Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Why You - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Why
Data wydania:
28 czerwca 2024
Ebook
43,90 zł
Audiobook
49,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Why You - ebook

Mijają trzy lata, od kiedy Sydney ostatni raz miała kontakt z przyjaciółmi z Malibu. Jej życie nie potoczyło się, tak jak planowała. Dziewczyna nie dostała się na wymarzone studia ani nie znalazła wymarzonej pracy. W dodatku jest kompletnie sama.

W końcu pojawia się światełko w tunelu, kiedy Sydney udaje się znaleźć zatrudnienie. Jednak radość nie trwa długo, ponieważ dziewczyna odbiera bardzo niepokojący telefon. Dowiaduje się, że jej przyjaciele mieli wypadek samochodowy.

Ta wiadomość ponownie ściąga ją do Malibu.

Dziewczyna wraca do miejsca, które przez ostatnie lata pozostawało dla niej tylko wspomnieniem. Czy coś poczuje, gdy ponownie spotka Patricka? Czy to właśnie Malibu jest miastem, z którego nigdy nie powinna była wyjeżdżać?

Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia.

Opis pochodzi od Wydawcy.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8362-618-5
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 2

Sydney Manson

Jego szare oczy wpatrują się w moje niebieskie. Co powiedzieć? Jak się zachować? Od czego zacząć?

– Pat – odzywa się Ali.

Patrick do nas podchodzi, a ja czuję cytrynę. Czyli jednak…

– Co z nimi? – pyta. – Kurwa, a mogłem ich nie puszczać razem.

Nawet jego głos się nie zmienił.

Kiedy sobie przypominam, że cały czas patrzę na niego z otwartymi ustami, jest mi wstyd i się odwracam. Ali opowiada mu to samo, co mnie.

– Zabiję go – oznajmia Miller.

– Należałoby się temu kierowcy – odpowiada Ali.

Patrick na nią spogląda.

– Chodzi mi o Sama.

– Czemu chcesz go…?

– Bo przez niego muszę się martwić.

Lekarki mówią, że na dziś zrobiły już wszystko i trzeba czekać. Nie mam na razie gdzie się podziać…

Mojej mamy nie ma w domu, ponieważ wyjechała na wakacje. Jakiś czas temu poznała fajnego chłopaka. Ma na imię Matheo i jest megakochany. W końcu znalazła kogoś, kto zasługuje na jej uczucie. Wyjechali razem w podróż. Cieszę się, że jej życie zaczęło się układać. Zasługuje na to jak nikt inny. Każdy z nas zasługuje na kawałek szczęścia. Nawet tego najmniejszego. Co do Edwarda… wciąż jest poszukiwany. Czuję, że kręci się gdzieś blisko mnie, czekając na odpowiednią okazję. Przerażające.

Nie wzięłam kluczy od tutejszego mieszkania, więc zostaje mi spędzenie nocy w szpitalu. I z tego, co widzę, nie będę sama.

– Będzie dobrze – pocieszam przyjaciółkę. – Oni są jak tarany. Niezniszczalni.

Budzę się cała obolała. Auć, moje plecy. Tak to jest, kiedy się śpi na krzesłach. Dostrzegam Ali, która już jest na nogach. Kiwa do kogoś głową. Ożeż w mordę. Natychmiast wstaję i do niej podbiegam.

– Co… – zaczynam, lecz przerywam wypowiedź, widząc uśmiechnięte twarze Sama i Lee, nad którymi stoi pielęgniarka.

Kamień z serca… Po chwili kobieta opuszcza salę.

– Wszystko z nimi dobrze – oznajmia z uśmiechem. – Możecie wejść.

