Weselna noc - ebook
Weselna noc - ebook
Ciekawość, kogo zamierza poślubić jej były mąż, popycha Siennę do wtopienia się w tłum gości. Podczas ceremonii orientuje się, że to nie Domenico, lecz jego brat się żeni, ale jest już za późno, by wyjść niepostrzeżenie. Domenico zauważył Siennę. Prosi ją, by została z nim na weselu, a ona, choć wciąż czuje ból złamanego serca, nie potrafi mu odmówić. Po weselu spędza z nim noc. Tylko tę jedną, bo przecież za nic w świecie nie chce, by ich historia się powtórzyła…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-5221-8 |
Rozmiar pliku: | 636 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pomysł przyjścia na ślub byłego męża był zdecydowanie nietrafiony.
Sienna Fisher w panice rozejrzała się po wypełnionym do ostatniego miejsca kościele, rozważając, czy zdoła się wymknąć bez zwracania na siebie uwagi.
Nie było na to szansy. Siedziała dokładnie pośrodku długiej ławy. Po swojej prawej stronie miała kilkuletnią dziewczynkę, którą parę minut temu zobaczyła zapłakaną przed bramą cmentarza. Instynkt macierzyński kazał Siennie zająć się dzieckiem. Przykucnęła, otarła łzy z zarumienionych policzków, wzięła małą za rękę i przez zakrystię weszły do kościoła, gdzie znalazły zdenerwowaną mamę, która siedziała teraz obok córki.
Organista zaczął grać, a gdy radosne nuty „Przybycia Królowej Saby” Händla spłynęły z góry, wypełniając nawy, dało się wyczuć nagłe ożywienie. Wszyscy odwracali się i wyciągali szyję w stronę wejścia, aby dojrzeć pannę młodą. Tylko Sienna patrzyła prosto przed siebie, na szerokie barki Domenica De Conti, którego poślubiła w tym samym kościele dziesięć lat temu.
Obok Nica stał jego młodszy brat Daniele. Obaj byli wysocy, ale Nico przerastał brata prawie o głowę. Mimo że był starszy od Danny’ego o pięć lat, bracia zawsze byli ze sobą blisko związani i Sienna wcale się nie zdziwiła, że Danny ponownie został drużbą jej byłego męża.
Nico odwrócił się i Sienna wstrzymała oddech. Spodziewała się, że tak jak inni będzie patrzył w stronę panny młodej, ale jego spojrzenie powędrowało dalej w prawo i zatrzymało się dokładnie na niej, jakby szósty zmysł podpowiedział mu jej obecność.
Nawet ze znacznej odległości dostrzegła, że jest w szoku. Zdobny kapelusz z szerokim rondem nie zdołał całkowicie przesłonić jej twarzy, ale też Sienna nie planowała, że zostanie w kościele tak długo, by Nico ją zauważył. Chciała tylko rzucić okiem na mężczyznę, w którym kiedyś była do szaleństwa zakochana, a który potem ją zdradził i złamał jej serce.
Nie miała nawet zamiaru wchodzić do kościoła. Ukryła się za pomnikiem, kiedy pojawili się Nico i Danny. Nico najwyraźniej dalej uwielbiał szybkie samochody, bo sam przyjechał srebrnym sportowym autem. Potem chwilę stali przed kościołem, rozmawiając z wikarym. A gdy weszli do środka, Sienna zamierzała wrócić do domu i zrobiłaby to, gdyby nie zatrzymał jej płacz dziecka.
Tym sposobem znalazła się wśród gości zaproszonych na ślub i z rozdygotanym sercem patrzyła jak zahipnotyzowana na Nica, który wyśledził ją w tłumie. Była zbyt daleko, by dostrzec kolor wpatrzonych w nią oczu, ale przecież pamiętała, że były błękitne jak bezchmurne niebo latem. Oczy oraz delikatna struktura kości to jedyne cechy, jakie Nico odziedziczył po matce Angielce. Reszta – niemal czarne włosy z grzywką zaczesaną na bok, ciemny ślad zarostu i oliwkowa skóra – świadczyły o włoskim pochodzeniu.
