- W empik go
We Rule Hell Together - ebook
We Rule Hell Together - ebook
Nastoletnia Naomi Walker nigdy nie należała do grzecznych dziewczynek. Sprawiała dużo problemów wychowawczych i pakowała się we wszystkie możliwe kłopoty mogące spotkać dziewczynę w jej wieku. Rodzice postanowili, że najlepszym rozwiązaniem będzie wysłanie jej do brata, aby mogła zacząć od nowa.
Jednak jeżeli myśleli, że wraz z wyjazdem problemy Naomi się skończą, bardzo się mylili. Może i dziewczyna miała motywację, aby się zmienić i zapomnieć o tym, co było i dlaczego to się wydarzyło, jednak wykazywała talent do przyciągania kłopotów.
Dylan Blake był współlokatorem jej brata. Znajomość Naomi z tym chłopakiem zaczęła się od przypadkowego spotkania w parku i od tamtej pory ta dwójka non stop skakała sobie do gardeł. W dodatku Naomi dowiedziała się, że Dylan został uwikłany w podejrzane sprawy i miał złą reputację. Z pewnością nie był to chłopak, przy którym Naomi mogłaby się zmienić. Ale czy na pewno? Opis pochodzi od Wydawcy.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8320-702-5 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Moje życie nigdy nie należało do łatwego. Można powiedzieć, że przechodziłam przez prawdziwe piekło, aż w końcu podjęłam tę jedną, ważną decyzję, która wszystko zmieniła.
Po przeprowadzce do brata nic już nie było takie jak dawniej. Ale gdy zaczęłam tutaj wszystko od nowa, nie przewidziałam jednego znaczącego problemu, a był nim Dylan Blake.
Chłopak, przed którym mnie ostrzegali, że nie powinnam z nim nawet rozmawiać. On mnie niszczył, namieszał w moim życiu a ja mu na to pozwalałam, ponieważ myślałam, że nikt nie jest w stanie zniszczyć mnie bardziej, niż sama już to zrobiłam.
On jednak tego dokonał. Był moim największym koszmarem, ale i sprawiał, że mój cholernie słaby świat stawał się lepszy. Był moim spokojem i zarazem chaosem.
Dlatego, proszę, pozwól mi naprawić twoje serce, pozwól mi na to, żebym z tobą została. Spraw, abym ponownie uwierzyła, że mogę być szczęśliwa.
Bo byłeś tak zniszczony, a jednocześnie tak dobry.
Byłeś jak narkotyk, który z każdym dniem uzależniał coraz bardziej.ROZDZIAŁ PIERWSZY
Uśmiechnęłam się lekko do swojego odbicia w lustrze, widząc jak makijaż przykrył okropne wory pod oczami, które miałam od kilku dni.
– Spakowana? Czas wyjeżdżać. – Lekko się wzdrygnęłam, kiedy usłyszałam głos za sobą.
Spojrzałam na wysoką blondynkę opartą o futrynę drzwi. Ze zrezygnowaniem pokiwałam głową, a mama wyszła z mojego pokoju. Miałam właśnie opuścić miasto, w którym mieszkałam całe życie, i przeprowadzić się do brata, co od początku nie wydawało mi się dobrym pomysłem, ale to nie ja decydowałam. Chwyciłam za swoje walizki i opuściłam pomieszczenie. Na zewnątrz zastałam rodziców, którzy posyłali mi radosne uśmiechy.
No tak, jakby było się z czego cieszyć.
– Głowa do góry, Naomi. – Usłyszałam głos taty. – Teraz będzie już tylko lepiej.
Nie odpowiedziałam, zamiast tego wsiadłam do samochodu, który po chwili ruszył.
Teraz będzie już tylko lepiej. Jeszcze kilka miesięcy temu byłam skłonna uwierzyć w takie słowa, lecz teraz – gdy moje życie stało mi się obojętne, a ja przestałam wierzyć w jakiekolwiek dobro – wydawało mi się to nierealne.
Całą drogę milczałam, skupiłam się na muzyce lecącej z mojego telefonu. Starałam się nie zastanawiać się za dużo, co nie przychodziło mi z łatwością, ponieważ co rusz nachodziły mnie myśli o tym, ile zmian mnie teraz czekało.
Czy inne otoczenie w czymkolwiek mi pomoże?
Będąc dzieckiem zawsze marzyłam, by dorosnąć i żyć nastoletnim życiem, które – nie wiedzieć czemu – wydawało się być wtedy fajniejsze. Na własnej skórze jednak przekonałam się, że nie jest to tak kolorowy okres, jak początkowo myślałam, że będzie.
Pasma nieszczęścia, jakie spadły na mnie przez ostatnie miesiące – a może nawet ciągnęły się przez kilka lat – sprawiły, że nie mogłam zostać w miejscu, które tak bardzo kochałam. Decyzji o przeprowadzce, rzecz jasna, nie podjęłam ja, tylko moja rodzina, twierdząc, że tak będzie dla mnie po prostu najlepiej i zacznę swoje życie od nowa.
Ja jednak nie potrafiłam w to uwierzyć. Od kilku lat żyłam z przekonaniem, że jestem dla nich jedynie problemem, którego chcieli się pozbyć. Nigdy nie byłam bezproblemowym dzieckiem i nawet jeśli tego nie chciałam, musiałam to przyznać. Miałam kłopoty, z którymi sobie nie poradziłam, i niestety nie tylko ja na tym ucierpiałam. Potrzebowałam jedynie pomocy, a nigdy jej nie otrzymałam.
Zatem czy to wszystko naprawdę wyłącznie moja wina?
Z rozmyślania wyrwał mnie głos mamy, która zaklaskała w dłonie, z entuzjazmem wyskakując z samochodu. Nie zauważyłam nawet, kiedy się zatrzymaliśmy.
– Jesteśmy! – pisnęła z podekscytowania.
Przewróciłam oczami i wysiadłam, zatrzaskując za sobą drzwi tak mocno, że aż poczułam na swoich plecach miażdżące spojrzenie taty. Nie przejęłam się tym jednak i uniosłam wzrok, napotykając zielone tęczówki, które wyglądem niewiele różniły się od moich. Uniosłam kąciki ust i podbiegłam do brązowowłosego chłopaka.
– Cześć, siostrzyczko – przywitał się.
– Cześć, braciszku… – odpowiedziałam i przytuliłam się do niego z całą siłą, jaką posiadałam – …tak bardzo za tobą tęskniłam.
– Nie dziwi mnie to, kto by nie tęsknił? – Zaśmiał się.
Odsunęłam się lekko i pokręciłam ze zrezygnowaniem głową.
– Cały Tyler Walker, co? Ego dalej tak samo duże.
– To się zdecydowanie nigdy nie zmieni.
– Pora na nas! – rzuciła mama, a następnie podeszła, aby nas uściskać.
Po krótkim pożegnaniu ruszyła w kierunku samochodu ojca, wsiadła do środka, po czym razem wrócili do miejsca, które kazano mi opuścić.
Tyler chwycił za rączki walizek – które wcześniej tata wypakował z auta – i razem weszliśmy do jego domu. Budynek na zewnątrz prezentował się świetnie, ale to wnętrze zrobiło na mnie jeszcze większe wrażenie. Wchodziło się prosto do salonu; był on duży i jasny, ściany pokryte były białą farbą, a na suficie wisiały kolorowe światełka, dzięki czemu pomieszczenie zyskało fajny klimat. Na środku stała kanapa, a naprzeciwko niej, na ścianie, wisiał duży telewizor, na którym leciał teraz jakiś serial.
– Pierwsze wrażenie? – Usłyszałam za sobą rozweselony głos brata.
– Nie jest źle, naprawdę się postarałeś.
– Trochę pracowaliśmy nad tym domem z Dylanem.
Zmarszczyłam lekko brwi, słysząc jego słowa.
– Dylanem?
– A tak, mój współlokator. Teraz już nasz.
Mogłam się spodziewać, że w tak dużym budynku nie mieszka sam.
– Przynajmniej będę miała też inne towarzystwo – odparłam, wzruszając ramionami.
Usiadłam na kanapie i kątem oka zauważyłam grymas pojawiający się na twarzy Tylera.
– Właściwie, Nao, nie sądzę, żeby było to odpowiednie towarzystwo dla ciebie – odpowiedział poważnie, co lekko mnie zdziwiło. I… zaciekawiło. – Przeprowadziłaś się tutaj, by żyć lepiej i zostawić przeszłość za sobą.
– Tak, ale co to ma wspólnego z twoim współlokatorem?
– Nie zaznasz spokoju, jeśli się do siebie zbliżycie.
Pokiwałam głową, nie chcąc dłużej drążyć tematu. Po tej krótkiej rozmowie domyśliłam się, że więcej się pewnie w tej chwili nie dowiem. Jednak nie zamierzałam się teraz do nikogo zbliżać. Zdecydowanie miałam dość chłopaków do tego stopnia, że zaczęłam się zastanawiać, czy jest szansa, że jakiegoś kiedykolwiek do siebie dopuszczę. Po prostu stwierdziłam, że fajnie byłoby poznać osobę, z którą będę mieszkać. To było wręcz pewne, że prędzej czy później na siebie wpadniemy. Tyler wspomniał kiedyś, że ma najlepszego przyjaciela o imieniu Dylan. Nigdy jednak nie udało mi się zamienić z nim słowa, ani nawet go zobaczyć.
– Pokażesz mi mój pokój?
– Oczywiście, chodź za mną.
Wstałam z kanapy i od razu podreptałam za chłopakiem. Obok salonu były duże czarne schody, po których weszliśmy na górę, by znaleźć się w dość długim korytarzu. Dostrzegłam wejścia do czterech pomieszczeń.
– Pierwszy pokój po lewej – poinformował mnie chłopak.
Otworzyłam drzwi i uśmiechnęłam się szeroko, widząc pomieszczenie, niewiele różniące się od tego w Chicago, co mogło sprawić, że szybko poczuję się tutaj jak w domu. Pierwszym, co rzuciło mi się w oczy, były drzwi balkonowe z czerwonymi zasłonami, a obok dość duże łóżko, na którym leżało kilka czarnych i białych poduszek, a także długi biały koc wyglądający na przyjemny w dotyku. Wszystkie meble w pokoju miały kolor biały, a ściany pomalowane były na szaro. Zauważyłam drzwi prowadzące najprawdopodobniej do łazienki.
Tyler przyniósł moje walizki do pokoju i wyszedł, zostawiając mnie samą. Zaczęłam chować ubrania do szafy, a gdy już to zrobiłam, zaczęłam układać kosmetyki na toaletce. Kiedy skończyłam wszystko ogarniać, położyłam się na wygodnym łóżku. Chwyciłam telefon, żeby przeglądać social media. Zauważyłam, że mam dwie wiadomości, więc szybko je odczytałam.
Liam: Hej! Opowiadaj, jak tam w Vegas?
Liam: Rozumiem, że teraz nie możesz pisać, ale odezwij się, jak już wszystko ogarniesz. Buziaki, kocham cię, Mała!
Uśmiechnęłam się pod nosem i wybrałam jego numer, aby zadzwonić. Niemal od razu odebrał i usłyszałam jego przyjemny dla ucha głos.
– Nao! Opowiadaj, co u ciebie słychać! – odezwał się chłopak i byłam pewna, że się teraz uśmiechał.
– Liam, jest dobrze. Jestem tu dopiero od jakichś dwóch godzin, nie ma co opowiadać.
– Nie poznałaś jeszcze żadnego przystojniaka!?
– Nie, nie myślę teraz o tym.
– Jak tak możesz? Musisz jakiegoś poznać!
– Och, to nie jest teraz ważne, ty lepiej się pochwal, co u ciebie? – zapytałam.
– Umówiłem się z Jacobem, więc będę musiał już kończyć.
Cóż, to sobie długo pogadaliśmy…
– Już traciłam nadzieję, że kiedykolwiek to zrobisz. – Zaśmiałam się lekko, ciesząc się, że w końcu zebrał się na odwagę, by to zrobić.
– Ja też, ale w końcu trzeba przestać się bać – odpowiedział, cicho wzdychając. – Lecę, cześć, słońce.
Po tych słowach usłyszałam dźwięk przerwanego połączenia i odłożyłam telefon. Leżałam jeszcze chwilę rozmyślając o przyjacielu, i o tym, jak długo nie będziemy się widzieć.
Liam Smith był przy mnie od urodzenia i kochałam go jak własnego brata. Byłam pewna, że bardzo trudno będzie żyć teraźniejszością, w której nie obudzi mnie jak co rano, nie zrobi swoich pysznych naleśników i nie pójdzie ze mną do szkoły.
***
Poprawiłam słuchawki w uszach, dalej biegnąc przed siebie. Po kilku godzinach, które spędziłam w łóżku, stwierdziłam, że fajnie będzie wyjść i zaczerpnąć świeżego powietrza, tym samym poznając chociaż trochę miasto. Mimo że kochałam Chicago, to Las Vegas nie okazało się tak okropne, jak z początku zakładałam. Kiedy trochę się zmęczyłam, postanowiłam usiąść na ławce, lecz po kilku minutach wstałam, wyciągając z kieszeni wibrujący telefon.
Syknęłam z bólu, kiedy poczułam, jak moja głowa uderza o coś twardego.
– Czy ciebie nikt nie nauczył, jak się chodzi, dziewczynko?
Odsunęłam się od razu, słysząc nieprzyjemny głos nad głową. Gdy chciałam już coś odpowiedzieć, spojrzałam na wysokiego i umięśnionego chłopaka stojącego naprzeciwko, i z trudem przełknęłam ślinę.
Pierwsze, na co zwróciłam uwagę, były czarne jak węgiel oczy. Były tak cholernie przerażające i puste. Bujne czarne włosy spadały mu na czoło. Nie wyglądał przyjaźnie i jak nigdy nikogo się nie bałam, tak teraz miałam wrażenie, że moje nogi same się przed nim uginają.
– Z mówieniem też miewasz kłopoty – zakpił, patrząc na mnie z wyższością. – Więcej nie bądź taka niezdarna.
Uniosłam ze zdziwienia brwi, ton jego głosu był okropnie kpiący.
– A ty więcej nie bądź takim palantem – odpowiedziałam.
– Zapamiętam radę. – Mrugnął jednym okiem, a następnie się odsunął. – Tylko głupie idiotki kręcą się tutaj o tej godzinie, to też zapamiętaj. – Usłyszałam już zza pleców.
Rozchyliłam lekko usta, stojąc jak wryta. Czy jakiś kretyn nazwał mnie właśnie głupią idiotką? Tak, Naomi, to się właśnie stało. Przez całą drogę do domu byłam niesamowicie zirytowana. Jedną z moich największych wad było to, że potrafiłam się bardzo szybko zdenerwować. Nie było to dobre, chodziłam wtedy cały czas wkurzona i umiałam wyżyć się na każdej napotkanej osobie. Nie chciałam tego, ale nie potrafiłam inaczej. Na podwórku zauważyłam czarne audi, którego wcześniej nie było, ale wzruszyłam jedynie ramionami i – będąc dalej zdenerwowaną – weszłam do domu. Z kuchni dobiegły mnie jakieś odgłosy, więc uznałam, że jest tam mój brat.
– Nie zgadniesz jakiego okropnego idiotę spotkałam! – krzyknęłam, unosząc lekko ręce do góry. – Głupi kretyn jeszcze mnie obraził i… – zamarłam w połowie zdania, znowu wpatrując się w te czarne tęczówki.
Niech ktoś mnie obudzi, jeśli to tylko okropny sen.
– Wow. Obraziłaś mnie właśnie dwa razy bardziej niż ja ciebie. – Zaśmiał się, podchodząc bliżej. – Dylan Blake, twój nowy współlokator. – Podał mi rękę.
– Naomi Walker. – Z trudem się przedstawiłam.
Kątem oka spojrzałam na Tylera, wydawał się zaskoczony naszą rozmową.
Wrażenia z pierwszego dnia w tym mieście? Na pewno będzie ciekawie.
Nie spodziewałam się, że osoba, na którą wpadłam w parku i obraziłam, okaże się moim współlokatorem. Kto by się tego spodziewał? Usiadłam na kanapie obok Tylera i nowo poznanego chłopaka. Czułam się trochę niekomfortowo przez to, co zaszło pomiędzy nami, ale starałam się tego nie pokazywać. Skupiłam się na filmie, który leciał w telewizji, mimo że nie miałam nawet pojęcia, o co w nim chodziło.ROZDZIAŁ DRUGI
Z samego rana obudził mnie dźwięk budzika, na co lekko się skrzywiłam. Dzisiaj miałam iść do nowej szkoły i nie byłam z tego powodu jakoś szczególnie zadowolona. Jak większość osób nie lubiłam spędzać tam czasu. Przebywanie w szkole wiązało się z dużym stresem; zawsze czułam się tam niekomfortowo. I choć powinno to być miejsce, gdzie uczniowie czują się swobodnie i bezpiecznie, a do tego chcą zdobywać wiedzę, to niestety w większości przypadków tak nie jest.
Po sprawdzeniu wiadomości od rodziców i Liama wstałam z łóżka, i podreptałam w stronę niedużej, jasnej łazienki. Ściągnęłam z siebie ubrania i weszłam szybko pod prysznic. Użyłam mojego ulubionego płynu do mycia o zapachu pomarańczy i jaśminu. Przysięgam, że kochałam ten aromat.
– Cholera – zaklęłam, kiedy zorientowałam się, że nie wzięłam nowych ubrań z szafy.
Szybko wróciłam do pokoju, owinięta jedynie ręcznikiem, i zorientowałam się, że ubrania które na dzisiaj przygotowałam, prasowałam wczoraj w salonie i kompletnie zapomniałam, aby je stamtąd zabrać. Nie myśląc za dużo, zeszłam po schodach na dół, i udałam się do pomieszczenia, w którym miałam pewność, że nikogo nie zastanę. Widziałam, że Tyler gdzieś pojechał.
Przez swoją nieuwagę poczułam, jak uderzam o czyjś tors.
Proszę, tylko nie to.
– Spodobało ci się wpadanie na mnie?
– A tobie wchodzenie mi w drogę? – odpowiedziałam, przytrzymując ręcznik, aby przypadkiem teraz się nie zsunął.
– To nie ja jestem łamagą i to nie ja nie patrzę, gdzie idę. – Wzruszył ramionami, by po chwili zmierzyć mnie wzrokiem od dołu do góry. – Zakładam, że lepiej wyglądałabyś bez tego ręcznika.
Rozchyliłam lekko usta, starając się upewnić, czy aby na pewno się nie przesłyszałam. Kto mówi takie rzeczy dziewczynie, której nie zna? Tylko Dylan, pierdolony palant, Blake. Tak, chyba właśnie wymyśliłam mu ksywkę.
– A ty z siniakiem pod okiem, jakby mój brat to usłyszał – zakpiłam.
– Masz czternaście lat, że próbujesz grozić mi swoim bratem? – Uniósł brwi, patrząc na mnie prześmiewczo. – Uważaj, do kogo to mówisz.
– To już kolejna rada od ciebie, dużo ich jeszcze masz? Może powinnam je gdzieś zapisywać…
– Może powinnaś już wyjść. – Uniósł ton głosu, co nieco wybiło mnie z rytmu.
Cóż, chyba nie był dobrze nastawiony na żartowanie.
Ominęłam chłopaka i wzięłam swoje ubrania z kanapy, po czym wróciłam do siebie, żeby się przygotować. Włożyłam czarne jeansy i czerwoną bluzę oversize z dużym napisem Don’t give up. Postanowiłam, że nie będę się dzisiaj malować, a brązowe włosy sięgające mi końca pleców zostawiłam rozpuszczone. Lekko podskoczyłam, kiedy usłyszałam, jak ktoś z całej siły otwiera drzwi od pokoju.
– Gotowa na ten piękny dzień pełen nowych wrażeń? – Przewróciłam oczami na rozweselony głos Tylera.
Ja w przeciwieństwie do niego nie byłam tak pozytywnie nastawiona.
– Twierdzisz, że to piękny dzień tylko dlatego, że ty już skończyłeś szkołę, i nie musisz się tam męczyć – prychnęłam w odpowiedzi.
– Nie będzie tak źle, jak myślisz. – Przewrócił oczami.
Tak, to u nas rodzinne.
– To już ja ocenię, idziemy?
– Panie przodem – odparł, pokazując dłonią wyjście, lekko się przy tym kłaniając.
Co za pajac.
– Chcesz mi powiedzieć, że jedziemy samochodem twojego współlokatora? – zapytałam, patrząc, jak chłopak pakuje się do czarnego audi. – Nie wygląda na zbyt miłego, pewnie nie będzie zadowolony.
– Chyba zapominasz, że ten współlokator to też mój najlepszy przyjaciel. – Spojrzał na mnie pobłażliwie – No pakuj się do środka, nie mamy dużo czasu, siostrzyczko.
Wsiadłam na miejsce pasażera i po chwili odjechaliśmy spod domu, kierując się w stronę szkoły. Przez całą drogę milczałam, skupiając się na swoich myślach. Chcąc nie chcąc musiałam przyznać, że trochę się stresowałam, co było do mnie dość niepodobne. Zawsze miałam na wszystko wyjebane i raczej nie często czułam niepewność. Nie wiem też, czym się tak naprawdę denerwowałam. Nowym otoczeniem? Tym czy kogoś poznam? Nie szczególnie miałam ochotę na nowe znajomości. Nie planowałam znaleźć tutaj żadnych przyjaciół, dobrze było mi bez nich. I mogło wydawać się to dziwne, ale czasami naprawdę wolałam moją samotność od obecności kogokolwiek.
– Powodzenia, Nao – powiedział rozweselonym głosem Tyler, kiedy dojechaliśmy pod szkołę.
– Dzięki, zdecydowanie się przyda – mruknęłam i wysiadłam z samochodu, lekko trzaskając drzwiami, przez co brat posłał mi zirytowane spojrzenie.
Na zewnątrz było dość sporo osób, a wzrok niektórych zatrzymał się na mnie, kiedy zaczęłam iść w kierunku wejścia do dużego budynku. Nie lubiłam, gdy taka ilość ludzi na mnie patrzyła. Westchnęłam cicho i wreszcie weszłam do środka. Zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu tablicy i znajdującego się na niej planu lekcji. Kiedy wreszcie ją znalazłam, szybko podeszłam i odnalazłam wzrokiem salę, do której powinnam się udać.
– Gdzie ta klasa? – zapytałam sama siebie, kiedy po dziesięciu minutach dalej nie udało mi się jej znaleźć. – Boże, co ja tu robię? No, kurwa, co?
– Zadaję sobie to samo pytanie od kilku lat. – Podskoczyłam lekko, kiedy usłyszałam głos obok siebie.
Spojrzałam na dziewczynę, która stała obok, i zmierzyłam ją wzrokiem. Była niesamowicie piękną wysoką blondynką z niebieskimi jak ocean tęczówkami. Przysięgam, że nie widziałam osoby, która miałaby ładniejsze oczy od niej.
– Której klasy szukasz?
– Od historii, czterysta jeden – odpowiedziałam.
– Akurat też mam tam teraz lekcję – odparła, lekko się uśmiechając. – Możemy iść razem.
Pokiwałam głową, tym samym dając znać dziewczynie, że się zgadzam i poszłam za nią.
– Lydia Evans. – Blondynka się przedstawiła.
– Naomi Walker – odpowiedziałam, również wyciągając do niej dłoń.
Po dzwonku weszłyśmy do klasy. Zajęłam miejsce w ostatniej ławce z nadzieją, że nikt ze mną nie usiądzie. Jednak myliłam się, bo Lydia usiadła obok. Pewnie to jej miejsce.
Przez prawie całą lekcję siedziałam znudzona, nauczyciel przedstawiał prezentację i cały czas coś mówił. Zawsze lubiłam historię i byłam na niej dość aktywna, ale ta lekcja była jakoś dziwnie chaotyczna, przez co straciłam jakikolwiek zapał do uczestniczenia w niej.
I właśnie w tym momencie, pierwszy raz odkąd byłam w Vegas, naprawdę zatęskniłam za Chicago. Tam wszystko po prostu wydawało się być lepsze.
***
Po lekcjach przyjechał Tyler i odwiózł mnie do domu, a sam pojechał coś załatwić z Dylanem. Pierwsze co zrobiłam, gdy wróciłam, to poszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę. Postawiłam na zwykłe tosty z serem. Przygotowałam jedzenie i jadłam je, robiąc sobie od razu herbatę. Ogarniałam już mniej więcej, co gdzie jest, bo mój brat mi wszystko pokazał. Po zjedzeniu, włączyłam telewizor w salonie i położyłam się wygodnie na kanapie, by obejrzeć Teen wolf. Lubiłam ten serial, zawsze oglądałam go z Liamem, ale no cóż, teraz już nie mogłam. Po kilku odcinkach usłyszałam trzask drzwi, na co lekko zmarszczyłam brwi. Spojrzałam w stronę wejścia, a mój wzrok od razu zatrzymał się na wysokim chłopaku opierającym się o framugę drzwi. Był ubrany w czarne jeansy i białą koszulkę, która dobrze opinała jego umięśnione ciało.
– Tyler wrócił z tobą? – zapytałam, kiedy Dylan zaczął zmierzać w moją stronę.
– A widzisz go gdzieś? – odpowiedział widocznie zirytowany.
Zajął miejsce obok mnie na kanapie.
– Nie wiesz, że nie odpowiada się pytaniem na pytanie?
– To dlaczego właśnie to zrobiłaś?