Ali znika w pomieszczeniu, a ja dostrzegam śpiącego Patricka. Cholera. Muszę go obudzić. Gdy do niego podchodzę, przypomina mi się, jak spaliśmy razem na mojej kanapie. Ciemnobrązowe włosy wciąż opadają mu na oczy. Oddycha spokojnie, nie przejmując się, że wokół się wszystko wali. Klękam koło niego i lekko nim trzęsę. Nie działa. Teraz to on musi mieć twardy sen? Znów nim trzęsę, lecz na próżno. Moja cierpliwość się kończy. Łapię Patricka za rękę, a potem zwalam go z krzesła. Ląduje na podłodze z hukiem, co mnie cieszy.

– Kurwa – mamrocze, po czym na mnie zerka. – Manson?

Moje nazwisko wypowiada zachrypniętym głosem. Rany boskie…

– Obudzili się – szepczę do niego, a ten zrywa się na równe nogi.

Bez słowa rusza do ich sali, a ja podążam za nim.

– Masz przejebane! – krzyczy do Sama.

Dlaczego nikt z nich nie zmienił się tak bardzo, jak myślałam?

– Niby czemu? – Słyszę głos Sama.

Patrick wskazuje go palcem.

– Bo, kurwa, tak – odpowiada.

Sam mnie dostrzega i na jego twarzy pojawia się szeroki uśmiech.

– Sydney wróciła!

Każda para oczu spogląda na mnie, a ja chcę się schować pod ziemię.

– Kto by się spodziewał – bąka Lee, spuszczając wzrok.

Zaczynam się czuć nieswojo. Jakbym tu nie pasowała. Jakbym była innym elementem układanki.

– Co się tam stało? – przerywa ciszę Ali.

Lee spogląda na Sama, a ten wzrusza ramionami.

– Jechaliśmy sobie na kurczaka z rożna i przy ostatnim skrzyżowaniu miałem pierwszeństwo, więc się nie obejrzałem, a tu jakieś auto w nas walnęło.

– Gdy znajdę tego gościa, to mu nogi z dupy powyrywam – mówi Lee, po czym zerka na mnie. – A tobie jak się układa?

W życiu nie czułam się tak niekomfortowo.

– Idealnie – oznajmiam. – Wszystko idzie po mojej myśli.

– To cudownie – odpowiada Ali.

Czuję jednak na sobie palące spojrzenie, którego nie sposób pomylić z żadnym innym. Czuję, że Patrick mnie przejrzał. Nie da się mieć przed nim tajemnic. Cholerny czarnoksiężnik.

Wibruje mi telefon, więc wyciągam go i czytam wiadomość od szefa, a następnie spoglądam na godzinę. Ożeż w mordę. Jestem spóźniona. Cholernie spóźniona. Nie chcę ich zostawiać po tym, co się stało, ale nie mogę też stracić pracy. Kolejny raz nie wiem, jak się zachować. Jeśli wyjdę po cichu, raczej nikt tego nie zauważy. Zresztą i tak nie zwracają na mnie uwagi, dlatego wymykam się z pomieszczenia. Głupio mi, że tak bez pożegnania, lecz musiałam wybrać. Przepraszam ich wszystkich w myślach. Ja po prostu nie mam wyjścia.

– Uciekasz, Manson? – Rozbrzmiewa za mną znajomy głos, a ja staję jak sparaliżowana.

– Praca… – zaczynam, lecz Patrick mi przerywa.

– Praca ważniejsza, powiadasz?

Cholera. On nie wie, na czym stoję.

– Nie, ale po prostu muszę – odpowiadam ze spuszczoną głową.

Wzdycha.

– Zawiozę cię.

– Nie trzeba – zapewniam szybko. – Zamówię sobie…

Znów nie pozwala mi dokończyć zdania, kiedy łapie mnie mocno za rękę i prowadzi do granatowego dodge’a. Zapomniałam już, jak wygląda jego samochód. Wpycha mnie do środka, na fotel pasażera. Okej. Czyli jak zwykle nie mam nic do gadania.

– Adres – mówi, a ja mu go podaję, po czym ruszamy z piskiem opon.

Czy kogoś to dziwi, że nasza podróż mija w ciszy? Ani słowa. Żadnego szeptu. Po długiej drodze jesteśmy na miejscu. Patrick parkuje idealnie i zerka na budynek.

