Weekend w Wenecji - ebook
Weekend w Wenecji - ebook
Alexandra Bennett zostaje szefem marketingu wielkiego domu towarowego. Ku swemu zaskoczeniu dowiaduje się, że dyrektorem tego domu jest Jordan Smith, jej dawny kochanek. Ich rozstanie nie było ani łatwe, ani przyjemne. Teraz wiele sobie wyjaśniają i Jordan chciałby wrócić do Alexandry. Zaprasza ją do Wenecji; ma nadzieję zastąpić złe wspomnienia dobrymi. Nie wie, że Alexandra skrywa pewną tajemnicę… .
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-1928-0 |
Rozmiar pliku: | 694 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Xandra Bennett?
Jordan mógłby się założyć, że kobieta zmieniła pisownię swojego imienia, żeby wyglądało na papierze bardziej interesująco niż zwykła Sandra. Miał nadzieję, że za tą zmianą stoi coś konkretnego. Nie mógł tego wykluczyć – agencja rekrutacyjna najwyraźniej uznała ową Xandrę za dostatecznie interesującą, aby w ostatniej chwili podesłać ją na rozmowę o pracę na stanowisku kierownika marketingu w domu towarowym Field’s.
Znużony całym dniem wysłuchiwania kandydatów Jordan obiecał sobie, że Xandra Bennett będzie ostatnia.
Jego osobista asystentka otworzyła drzwi.
– Pani Bennett – oznajmiła.
Po chwili do gabinetu weszła ostatnia kandydatka, a Jordan wstrzymał oddech.
To była ona.
Nosiła inne nazwisko, inaczej się czesała i niewątpliwie wymieniła okulary na soczewki kontaktowe, niemniej z całą pewnością stała przed nim Alexandra Porter. Jordan omal się nie wzdrygnął. Gdy widział ją ostatnim razem, miała osiemnaście lat i mysiobrązowe włosy, które po rozpuszczeniu warkocza sięgały jej niemal do talii. Ubierała się jak typowa nieśmiała nastolatka – w bezkształtne dżinsy, stare trampki i workowatą, maskującą kształty koszulkę.
Teraz prezentowała się jak profesjonalistka w każdym calu. Na dzisiejsze spotkanie włożyła elegancki kostium podkreślający zgrabną figurę, a brązowe włosy z miedzianozłotymi pasemkami ściągnęła w schludny kok. Szpilki od jednego ze znanych projektantów sprawiały, że jej nogi zdawały się wyjątkowo długie.
Chociaż błyskawicznie się opanowała, zdążył dostrzec panikę na jej twarzy. Najwyraźniej nie spodziewała się go tu zobaczyć. Z drugiej strony, nie mógł być tego pewien. Nie ufał jej ani trochę, gdyż w przeszłości okazała się kłamliwą manipulantką, co zapewne się nie zmieniło.
Zastanawiał się, czy nie powiedzieć jej, że stanowisko jest już obsadzone i w związku z tym dalsze rozmowy o pracę odwołano. Problem stanowiło jednak to, że musiałby się tłumaczyć przed współpracownikami z zespołu rekrutacyjnego, a na to nie miał najmniejszej ochoty.
Jordan Smith.
Alexandra poczuła nieprzyjemny ucisk w żołądku. Jordan był ostatnią osobą, którą spodziewała się tutaj zobaczyć. Dziesięć lat temu poprzysięgła sobie, że widzą się po raz ostatni. Nigdy mu nie wybaczyła, że nie był przy niej, kiedy go najbardziej potrzebowała. Okłamał ją i zawiódł. Musiała długimi latami odbudowywać swoje życie, a teraz, kiedy była bliska spełnienia marzeń, Jordan znowu stanął jej na drodze.
Wysoki, lekko chuderlawy student, którego znała, bardzo się zmienił. Teraz był muskularny i barczysty. Obszarpane dżinsy i koszulkę, które dawniej nosił, zastąpiły markowy garnitur, szyta na miarę koszula oraz jedwabny krawat. Biła od niego władczość, właściwa osobom na wysokich stanowiskach. Jako dyrektor zarządzający Field’s Jordan Smith miał ostatnie słowo w sprawie decyzji dotyczącej jej zatrudnienia lub odrzucenia.
Pomyślała, że stoi na z góry przegranej pozycji. Jordan na pewno nie chciał, aby każdego dnia przypominała mu o tym, jak bardzo zawinił. Porzucił ją, gdy miała osiemnaście lat i była z nim w ciąży. Czy teraz dręczyły go wyrzuty sumienia? Może gotów był zaproponować jej posadę, nawet jeśli nie uważał jej za najlepszą kandydatkę, ponieważ miał poczucie, że jest jej coś winien? Najważniejsze, czy ona przyjęłaby jego propozycję ze świadomością, że będzie musiała z nim pracować?
Pytania nieustannie przetaczały się przez głowę Alexandry i dopiero po chwili uświadomiła sobie, że jeden z członków komisji coś do niej powiedział i czekał na odpowiedź. Po prostu wspaniale; wszyscy z pewnością uznali, że ma problemy z koncentracją, przez co będzie obciążeniem dla firmy. Żegnaj, wymarzona praco. Cóż, w tym momencie nie miała chyba już nic do stracenia, więc równie dobrze mogła potraktować tę sytuację jak wprawkę przed następną rozmową kwalifikacyjną. Potem, zamiast rozczulać się nad sobą, powinna przeanalizować swoje zachowanie i wyciągnąć wnioski, aby w przyszłości lepiej sobie poradzić.
– Przepraszam, nie dosłyszałam. – Posłała starszemu mężczyźnie pełen skruchy uśmiech.
– Nazywam się Harry Blake i jestem kierownikiem działu kadr – powtórzył życzliwie. – To jest Gina Davidson, zastępczyni dyrektora sklepu, a to Jordan Smith, dyrektor zarządzający.
Jordanowi ledwie stuknęła trzydziestka i z pewnością miał ze dwadzieścia lat mniej od swoich współpracowników. Alexandra mimowolnie zaczęła się zastanawiać, jak to możliwe, że w tak błyskawicznym tempie awansował na szefa konserwatywnego przedsiębiorstwa.
Głupie pytanie, skarciła sama siebie. To oczywiste, że Jordan doskonale sobie radził. Był wybitnie inteligentny, jego umysł pociągał ją nie mniej niż ciało. Władał trzema językami równie płynnie jak ojczystym, doskonale znał nie tylko grecką i rzymską mitologię, ale i europejską, a także dysponował rozległą wiedzą na temat twórczości Szekspira i…
Alexandra z trudem powróciła do rzeczywistości.
Nie mogła się wymigać, musiała uprzejmie uścisnąć dłoń Jordana. Niestety, niepotrzebnie popatrzyła mu w oczy. Doskonale pamiętała ich ciemnoniebieską barwę. Zwróciła na nią uwagę już przy okazji pierwszego spotkania. Była wtedy siedemnastolatką, która nigdy nie całowała się z chłopakiem. Wszystko się zmieniło na przyjęciu, kiedy Jordan zwrócił na nią uwagę, porozmawiał z nią i zatańczył. A potem ją pocałował.
Z wysiłkiem przełknęła ślinę i odwróciła wzrok, żeby powstrzymać zalew wspomnień.
Jordan zauważył, że Alexandra unika jego wzroku i odruchowo zaczął się zastanawiać, czy powoduje nią poczucie winy. W zasadzie nie miało to znaczenia, gdyż zamierzał zrobić, co się da, żeby nie dostała pracy w firmie. Nie chciał mieć do czynienia z tą kobietą ani w życiu prywatnym, ani w zawodowym.
Jako kierownik działu kadr, Harry oficjalnie odpowiadał za prowadzenie rozmowy, więc Jordan tylko usiadł wygodniej i słuchał, jak Alexandra odpowiada na te same pytania co pozostali kandydaci. Jej odpowiedzi okazały się dość przewidywalne, więc ponownie rzucił okiem do CV.
Nagle coś przykuło jego uwagę – zdała maturę dopiero trzy lata po terminie. Nie rozumiał dlaczego, w końcu była wzorową uczennicą i wykluczone, żeby oblała jakikolwiek test. Może w trakcie egzaminów dopadły ją wyrzuty sumienia i się rozkojarzyła? Tylko dlaczego podeszła do matury dopiero po trzech latach? Nie studiowała też anglistyki, choć ten wybór wydawał się oczywisty. Marzyła o pracy wykładowcy na uniwersytecie, a jednak zdecydowała się na biznes.
