- W empik go
We mgle - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
15 listopada 2021
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
We mgle - ebook
Choroby psychiczne wciąż pozostają w naszym społeczeństwie tematem tabu. Fakt ten jest bardzo krzywdzący dla osób z takimi zaburzeniami. Pisząc wiersze, autorka stara się poszerzać wiedzę na ten temat i pokazywać, czego na co dzień doświadczają takie osoby: co odczuwają, jakie mają obawy, lęki i pragnienia.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8273-199-6 |
Rozmiar pliku: | 2,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Biały mrok
_Krople jesiennego deszczu_
_Spływające po szybie,_
_Już ich nie czuję…_
_Wiosny przemijają za ciasnym pudełkiem,_
_Melodia powoli ucicha,_
_Słyszę tylko Twój głos_
_Ciepło mówiący o bezsensowności_
_Gdzie upadłam?_
_Utraciłam swój kontakt,_
_Drętwe ciało mnie przytłacza,_
_Powoli Twój dotyk zanika,_
_Chwila za chwilą_
_Przemija wśród podmuchów wiatru,_
_Cierń przeżyć rozcina me serce,_
_Przelatujące bańki roztrzaskały się,_
_Wyschnięte pióro zapada w niepamięć,_
_Proszę, pozwól mi zasnąć…_
_Widzę Twoje łzy_
_Lecz ich też już nie potrafię dosięgnąć,_
_Wszystko stanęło w miejscu_
_Nawet Twoje słowa…_
_Byłam świadoma Twojego bólu…_
_Dlatego zapadłam w sen._Ból piękna
_Świeża, czerwona nić_
_Ocieka ciemną goryczą_
_Udręka pokryta jest rozkoszą,_
_Ostrza róży zatruwają czas,_
_Znaki wytatuowane są w mej pamięci,_
_Niepostrzeżenie słodko bolesne myśli powracają,_
_Truskawkowy smak pozostał na wargach,_
_Przelotna sielanka scala się z przeciągłym cierpieniem,_
_Wszyscy są identyczni…?_
_Roztrzaskałam lustro osaczone przez ćmy_
_Lecz zmora wciąż podąża za mną,_
_Strach przed ponownym zatoczeniem się cyklu_
_Opanował całe me ciało,_
_Wyrzucam w przepaść list_
_Zwiastujący następne fazy Księżyca,_
_Anioły przybrały piekielne maski,_
_Brązowy blask Twych oczu_
_Nawiedza mnie w biały dzień,_
_Promienie sierpniowego słońca_
_Przywracają tę gwieździstą noc,_
_Brakuje mi cudownego skarbu_
_Znajdującego się niegdyś w Twojej duszy,_
_Jedynym zbawieniem jest zapomnienie,_
_Śmieszy mnie ten niemożliwy czyn,_
_Niewypowiedziane słowa kłują me serce,_
_Atrament zatacza kolejne koła,_
_Pozostaję w kręgu_
_Nie przekraczając granicy uroku,_
_Mgła gniewu i lęku_
_Zakrywa upragnione piękno_
_Które kąsa mnie dotkliwie,_
_„Nie zapomnę…”_Dwa lica
_Przyszedłeś o świetlistym poranku_
_Trzymając w dłoniach drobne kwiaty,_
_Delikatne, złociste żonkile,_
_Mimo iż zwiastowały one nadchodzący chaos_
_Przyniosły na mojej twarzy uśmiech,_
_Twoje słowa świdrujące w mej głowie_
_Roztańczyły moje skromne serce,_
_Rozpaliłeś znicz w mej duszy,_
_Roztopiłeś cierpkie policzki,_
_Obłuda goniła mnie w snach_
