Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Wciąż pod wiatr. Nauczycielka z getta. Tom 2 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
7 września 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wciąż pod wiatr. Nauczycielka z getta. Tom 2 - ebook

Powieść o prawdziwej miłości i o życiu w świecie, w którym  nic nie jest pewne i dane na zawsze. Zwłaszcza życie.
Kontynuacja znakomicie przyjętej powieści „Nauczycielka z getta”.

W październiku 1942 r. nikt z mieszkańców łódzkiego getta nie przypuszczał, że miasto za drutami będzie istniało jeszcze blisko dwa lata.

W rodzinie Lewiatanów kolejne dni przynoszą więcej trudnych chwil niż dobrych. Laura zajmuje się nastoletnimi braćmi męża, którzy z dnia na dzień muszą dorosnąć. Pomagają jej w codziennych obowiązkach - przede wszystkim w zdobywaniu pożywienia. Gdy trafiają do pracy na pewnej budowie, nie wiedzą, że przyczyniają się do powstania obozu prewencyjnego dla polskich dzieci. Rodzice tych dzieci zostali uznani przez nazistów za szpiegów lub kolaborantów, a one same za degeneratów zagrażających społeczeństwu. Choć Lewiatanowie ledwie wiążą koniec z końcem, pomagają polskim sierotom, a jedną z nich otaczają szczególną troską.

W sierpniu 1944 r. następuje likwidacja getta i wywózka Żydów do Auschwitz. Czy Laurze uda się wydostać z piekła i uniknąć kolejnego?

TOM 1 otrzymał nagrodę NAJLEPSZA KSIĄŻKA NA LATO w kategorii „z historią w tle” w plebiscycie organizowanym przez serwis GRANICE.PL

Getto łódzkie nie jest często ukazywane w literaturze pięknej. Książka Anety Krasińskiej jest jedną z niewielu opowieści osadzonych w wojennej rzeczywistości „łódzkiej dzielnicy zamkniętej”. Autentyczne wydarzenia i postaci historyczne stały się tłem do opowiedzenia uniwersalnej opowieści o człowieku postawionym w skrajnej sytuacji, który rozpaczliwie walczy o zachowanie człowieczeństwa. 
dr Adam Sitarek, centrum Badań Żydowskich Uniwersytetu Łódzkiego

Rozpoczynając lekturę tej powieści, upewnijcie się, że macie wystarczająco dużo czasu, ponieważ nie sposób się od niej oderwać. Autorka funduje nam niesamowitą podróż pomiędzy najciemniejsze karty historii. Polecam serdecznie! 
Edyta Świętek, pisarka „Spacer aleją Róż”, „Niepołomice”

WYBRANE OPINIE O PIERWSZYM TOMIE CYKLU:

Nauczycielka z getta to niezwykle poruszająca historia oparta na prawdziwych ludzkich losach, która wywołuje u czytelnika wiele sprzecznych emocji. Z całą pewnością to również historia, która nie pozwoli o sobie długo zapomnieć, a także skłoni do większych refleksji. Polecam. 
Grażyna Wróbel, czytaninka.blogspot.com

To będzie niełatwa historia, bolesna i pokazująca okrutność wojny, jednak też ukazująca potęgę miłości i rodziny. Po jej przeczytaniu na pewno zostaniecie z lawiną myśli i jednym wnioskiem, że wojna jest czymś strasznym, lecz nigdy nie zniszczy wiary w drugiego człowieka i wolność.
Agnieszka Rybska, blonderka.pL

Miłość stanowi temat przewodni tej niezwykłej opowieści. Miłość wielowymiarowa, altruistyczna, miłość między kobietą a mężczyzną. Miłość służąca własnym korzyściom i ta, która wymaga od nas największego poświęcenia.
Beata Skrzypczyk, OpowiemCi.com

Aneta Krasińska niezwykle sugestywnie przedstawia realia wojny. Niejednokrotnie łzy cisną się do oczu. Dramatyczne sceny łamią serce, a drobinki nadziei dodają wiary w lepsze jutro. Okrucieństwo wojny miesza się tu z potęgą miłości. Bo nie sposób do końca zniszczyć człowieczeństwa, nawet tak drastycznymi metodami, jak wojna. Książka z gatunku must read.
Aneta Kwaśniewska, ksiazkiweterze.pl

Nauczycielka z getta nie jest łatwą lekturą, ale na pewno jest powieścią, którą trzeba przeczytać. Inspirowaną prawdziwymi wydarzeniami historią, w której to miłość gra pierwsze skrzypce. Uczucie, które zdaje się wzlatywać ponad zgliszcza tego, co przyniosła ze sobą wojna. Autorka gra na najdelikatniejszych strunach naszej wrażliwości, kreśląc opowieść tak prawdziwą, że nie sposób nie zaangażować się w nią emocjonalnie. 
Joanna Wolf, @nienaczytana

Wstrząsająca, trudna, mądra opowieść, w której wciągająca obyczajowość miesza się z prawdą historyczną. Nadzieja, która tli się coraz słabszym płomieniem. Tutaj nie może być dobrego zakończenia. Obok tej przejmującej powieści nie da się przejść obojętnie, wnika w umysł i serce, łzy płyną… Każdy powinien ją przeczytać!
tatiaszaaleksiej.pl

Aneta Krasińska stworzyła piękną poruszającą historię. Ukazała marzenia bohaterów i co się z nimi dzieje w konfrontacji z wojną. Pomimo bardzo trudnych scen, które łamią serce, w książce jest też nadzieja na lepsze jutro.
Joanna Sobczyk, @zapiski_przy_kawie

Nauczycielka z getta to opowieść o miłości i człowieczeństwie, o okrucieństwie i trudnych wyborach, o tym, że bez względu na okoliczności, największą wartością pozostaje człowiek.
Anastasiya Adryan, @nasturcja_czyta

Sięgnijcie po książkę, dajcie się porwać losom Laury i jej bliskich. Mocno trafi do waszego serca, wywoła szereg emocji i na długo zapadnie w pamięć. Nie mogę się doczekać drugiego tomu.
Magda Zimna, czytamybokochamy.blogspot.com

Nauczycielka z getta wyciska z oczu łzy. Od razu uprzedzam, że warto przygotować sobie wcześniej zapas chusteczek, ponieważ losy Laury ani przez moment nie są nam obojętne. To cudownie wykreowana silna dziewczyna, która reprezentuje sobą wszystkie najważniejsze wartości: niezachwianą miłość oraz walkę z zasadami. Aneta Krasińska składa więc na nasze ręce dopracowaną, emocjonalną oraz opartą na prawdziwych wydarzeniach powieść, która pozostaje w naszej głowie długi, długi czas.
Beata Moskwa, thievingbooks.blogspot.com

 

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8266-182-8
Rozmiar pliku: 1,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ I
W PYLE WSPOMNIEŃ

Październik tysiąc dziewięćset czterdziestego drugiego roku nie należał do tych, które ktokolwiek z mieszkańców łódzkiego getta chciałby zapamiętać. Szare, nabrzmiałe deszczem chmury leniwie płynęły po niebie. Słońce, głęboko ukryte za stalową kurtyną, od kilku dni nie zdołało się przez nią przebić. Powietrze, przepełnione wilgocią i zgnilizną, szczelnie otuliło getto wciąż opłakujące utratę dzieci i starców. Wielka Szpera okaleczyła wiele serc i zasiała strach wśród pozostałych przy życiu. Nikt już nie mógł czuć się bezpieczny.

Laura zwlekła się z łóżka i włożyła znoszoną sukienkę oraz równie stary sweter. Dzisiaj czekała ich przeprowadzka. To mieszkanie kojarzyło jej się z bólem. W nim straciła dziecko, a później kolejno męża oraz teściową. Została sama z dwunastoletnimi chłopcami. W tej chwili tylko oni się liczyli i dlatego zdecydowała się na przeprowadzkę. Od kilku tygodni w pokoju Jordanów mieszkała nowa rodzina. Przenieśli się z jednego z przeludnionych kolektywów, które po przyjeździe z Austrii służyły im za mieszkanie. Bardzo szybko okazało się, jak wielkie szczęście spotkało Lewiatanów, że mogli przez dwa lata żyć pod jednym dachem z Jordanami – ludźmi spokojnymi i wrażliwymi. Nowi współlokatorzy okazali się zupełnym przeciwieństwem poprzednich. Każdy powód wykorzystywali do kłótni prowadzonej łamaną polszczyzną, a przy tym nie rozumieli, czym jest cudza własność. Jedzenie, które wcześniej Laura trzymała w kredensie w kuchni, teraz musiała chować w pokoju. Jeśli nieopatrznie pozostawiała choćby odrobinę czegoś, co nawet w niewielkim stopniu przypominało pożywienie, było bardziej niż pewne, że szybko zniknie z pola widzenia.

Jeszcze gorsze były głośne zawodzenia, którymi nowi osiedleńcy chcieli wyprosić wolność i pomoc u wszechwładnego Boga. Początkowo Laura starała się nie zwracać uwagi na śpiewne modły kilkuosobowej rodziny, ale długo nie wytrzymała w swoim postanowieniu. Efektem była decyzja o wyprowadzce.

– Cieszysz się, że to nasz ostatni dzień w tym grajdole? – odezwał się Eliasz, który od dłuższej chwili przyglądał się jej krzątaninie.

– Wolałabym w ogóle nie mieszkać w getcie, ale jeśli to niemożliwe, to zrobię wszystko, by uwolnić się od tych ludzi.

– Myślisz, że u Szulca będzie nam lepiej? – do rozmowy włączył się Józef, który zdążył się obudzić.

– Szymon to dobry, choć bardzo samotny człowiek. Odkąd został sam, cierpi. Wiem, że potrzebuje towarzystwa, nawet takich nicponiów jak wy – zażartowała Laura i wskazała chudym palcem na chłopców.

Józef znowu podrósł i niemal o głowę przewyższał brata. Eliasz cierpiał z tego powodu, lecz nie mógł nic poradzić na to, że odziedziczył urodę i geny po matce, a nie po ojcu, jak jego brat bliźniak. Łączyła ich za to drobna budowa ciała, czarne włosy i równie ciemny kolor oczu ukrytych za zasłoną długich rzęs, których mogłaby im pozazdrościć niejedna kobieta. Chłopcy tak dawno nie byli strzyżeni, że włosy opadały im już na ramiona. Eliaszowi spodnie sięgały do kostek, a Józefowi do połowy łydki. Laura nie mogła na to patrzeć. Wreszcie wyciągnęła z szafy dwie pary starych spodni Dawida i przerobiła je tak, by pasowały na Józefa. Chłopak był znacznie szczuplejszy od starszego brata, którego w grudniu Niemcy zabrali z ich domu.

Laura nosiła długie włosy, które dla własnej wygody zaplatała w warkocz. Miała jednak świadomość, że nie był on tak gruby jak przed wojną. Nie miała szansy zadbać o włosy i choćby zaaplikować im maseczki z żółtka czy płukanki z pokrzywy. Obecnie i jajko, i pokrzywa najpewniej wylądowałyby w jej żołądku. Coraz częściej zdarzały się dni, w których nie mieli co jeść. Chłopcy rośli i potrzebowali coraz więcej pożywienia. Niestety racje żywnościowe nie odpowiadały potrzebom nastolatków. Kilka dni po wywózce blisko dwudziestu tysięcy Żydów w getcie rzeczywiście pojawiało się więcej jedzenia. Propaganda głosiła, że teraz wszystkim, którzy pozostali, będzie żyło się lepiej. Rozbudzone nadzieje szybko się rozwiały, gdy z dnia na dzień naziści okroili racje żywnościowe, twierdząc, że nie stać ich na utrzymywanie darmozjadów. To miało jeszcze bardziej zmobilizować Żydów do pracy. Wielu po raz kolejny zawierzyło pustym obietnicom i pracując ostatkiem sił, wyrabiało zawyżone normy. Inni umierali z wycieńczenia.

Lewiatanowie próbowali się ratować. Laura wykorzystywała w kuchni wszystko, co tylko znalazła. Suszyła więc kwiaty dziurawca, liście malin i szałwii, kwiaty rumianku i lipy. W ten sposób szykowała się do kolejnej zimy i okresu chorób oraz wzmożonego głodu. Wiedziała, że kilka łyków gorącego naparu przyjmowanego każdego dnia pozwoli jej podnieść odporność swoją i chłopców.

Teraz pakowała w płócienne węzełki ususzone kwiaty i liście, dbając, by się nie wymieszały. To był jej skarb i musiała dopilnować, by nie trafił w ręce sąsiadów.

– Zabieramy wszystko, co tylko damy radę przenieść – zakomenderowała. – Ubrania wyniesiemy na końcu. Najpierw siennik i łóżko.

– A co ze stołem i krzesłami? – spytał Józef, prężąc wątłe muskuły, by pokazać Laurze, że jest gotów do pracy.

– Też zabieramy. Być może trzeba je będzie spalić w piecu, by się ogrzać. Każdy mebel jest na wagę złota.

Chłopcy zaczęli zwijać pościel ze swojego siennika, ona zaś to samo robiła z pierzyną i poduszką, którą odziedziczyła po teściowej.

Od miesiąca nie mieli żadnych informacji o losie wywiezionych osób. W odciętym od miasta getcie nikt nie miał pojęcia, co się dzieje za drutami. Plotka głosiła, że wszyscy trafili do obozów pracy na wschodzie. Nikt nie śmiał wątpić, że mogło być inaczej.

Lewiatanowie uwijali się, pakując rzeczy, które chcieli przenieść do Szulca. Propozycję przeprowadzki otrzymali kilka dni temu. Początkowo chłopcy nie chcieli słyszeć o zmianie lokalu, ale widok Laury cierpiącej z powodu awantur oraz nieprzyjemnych wspomnień skłonił ich do zmiany zdania. Nie byli już dziećmi. Widzieli, że w jej oczach na stałe zagościł smutek. Wciąż walczyła, ale nie była w stanie ukryć tego, że słabnie i coraz mniej w niej nadziei na odzyskanie wolności.

Józef mocno związał prześcieradło, w którym schował pierzynę, dwa grube koce, ręczniki i kilka naczyń z kuchni. Razem z Eliaszem wystawili na środek pokoju jedyne łóżko, jakie posiadali, i położyli na nim przygotowany pakunek.

– Możemy ruszać – obwieścił triumfalnie.

– Tylko uważajcie na schodach. – Laura założyła na głowę chustkę, po czym złapała drugi, znacznie mniejszy tobołek i zarzuciła go sobie na plecy. Następnie ruszyła za chłopcami.

– Idę pierwszy – oświadczył Józef.

– Nie! Ja będę pierwszy! – zbuntował się Eliasz i przepchnął się przed bratem.

– Jestem wyższy i silniejszy, więc idę pierwszy – upierał się Józef.

– Ale ja mam więcej rozumu.

– To może ja pójdę pierwsza? – odezwała się Laura, mierząc chłopców wzrokiem.

Józef natychmiast spuścił oczy. Nie chciał sprawić jej przykrości. Kochał ją jak siostrę, a od miesiąca szanował jak matkę. Cierpienie na jej twarzy odbierał jak najboleśniejszy policzek.

– Pójdę z tyłu. – Eliasz jako pierwszy przerwał milczenie.

Józef już miał zaoponować, ale zanim się odezwał, Laura przytaknęła i ucałowała Eliasza w czoło.

– Ruszajmy, bo czeka nas ciężki dzień – stwierdziła, po czym otworzyła drzwi i wyszła na korytarz.

Schodzenie po schodach z takim bagażem nie należało do najłatwiejszych zadań, ale po kilku potknięciach chłopcy znieśli łóżko i wszyscy mogli wyjść na ulicę. Laura rozejrzała się na boki. Na szczęście było jeszcze bardzo wcześnie, dlatego ruch był niewielki. Trzymali się blisko budynków. Minęli kilka ulic i bezpiecznie dotarli do kamienicy Szulca. Na szczęście mężczyzna mieszkał na pierwszym piętrze. Chłopcy sprawnie wnieśli łóżko. Szymon Szulc, słysząc odgłosy na klatce schodowej, otworzył drzwi i wyjrzał na korytarz.

– Wchodzić, wchodzić – ponaglał.

– Pierwsza partia towaru dostarczona – z dumą podsumował Józef i postawił łóżko pod ścianą.

Pokój zamieszkiwany przez Szulca i jego córkę był znacznie większy od tego, który wcześniej zajmowali Lewiatanowie. Miał wysokie okno skierowane na wschód, więc w pomieszczeniu było bardzo jasno. Żółte ściany sprawiały wrażenie, że w mieszkaniu jest znacznie cieplej niż w rzeczywistości. Drewniana podłoga przyjemnie skrzypiała przy każdym kroku. W kącie, obok łóżka Szulca, stała duża szafa, która mogła pomieścić ubrania kilkuosobowej rodziny.

– Tam możecie ustawić łóżko. – Mężczyzna pokazał na ścianę za drzwiami. – Tu schować ubrania i wszystkie drobiazgi. – Otworzył jedne z trojga drzwi i wskazał kilka wolnych półek w szafie.

– Biegniemy po resztę rzeczy – oświadczył Eliasz i pociągnął za sobą brata.

Laura zaczęła wyjmować przyniesione drobiazgi i ustawiać w szafie. Od dawna nie czuła takiej radości. Mrok, w którym żyła, zaczął się rozjaśniać i dzisiaj przybrał kolor ścian pokoju Szymona.

– Cieszyć się, że ty zdecydować się na przeprowadzka – odezwał się starszy mężczyzna. – Odkąd Eliza wyjechać, ten pokój stracić dusza. Nie chcieć się stąd wyprowadzać, ale już dwa razy urzędnicy Rumkowskiego chcieć mi dokwaterować jakaś obca rodzina. Wybłagać w urzędzie, ale musieć za to sowicie zapłacić. To jednak warte tych dwóch obrączek. Teraz już nikt obcy się do mnie nie wprowadzić – tłumaczył, kalecząc język polski.

– Miałabym do pana jeszcze jedną prośbę – zaczęła Laura i usiadła na przyniesionym łóżku. – Chciałabym mieć chłopców na oku przez cały dzień. Boję się o nich, gdy sami idą do pralni. Oni wciąż są tylko dziećmi i czasem przychodzą im do głowy głupie pomysły. Nie chcę, żeby się narażali, dlatego wolałabym, żeby pracowali razem ze mną.

Szymon Szulc podrapał się w łysiejące czoło. Wiedział, czym jest miłość rodzicielska. I choć jego córka była dorosła, to każdego dnia myślał o tym, czy udało jej się uciec z piekła i gdzie teraz przebywa.

– Zobaczyć, co da się zrobić. Zgłosić potrzebę zatrudnienia kolejnych osób, ale musieć zaczekać na decyzję z góra – wyjaśnił.

Wiedziała, że choć Szulc jest kierownikiem szwalni, to nad nim są zwierzchnicy w wydziale zajmującym się nadzorem przemysłu w getcie i to oni decydują, który zakład potrzebuje większej siły roboczej. Po ostatniej wywózce ludzi widać było, że naziści postanowili zwiększyć wydajność fabryk w getcie. Teraz już prawie wszyscy pracowali. Nawet starsze dzieci musiały siedzieć po kilkanaście godzin w resortach.

– Obiecuję, że nie sprawimy panu kłopotów. – Laura uśmiechnęła się szeroko. Już dawno tego nie robiła.

Żyła z dnia na dzień. Musiała się zatroszczyć o braci męża. Niekiedy po powrocie z pracy nie miała siły odpowiadać na ich pytania. Najchętniej zwinęłaby się w kłębek i zasnęła, marząc o przebudzeniu w lepszej rzeczywistości. Wtedy siedziałaby na ławce w parku słodko pachnącym lipami i wpatrywałaby się w twarz ukochanego, całującego jej dłonie. Tak bardzo pragnęła jego dotyku i zapachu. Chciała być dziewczyną, która kiedyś potrafiła śmiać się z tego, że umazała się kremem z eklerka, ale też wzruszała się, słuchając recytacji trenów Kochanowskiego czy epopei Mickiewicza. Od czasu do czasu usiłowała odnaleźć w sobie tamtą dziewczynę, lecz miała z tym coraz większy kłopot.

– My musieć sobie pomagać – oświadczył Szymon w zamyśleniu. – Nigdy nie wiedzieć, ile nam jeszcze zostać tego życia.

Gdy Laura skończyła układać drobiazgi w szafie, Szulc zaprowadził ją do kuchni i pokazał, gdzie przechowuje jedzenie. W starym kredensie z oberwanymi drzwiczkami ozdobionymi kolorowymi szkiełkami była odrobina pęczaku i garść mąki. Zasuszone liście i kwiaty, które zabrała ze swojego mieszkania ułożyła równo na półce, pozostawiając miejsce na chleb, który jutro miała odebrać z piekarni.

– Co moje, to i wasze – zachęcił Szymon, widząc niepewność dziewczyny.

Laura wsunęła kilka drobno porąbanych szczap drewna do kuchni kaflowej i rozpaliła ogień. Od wczoraj nie miała niczego w ustach. Woda szybko się zagotowała, Laura wrzuciła do glinianych kubków po kilka listków malin i zalała je wrzątkiem. Tymczasem do wody gotującej się w niewielkim saganku nasypała pęczaku i nakryła, by się nieco podgotował, zanim wrócą chłopcy.

Chwilę później w kuchni pojawili się inni lokatorzy. W pokoju najdalej od wyjścia mieszkało małżeństwo z dwiema nastoletnimi córkami. Włosy całej rodziny skrzyły się miedzią, a na ich wychudzonych, pobladłych twarzach malowała się ciekawość. Dziewczynki bez skrępowania przysłuchiwały się rozmowie Laury z ich opiekunami. Szulc wspominał początki wspólnego mieszkania z rodziną Szifrin i swoją pomyłkę. Pierwszego dnia po przesiedleniu do mieszkania nie mógł wytrzymać i w nocy zszedł do latryny ustawionej z tyłu za kamienicą. Gdy już odetchnął z ulgą i wrócił do mieszkania, pomylił pokoje i wpakował się do łóżka Szifrinów. Estera i Jakub przyjęli go jak swego, myśląc, że to któraś z dorastających córek zatęskniła za czasami dzieciństwa i zrobiła im psikusa. Rankiem po przebudzeniu cała trójka miała zaskoczone miny. W końcu to Estera nie wytrzymała i zaczęła się głośno śmiać, budząc dzieci. Te natychmiast dołączyły do chichotu. Szulc jeszcze przez tydzień unikał Szifrinów, a gdy tylko nieopatrznie na nich wpadł, spuszczał wzrok i czerwienił się niczym uczniak.

Na szczęście po roku od tamtego wydarzenia potrafił się z tego śmiać. Laura po raz drugi szczerze się uśmiechnęła. Przysiadła na okrągłym stołku, popijając stygnący napar.

Pół godziny później zjawili się Józef i Eliasz z resztą dobytku. Zostawili przyniesione rzeczy i podążając za zapachem jedzenia, trafili do kuchni. Zaspokoiwszy największy głód, zabrali się do porządkowania pokoju, który miał stać się ich nowym domem.

Przeprowadzka okazała się wyczerpująca, dlatego wcześnie położyli się spać. Jednak żadne z nich nie mogło zasnąć w nowym miejscu. Chłopcy przekręcali się z boku na bok, usiłując znaleźć jak najlepszą pozycję. Laura również nie potrafiła uspokoić burzących spokój myśli. Nie miała pojęcia, co przyniesie kolejny dzień. Łudziła się, że przeprowadzka będzie początkiem nowego życia. Każdego dnia bała się o los chłopców. Drżała, gdy wychodzili do pracy. Zrobiłaby wszystko, żeby byli bezpieczni, jednak mieszkając tylko z nimi, stanowiła łatwy cel.

Dopiero nad ranem zdołała zasnąć i choć na chwilę przestać myśleć o świecie, w którym przyszło jej żyć.

* * *

Następnego dnia żadne z nowych mieszkańców kamienicy przy Reigergasse, przed wojną znanej jako ulica Spacerowa, nie chciało się zwlec z łóżka. Szulc już drugi raz szarpnął pierzynę, spod której wystawały stopy chłopców. Laura niechętnie przeciągała się na łóżku, próbując sobie przypomnieć, co jej się śniło. Wreszcie poddała się i podniosła z łóżka. Szulc zdążył wyjść do kuchni. Była mu za to wdzięczna. Szybko włożyła za luźną sukienkę, którą niedawno pocerowała, a na stopy wsunęła pantofle z przetartą podeszwą. Na szczęście jeszcze się nie rozpadały, więc istniała szansa, że zdoła dojść do zakładu suchą stopą.

Właśnie wyszła na korytarz, gdy dostrzegła powoli uchylające się drzwi od drugiego pokoju. Wczoraj nie zdążyła poznać jego mieszkańców. Miała więc nadzieję, że nastąpi to dzisiaj. Bosa stopa wynurzyła się z ciemnego wnętrza. Laura zaciekawiona podeszła bliżej i już zamierzała się odezwać, gdy niespodziewanie noga zniknęła, a drzwi zamknęły się z hukiem. Laura podskoczyła jak oparzona i z rozdziawionymi ustami wpatrywała się w zatrzaśnięte drzwi.

– Nie martwić się – pocieszył ją Szulc, wychyliwszy się z kuchni, gdzie kończył jeść wczorajszy pęczak. – To tylko Izabela.

– Czy coś zrobiłam? – dopytywała Laura.

– Ona być chora z miłość. Ty nic nie poradzić.

Laura jeszcze przez chwilę przyglądała się zamkniętym drzwiom, w końcu jednak uznała, że Szulc ma rację, więc przygotowała napar z liści pokrzywy i wyskrobała z garnka resztki pęczaku dla siebie i chłopców.

Kiedy zjedli, wszyscy wyszli do pracy. Laura pomachała szwagrom na pożegnanie i ruszyła z Szulcem do szwalni. Szli szybko, bo na zewnątrz panował chłód. Słońce od kilku dni nie miało ochoty wyjrzeć zza chmur.

– Ty martwić się o chłopaki – stwierdził Szulc, nie patrząc na nią.

– Obiecałam Abigail, że się nimi zajmę.

– Ja zrobić wszystko, żeby ci pomóc.

– Nawet pan nie wie, jak bardzo jestem wdzięczna.

– My musieć sobie pomagać. Nikt inny o nas nie dbać.

Laura odruchowo chwyciła go za dłoń i uścisnęła ją. Nie spodziewała się, że ten obcy człowiek okaże jej troskę. Oprócz niego i chłopców nie miała nikogo bliskiego.

– Zrobiłabym wszystko, by byli szczęśliwi – powiedziała w przypływie szczerości.

– Wy być młodzi i jeszcze być szczęśliwi – odparł Szymon i zatrzymał się, by spojrzeć na dziewczynę.

Tyle już w życiu przeszła, a i tak nie troszczyła się o siebie, tylko wciąż myślała o chłopcach. Sam bez przerwy myślał o Elizie. Oddałby wszystko, by dowiedzieć się, czy udało jej się uciec gdzieś daleko stąd. Zanim wyjechała, niewiele mówiła o planach na przyszłość. Sam wolał jej o to nie pytać. Gdyby wydało się, że uciekła, najpewniej trafiłby na przesłuchanie. W tym przypadku brak wiedzy był bezpieczniejszy. Teraz tego żałował. Minęło kilka miesięcy, a on wciąż drżał o życie córki.

– Chłopcy, choć się do tego nie przyznają, wciąż tęsknią za matką. Obwiniają się o to, że nic nie zrobili, by nie opuściła getta – wyjaśniła Laura, po czym głęboko wsunęła ręce w płaszcz, który odziedziczyła po Abigail.

– A jak oni chcieć jej pomóc? Nikt ich nie pytać o zdanie. Nikt nas o nic nie pytać. Oni nas traktować jak te wszy, które trza wybić.

– Tamtego dnia nikomu nie wolno było wychodzić z domu. Niemcy kontrolowali ulice, ale chłopcy bardzo się kłócili i Abigail wyrzuciła ich do piwnicy. Mieli tam siedzieć, dopóki się nie pogodzą i nie zaczną ze sobą rozmawiać. Być może właśnie to uratowało życie i im, i mnie. – Westchnęła i na chwilę zawiesiła głos. Kilkunastu robotników szło z naprzeciwka. Wyminęli się, uważając, by nie wpaść do rynsztoka, znad którego unosił się przeraźliwy fetor. Kiedy nieco się rozluźniło, Laura powróciła do rozmowy. – Siedzieli w tej piwnicy już trzecią godzinę, więc zeszłam do nich, by sprawdzić, czy się nie pozabijali. W rzeczywistości chciałam, żeby się pogodzili i wrócili na górę. Po chwili usłyszałam parkujące przed domem ciężarówki. Kazałam chłopcom schować się głębiej, a kiedy usłyszałam kroki na schodach, wiedziałam, że nie możemy opuścić kryjówki. Czekaliśmy, aż samochody odjadą. Łudziłam się, że żołnierze nie przyszli do naszego mieszkania. Józef wyrywał się, chciał biec na górę, ale błagałam i zaklinałam go, by się nie wychylał. Wreszcie posłuchał, a ja odetchnęłam, czując, że to jedyne możliwe rozwiązanie.

– Nie być wyjścia – zapewnił Szymon i wszedł do resortu krawieckiego, w którym wspólnie pracowali.

– Wiem, że nie mogłam inaczej postąpić, ale oni tego nie rozumieją. Myślą, że gdyby wtedy byli w mieszkaniu, mogliby wyjaśnić, że Abigail jest młodsza i nie powinni jej wciągać na listę osób mających opuścić getto.

Szulc wszedł do niewielkiego kantorka, w którym, odkąd zabrakło Dawida, pochylał się nad dokumentami księgowymi, i kiwnął na Laurę, by do niego dołączyła. Dziewczyna zdjęła płaszcz i odwiesiła go na wbity w drzwi gwóźdź.

– Jeszcze dziś ja postarać się załatwić robota dla chłopaki – obiecał Szulc i wyjął z szuflady grubą księgę rachunkową. To stanowiło znak dla Laury, że nadszedł czas na pracę.

Wyszła na korytarz i przeszła do szwalni. Kilkadziesiąt kobiet i dzieci siedziało stłoczonych i ciężko pracowało. Choć w pomieszczeniu znajdowało się kilka sięgających sufitu okien, to nie dawały one dostatecznej ilości światła, a prąd coraz częściej wyłączano. Niemcy otwierali kolejne zakłady produkcyjne, jakby nie chcieli, aby którykolwiek skrawek terenu getta mógł się marnować, a jakakolwiek para rąk pozostała bez pracy. Żołnierze potrzebowali ubrań, butów, plecaków, pasków czy czapek. Równie duże oczekiwania wobec produktów wychodzących z getta miała niemiecka ludność cywilna. Niemieckie dzieci zasługiwały na zabawki nawet w czasie wojny, a niemieckie domy potrzebowały nowych mebli. Tylko więźniowie getta nie powinni mieć żadnych potrzeb. Nawet tych najbardziej prozaicznych.

* * *

– Laura, ty być mi potrzebna – odezwał się Szulc i skinął na dziewczynę siedzącą wśród młodzieży zasłuchanej w jej opowieści o życiu Sienkiewicza.

– O co chodzi? – zaniepokoiła się, ale natychmiast odłożyła koszulę, do której przyszywała kołnierz, i ruszyła w stronę biura zajmowanego przez Szymona.

Mężczyzna przepuścił ją przed sobą, a kiedy obydwoje znaleźli się w środku, zamknął drzwi.

– Udać mi się załatwić praca dla Józef i Eliasz. – Rozpromienił się.

Od kilku dni chodził do Centralnego Biura Resortów Pracy, by przekonać urzędników do swojego pomysłu.

– Dziękuję! Bardzo panu dziękuję! – Laura rzuciła się na szyję mężczyzny i zaczęła go mocno ściskać.

– Ty mnie dusić! – Próbował się wyswobodzić, choć z zaskoczeniem uświadomił sobie, że ta bliskość sprawiła mu przyjemność. Wreszcie się poddał. – Ty przestać do mnie mówić pan – nakazał, a w jego głosie brzmiała życzliwość.

Oczy Laury uśmiechały się, a jej duszę przepełniało szczęście, jakiego od dawna nie zaznała. W końcu mogła mieć chłopców na oku i dotrzymać obietnicy złożonej ich matce. Kiedy nieco ochłonęła, odsunęła się od mężczyzny.

– A teraz musieć mi pomóc – powiedział. – Zaraz przyjść szwabski oficer, który chcieć, żebym ja mu uszyć palto. Trza go obmierzyć.

– Już lecę po miarkę.

– Ty nie odzywać się do niego, żeby go nie rozzłościć. Może on znać Eryk… – przerwał, jakby chciał zebrać myśli.

Laura natychmiast zrozumiała, na czym ma polegać jej rola. Odkąd zamieszkała u Szymona, codziennie widziała, jak bardzo tęskni za córką. Tak wiele dla niej zrobił. Nie mogłaby odmówić mu pomocy. Pobiegła do szwalni i przyniosła miarkę, po czym naszykowała kawałek kartki i ołówek na notatki.

Chwilę później do kantorka wszedł niemiecki oficer. Najpierw spojrzał na Szulca. Ten skłonił się usłużnie i powitał przybyłego, płynnie posługując się językiem niemieckim, który doskonale opanował, mieszkając ponad czterdzieści lat na terenach Rzeszy. Oficer szybko przeniósł wzrok na znajdującą się w pomieszczeniu kobietę.

– A ona tu po co? – odezwał się Franc Wagner, nie kryjąc zniesmaczenia.

– Pomaga mi – wyjaśnił Szulc i pokazał na trzymane przez Laurę przybory.

– Nie będzie mnie dotykać jakaś zawszona Żydówka – warknął oficer o nordyckiej urodzie, który wyraźnie manifestował swoje przywiązanie do idei Hitlera o rasie panów.

– Ona nie jest… – zaczął Szulc, ale szybko ugryzł się w język. – Ona tylko zapisze wymiary – obiecał, czerwieniąc się po uszy.

Laura doskonale rozumiała, co zaszło. Wiedziała, że powinna milczeć, by nie przysporzyć Szymonowi kłopotów. Mocno zacisnęła palce na ołówku i cierpliwie czekała. Szulc zaś ostrożnie zaczął mierzyć szerokość ramion i długość rąk oficera. Kilka razy kazał mu zgiąć i wyprostować ręce, by mieć pewność, że rękawy płaszcza będą dostatecznie długie. Później zasugerował krój płaszcza i zaczekał na decyzję wojskowego. Przez cały czas skupiony był na tym, by zadowolić klienta. Laura skrupulatnie notowała uwagi Szulca. Kiedy skończył zdejmować miarę, mrugnął do niej porozumiewawczo. Zrozumiała, czego oczekiwał. Bez słowa skłoniła się i wyszła, cicho zamykając za sobą drzwi.

– Jednak niektórych z was można czegoś nauczyć – zaśmiał się Wagner, wyjmując papierosa ze srebrnej papierośnicy.

Szulc zapalił zapałkę i podsunął ją Niemcowi. Szary, gryzący w gardło dym szybko wypełnił pomieszczenie. Mężczyzna zaciągnął się kolejny raz, jakby zdejmowanie miary stanowiło nadmierny wysiłek, po którym potrzebował wytchnienia.

– Kiedy płaszcz będzie gotowy? – zapytał wreszcie i ciężko opadł na krzesło.

– Najpierw przymiarka, podporuczniku – wyjaśnił Szulc, starając się, by jego głos zabrzmiał naturalnie. – Płaszcz musi dobrze leżeć, żeby niemieckie wojsko prezentowało się nienagannie.

Oficer podniósł wysoko brwi. Nie tego się spodziewał po żydowskim majstrze.

– Gdyby inni potrafili tak szanować Niemców, nie byłoby żadnej wojny.

Szulc zacisnął pięści, ale na jego ustach wykwitł uśmiech.

– Znam mieszkańców Rzeszy i wiem, że to wyjątkowi ludzie – ciągnął coraz pewniejszy siebie. – Nie bez powodu mieszkałem w Niemczech przez ponad cztery dziesięciolecia. Tam przyszła na świat moja córka.

– A widzisz, jacy my jesteśmy wielkoduszni. Każda przybłęda znalazła dla siebie miejsce. Szkoda, że nie potrafiliście tego uszanować. Gdybyście się tak nie panoszyli i znali swoje miejsce w szeregu, to teraz wszyscy siedzielibyśmy na tyłkach, oglądając dobre amerykańskie filmy przy lampce wyśmienitego francuskiego wina w dłoni.

Szulc miał ochotę coś odpowiedzieć o tym panoszeniu się, jednak uznał, że jednym zdaniem może zniweczyć to, co już udało mu się osiągnąć. Milczał więc, starając się znaleźć inny punkt zaczepienia.

– Znałem jednego Niemca, który kochał amerykańskie kino – podjął ochoczo. – Prawdziwy kinoman. Mógł godzinami oglądać filmy – ciągnął jak natchniony. – Cytował dialogi nawet po angielsku.

– Też znałem takiego wariata – podłapał Wagner i mocno zaciągnął się papierosem. Przez chwilę nie wypuszczał dymu, a kiedy złożył usta w dzióbek, na zewnątrz pojawiły się wirujące okręgi. – Nieraz pół nocy dyskutowaliśmy o jakiejś aktorce. On zawsze był wyrozumiały dla ich niedociągnięć. Ja wolę męskie role. Faceci nie muszą się mizdrzyć, a i tak potrafią przekazać głębię postaci. – Podszedł do okna i zapatrzył się w krajobraz przed sobą. Jego oczy były jak u ślepca, który nie ma pojęcia, na co patrzy.

Szulc aż się skręcał, tak bardzo chciał zapytać o Eryka, a jednocześnie obawiał się, że może wszystko popsuć. Wiedział, że kolejna szansa od losu nie trafi mu się prędko. Strach o życie córki czasem go przybijał i obezwładniał. Oddałby wszystko, by dowiedzieć się, czy wciąż żyje. Była jego światłem w ciemności, która odebrała mu żonę i nadzieję na lesze jutro. Musiał działać. Strzepnął niewidoczny pył z fartucha i nabrał powietrza, jednak zanim się odezwał, usłyszał głośne kaszlnięcie Wagnera, a później jego słowa:

– Braun był postrzelony, ale to jedyny facet, który jak nikt inny znał się na filmie.

Szulc niemal podskoczył. Jego skołatane ojcowskie serce szybciej zabiło, wyczekując dalszego ciągu.

– Eryk Braun? – zapytał, starając się zapanować nad drżeniem głosu.

– A skąd wiesz? – Podoficer gwałtownie odwrócił się w jego stronę.

– Też go znałem – wyjaśnił posłusznie i odważył się zapytać: – Wiadomo, gdzie teraz służy?

Wagner znowu milczał, choć przez cały czas lustrował Szulca. Ten stary Żyd odważył się zadać pytanie jemu, niemieckiemu oficerowi, reprezentantowi wyższej rasy. Czy był aż tak bezczelny, że wyobrażał sobie, że mogą rozmawiać jak równy z równym? Czy fakt, że w młodości mieszkał na terenie Rzeszy, daje mu prawo wypytywać o rodowitych Niemców? Gdy tak myślał, czuł, że jego ciało z dumą się pręży. Głęboko wierzył w słowa Hitlera. Rozumiał jego ideały. Żył w zgodzie z nimi. Inaczej już dawno by oszalał, wykonując służbowe obowiązki.

– A co cię to obchodzi? – zapytał wreszcie, nie kryjąc wyższości. – Twoją powinnością jest służyć narodowi niemieckiemu i zarobić na swoje utrzymanie.

– Tylko pytałem o dawnego znajomego – usiłował załagodzić Szulc.

– Wy zawsze pięknie się tłumaczycie i udajecie niewiniątka, a w rzeczywistości kłamiecie, okradacie i wykorzystujecie nas do swoich brudnych interesów – warknął Niemiec i rzucił na podłogę niedopałek, po czym poprawił czapkę i pas, jakby chciał się upewnić, że przytwierdzony do niego pistolet wciąż pozostaje na swoim miejscu, a on nie musi się niczego obawiać. – Wcale się nie dziwię, że niektórzy z nas szukają lepszego miejsca. Też powinienem poprosić o przeniesienie na front do jakiegoś cywilizowanego kraju, gdzie już dawno wybito wszystkie pasożyty. Tutaj cuchnie żydowskim łajnem – dodał, a na jego twarzy pojawił się grymas.

Szulc wiedział, że nie zdoła dowiedzieć się niczego więcej. Skłonił się tylko i zaprosił Wagnera za tydzień na przymiarkę płaszcza.

Kiedy został sam, opadł bezwładnie na krzesło. Wciąż nie miał pojęcia, dokąd wyjechał Eryk Braun, który postanowił zacząć wszystko od nowa, a do budowania przyszłości zaprosił jego córkę.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: