- W empik go
Widziały gały co brały - ebook
Widziały gały co brały - ebook
Literatura pociągowa. Historyjki o rodzinie, mężu i "koleżance z pracy". Z perspektywy urlopu wychowawczego.
Katarzyna Jezierska-Tratkiewicz
Rocznik 1972. Ukończyła prawo na Uniwersytecie Warszawskim i studia podyplomowe "Zarządzanie przestrzenią i środowiskiem" na UWM w Olsztynie. Szczęśliwa mama trzech synów, szczęśliwa żona jednego męża.
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7859-327-0 |
Rozmiar pliku: | 3,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Zdarzyła mi się kiedyś taka historyjka.
Zadzwonił do mnie na komórkę mój kochany mąż. Byłam wtedy w pracy, rozmawialiśmy chwilę. Wydawało mi się, że się już rozłączyłam, odwracam się do koleżanek i mówię;
– A teraz dziweczyny opowiem wam, co mój mąż wczoraj nawyprawiał...
I tu nastąpiła obszerna relacja z epitetami dotycząca, o ile dobrze pamiętam, prania. Spotkała się u koleżanek z pełnym zrozumieniem i była przerywana wybuchami śmiechu.
Po chwili na drugi telefon dzwoni mąż.
– Wszystko słyszałem, bo się nie rozłączyłaś.
Nie myślałem, że masz o mnie tak złe zdanie – i się rozłączył.
Zrobiło mi się przykro i głupio. Jako mąż nie jest zły, mimo braku umiejętności prania, nie musiałam go tak obgadywać. Bałam się wracać do domu, bo nie wiedziałam, co będzie. Mój mąż się obrazi? No, ma pełne prawo.
I co?
I okazało się, że było dobrze. Wcale się nie obraził i starał się pomagać w domu. Przez jakiś tydzień, bo potem zapomniał o całej sprawie.
Przy okazji okazało się, że mój mąż chciałby być celebrytą – dobrze czy źle, byle mówili o NIM. Może nieprzypadkowo pracuje tam, gdzie pracuje, hmm...
A więc kochany mężu – chcę tą publikacją sprawić Ci przyjemność. Jesteś na każdej stronie, wszystkie teksty o Tobie. Nie było to dla mnie szczególnie trudne, może dlatego, że ciągle o Tobie myślę...Zdzira, zdzira, zdzira!
Kiedy dziś mój mąż zagadnął mnie, co zrobimy z naszymi starymi materacami, wiedziałam, że temat ten nie wpadł mu do głowy samoistnie. Nie darował on bowiem w całym swoim życiu złamanego szeląga (ani też żadnej innej waluty) nikomu proszącemu czy potrzebującemu. Ponadto materace stoją w garażu
2,5 roku i do tej pory raczej nie spędzały mu snu z powiek. Kiedy zaś szanowny mąż wspomniał o tym, że w pobliskim Markocie aktualnie bardzo potrzebują materacy i on chętnie im je zawiezie, wiedziałam już, kto za tym stoi.
Zdzira.
– A co, koleżanka ma bieżącą orientację w sytuacji MARKOTU? Przypadkiem ci napomknęła, że zamiast spędzać piątkowe wieczory na balandze i piciu na umór, woli jako wolontariuszka udzielać się społecznie w noclegowniach. Toż to anioł o gołębim sercu, a nie podstępna zdzira knującą zdobycie cudzego męża...
Podstępna zdzira pojawiła się w naszym życiu kilka lat temu, ale ostatnio zaczęła kręcić się jakoś bardziej intensywnie.
A i mąż jakoś bardziej jest zainteresowany tym kręceniem...
– Lubię, kiedy jesteś zazdrosna. Ale ona raczej powiedziałaby, że woli balangi. A może rozmawialiśmy nie o MARKOCIE, a o materacach?... – drażnił się ze mną mąż.
Tę ostatnią uwagę pominęłam milczeniem, aby nie dawać się wkręcić w słowny pojedynek, w której od początku stałabym na przegranej pozycji.
– A więc po tygodniu ciężkiej pracy w piątkowy wieczór pędzi do organizacji charytatywnej, gdzie pomaga najlepiej jak może czyli wspólną balangą? Wzruszyłam się.
– Zacznę prowadzić bloga, gdzie będę puszczał testy zazdrosnej żony.
Myśl I. Skoro wszyscy są tacy szlachetni, czemu do Markotu w celu ustalenia szczegółów mam dzwonić ja?
Myśl II. Szanowny mój mąż rozmowę na temat materacy rozpoczął, stojąc sobie pod prysznicem. Zachodzę w głowę, jakiż to ciąg skojarzeń doprowadził go od błogiego pluskania na golasa do darowizn dla bezdomnych?
To przez to, że myśli o zdzirze w kąpieli.
Zdzira, zdzira, zdzira! Po trzykroć zdzira.