Jordan westchnął i pokręcił głową. To nie była jego sprawa i wcale nie chciał wiedzieć, co nią powodowało. Ani trochę.
– Czy są pytania? – Harry popatrzył na kolegów.
Gina uśmiechnęła się do niego i odparła:
– Nie na tym etapie.
W tym momencie Jordan postanowił skorzystać ze sposobności i zademonstrować wszem wobec, że Xandra Bennett ani trochę nie nadaje się na wolne stanowisko.
– Wszystkich pozostałych kandydatów prosiliśmy o przygotowanie prezentacji poświęconej przyspieszeniu rozwoju naszej firmy – zauważył.
– Tyle tylko że agencja dodała panią Xandrę do listy w ostatniej chwili. – Harry zmarszczył brwi, spoglądając na Jordana. – Nie byłoby w porządku oczekiwać od kandydatki prezentacji czegoś, do czego nie miała szansy się przygotować.
– Nie mam na myśli oficjalnej prezentacji – wyjaśnił Jordan. – Po prostu oczekuję, że moja kadra kierownicza będzie gotowa z marszu stawiać czoło nieoczekiwanym problemom. Dlatego chcielibyśmy posłuchać, co pani nam dzisiaj zaproponuje. Jak chciałaby pani ruszyć firmę z miejsca?
Alexandra popatrzyła na niego szeroko otwartymi oczami, świadoma, że Jordan rzuca jej wyzwanie i że pragnie ujrzeć jej porażkę. Uniosła brodę i posłała mu olśniewający uśmiech. Tak wyglądał w pełni profesjonalny odpowiednik bardzo brzydkiego gestu dłonią.
– Ależ oczywiście, proszę pana – zgodziła się. – Rzecz jasna, w zwykłych okolicznościach przede wszystkim poprosiłabym pana o budżet i terminarz.
Nikt przed nią nie spytał o budżet i terminarz. Inni kandydaci po prostu uznali, że mają do dyspozycji nieograniczone zasoby, zarówno pieniężne, jak i czasowe. Naturalnie, część chętnych przyjęła nierealistycznie rozdęty budżet i roztaczała baśniową wizję kampanii reklamowej w najlepszym czasie telewizyjnym.
– Następnie spytałabym, co pan ma na myśli, mówiąc o ruszeniu firmy z miejsca. Czy zależy panu na przyciągnięciu nowych klientów bez utraty dotychczasowej lojalnej bazy? A może pragnie pan zaproponować stałym nabywcom dodatkowe usługi, aby kupowali wszystko w Field’s, omijając innych dostawców?
Harry i Gina, wyraźnie zainteresowani, jednocześnie unieśli głowy. Alexandra pomyślała, że bez wątpienia trafiła w sedno.
– I jaka jest pani opinia? – spytał Jordan.
– Zaczęłabym od audytu klientów. Trzeba się dowiedzieć, kim są, czego chcą i czego Field’s nie oferuje im w chwili obecnej. Poza tym chętnie porozmawiałabym z personelem. Czy firma prowadzi program zgłaszania propozycji zmian?
– Kiedyś go prowadziliśmy – odparła Gina.
– Sugerowałabym powrót do tego pomysłu – oznajmiła Alexandra. – Personel doskonale zna zarówno produkty, jak i nabywców oraz sezonowe trendy, wie, co się sprzedaje i czego poszukują klienci. Zwykli pracownicy będą najlepiej potrafili rozkręcić przedsiębiorstwo. Dodam, że do obowiązków kierownika marketingu powinna należeć ocena napływających sugestii, oszacowanie kosztu ich wdrażania i decyzja, które wnioski najkorzystniej wpłyną na sprzedaż.
– Czy jest pani klientką naszego sklepu? – zainteresował się Jordan.
– Nie, nie jestem.
To go zdumiało. Był pewien, że Alexandra zacznie się rozwodzić nad tym, jak to nieustannie robi zakupy w Field’s, a tymczasem wcale nie zamierzała pozyskiwać punktów w tak oczywisty i banalny sposób.
– Dlaczego nie?
– Ponieważ, o ile się orientuję, dostępna u państwa odzież nie jest ukierunkowana na moją grupę wiekową. Jeśli chodzi o kosmetyki, oferta drogerii sieciowych wydaje mi się znacznie atrakcyjniejsza cenowo, a ponadto nie jestem zainteresowana kupowaniem drogich kryształów, srebrnych sztućców ani porcelanowej zastawy.
Proszę, proszę, pomyślał Jordan z niechętnym podziwem, gdy zauważył, że Harry i Gina zaniemówili. Nikt przed nią nie ośmielił się skrytykować sklepu.
– Innymi słowy, Field’s jest pani zdaniem zbyt konserwatywny? – Nie mógł się oprzeć, musiał wbić jej szpilę.
– Dom towarowy Field’s ma za sobą sto pięć lat tradycji, co należy uznać za mocną stronę sklepu – odparła bez mrugnięcia okiem. – Tak długa obecność na rynku świadczy o odpowiedzialnym stosunku do klientów i ogólnej wiarygodności. Słabą stroną tej sytuacji jest fakt, że młodsi klienci będą postrzegali Field’s jako sklep staroświecki, a przez to nudny oraz sztampowy. Powiedziałabym, że z punktu widzenia młodzieży nie sprzedają państwo nic godnego uwagi. Field’s to sklep dla rodziców, a nawet dziadków młodych ludzi. Należy przeciwdziałać utrwalaniu tego stereotypu.
– W jaki sposób wzbudziłaby pani zainteresowanie młodzieży? – zapytał Jordan, coraz bardziej zafascynowany Xandrą.
Jej uwagi i słowa krytyki były rozsądne i konstruktywne, na dodatek potrafiła rzeczowo je uzasadnić.
– Załóżmy, że jestem ewentualną klientką. Gdyby udało się państwu skłonić mnie do odwiedzenia Field’s poprzez, dajmy na to, otwarcie sklepu z nową, modną marką kosmetyków do makijażu, którymi się interesuję, i umieszczenie tego punktu obok salonu mojego ulubionego projektanta mody, wówczas może uznałabym, że popełniłam błąd, lekceważąc cały dom towarowy. Na pewno chętnie bym do niego wpadła. Gdyby w ofercie znalazło się to, na czym mi zależy, i to w odpowiedniej cenie, a program lojalnościowy byłby korzystniejszy niż w moim ulubionym sklepie, wówczas dałabym się skusić.
Jordan musiał przyznać, że jej rozumowanie było bez zarzutu.
– Chciałabym też rzucić okiem na państwa stronę internetową – ciągnęła. – Powinna być dynamiczna i powiązana z portalami społecznościowymi.
– Jak wyobraża sobie pani szczegóły takiej strony i naszej aktywności w sieci? – spytała Gina.
W tym momencie Alexandra wyraźnie się rozpromieniła.
– Warto stworzyć fora, prowadzone przez wybrane osoby z personelu – odparła z entuzjazmem. – To nie musi być zajęcie na cały etat, wystarczy pięć minut co jakiś czas. Należałoby również zachęcić klientów do dzielenia się uwagami i wskazówkami. Poza tym koniecznie trzeba wykorzystać nowe media. Tylko tak uda się przykuć uwagę młodych klientów.
Jordan ponownie zerknął na CV Alexandry. Ostatnio zajmowała się marketingiem internetowym, więc była doskonale zorientowana w temacie. Postanowił później odwiedzić stronę jej poprzedniej firmy, żeby sprawdzić, jak sobie tam radziła.
– Dziękuję pani. Nie mam więcej pytań – powiedział.
– A może pani chciałaby zadać nam jakieś pytanie? – zainteresował się Harry.
– Myślę, że na to jeszcze za wcześnie – odparła z uprzejmym uśmiechem, w którym Jordan nie dostrzegł cienia triumfu.
Niewątpliwie nie uważała, że ma zagwarantowane miejsce w następnej rundzie walki o stanowisko.
– W takim razie bardzo dziękujemy – odezwała się Gina. – Czy może pani zostawić nas samych na parę minut?
Gdy Alexandra wyszła, Harry powiódł wzrokiem po twarzach kolegów.
– To zdecydowanie najlepsza kandydatka spośród wszystkich – oznajmił.
– Zgadzam się – przytaknęła Gina. – Rozumie politykę biznesową znacznie lepiej niż większość pozostałych, a do tego ma sporo świetnych pomysłów.
Te opinie nie pozostawiły Jordanowi pola manewru. Gdyby jej nie znał w poprzednim życiu, zapewne zgodziłby się ze współpracownikami. Problem w tym, że sporo wiedział o Alexandrze.
– Niestety, zachodzi lekki konflikt interesów, którego nie uświadamiałem sobie przed rozmową – westchnął.
– Jak to? – Gina zmarszczyła brwi.
– Znam panią Bennett jeszcze ze szkolnych czasów. Nosiła wtedy inne nazwisko.
– Żadne z was nie zająknęło się o tym ani słowem – mruknął Harry z lekkim zdumieniem.
Jordan wiedział, że zasłużył na upomnienie. Powinien był wyjawić prawdę o tej znajomości, tak się jednak nie stało. Oboje milczeli z powodu, o którym Jordan nie zamierzał teraz wspominać.
– W połowie rozmowy o pracę trudno jest zaczynać pogawędkę o dawnych czasach – odparł.
– W jej CV nie ma ani słowa o tym, że chodziła do twojej szkoły – zauważył Harry.
– Nie chodziła do mojej szkoły. Poznałem ją na imprezie, była koleżanką znajomego. Prawdę mówiąc, chodzi o historię z moich studenckich czasów.
– Zatem nie znałeś jej aż tak znowu dobrze. – Harry wzruszył ramionami.
Jordan pomyślał, że wystarczająco dobrze, aby zaszła z nim w ciążę. Kiedy jednak jego matka odmówiła płacenia absurdalnie wysokich alimentów, Alexandra z zimną krwią poddała się aborcji, nie informując go o swoich zamiarach. Co więcej, nawet nie raczyła mu powiedzieć, że nosi jego dziecko. Czegoś takiego nie mógł jej wybaczyć.
Potem znikła bez śladu, aby uniknąć konsekwencji. Szukał jej tygodniami, a gdy w końcu ją wytropił, poczuł się tak, jakby ktoś wymierzył mu cios w szczękę. Wyszła za mąż, co oznaczało, że nic dla niej nie znaczył. W przeciwnym razie nie poślubiłaby innego tak szybko po usunięciu jego dziecka.
Rzecz jasna, nie zamierzał wtajemniczać Harry’ego i Giny w swoje prywatne sprawy.
– Potrzebujemy kogoś takiego jak ona – oznajmiła Gina. – Myśli samodzielnie, ma mnóstwo koncepcji i mówi do rzeczy. Poza tym tylko ona wspomniała o budżecie, a zatem twardo stąpa po ziemi.
Jordan nie zamierzał zaprzeczać. Zadawał sobie jednak pytanie, jak sobie poradzi z ponownym pojawieniem się Alexandry w jego życiu.
Harry niewątpliwie wyczuł jego wahanie.
– Pokłóciliście się o coś, czy co? – spytał.
Czy co? Alexandra była pierwszą dziewczyną, w której Jordan naprawdę się zakochał. Zauroczyła go do tego stopnia, że miał szczery zamiar spędzić z nią resztę życia.
Był idiotą. Ich związek nie miał szansy przetrwać. Inna sprawa, że nie wyszło mu także małżeństwo z kimś, z kim przyjaźnił się od lat i kto wywodził się z tych samych kręgów. W jego wypadku najlepiej sprawdzały się związki krótkie i niezobowiązujące, które należało kończyć, nim zaczęły się komplikować.
– Jordan?
W odpowiedzi mruknął coś niezrozumiale, aby uniknąć zagłębiania się w szczegóły.
– Cokolwiek się stało, nie będę się domagał wyjaśnień. Na pewno oboje byliście bardzo młodzi i musieliście dorosnąć. Ludzie się zmieniają – zauważyła Gina.
Jordan miał inne zdanie. Alexandra zawsze była niesłychanie ambitna i spodziewała się, że dziecko bogatego kochanka zapewni jej wstęp do jego świata i lepszego życia. Mógł się założyć, że nic się nie zmieniło.
– Porozmawiajmy o kandydatach i zastanówmy się, kogo zaprosimy na drugą rozmowę – powiedział, żeby skupić się na bezpieczniejszej tematyce.
Zgodzili się w sprawie trójki finałowych kandydatów. Co do czwartego, Jordan zachował dystans i powściągliwość. Nie mógł przecież wyjaśniać, dlaczego nie chce ponownie widzieć Alexandry w swoim życiu.
Gdy skończyli obradować, do drzwi zapukała asystentka Jordana.
– Przepraszam, że przerywam, ale obawiam się, że to sprawa niecierpiąca zwłoki – zwróciła się do Harry’ego.
– Idź – zadecydował Jordan. – I ty też, Gino. Wiem, że oboje macie roboty po uszy. Ja podsumuję i zakończę rozmowy.
– Na pewno? – zawahał się Harry.
– Oczywiście. – To oznaczało, że będzie miał okazję zamienić słowo sam na sam z Alexandrą i zorientować się w jej ewentualnych zamiarach.
Gdy tylko koledzy sobie poszli, Jordan zamienił parę słów z kandydatami w takiej kolejności, w jakiej wcześniej się z nimi spotkano. Współczuł tym, którzy nie dotarli do drugiego etapu, więc wyjaśnił im pokrótce przyczyny ich niepowodzenia, by mieli większe szanse następnym razem. Ponadto zwięźle przedstawił swoje oczekiwania wobec trójki, która przeszła do drugiej rundy. Na koniec nadszedł czas, by stawić czoło Alexandrze.
Większość kandydatów nawet nie próbowała ukrywać rozczarowania. Tylko troje miało powody do radości. Ostatnia w kolejce do rozmowy Alexandra zastanawiała się, czy nie wyjść przed czasem, żeby nie widzieć triumfalnej miny Jordana, kiedy będzie ją informował, że została odrzucona. Tak jednak zachowałby się tchórz, a ona nim nie była. Ponadto informacje o przyczynach odrzucenia mogły jej się przydać podczas następnej rozmowy o pracę. Mimo to była tak spięta, że potknęła się, gdy ponownie mijała próg gabinetu.
– Pani Xandra Bennett… – Umilkł i obrzucił ją uważnym spojrzeniem.
Dopiero wtedy uświadomiła sobie, że Jordan jest sam. Zanosiło się na katastrofę. Teraz nie musiał ukrywać satysfakcji z faktu, że nie dostała pracy.
Cóż, podobno najlepszą formą obrony był atak.
– Wystarczyło mi przekazać wiadomość przez agencję. Nie musiałeś osobiście zaprzątać sobie głowy informowaniem mnie, że nie dostałam pracy – powiedziała.
– Szczerze powiedziawszy, przeszłaś do drugiego etapu. – Wręczył jej kopertę. – Oto materiały dla ciebie. Chcielibyśmy porozmawiać z tobą jutro.
Jego słowa były tak nieoczekiwane, że zaniemówiła. Czyżby dawał jej szansę? Potem, gdy przemówił ponownie, żałowała, że nie powiedziała po prostu „dziękuję” i nie zrobiła w tym zwrot.
– Nie spodziewałem się, że zobaczę cię tutaj – zauważył chłodno.
– A ja nie miałam pojęcia, że tu pracujesz.
– Daj spokój – mruknął. – Doskonale wiesz, czym się zajmuje moja rodzina.
– Nie. – Zmarszczyła brwi. – Wiem tylko, że to wyższe sfery.
Jordan wywodził się z lepszych kręgów niż jej bliscy. Cały parter domu rodzinnego Alexandry zmieściłby się w salonie Smithów.
Wyglądało na to, że jej nie uwierzył.
– Pozwól, że ci odświeżę pamięć. Mój pradziadek założył sklep – powiedział. – Dziadek go przejął, a potem właścicielem został mój ojciec.
– A teraz ty jesteś dyrektorem zarządzającym. Poszedłeś w ślady przodków – mruknęła. – Coś mi tu jednak nie pasuje. Skoro to rodzinny interes, dlaczego nie nosisz nazwiska Field?
Wzruszył ramionami.
– To moje drugie nazwisko – wyjaśnił. – Ojciec odmówił zmiany nazwiska, kiedy brał ślub z moją matką.
Najwyraźniej sklep należał do rodziny ze strony matki Jordana. Trudno się dziwić, że Vanessa Smith była niezwykle pewna siebie, skoro miała takie dziedzictwo. Teraz Alexandra zrozumiała, dlaczego Vanessa zachowywała się tak oskarżycielsko podczas ich spotkania. Wygłosiła wówczas wyjątkowo niesprawiedliwe i nieuzasadnione oskarżenie.
Jordan nie odrywał od niej wzroku.
– Skoro mowa o nazwiskach, zwróciłem uwagę, że zmieniłaś swoje – zauważył.
Czyżby w ten okrężny sposób chciał ją spytać, czy jest mężatką? Zgodnie z prawem pracy nie powinien interesować się takimi sprawami. Stan cywilny nie wpływał na życie zawodowe człowieka. Inna sprawa, może powinna dać mu do zrozumienia, że nadal jest z kimś związana, aby nie nabrał błędnego przeświadczenia, że czegoś od niego oczekuje.
– To nazwisko męża. – Nie dodała, że są po rozwodzie.
– Nawet imię masz inne – zauważył. – Znałem cię jako Alex.
Pomyślała z goryczą, że wówczas była zupełnie inną osobą, naiwną i ufną. Wierzyła, że wszystko w jej życiu się ułoży i już jako siedemnastolatka znajdzie swoją drugą połowę, jednak gdy pocałowała przystojnego księcia z bajki, zmienił się w oślizgłą ropuchę. Wzruszyła ramionami, udając obojętność.
– Xandra to zwyczajne zdrobnienie od Alexandra – odparła oschle.
– Brzmi bardzo „marketingowo”.
Właśnie to powiedział jej nauczyciel, kiedy zaczęła uczęszczać na wieczorowe zajęcia. Dowiedziała się, że powinna wyglądać jak należy, wysławiać się jak należy, zachowywać się jak należy, a wtedy dostanie to, czego pragnie.
Zrobiła wszystko jak trzeba, co do joty.
– To jakiś problem?
– Ani trochę. – Podrapał się po skroni. – Powiedziałem Harry’emu i Ginie, że cię znam.
Cóż, rzeczywiście się znali. W biblijnym sensie tego słowa również.
– Czy przez to nie wypadłam z gry?
– Spodobałaś im się. – Mówiąc to, jasno dał jej do zrozumienia, że jemu nie. – Gdybyś miała szansę otrzymać stanowisko w naszym domu towarowym, przyjęłabyś je?
Pomyślała, że jeśli tak sobie wyobrażał przeprosiny, to przyszły one zbyt późno i były zbyt skromne. Inna sprawa, że propozycja była naprawdę godna rozważenia. Praca kierownika marketingu z firmie z tradycjami, o ustalonej renomie, dawała Alexandrze szansę na dobre zarobki, rozwój i doskonały argument przetargowy podczas poszukiwań następnej pracy. Odrzucając ofertę tylko na przekór Jordanowi, sama straciłaby najwięcej.
– Rozważę to – powiedziała.
– W zakres twoich obowiązków wchodziłaby ścisła współpraca ze mną.
– To dla ciebie problem?
Zerknął na nią z ukosa.
– Nie, jeśli ty nie masz z tym problemu – odparł.
Innymi słowy, mogło się udać, pod warunkiem, że nie będą wracali do wydarzeń sprzed dziesięciu lat. Czy mogła to zrobić, dla dobra kariery zawodowej?
Odetchnęła głęboko.
– To zależy, co mi zaproponujesz – oświadczyła.
Mniej więcej to samo powiedziała jego matce.
Alexandra mogła wyglądać inaczej, nosić inne nazwisko, ale w głębi duszy pozostawała tą samą osobą. Jordan z trudem powstrzymał się od zmarszczenia brwi.
– To zależy od tego, co ty nam zaproponujesz – oświadczył jak najspokojniej. – Spotkamy się tutaj jutro, o trzeciej.
– Na pewno przyjdę – odparła.
Pozostawała mu nadzieja, że tym razem Alex zaprezentuje prawdziwe oblicze, czym zrazi do siebie Harry’ego i Ginę.