Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Widma Różewicza - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
30 kwietnia 2025
23,00
2300 pkt
punktów Virtualo

Widma Różewicza - ebook

Aż dziw, że nikt dotąd nie zbadał poetyckiej twórczości Tadeusza Różewicza z perspektywy widm i powidoków. Materiału tekstowego, empirycznego jest aż nadto, ale też nie wystarczy go uporządkować i stworzyć taksonomii. Praca Bartosza Kowalika wypełnia tę lukę w badaniach nad Różewiczem w stopniu więcej niż bardzo dobrym. Autor, czytając tę twórczość, nie bada motywiki czy tematu lub metafory, lecz umiejętnie, a niekiedy brawurowo, przeprowadza argument widmontologiczny. Innymi słowy, dowodzi, że cała twórczość Różewicza jest widmontologiczna (w różnej skali i intensywności). Skoro tak, to musi się zmienić dominanta zarówno wewnątrztekstowa, immanentna, jak i analityczna, lekturowa. Kowalik, oddając sprawiedliwość innym badaczkom i badaczom (orientacja w literaturze przedmiotu jest wzorcowa, a umiejętność dyskusji z dotychczasowymi odczytaniami budzi podziw swoją przenikliwością), wprowadza spektralną perspektywę wprost, co czyni całą pracę przejrzystą i przekonującą teoriopoznawczo. Dotyczy to wyboru metajęzyka, a ten dla Kowalika przychodzi ze świata dekonstrukcji w jej najlepszym, źródłowym wydaniu, czyli z pism (zwłaszcza późnych) Jacques’a Derridy. Widma Marksa są tu matrycą, z której wyłaniają się konkretne figury myśli, oraz paradygmatem pewnej „innej wiedzy”, w której autor umieszcza twórczość Różewicza.
prof. dr hab. Jakub Momro

Bartosz Kowalik – doktorant literaturoznawstwa w Szkole Doktorskiej Nauk Humanistycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ukończył polonistykę antropologiczno-kulturową w ramach Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych UJ. Stypendysta Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, laureat drugiej nagrody Konkursu im. Profesora Czesława Zgorzelskiego. Publikował m.in. w „Tekstach Drugich”, „Przestrzeniach Teorii” i „Ruchu Literackim”.

Spis treści

Wykaz skrótów

Wstęp

I. „Umarli stali / w moich oczach”. Obrazy życia-śmierci u Różewicza

Ii. „To wszystko jest składanie / które się złożyć nie może”. Nie-możliwa poezja Różewicza

Iii. Widma są nawet w arkadii

Iv. „Człowieka tak się zabija jak zwierzę” – Różewicz wobec kwestii zwierzęcej

V. Zaniepokojenie – Widma w nożyku profesora

Zamiast zakończenia

Bibliografia

Indeks

Informacja o pierwodrukach

Summary

Kategoria: Polonistyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-242-6838-2
Rozmiar pliku: 1,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WY­KAZ SKRÓ­TÓW

F – J. Der­rida, _Fi­chus_. _Wy­kład frank­furcki_, przeł. i po­sło­wiem opa­trzył P. Sa­dzik, Kra­ków 2021

JT – K. Braun, T. Ró­że­wicz, _Ję­zyki te­atru_, Wro­cław 1989

KK – T. Ró­że­wicz, _Kup kota w worku (work in pro­gress)_, Wro­cław 2008

MA – T. Ró­że­wicz, _Mar­gi­nes, ale…_, Wro­cław 2010

NSB – T. Ró­że­wicz, _Nasz star­szy brat_, Wro­cław 2004

P1 – T. Ró­że­wicz, _Utwory ze­brane. Po­ezja_, t. 1, Wro­cław 2005

P2 – T. Ró­że­wicz, _Utwory ze­brane. Po­ezja_, t. 2, Wro­cław 2006

P3 – T. Ró­że­wicz, _Utwory ze­brane. Po­ezja_, t. 3, Wro­cław 2006

P4 – T. Ró­że­wicz, _Utwory ze­brane. Po­ezja_, t. 4, Wro­cław 2006

Pr1 – T. Ró­że­wicz, _Utwory ze­brane. Proza_, t. 1, Wro­cław 2003

Pr2 – T. Ró­że­wicz, _Utwory ze­brane. Proza_, t. 2, Wro­cław 2004

Pr3 – T. Ró­że­wicz, _Utwory ze­brane. Proza_, t. 3, Wro­cław 2004

Po2 – T. Ró­że­wicz _Po­ezja_, t. 2, Kra­ków 1988

TA – J. Der­rida, _The Ani­mal That The­re­fore I Am_, ed. M.-L. Mal­let, trans. D. Wills, New York 2008

TiO – T. Ró­że­wicz, _To i owo_, Wro­cław 2012

WM – J. Der­rida, _Widma Marksa_. _Stan długu, praca ża­łoby i nowa Mię­dzy­na­ro­dówka_, przeł. T. Za­łu­ski, War­szawa 2016

WS – _Wbrew so­bie. Roz­mowy z Ta­de­uszem Ró­że­wi­czem_, oprac. J. Sto­lar­czyk, Wro­cław 2011WSTĘP

Je­den z ostat­nich po­etyc­kich to­mów Ta­de­usza Ró­że­wi­cza _Kup kota w worku (work in pro­gress)_ za­myka oso­bliwy wiersz – _Ála­der­rida_. Utwór ten jest, jak za­zna­cza sam Ró­że­wicz, pa­ro­dią _Prawdy w ma­lar­stwie_ Ja­cques’a Der­ridy, na­pi­saną nie po to jed­nak, by wy­szy­dzić in­te­lek­tu­alną nie­kom­pe­ten­cję fi­lo­zofa („Der­ridę po­dzi­wiam” – za­zna­cza po­eta w notce po­prze­dza­ją­cej utwór), lecz ra­czej po to, by ob­śmiać nieco jego grand­i­lo­kwentny i ob­fi­tu­jący w dy­gre­sje styl. Au­tor _za­wsze frag­ment_ nie­jako mi­mo­cho­dem i przy oka­zji do­ko­nuje bar­dzo waż­nego i z punktu wi­dze­nia sa­mej de­kon­struk­cji ar­cy­cie­ka­wego ge­stu: do­łą­cza do tek­stu zdję­cie swo­ich zno­szo­nych bu­tów i do­pi­sane od­ręcz­nie py­ta­nie: „a może Ty, drogi Czy­tel­niku, wej­dziesz w moje stare buty i po­ma­sze­ru­jesz da­lej” . Wy­bór padł aku­rat na buty, po­nie­waż nie­mała część pa­ro­dio­wa­nej książki Der­ridy to ana­liza sporu do­ty­czą­cego słyn­nej pary bu­tów na­ma­lo­wa­nych przez Vin­centa van Go­gha (i toż­sa­mo­ści ich re­al­nego wła­ści­ciela). Gest Ró­że­wi­cza chciał­bym od­czy­tać na­stę­pu­jąco: tym do­pi­skiem na Der­ri­diań­skim tek­ście (a więc na au­tor­skiej sy­gna­tu­rze fi­lo­zofa) składa on swoją wła­sną czy­tel­ni­czą kontr­sy­gna­turę. Jest ona za­równo po­wtó­rze­niem tej pierw­szej, jak i jej ite­ra­cją, a więc mo­dy­fi­ka­cją, prze­miesz­cze­niem, które zmie­rza do „wy­pro­wa­dze­nia jej gdzieś in­dziej, ry­zy­ku­jąc jej zdradę”. Kontr­sy­gna­tura jest „nie­jako zmu­szona do zdrady po­zwa­la­ją­cej na jej uzna­nie, po­przez wy­na­le­zie­nie in­nej, rów­nie swo­istej sy­gna­tury”1. Ten am­bi­wa­lentny gest, w któ­rym nie­wier­ność jest wa­run­kiem wier­no­ści wo­bec wy­jąt­ko­wo­ści tek­stu, chciał­bym nie­jako zdu­pli­ko­wać i po­trak­to­wać jako za­pro­sze­nie czy­tel­nika/czy­tel­niczki do zło­że­nia jego/jej włas­nej kontr­sy­gna­tury na sy­gna­tu­rze Ró­że­wi­cza.

Od­po­wia­da­jąc na to – nie­wy­ar­ty­ku­ło­wane wprost – za­pro­sze­nie, ze­sta­wiam tu twór­czość Ró­że­wi­cza z wid­mon­to­lo­gią Der­ridy. Wid­mon­to­lo­gią, czyli tym, co kryje się za pol­skim prze­kła­dem po­ję­cia _l’han­to­lo­gie_, po­łą­cze­niem na­wie­dza­nia (_han­ter_) oraz on­to­lo­gii (_l’on­to­lo­gie_), któ­rej _l’han­to­lo­gie_ jest ho­mo­fo­nem. Choć fi­gura widma, a więc tego, co nie mie­ści się w ra­mach opo­zy­cji jest/nie jest, żywy/mar­twy, obec­ność/nie­obec­ność, idea/ma­te­ria, bę­dzie po­wra­cać tu zde­cy­do­wa­nie naj­czę­ściej, to nie ogra­ni­czam wid­mon­to­lo­gii wy­łącz­nie do niej. Za­miast tego jako fi­lo­zo­ficzną ramę (która, jak wy­nika prze­cież z jed­nego z tek­stów z pa­ro­dio­wa­nej przez Ró­że­wi­cza książki, jest za­równo na ze­wnętrz, jak i we­wnątrz tego, co okala2) do wid­mo­wej lek­tury Ró­że­wi­cza wy­ko­rzy­stuję także inne po­ję­cia i wątki po­wra­ca­jące w tzw. póź­nej re­flek­sji Der­ridy3, ta­kie jak ży­cie-śmierć, prze-ży­cie, nie-moż­li­wość, zda­rze­nie czy dzie­dzic­two. Po­mysł czy­ta­nia Ró­że­wi­cza w kon­tek­ście wid­mon­to­lo­gii nie jest oczy­wi­ście zu­peł­nie nowy: udane próby ta­kiej lek­tury pre­zen­to­wali Piotr Bo­ga­lecki4 i Pa­tryk Szaj5, w ni­niej­szym tek­ście zaj­muję się jed­nak nieco in­nymi aspek­tami wid­mo­wo­ści (u) au­tora _Nie­po­koju_.

Kilka słów o struk­tu­rze pracy. Pierw­szy roz­dział to ana­liza raz po raz po­wra­ca­ją­cych u Ró­że­wi­cza ob­ra­zów umar­łych, pro­wa­dząca do dwóch za­sad­ni­czych wnio­sków; po pierw­sze: do za­kwe­stio­no­wa­nia czy skom­pli­ko­wa­nia moż­li­wo­ści pro­stego od­dzie­la­nia w tej twór­czo­ści tego, co żywe, od tego, co mar­twe, po dru­gie: do wska­za­nia na szcze­gólne zna­cze­nie wi­dze­nia i wi­zu­al­no­ści w kon­tek­ście tak ro­zu­mia­nej wid­mo­wo­ści. To ostat­nie zja­wi­sko jest po­nadto od­czy­ty­wane w per­spek­ty­wie po­ję­cia po­wi­doku (we­dług Wła­dy­sława Strze­miń­skiego). W dru­gim roz­dziale zaj­muję się sze­roko po­ję­tym wid­mo­wym sta­tu­sem sa­mej po­ezji, jaki wy­ła­nia się z wier­szy i auto­ko­men­ta­rzy Ró­że­wi­cza, wska­zu­jąc na szki­co­wane przez po­etę wa­runki jej nie­moż­li­wo­ści oraz po­ka­zu­jąc szansę ich prze­kro­cze­nia za po­mocą Der­ri­diań­skiej re­flek­sji nad nie-moż­li­wo­ścią. Trzeci roz­dział jest sku­piony na po­wra­ca­niu widm we wło­skiej Ar­ka­dii; czy­tam w nim frag­menty po­ematu _Et in Ar­ca­dia ego_ w od­nie­sie­niu do ni­gdy przez Ró­że­wi­cza nie­na­pi­sa­nego po­ematu o ko­ściele Ma­riac­kim, zwra­ca­jąc uwagę na kło­po­tliwy sta­tus dzie­dzic­twa. W roz­dziale czwar­tym kon­cen­truję się na Ró­że­wi­czow­skim po­dej­ściu do kwe­stii zwie­rzę­cej, do­strze­ga­jąc w nim ro­dzaj Der­ri­diań­skiej wid­mo­wej etycz­no­ści. Ostatni, piąty roz­dział jest lek­turą frag­men­tów jed­nego tylko tek­stu – _no­żyka pro­fe­sora_, w któ­rym – to moja teza – mamy do czy­nie­nia nie tylko ze sceną kon­fron­ta­cji z wid­mem (w li­te­ral­nym sen­sie), ale i z czymś w ro­dzaju me­ta­re­flek­sji nad samą sy­tu­acją na­wie­dze­nia oraz ko­niecz­no­ścią etycz­nego usto­sun­ko­wa­nia się do po­wra­ca­ją­cych zjaw.

Re­zy­gnuję z moc­nego, usta­bi­li­zo­wa­nego po­działu na teo­rię (fi­lo­zo­fię) i prak­tykę (in­ter­pre­ta­cję li­te­ra­tury), po­nie­waż w kon­tek­ście wid­mon­to­lo­gii by­łoby to szcze­gól­nie nie­zręczne, i to nie wy­łącz­nie dla­tego, że pra­cuje ona na rzecz wy­wi­kła­nia my­śle­nia z tego ogra­ni­cza­ją­cego du­ali­zmu6. Tam bo­wiem, gdzie me­ta­fi­zyka za­wo­dzi, nie bę­dąc w sta­nie otwo­rzyć się na to, co nie mie­ści się w bi­nar­nych opo­zy­cjach, po­ja­wia się prze­strzeń dla li­te­ra­tury jako „szcze­gól­nej in­sty­tu­cji”, miej­sca nad­zwy­czaj go­ścin­nego wo­bec po­wra­ca­ją­cych zjaw – nie­przy­pad­kowo bez­a­pe­la­cyj­nie naj­lep­sze frag­menty Der­ri­diań­skich _Widm Marksa_ do­ty­czą _Ham­leta_. De­rek At­tridge7 zwra­cał uwagę na to, że mó­wić można nie tylko o wid­mach w li­te­ra­tu­rze, ale i wid­mie jako li­te­ra­tu­rze, wska­zu­jąc na cztery przy­czyny tego stanu. Jego zda­niem zjawa, po­dob­nie jak li­te­ra­tura, jest bar­dziej zda­rze­niem niż obiek­tem – „zja­wie­niem”, które, prze­ma­wia­jąc per­for­ma­tyw­nie, spra­wia, że nic nie bę­dzie tuż ta­kie samo jak wcze­śniej. Co wię­cej, na­wie­dze­nie wy­maga od­po­wie­dzi, jest kon­sty­tu­owane przez od­zew, jaki wy­wo­łuje, tak jak li­te­ra­tura jest (do)okre­ślana przez akt lek­tury, czy­tel­ni­czą kontr­sy­gna­turę. Tym, co jesz­cze w tym uję­ciu łą­czy zjawy i li­te­ra­turę, jest ko­niecz­ność de­cy­zji, osądu w sy­tu­acji nie­pew­no­ści i braku wie­dzy, gdy „nie ma pew­nych ko­dów czy­ta­nia”8. Ostat­nie po­do­bień­stwo po­lega na tym, że li­te­ra­tura (jak widmo) po­wraca i bę­dzie po­wra­cać, nie da­jąc do­mknąć się w kryp­cie jed­nej, słusz­nej i osta­tecz­nej in­ter­pre­ta­cji9. W sa­mych _Wid­mach Marksa_ Der­rida mówi zaś o wid­mon­to­lo­gii jako szcze­gól­nym spo­so­bie lek­tury, o ko­niecz­no­ści „per­for­ma­tyw­nej in­ter­pre­ta­cji”, która „trans­for­muje to, co pod­daje in­ter­pre­ta­cji” , nie po to jed­nak, by apo­dyk­tycz­nie na­rzu­cić wła­sne sta­no­wi­sko, lecz po to, by oży­wić i na nowo zak­tu­ali­zo­wać to, co czy­tane. In­ter­pre­to­wać to w tej per­spek­ty­wie przede wszyst­kim dzie­dzi­czyć, ale i od­wrot­nie – dzie­dzi­czyć zna­czy in­ter­pre­to­wać:

Gdyby czy­tel­ność spu­ści­zny była dana, na­tu­ralna, przej­rzy­sta, jed­no­znaczna, gdyby nie do­ma­gała się in­ter­pre­ta­cji, a jed­no­cze­śnie nie sta­wiała jej oporu, nie by­łoby czego dzięki niej dzie­dzi­czyć. Od­dzia­ły­wa­łaby na nas jak zwy­kła przy­czyna – na­tu­ralna lub ge­ne­tyczna. Za­wsze dzie­dzi­czy się pe­wien se­kret, który głosi: „od­czy­taj mnie, czy kie­dy­kol­wiek bę­dziesz w sta­nie to zro­bić?” .

------------------------------------------------------------------------

1.

1 _Ta dziwna in­sty­tu­cja zwana li­te­ra­turą. Z Ja­cques’em Der­ridą roz­ma­wia De­rek At­tridge_, przeł. M. P. Mar­kow­ski, „Li­te­ra­tura na Świe­cie” 1998, nr 1-12, s. 218 .

2.

2 J. Der­rida, _Pa­rer­gon_, w: te­goż, _Prawda w ma­lar­stwie_, przeł. M. Kwiet­niew­ska, Gdańsk 2003.

3.

3 Zob. „The So­uth Atlan­tic Qu­ar­terly”: _Late Der­rida_, Spring 2007, Vol. 106, Nr 2, zwłasz­cza wpro­wa­dze­nie au­tor­stwa Iana Bal­fo­ura, s. 205-219.

4.

4 P. Bo­ga­lecki, _Widma po­ety. Po­eta widma_, w: _Próba re­kon­struk­cji. Szkice o twór­czo­ści Ta­de­usza Ró­że­wi­cza_, red. T. Kunz, J. Or­ska, Kra­ków 2014.

5.

5 P. Szaj, _„Nie będę kła­mał / nie sta­no­wię ca­ło­ści” – zimna her­me­neu­tyka Ta­de­usza Ró­że­wi­cza_, w: te­goż, _Wier­ność trud­no­ści. Her­me­neu­tyka ra­dy­kalna Johna D. Ca­puto a po­ezja Alek­san­dra Wata, Ta­de­usza Ró­że­wi­cza i Sta­ni­sława Ba­rań­czaka_, Kra­ków 2019.

6.

6 Zob. J. Momro, _Wid­mon­to­lo­gie no­wo­cze­sno­ści. Ge­nezy_, War­szawa 2014, s. 486.

7.

7 D. At­tridge, _Ghost Wri­ting_, w: _De­con­struc­tion is/in Ame­rica: A New Sense of the Po­li­ti­cal_, ed. by A. Ha­ver­kamp, New York 1995, s. 223-226.

8.

8 Tamże, s. 225.

9.

9 Zob. wię­cej na te­mat struk­tu­ral­nej wid­mo­wo­ści li­te­ra­tury jako ta­kiej: J. Wol­freys, _Vic­to­rian Haun­tings. Spec­tra­lity, Go­thic, the Un­canny and Li­te­ra­ture_, Ba­sing­stoke and New York 2002, zwłasz­cza roz­działy _Pre­face: on Te­xtual Haun­ting_ (s. ix-xiv) oraz _In­tro­duc­tion_ (s. 1-24); _Gho­sts_, w: A. Ben­nett, N. Royle, _An In­tro­duc­tion to Li­te­ra­ture, Cri­ti­cism and The­ory_, Har­low 2004, s. 133-142; B. Dą­brow­ski, _We­zwa­nie wid­mo­kry­tyki_, „Czas Kul­tury” 2013, nr 2, s. 51-55.I. „UMARLI STALI / W MO­ICH OCZACH”. OB­RAZY ŻY­CIA-ŚMIERCI U RÓ­ŻE­WI­CZA

W roz­dziale tym spró­buję prze­ana­li­zo­wać wątki, które syn­te­tycz­nie po­mie­ścił Ró­że­wicz we fra­zie cy­to­wa­nej w ty­tule, po­cho­dzą­cej z da­to­wa­nego na sier­pień 1955 roku wier­sza _Krzy­cza­łem w nocy_. Tylko to jedno zda­nie („umarli stali / w mo­ich oczach” ) wska­zuje bo­wiem na dwie, fun­da­men­talne w pi­sar­stwie Ró­że­wi­cza, kwe­stie. Pierw­sza to nie­zby­walna i nie­re­du­ko­walna obec­ność umar­łych w po­ezji au­tora _za­wsze frag­ment_ – za­uważmy, że w tym kon­kret­nym przy­padku nie jest to efe­me­ryczna re­mi­ni­scen­cja, lecz trwały stan rze­czy. Drugą im­pli­ka­cją tego zda­nia jest szcze­gólna re­la­cja po­mię­dzy po­ja­wia­niem się umar­łych a wi­dze­niem (wzro­kiem). Roz­dzie­lam te zja­wi­ska dość ar­bi­tral­nie w celu upo­rząd­ko­wa­nia wy­wodu, pod­czas gdy u Ró­że­wi­cza oczy­wi­ście nie­jed­no­krot­nie się one prze­ni­kają i wza­jem­nie wa­run­kują. Ter­min „ży­cie-śmierć” za­po­ży­czam z ty­tułu se­mi­na­rium Ja­cques’a Der­ridy _La vie la mort_10, uży­wa­jąc go tu­taj do za­kre­śle­nia te­ma­tyki, jaka bę­dzie mnie w tej czę­ści in­te­re­so­wać – bę­dzie to ana­liza kom­pli­ko­wa­nia czy wręcz kwe­stio­no­wa­nia w utwo­rach Ró­że­wi­cza na­zbyt pro­stej opo­zy­cji mię­dzy ży­ciem i śmier­cią.

1. „Umarli stali…”

Jan Błoń­ski pi­sał, że u Ró­że­wi­cza „na po­czątku była wojna”11, Ma­ria Ja­nion stwier­dzała, iż ten po­eta „zro­dził się jako po­eta Ho­lo­cau­stu – zja­wi­ska wy­jąt­ko­wego, i ta­kim po­zo­stał”12, a An­drzej Skrendo kon­sta­to­wał, że to wojna dla Ró­że­wi­cza była „pa­ra­dyg­ma­tem wszel­kiego do­świad­cze­nia trans­gre­syw­nego, a więc ta­kiego, które nie po­winno po­zwo­lić się za­sy­mi­lo­wać”13. Ze względu na trau­ma­tyczne wo­jenne prze­ży­cia we wcze­snej twór­czo­ści po­ety czę­sto wy­stę­pują su­ge­stywne ob­razy ciał, nie­rzadko znie­kształ­co­nych czy znisz­czo­nych. Jako przy­kłady przy­wo­łać można słynne „fur­gony po­rą­ba­nych lu­dzi” z _Oca­lo­nego_ czy ma­ka­bryczne ob­razy z wier­sza _Ter­mo­pile pol­skie_14: „głowy cio­sane ło­patą”, „pła­skie mury”, które „ob­ra­stały mó­zgami”, „prze­bite na ciem­ność oczy / usta na ukos”, par­ty­zant, który „dźwiga / flaki nie­bie­skie / roz­wa­lony na polu chwały”, „ku­rierka z zie­lo­nym okiem / w brzu­chu” . Ten aspekt obec­no­ści umar­łych u Ró­że­wi­cza zo­stał już do­brze prze­ana­li­zo­wany przez To­ma­sza Kunza, eks­plo­ru­ją­cego Ró­że­wi­czow­skie po­staci „mar­twego ży­cia”. Lek­tura Kunza sku­piona jest na „aspek­cie ma­te­rial­nym, przy­wo­dzą­cym na myśl wy­obra­że­nie re­al­nych ciał i szcząt­ków zmar­łych oraz po­mor­do­wa­nych”15, to­też te kwe­stie po­zwa­lam so­bie zo­sta­wić na boku.

Rów­no­le­gle do tych ma­ka­brycz­nych przed­sta­wień zwłok po­ja­wia się w tuż­po­wo­jen­nych wier­szach Ró­że­wi­cza inna ten­den­cja, za­uwa­żalna w _Gwieź­dzie ży­wej_ (także z _Nie­po­koju_):

Przy­szedł mój przy­ja­ciel

z dziurą w czole

i ob­darł brody mi­sterne

roz­pruł brzuch roz­ko­szy

wy­cią­gnął ze mnie

wiotki krę­go­słup płaza

i wsz­cze­pił nowy biały mlecz

jak gwiazdę z ży­wego sre­bra.

Umarły nie wy­stę­puje tu­taj w po­staci mar­twego ciała, które może być przed­mio­tem bar­dziej lub mniej ma­ka­brycz­nej i z za­sady ska­za­nej na klę­skę próby re­pre­zen­ta­cji, ale na­wie­dza pod­miot w nocy (być może w trak­cie snu). Znisz­cze­nie ilu­zji spo­koj­nego, wol­nego od trau­ma­tycz­nych do­świad­czeń i wspo­mnień ży­cia zo­staje tu dwo­jako za­zna­czone: po pierw­sze – przez samo bu­dzące nie­po­kój po­ja­wie­nie się zmar­łego (za­mor­do­wa­nego?) przy­ja­ciela; po dru­gie – za sprawą prze­ra­ża­ją­cej ope­ra­cji, któ­rej do­ko­nuje on na pod­mio­cie. W tym frag­men­cie ży­cie i śmierć raz po raz się prze­ni­kają i mie­szają: ta swo­ista, do­ko­ny­wana przez umar­łego i pełna bru­tal­no­ści trans­plan­ta­cja nie służy tu ra­to­wa­niu czy­je­go­kol­wiek zdro­wia czy ży­cia, a na­wią­za­niu (wy­mu­sze­niu?) pew­nej re­la­cji mię­dzy ży­wym pod­mio­tem i umar­łym in­tru­zem. Krę­go­słup zwy­kli­śmy ko­ja­rzyć z mo­ral­no­ścią jako zbio­rem war­to­ści, które po­zwa­lają za­cho­wać wła­ściwą po­stawę mo­ralną, wy­trwać w do­brym ży­ciu. Tu­taj sam wy­soce ela­styczny16 krę­go­słup płaza (wciąż jed­nak krę­go­słup) zo­staje za­stą­piony czymś, co ni­jak nie może speł­niać jego funk­cji – „no­wym bia­łym mle­czem”. Nocna, senna wi­zyta umar­łego przy­ja­ciela skut­kuje wsz­cze­pie­niem w samo serce pod­mio­to­wo­ści nie­usu­wal­nego, nie­moż­li­wego do za­po­mnie­nia śladu, który jakby sub­sty­tu­uje do­tych­cza­sowe (skom­pro­mi­to­wane) war­to­ści czy normy mo­ralne. Za­uważmy, że formą tego śladu jest „gwiazda z ży­wego sre­bra”, fi­gura da­lece am­bi­wa­lentna. Przy­wo­łuje ona na myśl ak­tyw­ność, ru­chli­wość, peł­nię ży­cia, a jed­no­cześ­nie od­syła do po­tocz­nego wy­obra­że­nia rtęci, która w or­ga­ni­zmie czło­wieka funk­cjo­nuje jak wy­soce szko­dliwa, po­woli za­bi­ja­jąca tru­ci­zna. Oma­wiana in­ge­ren­cja umar­łego w wid­mo­wo­ma­te­ria­li­stycz­nej po­staci ma więc przede wszyst­kim ne­ga­tywne skutki: od­biera (na­wet je­śli je­dy­nie po­zorną) we­wnętrzną rów­no­wagę, nie­mal do­słow­nie „za­raża śmier­cią”. W jed­nej z _Kar­tek wy­dar­tych z „dzien­nika gli­wic­kiego”_ (pi­sa­nej w roku 1955) Ró­że­wicz tak wspo­mina czas tuż po woj­nie:

Przede wszyst­kim trzeba się było przy­zwy­czaić do ży­cia, do nor­mal­nych sto­sun­ków z ludźmi. Znów uwie­rzyć w to, że czło­wiek jest jed­nak ciąg­le czło­wie­kiem. A po no­cach krzyki i łzy: śnili się po­mor­do­wani, któ­rych było wię­cej do­koła mnie niż ży­wych. Pra­wie wszy­scy przy­ja­ciele z mło­do­ści – okresu kon­spi­ra­cji – umarli, zo­stali po­mor­do­wani, za­gi­nęli bez wie­ści…

Cy­tat ten od­po­wiada sy­tu­acji przy­bli­żo­nej w _Gwieź­dzie ży­wej_: po­wroty ob­ra­zów i wspo­mnień o umar­łych nie po­zwa­lają znor­ma­li­zo­wać re­la­cji z in­nymi i z rze­czy­wi­sto­ścią w ogóle. W in­nym wpi­sie z _Dzien­nika gli­wic­kiego_, __ da­to­wa­nym na 24 li­sto­pada 1954 roku, no­to­wał Ró­że­wicz: „Umarli są cią­gle ze mną. Wi­dzę ich ży­wych. Wy­ko­nują ja­kiś gest, ich twa­rze… (…) Są tak obecni jak ży­jący. Lecz łą­czy mnie z nimi coś sil­niej­szego niż z ży­wymi. Śmierć. Za­mknięci w mo­jej pa­mięci. Czy to ja mam być tym na­rzę­dziem? Ciężko jest żyć mo­jemu po­ko­le­niu, które umie­rało przez naj­lep­sze (?) lata mło­do­ści” . O ja­kim na­rzę­dziu jest tu mowa? Z czego mia­łoby wy­ni­kać ja­kieś po­czu­cie wspól­noty Ró­że­wi­cza z umar­łymi, moc­niej­szej niż z ży­wymi? Ra­czej nie z tego, że upor­czy­wie po­wra­cają, tak jak w oma­wia­nym wier­szu – by­łaby to re­la­cja nie do znie­sie­nia, oparta na trau­mie i lęku, per­ma­nent­nym nie­po­koju, nie zaś na har­mo­nij­nym współ-by­ciu.

Z tymi py­ta­niami warto wró­cić wła­śnie do _Nie­po­koju_, a zwłasz­cza do dwóch wier­szy, w któ­rych szcze­gól­nie mocno po­eta pro­ble­ma­ty­zuje re­la­cję ze zmar­łymi, czyli _Do umar­łego_ i _Uczeń czar­no­księż­nika._ W pierw­szym z tych utwo­rów bu­duje za­sad­ni­czy dy­cho­to­miczny po­dział na żywy pod­miot oraz ty­tu­ło­wego umar­łego, do któ­rego skie­ro­wany jest mo­no­log:

Moje sprawy są spra­wami ży­wych.

Wi­dzę sły­szę do­ty­kam

ważę się na wa­dze ulicz­nej

ucie­kam przed nie­bie­skim tram­wa­jem

w lipcu: ocie­ram pot z lśnią­cego czoła

piję wodę z ma­li­no­wym so­kiem

je­stem zmę­czony

nu­dzę się pi­szę wier­sze

roz­my­ślam o śmierci

ku­puję ob­wa­rzanki i pu­szy­ste

jak ró­żowe myszki brzo­skwi­nie

czy­tam Marksa

nie ro­zu­miem Berg­sona

(…)

Ten wy­ra­zi­sty kon­trast mię­dzy ży­ciem a śmier­cią, rze­czy­wi­ście przy­po­mi­na­jący „se­mio­tyczny »kor­don sa­ni­tarny«”17, Ró­że­wicz bu­duje za po­mocą dro­bia­zgo­wego wy­li­cze­nia ko­lej­nych czyn­no­ści, skąd­inąd bar­dzo zwy­czaj­nych, które słu­żyć mają „osten­ta­cyj­nie de­kla­ra­tyw­nej ma­ni­fe­sta­cji wi­ta­li­zmu i opty­mi­zmu”18. Wi­ta­lizm istot­nie jest tu­taj wy­łącz­nie de­kla­ra­tywny i sta­nowi pro­jek­cję pra­gnień pod­miotu, który chciałby po­go­dzić się z sa­mym sobą i sku­pić się na ko­rzy­sta­niu z ra­do­ści ży­cia. Myśl o śmierci, ow­szem, mo­głaby się w ra­mach tego zhar­mo­ni­zo­wa­nego ży­cia po­ja­wić, ale jako świa­dome „roz­my­śla­nie”, które nie de­sta­bi­li­zo­wa­łoby nor­mal­nego funk­cjo­no­wa­nia. Wiersz koń­czy się sło­wami: „Oto są moje sprawy. Żyję / I nic mi nie jest tak obce / jak ty umarły Przy­ja­cielu” . Dla­czego to za­tem je­dy­nie fan­ta­zja i osta­tecz­nie nie­udana forma stłu­mie­nia? Zwróćmy uwagę na spe­cy­ficzną skład­nię w dru­gim z wy­żej przy­to­czo­nych wer­sów – zu­peł­nie tak, jakby pod­miot sam sie­bie usil­nie pró­bo­wał za­pew­nić, że rze­czy­wi­ście „nic mi nie jest”. Po­dob­nie chyba trzeba spoj­rzeć na nie­trudną do do­strze­że­nia nie­ści­słość mię­dzy tym, co w tej po­etyc­kiej wy­po­wie­dzi kon­sta­to­wane (ob­cość zmar­łego przy­ja­ciela), a per­for­ma­tyw­nymi kon­se­kwen­cjami sa­mego wy­po­wia­da­nia: gdyby umarły rze­czy­wi­ście był obcy i nie wpły­wał na funk­cjo­no­wa­nie pod­miotu, to nie by­łoby po­trzeby pi­sa­nia o tym, usta­na­wia­nia sym­bo­licz­nej ba­riery mię­dzy ży­ciem i śmier­cią. Po­dobna roz­bież­ność po­wraca u Ró­że­wi­cza raz po raz. Per­for­ma­tyw prze­brany za kon­sta­ta­cję „ma za za­da­nie – pi­sze Der­rida – uspo­koić, ale przede wszyst­kim uspo­koić sa­mego sie­bie, upew­nić się, nic bo­wiem nie jest mniej pewne niż śmierć ko­goś, kogo chcia­łoby się wi­dzieć mar­twym” .

Na­leży także za­uwa­żyć, że po­mimo pod­trzy­my­wa­nego przez cały utwór kon­tra­stu mię­dzy ży­ciem a śmier­cią Ró­że­wicz kształ­tuje wy­po­wiedź tak, jakby zwra­cał się do okre­ślo­nej bli­skiej osoby, a tym­cza­sem zwraca się do bli­żej nie­spre­cy­zo­wa­nego, mo­gą­cego peł­nić funk­cję sy­nek­do­chy umar­łego (apo­strofa „Przy­ja­cielu” nie ozna­cza ra­czej zwrotu do kon­kret­nej, choć nie­wska­za­nej bli­skiej osoby, ko­ja­rzyć się po­winna na­to­miast z przy­ja­cie­lem z wier­sza _Gwiazda żywa_). Za­tem po­mimo wyj­ściowo za­kła­da­nej moc­nej opo­zy­cji żywy – umarły, która miała być jesz­cze wzmoc­niona i usta­bi­li­zo­wana, mamy do czy­nie­nia z ja­kąś formą bli­sko­ści. Wy­daje się, że można tu mó­wić o po­czu­ciu swo­istej wspól­noty: jest tak, jakby pod­miot wier­sza od­czu­wał z umar­łym więź, po­nie­waż sam był bar­dzo bli­ski śmierci, jed­nak udało mu się prze­żyć i na tym pró­buje nad­bu­do­wać silną, nie­na­ru­szalną opo­zy­cję. Co chyba naj­cie­kaw­sze, po­mimo tej, zda­wa­łoby się, nie­prze­kra­czal­nej gra­nicy, umarły ad­re­sat wier­sza nie daje za­mknąć się w gro­bo­wej kryp­cie – świad­czy o tym na­stę­pu­jący frag­ment: „moja dziew­czyna (…) / dło­nią na­kryła mój nie­po­kój / pa­mięć o To­bie” . Dia­me­tral­nie zmie­nia to ob­raz ży­cia przed­sta­wio­nego w utwo­rze: za­miast eks­ta­tycz­nego, peł­nego ra­do­ści i wi­ta­li­zmu, he­do­ni­stycz­nego ko­rzy­sta­nia z uciech co­dzien­no­ści mamy walkę z po­wra­ca­ją­cym nie­po­ko­jem zwią­za­nym z wciąż świe­żym wspo­mnie­niem o ty­tu­ło­wym umar­łym, który nie po­zwala za­po­mnieć o trau­ma­tycz­nym do­świad­cze­niu wo­jen­nym. To­wa­rzy­szy temu nie mniej bo­le­sna świa­do­mość, że rów­nie do­brze sa­memu mo­głoby się nie żyć, w prze­trwa­niu nie ma żad­nego wyż­szego sensu, a przed zo­sta­niem jedną z ofiar dzie­jo­wej ka­ta­strofy ra­to­wał przy­pa­dek. Bliź­nia­czo po­dobny wą­tek po­ja­wia się zresztą w _Domku z kart_ (z _Czer­wo­nej rę­ka­wiczki_), gdzie pra­gnie­nie stwo­rze­nia ro­man­tycz­nej re­la­cji z uko­chaną dziew­czyną kon­tra­stuje z na­stę­pu­jącą re­ak­cją nie­chcą­cych odejść upio­rów: „chcia­łem ją ko­chać / w oczy za­glą­dać / czy­ste nie­bie­skie // po­mor­do­wani / z krzy­wym uśmie­chem / za­chi­cho­tali” . Pa­mięć o umar­łych jawi się w tych tek­stach jako prze­szkoda utrud­nia­jąca co­dzienne ży­cie, unie­moż­li­wia­jąca au­ten­tyczną bez­tro­skę i ra­dość. Mo­głoby się wy­da­wać, że jest tak, po­nie­waż trau­ma­tyczne do­świad­cze­nie wciąż jest świe­żym wspo­mnie­niem, któ­rego pod­miot-Ró­że­wicz nie może się po­zbyć, ale – jak można do­mnie­my­wać – być może z cza­sem ule­gnie ono asy­mi­la­cji, a pod­miot na­uczy się żyć po­mimo trau­ma­tycz­nej prze­szło­ści czy wręcz w zgo­dzie z nią. W ka­te­go­riach psy­cho­ana­li­tycz­nych można po­wie­dzieć, że upiorne ob­razy znikną, gdy strata zo­sta­nie za­le­czona w ra­mach pracy ża­łoby.

Ską­d­inąd warto w ta­kiej per­spek­ty­wie spoj­rzeć na ewo­lu­cję sto­sunku Błoń­skiego do Ró­że­wi­cza. Kry­tyk po­cząt­kowo był po­ecie bar­dzo życz­liwy: w kon­tek­ście _Nie­po­koju_ z em­pa­tią za­uwa­żał, że wojna jest dla mło­dego twórcy „pierw­szym i osta­tecz­nym do­świad­cze­niem”, „ka­ta­strofą mo­ral­no­ści”19, ale jed­no­cze­śnie za­kła­dał, że to je­dy­nie punkt wyj­ścia, a mo­ral­ność prę­dzej czy póź­niej zo­sta­nie od­bu­do­wana. Stąd na­zwa­nie _Czer­wo­nej rę­ka­wiczki_ „dzien­ni­kiem re­kon­wa­le­scenta”, „po­etyc­kim sa­mo­lecz­nic­twem” czy mó­wie­nie o eta­pach „zdro­wie­nia”20. Gdy au­tor _Nie­po­koju_ nie­spe­cjal­nie się do tego kwapi, kry­ty­cyzm Błoń­skiego na­ra­sta, za­czy­nają się oskar­że­nia wo­bec po­ety o brak twór­czego roz­woju, wy­ni­ka­jący ja­koby z nie­moż­no­ści od­na­le­zie­nia no­wej hie­rar­chii war­to­ści (w ka­te­go­riach Freuda: ob­sa­dze­nia in­nego obiektu). Ró­że­wicz więc „ska­zany jest (…) na po­wta­rza­nie sa­mego sie­bie” i „roz­mie­nia­nie daw­nych od­kryć”, a jego li­rykę spro­wa­dzić można do „me­lan­cho­lij­nego uśmie­chu”21. Stąd zda­niem kry­tyka już pro­sta droga do ni­hi­li­zmu, któ­rego Błoń­ski ab­so­lut­nie nie to­le­ro­wał22, co po­skut­ko­wało wie­lo­let­nią dez­apro­batą wo­bec twór­czo­ści po­ety. Teks­ty Ró­że­wi­cza można na­to­miast po­trak­to­wać nie jako od­twór­czą i ar­ty­stycz­nie nie­tra­fioną do­ku­men­ta­cję nie­uda­nego pro­cesu ża­łoby, jak chciał au­tor _Od­mar­szu_, ale jako wy­raz nie­zgody na taki mo­del po­dej­ścia do ra­dze­nia so­bie ze stratą.

W wier­szu _Uczeń czar­no­księż­nika_ czy­tamy: „Po co otwar­łem uszy / na­peł­niły mnie głosy żywe / echa gło­sów umar­łych” . Oczy­wi­ste jest, że tu­taj także mamy do czy­nie­nia z dy­cho­to­mią ży­cia i śmierci, jed­nakże Ró­że­wicz gra wartą pod­kre­śle­nia nie­jed­no­znacz­no­ścią – „głosy żywe” albo są echami gło­sów umar­łych, albo są od nich różne, wy­stę­pują nie­za­leż­nie. Wy­daje się, że skład­nia uprzy­wi­le­jo­wuje pierw­sze od­czy­ta­nie, w któ­rym „głosy żywe” (a nie głosy ży­wych) są je­dy­nie po­gło­sami tych dru­gich: to, co żywe, by­łoby wów­czas wtórne i uza­leż­nione od tego, co mar­twe. Tak czy ina­czej głosy umar­łych są uobec­niane w te­raź­niej­szo­ści po­przez echo, które samo ma prze­cież wid­mowy cha­rak­ter23 – od­rywa się od źró­dła dźwięku, trwa sa­mo­ist­nie przez re­pe­ty­cję tego, czego już nie ma, co­raz bar­dziej zbli­ża­jąc się do ci­szy. Je­śli prze­nie­siemy te roz­wa­ża­nia na płasz­czy­znę twór­czo­ści Ró­że­wi­cza, to mo­żemy dojść do wnio­sku, że przy­wo­łana wy­żej sy­tu­acja li­ryczna do­ty­czy obec­no­ści umar­łych w tek­stach po­ety – echo ich gło­sów oka­zuje się etycz­nym znie­kształ­ce­niem, które szpe­cić bę­dzie do­świad­cze­nie es­te­tyczne, unie­moż­li­wia­jąc pi­sa­nie pięk­nych wier­szy. Zauto­no­mi­zo­wane echo, ode­rwane od (w tym przy­padku trau­ma­tycz­nego) źró­dła, kie­dyś jed­nak za­milk­nie zu­peł­nie – gdy do­kona się sku­teczna praca ża­łoby. Prędko to jed­nak u Ró­że­wi­cza nie na­stę­puje. Za do­wód niech po­służy frag­ment z po­ematu _Non-stop-show_ z _Twa­rzy trze­ciej_ (1968):

W Mo­na­chium

do­tknął mnie głos z ciem­no­ści

słowa wy­po­wie­dziane

w moim ję­zyku

wy­po­wie­dziane przez nie­zna­nego czło­wieka

bez twa­rzy

który trzy­mał ku­fel piwa

kto to był ukra­iniec serb czech

po­lak nie­miec emi­grant ge­sta­po­wiec

który na­uczył się kil­ku­dzie­się­ciu słów

pol­skich w cza­sie oku­pa­cji

kon­fi­dent żoł­nierz oprawca ofiara

w mgnie­niu oka

zna­la­złem się na stole sek­cyj­nym

od­kryty zwią­zany unie­ru­cho­miony

otwarta znów zo­stała moja po­włoka

cie­le­sna wy­jęte moje wnętrz­no­ści

mózg serce gniazdo pełne po­mor­do­wa­nych

(…)

------------------------------------------------------------------------

1.

10 Por. J. Der­rida, _La vie la mort. Sémi­na­ire (1975-1976)_, Pa­ris 2019.

2.

11 J. Błoń­ski, _Szkic do por­tretu po­ety współ­cze­snego_, w: te­goż, _Po­eci i inni_, Kra­ków 1956, s. 221.

3.

12 M. Ja­nion, _To, co trwa_, w: tejże, _Do Eu­ropy tak, ale z na­szymi umar­łymi_, War­szawa 2000, s. 240.

4.

13 A. Skrendo, _Ta­de­usz Ró­że­wicz i gra­nice li­te­ra­tury. Po­etyka i etyka trans­gre­sji_, Kra­ków 2002, s. 265.

5.

14 Ce­lowo po­mi­jam wspo­mnie­nie o po­wie­szo­nym Ży­dzie, wiąże się ono bo­wiem z ogrom­nym po­lem pro­ble­mo­wym do­ty­czą­cym m.in. moż­li­wej ży­dow­skiej toż­sa­mo­ści Ró­że­wi­cza – wspo­mnę tu tylko, że w wer­sji tego wier­sza z _Nie­po­koju_ z 1947 roku mowa jest o „mie­dzia­no­wło­sym żydku” i „pię­cio­ra­mien­nej gwieź­dzie”. Zob. na ten te­mat: K. Pie­trych, P. Pie­trych, _Za­głada Ży­dów we wcze­snej po­ezji Ró­że­wi­cza_, w: _Nie­po­koje. Twór­czość Ta­de­usza Ró­że­wi­cza wo­bec Za­głady_, red. P. Kru­piń­ski, War­szawa 2014, s. 92-93.

6.

15 T. Kunz, _Ta­de­usz Ró­że­wicz. Mię­dzy ne­kro­gra­fią a au­to­por­tre­tem_, w: te­goż, _Wię­cej niż słowa. Li­te­ra­tura jako forma ist­nie­nia_, Kra­ków 2019, s. 93. Choć nie­je­den raz przed­sta­wione przeze mnie wnio­ski będą zbieżne z za­war­tymi w tym tek­ście usta­le­niami, to za­sadne bę­dzie wska­za­nie na od­mien­ność per­spek­tyw teo­re­tycz­nych – Kunza in­te­re­suje to, co u Ró­że­wi­cza jest żywo-mar­twe, ale ro­zu­miane jako fan­tom, mnie – jako widmo. Choć na po­zór te po­ję­cia są bar­dzo zbli­żone i czę­sto uży­wane wy­mien­nie (na­wet przez Der­ridę), to pro­wa­dzą do dwóch dia­me­tral­nie róż­nych ujęć pro­blemu na po­zio­mie on­to­lo­gicz­nym, mają także zu­peł­nie inne im­pli­ka­cje ści­śle li­te­ra­tu­ro­znaw­cze. Zob. C. Da­vies, _Haun­ted Sub­jects. De­con­struc­tion, Psy­cho­ana­ly­sis and the Re­turn of the Dead_, New York 2007, zwłasz­cza strony 66-92.

7.

16 Tę wiot­kość czy też ela­stycz­ność w kon­tek­ście mo­ral­nym można także od­czy­tać jako formę pod­mio­to­wego sa­mo­oskar­że­nia – ko­nieczną ceną za prze­ży­cie było uela­stycz­nie­nie mo­ralne, go­to­wość po­rzu­ce­nia do­tych­cza­so­wych war­to­ści czy norm. Zob. T. Kunz, _Ta­de­usz Ró­że­wicz. Mię­dzy ne­kro­gra­fią a au­to­por­tre­tem_, dz. cyt., s. 107 i n.

8.

17 T. Kunz, _Ta­de­usz Ró­że­wicz. Mię­dzy ne­kro­gra­fią a au­to­por­tre­tem_, dz. cyt., s. 105.

9.

18 Tamże, s. 106.

10.

19 J. Błoń­ski, _Szkic do por­tretu po­ety współ­cze­snego_, dz. cyt., s. 221, 223.

11.

20 Tamże, s. 240.

12.

21 Tamże, s. 259, 251, 259.

13.

22 Warto przy­to­czyć tu frag­ment li­stu do Sła­wo­mira Mrożka z 1965 roku, w któ­rym Błoń­ski pi­sał: „(…) po­cząt­kowo nie czu­łem sa­mym sobą ni­hi­li­zmu za­war­tego w Bo­row­skim, Ró­że­wi­czu itd., po pro­stu tyle nie wy­cier­pia­łem (…) i od­ru­chowo nie mia­łem uczuć, że Oświę­cim całą resztę może ko­muś zdys­kwa­li­fi­ko­wać”, cyt. za: J. Łu­ka­sie­wicz, _TR_, Kra­ków 2012, s. 368, przy­pis 11.

14.

23 J. Momro, _Echo i me­dium_, „Tek­sty Dru­gie” 2016, nr 2, s. 41.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij