Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Wenus na wygnaniu - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
7 kwietnia 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wenus na wygnaniu - ebook

Jo ma wrażenie, że jej życie stanęło w miejscu. Trudne doświadczenia z dzieciństwa, skomplikowana relacja z rodzicami oraz poczucie dojmującej samotności uniemożliwiają jej rozwinięcie skrzydeł. Aby wyzwolić się od buzujących w niej toksycznych emocji, udaje się w podróż z tajemniczym Panem Id. Wędrując po niezwykłej wyspie, na nowo odkrywa znaczenie słów: miłość, dobro, piękno. Staje oko w oko ze śmiercią i uczy się, jak stać się dorosłą, świadomą siebie kobietą. Wkrótce Jo czeka sprawdzian, podczas którego okaże się, czy doświadczenia z podróży pomogą jej uporać się z tym, co najbardziej bolesne i trudne do zrozumienia…

Gdy mąż wyjechał, zapomniała, co było między nimi raniące. Tłumaczyła sobie, że chwilowo kusi ją dłuższy pobyt w obcym kraju, wizja doświadczenia czegoś nowego, dostatniejszego życia za pieniądze, które teraz on zarabiał. Chciała też uchodzić za odpowiedzialną i przedstawić się jako ta, która próbuje ratować małżeństwo. Twierdziła jednocześnie, że nie wie, co robić. Wiedziała tyle, że coś trzeba. W czasie naszej rozmowy przypomniała sobie, jak kiedyś potrafiła wpływać na swoje życie. Teraz nie umiała się przed sobą przyznać, że ciągnie ją do męża. Nie miała nadziei, że potrafi wrócić do niego na dłużej. Wciąż chciała wracać, zamiast iść dalej, do przodu.
W zamęcie słów ginęły najprostsze stwierdzenia.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8219-909-3
Rozmiar pliku: 1,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

DZIECKO

Osłupiałem. Zobaczyłem ją za oknem. Zeskakiwała ze stopnia wagonu. Musiała być znużona jak ja. Z lawiną kamieni osunęła się z nasypu, niezdarnie przeskoczyła rów i weszła w wysokie trawy, które natychmiast zabliźniały się za nią. „Ja” śniło? Jaśniało.

Przed chwilą siedziała przy mnie i do mnie mówiła, a jej opowieść na nocy się zawiesiła. Bywa, że noce są spokojne, wtedy rano można pomilczeć i wszystko inne niż cisza wydaje się głupstwem. Nie tym razem. Po tym, co usłyszałem, dzień dość ociężale zaczął podnosić się we mnie i znów to, czym obdarował mnie ktoś obcy, przeszkadzało i od rana drażniło. To, do czego popychał mnie niepokój, jeszcze chwilę grzęzło w krępującej senności.

Otworzyłem okno.

– Dokąd idziesz? – krzyknąłem, zanim podmuch powietrza wcisnął zaduch w głąb przedziału. Momentalnie stało się dla mnie ważne, by choćby na chwilę odnaleźć swój głos, zagrzmieć i jasno jej wykazać, jak dziwaczną podjęła decyzję.

Pociąg stanął w szczerym polu. Jego trzewia nie stęknęły, nie puściły smużki pary, a ja w zupełnej ciszy pomyślałem o rosie. Zmartwiłem się, że z usztywnionymi nią nogawkami nieprzyjemnie jej będzie maszerować. Wtedy posłyszałem:

– Idę odnaleźć ojca.

Była winna i już. Za karę nie próbowałem jej zawracać. Zapewne przyciągała ją usychająca sosna, która ostrożnie wystąpiła z rozmazanej porannymi oparami szarości. Znieruchomiałe w ciszy nastroszone kikuty, niczym system nerwowy nieba, uwrażliwiały wkoło sporą przestrzeń. Z oddali drzewo wyglądało jak wysadzony w powietrze parasol. Swą zużytą koroną pochylało się ono tuż nad drzewkiem, które za rozedrganą zasłoną w odcieniach świeżej zieleni na zbyt długo zniewoliło przemijanie. Widok tej samotnie stojącej pary miał swój wyraz, robił wrażenie i domagał się, bym obdarzył go znaczeniem. Stało się dla mnie jasne, jak bardzo nasza siła i rozum zakorzenione są we wrażeniach i znaczeniach.

W tamtej chwili miałem dość wymówek i byłem święcie przekonany, że nie rozpoznaję znaczeń. Nie chciałem dostrzegać licznych sensów, które wplotłem w pytanie: „Dokąd idziesz?”.

Jeszcze przed chwilą do mnie mówiła; mówiła, że chce wreszcie spokoju. Starałem się nie wnikać, co tak bardzo chce uspokoić. Z uległością pozwalałem jej wymądrzać się, a ona tym swoim trajkotaniem burzyła moją i swoją równowagę. Niechętnie słuchałem jej kolejnych pomysłów, czegóż to tak naprawdę trzeba człowiekowi.

Przekonywała, że jedyne, co można zrobić dla drugiego, to ofiarować mu trochę troski, i dobrze jest, kiedy czasem jest się życzliwym.

Tak, tak, wiem, wiem! Przestraszyłem się, że dalej będzie ględzić bez litości, jak to trzeba trochę czułego i uczynnego serca. Dobre sobie. Najbardziej spodobało mi się, kiedy mówiła „trochę”. Miała jakąś rozkosz w wypowiadaniu tego słowa. Szkoda, że nie powiedziała, jak używa tych mądrości w swoim życiu. Czy rozumiała, że wiedza to nie to samo, co praktyka?

Gadała całą naszą wspólną podróż. Prędko stała się dla mnie wyłącznie głosem z ciemności wnętrza przedziału kolejowego i nie pamiętałem nawet, jak wygląda. Na podstawie tego, jak bardzo nie dbała o siebie, można było pomyśleć, że innych też ma w nosie. Poznawałem, jak wielkie ma wymagania i jak skazuje się na długie wyczekiwanie, żeby inny ją uznał i nie zechciał niczego w zamian.

*

Za oknem kolory popełzły w noc. Wokół niej rozpanoszyło się nienasycenie. Mówiła. Jej słowa tak naprawdę mnie nie obchodziły, wbrew swej woli w ich środek zostałem wpisany. Bez zająknięcia częstowała mnie strzelistymi kłamstwami, które powtarzała sobie co dzień. Z zadziwiającą cierpliwością ich słuchałem, aż zaczęły osadzać się we mnie. Gdybym chciał się bronić, musiałbym kształt siebie utwardzić, skamienieć.

Obrzmiała żalami i potrafiła we mnie wypatrzeć uległość. Rozpoznała natychmiast, że jestem nawykły do słuchania. Jej opowieść wydawała się podobna do tylu innych zasłyszanych od moich pacjentów historii o umęczeniu, za które podobno należy się zadośćuczynienie. To oni nauczyli mnie, jak nie chcę żyć.

Bała się stanąć twarzą w twarz wobec znaczeń słów. Z rękami do góry wolała obracać się do nich plecami. Przedstawiała się jako ktoś, kto ufa jedynie przyswojonej wiedzy. W naszej rozmowie znalazła dość miejsca na liczne ogólnikowe formułki i teoretyczne ujęcia. Ujmowała w słowa. Próbowała wypowiedzieć siebie, a nawet całe istnienie. Z potrzeby mówienia splatała, ale nie potrafiła uwięzić życia słowami. Cóż z tego, że tak wiele o sobie wiedziała i była tak boleśnie szczera? Im bardziej poddawała się swojej odwadze, tym zapamiętalej rąbała topornymi dźwiękami, a te ze zbyt ostrymi krawędziami trudno było zebrać w płynne akordy. Przybierała kształt swoich kruchych jak lód myśli i zaczynała kruszeć. Ujmowała, wytrwale coś określała, zapamiętale kreśliła, a znaczenia stawały się miałkie. Jej słowa zabijały wszystko, co nazbyt żywe, a potem rzeczy. Tak powstawał nowy, zagadkowy, niemiły mi świat, który zaczynał panoszyć się w mojej głowie. Ona próbowała coś ująć, czasem dodać, a ja siłą rzeczy rozpoznawałem, co w tym pyle jest znaczące.

Prędko stało się jasne, że nie miała dla siebie krztyny łagodności. Dużo wymyślała, byle nie podjąć tego, co mogło wyłonić się z niej tuż przed tym, jak docierała do pustki w głowie, bo tam w istocie była pustka. Twierdziła, że jest bliska jakiegoś odkrycia, a tak naprawdę w rozmowie ze mną domagała się, bym się nad nią użalił.

Już nie tak emocjonujące wydawało mi się świadkowanie podobnym poszukiwaniom, kiedy każdym wstrząsa błędna pewność, że nareszcie za chwilę chwyci rozwiązanie tajemnicy o sobie. A kiedy wokół niej zacznie krążyć, będzie musiała przyznać, że rozwiązanie wcale nie pochodzi stamtąd, skąd go wypatrywała.

I nią również wstrząśnie to, co odnajdzie, a czego nigdy nie zgubiła, kiedy nagle, niby przypadkiem, na moment, przejrzy swą poruszającą istotę. Znowu obserwowałem, jak wielką moc ma to nigdy niestwarzane, przychodzące sprzed narodzin, gdzieś sponad głowy, z samej natury, z ciszy – sedno.

Znaliśmy się ze szkoły. Poprzedniego wieczora musiałem otrzeć się o nią w zbyt wąskim korytarzu wagonu. Jechała na lotnisko, żeby odlecieć do męża, który pracował gdzieś na innym kontynencie. Trapiły ją wątpliwości, czy naprawdę tego chce.

Rozważała, czy nie robi tego tylko po to, żeby znów mieć okazję wymuszać na mężu uległość. Pewnie kolejny raz bez szacunku zechce go zmieniać, a on zacznie się bronić. Dotychczas jej związek sprowadzał się do kłótni i jątrzącego się latami podejmowania decyzji o rozstaniu. Zastanawiała się, czy może jednak związać się na stałe z kochankiem. Od dawna okłamywała i zdradzała męża. Miała go przecież za kogoś, kto obumiera albo już jest trupem. Chciała odejść, zanim sama zostanie porzucona. Była pewna, że któregoś dnia to on zechce się jej pozbyć.

Gdy mąż wyjechał, zapomniała, co było między nimi raniące. Tłumaczyła sobie, że chwilowo kusi ją dłuższy pobyt w obcym kraju, wizja doświadczenia czegoś nowego, dostatniejszego życia za pieniądze, które teraz on zarabiał. Chciała też uchodzić za odpowiedzialną i przedstawić się jako ta, która próbuje ratować małżeństwo. Twierdziła jednocześnie, że nie wie, co robić. Wiedziała tyle, że trzeba robić. W czasie naszej rozmowy przypomniała sobie, jak kiedyś potrafiła wpływać na swoje życie. Teraz nie umiała się przed sobą przyznać, że ciągnie ją do męża. Nie miała nadziei, że potrafi wrócić do niego na dłużej. Wciąż chciała wracać, zamiast iść dalej, do przodu.

W zamęcie słów ginęły najprostsze stwierdzenia.

Zapomnij o nim. Szukaj innego. Nie trać czasu – pomyślałem ze złością. Miłość to spełnienie i radość. Nie chroń siebie, używając męża.

Nad ranem nagle rzuciła, że ma dość bicia piany, i wyszła. W tej samej chwili, z niewyjaśnionych powodów, jakby do tego wystarczyło podwyższone ciśnienie krwi, semafor nie zezwolił na dalszą jazdę. Wyglądało na to, że pociąg stanął tylko po to, żeby mogła wysiąść. Nie przejęła się pozostawioną torbą z pieniędzmi i dokumentami. W innych okolicznościach nasze pozbawione serdeczności pożegnanie nastąpiłoby na zawsze. Teraz zostałem skazany na oglądanie jej jeszcze raz, kiedy zjawi się u mnie po porzucony bagaż.

Kiedy zostałem sam, pomyślałem, na ile i ja jestem podobny do księżyca, który nie ma swojego głosu i świeci tylko odbitym światłem; na ile moje myśli są jedynie echem cudzych myśli, czymś z drugiej ręki.

Coś ciągnęło, coś popędzało. Pociąg gnał dalej i dalej. Nie potrafiłem już zasnąć.

*

Kilka godzin temu usiadła naprzeciwko mnie. Była przerażona. Starała się powiedzieć coś ważnego, ale sobie w tym przeszkadzała.

Cieniem każdego zdania była wątpliwość, za nią szły przeprosiny, bo tak bardzo oglądała się, czy to, co robi, jest właściwe. Każde „przepraszam” uzupełniało wyjaśnienie, które jednak nic nie wyjaśniało. Niejasne było dla niej, co ma robić. Wciąż próbowała się usprawiedliwić i uniknąć wyimaginowanej kary za to, że nie robi tego, co powinna. Dbała, by nie stracić w moich oczach. Ale nawet gdyby wpłynęła na moje zdanie, nie mogła wiedzieć, że i tak do niczego się nie przyznam.

Podły nastrój odbierał jej dech. Nie pomagały moje próby zniechęcenia jej do tego dość skutecznego upuszczania z siebie sił. Jak zwykle zawiodła porada, którą miałem na każdą okazję.

– Jeśli czujesz się nieszczęśliwa, pozwól sobie na to, zamiast uciekać. Napinasz się i udajesz, że cierpienia nie ma, bo myślisz, że da się je wytrzymać. Możesz posmakować nieszczęścia, dobrze się mu przyjrzeć, naprawdę poznać. Tylko dzięki temu masz szansę zdecydować, że nie chcesz w nim tkwić ani chwili dłużej. Wszystko wciąż się zmienia i jedynie zmiana jest pewna. Tak naprawdę znasz wszystkie odpowiedzi, ale nie pozwalasz sobie ich wypowiedzieć i usłyszeć. Wiesz, jak być, tylko sobie w tym przeszkadzasz.

Przytaknęła ze zniecierpliwieniem. Potraktowała wywód, jak na to zasługiwał. Nie miała ochoty zastanawiać się nad tą pokraczną próbą zatamowania jej męki. Nie chciała recept, chciała być pacjentką. Powiedziała: „wiem, wiem” i dalej błądziła w swoim.

– Jestem pod wrażeniem – przerwałem jej. – Tak wytrwale starasz się być kimś, kim, jak sobie wymyśliłaś, powinnaś być. Od kiedy cię znam, tak było. Komu i co jesteś winna?

Po chwili ciszy gwałtownie podniosła głowę:

– Muszę robić, co należy!

– To znaczy nie wyglądać na smutną? Problem leży w tym „muszę”. Musisz? Kto cię zmusi? Kto ci nakazał nie dawać po sobie poznać, że jesteś przerażona?

– To takie widoczne? Jest mi trudno.

– Widać najtrudniej rozpoznać to, co jest. Nie pozwalasz sobie poczuć się zakłopotaną i zagubioną. Czego się boisz?

– Znanego. – Gorzko westchnęła. Lód w niej kruszał, a potem topniał i ku mojemu zakłopotaniu spłynął jej po policzkach. Szybko przykryła grymas żalu półuśmiechem, przez który przedarło się jeszcze jedno westchnienie.

Noc w tamtej chwili już stała za oknem w kolorach żałoby.

– Czy już nigdy nie spotkam kogoś, kto pojmie, jak się czuję? Moje życie jest puste, a powinno mieć jakieś znaczenie. – Wyglądało na to, że ma ochotę przeklinać, ale zaraz się wzięła w garść i przybrała wygląd potulnego stworzenia.

Co ona tak uspakajała? Wnioskowałem, że skoro mówi, że i ja nie jestem tym, który potrafi ją zrozumieć, to próbuje mnie zmobilizować do jeszcze większego wysiłku.

– Chcę, żeby można było poznać, że jestem.

– Wątpisz, że potrafisz dać siebie do poznania?

– Żyję tyle czasu i wciąż kręcę się w kółko. Wciąż tańczę w parze z tym samym. Jestem przekonana, że bez faceta sobie nie poradzę. To on ma zagwarantować mi bezpieczeństwo. Czuję się rozczarowana.

– To nie jest takie złe. Byłaś zaczarowana, teraz jesteś rozczarowana.

– Moje ponure zastanawianie się nad sobą i chęć poznania wszystkiego od podszewki wydają się zbędne i pochłaniają wiele sił. Pewnie chcesz powiedzieć, że niepotrzebnie kombinuję i utrudniam najprostsze sprawy.

– Nie wiem, czy są takie proste – odparłem.

– Zawsze mi mówiono, że wszystko niepotrzebnie komplikuję.

– Zawsze? To brzmi mało wiarygodnie.

– Cały czas myślę i myślę. Teraz mam dziwną potrzebę mówienia. Tak jakby mówienie było w stanie przebić moje zasklepienie. Chcę jeszcze raz przejść przez te wszystkie męczące miejsca i zdarzenia. Moje wspomnienia zbladły, może w opowieści nabiorą kolorów. Powtórzenia są niezbędne. Może gdybym wypowiedziała ból, byłoby w tym i zrozumienie, i zmiana?

– Rzecz w tym, że ty jakby chcesz. Niby. Nie potrzebujesz się usprawiedliwiać. Możesz po prostu mówić i mów, co chcesz – powiedziałem.

Zamilkła na dłuższą chwilę. Potem zaczęła opowiadać i wydawało się, że nigdy nie skończy. Sam się prosiłem…
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: