- promocja
- W empik go
Więcej serca niż rozumu - ebook
Więcej serca niż rozumu - ebook
Autorka znakomitych powieści New Adult powraca z historią o sile miłosnych uniesień.
Krystian jest strażakiem, któremu niestraszny żaden pożar. W pracy potrafi okiełznać płomienie, ale jest też ekspertem w wywoływaniu żarliwego pożądania w swoich nowo upatrzonych obiektach miłości. Jednym z nich jest pewna pociągająca dziewczyna, z którą idzie do łóżka. Nie wie, że już nigdy nie będzie w stanie o niej zapomnieć.
Marta stara się odnaleźć siebie. Żyje chwilą, a świat wydaje się nie mieć dla niej granic. Kiedy poznaje owianego złą sławą Krystiana, myśli o nim stają się coraz bardziej natrętne. Okazuje się, że pod fasadą niegrzecznego chłopca skrywają się sekrety, o których tylko ona będzie miała szansę usłyszeć.
Czy dziewczynie uda się powstrzymać powracające w głowie chłopaka krzyki z przeszłości i poskładać kawałki jego serca? Czy oboje będą w stanie przezwyciężyć dumę, a ich uczucie pokona budowane przez lata mury?
Kategoria: | Young Adult |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66657-40-3 |
Rozmiar pliku: | 785 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nienawidzę Krystiana Sobczaka. To największy palant, jakiego widział świat! Zapatrzony w siebie, arogancki i głupi jak but od lewej nogi! Nie mam zielonego pojęcia, jak on przeszedł te wszystkie testy sprawnościowe na strażaka. A tym bardziej jakim cudem ukończył Szkołę Aspirantów Państwowej Straży Pożarnej.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że ten cholerny buc jest najlepszym przyjacielem mojego najlepszego przyjaciela. A Aleks to dawny narzeczony mojej siostry. Sytuacja między nim a Sandrą była kuriozalna, przez co ja znajdowałam się w naprawdę trudnym położeniu. Rozeszli się w złości i bólu. Łudziłam się, że dam radę być lojalna wobec obojga, w praktyce okazało się to jednak bardzo trudne, bo między nimi zrodziło się zbyt wiele goryczy i wzajemnych pretensji. Kiedy myślałam, że już nic mnie nie zaskoczy, właśnie wtedy w moim życiu pojawił się Krystian Sobczak.
Kilka tygodni temu poszłam do klubu z koleżankami ze studiów. Sama impreza była świetna, bo wreszcie się wyluzowałyśmy po wszystkich stresach związanych z nauką. Szalałyśmy właśnie na parkiecie do jednej z popularnych klubowych melodii, gdy obok mnie pojawił się on. Byłam pod wpływem alkoholu, bo zdążyłam wypić już trzy drinki, i dlatego uznałam, że gość jest wybitnie przystojny. Zaczęliśmy tańczyć i szło mu naprawdę niesamowicie dobrze. Pozwoliłam się prowadzić i obejmować, upatrując chwili zapomnienia w jego ramionach. Po zejściu z parkietu poprowadził mnie do baru i zaproponował drinka.
– Czego się napijesz?
– Wódki z sokiem pomarańczowym – odpowiedziałam, unosząc lekko jedną brew. Chłopak oblizał usta i przesunął po mnie pociemniałym wzrokiem.
Skinął na barmana, a ten przytaknął i zapytał, czy sok ma być świeżo wyciśnięty z owoców. Nie zdążyłam odpowiedzieć, gdy mój towarzysz się odezwał:
– A myślałeś, że z kartonu?
Może i nie był najmilszym osobnikiem na świecie, ale w tamtej chwili pożerałam wzrokiem jego bardzo krótko ścięte ciemne włosy i tajemnicze, zielone oczy. No i usta… Tak piękne, o niesamowicie wyraźnych konturach. Rysy twarzy też miał niezwykłe, a do tego apetyczną, nieprzesadnie umięśnioną sylwetkę. Te szerokie barki, wąska talia, wzrost… Było na czym oko zawiesić.
– Krystian jestem – przedstawił się niskim, lekko schrypniętym głosem.
– Marta. – Uścisnęłam jego dużą, ciepłą dłoń.
Barman postawił przed nami drinki, a my zaczęliśmy ze sobą flirtować. Nie ukrywaliśmy tego, że wpadliśmy sobie w oko. Ja byłam kokieteryjna, a on okazywał mi swoje zainteresowanie. Czasem jego dłoń opadła na moją talię, innym razem na biodro. Z chwili na chwilę odległość między naszymi ciałami się zmniejszała, oddechy zaczęły się mieszać, a wreszcie doszło do pierwszego kontaktu. Jego apetyczne wargi opadły na moje i sprawiły, że wszystko wokół zniknęło, jak gdyby pochłonięte przez jakąś czarną dziurę.
Wylądowaliśmy w moim mieszkaniu pół godziny później. Nie miałam w zwyczaju sprowadzania facetów do siebie, lecz to była sytuacja wyjątkowa i absolutnie awaryjna. On mieszkał dalej od klubu niż ja, więc zgarnęłam go do taksówki i podałam kierowcy mój adres. Liczyłam na to, że tego wieczoru Maksa nie będzie, chociaż nawet gdyby był, to nic nie mogło mnie powstrzymać przed tym, żeby znaleźć się w łóżku z Krystianem.
Okazało się, że Maks spał już swoim bardzo mocnym snem i nie obudziła go nawet nasza szamotanina w korytarzu. Dostaliśmy się do pokoju z trudem, bo nie byliśmy w stanie oderwać od siebie rąk i ust. Opadliśmy na łóżko i wtedy oboje po prostu popłynęliśmy.
To był najlepszy seks w moim życiu.
Cała sympatia odeszła w niepamięć, gdy obudziłam się rano i zobaczyłam, że zniknął; on i wszystkie jego porozrzucane po podłodze ubrania. Bez śladu. Nie zostawił żadnej kartki, numeru telefonu, po prostu nic. Był i się zmył.
W tamtej chwili zdałam sobie sprawę, że przystojny Krystian bez nazwiska trafia na czarną listę facetów, którzy nie zasługują na to, żebym obdarzyła ich kiedykolwiek jeszcze chociaż jedną myślą. I tego zamierzałam się trzymać.
Nie przewidziałam tylko, że pewnego dnia natknę się na niego w mieszkaniu mojego najlepszego przyjaciela. I że Aleks też się z nim przyjaźni! Jak on w ogóle mógł się kumplować z kimś takim?
W świetle dnia już nie wydawał mi się przystojny, za to nadal tak samo głupi… Czułam, jak wzmaga się we mnie potrzeba prychania niczym wkurzona kotka, gdy stał w mieszkaniu Aleksa i patrzył na mnie z arogancko wykrzywionymi wargami.
Niestety, od tego czasu miałam nieprzyjemność regularnego widywania się z nim. Niespodziewanie znaleźliśmy się w jednej ekipie, często razem wychodziliśmy, a ja musiałam nauczyć się ignorować jego obecność, głupkowate uśmieszki i natarczywe spojrzenia.
Naprawdę cieszyłam się na urodzinowe ognisko dziewczyny Aleksa. Ja i Klara miałyśmy dość niezręczne początki, bo ona doskonale wiedziała, że jestem siostrą Sandry. Nie do końca umiała do mnie podejść, była przez pewien czas nieśmiała i wycofana, lecz gdy wreszcie zaczęłyśmy gadać, to naprawdę nie mogłyśmy przestać!
Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie obecność Krystiana. On ostatnimi czasy psuł mi wszystkie imprezy i wyjścia. Mierził samą swoją obecnością i nic, absolutnie nic nie byłam w stanie na to poradzić.
Aleks zorganizował niesamowitą niespodziankę dla Klary. Zgadał się z Alanem, żeby wszystko mogło odbyć się w Lasach Groszkowickich, czyli tam, gdzie mieszkali on i jego dziewczyna, Lena. Dotarliśmy na miejsce, gdy słońce było jeszcze na niebie, a następnie rzuciliśmy się do składania życzeń, gdy Klara i Aleks przyjechali prawie jako ostatni. Dziewczyna uśmiechała się szeroko, patrząc na nas oczami pełnymi niedowierzania. Wyściskałam ją i wręczyłam prezent, po czym udałam się za Bartkiem – kolegą Aleksa ze straży – do stolika z alkoholem i przekąskami. Sięgnęłam po kolorowego drinka w szklanej butelce i upiłam łyk, czując, jak słodko-gorzka mieszanka wódki i soku rozlewa mi się na języku.
– Fajna z nich para, co nie? – zagadnął Bartek, wskazując ruchem głowy na Klarę i Aleksa.
– Pewnie, że fajna. Cieszę się, że im się udało – odparłam, kiwając głową z uśmiechem.
– Wiesz, po tym, co odwaliła twoja siostra, to ja już traciłem nadzieję, że coś się w jego życiu zmieni – mruknął pod nosem Bartek, a ja raptownie się napięłam, zaciskając usta.
Wszyscy doskonale wiedzieli, co się wydarzyło. Sandra była zaręczona z Aleksem, a ich związek wydawał się niemal idealny. Jednak wszystko zmieniło się pod wpływem jednej impulsywnej decyzji, gdy podczas pożaru domu jednorodzinnego Aleks wbiegł do środka bez odpowiedniego przygotowania, bo chciał ratować kilkuletniego chłopca przed śmiercią. To właśnie wtedy zawalił się na niego strop, a on ochronił Patryka własnym ciałem. Został dotkliwie poparzony, stracił nogę w wyniku amputacji, a gdy obudził się ze śpiączki w szpitalu, moja siostra w bezduszny sposób powiedziała mu, że od niego odchodzi, bo nie będzie w stanie żyć
z kaleką.
Miałam prawo jej za to nienawidzić i po części tak właśnie było. Aleks całkowicie się załamał, bo Sandra była jego wielką, prawdziwą miłością. Przez długie miesiące zamykał się przed światem i życiem, lecz niespodziewane spotkanie z Klarą było dla niego jak pierwszy głęboki oddech i promienie słońca na skórze.
– Wiesz, że ja nie miałam na to wpływu… – wyjaśniłam spokojnie Bartkowi, zdając sobie sprawę, że wszyscy kumple Aleksa mieli o Sandrze jak najgorsze zdanie. Mnie akceptowali tylko dlatego, że byłam jego przyjaciółką.
– Tak, teraz już wiem. – Przytaknął. Upił łyk piwa i odchrząknął znacząco, patrząc gdzieś ponad moją głową. – Sobczak właśnie cię obczaja… I nawet się z tym nie kryje.
Zacisnęłam usta i przewróciłam oczami.
– Byłabym najszczęśliwsza na świecie, gdyby się w końcu odwalił. Zdobył mój numer i już dzwonił kilka razy… Natręt – powiedziałam przez zaciśnięte zęby, biorąc dwa szybkie łyki drinka.
– Nieźle się na ciebie uwziął, co?
– Totalnie! A tak w ogóle… ty wiesz, jak się poznaliśmy? – zapytałam, patrząc na Bartka spod rzęs.
Zaśmiał się pod nosem, zagryzając lekko dolną wargę.
– Wiem. Krystian nie ukrywa tego, że uciekł z twojego łóżka po wspólnie spędzonej nocy – odpowiedział szczerze, patrząc na mnie z rozbawieniem igrającym w oczach.
– Świetnie… – wycedziłam przez zęby, kręcąc głową z zażenowaniem. Ten człowiek to moje przekleństwo.
– Uważaj, właśnie tutaj idzie…
Poczułam, jak cała się spinam. Wzięłam głęboki oddech i jednym haustem wypiłam drinka do końca, po czym odstawiłam ją na stół i rzuciłam płochliwe spojrzenie Bartkowi. Uśmiechał się w typowy dla siebie sposób. Taki właśnie był, zawsze złośliwy i ironiczny, a ja mimo wszystko go lubiłam.
– Zmywam się.
Ruszyłam w kierunku Klary, która rozmawiała przy ognisku z jakąś nieznaną mi dziewczyną, lecz niemal natychmiast poczułam na nadgarstku uścisk dłoni, a całe moje ciało już wiedziało, kto naruszył moją przestrzeń osobistą.
Od razu się najeżyłam i spojrzałam przez ramię z mordem w oczach.
– Nie dotykaj mnie – warknęłam, wyrywając rękę z jego uścisku.
– Dlaczego uciekasz? – zapytał z głupkowatym uśmieszkiem.
Prychnęłam.
– Inteligencją to ty nie grzeszysz, wiem o tym – odparłam chłodno, zakładając ramiona na piersi.
Najgorsze było to, że ja gotowałam się ze złości, a ten patrzył na mnie, jakbym była jego długo oczekiwanym rajem. Co za idiota! Jak ja w ogóle mogłam go kiedykolwiek tknąć chociażby palcem? A przecież… Boże, dotykaliśmy się wszystkim!
– Skarbie, lubię, jak jesteś taka zadziorna… – Uśmiechnął się szelmowsko z błyskiem w oku.
Parsknęłam bez rozbawienia.
– Skoro już mam tę nieprzyjemność cię oglądać, to chcę ci powiedzieć, że żądam, byś usunął mój numer. Masz przestać do mnie wydzwaniać! – krzyknęłam, cofając się gwałtownie, gdy znów próbował mnie dotknąć.
– To się ze mną umów – odparł lekko, wsuwając dłonie do kieszeni spodni.
– Nie umówię się z tobą, natręcie! Słyszysz? Nie umówię się! – powiedziałam głośno i dobitnie, o mały włos nie tupiąc nogą.
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam ze złością przed siebie. Ten idiota zdobył mój numer, a jedyną osobą, od której mógł go dostać, był Aleks. Powinnam się solidnie wściec na mojego przyjaciela, bo nie miał prawa tego robić. Tym bardziej że dobrze wiedział, jak alergicznie reagowałam na Krystiana Sobczaka.
– Marta, wdech i wydech. – Głos Aleksa rozbrzmiał przy moim uchu, gdy zatrzymałam się po krótkiej chwili marszu, wkurzając się w środku do szaleństwa.
– Dlaczego podałeś mu mój numer? – zapytałam, patrząc przyjacielowi w oczy.
– Obiecał, że zadzwoni, żeby przeprosić za to, jak się wtedy zachował…
– A ty, naiwny, mu uwierzyłeś! – Wyrzuciłam ręce do góry i pokręciłam głową z niedowierzaniem. Faceci to jednak są durni!
Tak się cieszyłam na to ognisko, bo uwielbiałam tego typu przyjęcia… Pod gołym niebem, z szumem wiatru w tle, cykaniem świerszczy i przyjemnie ciepłym powietrzem. Niestety, Sobczak skutecznie zatruwał atmosferę swoją obecnością, więc nie było szans, żebym mogła cieszyć się dzisiejszym wieczorem.
– Przepraszam, Marta. Zablokuj go, a ja zadbam, żeby usunął ten numer – obiecał Aleks z pokornym wyrazem twarzy, próbując za pomocą swojego uśmiechu wywołać mój własny.
Zacisnęłam usta, ale w końcu kąciki moich ust uniosły się lekko ku górze. Wyciągnęłam telefon z niewielkiej torebki i popatrzyłam ukradkiem na Aleksa.
– Właśnie teraz go blokuję – poinformowałam, dodając numer Krystiana do czarnej listy.
W tym samym momencie dobiegł nas głośny śmiech. Spojrzeliśmy w kierunku ogniska. Zobaczyliśmy, jak kumple naśmiewają się z Krystiana, wskazując go palcami. Niemal czułam, jak oblewa mnie cudowne uczucie satysfakcji. Wreszcie odniosłam wrażenie, że w tej naszej idiotycznej walce to ja jestem górą, a nie on.
Widziałam, jak kurczył się z niezręczności, lecz kompletnie nie było mi go żal. Zamiast tego poczułam, jak przepełnia mnie lepszy humor niż dotychczas. Spojrzałam na Aleksa, uśmiechnęłam się i ruszyłam w kierunku stolika z alkoholem, gdzie sięgnęłam po kolejną butelkę z drinkiem i sączyłam napój z zadowoleniem, rzucając sobie porozumiewawcze spojrzenia z Bartkiem, który wydawał się najbardziej rozbawiony z całego towarzystwa.
Złośliwiec jeden. Przynajmniej był szczery i nie krył się z tym, że ma ubaw z innych ludzi.
Drugi drink przyniósł rozluźnienie, którego potrzebowałam. Zaczęłam kołysać się lekko w rytm lecącej z głośników muzyki. Patrzyłam w obsypane miliardami gwiazd niebo i wdychałam pełną piersią spokojne, letnie powietrze. Ludzie kręcili się wokół z kiełbaskami nadzianymi na patyki, rozdawali sobie jednorazowe talerzyki i częstowali się przygotowanymi sałatkami. Ja nie czułam głodu, ukojona przyjemnym alkoholowym oszołomieniem.
– Czyżbyś bawiła się nieco lepiej? – zagadnął Bartek, przysiadając obok mnie na ławeczce przy ognisku.
– Dużo lepiej – przyznałam z uśmiechem. Patrzyłam, jak unosi butelkę piwa do ust i pociąga dwa solidne łyki.
– Sobczak chyba postanowił zalać swoją kompromitację alkoholem – stwierdził, wskazując ruchem głowy na miejsce po drugiej stronie ogniska, które uparcie omijałam wzrokiem.
Rzuciłam okiem w tamtym kierunku i od razu dostrzegłam, że ten idiota był w obecnej chwili totalnie zalanym idiotą.
Wzruszyłam ramionami, podziwiając języki ognia wzbijające się do nieba.
– Zatańczysz? – zagadnął znów Bartek, a ja popatrzyłam na niego z uniesioną brwią i po chwili powoli przytaknęłam.
– Jasne, czemu nie.
Wstaliśmy z ławki i przeszliśmy kawałek dalej, krocząc wśród źdźbeł trawy, które łaskotały nas po kostkach. Leciała właśnie jakaś fajna, rytmiczna piosenka, której tytułu nie znałam, ale dałam się poprowadzić Bartkowi, który okręcał mnie z lekkością. Nie było szarpania i męczarni, jaką nieraz trzeba przechodzić, gdy tańczy się z nowym partnerem. Nieznajomość ruchów drugiej osoby zawsze stwarza pewne zagrożenie dla pełnych niezręczności zderzeń, deptania po palcach i szarpania. Przeżyłam miłe zaskoczenie, że z Bartkiem tańczyło mi się tak lekko i dobrze.
Wokół nas pojawiły się inne pary, a im więcej alkoholu każdy z nas wypił, tym bardziej byliśmy wyluzowani. Zdałam sobie sprawę, że dobrze bawię się w towarzystwie Bartka. Śmieszyły mnie jego ironiczne żarty, chętnie przyjmowałam kolejne drinki, które mi przynosił, i słuchałam z zainteresowaniem jego opowieści o akcjach ratowniczych, w których brał udział.
Był facetem z głową na karku, nie to, co ten zalany w trupa gość, który siedział na ławce przy ognisku i śledził każdy nasz ruch spod ociężałych powiek. Wzrok miał zamroczony alkoholem, a gdy któryś z kumpli go zagadywał, nie reagował.
– Chyba musiało być mu z tobą dobrze, skoro tak się na ciebie uparł – powiedział nagle Bartek, gdy zauważył podczas naszego kolejnego tańca, że patrzę w kierunku upojonego Sobczaka.
Prychnęłam, śmiejąc się bez wesołości.
– Tak mu było dobrze, że uciekł, zanim się obudziłam – odparłam z niechęcią i nutą goryczy.
Przed Krystianem spałam z dwoma chłopakami. Nie było to nic zobowiązującego, bo w moim dotychczasowym życiu nie pojawił się jeszcze nikt tak wyjątkowy, żebym zdecydowała się na związek. Swój pierwszy raz przeżyłam z licealnym kolegą po studniówce. Mój drugi partner studiował ze mną na tej samej uczelni. Z całej tej trójki tylko Sobczak zachował się jak świnia i uciekł z mojego łóżka bez pożegnania.
Nie byłam wzorem. Uchodziłam za twardą i pewną siebie dziewczynę – taka się czułam, tak chciałam być postrzegana – ale czasami przychodził moment, gdy zamykałam się w pokoju i zalewałam łzami. Płakałam za miłością, za utraconymi pierwszymi razami, za bliskością i szacunkiem. Nikt o tym nie wiedział i nikt nie miał się nigdy dowiedzieć. To był mój zapłakany sekret, który chciałam zabrać do grobu.
Ale mimo wszystko naiwnie wierzyłam, że może kiedyś gdzieś pojawi się facet, który przewróci moje życie do góry nogami, będzie takim nieokrzesanym i zdecydowanie niewymuskanym księciem na niekoniecznie białym koniu.
Będzie kimś, kto odda mi swoje serce i zaopiekuje się moim.
– A jednak dostał na twoim punkcie lekkiej obsesji… – powiedział cicho Bartek wprost do mojego ucha.
Czułam na sobie wzrok Sobczaka i byłam niemal pewna, że ta bliskość ze strony towarzyszącego mi chłopaka nie była przypadkowa.
– To nie obsesja, tylko frustracja, która wynika z tego, że nie ściągam dla niego majtek przez głowę. Czy jakaś dziewczyna kiedykolwiek mu odmówiła? – zapytałam, patrząc na Bartka z powątpiewaniem.
– Z tego, co wiem, to nie.
– No właśnie. Ja też mu nie odmówiłam za pierwszym razem, ale na wszystkie kolejne usłyszał słowo „nie”, więc pewnie dlatego tak się narzuca – odparłam, krzywiąc się z niesmakiem.
Bartek zaśmiał się lekko, ochryple i obrócił mnie efektownie w tańcu, jak gdyby chciał coś udowodnić swojemu kumplowi.
A może tylko mi się wydawało.
Kwadrans później popijałam kolejnego drinka w towarzystwie Bartka, czując, że lekkie upojenie przekształciło się w mocniejsze nawalenie. Obserwowałam ogień, czując na twarzy bijące od niego ciepło. W którymś momencie oparłam głowę na ramieniu siedzącego obok chłopaka, dostrzegając parę pociemniałych, zamglonych oczu po drugiej stronie ogniska.
Krystian Sobczak nie spuszczał ze mnie wzroku.
Nagle obok mnie pojawiła się Klara. Przysiadła na skraju ławki.
– Mam wrażenie, że kolega topi dziś smutki – stwierdziła ze znaczącym uśmiechem, wskazując delikatnym ruchem głowy w kierunku, w który chwilę temu się wpatrywałam.
– Nie obchodzi mnie to – odparłam, wzruszając ramionami.
– Aleks zaraz chce go odwieźć do domu, bo nie wygląda to dobrze. Wypił bardzo dużo.
– Dlaczego mi to mówisz? – zapytałam, prostując się. Zmarszczyłam lekko brwi.
– Bo wydaje mi się, że wasza kłótnia i twoja dzisiejsza bliskość z Bartkiem mogły się do tego przyczynić – odpowiedziała spokojnie Klara i posłała mi uspokajający uśmiech.
Zacisnęłam usta, żeby nie powiedzieć czegoś chamskiego.
Dziewczyna jak gdyby wyczuła mój nastrój, wzięła głęboki oddech i wstała.
A kilka minut później przyjaciele rzeczywiście zapakowali Krystiana do samochodu, żeby zawieźć go do domu. Słowa Klary nie były oskarżycielskie, ale ja gdzieś w głębi serca tak je odebrałam. Alkohol mieszał mi w głowie, zaburzając odbiór rzeczywistości.
Miałam ochotę stanąć na pieńku – tak jak jakiś czas temu zrobił Alan, gdy namawiał nas do wspólnego śpiewania piosenek ludowych – żeby ogłosić wszystkim jasno i wyraźnie, że darzę Krystiana Sobczaka najczystszą formą nienawiści i naprawdę nie obchodzi mnie to, co się z nim dzieje i dlaczego zalewa się w trupa jak jakiś gimnazjalista.
Tamtego poranka, gdy obudziłam się w pustym łóżku, a po Krystianie nie było śladu, moja głęboko ukryta, wrażliwa część poczuła się wykorzystana. Oboje chcieliśmy tego samego i oczywiście, że nie liczyłam na żadną głębszą relację z nim, ale inaczej bym się czuła, gdyby jednak był obok mnie o poranku. A on się po prostu zmył, przez co miałam wrażenie, że zostałam wykorzystana, chociaż przecież wcale tak nie było.
Ciąg dalszy w wersji pełnej