.
Mur zaczął przygniatać…
Zacząłem szukać…
wracając spiralą tunelu.
Gdzieś, na końcu tej drogi był dźwięk.
Łkanie? Powoli i z lękiem podchodzę.
To nie Minotaur. To… JA…
Zgubiony kiedyś.
Czym jestem…
Dorosłe Dziecko Świata…
Listek herbaty zalany wrzątkiem
Ego stłamszone
Zakopane poczucie własnej wartości.
Skopane?
Przerwanie nici duszy z ciałem.
Psy gryzące pod dywanem
Pozornej obojętności…
Ucieczka lub atak
W reakcji na zagrożenie.
Samotność w tłumie.
Inność. Wieszanie na innych.
Udowadnianie wartości
– na każdym kroku
Upadek – jak totalna klęska
Śmiech obok – problem.
– to wszystko o mnie i ze mnie.
To wszystko we mnie…
Łapanie chwil każdego dnia
Usiłuję łapać chwilę dnia
z ogromną troską każdą minutę…
Przeżyć intensywnie
Chwilę odciśniętą w dłoni…
Tylko tak mogę czuć, mieć świadomość…
Czas, którego przecież nie ma
tu i teraz…
to nieuchwytne…
Chwile jak wszystko kończą się
zachodząc za widnokrąg snu…
powoli zakrywając mnie,
rzucając cień na przyszły czas…
W pół zdania
Zacząłem wiele dróg,
zdań,
zadań tak wiele…
Próbowałem siebie
– określić słowami
– wytyczyć miejsce na mapie
Teraz,
w pół kroku,
w pół słowa
– stoję
Jestem tu, gdzie kiedyś.
– na początku,
– czysta karta
Wokół
– rozkopane drogi
– niewypowiedziane słowa
To nie pozwala wrócić…
Ale nie ma dalszych
dróg – nie dokończonych
słów – nie wypowiedzianych
Linoskoczek
Zawieszony między wierzchołki:
– dobry – zły
– sukces – porażka
idę po cienkiej linii poczucia wartości…
Powoli stawiam krok po kroku
nad przepaścią szaleństwa…
Słowa, spojrzenia niczym podmuch wiatru
gwałtownie przechylają,
zbliżając do końca drogi…
Szukam nadal
– który wierzchołek przede mną?
Przyspieszenie
Wszystko raptem
wiruje i przyśpiesza
zostawiając ubytki
– w ziemi
– w sumieniu
– w emocjach i duszy
Dusza gdzieś szybuje
a może spada pikując ostro w dół
by dać się ranić
na ostrych krawędziach życia?
Pustynia.
Dusza, wnętrze
– już dawno wypalone schematem,
słonecznym ogniem uczuć,
zdeptane brutalnością świata…
Czasem tylko skorpion zwątpienia
wstrzykuje swój jad,
aby za chwilę schować się pod kamieniem,
rzuconym obcym słowem
które jakimś cudem przedostało się do wewnątrz,
raniąc, ale i niszcząc skorpiona.
Czyżby uderzenie gorzkim słowem przez innych,
jak obosieczny miecz,
miało dwa ostrza?
Sprawiając, że czuję życie?
Łza
Uczysz się pielęgnować łzę,
która nigdy nie zawiśnie,
po policzku nie spłynie
plamiąc duszę wypraną z emocji
Łza stała się talizmanem,
kamiennym pomnikiem słabości,
ukrytym głęboko przed światem
smutkiem i samotnością…
Wieczorem, gdy wszystko
stawało się odległe
rozpoczynała wędrówkę,
wysuszonym korytem emocji.
Do dziś uciekasz, gdy
nurt łez rzeką porywa.
A przecież to tylko łzy,
A przecież to także Ty…
Twa łza bywała obroną,
maską, chroniącą przed ręką,
czymś obcym jakby nie Twoim,
skorupą zamknięta w sobie…