-
W empik go
Wczesne wiersze - ebook
Wczesne wiersze - ebook
Zanurz się w fascynujący świat poezji Jeana Arthura Rimbauda – buntownika, wizjonera i jednego z najważniejszych poetów symbolizmu. Ten wyjątkowy zbiór wierszy, przełożonych przez mistrzów słowa, takich jak Jan Kasprowicz, Julian Tuwim czy Bronisława Ostrowska, pozwoli Ci odkryć niezwykłą wrażliwość Rimbauda – od młodzieńczych utworów pełnych buntu i namiętności po dojrzałe, wizjonerskie obrazy świata. Znajdziesz tu zarówno legendarny Statek pijany, jak i liryczne perełki w rodzaju Ofelii czy Śpiącego w kotlinie. To poezja, która wciąż elektryzuje, zachwyca i porusza – obowiązkowa lektura dla każdego miłośnika piękna i literackiej głębi.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8349-083-0 |
Rozmiar pliku: | 956 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wtłoczeni w kąty wilgotne kościoła,
Co dech ich studzi, w ław dębowych cieśni,
K’ pozłocie chóru obróciwszy czoła,
Z dwudziestu gardeł zbożne rycząc pieśni,
Zapachy wosku chłonąc, by woń chleba,
Szczęśliwi, korni, jak psy pod batogiem,
Ubodzy w Panu, cni wybrańcy nieba,
Śmieszne Oremus składają przed Bogiem.
Po sześciu znojnych dniach spocząć na gładkiej
Ławie — dla kobiet jakaż to ponęta!
Tam w dziwny kożuch zakutane matki
Muszą płaczące tulić niemowlęta.
Tam pierś ich brudna! Zup zjadaczki blade
Patrzą tam z prośbą, której nie wypowie
Oko, na chłystków złośliwą gromadę
Z kapeluszami zmiętymi na głowie.
W domu głód, zimno i mąż pijanica...
To nic!... Chwileczkę!... Potem niech je zdepce
Trud... Teraz wokół charkot, poszept, lica
Starych babinek, przystrojonych w czepce;
Epileptycy, tłum szaleńców wraży,
Których się człowiek w drodze nie rad czepi;
Nosem łypiący zaduch brewiarzy,
Przez psy w podwórza wprowadzani ślepi:
Wszyscy, żebraczą ośliniając wiarę,
Ślą nieustanne skargi Jezusowi,
Którego okien malowidła stare
Wskroś pożółciły. Próśb ich nie ułowi:
Sni od wychudłych i opasłych zdala,
Precz od łachmanów i od mięsa woni.
A zaś wybrańsza płynie modłów fala,
Mistyczność w ton się szczególny rozdzwoni,
Gdy siny uśmiech i jedwabne szmaty
Z naw się wychylą, w których gaśnie słońce,
Gdy u kropielnic szereg dam bogaty
Całują chorzy w długich palców końce.KRUKI
Gdy szron osrebrzy nasze łany,
Kiedy zapadłe, senne sioła
Na Anioł Pański dzwon zawoła,
Nad zmarłym światem rozbujany:
Niech z Twoich niebios, Panie Boże,
Spłynie k’ nam drogich kruków morze.
O dziwne wojska! wrzasku dziki!
We wasze gniazda wichr uderza!
Lećcie na zźółkłe wód wybrzeża,
Na dróg krzyżowych rozstajniki!
Gdzie się wądolne rowy kładą,
Rozpierzchłe, łączcie się gromadą.
Po polach Francyi, gdzie się pleni
Wczorajszych zmarłych grób przy grobie,
Kołujcie w smutnej swej żałobie,
By człowiek baczył o jesieni.
Twój krzyk, żałobny ty nasz ptaku,
Niech nas przy wielkim skupia znaku.
Zaś piegż majowych śpiew radosny
Na wierzchach dębu, co w zaklęty
Pokładł się wieczór, jak maszt ścięty,
Zostawcie tym, o święci wiosny,
Których wśród leśnych gdzieś gałęzi
Snać beznadziejna klęska więzi.OFELIA
I.
Niby nenufar, w gwiazd drzemiących gronie
Biała Ofelia cichą płynie rzeką,
Płynie powoli w swym długim welonie,
Gaj się gdzieś wrzawą obzywa daleką.
Smutna Ofelia, fantom cichy, biały,
Lat przeszło tysiąc falą płynie czarną;
Lat przeszło tysiąc rozkoszne jej szały
Słodko ku wiewom wieczornym się garną.
Wiatr pieści łono i w kwiatów kielichy
Kwef jej rozwija, drżący śród głębiny;
Nad jej ramieniem rząd wierzb płacze cichy,
Nad sennem czołem wiotkie gną się trzciny.
Naokół dyszą pomięte lilije,
Z gniazd, rozbudzonych przez nią śród rogoży,
W lękliwe skrzydła ptak jakowyś bije,
Gwiazdy hymn szepcą tajemniczy, boży.
II.
Blada Ofelio, jak śnieg piękna świeży,
Dziecię umarłe, w dal niesione wodą:
Wiatr, co od wielkich gór norwezkich bieży
Cicho cię z gorzką zapoznał swobodą.
Nieznany poszept, chłoszczący twe włosy,
Dziwne przynosił szumy twojej duszy;
Serce słyszało natury odgłosy
W drzew rozżaleniach, w jękach nocnej głuszy!
Pierś twą zbyt ludzką rozbił fal potokiem
Wielki krzyk morza w kwietniowy poranek,
U stóp twych klęczał w milczeniu głębokiem
Biedny szaleniec, pobladły kochanek.
Co za sen: Niebo, Miłość, Wolność!.. Biedna!
Jak ogień śniegom, takim on był tobie!
W twych wielkich wizyach zmarły słów twych sedna,
W nieskończoności wzrok twój zagasł grobie.
III.
A zaś poeta mówi, że w pomroce
Gwiezdnej ziół szukasz, któreś pozrywała,
Że mu na fali, jak lilia, migoce
W długim welonie Ofelia biała.Podziękowania
Wydawnictwo Avia Artis dziękuje serdecznie wszystkim ludziom zaangażowanym w powstanie tej książki.
*****
Jean Arthur Rimbaud
WCZESNE WIERSZE
Tłumaczenie
Jan Kasprowicz, Miriam, Bronisława Ostrowska, Julian Tuwim.
Projekt okładki: Avia Artis
W projekcie okładki wykorzystano portret Jean Arthur'a Rimbauda.
Autor: Etienne Carjat
Wszystkie prawa do tego wydania zastrzeżone.
© Wydawnictwo Avia Artis
2025