Dziesięć lat temu, gdy stał obok niej przed ołtarzem, miał bardziej chłopięcy wygląd. Teraz, w wieku trzydziestu pięciu lat, rysy twarzy Nica nabrały ostrości i zdecydowania. Był męski, seksowny, a jego ciało nie straciło ani trochę z dawnej sprężystości, zauważyła, podziwiając doskonale skrojony, elegancki garnitur w grafitowym kolorze.
Jak to możliwe, że nawet po tylu latach Nico zdołał zrobić na niej wrażenie. Rozwiedli się osiem lat temu, a ona przyszła dziś na jego ślub, żeby ostatecznie udowodnić samej sobie, że pogodziła się z rozstaniem.
Serce zabiło jej mocno na myśl o tym, czego najbardziej się obawiała. Nico przerwie ceremonię, wskaże na nią i zostanie wyprowadzona z kościoła, podczas gdy wszyscy będą się jej przyglądać z politowaniem.
Policzki piekły ją nieznośnie, choć w kościele nie zauważyła zbyt wielu znajomych ze swojego miasteczka. Prawdopodobnie większość gości przyjechała z Londynu lub Werony, gdzie swoją siedzibę miał koncern hotelarski De Conti Leisure.
Spojrzenie Sienny wróciło do przystojnej twarzy Nica, a jej ciało przeszył dreszcz pożądania. Jeszcze dziwniejsza była myśl, która w tym momencie zakiełkowała jej w głowie. Nico należał przecież do niej. Jak to możliwe, że inna kobieta go jej odebrała? Kobieta, przed którą Nico za chwilę złoży przysięgę małżeńską. Niespodziewanie do oczu napłynęły jej łzy.
– Mamy niewielkie opóźnienie – powiedział człowiek z obsługi, przerywając jej, gdy usiłowała wyjaśnić, że właściwie nie jest zaproszona. – Gość pana młodego czy panny młodej?
– Chyba pana młodego, ale…
– Proszę usiąść po tamtej stronie – powiedział szybko i niemal popchnął ją, a idący za nią goście, odcięli jej drogę ucieczki.
Takim oto sposobem znalazła się w kościele, czekając na kolejny ślub swojego byłego męża z kobietą, która powolnym krokiem zbliżała się do ołtarza. Rozłożysta suknia ślubna zdawała się unosić w powietrzu jak pierzasta chmurka i wreszcie znieruchomiała tuż obok… Daniele.
To nie Nico był panem młodym, tylko jego brat!
– W obecności Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego zebraliśmy się tutaj, aby być świadkami przysięgi małżeńskiej, która połączy Danielego i Victorię – zaintonował wikary.
Ach, więc to ślub Danny’ego! Sienna wciąż nie mogła otrząsnąć się z szoku. Cofnęła się myślami do poprzedniego weekendu, kiedy odwiedziła w domu opieki swoją dziewięćdziesięcioletnią babkę. Rose Fisher nadal miała sporo werwy i wiedziała o wszystkim, co się dzieje w okolicy.
– Czytałam w gazecie, że twój mąż ma zamiar się ożenić – powiedziała, gdy siedziały przy popołudniowej herbacie i słodkich bułeczkach.
Żołądek Sienny podskoczył nerwowo, aż musiała odstawić filiżankę, która głośno brzęknęła o spodek.
– Nie ma powodu, dla którego mój były mąż miałby się nie ożenić ponownie – skomentowała Sienna, ale zabrzmiało to, jakby wygłosiła wyuczoną formułkę.
– Przypuszczam, że potrzebuje żony do pomocy w prowadzeniu Sethbury Hall. Albo syna, któremu przekaże cały swój majątek.
Ostry ból przeszył serce Sienny. Nie lubiła myśleć o tym, że sama nie może mieć dzieci. Ani o tym, że wiele lat temu straciła dziecko, a lekarze nie dawali jej szans na donoszenie kolejnej ciąży.
– Kim jest szczęśliwa wybranka? – spytała babkę i sięgnęła po leżącą obok gazetę. Przejrzała pobieżnie rubrykę ogłoszeń, by natknąć się na dole strony na anons, w którym widniało nazwisko Victorii Harington. Niestety nic jej to nie mówiło. Ślub miał się odbyć dziesiątego czerwca w kościele St Augustine w Much Matcham. Obok brakowało zdjęcia narzeczonych, toteż patrząc teraz na Danny’ego, Sienna domyśliła się, że w redakcji musieli pomylić imiona braci.
Resztę ceremonii ślubnej Sienna spędziła zatopiona we własnych myślach, aż wreszcie wikary ogłosił Danielego i Victorię mężem i żoną. Kilka chwil później młoda para odwróciła się i zaczęła iść w stronę wyjścia, a za nią tłumnie podążyli zebrani w kościele goście. Sienna wyszła z ławki i udała się w przeciwnym kierunku, chcąc wyjść tą samą drogą, którą się tutaj dostała, przez zakrystię.
– Sienna? Skąd się tutaj wzięłaś?
Już prawie była przy drzwiach, gdy dobrze znany głos zatrzymał ją w pół kroku. Włoski akcent zawsze roztapiał jej serce. Gdyby przyłapał ją wychodzącą wraz z innymi gośćmi, udałaby, że go nie słyszy. A tak, nie pozostało jej nic innego, jak odwrócić się i przywitać.
– Cześć, Nico.
Czy ten omdlewający głos rzeczywiście należał do niej? Szlag! Zaczerwieniła się, dostrzegłszy szczyptę kpiny w spojrzeniu pięknych niebieskich oczach. Nico zmierzył ją władczym spojrzeniem, co było absolutnie niestosowne, biorąc pod uwagę historię ich małżeństwa, a potem rozwodu. Niespodziewany dreszcz przeszył ją na wskroś.
Była ubrana w biały kapelusz ze wzorem w żółte kwiaty, szpilki w kolorze szampana i pasującą do nich torebkę. Chciała, by ludzie wzięli ją za kogoś z gości czekających przed kościołem na rozpoczęcie ceremonii.
Z bliska wydawał się jeszcze przystojniejszy. Promienie słońca wpadające przez wysoko umieszczone okno tańczyły w kruczoczarnych włosach i ślizgały się po oliwkowej cerze, łagodząc surowe rysy twarzy. Pachniał bosko. Sienna wciągnęła powietrze, zachłannie wdychając pikantne nuty wody kolońskiej zmieszanej z czymś nieokreślonym, co na zawsze już będzie jej się kojarzyć z byłym mężem. Wspomnienie nagiego Nica leżącego w bezładnie rozrzuconej pościeli niespodziewanie wypełniło jej myśli. Kropelki potu na ciemno owłosionej klatce piersiowej, unoszonej rytmicznym oddechem. Twardniejący penis, kiedy pociągnął ją na siebie, by kochać się na nowo. To było, zanim straciła dziecko. Później ich seks był podporządkowany kalendarzykowi dni płodnych. Pragnienie urodzenia mu dziecka stało się obsesją Sienny i w końcu gwoździem do trumny ich małżeństwa.
Głupio postąpiła, przychodząc tutaj. W najdalszym zakątku jej serca wciąż tliło się marzenie o powrocie do tego, co kiedyś ich połączyło, choć Sienna doskonale wiedziała, że to tylko sentymentalna mrzonka.
Jednak to, co widziała w oczach Nica, na pewno nie było sztuczką wyobraźni. Patrzył na nią tak, jak mężczyzna patrzy na kobietę, pragnąc ją zdobyć. A ona nie była w stanie się temu przeciwstawić. Jej własne ciało zdradziło ją w takiej chwili.
– Sienno – zaczął zniecierpliwionym tonem Nico. – Nie widziałem twojego nazwiska na liście gości, a jestem pewien, że Danny powiedziałby mi o tym, że wysłał ci zaproszenie.
– Ja… – zawahała się i zaczerwieniła. – Widziałam ogłoszenie w lokalnej gazecie. Chciałam tylko złożyć Danny’emu życzenia. To chyba nie przestępstwo?
Oczy Nica zwęziły się sceptycznie.
– Nie mogłaś wiedzieć, że to jego ślub. Gazety pomyliły nasze imiona, drukując anons.
– Babcia mi powiedziała o ślubie – wyrzuciła z siebie kolejną wymówkę i skrzyżowała za plecami palce, ponieważ było to oczywiste kłamstwo, w które na dodatek wciągnęła niewinną osobę. – Rose utrzymuje kontakty z twoją babką i kiedy ostatnio się widziały, Iris powiedziała jej o ślubie Danny’ego.
Mówiąc to, uniosła wyżej głowę, zmuszając się do zerknięcia choć na chwilę w utkwione w nią oczy. Starała się emanować pewnością siebie, której najbardziej jej w tej chwili brakowało.
– Więc nie przyszłaś tutaj dla mnie? – zapytał, najwyraźniej się z nią drocząc.
– Skądże znowu! Po co, na miły Bóg, miałabym się z tobą spotykać? Nasze małżeństwo było katastrofą. Zresztą to stare dzieje…
– Nie nazwałbym go katastrofą – mruknął Nico, a Sienna zmieszała się jeszcze bardziej. – To były całkiem dobre czasy – dodał refleksyjnie.
– Masz na myśli seks? – zapytała, starając się, by jej głos zabrzmiał sarkastycznie, ale z jej ust wydobył się jedynie ledwie słyszalny szept. Nerwowo oblizała zaschnięte wargi i odchrząknęła. Kiedy Nico zdążył przysunąć się tak blisko? Niemal dotykali się biodrami.
Nico uśmiechnął się, jakby powiedziała jakiś dowcip.
– W łóżku było nam wspaniale, prawda, cara?
– Przestań! – powiedziała ostro, ignorując przyspieszone bicie serca. Znieruchomiała, gdy Nico podniósł dłoń i przesunął palcem po policzku. To było tak nagłe naruszenie jej przestrzeni, że nie zdążyła zareagować, a może nie chciała? Stopy dosłownie wrosły w kamienną posadzkę, a oczy zostały złapane w pułapkę magnetyzującego spojrzenia. Świat wokół stracił ostre zarysy i ograniczał się teraz tylko do nich dwojga stojących w kościele, w którym kiedyś ślubowali sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską aż do końca swych dni.
Nico opuścił głowę i jego usta znalazły się o centymetr od jej policzka.
– Jesteś nawet piękniejsza niż w moich wspomnieniach, Sienno. Nie mam pojęcia, dlaczego pozwoliłem ci odejść.
Czar prysł i Sienna odskoczyła w tył tak gwałtownie, że uderzyła biodrem w ławkę.
– Sypiałeś ze swoją asystentką, już nie pamiętasz? – odrzekła urażona do żywego. – I nie musiałeś pozwalać mi odejść. To ja cię zostawiłam.
– Ach, tutaj jesteś, Nico – zza pleców Nica rozległ się łagodny głos.
Sienna wychyliła się, by zobaczyć, do kogo należy, i natychmiast pożałowała, że w ogóle wdała się w rozmowę z byłym mężem, zamiast powiedzieć, że się spieszy.
Ku nim, zręcznie manewrując wózkiem inwalidzkim, zbliżała się Iris Mandeville, babcia Nica. Ale nawet jeśli usłyszała ostatnie słowa Sienny, nie dała tego po sobie poznać.
– Sienna? Jak miło cię widzieć – powitała ich serdecznie. – Co u twojej babki? Nie rozmawiałam z nią od miesięcy.
Sienna zaczerwieniła się, czując na sobie karcące spojrzenie Nica. Pewnie się zastanawiał, skąd Rose mogła wiedzieć o ślubie Danny’ego, jeśli nie od Iris.
– Odkąd Rose mieszka w York, nie mogę odwiedzać jej tak często, jak bym chciała – wyjaśniła Nicowi. – A do tego jestem uwięziona w tym ustrojstwie – powiedziała, uderzając dłonią w podłokietnik. – Reumatoidalne zapalenie stawów to nie przelewki, drogie dzieci – dodała, po czym zwróciła się do swego wnuka.
– Domenico, pamiętasz o sesji? Fotograf czeka już tylko na ciebie. Nie zjadę wózkiem po schodach, ale za zakrystią jest pochylnia. Sienno, pomożesz mi się dostać do samochodu? Hobbs ma tam zaraz podjechać. Miała mi pomóc Jacqueline, ale oczywiście też musi być na zdjęciach.
Sienna zauważyła podczas ceremonii matkę Nica, Jacqueline Mandeville. Uwielbiała być w centrum zainteresowania, a jej ekstrawaganckiego kapelusza ozdobionego strusimi piórami nie sposób było nie zauważyć. Pamiętała, że kiedy ona i Nico brali ślub, jej przyszła teściowa miała na sobie szytą na miarę kreację w kolorze kości słoniowej, która niemalże przyćmiła jej ładną, ale kupioną w sklepie suknię ślubną. Była wtedy za młoda i za mało doświadczona, żeby właściwie ocenić takie zachowanie. Jej suknia ślubna miała zresztą inne zadanie. Ale przecież wszyscy w kościele, ba, w całym miasteczku wiedzieli, że bierze ślub w szóstym miesiącu ciąży.
– Oczywiście, że pomogę – powiedziała, wracając do teraźniejszości, i przeszła na drugą stronę wózka.
Gdzieś za sobą dosłyszała szybkie kroki, niosące się echem w kościelnej ciszy.
– Nico, wszyscy cię szukamy – powiedział zniecierpliwiony głos. – Fotograf chce zrobić zdjęcie grupowe. Victoria zaczęła histeryzować, a jedna z druhen prawie zasłabła.
Daniele De Conti musiał się gwałtownie zatrzymać, bo kroki ucichły.
– Sienna? – Podszedł bliżej i stanął naprzeciwko wózka. – Wyglądasz przepięknie!
– Hej, Danny – mruknęła Sienna, zaskoczona komplementem i błyskiem oka, oznaczającym zainteresowanie. Co prawda Danny zawsze był flirciarzem, ale teraz także świeżo zaobrączkowanym mężem. Był od niej o rok starszy i dawno temu, gdy wszyscy troje byli nastolatkami, kilka razy była z nim na randce. Nic poważnego z tego nie wyszło. Zresztą, gdy poznała Nica, zapomniała o Dannym.
Jej spojrzenie bezwiednie powędrowało ku byłemu mężowi, który wyglądał, jakby był zazdrosny o Danny’ego. Sytuacja robiła się coraz bardziej zagmatwana.
– Muszę powiedzieć, że jesteś ostatnią osobą, jaką spodziewałbym się tu dzisiaj spotkać – odezwał się Danny.
– Po prostu przyszłam do kościoła… – zaczęła zmieszana, czerwieniąc się znowu, ale w tej samej chwili Nico objął ją w pasie.
– Sienna jest tutaj, ponieważ ją zaprosiłem – powiedział szybko. – Nie podałem nazwiska mojej partnerki, bo nie wiedziałem, czy będzie mogła przyjechać do Yorkshire w ten weekend, ale na szczęście było to możliwe.
W co on gra? Sienna była świadoma, że Danny i Iris przypatrują jej się z zaciekawieniem, ale sama była w stanie skoncentrować się wyłącznie na Nicu, który znów pochylił głowę i… O mój Boże, zaraz mnie pocałuje!
To właśnie zamierzał zrobić jej były mąż. W pierwszym odruchu chciała zrobić zwrot w tył, uciec, a może nawet wezwać pomoc. Otworzyła usta, chcąc wyjaśnić Danny’emu, że Nico wcale nie zaprosił jej jako osoby towarzyszącej.
– Właściwie to… – zaczęła, ale kolejne słowa stłumił pocałunek, od którego zakręciło jej się w głowie jak po kieliszku szampana. Zapomniała o czasie, który nieubłaganie płynął, i poczuła się jak wtedy, gdy, mając osiemnaście lat, po raz pierwszy uległa byłemu mężowi. Instynktownie otworzyła usta, odwzajemniając pocałunek. Nieważne, że rozsądek nakazywał jej wyrwać się z objęć Nica i zażądać wyjaśnień. Jej ciało zareagowało na jego dotyk tak jak zawsze: zwiotczałymi kolanami i iskrą elektryzującego pożądania.
Ledwo jednak zdążyła sobie to wszystko uzmysłowić, Nico podniósł głowę, a w jego oczach błysnęła satysfakcja. Było jej wstyd, że tak łatwo przed nim skapitulowała. Czy naprawdę nigdy się nie nauczy, jak niebezpieczny jest Nico? Nie mogła dopuścić, by przypadkowy pocałunek tak wytrawnego uwodziciela jak Nico na powrót zrobił z niej jego niewolnicę.
Powinna wymierzyć mu policzek, a przynajmniej zapytać, dlaczego okłamał własnego brata. Ale Nico, wypuściwszy ją z objęć, zdążył obrócić się na pięcie i pewnym krokiem zmierzał w stronę głównego wejścia.
– Zdjęcia – rzucił w stronę Danny’ego, który jeszcze nie zdążył wyjść z osłupienia. – Sienno, bądź tak dobra i pomóż babci. Zobaczymy się w domu, na przyjęciu.
Sienna zacisnęła pięści z bezsilności i stłumiła przekleństwo cisnące jej się na usta. Oczywiście, pomoże Iris dostać się do samochodu, ale nic poza tym.
– Domenico jest tak samo apodyktyczny jak jego dziadek – mruknęła Iris, gdy Sienna przeszła na drugą stronę i pchnęła wózek w stronę zakrystii. Stamtąd bocznym wyjściem wyposażonym w pochylnię zjechały na dół, gdzie już czekał kierowca.
– Nie będzie mnie na przyjęciu. Muszę wracać do Londynu. W poniedziałek mam ważne spotkanie – wyjaśniła.
Iris pokiwała głową.
– Rose mówiła mi kiedyś, że twoja firma kosmetyczna odnosi sukcesy. Jest bardzo z ciebie dumna.
Sienna poczuła się winna, że nie odwiedza babci częściej. Starała się przyjeżdżać do Yorkshire raz w miesiącu, ale prowadzenie firmy zabierało jej mnóstwo czasu. Zmarszczyła brwi, próbując sobie przypomnieć, kiedy ostatnio umówiła się ze znajomymi na drinka. Musiało to być bardzo dawno temu. Z randkowaniem skończyła ponad rok temu. Jej życie towarzyskie przestało w ogóle istnieć. A przecież miała dopiero dwadzieścia dziewięć lat. Kochała swoją pracę i niezależność, jaką dzięki niej zyskała. Mimo to czuła, że dużo ją omija. Przyjaźnie, uczucia, seks…
Co najdziwniejsze, brak seksu nie był problemem aż do dzisiaj, kiedy Nico ją pocałował i uruchomił lawinę uczuć i wspomnień.
Z zamyślenia wyrwał Siennę dziwny dźwięk, jakby rzężenia.
– Czy coś się stało? – zapytała przytomnie, widząc, jak staruszka chwyta się za szyję.
– Mam atak duszności – wydyszała Iris. – Myślałam, że mam w torebce lekarstwo, ale chyba zostawiłam je w sypialni.
– Czy mam wezwać karetkę?
– Nie trzeba, kochanie. Muszę tylko dostać się do domu. Pojedziesz ze mną? Wejdziesz potem do domu i przyniesiesz mi lek.
– Może lepiej będzie, jeśli pójdę po Nica?
– Nie! Nie chcę robić zamieszania i psuć im uroczystości.
Nie było czasu na dłuższą dyskusję. Iris z trudem łapała powietrze. Chcąc nie chcąc, Sienna wsiadła do samochodu, który ruszył w stronę miasteczka. Podróż trwała zaledwie kilka minut. Gdy samochód podjeżdżał do okazałej posiadłości Sethbury Hall, w której Sienna kiedyś mieszkała z Nikiem, nie zdołała powstrzymać kolejnej fali wspomnień. Niestety niezbyt przyjemnych. Zawsze czuła się w tym domu jak kopciuszek, który poślubił księcia. Z tym że ta baśń skończyła się bolesnym rozwodem.
– Pamiętasz, gdzie jest mój pokój, Sienno? Na szafce powinien stać spray. Pospiesz się!