Wędrówki w krainę filozofów - ebook
Wędrówki w krainę filozofów - ebook
Czy Sokrates, Platon, Mistrz Eckhart, Kartezjusz, Kierkegaard i inni to tylko nazwiska w historii filozofii, czy raczej zawsze aktualni nauczyciele myślenia? Ks. Józef Tischner w Wędrówkach w krainę filozofów pokazuje, że z nauką myślenia jest jak z nauką chodzenia: potrzebny jest mistrz, którego ręki można się uchwycić. W swoich gawędach opowiada o tym, jak filozofowie szukali przez wieki odpowiedzi na pytania o to, co znaczy myśleć, dlaczego człowiek błądzi, jaka jest natura zła i czy można się od tego zła wyzwolić. W jasny i przystępny sposób wprowadza nas w problemy, z którymi człowiek myślący musi się zmierzyć również dzisiaj.
JÓZEF TISCHNER (1931–2000) – ksiądz, filozof, publicysta. Profesor Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie, współzałożyciel wiedeńskiego Instytutu Nauk o Człowieku. Kawaler Orderu Orła Białego.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-240-5016-1 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Przed wieloma laty kupiłem w Wiedniu książkę Martina Heideggera pod tytułem _Co znaczy myśleć?_ Książka ta zawiera szczegółowe sprawozdania z wykładów i ćwiczeń, jakie ów wybitny myśliciel prowadził w latach 1951–1952 na uniwersytecie we Fryburgu. Znałem już wtedy inne prace tego filozofa, szczególnie jego _Sein und Zeit_ 1, ale ten tytuł przykuł szczególnie mocno moją uwagę. Była jesień 1968 roku. Miasto pełne uchodźców z Czechosłowacji po niepowodzeniach słynnej Praskiej Wiosny. W prasie żywe jeszcze echa słynnej „wojny błyskawicznej” między Izraelem a Arabami. Na Uniwersytecie Wiedeńskim odbywał się właśnie światowy kongres filozofów, na którym oczywiście dochodziły do głosu wszystkie sprzeczności ówczesnego świata. Ja też czułem, że gnębi mnie sprzeczność: stałem przed szybą wystawową księgarni uniwersyteckiej i nie wiedziałem, czy mogę sobie pozwolić na dodatkowy wydatek. Któż nie chciałby się dowiedzieć, na tym pełnym konfliktów świecie, co znaczy myśleć?
Po kilku godzinach zagłębiłem się w lekturze. Pamiętam do dnia dzisiejszego jedno z kluczowych zdań Heideggera, które brzmiało jak jakiś wyrok: „Najbardziej daje do myślenia to, że jeszcze nie myślimy”.
Proszę Państwa, Polskie Radio zaproponowało mi przeprowadzenie kilku pogadanek na tematy filozoficzne. To bardzo zobowiązująca propozycja. Ale filozofia to naprawdę poważna sprawa. Jak o niej mówić? Wymyśliłem taką formułę: niech to będą krótkie wycieczki w krainę, w której żyją filozofowie. Właśnie przekroczyliśmy bramę do tej krainy. Oto jeden z mieszkańców krainy filozofów powiedział: „Najbardziej daje do myślenia, że jeszcze nie myślimy”. Zdanie to jest jak policzek wymierzony współczesnemu światu. Jak to nie myślimy?! Czyż nie stworzyliśmy nauki? Czy nauka nie stworzyła techniki? Czy nie organizujemy naszego życia codziennego w sposób racjonalny? Czyż w końcu sami nie nazywamy się intelektualistami? Jak można powiedzieć, że nie myślimy?! A jednak głos sędziwego myśliciela ze Schwarzwaldu nie dał się zagłuszyć. Wciskał się w duszę i niepokoił. Zmuszał do tego, aby raz jeszcze przyjrzeć się otaczającemu światu. Im więcej było tego patrzenia, tym bardziej piętrzyły się przed oczyma skutki nieprzemyślanych decyzji ekonomii i polityki.
A nauka? Co z nauką? Co z jej umiłowanym dzieckiem – techniką? Heidegger wywodził: nauka także nie myśli. Ona tylko kombinuje i kalkuluje, a to nie jest jeszcze myśleniem. Nauka chce panować nad przyrodą – ale czy wie po co? Chce przedłużać życie człowiekowi – ale czy wie, jaki sens ma życie? Posyła ludzi na Księżyc – ale czy umie powiedzieć, co dla człowieka jest rzetelną wartością? Mówimy, że jesteśmy intelektualistami, ale spory, jakie ze sobą prowadzimy, a zwłaszcza sposób ich prowadzenia, dość gruntownie temu przeczą. Na każdym kroku kłuje w oczy bezmyślność świata.
Dlatego trzeba się uczyć myślenia. Ale jak to robić? Bardzo prosto: trzeba odwiedzić któregoś z mieszkańców krainy filozofów i podglądnąć, jak on to robi. Trzeba zacząć razem z nim. Z myśleniem jest tak jak z chodzeniem: przez chwilę dziecko trzyma się matczynej ręki, a potem odkrywa, że może samo. Kiedyś, przed wiekami, człowiek nazwał siebie „istotą myślącą”. Czy naprawdę był wtedy istotą myślącą? Z pewnością nie. A jednak tak się nazwał i nazwa ta stała się jego imieniem. Dlaczego? Bo odkrył wtedy po raz pierwszy urok i moc myślenia. Zobaczył w nim ratunek dla siebie, zobaczył swój ideał. I wtedy właśnie postanowił wydobyć je na jaw i wynieść ponad pożądania, pragnienia, potrzeby ciała. Uwierzył, że nie ma dla niego większego niebezpieczeństwa jak bezmyślność. Wszędzie, gdzie jest nieszczęście, ma swój udział bezmyślność.
Odkrycie to dało początek filozofii. Filozofia do dnia dzisiejszego przykuwa naszą uwagę. Myślenie ciągle pozostaje naszą nadzieją. I dlatego właśnie wciąż na nowo trzeba się nam uczyć myślenia.
1 _Bycie i czas_.2. NARODZINY MYŚLENIA
Z nauką myślenia jest trochę tak, jak z nauką chodzenia: trzeba sobie znaleźć mistrza, uchwycić go za rękę, iść parę kroków, a potem spróbować samemu. Ale jest pewna różnica: kto raz nauczył się chodzenia, ten może zapomnieć o mistrzu. Kto zaczął sam myśleć, powinien od czasu do czasu wrócić do wzoru. Jednym z mistrzów naszego myślenia jest Sokrates. W naszej wędrówce po krainie filozofów spróbujmy odwiedzić jego dom.
Zawsze z głębokim wzruszeniem wracam do niewielkiego dzieła Platona pod tytułem _Obrona Sokratesa_, aby na jego przykładzie rozważać sprawę myślenia. Myślenie właśnie pojawiło się na Bożym świecie. Dziełko to opisuje, jak stary Sokrates stanął przed sądem, aby bronić nie tylko swojej filozofii, ale również swego życia. Przeciwnicy zarzucają mu, że „popełnia zbrodnię i dopuszcza się występku, badając rzeczy ukryte pod ziemią i w niebie i ze słabszego zdania robiąc mocniejsze i drugich tego samego nauczając”1. Sokrates broni się przed sądem myśleniem. Czy przekona przeciwników? Wiemy, że mu się to nie udaje. Sokrates zostaje skazany na śmierć. Ale pozostaje po nim wzór myślenia. Wzór, który zobowiązuje nas jeszcze dziś. Spróbujmy zobaczyć, jak Sokrates widzi swoje myślenie. Gdzie są jego początki, gdzie jego cele, jakimi ścieżkami biegnie myślenie od początku do celu?
Sokrates opowiada o początkach myślenia. Oto razu pewnego jeden z jego przyjaciół, Chajrefon, poszedł do Delf, aby zapytać wyroczni, czy jest w Atenach ktoś mądrzejszy od Sokratesa. No i wyrocznia powiedziała, że nikt nie jest mądrzejszy. Odpowiedź ta wprowadziła Sokratesa w niebywałe osłupienie: „Co też to bóg mówi? Cóż ma znaczyć ta zagadka? Bo ja, doprawdy, ani się do wielkiej, ani do małej mądrości nie poczuwam. Więc cóż on właściwie mówi, kiedy powiada, że ja najmądrzejszy? Przecież chyba nie kłamie. To mu się nie godzi” 2.
Sokrates próbuje spierać się z wyrocznią. Odwiedza ludzi, którzy uchodzą za mądrych: poetów, artystów, nawet polityków. Rozmawia z nimi, sprawdza ich. I co odkrywa? Ludzie ci jedynie uważają się za mądrych, ale mądrymi nie są. Czytamy: „Wróciwszy do domu, zacząłem miarkować, że od tego człowieka jednak jestem mądrzejszy. Bo z nas dwóch żaden, zdaje się, nie wie o tym, co piękne i dobre; ale jemu się zdaje, że coś wie, choć nic nie wie, a ja, jak nic nie wiem, tak mi się nawet i nie zdaje. Więc może o tę właśnie odrobinę jestem od niego mądrzejszy, że jak czego nie wiem, to i nie myślę, że wiem”3 .
Czymże jest tu myślenie? Jest rodzajem duchowej siły, dzięki której człowiek uwalnia się od złudzeń: złudzenia pozornej wiedzy i fałszywej pewności. Myślenie nie przepowiada przyszłości, nie opowiada o niewidzialnej stronie świata, nie uczy człowieka panować nad żywiołami tej ziemi. Ono oczyszcza śmietnik, jaki codzienność robi nam z głowy.
Praca myślenia wiąże się z ryzykiem. Ludzie przywiązują się do swych złudzeń. Mają zresztą często takie złudzenia, bez których nie mogliby żyć. Gdy ktoś chce pozbawić ich takich złudzeń, czyni sobie z nich śmiertelnych wrogów. Sokrates został skazany na śmierć przez tych, którzy złudzenia cenili wyżej niż prawdę. Sokrates tak opowiadał przed sądem o swym posłaniu: „Ja jeszcze i dziś chodzę i szukam tego, i myszkuję, jak bóg nakazuje, i między mieszczanami naszymi, i między obcymi, jeżeli mi się który mądry wydaje, a jak mi się który mądry wydaje, to zaraz bogu pomagam i dowodzę takiemu, że nie jest mądry. I to mi tyle czasu zabiera, że ani nie miałem kiedy w życiu obywatelskim zrobić czegoś, o czym by warto było mówić, ani koło własnych interesów chodzić; ostatnią biedę klepię przez tę służbę bożą”4.
Tak, o wiele bezpieczniej utrwalać istniejące złudzenia, niż je rozpraszać. Człowiek, który uwalnia się od iluzji i fałszywej pewności, wchodzi w głąb samego siebie. Rozpoznaje tam źródła złudzeń i źródła niewoli, która bierze się ze złudzeń. Zaczyna rozumieć, co w nim samym jest najistotniejsze. Zaczyna po nowemu miłować samego siebie. Tak rodzi się w nim myślenie. Ono się rodzi. Słowo „rodzi” trzeba brać dosłownie. Spotkanie z filozofem zapłodniło duszę, a reszta należy już do samej duszy. Najpierw wydawało się, że myślenie jest dzieckiem człowieka, a teraz wszystko wskazuje na to, że to człowiek może stać się dzieckiem własnego myślenia.
1 Platon, _Uczta. Eutyfron_. _Obrona Sokratesa_. _Kriton_. _Fedon_, tłum. Władysław Witwicki, wyd. 4, Warszawa: PWN, 1988, s. 248 (_Obrona Sokratesa_, 19 B).
2 Tamże, s. 252 (21 B).
3 Tamże, s. 253 (21 D).
4 Tamże, s 255–256 (23 B–C).