_A łzy pragnęły zatrzymać czas,_
_Dogmat przybrany w czerń_
_Z poszarpaną raną w środku_
_Skaził karmazynową nić_
_Łączącą naszą wspólną jaźń,_
_Przyduszona do ściany ciężarem winy_
_Rozpływa się Twoje uczucie,_
_Częstujesz mnie gorzko-słodkim nektarem_
_Nadzieja zmieszana z kłamstwem_
_I z odrobiną przewlekłej udręki,_
_Oglądając z Tobą nocne niebo_
_Wyczekuję nieosiągalnej, spadającej gwiazdy,_
_Trwoga kiełkowała każdego ranka,_
_Drżałam słysząc śpiew słowika,_
_Dwie strony monety błyszczą wciąż,_
_Spływa na mnie wodospad męki,_
_Wstrzymuje każde liche tchnienie,_
_Nie wiedząc jakiego demona obudzisz._Dear Ana…
_Słowa…_
_Zatarły się w mej głowie_
_I jak pozytywka, grają w nieskończoność,_
_Ze złowieszczym uśmiechem jak ostrze kosy_
_Zgniotłaś moją delikatną duszę,_
_Zatraciłam się w mroku perfekcji…_
_Poznałam Cię,_
_Zakreśliłaś w mych marzeniach_
_Drogę do szczęścia i zrozumienia,_
_Chwytając Twą rękę_
_Zaakceptowałam swą niepewną przyszłość,_
_Liczby stały się całym mym światem_
_Mniej, lżej, trudniej — najważniejsze wartości_
_Lęk napadał mnie każdej nocy_
_A Ty obejmowałaś mnie coraz mocniej,_
_Krzyczałam z zaszytymi ustami,_
_Nikt nie potrafił tego zrozumieć,_
_Pragnęłam tylko, by być wyjątkowa_
_A coraz głębiej zatapiałam się w mroku…_
_Tylko Ty ze mną pozostałaś._Katharsis
_Za kurtyną poniżenia_
_Upadła baletnica_
_Odziana w hebanową suknię_
_Zakrywa trupio bladą twarz,_
_Otaczająca ją martwota_
_Zalewa jej puste źrenice,_
_Jej kościste stopy_
_Krwawią od niekończącego się_
_Tańca na łodzi Charona,_
_Wypruta z wszelkich szumów serca_
_Klęczy na zardzewiałych gwoździach,_
_Na tafli wirują fale kuliste,_
_Po Styksie przemierzał bezdźwięcznie_
_Anioł o śnieżnobiałych piórach,_
_Z drobnych dłoni wypuścił białą lilię,_
_Opuszkiem palca pogłaskała_
_Nieskazitelnie czyste płatki kwiatu,_
_Wraz z podmuchem wiatru_
_Barwy jej sukni pobladły,_
_Na nagiej skórze poczuła_
_Oddech zmartwychwstania,_
_Chaos w jej duszy ustał,_
_Wraz ze słonymi łzami_
_Pozbyła się dotkliwych wspomnień,_
_Co krok upadając_
_Podąża w stronę świetlistej postaci,_
_Cherubin złożył pocałunek_
_Słodki jak poranny miód_
_Na ustach baletnicy,_
_Suknia jej przybrała_
_Czysto wiśniowy odcień,_
_Serce zadudniło z pasją,_
_Zmieniła bieg tańca,_
_Obróciła się w kierunku swego lica,_
_Wśród soczystych malin_
_Ziściła sumienną introspekcję,_
_Jej świadomość pobudzona_
_Przez śpiew maleńkiego słowika,_
_I w blasku srebrzystego księżyca_
_Baletnica dumnie się ukłoniła._Kęs
_Koszmar znów się zaczyna,_
_Przywiązana do krzesła przy stole
Wyję, by nikt nie zerwał
Szwów z moich ust,_
_Każdy kęs zatruwa mój umysł,_
_Nie wykonując żadnego kroku
Zbliżam się coraz bardziej grobu,_
_Czy kiedyś znów zaznam smaku szczęścia?
Pragnienie jest tak silne_
_Lecz brak mi sił,_
_Świadomość zgubnej przyszłości
Przygniata mnie każdej nocy,_
_Pomoc osób wyrazistych,_
_W sercu tli się mały promyk,_
_Mimo połamanych skrzydeł
Wciąż mogę biec przed siebie,_
_Kęs za kęsem, krok za krokiem,_
_Powolutku przechodząc
Przez dziurawy most,_
_Przemierzam nad przepaścią_
_Gdzie śpią krwiożercze, wygłodniałe bestie,_
_Każdy dzień staje się walką,_
_Małe sukcesy, wielkie bitwy,_
_Podpieram się ramieniem wspólnoty
I motywuję do działania,_
_Mając w pamięci swe pasje
I dni spędzone z bliskimi
Rozwiązuję sznur na mej szyi,_
_Tego co widzi serce
Nie potrafią ujrzeć oczy,_
_Lecz pewnego dnia
Rozkruszę lustro obłudy,_
_Z uśmiechem na twarzy
Naprawiam swą przyszłość,_
_Nie poddam się,_
_Patrząc w oczy kościotrupa
Odżywiam swe ciało,_
_Jestem silniejsza
Niż me potwory._Kolorowy koliber
_Niewinnie skulony wśród czterech ścian,_
_Bezgłośny trzepot skrzydeł_
_I drżenie wątłego serca,_
_Zwiędłymi palcami zakrywasz papierową twarz,_
_Chowasz głęboko słowa fantazji,_
_Czy wiesz czym jest wolność?_
_Ciemna mgła stała się Twoim światem,_
_Jedynie pojedyncze łzy_
_Odsłaniają tętniące w Tobie uczucia,_
_Czy coś jeszcze zdoła rozniecić ogień?_
_Nie potrafię patrzeć_
_Na nieobecny wzrok skierowany w dal,_
_
_
_Więc wstań!_
_Zniszcz tę klatkę!_
_Rozwiń skrzydła!_
_Zyskaj znów swoje kolory_
_I leć do swoich odległych chmur_
_Na swej drodze spotykasz wiele przeszkód,_
_Nieprzemyślane słowa niszczą Cię od środka,_
_Złowieszczy śmiech w snach nie cichnie_
_Pozytywka zdaje się grać w nieskończoność,_
_Szepty potępienia nie odstępują Cię na krok_
_Lecz nic już nie rozmyje tych kolorów,_
_Jeśli się zawahasz, zabijesz się,_
_Stąpaj pewnie po tym cienkim lodzie,_
_Nie zwracaj uwagi na wygłodniałe bestie_
_Które żywią się ludzkim cierpieniem,_
_Nikt nie będzie decydował o Twoim życiu_
_Z uśmiechem na twarzy dumnie_
_Podążaj swoją wrażliwą ścieżką,_
_Trzymając się za ręce_
_Podtrzymujemy nasze wspólne smutki,_
_Patrząc na kolorowe skrzydła_
_I na ich energiczne, płynne ruchy,_
_Widząc blask w Twoich oczach_
_I słysząc szybkie bicie serca,_
_Nie martwię się już o Ciebie_
_Bo dotarłeś do swych chmur._
_Krople jesiennego deszczu_
_Spływające po szybie,_
_Już ich nie czuję…_
_Wiosny przemijają za ciasnym pudełkiem,_
_Melodia powoli ucicha,_
_Słyszę tylko Twój głos_
_Ciepło mówiący o bezsensowności_
_Gdzie upadłam?_
_Utraciłam swój kontakt,_
_Drętwe ciało mnie przytłacza,_
_Powoli Twój dotyk zanika,_
_Chwila za chwilą_
_Przemija wśród podmuchów wiatru,_
_Cierń przeżyć rozcina me serce,_
_Przelatujące bańki roztrzaskały się,_
_Wyschnięte pióro zapada w niepamięć,_
_Proszę, pozwól mi zasnąć…_
_Widzę Twoje łzy_
_Lecz ich też już nie potrafię dosięgnąć,_
_Wszystko stanęło w miejscu_
_Nawet Twoje słowa…_
_Byłam świadoma Twojego bólu…_
_Dlatego zapadłam w sen._Ból piękna
_Świeża, czerwona nić_
_Ocieka ciemną goryczą_
_Udręka pokryta jest rozkoszą,_
_Ostrza róży zatruwają czas,_
_Znaki wytatuowane są w mej pamięci,_
_Niepostrzeżenie słodko bolesne myśli powracają,_
_Truskawkowy smak pozostał na wargach,_
_Przelotna sielanka scala się z przeciągłym cierpieniem,_
_Wszyscy są identyczni…?_
_Roztrzaskałam lustro osaczone przez ćmy_
_Lecz zmora wciąż podąża za mną,_
_Strach przed ponownym zatoczeniem się cyklu_
_Opanował całe me ciało,_
_Wyrzucam w przepaść list_
_Zwiastujący następne fazy Księżyca,_
_Anioły przybrały piekielne maski,_
_Brązowy blask Twych oczu_
_Nawiedza mnie w biały dzień,_
_Promienie sierpniowego słońca_
_Przywracają tę gwieździstą noc,_
_Brakuje mi cudownego skarbu_
_Znajdującego się niegdyś w Twojej duszy,_
_Jedynym zbawieniem jest zapomnienie,_
_Śmieszy mnie ten niemożliwy czyn,_
_Niewypowiedziane słowa kłują me serce,_
_Atrament zatacza kolejne koła,_
_Pozostaję w kręgu_
_Nie przekraczając granicy uroku,_
_Mgła gniewu i lęku_
_Zakrywa upragnione piękno_
_Które kąsa mnie dotkliwie,_
_„Nie zapomnę…”_Dwa lica
_Przyszedłeś o świetlistym poranku_
_Trzymając w dłoniach drobne kwiaty,_
_Delikatne, złociste żonkile,_
_Mimo iż zwiastowały one nadchodzący chaos_
_Przyniosły na mojej twarzy uśmiech,_
_Twoje słowa świdrujące w mej głowie_
_Roztańczyły moje skromne serce,_
_Rozpaliłeś znicz w mej duszy,_
_Roztopiłeś cierpkie policzki,_
_Obłuda goniła mnie w snach_
_A łzy pragnęły zatrzymać czas,_
_Dogmat przybrany w czerń_
_Z poszarpaną raną w środku_
_Skaził karmazynową nić_
_Łączącą naszą wspólną jaźń,_
_Przyduszona do ściany ciężarem winy_
_Rozpływa się Twoje uczucie,_
_Częstujesz mnie gorzko-słodkim nektarem_
_Nadzieja zmieszana z kłamstwem_
_I z odrobiną przewlekłej udręki,_
_Oglądając z Tobą nocne niebo_
_Wyczekuję nieosiągalnej, spadającej gwiazdy,_
_Trwoga kiełkowała każdego ranka,_
_Drżałam słysząc śpiew słowika,_
_Dwie strony monety błyszczą wciąż,_
_Spływa na mnie wodospad męki,_
_Wstrzymuje każde liche tchnienie,_
_Nie wiedząc jakiego demona obudzisz._Dear Ana…
_Słowa…_
_Zatarły się w mej głowie_
_I jak pozytywka, grają w nieskończoność,_
_Ze złowieszczym uśmiechem jak ostrze kosy_
_Zgniotłaś moją delikatną duszę,_
_Zatraciłam się w mroku perfekcji…_
_Poznałam Cię,_
_Zakreśliłaś w mych marzeniach_
_Drogę do szczęścia i zrozumienia,_
_Chwytając Twą rękę_
_Zaakceptowałam swą niepewną przyszłość,_
_Liczby stały się całym mym światem_
_Mniej, lżej, trudniej — najważniejsze wartości_
_Lęk napadał mnie każdej nocy_
_A Ty obejmowałaś mnie coraz mocniej,_
_Krzyczałam z zaszytymi ustami,_
_Nikt nie potrafił tego zrozumieć,_
_Pragnęłam tylko, by być wyjątkowa_
_A coraz głębiej zatapiałam się w mroku…_
_Tylko Ty ze mną pozostałaś._Katharsis
_Za kurtyną poniżenia_
_Upadła baletnica_
_Odziana w hebanową suknię_
_Zakrywa trupio bladą twarz,_
_Otaczająca ją martwota_
_Zalewa jej puste źrenice,_
_Jej kościste stopy_
_Krwawią od niekończącego się_
_Tańca na łodzi Charona,_
_Wypruta z wszelkich szumów serca_
_Klęczy na zardzewiałych gwoździach,_
_Na tafli wirują fale kuliste,_
_Po Styksie przemierzał bezdźwięcznie_
_Anioł o śnieżnobiałych piórach,_
_Z drobnych dłoni wypuścił białą lilię,_
_Opuszkiem palca pogłaskała_
_Nieskazitelnie czyste płatki kwiatu,_
_Wraz z podmuchem wiatru_
_Barwy jej sukni pobladły,_
_Na nagiej skórze poczuła_
_Oddech zmartwychwstania,_
_Chaos w jej duszy ustał,_
_Wraz ze słonymi łzami_
_Pozbyła się dotkliwych wspomnień,_
_Co krok upadając_
_Podąża w stronę świetlistej postaci,_
_Cherubin złożył pocałunek_
_Słodki jak poranny miód_
_Na ustach baletnicy,_
_Suknia jej przybrała_
_Czysto wiśniowy odcień,_
_Serce zadudniło z pasją,_
_Zmieniła bieg tańca,_
_Obróciła się w kierunku swego lica,_
_Wśród soczystych malin_
_Ziściła sumienną introspekcję,_
_Jej świadomość pobudzona_
_Przez śpiew maleńkiego słowika,_
_I w blasku srebrzystego księżyca_
_Baletnica dumnie się ukłoniła._Kęs
_Koszmar znów się zaczyna,_
_Przywiązana do krzesła przy stole
Wyję, by nikt nie zerwał
Szwów z moich ust,_
_Każdy kęs zatruwa mój umysł,_
_Nie wykonując żadnego kroku
Zbliżam się coraz bardziej grobu,_
_Czy kiedyś znów zaznam smaku szczęścia?
Pragnienie jest tak silne_
_Lecz brak mi sił,_
_Świadomość zgubnej przyszłości
Przygniata mnie każdej nocy,_
_Pomoc osób wyrazistych,_
_W sercu tli się mały promyk,_
_Mimo połamanych skrzydeł
Wciąż mogę biec przed siebie,_
_Kęs za kęsem, krok za krokiem,_
_Powolutku przechodząc
Przez dziurawy most,_
_Przemierzam nad przepaścią_
_Gdzie śpią krwiożercze, wygłodniałe bestie,_
_Każdy dzień staje się walką,_
_Małe sukcesy, wielkie bitwy,_
_Podpieram się ramieniem wspólnoty
I motywuję do działania,_
_Mając w pamięci swe pasje
I dni spędzone z bliskimi
Rozwiązuję sznur na mej szyi,_
_Tego co widzi serce
Nie potrafią ujrzeć oczy,_
_Lecz pewnego dnia
Rozkruszę lustro obłudy,_
_Z uśmiechem na twarzy
Naprawiam swą przyszłość,_
_Nie poddam się,_
_Patrząc w oczy kościotrupa
Odżywiam swe ciało,_
_Jestem silniejsza
Niż me potwory._Kolorowy koliber
_Niewinnie skulony wśród czterech ścian,_
_Bezgłośny trzepot skrzydeł_
_I drżenie wątłego serca,_
_Zwiędłymi palcami zakrywasz papierową twarz,_
_Chowasz głęboko słowa fantazji,_
_Czy wiesz czym jest wolność?_
_Ciemna mgła stała się Twoim światem,_
_Jedynie pojedyncze łzy_
_Odsłaniają tętniące w Tobie uczucia,_
_Czy coś jeszcze zdoła rozniecić ogień?_
_Nie potrafię patrzeć_
_Na nieobecny wzrok skierowany w dal,_
_
_
_Więc wstań!_
_Zniszcz tę klatkę!_
_Rozwiń skrzydła!_
_Zyskaj znów swoje kolory_
_I leć do swoich odległych chmur_
_Na swej drodze spotykasz wiele przeszkód,_
_Nieprzemyślane słowa niszczą Cię od środka,_
_Złowieszczy śmiech w snach nie cichnie_
_Pozytywka zdaje się grać w nieskończoność,_
_Szepty potępienia nie odstępują Cię na krok_
_Lecz nic już nie rozmyje tych kolorów,_
_Jeśli się zawahasz, zabijesz się,_
_Stąpaj pewnie po tym cienkim lodzie,_
_Nie zwracaj uwagi na wygłodniałe bestie_
_Które żywią się ludzkim cierpieniem,_
_Nikt nie będzie decydował o Twoim życiu_
_Z uśmiechem na twarzy dumnie_
_Podążaj swoją wrażliwą ścieżką,_
_Trzymając się za ręce_
_Podtrzymujemy nasze wspólne smutki,_
_Patrząc na kolorowe skrzydła_
_I na ich energiczne, płynne ruchy,_
_Widząc blask w Twoich oczach_
_I słysząc szybkie bicie serca,_
_Nie martwię się już o Ciebie_
_Bo dotarłeś do swych chmur._
więcej..