– Tu pracujesz?

– Dziś zaczynam.

Przenosi wzrok na mnie.

– Co się z tobą stało, Manson?

Paraliżuje mnie to pytanie.

– A co miało się stać?

– Manson, którą znam, nie jest krucha – oznajmia Patrick, patrząc na mnie tak, jakby zaglądał mi w duszę. – Jest silna i daje riposty, kiedy trzeba.

Tylko widzisz, Miller, takiej Manson już nie ma.

Milczę, bo nawet nie wiem, co bym miała odpowiedzieć.

– Poczekam, aż skończysz, i odwiozę cię do domu.

– Mogę skończyć późno.

– To będę miał pretekst, aby na ciebie poczekać. No chyba że zapomniałaś, że w Los Angeles nie warto chodzić samemu po zmroku?

– Chodzenie po zmroku tyczyło się bardziej Malibu.

– A teraz tyczy się ciebie.

Gdy wysiadam z samochodu, pod nosem błąka mi się lekki uśmiech. Niedługo później wchodzę do budynku.

– Pani to…? – pyta recepcjonistka.

– Sydney Manson – odpowiadam. – Pracuję tu.

Zaczyna klikać coś szybko na komputerze.

– Jesteś spóźniona.

– Będę bardziej, jeśli będziesz mnie zatrzymywać.

Prycha i już nic nie mówi, a ja biegiem ruszam na górę.

– Pierwszy dzień i spóźniona. – Słyszę głos Charliego, kiedy wchodzę do jego biura.

– Miałam nagły wypadek – odpowiadam. – Moi bliscy znajomi mieli kolizję i musiałam się dostać do Malibu.

Tylko Charlie przeszywa mnie wzrokiem.

– Nie spałaś całą noc? – pyta.

– Spałam jakieś dwie godzinki, ale jest w porządku.

Charlie wstaje, po czym mnie omija. Chyba zaraz dostanę wypowiedzenie. Kurwa. Po chwili wraca z kubkiem kawy i mi go podaje.

– Jest ci to bardzo potrzebne – mówi z uśmiechem.

– Miło, dzięki.

Siadam na krześle przy jego biurku.

– Wiem, że to dość szybko, ale za dwa dni niedaleko nas odbywa się bal maskowy. Muszę tam być i zdobyć jakichś inwestorów, a że jesteś moją asystentką, masz obowiązek ze mną iść.

Ożeż w mordę.

Bal maskowy.

– Taki z sukienkami i maskami? – odpowiadam zdziwiona.

Charlie się śmieje.

– Nazwa mówi sama za siebie, tylko Sydney.

Cholera.

– Mam iść? – pytam oszołomiona.

– Musisz iść.

– Jeśli muszę, to będę – oznajmiam zadowolona.

– A teraz, spóźniona asystentko, przynieś mi kawę, bo zapomniałem wziąć dla siebie, kiedy robiłem tobie…

Salutuję mu, po czym idę wykonać powierzone mi zadanie, które, o dziwo, mnie przerasta.

Co to, do cholery, jest za zmutowany ekspres?

Świetnie, Syd. Pokonała cię kawa. Kto by pomyślał.

– Dzwoni muzyczka, wciskasz guziczka. – Rozlega się za mną głos recepcjonistki.

Kobieta podchodzi bliżej i pokazuje, jak obsługuje się tę maszynę.

– Najpierw wkładasz kapsułkę – instruuje. – Gdy zacznie grać muzyczka, naciskasz zielony przycisk i leci.

– Dzwoni muzyczka, wciskam guziczka – mówię, nawiązując do jej wcześniejszej wypowiedzi. – Dziękuję.

Po półgodzinie przynoszę Charliemu kawę.

– Jest inna – oznajmia, a następnie spogląda na mnie zielonymi oczami. – Taka jak ty.

Kiedy opuszczam budynek firmy, Miller czeka już na parkingu, choć nie dałam mu znać, że skończyłam pracę. Czyli był tu przez ten cały czas. Psychopata. Wsiadam do samochodu, a Patrick zaczyna wąchać powietrze.

– Cuchniesz kawą – mówi.

Czuję, jak drga mi powieka.

– Gratuluję dobrego węchu – odpowiadam sarkastycznie.

Droga ponownie mija nam w ciszy. Gdy dojeżdżamy do mojej okolicy, Patrick spogląda na kamienicę.

– Niezła okolica – oznajmia.

– Wiem, chujowa.

Wysiadam z samochodu, a potem kieruję się do wejścia do budynku. Mieszkam na parterze, więc chwilę później przekręcam klucz w zamku.

Nagle czuję czyjeś ręce na talii. Igiełki, które się we mnie wbijają. Wiem, czyje to dłonie. Doskonale wiem. Patrick opiera głowę na moim ramieniu.

– Tęskniłem za tobą – szepcze ledwo słyszalnie.

Mój żołądek robi fikołka. Odwracam się do Patricka i napotykam jego wzrok. Uśmiecham się blado, a kiedy to widzi, odwraca się i rusza do samochodu. Nie chcę, aby odjechał. Nie tym razem…

– Miller! – wołam za nim. – Wejdziesz?

Nie trzeba mu dwa razy powtarzać. W mgnieniu oka znajduje się koło mnie. Jesteśmy bardzo blisko siebie. Zaraz po tym, jak przekraczamy próg mieszkania, coś przykuwa uwagę Patricka. Zerkam na niego pytająco i zauważam, że patrzy na blat w kuchni. Na tabletki. Gdy do nich podchodzi, czyta, do czego służą. Widzę szok malujący się na jego twarzy.

– Twoje ataki są silniejsze? – pyta, a ja czuję, jak marznie wszystko wokół mnie.

Nie wiem, co odpowiedzieć.

– Nie twoja sprawa – rzucam w końcu.

– Zobaczyłem, więc zrobiła się moja.

– To usuń ten widok ze swojej pamięci.

– Niestety mój mózg nie jest w stanie.

Przewracam oczami poirytowana. Wracamy do normalności, co mimo wszystko nawet mnie cieszy. Patrick rozgląda się po mieszkaniu.

– Jak ci się układa? – pyta z podniesioną brwią.

Cholera.

– Jest trudno, ale daję radę.

– Dostałaś się na studia?

– Tak, a co? – odpowiadam i przełykam głośno ślinę.

– To na jakim kierunku jesteś?

Kurwa.

– Graficznym.

Chyba nie dowierza.

Też bym sobie nie uwierzyła, Miller, spokojnie.

– Kiedy masz zajęcia? – dopytuje. – Daleko masz do uczelni?

Prycham rozjuszona.

– Czy ja się interesuję twoim życiem?

– Przypomnieć ci, jak się interesowałaś?

Faktycznie. Przecież to ja pierwsza zaczęłam grzebać mu w rzeczach.

Cholerny Miller.

– Ale teraz się nie interesuję i nie będę, więc skończ.

– Każdy normalny człowiek raczej by opowiedział o tym, jak mu się powodzi…

– A ja się nie zaliczam do normalnych ludzi! Nawet nie wiem, o czym z tobą gadać, Miller!

– Może byłoby inaczej, gdybyś wszystkich nie olała?

Czy ja dobrze słyszę?

– Uważasz, że olałam wszystkich?

Jego twarz jak zwykle jest spokojna.

– Nie tyle olałaś, co okłamałaś.

Zabiję go. Gołymi rękami.

– Przyjeżdżasz tu do mnie i pierwsze, co robisz, to wywód o moim życiu! Gratuluję ci, kurwa, mądrości.

– Ja chociaż nie uciekam z podkulonym ogonem.

– Ja też nie!

– Przestań to ukrywać! – złości się. – Przestań udawać, że wszystko jest dobrze, Manson, do cholery.

– Spierdalaj – mówię.

– Nie.

Nie?

Ożeż w mordę, tego się nie spodziewałam.

– Wracaj do Malibu, Miller. Tam, gdzie psy gonią za śmieciami.

Widzę w jego oczach płomień. Zezłościłam go jeszcze bardziej.

– Chyba wciąż nie jesteś wystarczająco dorosła, Manson. Przykre, że życie dało ci w kość, a nawet do nikogo się nie zwróciłaś.

– A po co miałam się zwrócić?! – drę się.

– Bo byłbym o każdej porze dnia i nocy.

Prycham. Jebać fikołki w brzuchu. Kiedy chcę mu odpowiedzieć, czuję, co się zaraz stanie. Kurwa, tylko nie to. Spoglądam na drzwi od łazienki. To moja jedyna opcja ucieczki od niego.

– Idę do łazienki – udaje mi się wykrztusić.

Od razu zamykam drzwi na klucz, po czym padam na podłogę i nie mogę złapać oddechu. Nie chcę, aby widział mnie w takim stanie. Jeśli zemdleję, to już po mnie, bo nie wiadomo, jak długo będę nieprzytomna, a po dłuższej nieobecności Patrick na pewno zajrzy, by sprawdzić, co ze mną. Chwila. Chyba mam w łazience schowane leki na uspokojenie. Muszę się podnieść… Wiecie, jak to jest mieć taki atak? Jakbyście byli pod wodą i nikt was nie trzymał. Jakbyście nie mogli wypłynąć na powierzchnię. Zaczynacie się dusić z braku tlenu, a przecież ten jest na wyciągnięcie ręki, bo wystarczy tylko wypłynąć, lecz nie możecie tego zrobić. Znajduję tabletki w szafce za lustrem i połykam dwie bez zastanowienia. Siadam na ubikacji, obejmując się ramionami. Czuję, jak wszystko powoli się stabilizuje na tyle, że mogę wyjść do Patricka. Jego wzrok mówi sam za siebie. Dziękuję mu w duchu, że nie drąży tematu.

– Masz jajka? – pyta.

Kiwam głową w stronę lodówki. Patrick wzdycha, widząc moje zapasy.

– Zrobię jajecznicę.

Oczywiście jako kucharz wciąż jest fenomenalny. Jajecznica wychodzi mu najlepsza na świecie.

Długo się sprzeczaliśmy, co mamy oglądać, i padło na Wyspę totalnej porażki. Dawno nie miałam tak przyjemnego wieczoru. To znaczy, był burzliwy, ale wyszło słońce.

Patrick, ku mojemu zaskoczeniu, podnosi mnie, a ja oplatam nogami jego biodra.

– Gdzie masz sypialnię? – pyta.

– Na lewo. – Pokazuję.

Idzie w wyznaczone miejsce i lekko kładzie mnie na materacu, ale ja nie puszczam jego szyi. Nie chcę, aby odchodził.

– Zostaniesz na noc? – zwracam się do niego, przypominając sobie, jak to on mnie kiedyś prosił.

Sama nie wiem, czy to dobry pomysł.

– I tak bym został.

Puszczam jego szyję, a on zdejmuje koszulkę. Jego ciało jest jeszcze bardziej wyrzeźbione. Dostrzegam tatuaż, którego wcześniej nie widziałam. To mały smok w ogóle niepasujący do reszty.

– Nowy? – Wskazuję go.

– Tak.

– Co oznacza?

Patrick zastanawia się przez chwilę.

– Może kiedyś się dowiesz.

Kładzie się koło mnie, a ja zaczynam się śmiać.

– Z czego rżysz? – pyta, podnosząc brew.

– Nie wiem – oznajmiam. – Ze wszystkiego, co się tu dzieje.

Miller przysuwa się do mnie tak, że stykamy się nosami. Zakłada mi włosy za ucho.

– Chcesz tego? – szepcze, a ja się rozpływam.

Nie odpowiadam.

Dlaczego nic nie mówisz? Dlaczego on się odsuwa?

Schrzaniłaś, Syd.

Nie. Po prostu potrzebuję czasu. To wszystko dzieje się za szybko. Przykrywam się kołdrą i leżę na plecach.

– A ty czym się teraz zajmujesz? – pytam z ciekawości, bo wcześniej o tym nie pomyślałam.

Patrick wzrusza ramionami.

– Większość czasu spędzam na osiedlu – oznajmia. – Zamierzam wprowadzić zmiany. Nie chcę tam tej patologii. Może założę coś innego, muszę nad tym jeszcze pomyśleć.

Wow. Nieźle.

– A reszta czym się zajmuje?

– Sama ich zapytaj.

Nie odpowiadam. Mogę sobie wyobrazić, jaką ma chęć przewrócić oczami.

– Ali otworzyła własne schronisko i prowadzi je razem z Samem, a Lee poznał jakiegoś gościa. Pracują w barze jako kelnerzy i są parą.

Ożeż w mordę, czyli udało mu się zaryzykować! Ogarnia mnie radość. Cóż… Wszyscy poszli do przodu, tylko ja się cofnęłam. Waham się przed zadaniem kolejnego pytania.

– A-a ty masz kogoś? – szepczę ledwo słyszalnie.

– A ty? – odpowiada pytaniem na pytanie.

Nie znoszę go.

– Pierwsza zapytałam.

– To pierwsza odpowiedz.

– Do dupy takie rozmowy z tobą, Miller.

Wzdycha.

– Nie mam, Manson. Powinnaś o tym wiedzieć – oznajmia ze znudzeniem. – A ty?

Przełykam ślinę.

– Chyba nie – mówię.

– Chyba? – Czuję na sobie jego chłodne spojrzenie.

Nie odpowiadam. Dlaczego jestem taka głupia? Nie mam nikogo, więc dlaczego nie powiem mu tego wprost? Czasami lepiej zostawić pewne słowa dla siebie. Czasami milczenie jest złotem… Chociaż widzę, jaki Patrick jest spięty.

Cholera, Sydney.

– Wiesz, że jeśli będziesz chrapać, nagram to? – Rozluźniam atmosferę.

– A ty wiesz, że tego pożałujesz?

Jak mi tego brakowało.

– W jaki sposób?

– Brutalny.

Patrzę na jego umięśnione plecy. Dlaczego nie czuję się obco, śpiąc z nim w jednym łóżku? Dlaczego czuję się swobodnie? Pierwszy raz od trzech lat zasypiam, można powiedzieć, szczęśliwa i spokojna. Mimo wszystko wciąż odczuwam gorzki smak porażki. Może powinnam coś w sobie zmienić? Przejść metamorfozę? Inne kobiety tak robią, więc może i ja poczułabym się wtedy lepiej? Jest to na pewno kwestia warta rozpatrzenia.

Następnego dnia mam do pracy na popołudnie, bo Charlie jest na jakimś wyjeździe, na który nie chciał mnie wziąć. Wstaję rano i ruszam na miasto, zostawiając Patricka leżącego samego w łóżku. Ten widok jest tak uroczy, że aż szkoda mi wychodzić. Mam okazję poszukać czegoś na nadchodzący bal maskowy, jednak wszystkie ładne sukienki wykraczają poza mój budżet.

Mam nadzieję, że Patrick dziś pojedzie. Nie że go nie chcę, ale muszę sobie dużo poukładać w głowie sama. Przypomina mi się jedna obietnica i stwierdzam, że to jest odpowiedni dzień, aby ją spełnić. Wiem, po co chcę iść, więc kiedy widzę pierwszą otwartą lodziarnię, podchodzę do niej.

– Poproszę mieszane lody – mówię do sprzedawcy.

– Niestety nie mamy.

Cholera. No cóż, dostanie kiedy indziej. Głupie mieszane lody. Dlaczego nie mógł chcieć jednego smaku? Cholerny Miller.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: