Weekend we Włoszech - ebook
Weekend we Włoszech - ebook
Harriet McKenna jest najlepszą asystentką, jaką Alex Kotana kiedykolwiek miał. Praktyczna, doskonale zorganizowana, zawsze profesjonalnie zdystansowana. Stara się nie wypaść z roli nawet wtedy, gdy po rozstaniu z narzeczonym wali jej się świat. Alex chciałby ją pocieszyć. Jego zdaniem Harriet potrzebuje trochę odpoczynku i zabawy, dlatego zaprasza ją na wspólny weekend do Włoch…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-3394-1 |
Rozmiar pliku: | 813 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Powinienem się czuć szczęśliwszy, pomyślał Alex, sięgając po kawę i wychodząc na taras swego apartamentu.
Rześkie powietrze przyprawiło go o dreszcz. Oczywiście taki chłód nie potrwa długo, zwłaszcza że słońce już nieśmiało wygląda zza chmur. Zima w Sydney to piknik w porównaniu z zimą w Londynie. Naprawdę cieszył się, że wrócił do domu. Ale… z jakichś względów, nie czuł się całkiem szczęśliwy.
Jednocześnie powtarzał sobie, że tylko skończony idiota nie byłby szczęśliwy, osiągnąwszy nareszcie wszystko, co zaklinał się osiągnąć.
Zdolny stypendysta grantu imienia Cecila Johna Rhodesa, po raz pierwszy został przedsiębiorcą dekadę wcześniej jeszcze w Anglii, gdy wraz z dwoma najlepszymi przyjaciółmi z Oxfordu założył spółkę dla ratowania starej podupadłej winiarni. Miejsce to najprawdopodobniej wkrótce by wyburzono, a trzej młodzi zapaleńcy przemienili je w prosperujące przedsiębiorstwo. Potem pojawiła się druga winiarnia, po niej trzecia, później następna, aż wspólnicy stworzyli franczyzę, której prawdziwym pomysłodawcą był Sergio.
Na wspomnienie Sergia Alex uśmiechnął się po raz pierwszy tego ranka, bo Sergio zawsze wywoływał u niego uśmiech. Podobnie Jeremy, chociaż różnili się od siebie niczym ogień i woda. Sergio podchodził do życia nazbyt poważnie, podczas gdy Jeremy… Często nazywano go playboyem, lecz Alex wiedział, że w głębi serca był porządnym człowiekiem, szczodrym i lojalnym, którego gubiły urok osobisty i pieniądze.
A pieniędzy mieli coraz więcej! Niedawna sprzedaż sieci franczyzy winiarni uczyniła z nich miliarderów.
Uśmiech Alexa przygasł, gdy uświadomił sobie nagle, że ta sama sprzedaż spowodowała nieodwracalne rozejście się wspólnej drogi trzech biznesmenów. Nie wątpił oczywiście, że na zawsze pozostaną przyjaciółmi, lecz nic już nie będzie takie samo, bo nic nie zastąpi regularnych wspólnych spotkań w Londynie. On sam nie widział przecież powodu, by pozostać w Anglii, Sergio wyjechał do Mediolanu ratować kulejącą rodzinną firmę produkcyjną…
Ale na tym pewnie polega urok życia. Nic nie jest dane raz na zawsze. Czasu ani morza nie da się zatrzymać – to myśląc, odruchowo zerknął na zegarek, który nieubłaganie wskazywał ósmą. A więc spóźni się dziś do pracy, co w jego przypadku zdarzało się niebywale rzadko. Harry z pewnością będzie się zastanawiała, co się z nim dzieje.
Harry, choć nadal względnie młodziutka, jest bez wątpienia najlepszą i najbardziej sensowną z jego dotychczasowych asystentek.
Alex zmotywowany nagle do działania, dopił kawę, sięgnął po telefon i kluczyki, po czym skierował się do wewnętrznej windy. Wtedy właśnie rozległ się dzwonek.
O wilku mowa…
– Jeremy, przyjacielu, właśnie o tobie myślałem! – odezwał się z melancholijnym uśmiechem i wcisnął guzik na poziom minus jeden, gdzie znajdował się parking.
– Naprawdę nie masz nic lepszego do roboty? – przemówił Jeremy głębokim basem, którym zawsze zaskakiwał ludzi. – Lepiej wziąłbyś się za zarabianie kolejnych milionów. Albo lepiej nie, bo jeszcze byś stracił…
Alex zaśmiał się.
– Piłeś, co?
W Londynie był późny wieczór.
– W pewnym sensie… Jestem na przyjęciu zaręczynowym.
Alex prawie jęknął. Czyżby kolejny z braci Jeremy’ego, a może jego matka lub ojciec, byli znów w drodze do ołtarza? Nietrudno było zrozumieć negatywne podejście Jeremy’ego do miłości i małżeństwa, biorąc pod uwagę jego złe doświadczenia rodzinne. Alex również nie interesował się tymi tematami, ale z innych powodów. Wiedział doskonale, że prawdziwa miłość istnieje pod warunkiem, że znajdziesz odpowiednią osobę. Ale to właśnie go nie pociągało. Miał swoje powody, by pozostać kawalerem. Najważniejsza zaś była obietnica dana matce na łożu śmierci.
– Bóg uczynił cię wyjątkowo bystrym w jakimś celu, synu – powiedziała mu chwilę przed odejściem. – Obiecaj mi, że nie zmarnujesz swych talentów. Wykorzystaj je! Zrób coś dobrego.
Alex posłuchał matki, ale bycie zaangażowanym filantropem pochłaniało mnóstwo czasu i energii, nie pozostawiając wiele na założenie własnej rodziny. Co więcej, gdyby miał powiedzieć całkiem szczerze, lubił swoje kawalerskie życie pozbawione emocjonalnej gmatwaniny.
Winda zatrzymała się na parkingu i Alex ruszył energicznie w stronę swego SUV-a.
– I któż tym razem zamierza się chajtnąć? Mam nadzieję, że nie twoja mama.
Matka Jeremy’ego rozwiodła się rok wcześniej ze swym trzecim mężem, bo odkryła, że sypiał z osobistym trenerem.
– Nie! Na szczęście nie ona! Ale to jeszcze większa niespodzianka.
– Naprawdę? Poczekaj chwilę. Wsiadam do auta, jadę do roboty… – Alex zwinnie podłączył telefon do zestawu głośnomówiącego.
– Czy ty kiedykolwiek zajmujesz się czymś innym niż pracą?
– Jasne. Chodzę po restauracjach, uprawiam boski seks… trochę jak ty, przyjacielu.
– A spotykasz się nadal z tą… Lisą czy zerwałeś z nią, tak jak miałeś zamiar, wyjeżdżając do Sydney?
– Owszem, już jej nie ma – skrzywił się Alex. Sprawa Lisy nadal nie dawała mu spokoju, bo gdy zbierał się, by taktownie zaproponować jej rozstanie, dziewczyna uprzedziła go dużo mniej taktownie, mówiąc, że właśnie dostała pracę na statku rejsowym i odtąd będzie pływać między Europą a Azją. Wtedy z jakichś niezrozumiałych przyczyn zamiast poczuć ulgę, poczuł się zawiedziony. – Ale nie chcę mówić o Lisie. Chcę wiedzieć, cóż to za tajemnicza postać wkrótce weźmie ślub.
– Uwierz mi, że się zdziwisz. Sergio!
Alex nie był jednak aż tak zaszokowany.
– Co w tym dziwnego? Przecież sam mówił, że po powrocie do Włoch znajdzie sobie żonę. Chociaż w sumie to dość szybko.
Jeremy roześmiał się.
– To jeszcze nie wszystko: za dwa tygodnie ślub!
– Po co ten pośpiech?! Narzeczona nie może przecież jeszcze być w ciąży. Sergio jest w domu od dwóch tygodni.
– Z tego co mi wiadomo, Bella istotnie nie jest w ciąży.
Na dźwięk tego imienia Alex odruchowo nacisnął na hamulec, narażając się na wściekłe trąbienie kierowcy jadącego tuż za nim.
– Na przyszłość: nie mów mi takich rzeczy, kiedy prowadzę! – oznajmił dużo spokojniej, niż się czuł.
Bo Bella mogła być tylko i wyłącznie tą Bellą, ulubienicą Broadwayu i byłą przybraną siostrą Sergia, do której biedny nie umiał przestać wzdychać, choć wszyscy doradzali mu, by się starał o niej raz na zawsze zapomnieć.
– Wierz mi, jestem tak samo zbulwersowany jak ty. Nawet bardziej, bo widziałem na własne oczy obsesję naszego Sergia.
– Co dokładnie masz na myśli?
– Wiedziałem, że jest w swojej willi nad jeziorem Como w Alpach, więc wczoraj postanowiłem polecieć do niego, żeby zrobić mu niespodziankę na urodziny.
– O rany, Sergio miał wczoraj urodziny! A ja znów zapomniałem.
– Alex, i tak zawsze zapominasz o urodzinach, więc chociaż mi nie przerywaj. Spodziewałem się oczywiście zastać go samego, bo mówił, że zanim zabierze się za rodzinny biznes, chce odpocząć. Najwyraźniej źle zrozumiałem, bo Sergio był w Mediolanie, a w willi spotkałem Bellę, która wytłumaczyła mi, że cierpi właśnie na chwilowe wypalenie zawodowe i zamierzała wynająć willę od Sergia, żeby się zrelaksować, on jednak odmówił i zaprosił ją jako gościa.
Alex zazgrzytał zębami.
– Czyli, koniec końców, Bella znów wlazła z butami w życie Sergia i uwiodła go.
– Otóż Sergio twierdzi, że to on ją uwiódł.
– To całkiem nie w jego stylu.
– Zgoda, ale tym razem tak się chyba stało, po czym na nowo się w niej zakochał.
– Dobrze, ale czy ona w nim też, czy mamy do czynienia z sytuacją typu „niedaleko pada jabłko od jabłoni”? – Matka Belli była wyrachowaną, chorobliwie ambitną kobietą, która poślubiła owdowiałego ojca Sergia, żeby zapewnić finansowanie kosztownej kariery muzycznej swojej córki. Kiedy kariera Belli nabrała rozpędu, natychmiast się z nim rozwiodła. – I czy Bella wie, że Sergio jest obecnie miliarderem?
– Nie wiem. Nic nie wiem. Tu jest absolutny dom wariatów.
Alex przewrócił oczami.
– Przecież musisz mieć jakieś wrażenie co do szczerości Belli…
– Wiesz… to pewnie dziwnie zabrzmi w ustach takiego starego cynika jak ja, ale wydaję mi się, że ona jest w nim uczciwie zakochana…
– Nie zapominaj, że jest z zawodu aktorką.
– To dopiero cynizm! Nieważne zresztą. Ślub ma się odbyć ostatniego lipca, więc niewątpliwie Sergio wkrótce się z tobą skontaktuje, bo chce, żebyśmy obaj byli jego drużbami. Powiedziałem mu, że to dla nas zaszczyt. W związku z tym, gdy zadzwoni, udawaj radość. On i tak nie zmieni zdania. Ma bzika na jej punkcie. Jedyne co możemy dla niego zrobić, to być blisko, jeśli i kiedy wszystko się posypie.
Alex nie bardzo wiedział, na co się może przydać, będąc w Australii, ale od razu uznał, że zjawi się na ślubie i z dumą stanie koło Sergia w charakterze drużby.
– I pamiętaj, przyleć ze dwa dni wcześniej. Musimy dobrać garnitury. Katastrofa katastrofą, a ślub ślubem. Sergio powinien być z nas dumny. A teraz będę kończył, bo już mnie szukają. I pamiętaj jeszcze dobrze udawać, kiedy do ciebie zadzwoni!
Alex skrzywił się na myśl o udawaniu, lecz zamierzał stanąć na wysokości zadania. Los i tak nie oszczędził Sergia, każąc mu się zakochać w kobiecie pokroju Belli. Nowiny o przyjacielu wzmocniły tylko ugruntowane przekonania Alexa co do gmatwaniny emocjonalnej. Ostatnia rzecz, której chciał, to pokochać kogoś, a następnie stracić go w wyniku śmierci lub rozwodu. Nie zamierzał skończyć jak jego własny ojciec wdowiec, ani też paść ofiarą oszustki matrymonialnej. Zawsze randkował tylko z dziewczynami, które chciały się dobrze zabawić i nie planowały przyszłości.
Podsumowując: przez najbliższe dwa tygodnie czekała go tylko praca, jeśli zamierzał wyjechać niespodziewanie do Włoch. Tak, praca! Trzeba nareszcie dotrzeć do tego przeklętego biura, bo biedna Harry wysłała już pewnie za nim ekipę poszukiwawczą.
Harriet wcale nie miała nic przeciwko temu, że szef akurat dzisiaj spóźniał się do firmy. Drżała na myśl, że będzie mu w końcu musiała powiedzieć to, co powinna była oznajmić od razu po jego powrocie z Londynu. Ale wciąż się obawiała, że się rozpłacze, co postawi ich oboje w kłopotliwej sytuacji.
I tak dni mijały, a ona nadal nie przyznała, że nie jest już zaręczona z Dwayne’em. Miała nadzieję, że Alex sam zauważy brak pierścionka zaręczynowego, lecz szef nie interesował się życiem osobistym swych pracowników. Kiedy był w pracy, zajmował się wyłącznie pracą.
Harriet drażniło, że nikt w biurze Ark Properties nie zwrócił uwagi na brak pierścionka, ale zasłużyła na to. Zawsze odnosiła się do wszystkich przyjaźnie, lecz nigdy się naprawdę nie integrowała, nie wychodziła z resztą personelu na drinka w piątki po pracy. Trzymała się własnych koleżanek, no i oczywiście Dwayne’a.
Teraz wszystko się zmieni, a status singielki może nawet skomplikować doskonałe relacje z szefem. Alex był rewelacyjny, uwielbiała go i czuła się lubiana, chociaż gdy rok wcześniej zjawiła się na rozmowie kwalifikacyjnej, najpierw pomyślała, że nie ma u niego szans. Na początku mierzył ją od góry do dołu nieufnym spojrzeniem, jakby się obawiał, że będzie go chciała poderwać. Zrelaksował się dopiero, gdy usłyszał o zaręczynach. Jednak i tak przepuścił ją podczas pamiętnej rozmowy kwalifikacyjnej przez krzyżowy ogień pytań. Musiała wypaść dobrze, bo od razu dostała pracę.
Inna rzecz, że miała doskonałe cv – Alex był pod wrażeniem jej młodego wieku i dużego doświadczenia na rynku nieruchomości. Nie zwrócił też szczególnej uwagi na niezbyt wysoką ocenę na dyplomie, co zresztą niepytana wyjaśniła trudną sytuacją w domu i koniecznością zarabiania w trakcie studiów – takie tam drobne kłamstewko, z powodu którego nie czuła się winna. I tak oto została osobistą asystentką, co oznaczało przejmowanie kontroli nad całym biurem przy okazji częstych wyjazdów szefa w interesach do Anglii, o których zresztą nie wiedziała zupełnie nic.
Ostatnio najwyraźniej angielski biznes się zakończył, bo Alex osiadł na stałe w Sydney. Harriet z pewnością ucieszyłaby się z tego, gdyby nie stan, w którym znalazła się po zerwanych zaręczynach. Nie potrafiła już nawet przespać spokojnie całej nocy i postanowiła, że nareszcie powie szefowi prawdę. Dziś! I właśnie dziś, jak nigdy, spóźniał się do biura…
Westchnęła przejmująco, zerkając w stronę pustego gabinetu Alexa, i poszła prosto do pomieszczenia dla personelu, gdzie nastawiła czajnik na poranną kawę. To była pierwsza rzecz, jaką robiła dla swego pracodawcy każdego ranka. Później zazwyczaj szła po bajgla. Ten człowiek musiał być chyba uzależniony od bajgli! Dziś także najpierw zajmie się przygotowaniem odpowiedniej kawy i zakupem bajgla, a dopiero potem, gdy szef będzie już najedzony, powie mu o wszystkim.
Zadowolona ze swego planu, wyjęła z szafki puszkę z kocim jedzeniem. Metaliczny dźwięk jej otwarcia natychmiast przywołał nie wiadomo dokładnie skąd olbrzymiego dachowca, który zaczął mruczeć i ocierać się o łydki Harriet.
– No i co, głodny jesteś, Roman? – zapytała, przypatrując się, jak zawartość spodka znika w oszałamiającym tempie.
– I znów rozpieszczasz kota!
Podskoczyła, usłyszawszy głos szefa, bo zupełnie nie zauważyła, że zdążył już wejść do biura. Wyglądał jak zwykle olśniewająco, w nienagannym granatowym garniturze podkreślającym błękit oczu.
– Mów, kiedy wchodzisz – skarciła go. – Poza tym, czy naprawdę mam ci przypomnieć, że to ty sobie zażyczyłeś, żeby kot dostawał jedzenie z najwyższej półki?
– Musiałem przecież coś zrobić, żeby moja osobista asystentka nie zapłakała się na śmierć.
– Nic takiego nie miało miejsca!
– W porządku. Ale z trudem się hamowałaś.
Pewnie tak, przyznała w duchu i szybko umyła talerzyk, żeby nikt nie zaczął narzekać na zapach kociej potrawy. Chociaż nikt by tego nie zrobił – cały personel uwielbiał Romana, w przeciwieństwie do Dwayne’a, który znienawidził go z miejsca, gdy tylko przyniosła do domu wygłodniałego przybłędę parę miesięcy wcześniej. To na jego polecenie odwiozła go do schroniska, gdzie nie został przyjęty ze względu na swój podeszły wiek. Wtedy Roman znalazł się w biurze i Alex bez wahania kupił mu wszystkie niezbędne akcesoria i uprzedził firmę sprzątającą, że w biurze zamieszka kot.
Harriet była pod absolutnym wrażeniem zachowania szefa, a jednocześnie pogłębiła się jej niechęć do narzeczonego. Gdy myślała o tym teraz, historia Romana zapoczątkowała nieuchronny koniec ich narzeczeństwa. Od zawsze była fanką zwierząt i nie mogła nie zauważyć prawdziwej natury Dwayne’a. Już i tak od dawna przymykała oczy na to, że nigdy nie chciał dać ani grosza na cele dobroczynne, a w domu ignorował całkowicie swoją część obowiązków. Kroplą przepełniającą czarę goryczy była sugestia sprzed miesiąca, żeby zamówiła przez internet używaną sukienkę ślubną.
– Wiesz, woda w czajniku chyba się już wygotowała – zażartował Alex, odrywając ją od ponurych myśli.
– Chyba tak.
Sięgnęła po kubki.
– Spóźnianie się jest zupełnie nie w twoim stylu – dodała po chwili.
– Trochę zaspałem – odpowiedział – a potem były straszne korki. A teraz marzę o kawie i bajglu.
– Jasne… Alex? Jak będziesz miał chwilę, muszę… chcę… ci o czymś powiedzieć.
– Okej, Harry. Jeśli zamierzasz zwrócić mi uwagę, że wczoraj niegrzecznie się do ciebie odnosiłem, to owszem, tak, masz rację. Przepraszam. Miałem zły humor i wyżywałem się na ludziach, co oczywiście jest niedopuszczalne, ale jestem tylko człowiekiem. A jak chcesz wiedzieć, to w weekend zerwałem z Lisą.
– Ach, tak – zdziwiła się nieszczerze.
Odkąd dla niego pracowała, spotykał się z trzema kobietami. Lisa była z nich zdecydowanie najgłupsza i najbardziej irytująca, nie wspominając już o jej okropnym nawyku wpadania do firmy bez uprzedzenia.
– Przykro mi – dodała pospiesznie.
– A mnie nie – odrzekł. – Nieważne zresztą… ale… nie zamierzasz chyba odejść z pracy?
Jej zdumione spojrzenie wystarczyło za odpowiedź.
– Nie, skądże.
– No to, Harriet, mów śmiało, nie lubię czekać na złe wieści.
– To nie są złe wieści… – wyszeptała, zniechęcona trochę faktem, że nazwał ją oficjalnie „Harriet”. Wolała, gdy zwracał się do niej zdrobniale „Harry”, wtedy czuła się, jakby byli przyjaciółmi. Zresztą pewnie po prostu się oszukiwała. – Przynajmniej nie dla ciebie… Bo widzisz, Alex… zerwałam z Dwayne’em.
W pierwszej chwili się zdumiał, a potem okazał coś na kształt szczerego współczucia.
– Naprawdę bardzo mi przykro, Harry – powiedział cicho.
Tego było już za wiele. Harriet wybuchła nagle głośnym płaczem.