Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość
  • promocja

Węgry. W objęciach Dunaju - ebook

Data wydania:
23 października 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Węgry. W objęciach Dunaju - ebook

Co wspólnego ma średniowieczna mniszka z mostem na Dunaju?
Dlaczego w Budapeszcie dzielnice noszą imiona konkretnych ludzi?
Czemu Freddy Mercury śpiewał węgierską piosenkę ludową?

Podobno Węgrzy wymyślili prawie wszystko, bez czego trudno żyć: długopis, Excela i kolorowy telewizor. Bez nich nie ułożylibyśmy kostki Rubika, nie zjedlibyśmy marcepanowej świnki i nie wypilibyśmy włoskiego espresso. Węgierska egzystencja opiera się na animuszu i namiętności. Nie trzeba szukać daleko, wystarczy spojrzeć na barwną i burzliwą historię kraju, którego mieszkańcy żyją w ciągłym rozdarciu pomiędzy tęsknotą za wielkim światem a miłością do prowincji i tradycji.
Ta książka to zaproszenie do wędrówki uliczkami Budapesztu – miasta, które potrafi śnić się latami, i na węgierską wieś, do krainy niekończących się pól słoneczników. Nie zabraknie też słynnego Balatonu, gorących źródeł, wpadającej w ucho muzyki ludowej, która sprawia, że na Węgrzech śpiew i taniec są niczym sport narodowy, oraz papryki, bo przecież węgierska kuchnia to najlepszy dowód na to, że Węgry docierają do serca przez… żołądek.

Autorka łączy niesamowitą erudycję z wielkim, choć nie bezkrytycznym uczuciem do kraju i kultury naszych bratanków. Dzieli się osobistymi doświadczeniami z licznych pobytów, zabierając nas w miejsca, do których nie trafilibyśmy sami. To lektura obowiązkowa zarówno dla początkujących, jak i zaawansowanych miłośników Węgier.
Irena Makarewicz, tłumaczka literatury węgierskiej.

Kategoria: Podróże
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788368263206
Rozmiar pliku: 12 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP.
WĘ­GIER­SKA HUŚ­TAWKA

Jak się to wszystko za­częło? Mia­łam trzy lata i za­raz po przy­jeź­dzie po­bie­głam na plac za­baw. Prze­strzeń była bez­pieczna, więc zo­sta­łam sama. Wdra­pa­łam się na huś­tawkę i za­czę­łam ko­ły­sać, żeby wpra­wić ją w ruch. Moja in­ność szybko zwa­biła dzieci z oko­licy. Mó­wiły do mnie w ję­zyku, który brzmiał wspa­niale. Uśmie­cha­łam się, ale moi nowi przy­ja­ciele za­uwa­żyli, że nie ro­zu­miem ani słowa. Po­szli się na­ra­dzić i po chwili wró­cili. Naj­star­szy z chłop­ców sta­nął przede mną – na tyle da­leko, że­bym nie ude­rzyła go no­gami – i wska­zu­jąc na huś­tawkę, po­wie­dział gło­śno: hinta. Po­wtó­rzył to słowo kilka razy, a ja za nim. Po­tem pod­szedł do drzewa i do­tknął kory: fa. To też było ła­twe. A kiedy z krza­ków wy­biegł za­błą­kany pies i po­gnał w po­przek placu, dzieci za­częły wo­łać: ku­tya, ku­tya! Za­śmia­li­śmy się w uni­wer­sal­nym ję­zyku roz­ba­wio­nych dzieci. Był śro­dek lata, a huś­tawka pra­wie do­ty­kała nieba. Tak samo jak ja.

To uczu­cie szy­bo­wa­nia w gó­rze, kiedy wiatr roz­wiewa włosy, a żo­łą­dek pod­cho­dzi do gar­dła, po­wraca za każ­dym ra­zem, kiedy przy­jeż­dżam na Wę­gry. Uwiel­biam ten mo­ment: wy­sia­dam z po­ciągu, sa­mo­chodu lub wy­cho­dzę z lot­ni­ska i wkra­czam w sam śro­dek ję­zyka. W gło­śne na­wo­ły­wa­nia tak­sów­ka­rzy, po­mruki kie­row­ców au­to­bu­sów, śmie­chy, prze­kleń­stwa i ko­mu­ni­katy do­bie­ga­jące z me­ga­fo­nów. Za każ­dym ra­zem łzy stają mi w oczach i wiem, że to wzru­sza­nie się ni­gdy nie mi­nie – bo gdyby miało mi­nąć, już dawno by go nie było.

