Walka o szczęście - ebook
Walka o szczęście - ebook
Erick zabrał Meg i Adama do swojego domu w New Jersey. Robi wszystko, żeby matka jego syna stanęła na nogi i zapomniała o horrorze, który zgotował jej Filip. Dziewczyna z dala od wspomnień rozkwita, postanawia zawalczyć o siebie i szczęście swojego dziecka i… przyjmuje oświadczyny Brayana.
I kiedy razem ze swoim narzeczonym planują huczny ślub, Erick, idąc jej śladami, zaczyna spotykać się z pewną olśniewającą Anastazją. To oczywiście nie podoba się Meg.
Do czego może doprowadzić zazdrość? I czego właściwie chce panna Donell?
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8310-330-3 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Rozdział 1
Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam Ericka siedzącego na tarasie i karmiącego Adama. Uśmiechnęłam się na ich widok. Kiedy próbowałam wstać, poczułam przeraźliwy ból głowy. No ładnie, znowu miałam kaca, świetnie. Spojrzałam na szafkę i zobaczyłam swoją komórkę. Dopiero teraz przypomniały mi się wydarzenia, które miały miejsce poprzedniego dnia. Powinnam zadzwonić do Brayana i wytłumaczyć mu wszystko. Najlepiej od razu! Postanowiłam nie odkładać rozmowy, wybrałam jego numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
– Halo – usłyszałam jego głos.
Od razu wiedziałam, że był na mnie wściekły.
– Cześć, to ja – powiedziałam skruszona.
– Wiem, widziałem, kto dzwoni.
– Chciałam cię przeprosić – szepnęłam.
– Przeprosić? Za co, Meg?
– Za moje wczorajsze zachowanie.
– Masz na myśli to, że upiłaś się i dzwoniłaś do mnie, czy to, że prawie przespałaś się z Erickiem?! – fuknął zdenerwowany.
– Właściwie i za to, i za to. – Czułam się tak, jakbym rozmawiała z kimś obcym, Brayan cały czas był oficjalny.
– Wyjechałaś zaledwie trzy dni temu, a już tak wszystko skomplikowałaś. Nie wiem, czy można ci zaufać.
– Wiem, przepraszam. – Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
– Jestem wkurwiony na ciebie, ale na Ericka też. Kompletnie nie rozumiem, czemu powiedział ci o naszych rozmowach? Po co naciskałaś na niego?!
– Chciałam wiedzieć, macie jakiś dziwny układ. Nie podoba mi się to – powiedziałam z pretensją.
– To nie twoja sprawa, Meg!
– Jak to?! – Naprawdę tym razem przesadził. – Powiedziałeś Erickowi, że dla ciebie pocałunki i dotykanie to nie zdrada! – wybuchnęłam.
Erick chyba usłyszał, bo spojrzał na mnie zaniepokojony.
– To były nasze męskie rozmowy! Nie zrozumiesz tego!
– No jasne! Więc czemu się wkurzasz? Może to dotyczy tylko ciebie, co?! – nie dawałam za wygraną.
– Wiem, że ciągnie was do siebie! Wolę mieć dystans, bo inaczej bym zwariował! Myślisz, że łatwo mi ze świadomością, że przebywasz z nim prawie cały czas, śpisz w jego domu i pewnie w jego sypialni?! – wyrzucił z siebie od kilku dni skrywane myśli.
– Sam się na to zgodziłeś! Mówiłeś, że to dobry pomysł, bym tu przyjechała! – przypomniałam Brayanowi jego niedawne słowa.
– Dobry dla ciebie i Adama, nie mówiłem, że dobry dla nas – odparł.
– Brayanie… – Jego imię wymówiłam o wiele łagodniejszym tonem.
– Idź na terapię i nie pij więcej. Tylko o to cię proszę – powiedział smutno, tym razem w jego głosie wyczułam troskę i niepokój.
– Dobrze. Przepraszam jeszcze raz – bąknęłam.
– Zarezerwowałem bilet na piątek. Nadal chcesz, żebym przyleciał?
– Oczywiście!
– Pytam dla pewności. Bardzo chcę cię zobaczyć. Stęskniłem się.
Słyszałam, jak drżał mu głos.
– Ja też, skarbie. Jesteś w pracy? – zmieniłam temat.
– Tak, szkolę nową pracownicę. Muszę jej wszystko do piątku pokazać, by móc spokojnie do ciebie polecieć – wyjaśnił.
– Pracownicę? – Znowu włączyło się mi czerwone światełko.
– Tak, jest tutaj dziś po raz pierwszy. – W tym momencie przerwał i zwrócił się do kogoś, chyba do tej dziewczyny: – Tak, Lucy, możesz to wydrukować. Podpiszę i odeślemy to jeszcze dziś. Nawet nieźle ogarnięta, chyba da radę. – Te słowa skierował już do mnie.
– To fajnie – powiedziałam, udając obojętność.
– A ty jak się czujesz? Erick mówił, że wczoraj wymiotowałaś i miałaś znowu koszmary – zapytał z troską.
– Mam się lepiej, niż na to zasługuję. Głowa mnie boli i chyba brzuch, ale to norma – odpowiedziałam, ale cały czas myślałam o nowej pracownicy Brayana. Byłam zazdrosna.
– Porozmawiamy o tym, jak przyjadę – odparł.
– Tak, chyba najwyższa pora – odparłam.
– Jedyne, czego pragnę, to twoje szczęście, Meg. Kocham cię jak nikogo na świecie i nie chcę cię stracić, ale pamiętaj, co kiedyś powiedziałem. Jedno twoje słowo, a zniknę i dam ci spokój.
Słysząc tę deklarację, z trudem przełknęłam ślinę, po policzkach spływały mi łzy. Znowu miałam wyrzuty sumienia, byłam taka beznadziejna.
– Nie mów tak! – Rozkleiłam się zupełnie. – Nie chcę być z nikim innym, zależy mi tylko na tobie, na tobie i Adamie. Nikt więcej się nie liczy. Rozumiesz?
– Staram się w to wierzyć, skarbie, choć nie jest mi łatwo. Wiem, że Erick cię kocha, a nie chcę z nim konkurować, bo nie mam szans.
– Co ty mówisz? Ciebie wybrałam, z tobą chcę być, nie z nim! – zaprotestowałam.
– Czasami trudno mi w to uwierzyć, tym bardziej po takich sytuacjach jak wczoraj. Nie mogę cię winić, macie dziecko, to normalne, że będziecie ze sobą związani do końca życia. Lubię go, wiem, że nie zrobi nic głupiego, ale kiedy wczoraj zadzwoniłaś, w dodatku pijana, to strasznie się wkurzyłem.
– Wiem, przepraszam.
– Nie wiem, czy powinienem, ale chciałbym cię prosić, byś nie spała w jego sypialni, w jego łóżku. Wiem, że masz swój pokój. Proszę, będę spokojniejszy.
Zdziwiłam się. Skąd Brayan wiedział, że spałam u Ericka? No tak, na pewno z sobą rozmawiali.
– Dziś spałam u siebie i tak już zostanie – odpowiedziałam.
Drzwi na taras były otwarte, więc Erick najprawdopodobniej słyszał naszą rozmowę.
– Dziękuję, Meg. Muszę kończyć, mamy z Lucy dużo do zrobienia! – powiedział wyraźnie zadowolony.
– Rozumiem. Będę myślała o tobie cały dzień…
Dlaczego to powiedziałam? Cholera, byłam zazdrosna o tę Lucy. Na pewno była niezwykle atrakcyjna, w mojej wyobraźni jawiła się jako zgrabna, wysoka kobieta, z długimi, smukłymi nogami i pięknym biustem.
– Ja o tobie też. Buziaki – odparł zdawkowo Brayan.
– Pa! – bąknęłam na koniec, rozłączyłam się i bez sił opadłam na łóżko.
„Ale to wszystko popieprzone” – pomyślałam, zamknęłam oczy i ponownie zasnęłam.
Prawie cały dzień spędziłam w łóżku. Po wczorajszych wydarzeniach nie miałam odwagi spojrzeć Erickowi w oczy, więc tylko przemknęłam kilka razy do kuchni i z powrotem. Wzięłam Adama do pokoju i bawiłam się z nim, na zmianę karmiąc go i usypiając. Erick nawet nie nalegał na rozmowę. Chyba to, co wczoraj powiedziałam, sprawiło, że on też czuł się nieswojo. W dodatku ten sen. Rany! Sen, który stał się koszmarem.
Kiedy byłam z Adamem na tarasie, zrobiłam nam zdjęcie, natychmiast wysłałam je Brayanowi. Cały czas myślałam o tej całej Lucy, szczerze mówiąc, niepokoiłam się. Nie mogłam wypytywać o nią Brayana, bo domyśliłby się, że jestem zazdrosna.
Dopiero wieczorem zeszłam na dół, chciałam, aby Erick wykąpał Adama. Zastałam go w gabinecie, pracował przy komputerze.
– Mogę? – zapytałam niepewnie, uchylając drzwi.
– Tak, chodź, już skończyłem – odpowiedział, zamykając laptop. – Jak się czujesz? – zapytał, spoglądając na mnie niepewnie.
– Teraz już dobrze. Tabletka od bólu głowy pomogła. – Uśmiechnęłam się blado. – Będę u siebie – poinformowałam go, podając Adama.
– Rozmawiałem z Brayanem – rzucił nagle.
– Ja też – odparłam.
– Przeprosiłem go. Obiecałem, że taka sytuacja nigdy się nie powtórzy.
– To samo usłyszał ode mnie. On nie chce z tobą rywalizować.
– To absurd. Czemu tak uważa? – Erick pokręcił głową z dezaprobatą.
– Biedny nigdy nie zrozumie bogatego i na odwrót – westchnęłam i wzruszyłam ramionami.
– Brayan nie jest biedny, jego sklep doskonale prosperuje. Ma dużo oszczędności i własne mieszkanie – oświadczył Erick.
– Ale nie jest na liście najbogatszych ludzi na świecie – odparłam.
– Tak, ale ma ciebie. – Erick spojrzał mi prosto w oczy. – To jest więcej niż wszystkie pieniądze świata, Meg – dodał i odwzajemnił uśmiech.
– Nie zrozumiem was nigdy. Jak można mnie kochać? Wczoraj dałam taki popis, zresztą nie pierwszy raz. Jestem niezdarna, zakompleksiona i co chwila wpadam w tarapaty. Naprawdę jestem mistrzem w komplikowaniu sobie życia.
– No i za to cię kochamy. Nie będę mówił za co jeszcze, bo mi nie wypada… – Erick mnie objął.
Rozbawił mnie tą uwagą.
– No lepiej nie mów – westchnęłam. – Wykąpmy go w końcu – powiedziałam, wskazując na Adama.
Na środku łazienki rozstawiliśmy wanienkę. Jak zwykle kąpiel sprawiła naszemu synowi ogromną przyjemność. Gdy w końcu wyciągnęliśmy go z wanienki, zaczął płakać. W wodzie czuł się jak ryba w wodzie. Dzisiaj Adam miał spać ze mną, najwyższy czas, aby Erick odpoczął. Włożyłam małego do łóżeczka, a potem położyłam się sama. Na zegarze nie było nawet dziesiątej, a ja już smacznie spałam.ROZDZIAŁ 2
Rozdział 2
Dziś miał przylecieć Brayan, miał być w Nowym Jorku o drugiej po południu. Od rana byłam podekscytowana. Tak bardzo za nim tęskniłam. Przebierałam się chyba z pięć razy, chciałam mu się podobać, chciałam, żeby za mną szalał. Na szczęście moje blizny były już coraz mniej widoczne, kremy, których używałam, okazały się skuteczne, reszty dopełniało słońce. Nie musiałam więc się tak zakrywać.
W tygodniu razem z Erickiem odwiedziliśmy moją rodzinę. Zostaliśmy na noc. Erick robił jakieś interesy z moim tatą, nie miałam o tym pojęcia. Oczywiście obiecałam, że przyjedziemy do nich także z Brayanem. Na szczęście z Erickiem nie doszło już do żadnych niefortunnych wydarzeń. Starał się trzymać dystans, nawet słowem nie nawiązał do chwili, w której wyznałam mu miłość. Chyba go to przerosło. Wiedziałam, że czeka nas szczera i poważna rozmowa, nie tylko o tym zdarzeniu, ale również o terapii. Ale to mogło zaczekać. Dzisiaj przyjeżdżał Brayan i nie zamierzałam psuć sobie tego dnia niedorzecznymi myślami. Na lotnisko pojechaliśmy z Erickiem i Adamem jego bentleyem. Erick usiadł z przodu, ja z Adamem zajęłam tylną kanapę.
– Cieszysz się? – zapytał Erick, spoglądając na mnie w lusterku.
– Bardzo! – odpowiedziałam, od rana z mojej twarzy nie znikał uśmiech.
– Odwiozę was do domu i pojedziemy z małym do mojej mamy – oświadczył, zatrzymując się na światłach.
– Myślałam, że chociaż zjemy razem obiad – odparłam, nieco rozczarowana jego decyzją.
– W porządku. Nie śmiałem tego proponować, myślałem, że chcecie zostać sami.
Widziałam, że moja propozycja sprawiła mu radość.
Kiedy dojechaliśmy na lotnisko, samolot właśnie podchodził do lądowania. Nie mogłam się doczekać, aż Brayan wyjdzie i będę mogła go uściskać. Bardzo się za nim stęskniłam, nigdy nie mieliśmy aż takiej przerwy. Najwyżej jeden, dwa dni, a teraz minął już ponad tydzień. Czekaliśmy na niego w terminalu przylotów, Erick trzymał w ręku fotelik z Adamem. Wreszcie w tłumie ludzi dojrzałam Brayana. Ruszyłam pędem przed siebie, krzycząc wniebogłosy.
W końcu dotarłam do Brayana, rzuciłam się mu na szyję i zaczęłam go całować.
– Mała, bo mnie udusisz! – zaprotestował żartobliwie, objął mnie mocno i z uśmiechem chwycił mnie za pośladki.
– Ale pachniesz! – powiedziałam, zaciągając się zapachem jego wyjątkowo zmysłowych perfum.
– Ale wyglądasz! – Po tych słowach pocałował mnie namiętnie w usta.
Tak bardzo za nim tęskniłam. Wokół chodzili ludzie, ale nam to było obojętne, nie mogliśmy się od siebie oderwać.
– Tak bardzo się stęskniłam – powiedziałam, gdy w końcu rozluźniliśmy objęcia.
– Ja też, Meg – zapewnił Brayan. – Cześć, Ericku. – Wyciągnął dłoń na powitanie.
– Witaj, Brayanie, miło cię widzieć. – Erick odwzajemnił uścisk i uśmiechnął się szczerze. – Jedziemy na obiad, a potem zabieram Adama. Macie cały weekend dla siebie – poinformował.
– Dobry plan! – podsumował Brayan i ruszyliśmy w stronę wyjścia.
Szliśmy, trzymając się za ręce. Brayan ciągnął wielką walizkę, nawet nie wiedziałam, na ile przyjechał.
– Na jakie jedzenie macie ochotę? – zapytał Erick, gdy wyjeżdżaliśmy z lotniska.
– Może w tej twojej restauracji na wybrzeżu? Na promenadzie – odpowiedziałam i poprawiłam Adama w foteliku.
– Jasne – zgodził się.
Obaj panowie siedzieli z przodu. Co jakiś czas dotykałam ramienia Brayana, jakbym chciała się upewnić, że jest tu naprawdę.
Droga zajęła nam dobre półtorej godziny. W końcu zatrzymaliśmy się przy promenadzie. Było upalne popołudnie, mnóstwo ludzi przebywało na plaży i deptaku.
– Chyba nie znajdziemy stolika o tej porze – powiedział Brayan, rozglądając się wokół.
– Tam, dokąd idziemy, na pewno coś się znajdzie – pocieszył nas Erick i zaprowadził nas do restauracji Poison. Byliśmy tu, gdy pierwszy raz przyjechaliśmy do New Jersey.
– Dzień dobry, panie Evans. Stolik dla trzech osób? – przywitała nas młoda, atrakcyjna kelnerka. Jej usta były pomalowane na krwistoczerwony kolor, moją uwagę zwrócił też duży, podkreślający piersi dekolt.
– Tak, poproszę jeszcze dodatkowe krzesełko dla tego małego mężczyzny. – Erick wskazał fotelik ze śpiącym Adamem.
– Oczywiście, proszę ze mną!
Kelnerka zaprowadziła nas do stolika na tarasie, skąd rozciągał się widok na ocean. Mimo upału panował tu przyjemny chłód, a najważniejsze, że był również cień.
Brayan odsunął mi krzesło i wreszcie mogliśmy odpocząć. Po chwili kelner przyniósł menu. Byliśmy bardzo głodni, więc zamówiliśmy mnóstwo jedzenia. Cały czas rozmawialiśmy, śmialiśmy się, naprawdę było bardzo przyjemnie. Dowiedziałam się, że Brayan nie kupił jeszcze biletów powrotnych, co oznaczało, że może zostanie ze mną dłużej. Sprawił mi tym ogromną przyjemność. Może wtedy na jakiś czas wprowadzilibyśmy się do domu, który kupili mi rodzice.
Widziałam, że i on się stęsknił, co jakiś czas dotykał mojej ręki, obejmował mnie. Oboje zachowywaliśmy się jak nastolatki.
– To co? Wracamy? – powiedział Erick, gdy skończyliśmy jeść.
– Tak, mam dla Meg niespodziankę, ale to dopiero w domu – oznajmił Brayan, uśmiechając się tajemniczo.
– Jaką niespodziankę? – zapytałam.
– Niespodzianka to niespodzianka, Meg. Nie wypytuj! – Trącił mnie palcem w nos i posłał buziaka w powietrzu.
Z restauracji wyszliśmy w szampańskich humorach. Od razu skierowaliśmy się do samochodu. Nagle zauważyłam błysk lampy, ktoś robił nam zdjęcia.
– Ericku, tam są chyba paparazzi – powiedziałam cicho, nachylając się do niego.
– Gdzie? – zatrzymał się i rozejrzał.
– Tam. – Pokazałam dyskretnie dłonią w kierunku mężczyzn z aparatami.
– Kurwa mać! – zaklął siarczyście Erick.
Zaczęłam nerwowo się rozglądać, odruchowo mocniej ścisnęłam dłoń Brayana.
– Co się dzieje? – zapytał zdezorientowany.
– Śledzą nas paparazzi – odpowiedział Erick i wyjął telefon z kieszeni. Odbył krótką rozmowę i schował aparat.
– Zawsze chciałem znaleźć się na okładce jakiegoś szmatławca! – oświadczył rozbawiony Brayan.
– To nie jest zabawne – rzuciłam gniewnie.
Nagle drogę zagrodzili nam rosły mężczyzna z kamerą i drugi z aparatem fotograficznym. Prawie na nich wpadliśmy.
– Panie Evans, czy to pańskie dziecko? – padło pytanie.
Mężczyźni w ogóle nie patrzyli na mnie i Brayana, próbowali dopchać się do Ericka. Jeden z nich popchnął mnie, o mało się nie przewróciłam.
– Zostawcie nas w spokoju! – warknął rozdrażniony Erick i wyrwał fotografowi aparat z dłoni.
– Co się stało kilka tygodni temu w Londynie? Gdzie jest pański przyjaciel, doktor Filip Sanchez, i pańska była kochanka, Monica Quanchez? Czy to prawda, że ci dwoje zostali oskarżeni o próbę zabójstwa, porwanie i podpalenie? – Dziennikarz nie ustępował. Był nachalny i agresywny.
Na szczęście po chwili podbiegli do nas ochroniarze. Nie miałam pojęcia, skąd się wzięli. Pomogli nam dojść bezpiecznie do samochodu.
– Odwieziemy państwa! – powiedział jeden z nich.
Erick był zbyt zdenerwowany, by prowadzić. Na szczęście Adam się nie obudził.
Zajęliśmy miejsca w bentleyu i ruszyliśmy z piskiem opon.
– Co to, kurwa, było? – zapytał wściekły Brayan.
– Nie mam pojęcia, skąd wiedzą? Te hieny zawsze wszystko wywęszą! – odpowiedział zdenerwowany Erick i wykonał kolejny telefon. Nieźle kogoś ochrzanił, na dodatek zwolnił kilka osób.
Był naprawdę wściekły, aż cały chodził ze złości, uspokoił się dopiero, gdy podjechaliśmy pod dom.
Wzięłam małego na ręce i szybko weszłam do środka. Brayan był tu pierwszy raz, więc rozglądał się wokół.
– Ale tu pięknie! – powiedział. – Niezła chata.
– Meg, oprowadzisz go później, my będziemy się zbierać. – Erick podszedł do mnie i wziął Adama na ręce.
– Na pewno chcesz jechać? Może zostańcie dziś i pojedziesz jutro. Jesteś zdenerwowany. – Mówiąc to, dotknęłam delikatnie jego ramienia.
– Spokojnie, odwiozą nas – odparł. – Bawcie się dobrze – dodał i mrugnął do Brayana.
– Dzięki, stary!
Wyszliśmy przed dom, by się z nimi pożegnać.
– Wracamy w niedzielę wieczorem, nie zdemolujcie domu! – przestrzegł nas Erick, oczywiście w żartach.
– Dobrze, tatusiu, na pewno nikt nie nasika do basenu. – Zaśmiałam się i zaczęłam całować mojego synka. Wiedziałam, że Erick zajmie się nim doskonale, ale nie lubiłam rozstawać się z Adamem. – Bądź grzeczny, synu! – powiedziałam, sprawdzając, czy fotelik jest dobrze zamontowany, a pasy zapięte.
– Dam znać, jak dojedziemy. W razie czego dzwońcie! – Erick uścisnął dłoń Brayana i objął mnie lekko.
– Dzięki – szepnęłam mu do ucha, a on uśmiechnął się tylko.
Wkrótce wsiadł do samochodu, przez chwilę machał nam na pożegnanie, a potem bentley zniknął za bramą.
W tym momencie Brayan objął mnie mocno. Domyśliłam się, czego ode mnie oczekiwał.
– Szybciutko, pokaż mi swój pokój! – szepnął.
– Nasz pokój, skarbie – sprecyzowałam i wskoczyłam na niego.
Brayan chwycił mnie za pupę i zaniósł prosto na górę.
– Ostatni pokój po lewej! – powiedziałam.
– Jasna cholera! Ale wypas! – krzyknął Brayan, gdy przekroczyliśmy próg naszej sypialni.
– Poczekaj, aż zobaczysz resztę domu.
– Później… – szepnął i położył mnie na łóżku.
Tak się za nim stęskniłam. Pochylił się nade mną i zaczął namiętnie całować. Od razu przeszył mnie dreszcz, poczułam rosnące pożądanie.
– Jeśli coś cię zaniepokoi, mów od razu, Meg – szepnął i zaczął całować mnie po szyi.
– Dobrze – odpowiedziałam cicho, oddychając głęboko.
Wiedziałam, że to nie będzie takie proste, ale bardzo tego chciałam. Dla niego, dla siebie. Musiałam się przemóc.
Brayan muskał ustami moje ucho, przygryzając je delikatnie.
– Oj, mała, jesteś taka piękna – mruczał, rozpinając mi guziki koszuli.
Wplotłam palce w jego miękkie włosy, starając się odprężyć. Ściągnęłam mu koszulkę i rzuciłam na podłogę. Miał takie piękne ciało, to za sprawą ćwiczeń, ale chyba był też w solarium. Brayan najpierw zdjął mi koszulę, a potem stanik. Moje piersi od razu zareagowały, zrobiły się nabrzmiałe, a sutki twarde. Brayan zaczął je namiętnie całować i masować.
– Powolutku – poprosiłam.
– Wybacz, ciężko mi się pohamować – szepnął, przygryzł moją wargę i uśmiechnął się nieznacznie.
Jego dłonie powędrowały ku moim udom. Jęczałam, gdy muskał palcami ich wewnętrzną stronę. W końcu rozpiął rozporek i zsunął mi szorty delikatnie razem z figami. Zadrżałam z rozkoszy, te pieszczoty sprawiały mi przyjemność.
– Spokojnie, skarbie – powiedział Brayan, po czym całował moją stopę, potem łydkę, kolano i udo.
Pochyliłam się i ściągnęłam z niego spodnie i bokserki. Oboje byliśmy całkiem nadzy. Jego wielki penis sterczał w gotowości.
– Kocham cię – szepnął i musnął palcami moje płatki.
– Ach! – zajęczałam głośno i wygięłam plecy w łuk. To było takie przyjemne.
– Meg… – usłyszałam jego głos.
– Tak? – Podniosłam się na łokciach i spojrzałam na niego zaskoczona.
– Nadal masz koszmary?
– Od tygodnia nie miałam. Naprawdę chcę to zrobić. Spróbujmy! – Spojrzałam na niego łagodnie i się uśmiechnęłam.
– Nie wiem, czy możemy. Pytałaś o to lekarza? – Brayan nadal miał wątpliwości.
– Nie pytałam, nie miałam do tego głowy. – Wzruszyłam ramionami i pocałowałam go namiętnie. – Spróbujmy – ponagliłam go i usiadłam na nim okrakiem.
– Och! – mruczał, nie mogąc się opanować.
Czułam, jak jego penis twardnieje miedzy moimi udami. Brayan patrzył na mnie jak zaczarowany, lubiłam to spojrzenie. Wiedziałam, że mimo blizn mu się podobam. Otarłam się delikatnie kroczem o jego nabrzmiałą męskość. W odpowiedzi zacisnął zęby i pieścił moje piersi. Podsuwałam się jeszcze bardziej, domagając się, by je całował. W środku byłam bardzo wilgotna, pożądałam tego faceta z całych sił. Nagle Brayan chwycił mnie i położył na plecach. Leżałam pod nim, a on rozchylił mi uda i zaczął całować mnie coraz niżej, po brzuchu, po biodrach, aż do płatków. Potem przeciągnął po nich językiem.
– O! – krzyknęłam. Nie mogłam się opanować, miałam wrażenie, że zaraz wybuchnę.
Brayan tymczasem jeszcze szerzej rozchylił mi uda i zaczął pieścić językiem łechtaczkę. Ogarnęła mnie ogromna rozkosz, zacisnęłam pięści na prześcieradle i wygięłam plecy w łuk.
– Ale jesteś wilgotna, kotku – mruczał mój kochanek, zlizując z ud moją wilgoć.
– Chodź tu do mnie! – Dotknęłam jego ramion i przyciągnęłam do siebie.
On oparł się na dłoniach i całował mnie namiętnie po szyi.
– Na pewno tego chcesz? – upewniał się, trzymając główkę penisa u wejścia do mojej kobiecości.
– Tak… – jęczałam rozpalona.
– Kocham cię, Meg, tak bardzo cię kocham – mówił i wchodził we mnie powoli i delikatnie.
Wykrzywiłam twarz w grymasie.
– Wszystko w porządku – uspokajałam go, mimo że poczułam dotkliwy ból.
– Jesteś bardzo spięta, skarbie, rozluźnij się – mówił, całując mnie po szyi i piersiach.
Z każdą chwilą wchodził we mnie coraz głębiej, a ból stawał się coraz większy. Zamknęłam oczy i starałam się to przetrzymać.
– Och, skarbie, tak mi ciebie brakowało – szeptał cały czas Brayan.
– Aua! – krzyknęłam z bólu.
– Meg, przestać? – Brayan od razu zareagował.
– Nie, nie! – zaprotestowałam i chwyciłam go za biodra. Nie chciałam, by się wycofywał. – Zaraz się przyzwyczaję – dodałam i pocałowałam go w usta.
Namiętny, głęboki pocałunek pozwolił mi się rozluźnić. Brayan, nieco uspokojony, zaczął się delikatnie poruszać.
– Wszystko w porządku? – pytał nieustannie, bacznie mi się przyglądając.
– Tak… – odparłam i nagle zaczęłam odczuwać przyjemność.
– Och, Meg – mruknął i zamknął oczy, wypełniając mnie raz za razem, powoli i namiętnie.
Był taki delikatny, jak nigdy dotąd. Czułam, jak wzbiera we mnie fala rozkoszy. Brayan zaś poruszał się nieco mocniej, chwytając mnie za biodra.
– Kurwa, zaraz dojdę! – krzyknął, próbując przedłużyć ogarniającą nas rozkosz.
– Ja też!
Jego słowa podziałały na mnie jak afrodyzjak, przy kolejnym ruchu poczułam wszechogarniającą mnie falę rozkoszy, która powoli rozchodziła się po całym ciele.
– Brayan! Och! Brayan! – krzyczałam.
Wiłam się pod nim jak oszalała i zacisnęłam się wokół jego penisa. Wkrótce on także doznał spełnienia, zalewając mnie gorącą, lepką spermą.
– Tak bardzo cię kocham – szepnął i pocałował mnie w usta, jednocześnie wysuwając się ze mnie powoli.
– Oj! – Skrzywiłam się, to nie było przyjemne.
Na pościeli pojawiło się trochę krwi, ale nie przejęliśmy się tym. To puścił pewnie któryś ze szwów.
Byłam zrelaksowana i bezpieczna. Brayan objął mnie i przysunął do siebie. Czułam, jak wali mu serce.
– Przepraszam, że tak szybko – usprawiedliwiał się, całując mnie po włosach.
– Mamy cały weekend, nie ma się co przejmować – pocieszyłam go, zadzierając głowę.
Było strasznie gorąco, leżeliśmy odkryci na środku łóżka, cali mokrzy od potu. Nie przeszkadzało nam to jednak.
– To co? Druga runda? – zapytał Brayan, całując mnie w szyję.
– Chętnie! – Uśmiechnęłam się uwodzicielsko.
Brayan położył mnie bokiem do siebie i uniósł delikatnie moje udo, po czym wślizgnął się do środka twardym penisem. „Bardzo szybko się zregenerował” – pomyślałam.
– Ach… – zajęczałam, gdy po raz kolejny wypełniał mnie całą.
Byłam tak mokra, tym razem nic mnie nie bolało. Oparłam głowę na jego klatce, a on oplótł mnie dłonią i pieścił moje piersi.
– Oj, Meg – mruczał mi do ucha i podciągnął nogę jeszcze wyżej, by wejść głębiej. Całował mnie przy tym namiętnie, opierając dłoń na moim biodrze.
– Tak! Tak! – krzyczałam, gdy kolejna fala rozkoszy zbliżała się nieubłaganie.
Brayan zjechał dłonią z piersi na brzuch i niżej do łechtaczki. Zaczął ją stymulować. O rany! Co za uczucie! Z każdą chwilą wypełniał mnie coraz szybciej i mocniej, nie przestając pieścić łechtaczki.
– Dojdź dla mnie, Meg! – szepnął i przyspieszył.
– Tak! O nie! – krzyknęłam, wybuchając mocno i zalewając go swoimi sokami.
Dodatkowa stymulacja sprawiła, że chyba znowu miałam kobiecy wytrysk. Wiłam się i nie mogłam tego opanować, Brayan jednak, niczym niezrażony, nie przestawał.
– O tak! Właśnie tak, skarbie! – mruknął seksownie i zmienił pozycję.
Teraz chwycił mnie od tyłu i wszedł szybko, wypełniając po brzegi. Jedną dłonią pieścił moje piersi, a drugą trzymał mocno za biodro. Odchyliłam głowę, by go pocałować, a on delikatnie przygryzł mi wargę. Znowu zaczął dłonią masować moją łechtaczkę, a ja natychmiast poczułam zbliżający się orgazm.
– Nie dam rady więcej… – szepnęłam, próbując to opanować.
– Dasz radę, Meg. Pokaż mi to! – Mówiąc to, rozchylił szerzej moje uda i wszedł jeszcze głębiej.
Poczułam, jak soki spływają mi po nogach. Krzyczałam. Złapałam go za biodra. Brayan zaczął szybciej poruszać ręką, a ja znowu wybuchłam.
– Tak, maleńka, właśnie tak! – zawołał i zastygł.
Czułam, że on także doznaje spełnienia. Moja zaciskająca się wokół jego penisa cipka dostarczyła mu dodatkowych wrażeń.
Brayan jeszcze przez chwilę całował namiętnie moje usta, a potem opadliśmy oboje wyczerpani na łóżko.
– Jestem wykończona… – wyznałam.
Brayan wyszedł ze mnie delikatnie i położył się na boku. Gładził mój obojczyk, wpatrując się we mnie.
– Cieszę się, że już jesteś. – Dotknęłam jego twarzy i przeciągnęłam palcem po policzku. Jego niebieskie oczy wręcz hipnotyzowały.
– Zaraz wracam – powiedział nagle, wstał i pocałował mnie w usta.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki