-
W empik go
W.A.P. Oego. Część III - ebook
W.A.P. Oego. Część III - ebook
Książka "W.A.P.Oego cz. III" stanowi swoisty zapis czynności jakie podejmuje serce gdy jest w stanie wyższej świadomości. Stan ten potocznie nazwany zakochaniem skutkuje m.in. wydawaniem takich książek. Zapraszam do lektury.
| Kategoria: | Poezja |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8104-209-3 |
| Rozmiar pliku: | 991 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
sylabizuje dźwięki
twe
zamknięte w puszce
z zardzewiałym kluczem
śpij spokojnie
jutro sobie pójdzie
strażnik ten
nie ma mocy
za dnia więzić cię
**
możesz uciekać
pozwalam
strusia hodować
bojaźliwości myszki
dodać
twój świat
będzie czekał
na ciebie z lat
ubiegłej epoki
wieku
minionego
**
a teraz przy
swej obfitej litości
rozpuść wieńce batu
bym poczuł skutki
szybkości
sylab twych
**
i zasiądziesz
do tego stołu
ubrana w stroje
rodem z twej wyobraźni
zachęcające do
gwałtu na
wstydzie mojej wyobraźni
a potem ubrani
w opasłe moralności
puścimy się żwawo
do modlitw świątyni
za kolejne stoły
**
dorośniesz
zaproszę
do koszmaru
życiem
usłanym
**
zrugać cię
chciałem
lecz obiecałem
sercu memu
nic nie czynić
pochopnego
takaś delikatnie
aksamitna
a to cenny materiał
na dziewczęcą przyjaźń
**
sami
samotni
w samotni
samotnej
spoczywamy
tak dumni
że mamy
samotnie własne
sny o świecie
który samotnie sami
przemierzamy
trzymając za rekę
ledwie cienie…
osób tak bardzo
odeszłych…
z marzeń
samotnych…
**
wszystkie mapy
cierpiące na nasze
bóle
rozpływają się
w czasie przemowy
ciał naszych
lepkich ździbeł
losów swych
i tylko ktoś stojący obok
wie
gdzie życia gna…
na dół też
**
to koniec
historii
tej
obudź mnie jak
świat sam
skończy się
posprzątam zgliszcza
może coś znów zbuduje
tam
**
dziwnie żyje się
w listopadowy wieczór
rocznicowo urodzinami
tak paskudnie słodkimi
jak tort utkany
przez cukiernika
za maje pieniądze
w podzięce że żyć będzie
następnym miesiącem
spokojniej…
nie żal
mi siebie
każdy gest
poczyniłem sobie
własną reką soczyście
gnając na stację
metro przegapiłem
kolejny raz
na nogach pod górę
spadam
widząc cię
z wieżą w Rouen
zastanawiam się
czy…
wiatr dalej wznieca
mi zasłon miliony
instynkt może
znów nie zbłądzi
prowadząc niby
prosto
do mego dołka
z napisem
pieprz się durny świecie
jestem wolny od ciebie
lecz nie dusza ma…
pomódl się za mnie
mieszkanko Rouen
może zbawisz mnie
stoicką modlitwą
realnie przyziemnym
zimnem
**
zaciągniety dym
twego słowa
spogląda się
na niczyje oczy
co to? gdzie to?
nawet
nie wie diabeł
zalegający w duszy
i twej
miliony liter wywędrowały
gdzieś…
adresat zatarty
na kopercie czarnej od
pośredników rąk
strzygę myśli
by nie zdziczały
muszą być poukładane
tak
by
nie zdziczała
cała głowa
bierne niosąca
przez swe
brzemie
i tylko nocami mogę
włosowate
marzenia rozczesać
nieaktywnie spoczywając
na mej plaży
z twoim imieniem
na czole
gdzie
Jehu i channah
twardo idzie przez
progi twego życia
**
i gdy
zestarzejemy się
zapytasz dlaczego…
bo tak
odpowiem
zasypiając koło
zwłok twych
**
czy mogłem
takim głupcem być
czy mogłem
takim ślepcem być
by w tej poświacie
zamiast ciebie
widzieć inną
pozwól
zaprosić się
na obrzeża świata
mego
wymienić spojrzenie
lekkie słowa
myśli życia
potem zobaczymy co
czas zamierza
wiem szaleństwo
z twoimi bagażami
moimi nie dokończonymi
cierpieniami
zajrzyj na
przedmieścia
nic nie ryzykujemy
jedynie kolejne
zaparzenie kawy
lekki niesmak
i mocniejsze
do… widzenia
**
chcę kochać
chcę płakać
chcę kajać się
chcę cierpieć
chcę pragnąć
chcę tęsknić
chce łgać
chcę wrzeszczeć
chcę…
za kolejnym sercem
przecież takim
mnie wymyśliłaś
**
znam sztuczki
śmiałe jak
westchnienie
nastoletniego pędraka
lecz zapomniałem
się
takim wiekiem stoję
Darmowy fragment
twe
zamknięte w puszce
z zardzewiałym kluczem
śpij spokojnie
jutro sobie pójdzie
strażnik ten
nie ma mocy
za dnia więzić cię
**
możesz uciekać
pozwalam
strusia hodować
bojaźliwości myszki
dodać
twój świat
będzie czekał
na ciebie z lat
ubiegłej epoki
wieku
minionego
**
a teraz przy
swej obfitej litości
rozpuść wieńce batu
bym poczuł skutki
szybkości
sylab twych
**
i zasiądziesz
do tego stołu
ubrana w stroje
rodem z twej wyobraźni
zachęcające do
gwałtu na
wstydzie mojej wyobraźni
a potem ubrani
w opasłe moralności
puścimy się żwawo
do modlitw świątyni
za kolejne stoły
**
dorośniesz
zaproszę
do koszmaru
życiem
usłanym
**
zrugać cię
chciałem
lecz obiecałem
sercu memu
nic nie czynić
pochopnego
takaś delikatnie
aksamitna
a to cenny materiał
na dziewczęcą przyjaźń
**
sami
samotni
w samotni
samotnej
spoczywamy
tak dumni
że mamy
samotnie własne
sny o świecie
który samotnie sami
przemierzamy
trzymając za rekę
ledwie cienie…
osób tak bardzo
odeszłych…
z marzeń
samotnych…
**
wszystkie mapy
cierpiące na nasze
bóle
rozpływają się
w czasie przemowy
ciał naszych
lepkich ździbeł
losów swych
i tylko ktoś stojący obok
wie
gdzie życia gna…
na dół też
**
to koniec
historii
tej
obudź mnie jak
świat sam
skończy się
posprzątam zgliszcza
może coś znów zbuduje
tam
**
dziwnie żyje się
w listopadowy wieczór
rocznicowo urodzinami
tak paskudnie słodkimi
jak tort utkany
przez cukiernika
za maje pieniądze
w podzięce że żyć będzie
następnym miesiącem
spokojniej…
nie żal
mi siebie
każdy gest
poczyniłem sobie
własną reką soczyście
gnając na stację
metro przegapiłem
kolejny raz
na nogach pod górę
spadam
widząc cię
z wieżą w Rouen
zastanawiam się
czy…
wiatr dalej wznieca
mi zasłon miliony
instynkt może
znów nie zbłądzi
prowadząc niby
prosto
do mego dołka
z napisem
pieprz się durny świecie
jestem wolny od ciebie
lecz nie dusza ma…
pomódl się za mnie
mieszkanko Rouen
może zbawisz mnie
stoicką modlitwą
realnie przyziemnym
zimnem
**
zaciągniety dym
twego słowa
spogląda się
na niczyje oczy
co to? gdzie to?
nawet
nie wie diabeł
zalegający w duszy
i twej
miliony liter wywędrowały
gdzieś…
adresat zatarty
na kopercie czarnej od
pośredników rąk
strzygę myśli
by nie zdziczały
muszą być poukładane
tak
by
nie zdziczała
cała głowa
bierne niosąca
przez swe
brzemie
i tylko nocami mogę
włosowate
marzenia rozczesać
nieaktywnie spoczywając
na mej plaży
z twoim imieniem
na czole
gdzie
Jehu i channah
twardo idzie przez
progi twego życia
**
i gdy
zestarzejemy się
zapytasz dlaczego…
bo tak
odpowiem
zasypiając koło
zwłok twych
**
czy mogłem
takim głupcem być
czy mogłem
takim ślepcem być
by w tej poświacie
zamiast ciebie
widzieć inną
pozwól
zaprosić się
na obrzeża świata
mego
wymienić spojrzenie
lekkie słowa
myśli życia
potem zobaczymy co
czas zamierza
wiem szaleństwo
z twoimi bagażami
moimi nie dokończonymi
cierpieniami
zajrzyj na
przedmieścia
nic nie ryzykujemy
jedynie kolejne
zaparzenie kawy
lekki niesmak
i mocniejsze
do… widzenia
**
chcę kochać
chcę płakać
chcę kajać się
chcę cierpieć
chcę pragnąć
chcę tęsknić
chce łgać
chcę wrzeszczeć
chcę…
za kolejnym sercem
przecież takim
mnie wymyśliłaś
**
znam sztuczki
śmiałe jak
westchnienie
nastoletniego pędraka
lecz zapomniałem
się
takim wiekiem stoję
Darmowy fragment
więcej..