Ár­pád do­tarł do Ko­tliny Kar­pac­kiej w 896 roku, mój tata w 1976. My­ślę, że obaj mieli po­dobne my­śli. Wódz ple­mienny przy­był, żeby za­pew­nić Pra­wę­grom do­bre zie­mie i spo­kój, a ma­tu­rzy­sta po­sta­no­wił prze­te­sto­wać swoją pra­co­wi­tość na bu­da­pesz­teń­skiej po­li­tech­nice. Czy to brzmi jak sza­leń­stwo? Ow­szem, bo w od­róż­nie­niu od Ár­páda nie znał ani słowa po wę­gier­sku. Za­jął ma­lutki po­kój w aka­de­miku, ale nie do­szło do przy­mie­rza krwi – to zro­bił Ár­pád, za­nim za­jął oj­czy­znę – bo Wę­grzy grali w karty i te­sto­wali smaki ro­dzi­mych win. Mój tata po­wstrzy­my­wał się też od wy­praw łu­pież­czych, a za nie­zbędne pro­dukty uczci­wie pła­cił w po­bli­skim skle­pie.

Po roku bar­dzo in­ten­syw­nej na­uki zdał ma­turę po wę­gier­sku i roz­po­czął na­ukę w ogrom­nym gma­chu po­li­tech­niki, za­pro­jek­to­wa­nym przez Ala­josa Hausz­manna. Nie wie­dział wtedy wiele o wy­bit­nym ar­chi­tek­cie ani o tym, że most Mał­go­rzaty na­zwano na pa­miątkę mniszki, która w śre­dnio­wie­czu za­miesz­ki­wała wy­spę na Du­naju. Nie py­tał, dla­czego dziel­nice no­szą imiona lu­dzi – dla­czego obok Mia­sta Fran­ciszka (Fe­ren­cváros) jest Mia­sto Kry­styny (Krisz­ti­na­város), Te­resy (Te­rézváros), Elż­biety (Erz­sébe­tváros) i Le­opolda (Li­pó­tváros). Do­piero po pew­nym cza­sie do­wie­dział się, że na­zwy dziel­nic miały przy­po­mi­nać o Habs­bur­gach pa­nu­ją­cych w cza­sie, kiedy po­wsta­wały ko­lejne czę­ści mia­sta.

Kil­ka­na­ście lat póź­niej mój tata był już in­ży­nie­rem i świet­nym tłu­ma­czem, a kiedy opro­wa­dzał po Bu­da­pesz­cie zna­jo­mych od­wie­dza­ją­cych mia­sto, ka­mie­nice i place dys­kret­nie mru­gały w jego stronę. W końcu znali się po imie­niu.

W tej opo­wie­ści pra­wie wszyst­kie zda­rze­nia są dzie­łem przy­padku, który – jak pi­sała Za­die Smith – czę­sto staje się prze­zna­cze­niem. Hi­sto­ria prze­su­wała moją ro­dzinę jak wieżę na sza­chow­nicy. Raz z Pol­ski na Wę­gry, raz z Wę­gier do Pol­ski. Ma­je­sta­tyczny Du­naj pły­nął spo­koj­nie, choć świat wo­kół niego się zmie­niał. Upa­dły ko­mu­nizm i ZSRR, ru­nął mur ber­liń­ski, bul­war Le­nina stał się bul­wa­rem Elż­biety, a plac Mo­skwy – po­now­nie pla­cem Szélla Kál­mána. Kiedy skoń­czy­łam sie­dem lat i mu­sia­łam iść do szkoły, za­pa­dła de­cy­zja, że wra­camy. Zo­sta­wi­łam Bu­da­peszt i huś­tawkę bez po­że­gna­nia. Kto by przy­pusz­czał, że mi­nie 18 lat, za­nim znowu się spo­tkamy.

Po po­wro­cie do Pol­ski ży­cie mo­jej ro­dziny to­czyło się z dala od Wę­gier. Ję­zyk wę­gier­ski usy­chał w gło­wie, usy­chały słowa i zwroty, aż w końcu wszystko się wy­kru­szyło. Czę­sto wspo­mi­na­li­śmy wspa­niałe lata nad Du­na­jem, za­chłan­nie słu­cha­li­śmy wę­gier­skiej mu­zyki, w wę­gier­skich fi­li­żan­kach przy stole na­kry­tym wę­gier­skim ob­ru­sem pi­li­śmy kawę Omnia, ale nic wię­cej z tego nie wy­ni­kało. Wę­gry wy­da­wały się za­mknię­tym roz­dzia­łem. Może poza tymi chwi­lami, kiedy nie­spo­dzie­wa­nie na ulicy sły­sza­łam wę­gier­ski i czu­łam, jakby pod­pi­nano mnie do prądu. Jakby ktoś bez ostrze­że­nia wy­lał na mnie wia­dro ra­do­ści.

I na­gle coś się stało. Był 2005 rok, mia­łam 23 lata. Koń­czy­łam po­lo­ni­stykę, wy­bra­łam te­mat pracy dok­tor­skiej. Chcia­łam pi­sać o Mi­ło­szu. Pew­nego dnia po­czu­łam ukłu­cie wiel­kiej, roz­ry­wa­ją­cej tę­sk­noty za Bu­da­pesz­tem i za ję­zy­kiem, któ­rym nie mó­wi­łam od kil­ku­na­stu lat. My­śla­łam, że to mi­nie – ale nie mi­nęło. Pew­nego wie­czoru włą­czy­łam so­bie Bar­tók Rádió, a na­stęp­nego dnia spraw­dzi­łam, czy w Po­zna­niu można się uczyć wę­gier­skiego. Tak tra­fi­łam na fa­kul­tet Jánosa Bren­dela. Po­szłam i prze­pa­dłam. Już wie­dzia­łam, że chcę się zaj­mo­wać tylko tym, bo ży­cie bez Wę­gier po pro­stu nie ma dla mnie sensu.

Pół roku póź­niej Ma­ciej – mój mąż, któ­remu de­dy­kuję tę książkę – za­niósł teczkę z mo­imi do­ku­men­tami na hun­ga­ry­stykę. Wró­ci­łam do ję­zyka, wró­ci­łam do li­te­ra­tury, a w końcu po­je­cha­łam na Wę­gry. Mia­łam tam coś waż­nego do zro­bie­nia.

Jesz­cze raz

– Jak ja się w tym wszyst­kim po­ła­pię? – spy­ta­łam tatę, kiedy je­cha­li­śmy z lot­ni­ska do cen­trum mia­sta. Wio­złam cztery po­tężne wa­lizy pełne garn­ków, po­ścieli i ubrań, bo przez resztę roku mia­łam miesz­kać w Bu­da­pesz­cie.

– Bez pro­blemu – po­wie­dział tata. – Wy­kup bi­let mie­sięczny i zjedź mia­sto wzdłuż i wszerz. A po­tem jesz­cze raz i jesz­cze raz. A kiedy stwier­dzisz, że nie po­trze­bu­jesz już mapy ani roz­kładu au­to­bu­sów i me­tra, bę­dziesz u sie­bie.

Wła­śnie tak zro­bi­łam. Czę­sto się oka­zy­wało, że roz­kle­ko­tany au­to­bus przy­sta­wał obok bu­dynku, który do­brze zna­łam z dzie­ciń­stwa. Oprócz mapy za­bie­ra­łam w te po­dróże grube no­tesy. Za­pi­sy­wa­łam wszystko: na­zwy ulic, dziwne wy­razy, gry­zmoły na mu­rach, za­sły­szane po­wie­dzonka. Cza­sami wyj­muję te wy­tarte no­tatki z pu­dła i z roz­rzew­nie­niem przy­po­mi­nam so­bie, co mnie wtedy za­ska­ki­wało. Mam do­brą wia­do­mość dla wszyst­kich, któ­rzy tę­sk­nią za swoją drugą oj­czy­zną: każdy – na­wet wy­su­szony – ję­zyk od­żyje.

Po wielu po­wro­tach i la­tach pie­lę­gno­wa­nia wę­gier­skiej ob­se­sji wy­pra­co­wa­łam so­bie pro­stą me­todę oswa­ja­nia nie­zna­nych miejsc – dzielę się nią ze stu­den­tami, któ­rzy pierw­szy raz jadą na Wę­gry. Za­sada pierw­sza: czy­taj wszystko, co ist­nieje na dany te­mat. Je­śli cho­dzi o Wę­gry, mamy uła­twione za­da­nie. Wy­dano świetne eseje pol­skich pi­sa­rzy i dzien­ni­ka­rzy, opu­bli­ko­wano kilka ksią­żek o hi­sto­rii Wę­gier i Bu­da­pesztu, do po­duszki mo­żemy czy­tać nie­od­ża­ło­wa­nego Ta­de­usza Ol­szań­skiego, a w bi­blio­te­kach cze­kają całe re­gały li­te­ra­tury wę­gier­skiej prze­tłu­ma­czo­nej na pol­ski. Nie mu­szę chyba do­da­wać, że Wę­grzy są naj­lep­szymi pi­sa­rzami na świe­cie. W tej książce nie kryję się z mo­imi sym­pa­tiami. Nic nie po­ra­dzę na to, że pra­wie każde miej­sce w Bu­da­pesz­cie lub na wę­gier­skiej pro­win­cji ko­ja­rzy mi się z opo­wia­da­niami, po­wie­ściami i wier­szami.

Za­sada druga: od razu roz­pocz­nij ba­da­nia te­re­nowe. Nie wiem, jak długo po­winny trwać. Po czym po­znasz, że już do­bie­gły końca? To bę­dzie ten mo­ment, w któ­rym zo­rien­tu­jesz się, że znasz mia­sto na pa­mięć, a pa­trząc na mapę kraju, uśmiech­niesz się, bo wi­dzia­ł_ś już tam każdy re­gion. To bę­dzie ten mo­ment, kiedy prze­sta­niesz w gło­wie ukła­dać zda­nia po wę­gier­sku. Bę­dziesz przy­jeż­dżać na Wę­gry, żeby od­wie­dzić ulu­bioną ulicę, wy­pić kawę przy ulu­bio­nym sto­liku i zwy­czaj­nie się po­nu­dzić. Bu­da­peszt na­daje się do tego ide­al­nie.

Za­sada trze­cia (dla chęt­nych): po­je­chać i nie wró­cić. Nie je­stem pewna, czy sama chcia­ła­bym ją za­sto­so­wać. Nie od dziś wia­domo, że raj jest wła­śnie tam, gdzie nas nie ma.

Wróżby

Od kiedy po­sta­no­wi­łam, że wrócę na Wę­gry, przy­da­rzają mi się za­bawne hi­sto­rie. Po­wiem wię­cej: w nie­mal każ­dym waż­nym mo­men­cie ży­cia sły­sza­łam ję­zyk wę­gier­ski. To tak, jakby mój uko­chany kraj da­wał mi kuk­sańca i mó­wił: „Nie pró­buj się wy­co­fać”.

Za­raz po eg­za­mi­nie na stu­dia hun­ga­ry­styczne wy­jeż­dża­łam po­cią­giem na wa­ka­cje. W ostat­niej chwili do prze­działu wbie­gła czar­no­włosa ko­bieta. Za­nim po­ciąg ru­szył, w jej to­rebce za­wi­bro­wał te­le­fon. Py­ta­nie za 100 punk­tów: w ja­kim ję­zyku pro­wa­dziła roz­mowę? Po­my­śla­łam wtedy, że to tylko miła ko­in­cy­den­cja.

Mie­siąc po przy­go­dzie w po­ciągu szłam na eg­za­min wstępny na stu­dia dok­to­ranc­kie w In­sty­tu­cie Ba­dań Li­te­rac­kich PAN w War­sza­wie. Był upalny lip­cowy dzień, ob­casy za­ta­piały się w as­fal­cie. Mimo żaru w po­wie­trzu po­sta­no­wi­łam się przejść. Wa­ha­łam się, czy mogę za­pro­po­no­wać ko­mi­sji te­mat do­ty­czący li­te­ra­tury wę­gier­skiej. Za­trzy­ma­łam się na Kra­kow­skim Przed­mie­ściu przy wy­sta­wie księ­garni. Za szybą w rów­nym rzę­dzie stały wszyst­kie prze­ło­żone na pol­ski dzieła Im­rego Ker­tésza. Pod­czas roz­mowy po­wie­dzia­łam ko­mi­sji, że chcia­ła­bym pi­sać o li­te­ra­tu­rze wę­gier­skiej i je­śli otrzy­mam na to zgodę, moim au­to­rem bę­dzie Ker­tész. Z Pa­łacu Sta­szica wy­szłam szczę­śliwa. W 2014 roku uka­zała się moja książka o twór­czo­ści wę­gier­skiego no­bli­sty.

Po­tem nie czu­łam już kuk­sań­ców – może dla­tego, że nie było od­wrotu. Skoń­czy­łam dru­gie stu­dia, zo­sta­łam hun­ga­rystką, obro­ni­łam dok­to­rat, za­czę­łam uczyć wę­gier­skiego i li­te­ra­tury wę­gier­skiej na uni­wer­sy­te­cie, a po­tem wy­da­łam ko­lejną książkę – o li­te­ra­tu­rze wę­gier­skiej wo­bec Za­głady – i zro­bi­łam ha­bi­li­ta­cję.

W 2023 roku za­pro­po­no­wano mi na­pi­sa­nie książki o Wę­grzech. O mo­ich Wę­grzech, nie tych z prze­wod­ni­ków i pod­ręcz­ni­ków. Pod­eks­cy­to­wana je­cha­łam do wy­daw­nic­twa, żeby pod­pi­sać umowę. Na jed­nym z przy­stan­ków do tram­waju wsie­dli starsi pań­stwo. Pa­trzyli przez okno i po­dzi­wiali wszyst­kie bu­dynki, które mi­ja­li­śmy. Gdy prze­jeż­dża­li­śmy obok placu Wol­no­ści, ko­bieta po­wie­działa do męż­czy­zny: „Mi­lyen szép itt! Men­jünk ki!” – Jak tu pięk­nie! Wy­siądźmy!

Wi­dzia­łam ich przez szybę, ale nie­zbyt wy­raź­nie. To było jedno z tych wzru­szeń, które przy­po­mi­nają mi, że moja przy­goda wciąż trwa.

Most Elż­biety

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: