Widzieć intelektem - ebook
Kto jest lepszy: Miłosz czy Szymborska? Jak zrozumieć, „co autor miał na myśli”? Jak się pisze wiersze? Skąd wziąć natchnienie? Ile się zarabia na pisaniu? Na te i wiele innych pytań z literackiego podwórka w humorystyczny sposób odpowiada zbiór felietonów Widzieć intelektem.
Krzysztof Galas urodził się w Poznaniu w 1964 r. Ukończył znane Studium Pomaturalne Masażu Leczniczego dla niewidomych w Krakowie. Jako masażysta od trzydziestu lat prowadzi z powodzeniem gabinet masażu leczniczego. Jest byłym sportowcem, zdobył 38 medali na mistrzostwach Polski w pływaniu w kategorii niewidomych. W 1980 r. zajął IV miejsce na Igrzyskach Paraolimpijskich w Arhem w Holandii.
Debiutował tomikiem poezji Róża Przeznaczeń w 2004 r, wydanym także na płycie CD. Kolejne książki to: Płoszenie chwil (2005) - płyta CD o tym samym tytule, Wizerunki godzin (2006), Na powiece Ziemi (2007) wraz z płytą CD, na której została utrwalona treść w formie słuchowiska poetyckiego, Kamieniołomy dni (2009), Na mieliźnie prawdy (2010), Nieustępliwa pamięć (2011), Czas niepewności (2012).
Wiersze poety publikowane były w wielu antologiach i almanachach, a także czasopismach kulturalnych, takich jak „Gazeta Kulturalna”, „Okolice Poetów”, „Znad Wilii”, „Sekrety żaru”, w kwartalnikach „Filantrop”, oraz „Help - wiedzieć więcej”. Można je było usłyszeć na antenie Programu I Polskiego Radia, poznańskiego radia Merkury, oraz radia Emaus.
Poezja Krzysztofa Galasa była tłumaczona na języki: niemiecki, rosyjski, białoruski, węgierski, esperanto.
Twórca cyklu felietonów literackich pod tytułem ,,Widzieć intelektem” oraz cyklu felietonów pod tytułem ,,Okiem masażysty”, dotyczących spraw osób niewidomych, prezentowanych w stałym cyklu w poznańskim radiu ,,Merkury”.
Od 2006 r. jest członkiem Związku Literatów Polskich oddział Poznań, w którym jako inicjator, prowadzi cykliczne ,,Spotkania swobodnej myśli”, zapoznające wszystkich chętnych z twórczością poznańskich poetów. W 2014 roku odznaczony Odznaką Honorową „Za zasługi dla województwa Wielkopolskiego”. Główne zainteresowania to medycyna, literatura, sport. Śpiewa poezję, komponuje i gra na gitarze
Debiutował tomikiem poezji Róża Przeznaczeń w 2004 r, wydanym także na płycie CD. Kolejne książki to: Płoszenie chwil (2005) - płyta CD o tym samym tytule, Wizerunki godzin (2006), Na powiece Ziemi (2007) wraz z płytą CD, na której została utrwalona treść w formie słuchowiska poetyckiego, Kamieniołomy dni (2009), Na mieliźnie prawdy (2010), Nieustępliwa pamięć (2011), Czas niepewności (2012).
Wiersze poety publikowane były w wielu antologiach i almanachach, a także czasopismach kulturalnych, takich jak „Gazeta Kulturalna”, „Okolice Poetów”, „Znad Wilii”, „Sekrety żaru”, w kwartalnikach „Filantrop”, oraz „Help - wiedzieć więcej”. Można je było usłyszeć na antenie Programu I Polskiego Radia, poznańskiego radia Merkury, oraz radia Emaus.
Poezja Krzysztofa Galasa była tłumaczona na języki: niemiecki, rosyjski, białoruski, węgierski, esperanto.
Twórca cyklu felietonów literackich pod tytułem ,,Widzieć intelektem” oraz cyklu felietonów pod tytułem ,,Okiem masażysty”, dotyczących spraw osób niewidomych, prezentowanych w stałym cyklu w poznańskim radiu ,,Merkury”.
Od 2006 r. jest członkiem Związku Literatów Polskich oddział Poznań, w którym jako inicjator, prowadzi cykliczne ,,Spotkania swobodnej myśli”, zapoznające wszystkich chętnych z twórczością poznańskich poetów. W 2014 roku odznaczony Odznaką Honorową „Za zasługi dla województwa Wielkopolskiego”. Główne zainteresowania to medycyna, literatura, sport. Śpiewa poezję, komponuje i gra na gitarze
| Kategoria: | Felietony |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-7564-473-9 |
| Rozmiar pliku: | 909 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
NOBLIŚCI
Początek naszej znajomości nie rokował najlepiej. Podszedł do mnie, przedstawił się imieniem i nazwiskiem, uścisnął mocno rękę i bez ogródek zagaił:
– Pan podobno wiersze pisze i książki wydaje. Czy mógłbym z panem chwilę porozmawiać, na tematy literackie, ma się rozumieć…
Kojarzyłem człowieka po głosie ze sklepu albo osiedlowego rynku, tak jak sąsiada z osiedla. Jednakże skłamałbym, gdybym stwierdził, że ucieszyła mnie perspektywa nawiązania z nim bliższej znajomości. Miał w sobie coś z menela. Co prawda nie mogłem ocenić jego wyglądu, jednak nie budził mojego zaufania. Może to ta jego bezpośredniość, a może dziwna chrypka i kaszel? Odpowiedziałem, że innym razem, bo dzisiaj wyjątkowo się śpieszę. Po czym udałem się w kierunku przystanku autobusowego.
Pan Karol, bo tak miał na imię mój sąsiad, ucieszył się, że jednak będzie okazja do rozmowy, bo też wybiera się do miasta. Staliśmy na przystanku sami, gdyż autobus przed chwilą odjechał. Zastanawiałem się, czego ten człowiek może ode mnie chcieć, a on bez wahania zaczął:
– Wiesz pan, w zeszłym tygodniu byłem na imieninach szwagra. Jego rodzina cała jest taka inteligencka, wiesz pan, psiakrencka, sztuka przez duże SZ. Malarstwo, muzyka, literatura i takie tam. Normalnie to ja nie zwracam uwagi na ich wydumane gadanie, nie dlatego, żebym nie miał nic do powiedzenia. Siedzę cicho i już. Co tam, psiakrencka, będę się wcinał…
Nadstawiłem uszu, czekając, co z tak obiecującego wstępu może wyniknąć.
– Oni tam się spierali o naszych pisarzy noblistów. Miłosz czy Szymborska, kto lepiej pisze, jest bardziej zasłużony, kto z nich ma większy dorobek. Tak wrzeszczeli na siebie, że ogłuchnąć było można, a i tak do niczego, psiakrencka, nie doszli. Jak mówię, nie wtrąciłem się ani na chwilę, ale pomyślałem sobie, że spytam pana. Bo wiesz pan, czytam dużo, ale poezję dzielę na strawną i niestrawną. A Miłosz i Szymborska… to nie dla mnie. Pan to co innego, chociaż ślepy, o, o… przepraszam, nie widzi, podobno należy pan gdzieś tam do literatów, pisze wiersze, to i o noblistach coś mi powie.
– Obawiam się, że mogę pana mocno rozczarować. Oczywiście Miłosz i Szymborska to najwyższa półka, ale tak jak w wielu dziedzinach sztuki, wszystko się opiera na indywidualnym guście odbiorcy.
– To właśnie ja pytam, kto jest lepszy?
– Myślę, że tu na przystanku nie zdołamy tego rozstrzygnąć. Jeśli chodzi o dorobek, to bezsprzecznie Miłosz ma dużo większy, a co do samego pisania, to abstrahując od wszelkich truizmów napisanych o naszych noblistach… – Usłyszałem dziwne chrząknięcie i podjąłem innym tonem. – Szymborska to uniwersalne prawdy świata, ironia i sceptycyzm, liryka subtelna, elegancka i wzruszająca, pozorna prostota, ale przede wszystkim logika.
– A coś jakby prościej?
– Nobla nikt za darmo nie daje.
Tyle musiało wystarczyć mojemu dociekliwemu sąsiadowi, bo nagle zjawił się autobus, a wewnątrz rozdzielił nas tłum i dalsza rozmowa stała się niemożliwa. Pan Karol zrobił na mnie wrażenie. Długo się zastanawiałem. Podszedł do mnie, aby się czegoś dowiedzieć, czy powodowała nim pusta ciekawość? Być może chciał się zorientować, jak niewidomy prowadzi rozmowę. A gdyby tak następnym razem podarować mu tomik moich wierszy?
Po powrocie do domu długo myślałem nad rozterkami niedocenionego przeze mnie sąsiada i goląc się w łazience, doszedłem do wniosku, że takich właśnie rozmów brakuje mi w siedzibie Związku. O przeczytanych książkach, ulubionych autorach, preferowanym stylu. Obojętnie, ilu nas się zbierze, czuję niedosyt porywających dyskusji, zwyczajnej wymiany myśli, doświadczeń, odczuć, choćby takich jak u Julio Cortazara w Grze w klasy. Muszę pomyśleć, co mógłbym zrobić, żeby to zmienić.
Początek naszej znajomości nie rokował najlepiej. Podszedł do mnie, przedstawił się imieniem i nazwiskiem, uścisnął mocno rękę i bez ogródek zagaił:
– Pan podobno wiersze pisze i książki wydaje. Czy mógłbym z panem chwilę porozmawiać, na tematy literackie, ma się rozumieć…
Kojarzyłem człowieka po głosie ze sklepu albo osiedlowego rynku, tak jak sąsiada z osiedla. Jednakże skłamałbym, gdybym stwierdził, że ucieszyła mnie perspektywa nawiązania z nim bliższej znajomości. Miał w sobie coś z menela. Co prawda nie mogłem ocenić jego wyglądu, jednak nie budził mojego zaufania. Może to ta jego bezpośredniość, a może dziwna chrypka i kaszel? Odpowiedziałem, że innym razem, bo dzisiaj wyjątkowo się śpieszę. Po czym udałem się w kierunku przystanku autobusowego.
Pan Karol, bo tak miał na imię mój sąsiad, ucieszył się, że jednak będzie okazja do rozmowy, bo też wybiera się do miasta. Staliśmy na przystanku sami, gdyż autobus przed chwilą odjechał. Zastanawiałem się, czego ten człowiek może ode mnie chcieć, a on bez wahania zaczął:
– Wiesz pan, w zeszłym tygodniu byłem na imieninach szwagra. Jego rodzina cała jest taka inteligencka, wiesz pan, psiakrencka, sztuka przez duże SZ. Malarstwo, muzyka, literatura i takie tam. Normalnie to ja nie zwracam uwagi na ich wydumane gadanie, nie dlatego, żebym nie miał nic do powiedzenia. Siedzę cicho i już. Co tam, psiakrencka, będę się wcinał…
Nadstawiłem uszu, czekając, co z tak obiecującego wstępu może wyniknąć.
– Oni tam się spierali o naszych pisarzy noblistów. Miłosz czy Szymborska, kto lepiej pisze, jest bardziej zasłużony, kto z nich ma większy dorobek. Tak wrzeszczeli na siebie, że ogłuchnąć było można, a i tak do niczego, psiakrencka, nie doszli. Jak mówię, nie wtrąciłem się ani na chwilę, ale pomyślałem sobie, że spytam pana. Bo wiesz pan, czytam dużo, ale poezję dzielę na strawną i niestrawną. A Miłosz i Szymborska… to nie dla mnie. Pan to co innego, chociaż ślepy, o, o… przepraszam, nie widzi, podobno należy pan gdzieś tam do literatów, pisze wiersze, to i o noblistach coś mi powie.
– Obawiam się, że mogę pana mocno rozczarować. Oczywiście Miłosz i Szymborska to najwyższa półka, ale tak jak w wielu dziedzinach sztuki, wszystko się opiera na indywidualnym guście odbiorcy.
– To właśnie ja pytam, kto jest lepszy?
– Myślę, że tu na przystanku nie zdołamy tego rozstrzygnąć. Jeśli chodzi o dorobek, to bezsprzecznie Miłosz ma dużo większy, a co do samego pisania, to abstrahując od wszelkich truizmów napisanych o naszych noblistach… – Usłyszałem dziwne chrząknięcie i podjąłem innym tonem. – Szymborska to uniwersalne prawdy świata, ironia i sceptycyzm, liryka subtelna, elegancka i wzruszająca, pozorna prostota, ale przede wszystkim logika.
– A coś jakby prościej?
– Nobla nikt za darmo nie daje.
Tyle musiało wystarczyć mojemu dociekliwemu sąsiadowi, bo nagle zjawił się autobus, a wewnątrz rozdzielił nas tłum i dalsza rozmowa stała się niemożliwa. Pan Karol zrobił na mnie wrażenie. Długo się zastanawiałem. Podszedł do mnie, aby się czegoś dowiedzieć, czy powodowała nim pusta ciekawość? Być może chciał się zorientować, jak niewidomy prowadzi rozmowę. A gdyby tak następnym razem podarować mu tomik moich wierszy?
Po powrocie do domu długo myślałem nad rozterkami niedocenionego przeze mnie sąsiada i goląc się w łazience, doszedłem do wniosku, że takich właśnie rozmów brakuje mi w siedzibie Związku. O przeczytanych książkach, ulubionych autorach, preferowanym stylu. Obojętnie, ilu nas się zbierze, czuję niedosyt porywających dyskusji, zwyczajnej wymiany myśli, doświadczeń, odczuć, choćby takich jak u Julio Cortazara w Grze w klasy. Muszę pomyśleć, co mógłbym zrobić, żeby to zmienić.
więcej..
W empik go