Walka o Goblinowy Las - ebook
Aby uratować Goblinowy Las, Hazel musi sprostać nie lada wyzwaniu – dotrzeć do Wyjącej Góry, świętego miejsce fae, i odzyskać ich legendarny topór. Góra jest nieustannie chroniona przez pogodową magię, która utrudnia dostęp wszystkim wędrowcom. Tylko wśliskórka potrafiąca przybrać kształt dowolnego żyjącego stworzenia ma szansę poradzić sobie z tak gwałtownymi i nieprzewidywalnymi zmianami pogody.
Czy Hazel sprosta zadaniu, nim magia Goblinowego Lasu zniknie na zawsze?
„Goblinowy Las” to pełna przygód seria z gatunku fantastyki. Wejdźcie do magicznego świata wróżek, tajemniczych stworzeń i walki dobra ze złem!
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
| Kategoria: | Dzieci 6-12 |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8425-203-1 |
| Rozmiar pliku: | 5,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Londyńska policja potwierdziła, że kolejne dziecko zniknęło z rodzinnego domu. Dziesięcioletnia Lucy Pringle, zamieszkała przy Polstead Road w dzielnicy Bloomsbury, była widziana po raz ostatni we wtorek wieczorem, gdy guwernantka kładła ją do łóżka. O siódmej rano w środę sypialnia Lucy okazała się pusta, a okno szeroko otwarte.
Zniknięcie Lucy jest ostatnim z całej serii zaginięć dzieci, które wstrząsnęły stolicą. „Odnotowaliśmy pewien wzorzec – przyznał nadkomisarz Wallace z komisariatu w północnym Londynie. – W dniach poprzedzających zniknięcie wszystkie ofiary śniły o miejscu zwanym Knoll, świecie ukrytym pod wzgórzem, gdzie bawiły się z innymi dziećmi w swoim wieku. Tamte dzieci zawsze były opisywane w identyczny sposób: miały kwiaty we włosach, a ich oczy płonęły zielonym blaskiem”.
Według doktor Bethany Tyde ze Szpitala Dziecięcego przy Great Ormond Street: „Te gorączkowe sny to najprawdopodobniej halucynacje wywołane jakąś nową, nieznaną nam jeszcze chorobą umysłu”.
Jednakże inni podejrzewają przyczyny nadnaturalne. Humphrey Biddle, przewodniczący Kensingtońskiego Stowarzyszenia Folklorystycznego, powiedział naszej gazecie: „Ludzie bez wątpienia będą drwić z moich słów, ale to, co obserwujemy, nosi wszelkie znamiona ingerencji wróżek. My, mieszkańcy miast, może i zapomnieliśmy o naszym wróżkowym sąsiedztwie, jednak wróżki z pewnością o nas pamiętają. Kto wie, co je sprowokowało? Ale wygląda na to, że są rozgniewane. W rzeczy samej, bardzo rozgniewane”.
Kwesta zaginionych dzieci będzie omawiana podczas czwartkowych obrad parlamentu. Tymczasem rodzicom i dyrektorom placówek z internatem zaleca się zachowanie wzmożonej czujności oraz szczelne zamykanie okien i drzwi dziecięcych sypialni.ROZDZIAŁ 1. WŚLISKÓRKI
W srebrzystym świetle poranka niewielka wesoła kompania podróżowała boso wiejską drogą. Rosa lśniła na polach po obu stronach wędrowców, a kopuła nieba nad ich głowami jaśniała błękitem. Od czasu do czasu jakiś rolnik przejeżdżał obok nich w dwukółce zaprzężonej w kucyka lub rozkołysanym krokiem mijała ich dojarka niosąca skopki na mleko. Jednak ludzie ci widzieli tylko trójkę dziwnie ubranych dzieci: rudowłosego chłopca w niebieskiej tunice wyszywanej złotą nicią, starszego chłopaka ze srebrną opaską na ramieniu oraz dziewczynę o splątanych włosach, w haftowanej luźnej tunice, z plecakiem na ramionach. Żaden człowiek nie zauważył dziwnych, zmieniających kolor oczu dziewczynki, a już z pewnością nie dostrzegł wróżki tkwiącej w kieszonce na jej piersi.
Gdy rudowłosego chłopca zaczynały boleć nogi, dziewczynka o splątanych włosach przeistaczała się w silną klacz o kasztanowej sierści i niosła go na grzbiecie. Gdy dzieci chciały sprawdzić drogę przed sobą, chłopak ze srebrną opaską na ramieniu zamieniał się w pustułkę i szybował nad drzewami. A gdy w pobliżu nie było nikogo, wróżka wyskakiwała z kieszeni dziewczynki i przybierała normalne rozmiary, migocząc łagodnie w porannym świetle.
Za plecami wędrowców leżał starożytny kopiec, na którym zaledwie kilka godzin wcześniej stoczyli i wygrali bitwę. Przed nimi rozciągała się zakurzona droga, która miała ich doprowadzić do nowych i jeszcze większych niebezpieczeństw. Wiedzieli o tym, jednak nie zamierzali się martwić na zapas, więc gawędzili wesoło, wdychając woń pierwiosnków i łąkowej rzeżuchy, a także inne rozkoszne zapachy idealnego wiosennego dnia.
Coraz węższa droga pięła się po zboczu wzgórza, aż w końcu przeszła w kredową ścieżkę. Gdy dotarli na szczyt, Hazel Quince odgarnęła splątane włosy z twarzy i spojrzała za siebie, w stronę, z której przyszli. Pozostali też się zatrzymali i odwrócili. Po jednej stronie dziewczynki stał rudowłosy ludzki chłopiec – jej najlepszy przyjaciel imieniem Pete. Po drugiej przystanęła jej przyjaciółka, wróżka Portuna o oczach migoczących jak ogniste opale. Rowan, nieco starszy od nich nowy członek grupy, trzymał się na uboczu. Srebrna opaska na jego ramieniu pasowała do siwego pasma we włosach.
Ze wzgórza mieli widok na ogromny kopiec Quadley, wznoszący się po drugiej stronie doliny. Hazel wytężyła wzrok w porannej mgle. Na szczycie kopca leżała masa poskręcanych żelaznych dźwigarów i potłuczonego szkła. Jej zarys ostro odcinał się od jaśniejącego horyzontu.
Oczy Portuny błysnęły błękitem i złotem.
– Wścibscy długonodzy wreszcie dostali nauczkę! – warknęła. – A cały ten Emmett Verne przekonał się, co się stanie, jeśli dalej będzie wysysał moc z naszych lasów za pomocą tych swoich maszyn! Widzieliście, jaką zrobił minę, gdy Hazel zamieniła się w byka? Ha! Pobladł jak gęś!
Portuna zaczęła szarżować z palcami przytkniętymi do skroni. Hazel i Pete prychnęli śmiechem, ale Rowan milczał i dalej spoglądał na dymiące resztki żelaznej budowli.
Pete w końcu złapał oddech.
– Wcale mu się nie dziwię! Ja sam wciąż nie mogę w to wszystko uwierzyć. Laboratorium, mechaniczne damy, wróżki szturmujące wieżę… – urwał i pokręcił głową. – Szczerze mówiąc, sam nie wiem, czy to jawa czy sen!
Zaśmiał się, ale Hazel wyczuła niepokój w jego głosie. Nie minął dzień, od kiedy opuścił Knoll – dominium potężnych i niebezpiecznych fae – i wciąż próbował się wyzwolić spod ich uroku.
– To wszystko jest prawdziwe – zapewniła go. – I wszystko będzie dobrze. Obiecuję.
– Pewnie, że będzie! – dodała Portuna. – Och, niech długonodzy lepiej uważają! Teraz, gdy się zjednoczyliśmy, wypędzimy ich z naszych lasów w okamgnieniu!
– Moc dla wszystkich! – krzyknęła w dolinę, przytykając dłonie do ust. – Na zawsze!
– Na zawsze! – odkrzyknęli Hazel i Pete.
Przysłuchujący się ich rozmowie Rowan prychnął szorstkim śmiechem. Pozostali odwrócili się, by na niego spojrzeć. Ramiona miał skrzyżowane na piersi, a brwi uniesione.