- W empik go
Widma czasu - ebook
Widma czasu - ebook
"Widma czasu 2014" Anny Kiesewetter w naturalny sposób stanowią klamrę z jej pierwszym tomikiem pt. "Zaułek Upadłych Aniołów", wydanym w 2005 roku, ale zawierającym teksty z lat 1968 – 1988. Czyli zawiera te same symbole, te same odniesienia, tylko dwadzieścia pięć lat później. Między dwoma tomikami powstały jeszcze: "Sennik intymny", "Szczep winny" czy "Księga zadumanego filozofa" (do tej pory nie publikowane), ale już tak wyraźnych powiązań między nimi nie ma.
Natomiast "Widma czasu 2014" kontynuują wszystkie wątki z pierwszej publikacji poetyckiej Anny Kiesewetter. I tak pojawiają się tutaj motywy Błękitnej Róży, Pięknej i Bestii, poezji Szekspirowskiej, czy wręcz nawiązania do wydarzeń sprzed ćwierć wieku, choć już spojrzenie na nie odbywa się z wieloletniej perspektywy.
Ale jeżeli potraktujemy wszystkie kolejne tomiki wierszy Autorki, jak rodzaj pamiętnika, który nie tylko ilustruje i komentuje zdarzenia, opisywane w swoistej poezji symbolicznej, ale i tworzy rodzaj rebusa, może być odczytywany zgodnie z przeżyciami samego Czytelnika.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7859-432-1 |
Rozmiar pliku: | 2,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W tym moim świecie
nie ma wybaczenia,
nie pada nawet
słowo, że przepraszam.
W tym moim świecie
trwa bezruch kamienia,
poruszanego tylko
lawiną przeznaczeń.
W tym moim świecie
panują ciemności,
ich nie rozświetla
żadna ludzka miara,
tam nikt nie czeka
na słowo uznania,
mijasz przechodnia
bez gestu radości.
W tym moim świecie
lęk ma siłę stali,
gdy chłód przenika
każdy akt stworzenia.
A jednak wytrwasz
i w tej walce nigdy
nie stracisz z twarzy
uśmiechu zmęczenia.
NIEDOKOŃCZONY
Każdy tomik jest ostatnim
i zarówno pierwszym,
idą jak żołnierze
na świątecznej musztrze,
rytm wybija werbel,
jak stukot maszyny,
niby miarowy, ciężki,
mechaniczny krok.
Każdy wiersz jest nowy,
choć dla niego staje
czas na rozdrożu,
po wszelkie rozstaje,
rozpędzony czas.
Teraz i teraz,
i zarazem teraz
zegar to zwalnia,
to znowu zamiera,
przestrzeń się nagle
waha i otwiera,
wchodzisz w swój własny
strumień nieistnienia,
a w tym rachunku
nic się już nie zmienia,
staje na baczność
szyk kolejnych dat.
Wreszcie skończyłeś,
odpoczywasz znowu.
Chwil tych potęgą,
świat się w twoich oczach
rozwija, migocze,
by się dalej toczyć,
to co dziś kończysz,
gdzieś się już zaczyna,
lecz się nie zmienia
w następnych wcieleniach
i trwa na nowo
i ciągle od nowa
ten nasz podwójny,
rozchwiany, niespójny,
ale bezsprzecznie
jedyny nasz wspólny
niedokończony,
i nieskończony marsz.
TELEFON
Tu my,
przeklęci, wykluczeni,
wciąż naznaczeni piętnem grozy,
jak psy bezdomne przyczajeni
na każdym rogu, tuż za rogiem.
Tu my,
zbrodniarze, choć zgładzeni
i wykreśleni z listy ludzi,
czasem ukryci wśród przestrzeni
dat, na wyklętych stronach książek.
Tu my,
co szepcząc ci do ucha
niepewni wymawiamy imię,
które powinno tkwić pod ziemią
na losu wszelkie zapomnienie.
Ciszej,
choć wilczej nam natury
nie poskąpiła tłumu siła,
wciąż istniejemy, wbrew fortuny
kołu, co wciąż z mocnymi trzyma.
Tu my,
przeklęci, wykluczeni,
z dala od wszelkich praw tej ziemi.
ODPOWIEDŹ NA LIST
Odwiedź raz jeszcze
tunel daleki,
na którym kwitły
stokrotki,
ciemność jest wokół
i ciemność przed nami,
na końcu światło, co blednie.
Odwiedź raz jeszcze
te plaże Bałtyku
w czasie Babiego Lata,
kroki na piasku
i mewy krzyczące
ostatnim słońca dukatem.
Odwiedź raz jeszcze
małe kafejki
w ulicach Starego Miasta,
kiedy miast zamku
straszyły jeszcze
kikuty pożarów blasku.
Odwiedź raz jeszcze
ciemne piwnice
pod Rynkiem historią bujnym,
kiedy jak bębny
biło nie serce,
lecz nasze kroki podwójne.
Odwiedź raz jeszcze
podwórka jak studnie
w scenerii szarych kamienic,
a potem odejdź,
zniknij, przepadnij
w pamięci przepastnej głębi.
Zniknij, przepadnij,
gdzie życia ślady
odkrywał ostatni przechodzień,
kiedy na Rynku
słyszałam hejnał
ostatniej naszej ballady.
Odwiedź raz jeszcze,
granice, na których
dawno zostały zatarte
jakieś symbole,
kiedyś tak ważne,
jak rozdawane karty.
Aby odlecieć
na wieczne nigdy
ostatnim promowym rejsem,
wraz z pożegnaniem
naszym ostatnim
z życia wydając resztę.
A kiedy wrócisz
na krótką chwilę,
jako widz przypadkowy,
popatrz, jak znowu
opada kurtyna
teatru wiecznej odnowy.
I nie przypadkiem
poszukaj śladów
na mokrym piasku Wybrzeża,
ale się cofnij
w czasoprzestrzeni
do naszej epoki Przymierza.
ORIENT EXPRESS
Jesteś jak anioł
zstępujący z nieba,
czysta, niewinna,
wręcz niepokalana.
Taka przystąpisz
aż do tronu Pana,
oddając w Jego
ręce tajemnice.
Mnie wychowano
prawie jak mężczyznę,
w me ręce dano
całą siłę woli.
Ty szłaś przez życie
ostrożnie, powoli,
ja zaś pędziłam
nie wstrzymana niczym.
Twój świat jest moim,
choć są tak dalekie
jak dwie kultury
na odrębnym globie,
bo jak pogodzić
sen pokornej sługi
z tradycją walki
kobiet naszej rasy?
A jednak dla nas
ziemia jest jednaka,
gdzie twoja słabość,
tam tkwi moja siła.
Lecz obie mamy
swą kulturę marzeń
i obie niebo.
Oby się sprawdziło.
MÓJ WRÓG
Mój wróg za ścianą
ostrzy swoje rogi,
na progu składa
jak uśmiech Judasza
dar, który rzuca
srebrnikami w biegu
życząc wszystkiego,
co tylko najgorsze.
W święta nie składa
broni, bo go mierzi
znoszona w trudzie
i podarta szata.
Mój wróg za ścianą
swym ogonem chłoszcze
obrazy mistrzów
o twarzach Madonny.
Marzy o ogniu,
czasie niespokojnym,
choć tak naprawdę
pozbył się imienia.
A ja na wichru
niespokojnym morzu
w małej łupince
wśród wzburzonej toni.
Wróg gdzieś przepadnie
za portu palami.
On nie ma prawa
czekać na przystani.
WIGILIA 2012
Gdzieś w oddali już widać
maleńki punkcik na niebie,
uwaga, uwaga, nadchodzi,
zbliża się jak nadzieja,
niby chwila wytchnienia,
nie ma się dokąd spieszyć,
odrobiono zadania
i spełniono życzenia,
znieruchomiały przestrzenie,
złość ziewa, leniwa zmęczeniem,
punkt na niebie narasta,
wdziera się w nasze istnienie,
życie rozdziela jak ziemię,
kładzie na czołach swój spokój,
ciepło spływa milczeniem.
Cisza, jak ona potrafi
uśpić, ukoić, rozbawić,
co było zbawione zbawić,
co było zepsute naprawić.
Punkt na niebie pulsuje,
zmienia barwy, wiruje,
bucha płomieniem, wypełnia
pustkę, przyczynek, czekanie
na każde następne istnienie,
na nieustanny i niezmienny,
a powtarzalny cud.