Widma z ulicy Wydmowej - ebook
Widma z ulicy Wydmowej - ebook
Wakacje...
Nie ma to jak powałęsać się trochę po okolicy... Nie ma to jak ciachnąć nieco gąszczu maczetą - a nuż znajdzie się coś w niepozornym, zielonym lasku? Tropienie krwawego upiora po zatęchłych piwnicach też jest niczego sobie. To nic, że w ogonie ciągnie się dystyngowana i nieco postrzelona rodzinka (babcia i Kocia Ciocia), Amerykańce w panamach i posterunkowy Cykor z kajdankami. Dzieje się dużo, duch kłębi się gęsto, a skarb nęci.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8208-998-1 |
Rozmiar pliku: | 7,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Mroczkowie
* Honorata – lat dwanaście; ze względu na zamiłowanie do lochów i duchów zwana Horroratą; mieszka przy ulicy Wydmowej 11a
* Adam – student archeologii, brat Honoraty
* Piotr – dyrektor Dębińskiej Fabryki Fajerwerków w Budowie, ojciec Honoraty i Adama
* Ewa – nauczycielka matematyki, żona Piotra, matka Honoraty i Adama
* Rozalia – matka Piotra, babcia Honoraty i Adama; obdarzona niezwykle bystrym umysłem
Markowie
* Mariusz – lat dwanaście i pół; zwany Koszmariuszem, sąsiad Honoraty i towarzysz jej wędrówki po lochach, kopcach i grobowcach; mieszka przy ulicy Wydmowej 11
Pociejowie
* Grzegorz – dzwonnik i wirtuoz rzadkiego instrumentu, zwanego carillonem; mieszka przy ulicy Wydmowej 9
* Krzysio, Rysio, Krysia, Zdzisio i Amanda – dzieci wyżej wymienionego
* Konstancja Drzewiecka – zamieszkała przy ulicy Wydmowej 7 właścicielka tuzina kotów oraz tzw. nosa, który z lubością wtyka w nie swoje sprawy; kiedyś narzeczona Kościuka; od niedawna przyjaciółka Rozalii Mroczek
Inni mieszkańcy Dębiny
Gołąbkowie
* Zuzanna – miejscowa piękność, świeżo po maturze; dziewczyna Adama Mroczka
* Katarzyna – koleżanka szkolna Honoraty i Mariusza, zwana Einsteinem
Zaduszkowie
* Jan Kanty – doktor nauk humanistycznych, kustosz dębińskiego muzeum i radny miejski
Nagietkowie
* Bernard – taksówkarz, wdowiec
* Kuba – syn Bernarda; kolega z klasy Honoraty, Kaśki, Mariusza oraz Rysia Pocieja
* Waldemar Wydra – zwany Bykiem, syn kościelnego i kierowca Kościuka; pierwsza miłość Zuzy Gołąbek
* Andrzej Cykor – posterunkowy
Goście z Ameryki
* John Sibala vel Jaś Cebula – biznesmen urodzony w Dębinie, od jedenastego roku życia zamieszkały w Chicago; dziedzic zarośniętego ogrodu i spalonego domu; daleki krewny Mroczków
* Joseph Kostiuk vel Józef Kościuk – były kłusownik, bimbrownik i narzeczony Konstancji Drzewieckiej; obecnie gangster
* Junior – syn Kościuka; lubi przeklinać, ale na szczęście tylko po angielsku
* Henry Silver – wspólnik Kościuka, utyka na prawą nogę
Goście z przeszłości
* Makary Euzebiusz Wyrwidębski – hrabia i wynalazca; ojciec Orci
* Józefina Cebulowa – mamka Orci
* Ingeborga Klaryssa Wyrwidębska, z domu von Knotte – żona hrabiego Makarego i matka Orci
* Honorata Wyrwidębska – później von Knotte, zwana Orcią; praprababcia Zuzy GołąbekRozdział I O tym, czy Wydmowa to Widmowa i czy anioły mogą chrypieć
– Witamy na Widmowej! – zapiał tuż nad uchem Honoraty jakiś chory na anginę kogut.
Gwałtownie uniosła głowę, zapominając, że trzyma ją właśnie w otwartym bagażniku. Najpierw zobaczyła coś, co równie dobrze mogło być kosmiczną katastrofą, jak pokazem sztucznych ogni. Po chwili pękające z hukiem gwiazdy zgasły. Ostrożnie wysunęła głowę spod klapy i zerknęła w stronę odrapanej rudery, która od dziś miała być jej domem. Mama i babcia właśnie pokonywały mostek, niedbale przerzucony nad wykopem oddzielającym budynek od reszty „dziedzińca”, jak nazywał ten zachwaszczony placyk tata.
Sam tata stał na ganku, świeży gips na jego nodze oślepiał białością, a tata, wymachując kulą, dopingował swoje kobiety:
– Jeszcze parę kroczków, mamusiu! (To do babci).
– Ewa, zostaw tę walizkę! Wrócisz po nią za chwilę! (To do mamy). A ty pośpiesz się, bo zgłodniałem!
Ostatni okrzyk skierowany był do Honoraty, której przypadło zadanie przeniesienia z samochodu do domu toreb z jedzeniem. Samochód stał tuż za bramą – jeśli można nazwać bramą dwa murowane słupy, noszące ślady dawnej świetności oraz działalności jakiegoś mistrza sprayu – bo pod dom nie dało się podjechać ze względu na wspomniany wykop.
Honorata zanurkowała pod klapę i chwyciła największą z reklamówek. Plastikowe ucho pękło i na ziemię posypały się jabłka i pomidory.
– Witamy na Widmowej! – Rozległo się znowu, ale tym razem chrypce towarzyszył piskliwy chichot.
Honorata zdmuchnęła na bok zbyt długą grzywkę i zerknęła w lewo, skąd dobiegał głos i gdzie, wysiadając z samochodu, zauważyła rozsypujący się parkan.
Parkan był tam nadal, ale tym razem zasiadał na nim osobliwy komitet powitalny: siedem (albo osiem) kotów we wszystkich kocich kolorach, mniej więcej tyle samo czarnowłosych i umorusanych jak diablęta dzieciaków w różnym wieku i na koniec… anioł!
Anioł miał na oko dwanaście, trzynaście lat, złote loki, a zamiast oczu – dwa nieba. Ubrany był w śnieżnobiały T-shirt, nieskazitelnie czyste dżinsy i równie nieskazitelne adidasy.
To oczywiste, że ktoś taki nie może chrypieć! Anioły nie przechodzą mutacji – pomyślała Honorata. – Pewnie któryś z tych oberwańców się odezwał! Ale zaraz miała się przekonać, że od tej pory nic w jej życiu nie będzie oczywiste.
– Witamy na Widmowej! – po raz trzeci zapiał anioł.
– O ile wiem, ta ulica nazywa się Wydmowa. – Honorata postarała się, żeby zabrzmiało to trochę wyniośle, ale piękny młodzian chyba nie wyczuł jej intencji.
– Tak? A widzisz tu jakieś wydmy? – uśmiechnął się złośliwie.
– Widm też nie widzę! – odcięła się Honorata.
– Poczekaj do wieczora.
– Straszysz mnie?
– No! Uwielbiam straszyć. Nawet mówią na mnie Koszmariusz. A naprawdę na imię mam Mariusz, a na nazwisko Marek. – Chłopak zeskoczył z muru i wyciągnął rękę w stronę Honoraty.
– No, no… – Dziewczyna zmrużyła oczy. – A można mówić Koszmarek?
Wyciągnięta dłoń cofnęła się i zwinęła w pięść.
– Za Koszmarka leję!
– Dziewczyny też?
– Dziewczyny straszę.
– Właśnie widzę – roześmiała się Honorata. – Ale masz pecha, bo ja lubię być straszona. Uwielbiam horrory.
– Takie z wiadrami keczupu czy takie z dyszeniem w ciemnościach? – zainteresował się Mariusz.
– Oczywiście, że takie z dyszeniem i skrzypiącymi schodami!
– To tak jak ja!
– Mogę ci pożyczyć coś z tych rzeczy, mam całe pudło płyt z superhorrorami. Odziedziczyłam je po moim starszym bracie.
– Umarł?
– Nie, wyrósł.
– Aha… – W głosie Mariusza zabrzmiało lekkie rozczarowanie. – Myślałem, że dziedziczy się tylko po zmarłych. Tak jak my po babci ten dom.
– Mieszkasz tutaj? – Honorata próbowała zerknąć ponad parkanem.
– Tak, pod jedenastym.
– To po sąsiedzku! – ucieszyła się Honorata. – Nasz dom ma numer 11a.
– 11a! – roześmiał się Mariusz, tym razem basem. – To taka sama ściema jak z Widmową. Prawdziwy twój adres to Widmowa 13. Zmienili, żeby nie odstraszać lokatorów. I twój tata dał się nabrać.
– Cha, cha! – zaśmiała się Honorata, głównie po to, żeby zagłuszyć niespokojne bicie serca. – To pewnie w tym domu straszy?
– Jeszcze jak! – Mariusz z powagą skinął głową.
– A w twoim?
– Też, ale mniej.
– A oni gdzie mieszkają? – Honorata wskazała głową na rząd sylwetek na murze. Podświetlone zachodzącym słońcem rzucały długie cienie, które chybotały się, jakby ją chciały otoczyć i wciągnąć do krainy mroku.
– To także mieszkańcy naszej ulicy. – Mariusz zeskoczył z muru i z powagą przystąpił do prezentacji. – Te dachowce należą do cioci Koci, albo – jak kto woli – do Kociej Cioci, czyli pani Konstancji Drzewieckiej, i mieszkają pod siódmym, a ta młódź płci obojga to Pociejęta spod dziewiątki. Pani Pociejowa prowadzi firmę pod tytułem Pranie domowe…
– Przejeżdżaliśmy koło jakichś prześcieradeł! – przypomniała sobie Honorata.
– …a pan Pociej nieuregulowany tryb życia.
– To znaczy? – spytała Honorata, ale nie było jej dane poznać odpowiedzi, bo od strony domu dobiegło rozpaczliwe wołanie taty:
– Honorata! Co z tobą?! Ciebie to tylko po śmierć posłać!
– Muszę lecieć, bo mi tata głowę urwie. – Honorata schyliła się nad rozsypanymi owocami.
– Nie byłabyś pierwszą w tej okolicy osobą z urwaną głową… – posępnie zamruczał Mariusz.
Ale na Honoracie nie zrobiło to wrażenia. Znacznie groźniejszy wydał jej się gniew głodnego taty.
– Pomożecie mi to pozbierać? – zwróciła się do Pociejąt.
– Jasne! – odpowiedziała za wszystkich ośmioletnia na oko dziewczynka z wyjątkowo umorusanym niemowlęciem na ręku. – Ale musimy trochę ujeść, bo inaczej bez ucha nie doniesiesz.
– Dobra, dawajcie, co zostało. – Honorata porwała torby i popędziła w stronę wykopu.
– Hej! Zapomniałaś powiedzieć, jak masz na imię! – zawołał za nią Mariusz.
– Honorata! – odkrzyknęła przez ramię. – Honorata Mroczek.
– Mroczek… Tyz piknie! – roześmiał się chłopak, wskakując na parkan.