Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Walka o szczęście - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Data wydania:
11 października 2022
Ebook
23,90 zł
Audiobook
26,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
23,90

Walka o szczęście - ebook

Erick zabrał Meg i Adama do swojego domu w New Jersey. Robi wszystko, żeby matka jego syna stanęła na nogi i zapomniała o horrorze, który zgotował jej Filip. Dziewczyna z dala od wspomnień rozkwita, postanawia zawalczyć o siebie i szczęście swojego dziecka i… przyjmuje oświadczyny Brayana.

I kiedy razem ze swoim narzeczonym planują huczny ślub, Erick, idąc jej śladami, zaczyna spotykać się z pewną olśniewającą Anastazją. To oczywiście nie podoba się Meg.

Do czego może doprowadzić zazdrość? I czego właściwie chce panna Donell?

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8310-330-3
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

Roz­dział 1

Gdy otwo­rzy­łam oczy, zoba­czy­łam Ericka sie­dzą­cego na tara­sie i kar­mią­cego Adama. Uśmiech­nę­łam się na ich widok. Kiedy pró­bo­wa­łam wstać, poczu­łam prze­raź­liwy ból głowy. No ład­nie, znowu mia­łam kaca, świet­nie. Spoj­rza­łam na szafkę i zoba­czy­łam swoją komórkę. Dopiero teraz przy­po­mniały mi się wyda­rze­nia, które miały miej­sce poprzed­niego dnia. Powin­nam zadzwo­nić do Bray­ana i wytłu­ma­czyć mu wszystko. Naj­le­piej od razu! Posta­no­wi­łam nie odkła­dać roz­mowy, wybra­łam jego numer i naci­snę­łam zie­loną słu­chawkę.

– Halo – usły­sza­łam jego głos.

Od razu wie­dzia­łam, że był na mnie wście­kły.

– Cześć, to ja – powie­dzia­łam skru­szona.

– Wiem, widzia­łem, kto dzwoni.

– Chcia­łam cię prze­pro­sić – szep­nę­łam.

– Prze­pro­sić? Za co, Meg?

– Za moje wczo­raj­sze zacho­wa­nie.

– Masz na myśli to, że upi­łaś się i dzwo­ni­łaś do mnie, czy to, że pra­wie prze­spa­łaś się z Eric­kiem?! – fuk­nął zde­ner­wo­wany.

– Wła­ści­wie i za to, i za to. – Czu­łam się tak, jak­bym roz­ma­wiała z kimś obcym, Brayan cały czas był ofi­cjalny.

– Wyje­cha­łaś zale­d­wie trzy dni temu, a już tak wszystko skom­pli­ko­wa­łaś. Nie wiem, czy można ci zaufać.

– Wiem, prze­pra­szam. – Mia­łam ochotę zapaść się pod zie­mię.

– Jestem wkur­wiony na cie­bie, ale na Ericka też. Kom­plet­nie nie rozu­miem, czemu powie­dział ci o naszych roz­mo­wach? Po co naci­ska­łaś na niego?!

– Chcia­łam wie­dzieć, macie jakiś dziwny układ. Nie podoba mi się to – powie­dzia­łam z pre­ten­sją.

– To nie twoja sprawa, Meg!

– Jak to?! – Naprawdę tym razem prze­sa­dził. – Powie­dzia­łeś Eric­kowi, że dla cie­bie poca­łunki i doty­ka­nie to nie zdrada! – wybuch­nę­łam.

Erick chyba usły­szał, bo spoj­rzał na mnie zanie­po­ko­jony.

– To były nasze męskie roz­mowy! Nie zro­zu­miesz tego!

– No jasne! Więc czemu się wku­rzasz? Może to doty­czy tylko cie­bie, co?! – nie dawa­łam za wygraną.

– Wiem, że cią­gnie was do sie­bie! Wolę mieć dystans, bo ina­czej bym zwa­rio­wał! Myślisz, że łatwo mi ze świa­do­mo­ścią, że prze­by­wasz z nim pra­wie cały czas, śpisz w jego domu i pew­nie w jego sypialni?! – wyrzu­cił z sie­bie od kilku dni skry­wane myśli.

– Sam się na to zgo­dzi­łeś! Mówi­łeś, że to dobry pomysł, bym tu przy­je­chała! – przy­po­mnia­łam Bray­anowi jego nie­dawne słowa.

– Dobry dla cie­bie i Adama, nie mówi­łem, że dobry dla nas – odparł.

– Bray­anie… – Jego imię wymó­wi­łam o wiele łagod­niej­szym tonem.

– Idź na tera­pię i nie pij wię­cej. Tylko o to cię pro­szę – powie­dział smutno, tym razem w jego gło­sie wyczu­łam tro­skę i nie­po­kój.

– Dobrze. Prze­pra­szam jesz­cze raz – bąk­nę­łam.

– Zare­zer­wo­wa­łem bilet na pią­tek. Na­dal chcesz, żebym przy­le­ciał?

– Oczy­wi­ście!

– Pytam dla pew­no­ści. Bar­dzo chcę cię zoba­czyć. Stę­sk­ni­łem się.

Sły­sza­łam, jak drżał mu głos.

– Ja też, skar­bie. Jesteś w pracy? – zmie­ni­łam temat.

– Tak, szkolę nową pra­cow­nicę. Muszę jej wszystko do piątku poka­zać, by móc spo­koj­nie do cie­bie pole­cieć – wyja­śnił.

– Pra­cow­nicę? – Znowu włą­czyło się mi czer­wone świa­tełko.

– Tak, jest tutaj dziś po raz pierw­szy. – W tym momen­cie prze­rwał i zwró­cił się do kogoś, chyba do tej dziew­czyny: – Tak, Lucy, możesz to wydru­ko­wać. Pod­pi­szę i ode­ślemy to jesz­cze dziś. Nawet nie­źle ogar­nięta, chyba da radę. – Te słowa skie­ro­wał już do mnie.

– To faj­nie – powie­dzia­łam, uda­jąc obo­jęt­ność.

– A ty jak się czu­jesz? Erick mówił, że wczo­raj wymio­to­wa­łaś i mia­łaś znowu kosz­mary – zapy­tał z tro­ską.

– Mam się lepiej, niż na to zasłu­guję. Głowa mnie boli i chyba brzuch, ale to norma – odpo­wie­dzia­łam, ale cały czas myśla­łam o nowej pra­cow­nicy Bray­ana. Byłam zazdro­sna.

– Poroz­ma­wiamy o tym, jak przy­jadę – odparł.

– Tak, chyba naj­wyż­sza pora – odpar­łam.

– Jedyne, czego pra­gnę, to twoje szczę­ście, Meg. Kocham cię jak nikogo na świe­cie i nie chcę cię stra­cić, ale pamię­taj, co kie­dyś powie­dzia­łem. Jedno twoje słowo, a zniknę i dam ci spo­kój.

Sły­sząc tę dekla­ra­cję, z tru­dem prze­łknę­łam ślinę, po policz­kach spły­wały mi łzy. Znowu mia­łam wyrzuty sumie­nia, byłam taka bez­na­dziejna.

– Nie mów tak! – Roz­kle­iłam się zupeł­nie. – Nie chcę być z nikim innym, zależy mi tylko na tobie, na tobie i Ada­mie. Nikt wię­cej się nie liczy. Rozu­miesz?

– Sta­ram się w to wie­rzyć, skar­bie, choć nie jest mi łatwo. Wiem, że Erick cię kocha, a nie chcę z nim kon­ku­ro­wać, bo nie mam szans.

– Co ty mówisz? Cie­bie wybra­łam, z tobą chcę być, nie z nim! – zapro­te­sto­wa­łam.

– Cza­sami trudno mi w to uwie­rzyć, tym bar­dziej po takich sytu­acjach jak wczo­raj. Nie mogę cię winić, macie dziecko, to nor­malne, że będzie­cie ze sobą zwią­zani do końca życia. Lubię go, wiem, że nie zrobi nic głu­piego, ale kiedy wczo­raj zadzwo­ni­łaś, w dodatku pijana, to strasz­nie się wku­rzy­łem.

– Wiem, prze­pra­szam.

– Nie wiem, czy powi­nie­nem, ale chciał­bym cię pro­sić, byś nie spała w jego sypialni, w jego łóżku. Wiem, że masz swój pokój. Pro­szę, będę spo­koj­niej­szy.

Zdzi­wi­łam się. Skąd Brayan wie­dział, że spa­łam u Ericka? No tak, na pewno z sobą roz­ma­wiali.

– Dziś spa­łam u sie­bie i tak już zosta­nie – odpo­wie­dzia­łam.

Drzwi na taras były otwarte, więc Erick naj­praw­do­po­dob­niej sły­szał naszą roz­mowę.

– Dzię­kuję, Meg. Muszę koń­czyć, mamy z Lucy dużo do zro­bie­nia! – powie­dział wyraź­nie zado­wo­lony.

– Rozu­miem. Będę myślała o tobie cały dzień…

Dla­czego to powie­dzia­łam? Cho­lera, byłam zazdro­sna o tę Lucy. Na pewno była nie­zwy­kle atrak­cyjna, w mojej wyobraźni jawiła się jako zgrabna, wysoka kobieta, z dłu­gimi, smu­kłymi nogami i pięk­nym biu­stem.

– Ja o tobie też. Buziaki – odparł zdaw­kowo Brayan.

– Pa! – bąk­nę­łam na koniec, roz­łą­czy­łam się i bez sił opa­dłam na łóżko.

„Ale to wszystko popie­przone” – pomy­śla­łam, zamknę­łam oczy i ponow­nie zasnę­łam.

Pra­wie cały dzień spę­dzi­łam w łóżku. Po wczo­raj­szych wyda­rze­niach nie mia­łam odwagi spoj­rzeć Eric­kowi w oczy, więc tylko prze­mknę­łam kilka razy do kuchni i z powro­tem. Wzię­łam Adama do pokoju i bawi­łam się z nim, na zmianę kar­miąc go i usy­pia­jąc. Erick nawet nie nale­gał na roz­mowę. Chyba to, co wczo­raj powie­dzia­łam, spra­wiło, że on też czuł się nie­swojo. W dodatku ten sen. Rany! Sen, który stał się kosz­ma­rem.

Kiedy byłam z Ada­mem na tara­sie, zro­bi­łam nam zdję­cie, natych­miast wysła­łam je Bray­anowi. Cały czas myśla­łam o tej całej Lucy, szcze­rze mówiąc, nie­po­ko­iłam się. Nie mogłam wypy­ty­wać o nią Bray­ana, bo domy­śliłby się, że jestem zazdro­sna.

Dopiero wie­czo­rem zeszłam na dół, chcia­łam, aby Erick wyką­pał Adama. Zasta­łam go w gabi­ne­cie, pra­co­wał przy kom­pu­te­rze.

– Mogę? – zapy­ta­łam nie­pew­nie, uchy­la­jąc drzwi.

– Tak, chodź, już skoń­czy­łem – odpo­wie­dział, zamy­ka­jąc lap­top. – Jak się czu­jesz? – zapy­tał, spo­glą­da­jąc na mnie nie­pew­nie.

– Teraz już dobrze. Tabletka od bólu głowy pomo­gła. – Uśmiech­nę­łam się blado. – Będę u sie­bie – poin­for­mo­wa­łam go, poda­jąc Adama.

– Roz­ma­wia­łem z Bray­anem – rzu­cił nagle.

– Ja też – odpar­łam.

– Prze­pro­si­łem go. Obie­ca­łem, że taka sytu­acja ni­gdy się nie powtó­rzy.

– To samo usły­szał ode mnie. On nie chce z tobą rywa­li­zo­wać.

– To absurd. Czemu tak uważa? – Erick pokrę­cił głową z dez­apro­batą.

– Biedny ni­gdy nie zro­zu­mie boga­tego i na odwrót – wes­tchnę­łam i wzru­szy­łam ramio­nami.

– Brayan nie jest biedny, jego sklep dosko­nale pro­spe­ruje. Ma dużo oszczęd­no­ści i wła­sne miesz­ka­nie – oświad­czył Erick.

– Ale nie jest na liście naj­bo­gat­szych ludzi na świe­cie – odpar­łam.

– Tak, ale ma cie­bie. – Erick spoj­rzał mi pro­sto w oczy. – To jest wię­cej niż wszyst­kie pie­nią­dze świata, Meg – dodał i odwza­jem­nił uśmiech.

– Nie zro­zu­miem was ni­gdy. Jak można mnie kochać? Wczo­raj dałam taki popis, zresztą nie pierw­szy raz. Jestem nie­zdarna, zakom­plek­siona i co chwila wpa­dam w tara­paty. Naprawdę jestem mistrzem w kom­pli­ko­wa­niu sobie życia.

– No i za to cię kochamy. Nie będę mówił za co jesz­cze, bo mi nie wypada… – Erick mnie objął.

Roz­ba­wił mnie tą uwagą.

– No lepiej nie mów – wes­tchnę­łam. – Wykąpmy go w końcu – powie­dzia­łam, wska­zu­jąc na Adama.

Na środku łazienki roz­sta­wi­li­śmy wanienkę. Jak zwy­kle kąpiel spra­wiła naszemu synowi ogromną przy­jem­ność. Gdy w końcu wycią­gnę­li­śmy go z wanienki, zaczął pła­kać. W wodzie czuł się jak ryba w wodzie. Dzi­siaj Adam miał spać ze mną, naj­wyż­szy czas, aby Erick odpo­czął. Wło­ży­łam małego do łóżeczka, a potem poło­ży­łam się sama. Na zega­rze nie było nawet dzie­sią­tej, a ja już smacz­nie spa­łam.ROZDZIAŁ 2

Roz­dział 2

Dziś miał przy­le­cieć Brayan, miał być w Nowym Jorku o dru­giej po połu­dniu. Od rana byłam pod­eks­cy­to­wana. Tak bar­dzo za nim tęsk­ni­łam. Prze­bie­ra­łam się chyba z pięć razy, chcia­łam mu się podo­bać, chcia­łam, żeby za mną sza­lał. Na szczę­ście moje bli­zny były już coraz mniej widoczne, kremy, któ­rych uży­wa­łam, oka­zały się sku­teczne, reszty dopeł­niało słońce. Nie musia­łam więc się tak zakry­wać.

W tygo­dniu razem z Eric­kiem odwie­dzi­li­śmy moją rodzinę. Zosta­li­śmy na noc. Erick robił jakieś inte­resy z moim tatą, nie mia­łam o tym poję­cia. Oczy­wi­ście obie­ca­łam, że przy­je­dziemy do nich także z Bray­anem. Na szczę­ście z Eric­kiem nie doszło już do żad­nych nie­for­tun­nych wyda­rzeń. Sta­rał się trzy­mać dystans, nawet sło­wem nie nawią­zał do chwili, w któ­rej wyzna­łam mu miłość. Chyba go to prze­ro­sło. Wie­dzia­łam, że czeka nas szczera i poważna roz­mowa, nie tylko o tym zda­rze­niu, ale rów­nież o tera­pii. Ale to mogło zacze­kać. Dzi­siaj przy­jeż­dżał Brayan i nie zamie­rza­łam psuć sobie tego dnia nie­do­rzecz­nymi myślami. Na lot­ni­sko poje­cha­li­śmy z Eric­kiem i Ada­mem jego ben­tleyem. Erick usiadł z przodu, ja z Ada­mem zaję­łam tylną kanapę.

– Cie­szysz się? – zapy­tał Erick, spo­glą­da­jąc na mnie w lusterku.

– Bar­dzo! – odpo­wie­dzia­łam, od rana z mojej twa­rzy nie zni­kał uśmiech.

– Odwiozę was do domu i poje­dziemy z małym do mojej mamy – oświad­czył, zatrzy­mu­jąc się na świa­tłach.

– Myśla­łam, że cho­ciaż zjemy razem obiad – odpar­łam, nieco roz­cza­ro­wana jego decy­zją.

– W porządku. Nie śmia­łem tego pro­po­no­wać, myśla­łem, że chce­cie zostać sami.

Widzia­łam, że moja pro­po­zy­cja spra­wiła mu radość.

Kiedy doje­cha­li­śmy na lot­ni­sko, samo­lot wła­śnie pod­cho­dził do lądo­wa­nia. Nie mogłam się docze­kać, aż Brayan wyj­dzie i będę mogła go uści­skać. Bar­dzo się za nim stę­sk­ni­łam, ni­gdy nie mie­li­śmy aż takiej prze­rwy. Naj­wy­żej jeden, dwa dni, a teraz minął już ponad tydzień. Cze­ka­li­śmy na niego w ter­mi­nalu przy­lo­tów, Erick trzy­mał w ręku fote­lik z Ada­mem. Wresz­cie w tłu­mie ludzi doj­rza­łam Bray­ana. Ruszy­łam pędem przed sie­bie, krzy­cząc wnie­bo­głosy.

W końcu dotar­łam do Bray­ana, rzu­ci­łam się mu na szyję i zaczę­łam go cało­wać.

– Mała, bo mnie udu­sisz! – zapro­te­sto­wał żar­to­bli­wie, objął mnie mocno i z uśmie­chem chwy­cił mnie za pośladki.

– Ale pach­niesz! – powie­dzia­łam, zacią­ga­jąc się zapa­chem jego wyjąt­kowo zmy­sło­wych per­fum.

– Ale wyglą­dasz! – Po tych sło­wach poca­ło­wał mnie namięt­nie w usta.

Tak bar­dzo za nim tęsk­ni­łam. Wokół cho­dzili ludzie, ale nam to było obo­jętne, nie mogli­śmy się od sie­bie ode­rwać.

– Tak bar­dzo się stę­sk­ni­łam – powie­dzia­łam, gdy w końcu roz­luź­ni­li­śmy obję­cia.

– Ja też, Meg – zapew­nił Brayan. – Cześć, Ericku. – Wycią­gnął dłoń na powi­ta­nie.

– Witaj, Bray­anie, miło cię widzieć. – Erick odwza­jem­nił uścisk i uśmiech­nął się szcze­rze. – Jedziemy na obiad, a potem zabie­ram Adama. Macie cały week­end dla sie­bie – poin­for­mo­wał.

– Dobry plan! – pod­su­mo­wał Brayan i ruszy­li­śmy w stronę wyj­ścia.

Szli­śmy, trzy­ma­jąc się za ręce. Brayan cią­gnął wielką walizkę, nawet nie wie­dzia­łam, na ile przy­je­chał.

– Na jakie jedze­nie macie ochotę? – zapy­tał Erick, gdy wyjeż­dża­li­śmy z lot­ni­ska.

– Może w tej two­jej restau­ra­cji na wybrzeżu? Na pro­me­na­dzie – odpo­wie­dzia­łam i popra­wi­łam Adama w fote­liku.

– Jasne – zgo­dził się.

Obaj pano­wie sie­dzieli z przodu. Co jakiś czas doty­ka­łam ramie­nia Bray­ana, jak­bym chciała się upew­nić, że jest tu naprawdę.

Droga zajęła nam dobre pół­to­rej godziny. W końcu zatrzy­ma­li­śmy się przy pro­me­na­dzie. Było upalne popo­łu­dnie, mnó­stwo ludzi prze­by­wało na plaży i dep­taku.

– Chyba nie znaj­dziemy sto­lika o tej porze – powie­dział Brayan, roz­glą­da­jąc się wokół.

– Tam, dokąd idziemy, na pewno coś się znaj­dzie – pocie­szył nas Erick i zapro­wa­dził nas do restau­ra­cji Poison. Byli­śmy tu, gdy pierw­szy raz przy­je­cha­li­śmy do New Jer­sey.

– Dzień dobry, panie Evans. Sto­lik dla trzech osób? – przy­wi­tała nas młoda, atrak­cyjna kel­nerka. Jej usta były poma­lo­wane na krwi­sto­czer­wony kolor, moją uwagę zwró­cił też duży, pod­kre­śla­jący piersi dekolt.

– Tak, popro­szę jesz­cze dodat­kowe krze­sełko dla tego małego męż­czy­zny. – Erick wska­zał fote­lik ze śpią­cym Ada­mem.

– Oczy­wi­ście, pro­szę ze mną!

Kel­nerka zapro­wa­dziła nas do sto­lika na tara­sie, skąd roz­cią­gał się widok na ocean. Mimo upału pano­wał tu przy­jemny chłód, a naj­waż­niej­sze, że był rów­nież cień.

Brayan odsu­nął mi krze­sło i wresz­cie mogli­śmy odpo­cząć. Po chwili kel­ner przy­niósł menu. Byli­śmy bar­dzo głodni, więc zamó­wi­li­śmy mnó­stwo jedze­nia. Cały czas roz­ma­wia­li­śmy, śmia­li­śmy się, naprawdę było bar­dzo przy­jem­nie. Dowie­dzia­łam się, że Brayan nie kupił jesz­cze bile­tów powrot­nych, co ozna­czało, że może zosta­nie ze mną dłu­żej. Spra­wił mi tym ogromną przy­jem­ność. Może wtedy na jakiś czas wpro­wa­dzi­li­by­śmy się do domu, który kupili mi rodzice.

Widzia­łam, że i on się stę­sk­nił, co jakiś czas doty­kał mojej ręki, obej­mo­wał mnie. Oboje zacho­wy­wa­li­śmy się jak nasto­latki.

– To co? Wra­camy? – powie­dział Erick, gdy skoń­czy­li­śmy jeść.

– Tak, mam dla Meg nie­spo­dziankę, ale to dopiero w domu – oznaj­mił Brayan, uśmie­cha­jąc się tajem­ni­czo.

– Jaką nie­spo­dziankę? – zapy­ta­łam.

– Nie­spo­dzianka to nie­spo­dzianka, Meg. Nie wypy­tuj! – Trą­cił mnie pal­cem w nos i posłał buziaka w powie­trzu.

Z restau­ra­cji wyszli­śmy w szam­pań­skich humo­rach. Od razu skie­ro­wa­li­śmy się do samo­chodu. Nagle zauwa­ży­łam błysk lampy, ktoś robił nam zdję­cia.

– Ericku, tam są chyba papa­razzi – powie­dzia­łam cicho, nachy­la­jąc się do niego.

– Gdzie? – zatrzy­mał się i rozej­rzał.

– Tam. – Poka­za­łam dys­kret­nie dło­nią w kie­runku męż­czyzn z apa­ra­tami.

– Kurwa mać! – zaklął siar­czy­ście Erick.

Zaczę­łam ner­wowo się roz­glą­dać, odru­chowo moc­niej ści­snę­łam dłoń Bray­ana.

– Co się dzieje? – zapy­tał zdez­o­rien­to­wany.

– Śle­dzą nas papa­razzi – odpo­wie­dział Erick i wyjął tele­fon z kie­szeni. Odbył krótką roz­mowę i scho­wał apa­rat.

– Zawsze chcia­łem zna­leźć się na okładce jakie­goś szma­tławca! – oświad­czył roz­ba­wiony Brayan.

– To nie jest zabawne – rzu­ci­łam gniew­nie.

Nagle drogę zagro­dzili nam rosły męż­czy­zna z kamerą i drugi z apa­ra­tem foto­gra­ficz­nym. Pra­wie na nich wpa­dli­śmy.

– Panie Evans, czy to pań­skie dziecko? – padło pyta­nie.

Męż­czyźni w ogóle nie patrzyli na mnie i Bray­ana, pró­bo­wali dopchać się do Ericka. Jeden z nich popchnął mnie, o mało się nie prze­wró­ci­łam.

– Zostaw­cie nas w spo­koju! – wark­nął roz­draż­niony Erick i wyrwał foto­gra­fowi apa­rat z dłoni.

– Co się stało kilka tygo­dni temu w Lon­dy­nie? Gdzie jest pań­ski przy­ja­ciel, dok­tor Filip San­chez, i pań­ska była kochanka, Monica Quan­chez? Czy to prawda, że ci dwoje zostali oskar­żeni o próbę zabój­stwa, porwa­nie i pod­pa­le­nie? – Dzien­ni­karz nie ustę­po­wał. Był nachalny i agre­sywny.

Na szczę­ście po chwili pod­bie­gli do nas ochro­nia­rze. Nie mia­łam poję­cia, skąd się wzięli. Pomo­gli nam dojść bez­piecz­nie do samo­chodu.

– Odwie­ziemy pań­stwa! – powie­dział jeden z nich.

Erick był zbyt zde­ner­wo­wany, by pro­wa­dzić. Na szczę­ście Adam się nie obu­dził.

Zaję­li­śmy miej­sca w ben­tleyu i ruszy­li­śmy z piskiem opon.

– Co to, kurwa, było? – zapy­tał wście­kły Brayan.

– Nie mam poję­cia, skąd wie­dzą? Te hieny zawsze wszystko wywę­szą! – odpo­wie­dział zde­ner­wo­wany Erick i wyko­nał kolejny tele­fon. Nie­źle kogoś ochrza­nił, na doda­tek zwol­nił kilka osób.

Był naprawdę wście­kły, aż cały cho­dził ze zło­ści, uspo­koił się dopiero, gdy pod­je­cha­li­śmy pod dom.

Wzię­łam małego na ręce i szybko weszłam do środka. Brayan był tu pierw­szy raz, więc roz­glą­dał się wokół.

– Ale tu pięk­nie! – powie­dział. – Nie­zła chata.

– Meg, opro­wa­dzisz go póź­niej, my będziemy się zbie­rać. – Erick pod­szedł do mnie i wziął Adama na ręce.

– Na pewno chcesz jechać? Może zostań­cie dziś i poje­dziesz jutro. Jesteś zde­ner­wo­wany. – Mówiąc to, dotknę­łam deli­kat­nie jego ramie­nia.

– Spo­koj­nie, odwiozą nas – odparł. – Baw­cie się dobrze – dodał i mru­gnął do Bray­ana.

– Dzięki, stary!

Wyszli­śmy przed dom, by się z nimi poże­gnać.

– Wra­camy w nie­dzielę wie­czo­rem, nie zde­mo­luj­cie domu! – prze­strzegł nas Erick, oczy­wi­ście w żar­tach.

– Dobrze, tatu­siu, na pewno nikt nie nasika do basenu. – Zaśmia­łam się i zaczę­łam cało­wać mojego synka. Wie­dzia­łam, że Erick zaj­mie się nim dosko­nale, ale nie lubi­łam roz­sta­wać się z Ada­mem. – Bądź grzeczny, synu! – powie­dzia­łam, spraw­dza­jąc, czy fote­lik jest dobrze zamon­to­wany, a pasy zapięte.

– Dam znać, jak doje­dziemy. W razie czego dzwoń­cie! – Erick uści­snął dłoń Bray­ana i objął mnie lekko.

– Dzięki – szep­nę­łam mu do ucha, a on uśmiech­nął się tylko.

Wkrótce wsiadł do samo­chodu, przez chwilę machał nam na poże­gna­nie, a potem ben­tley znik­nął za bramą.

W tym momen­cie Brayan objął mnie mocno. Domy­śli­łam się, czego ode mnie ocze­ki­wał.

– Szyb­ciutko, pokaż mi swój pokój! – szep­nął.

– Nasz pokój, skar­bie – spre­cy­zo­wa­łam i wsko­czy­łam na niego.

Brayan chwy­cił mnie za pupę i zaniósł pro­sto na górę.

– Ostatni pokój po lewej! – powie­dzia­łam.

– Jasna cho­lera! Ale wypas! – krzyk­nął Brayan, gdy prze­kro­czy­li­śmy próg naszej sypialni.

– Pocze­kaj, aż zoba­czysz resztę domu.

– Póź­niej… – szep­nął i poło­żył mnie na łóżku.

Tak się za nim stę­sk­ni­łam. Pochy­lił się nade mną i zaczął namięt­nie cało­wać. Od razu prze­szył mnie dreszcz, poczu­łam rosnące pożą­da­nie.

– Jeśli coś cię zanie­po­koi, mów od razu, Meg – szep­nął i zaczął cało­wać mnie po szyi.

– Dobrze – odpo­wie­dzia­łam cicho, oddy­cha­jąc głę­boko.

Wie­dzia­łam, że to nie będzie takie pro­ste, ale bar­dzo tego chcia­łam. Dla niego, dla sie­bie. Musia­łam się prze­móc.

Brayan muskał ustami moje ucho, przy­gry­za­jąc je deli­kat­nie.

– Oj, mała, jesteś taka piękna – mru­czał, roz­pi­na­jąc mi guziki koszuli.

Wplo­tłam palce w jego mięk­kie włosy, sta­ra­jąc się odprę­żyć. Ścią­gnę­łam mu koszulkę i rzu­ci­łam na pod­łogę. Miał takie piękne ciało, to za sprawą ćwi­czeń, ale chyba był też w sola­rium. Brayan naj­pierw zdjął mi koszulę, a potem sta­nik. Moje piersi od razu zare­ago­wały, zro­biły się nabrzmiałe, a sutki twarde. Brayan zaczął je namięt­nie cało­wać i maso­wać.

– Powo­lutku – popro­si­łam.

– Wybacz, ciężko mi się poha­mo­wać – szep­nął, przy­gryzł moją wargę i uśmiech­nął się nie­znacz­nie.

Jego dło­nie powę­dro­wały ku moim udom. Jęcza­łam, gdy muskał pal­cami ich wewnętrzną stronę. W końcu roz­piął roz­po­rek i zsu­nął mi szorty deli­kat­nie razem z figami. Zadrża­łam z roz­ko­szy, te piesz­czoty spra­wiały mi przy­jem­ność.

– Spo­koj­nie, skar­bie – powie­dział Brayan, po czym cało­wał moją stopę, potem łydkę, kolano i udo.

Pochy­li­łam się i ścią­gnę­łam z niego spodnie i bok­serki. Oboje byli­śmy cał­kiem nadzy. Jego wielki penis ster­czał w goto­wo­ści.

– Kocham cię – szep­nął i musnął pal­cami moje płatki.

– Ach! – zaję­cza­łam gło­śno i wygię­łam plecy w łuk. To było takie przy­jemne.

– Meg… – usły­sza­łam jego głos.

– Tak? – Pod­nio­słam się na łok­ciach i spoj­rza­łam na niego zasko­czona.

– Na­dal masz kosz­mary?

– Od tygo­dnia nie mia­łam. Naprawdę chcę to zro­bić. Spró­bujmy! – Spoj­rza­łam na niego łagod­nie i się uśmiech­nę­łam.

– Nie wiem, czy możemy. Pyta­łaś o to leka­rza? – Brayan na­dal miał wąt­pli­wo­ści.

– Nie pyta­łam, nie mia­łam do tego głowy. – Wzru­szy­łam ramio­nami i poca­ło­wa­łam go namięt­nie. – Spró­bujmy – pona­gli­łam go i usia­dłam na nim okra­kiem.

– Och! – mru­czał, nie mogąc się opa­no­wać.

Czu­łam, jak jego penis tward­nieje mie­dzy moimi udami. Brayan patrzył na mnie jak zacza­ro­wany, lubi­łam to spoj­rze­nie. Wie­dzia­łam, że mimo blizn mu się podo­bam. Otar­łam się deli­kat­nie kro­czem o jego nabrzmiałą męskość. W odpo­wie­dzi zaci­snął zęby i pie­ścił moje piersi. Pod­su­wa­łam się jesz­cze bar­dziej, doma­ga­jąc się, by je cało­wał. W środku byłam bar­dzo wil­gotna, pożą­da­łam tego faceta z całych sił. Nagle Brayan chwy­cił mnie i poło­żył na ple­cach. Leża­łam pod nim, a on roz­chy­lił mi uda i zaczął cało­wać mnie coraz niżej, po brzu­chu, po bio­drach, aż do płat­ków. Potem prze­cią­gnął po nich języ­kiem.

– O! – krzyk­nę­łam. Nie mogłam się opa­no­wać, mia­łam wra­że­nie, że zaraz wybuchnę.

Brayan tym­cza­sem jesz­cze sze­rzej roz­chy­lił mi uda i zaczął pie­ścić języ­kiem łech­taczkę. Ogar­nęła mnie ogromna roz­kosz, zaci­snę­łam pię­ści na prze­ście­ra­dle i wygię­łam plecy w łuk.

– Ale jesteś wil­gotna, kotku – mru­czał mój kocha­nek, zli­zu­jąc z ud moją wil­goć.

– Chodź tu do mnie! – Dotknę­łam jego ramion i przy­cią­gnę­łam do sie­bie.

On oparł się na dło­niach i cało­wał mnie namięt­nie po szyi.

– Na pewno tego chcesz? – upew­niał się, trzy­ma­jąc główkę penisa u wej­ścia do mojej kobie­co­ści.

– Tak… – jęcza­łam roz­pa­lona.

– Kocham cię, Meg, tak bar­dzo cię kocham – mówił i wcho­dził we mnie powoli i deli­kat­nie.

Wykrzy­wi­łam twarz w gry­ma­sie.

– Wszystko w porządku – uspo­ka­ja­łam go, mimo że poczu­łam dotkliwy ból.

– Jesteś bar­dzo spięta, skar­bie, roz­luź­nij się – mówił, cału­jąc mnie po szyi i pier­siach.

Z każdą chwilą wcho­dził we mnie coraz głę­biej, a ból sta­wał się coraz więk­szy. Zamknę­łam oczy i sta­ra­łam się to prze­trzy­mać.

– Och, skar­bie, tak mi cie­bie bra­ko­wało – szep­tał cały czas Brayan.

– Aua! – krzyk­nę­łam z bólu.

– Meg, prze­stać? – Brayan od razu zare­ago­wał.

– Nie, nie! – zapro­te­sto­wa­łam i chwy­ci­łam go za bio­dra. Nie chcia­łam, by się wyco­fy­wał. – Zaraz się przy­zwy­czaję – doda­łam i poca­ło­wa­łam go w usta.

Namiętny, głę­boki poca­łu­nek pozwo­lił mi się roz­luź­nić. Brayan, nieco uspo­ko­jony, zaczął się deli­kat­nie poru­szać.

– Wszystko w porządku? – pytał nie­ustan­nie, bacz­nie mi się przy­glą­da­jąc.

– Tak… – odpar­łam i nagle zaczę­łam odczu­wać przy­jem­ność.

– Och, Meg – mruk­nął i zamknął oczy, wypeł­nia­jąc mnie raz za razem, powoli i namięt­nie.

Był taki deli­katny, jak ni­gdy dotąd. Czu­łam, jak wzbiera we mnie fala roz­ko­szy. Brayan zaś poru­szał się nieco moc­niej, chwy­ta­jąc mnie za bio­dra.

– Kurwa, zaraz dojdę! – krzyk­nął, pró­bu­jąc prze­dłu­żyć ogar­nia­jącą nas roz­kosz.

– Ja też!

Jego słowa podzia­łały na mnie jak afro­dy­zjak, przy kolej­nym ruchu poczu­łam wszech­ogar­nia­jącą mnie falę roz­ko­szy, która powoli roz­cho­dziła się po całym ciele.

– Brayan! Och! Brayan! – krzy­cza­łam.

Wiłam się pod nim jak osza­lała i zaci­snę­łam się wokół jego penisa. Wkrótce on także doznał speł­nie­nia, zale­wa­jąc mnie gorącą, lepką spermą.

– Tak bar­dzo cię kocham – szep­nął i poca­ło­wał mnie w usta, jed­no­cze­śnie wysu­wa­jąc się ze mnie powoli.

– Oj! – Skrzy­wi­łam się, to nie było przy­jemne.

Na pościeli poja­wiło się tro­chę krwi, ale nie prze­ję­li­śmy się tym. To puścił pew­nie któ­ryś ze szwów.

Byłam zre­lak­so­wana i bez­pieczna. Brayan objął mnie i przy­su­nął do sie­bie. Czu­łam, jak wali mu serce.

– Prze­pra­szam, że tak szybko – uspra­wie­dli­wiał się, cału­jąc mnie po wło­sach.

– Mamy cały week­end, nie ma się co przej­mo­wać – pocie­szy­łam go, zadzie­ra­jąc głowę.

Było strasz­nie gorąco, leże­li­śmy odkryci na środku łóżka, cali mokrzy od potu. Nie prze­szka­dzało nam to jed­nak.

– To co? Druga runda? – zapy­tał Brayan, cału­jąc mnie w szyję.

– Chęt­nie! – Uśmiech­nę­łam się uwo­dzi­ciel­sko.

Brayan poło­żył mnie bokiem do sie­bie i uniósł deli­kat­nie moje udo, po czym wśli­zgnął się do środka twar­dym peni­sem. „Bar­dzo szybko się zre­ge­ne­ro­wał” – pomy­śla­łam.

– Ach… – zaję­cza­łam, gdy po raz kolejny wypeł­niał mnie całą.

Byłam tak mokra, tym razem nic mnie nie bolało. Opar­łam głowę na jego klatce, a on oplótł mnie dło­nią i pie­ścił moje piersi.

– Oj, Meg – mru­czał mi do ucha i pod­cią­gnął nogę jesz­cze wyżej, by wejść głę­biej. Cało­wał mnie przy tym namięt­nie, opie­ra­jąc dłoń na moim bio­drze.

– Tak! Tak! – krzy­cza­łam, gdy kolejna fala roz­ko­szy zbli­żała się nie­ubła­ga­nie.

Brayan zje­chał dło­nią z piersi na brzuch i niżej do łech­taczki. Zaczął ją sty­mu­lo­wać. O rany! Co za uczu­cie! Z każdą chwilą wypeł­niał mnie coraz szyb­ciej i moc­niej, nie prze­sta­jąc pie­ścić łech­taczki.

– Dojdź dla mnie, Meg! – szep­nął i przy­spie­szył.

– Tak! O nie! – krzyk­nę­łam, wybu­cha­jąc mocno i zale­wa­jąc go swo­imi sokami.

Dodat­kowa sty­mu­la­cja spra­wiła, że chyba znowu mia­łam kobiecy wytrysk. Wiłam się i nie mogłam tego opa­no­wać, Brayan jed­nak, niczym nie­zra­żony, nie prze­sta­wał.

– O tak! Wła­śnie tak, skar­bie! – mruk­nął sek­sow­nie i zmie­nił pozy­cję.

Teraz chwy­cił mnie od tyłu i wszedł szybko, wypeł­nia­jąc po brzegi. Jedną dło­nią pie­ścił moje piersi, a drugą trzy­mał mocno za bio­dro. Odchy­li­łam głowę, by go poca­ło­wać, a on deli­kat­nie przy­gryzł mi wargę. Znowu zaczął dło­nią maso­wać moją łech­taczkę, a ja natych­miast poczu­łam zbli­ża­jący się orgazm.

– Nie dam rady wię­cej… – szep­nę­łam, pró­bu­jąc to opa­no­wać.

– Dasz radę, Meg. Pokaż mi to! – Mówiąc to, roz­chy­lił sze­rzej moje uda i wszedł jesz­cze głę­biej.

Poczu­łam, jak soki spły­wają mi po nogach. Krzy­cza­łam. Zła­pa­łam go za bio­dra. Brayan zaczął szyb­ciej poru­szać ręką, a ja znowu wybu­chłam.

– Tak, maleńka, wła­śnie tak! – zawo­łał i zastygł.

Czu­łam, że on także doznaje speł­nie­nia. Moja zaci­ska­jąca się wokół jego penisa cipka dostar­czyła mu dodat­ko­wych wra­żeń.

Brayan jesz­cze przez chwilę cało­wał namięt­nie moje usta, a potem opa­dli­śmy oboje wyczer­pani na łóżko.

– Jestem wykoń­czona… – wyzna­łam.

Brayan wyszedł ze mnie deli­kat­nie i poło­żył się na boku. Gła­dził mój oboj­czyk, wpa­tru­jąc się we mnie.

– Cie­szę się, że już jesteś. – Dotknę­łam jego twa­rzy i prze­cią­gnę­łam pal­cem po policzku. Jego nie­bie­skie oczy wręcz hip­no­ty­zo­wały.

– Zaraz wra­cam – powie­dział nagle, wstał i poca­ło­wał mnie w usta.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: