- W empik go
Wieczny - ebook
Wieczny - ebook
Aby poznać prawdę, należy zejść poniżej piekła.
Niebezpieczeństwo depcze po piętach naszych bohaterów, wciągając w rozgrywkę najpotężniejszych Niezmiennych. Widmo śmierci zawisło nad Sasso, by szerzyć niepewność oraz zwątpienie. Walka o miłość i wolność jeszcze nigdy nie była tak trudna. Felis oraz Flora stają przed wyborem między tym co dobre, a tym co słuszne. Prawda i sprawiedliwość powoli zaczynają się zacierać, dając miejsce przerażeniu.
Czy droga pełna wyrzeczeń i złamanych reguł wiedzie do zwycięstwa?
Ile tragedii jest w stanie unieść jedno serce? Jak duży ból można przetrwać, nie zatracając przy tym siebie? Czy miłość naprawdę nie może iść w parze z wiecznością?
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66521-03-2 |
Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Stałem przed ogromną tablicą, zajmującą niemal całą ścianę. Uśmiech już od dłuższego czasu nie mógł zejść z mojej twarzy. To właśnie na niej skrupulatnie przytwierdziłem wszystkie zdjęcia – dokładnie trzydzieści dwa zdjęcia, a każde wykonane z ukrycia i przedstawiające tę samą osobę. W świetle jarzeniówki, która jako jedyna rozpraszała mrok, widziałem piękną, ciemnowłosą dziewczynę o oczach czarnych i nieprzenikliwych jak noc. Mogłaby uchodzić za atrakcyjną, ale jej smutna twarz psuła cały efekt. Tak długo na nią patrzyłem, że zapragnąłem odmiany. Zamiast smutku, musiałem ponownie zobaczyć w jej oczach ból. To miało ukoić moje zawiłe pragnienia, a przynajmniej taką miałem nadzieję.
Wielkimi krokami nadchodził czas, w którym miałem wdrożyć swój misterny plan w życie. Przygotowywałem się do tego z pomocą przyjaciół. Oni rozumieli moje wewnętrzne rozterki i potrzeby. Dostarczali mi regularnie informacji, utwierdzających mnie w przekonaniu, że jestem na słusznej drodze.
Wróciłem do mapy, na której zaznaczyłem jej ostatnie miejsce pobytu. Jedyną, niespodziewaną przeszkodą, którą musiałem wyeliminować, był chłopak, ale i jego potrafiłem pozbyć się szybko dzięki wsparciu przyjaciół. Lubiłem ryzyko, a ta sprawa dała mi wreszcie możliwość rozwinięcia skrzydeł. Zapewniono mi również pełne bezpieczeństwo, więc pierwszy raz w życiu dałem się ponieść wyobraźni. Zerknąłem na stojącą w kącie, niewielką lodówkę. Nie umiałem już się powstrzymać. Pomieszczenie wypełnił mój donośny, niczym nieskrępowany śmiech. Stałem się panem świata, a ona moją upragnioną nagrodą. Jej przyszłość zależała ode mnie… tyle że ja nie planowałem dla niej szczęśliwego zakończenia.Flora
Siedziałam na wewnętrznym tarasie, podziwiając niewielki ogród w pełnym rozkwicie. Kolorowe kwiaty pachniały tak intensywnie, że przywodziły mi na myśl drogie perfumy. Nie miałam pojęcia, dlaczego nikt tu nie przychodził. Wilgotne, świeże powietrze skutecznie oczyszczało moje myśli, przeganiając smutek i strach gdzie pieprz rośnie. Pozwalało to choć na moment zapomnieć o naszym pogmatwanym, ciągle skracającym się życiu, którego przyszłość ciągle stała pod znakiem zapytania. Słońce przedzierało się przez świetliki, tworząc jasną poświatę, rozpraszającą się na liściach. Amat miał pod nosem wspaniałe miejsce do odpoczynku, a mimo to zawsze wybierał zacisze swojego mieszkania. Było to dla mnie dziwne. Ja korzystałabym z uroków tego miejsca w każdej wolnej chwili. Położyłam na rozłożonej dłoni niebieską, błyszczącą kulkę, do której za nic nie mogłam się przyzwyczaić. Zgodnie z teorią Niezmiennych stałam się szczęśliwą posiadaczką kamienia księżycowego. Nie potrafili wyjaśnić, jak to możliwe, że człowiek, a do tego Samobójca, może uzewnętrznić swoją moc. Mi do uwolnienia mocy wystarczyła świadomość, że mogę uratować Felisa. Jeśli taki mały, niepozorny przedmiot mógł podzielić między nas moje życie, dziękowałam przeznaczeniu, nie dociekając już przyczyny. Skupiłam się na tym, by przypadkiem nie kusić niepotrzebnie losu. Połyskujący piasek poruszał się bezustannie, tworząc wewnątrz piękny, lecz zmienny wir. Przypominał mi o tym, co do tej pory musieliśmy przejść i co jeszcze nas czekało. Zawiesiłam ten wyjątkowy wisiorek na szyi, wracając myślami do wydarzeń sprzed kilku godzin.
Niepokoił mnie ciągły brak informacji z obozu Primusa. Czy jeszcze zobaczę ojca i przyjaciół? Czy ktoś przeżył atak Przewodników? Dręczona pytaniami oraz wyrzutami sumienia postanowiłam wraz z Felisem i Preusem odwiedzić to miejsce. Zapuściliśmy się daleko w głąb lasu, a mgła wydawała się snuć za nami jak miliony białych nici, które leniwie wypełzały z niewidocznych motków. Był wczesny poranek. Miałam przemoczone od rosy buty i spodnie, trzęsłam się z zimna, jednak nadzieja rozpierająca moją pierś pomagała mi przeć do przodu. Na drżących nogach dotarłam na polanę. Nie sposób było opisać tragedię, która wydarzyła się tam podczas mojej nieobecności. Po drewnianych, niewielkich domkach nie było już śladu. Wszędzie, gdzie okiem sięgnąć, rozciągały się zwęglone zgliszcza tego, co niedawno było moim schronieniem. Okoliczne drzewa były połamanie i powykręcane niczym kawałki miękkiej plasteliny. Takiego spustoszenia mogła dokonać jedynie moc. I to nie byle jaka, ale potężna, ponoć nieskończona moc Przewodników. Smród spalenizny wgryzł się w ziemię, drażniąc przy okazji moje zapłakane oczy. Czy nasza ucieczka sprowadziła na nich nieszczęście? Czy pozostając w obozie mogłam zapewnić im bezpieczeństwo? Znów pogrążyłam się w żalu. Wszyscy dokładnie przeszukaliśmy każdy centymetr gruzowiska, starając się dostrzec znak, wskazujący na to, że ktoś mógł przeżyć atak. Pobojowisko wyglądało jednak tak, jakby ktoś specjalnie rozdrobnił wszystko, co kiedyś tu się znajdowało.
– Pospieszmy się. Tu nie jest bezpiecznie – ponaglał nas Amat.
Nie zgodził się, żebyśmy wyjechali bez niego. Został wybrany na przywódcę Sasso, a okoliczne miasta opowiedziały się po jego stronie, więc grono naszych sojuszników powiększało się z każdym dniem. Obowiązkiem Amata było sprawdzenie, czy Niezmienni z obozu Primusa dołączą do rebelii. Odpowiedź była dla mnie oczywista.
– Nie przeżyli – szepnęłam, a głos uwiązł mi w gardle.
Preus odwrócił wzrok, unikając odpowiedzi. Felis złapał moją dłoń, następnie ścisnął ją, przekazując mi część swojego spokoju oraz resztek nadziei.
– Nie byłbym tego taki pewien – odparł, a w jego zielonym spojrzeniu ujrzałam ciepły błysk.
Mógł mieć rację, czy tylko starał się o słowa pocieszenia?
– Przecież został tu jedynie pył – powiedziałam, wskazując na polanę, która wyglądała jak po przejściu tornada, pożaru oraz powodzi jednocześnie.
– Nie uwierzę w to, że Primus pozwolił na wymordowanie swoich podopiecznych – zaczął. Wydawał się być pewny swoich słów.
– Prędzej sam oddałby się Przewodnikom, żeby kupić im czas na ucieczkę – dodał Preus, wyraźnie się ożywiając. Ten pomysł najwyraźniej musiał mu się spodobać.
Tysiące razy odtwarzałam w głowie wszystkie możliwości, ale zawsze dochodziłam do okropnych wniosków.
– Nie uciekliby bez niego. Oni byli rodziną, a rodziny się nie zostawia – odparłam, burząc zarówno ich, jak i swój spokój. Po prostu nie karmiłam się bajeczkami o cudownym zwycięstwie lub przebiegłości Primusa. Znałam go wystarczająco dobrze, by stwierdzić, że najpewniej walczył na tej ziemi do ostatniej kropli krwi, zaś reszta dołączyła do niego.
Z rezygnacją ruszyliśmy dalej w las, by po chwili stanąć przed niewielką chatką. Była nietknięta, a ja poczułam ukłucie niepokoju. Moje podejrzenia nie mogły być prawdziwe. Czyżby nie szukali tu doktora, a ten dalej siedział w swoim lochu, nieświadomy niedawnych wydarzeń? Niemożliwe.
Ostrożnie przestąpiliśmy próg. Następnie Preus i Amat sprawdzili wszystkie pomieszczenia. Nic, ale to nic nie wskazywało na ingerencję z zewnątrz.
– Jakby nikt tu nie wchodził – rzucił Amat, przeglądając nagrania z kamer na kilku wielkich monitorach. Obrazy przeskakiwały, ukazując różne części obozu.
– Myślisz, że znajdziemy zapis tego, co się stało? – zapytał Felis. Dołączył do brata, a ja zamarłam. Na ekranie zobaczyłam ojca. Rozmawiał z grupką nastolatków i śmiał się. Sprawdziłam datę. Dwa dni przed atakiem. W przyspieszonym tempie oglądałam tętniące życiem miejsce, które było ostoją dla tylu niewinnych dzieciaków. Jak można było chcieć ich śmierci? To nieludzkie, nienormalne, po prostu chore. Rozumiałam, że byli silni, ale jedynie nieliczni z nich byli pełnoletni, więc w zasadzie Przewodnicy postanowili zgładzić bandę młodych Niezmiennych, którzy nie mieli nawet okazji zakosztować prawdziwej wolności. Tkwili w odosobnieniu, żeby znaleźć szansę na lepszą przyszłość.
Stałam w miejscu, oczekując, że zobaczę na własne oczy ich śmierć. Data wkrótce zmieniła się na ten dzień. Wzeszło słońce i… nagranie się skończyło. Czarny ekran potwierdził moje przypuszczenia. Skoordynowany atak nastąpił z zaskoczenia. Nie byli na to gotowi. Większość pewnie spała, gdy armia Przewodników postanowiła przerwać barierę.
– Nic więcej tu nie znajdziemy – podsumował Amat, wstając z krzesła. Zobaczył moją minę i podszedł niepewnie. Następnie położył dłonie na moich ramionach.
– Obiecuję ci, że zrobię to, co tylko będę mógł, żeby dowiedzieć się, czy przeżyli – powiedział.
Musiałam przyznać, że wyglądał jak przywódca. Silny, pewny siebie oraz nieustraszony. Pasowała mu ta rola. Na nieszczęście ja byłam realistką, więc nie mogłam się z nim zgodzić.
– Jeśli ktoś ocalał, już dawno usłyszelibyśmy o tym – szepnęłam, dalej stojąc w miejscu. Nie odnajdowałam pocieszenia w żadnych pustych obietnicach.
– Przecież Primus był świadomy zagrożenia. Jestem pewien, że obmyślili kilka świetnych planów ucieczki – dodał Felis, prowadząc nas powoli w stronę lochu.
Niepokój rósł w nas z każdym krokiem. Był niemal namacalny. Prosiłam i prosiłam, żeby doktor był tam, gdzie jego miejsce – za kratami. Na dole panowały całkowite ciemności, więc Amat za pomocą swoich umiejętności rozświetlił cele. Wszystkie żarówki zapaliły się jednocześnie. Podeszłam do krat, za którymi znalazłam jedynie ściany wymazane krwią. Kiedy ostatnio przyszłam się z nim zobaczyć, gryzmolił coś, mamrocząc pod nosem. Preus dołączył do mnie i chwycił za grube pręty, oddzielające mnie od krwawej tapety. Drzwi ani drgnęły, a cela dalej była zamknięta. Po co w ogóle fatygowali się po otwarciu krat?
– Śmieszna sprawa – odparł Preus równie zdziwiony jak ja.
– Obawiam się, że to wcale nie jest śmieszne – westchnął Amat i jednym dotknięciem otworzył zamek. Bez żadnych ceregieli wszedł do środka, dokładnie przyglądając się ścianom. Wyciągnął telefon i zrobił kilkanaście zdjęć.
– Domyślasz się, co to może znaczyć? – zapytał Felis, obejmując mnie mocno. Dopiero teraz poczułam, jak bardzo jest mi zimno. Trzęsłam się dalej wpatrzona w przestrzeń.
– Nie jestem pewien niektórych fragmentów, ale część potrafię rozczytać.
Zaczął, wpatrując się w podłogę, którą również pokrywały ciemne, krwawe znaki.
– I nadejdzie dzień, w którym zasmakują zdrady, bowiem jeden spośród nich będzie odpowiedzialny za cały zamęt. Mrok pochłonie jego marną duszę, sprowadzając na świat zwątpienie. Rozprzestrzeni się ono, a moc na powrót przyjmie odpowiedni kształt, by zwalczyć wszelkie ślady nieprawości. Tak oto Przewodnicy zdobędą to, czego pragną. Tak zakończy się czas dostatku, a przyjdzie niczym niezmącony strach. Posłuszeństwo zostanie nagrodzone, a nielojalność zmieciona raz na zawsze.
Wszyscy milczeliśmy. Czułam się tak, jakby sam doktor wypowiedział te słowa przepełnione nienawiścią. Nie był prorokiem, a szaleńcem, który dbał wyłącznie o swoje interesy.
– Dlaczego marnował czas na coś takiego? – zapytałam nagle, a Amat odwrócił się w moją stronę.
– On to tylko odtworzył – odparł.
– Odtworzył? Co chcesz przez to powiedzieć?
– To jedna z przepowiedni, które od lat miały trzymać Niezmiennych w ryzach. Nie sądziłem, że ktokolwiek bierze je na serio, ale…
– Przecież to stek bzdur. Nie chcesz chyba powiedzieć, że mamy się poddać, bo ktoś napisał o zdrajcy – warknął Preus, który nagle stał się rozdrażniony. Przebywanie w tym miejscu ewidentnie mu nie służyło.
– Nie nazwę Lupusa zdrajcą, dopóki sam z nim nie porozmawiam – dodał Felis i poprowadził mnie do wyjścia. Przypuszczałam, że nie kierowała nim złość ani strach, lecz niepewność. Nie dawał wiary temu, co mówiłam o Lupusie.
Nigdy nie zapomnę, jak Lupus zabrał mnie od ojca i nie pomógł w ratowaniu obozu. Felis prędzej sam stanąłby do walki mimo braku mocy niż pozwoliłby na rozlew krwi niewinnych. Nasz przyjaciel natomiast w oka mgnieniu zmienił się w bezwzględnego, chłodnego oraz nieprzewidywalnego. Co prawda nie bałam się go, ale nie miałam ochoty na powtórne spotkanie. Czy czułam do niego nienawiść? Niestety nie. Obawiałam się, że na zawsze będzie członkiem mojej dziwacznej rodziny. Tylko co skłoniło go do tak radykalnej zmiany?
Ta wyprawa skutecznie mnie rozbiła. Wróciłam sama do mieszkania Amata, zaszyłam się w ogrodzie, a reszta pojechała rozbroić siedzibę doktora w Sasso. Za nic nie weszłabym tam ponownie. W snach często słyszałam odgłosy torturowanych Niezmiennych, którzy przebywali w tamtym miejscu razem ze mną. Co gorsza, nasza przyszłość dosłownie wisiała na włosku. Pomijając fakt, że razem z Felisem mieliśmy ograniczony czas, to niebezpieczeństwo czyhało dosłownie za każdym rogiem. Preus wspominał, że pośród zwolenników Amata może czaić się jakiś ukryty donosiciel. Nie mogliśmy wykluczyć tej ewentualności, dlatego ciągle męczyło mnie zaniepokojenie.
Po raz kolejny zerknęłam na błyszczącą kulkę, wiszącą na mojej szyi i westchnęłam głęboko. Naiwnie wierzyłam w to, że przywrócenie Felisa do życia rozwiąże wszystkie nasze problemy. Tymczasem one mnożyły się jak szalone, przyprawiając mnie o zawroty głowy.Felis
Niechętnie powróciłem do miejsca, w którym doktor przetrzymywał Niezmiennych. Jak się okazało, poplecznicy Przewodników już dawno uciekli, zostawiając za sobą otwartą bramę oraz porzucone samochody. Nie było strażników ani żadnego innego pracownika. Miałem nadzieję, że zdołamy jeszcze ocalić tych, którzy tkwili zamknięci w lochach. Amat nie mógł wkroczyć szybciej, bo naraziłoby to na niebezpieczeństwo zbyt wiele osób. Teraz jednak wszystko się zmieniło. Przejęliśmy Sasso i z tego, co wiedziałem, poparcie dla naszej sprawy rosło w zastraszającym tempie.
Gdyby tylko matka mogła to zobaczyć – pomyślałem, zapominając na moment o czujności. To dzięki niej zaszliśmy tak daleko. Od mojego wyjazdu prowadziła kampanię przeciwko Przewodnikom, a najbardziej wpływowe rody poparły ją bez chwili zawahania. Zbudowała nam plecy, które w razie potrzeby pomogą podczas walki. Jej śmierć była tak nieoczekiwana oraz bolesna, że ojciec wpadł w głęboką depresję. Praktycznie przestał wychodzić z domu. Nic go już nie interesowało. Porzucił wieloletnie badania i projekty, by cierpieć w samotności. Przynosiliśmy mu jedzenie, sprzątaliśmy, ale poprawy nie było. Cóż więcej mogliśmy zrobić? Nie wyrażał zgody na spotkanie z kimś, kto mógłby pomóc. Kategorycznie odmawiał przyjmowania jakichkolwiek leków, a na koniec zaczął rozmyślać o śmierci.
– Powinienem do niej dołączyć – wspomniał któregoś dnia podczas mojej wizyty. – Galla już dość długo czeka.
Siedzieliśmy w po ciemku w salonie. Ojciec zaszył się na kanapie, by móc patrzeć na jej portret, który wisiał tuż przy wejściu. Zawinął się w koc jak w wielki, kolorowy kokon i siedział skulony z kolanami przy twarzy.
– Nie wygaduj głupstw. Chciałaby, żebyś żył.
– Nie wiesz tego. Ona tęskni, czuję to. Musimy być razem.
– Wiem, że to boli, tato. Nigdy nie wybaczę Przewodnikom tego, co zrobili i obiecuję ci, że własnoręcznie wymierzę im karę, ale teraz przestań się zadręczać. Użalanie się nad sobą, nie przyniesie nic dobrego. Potrzebujemy cię.
– Już nikomu się nie przydam, synu. Jestem wrakiem. Pustą skorupą, która nie ma po co żyć. Nie chcę tu być. Nie teraz, kiedy jej nie ma. Pusty dom, puste życie.
– Po śmierci nie dołączysz do mamy. Przecież wiesz, że Niezmiennym przypada nicość. Nie czeka na ciebie zupełnie nic, więc przestań.
– Mylisz się. Teraz wiem, że to też były kłamstwa. Galla mnie oczekuje, czuję to. Ty tego nie zrozumiesz, ale jak przeżyjesz z kimś tyle lat co ja… – przerwał, bo przypomniał sobie o tym, że moje życie mimo wszystko będzie krótsze niż jego. – Przepraszam. Nigdy nie byłem dobrym ojcem.
– Wręcz przeciwnie. Otrzymywaliśmy od ciebie wszystko, co było potrzebne. Pozwól, że teraz my ci pomożemy. Pojedź na terapię, bierz leki, a już wkrótce razem wymierzymy sprawiedliwość. Przewodnicy nie domyślają się, że zadzierając z rodziną Narano podpisują na siebie wyrok.
– Felis, zostaw mnie. Chcę być sam.
– Nie ma mowy.
– Nic sobie nie zrobię. Odejdź – prosił łamiącym się głosem, więc odwróciłem się ze ściśniętym gardłem.
Każdy z nas inaczej przechodził żałobę. Amat zatracił się w pracy, ojciec we wspomnieniach, a ja w miłości. Flora pomagała mi bez przerwy. Czasem nawet nieświadomie. Sama jej obecność pozwalała mi zachować zdrowe zmysły.
– Zaczekaj! – wtrącił ojciec i zmierzył mnie badawczym, nieprzeniknionym spojrzeniem.
– Zmieniłeś zdanie? – zapytałem, ale nie doczekałem się satysfakcjonującej odpowiedzi.
– Wiem, że to ty włamałeś się do biblioteki oraz działu z zakazanymi dokumentami w Gmachu Nauczycieli. Nie powinno cię tam być, ale teraz nie ma to znaczenia. Prawo w Sasso stanowi twój brat, więc w zasadzie jesteś bezkarny. Musisz jednak wiedzieć, że nie czeka cię tam nic dobrego, a grzebanie w przeszłości i rozdrapywanie dawnych, zasklepionych już ran nie należy do najrozsądniejszych. Nie jestem pewien, ile się dowiedziałeś, jednak domyślam się, że zabrałeś stamtąd coś, co nie należało do ciebie – powiedział, odwracając ode mnie wzrok. Wyglądał dość mrocznie i złowieszczo, ale cały czas był moim ojcem. Tym samym, który zaplanował nasze pierwsze kroki w dorosłość oraz dalszą karierę. Tym, który szalał za matką przez wiele długich lat. Miałem świadomość, że mógł się tego domyślać. Szczerze mówiąc, nie chciałem go już nigdy więcej okłamywać.
– Tak. Wyniosłem coś, co należało do ciebie, ale wtedy nie byłem tego świadomy. Ten kamień wydawał się po prostu ciekawy, intrygujący.
– Dziękuję opatrzności, że nie dała ci tyle rozsądku, co twojemu bratu. Ukradłeś jedyny przedmiot, który mógł uratować twoje kończące się życie. Szukałem tego kamienia wiele lat, natykając się przy okazji na stworzenia, powiedzmy, dość osobliwe. Ryzykowałem karierę oraz przyszłość z Gallą, żeby tylko odnaleźć pierwszy kamień. Dziewiczy kryształ, którym posłużyli się Przewodnicy do stworzenia kamienia księżycowego, zamykającego nas w okowach. Sam nie byłem pewien, czy to on. Przecież na pierwszy rzut oka niczym się nie różnił od naszych kamieni. Z czasem poddałem go próbom i nielicznym badaniom laboratoryjnym, które mogłem wykonać w tajemnicy. Wyniki nie były spektakularne, a sam kryształ nie wykazywał żadnych potencjalnie przydatnych właściwości. Przeczesywałem więc wszystkie dostępne biblioteki, zaś na moim biurku piętrzyły się stare podania oraz listy. W końcu Galla urodziła Amata, a mój świat diametralnie się zmienił. Porzuciłem czcze marzenia młodości na rzecz szczęścia mojej rodziny. Zamknęliśmy moje znalezisko w najbezpieczniejszym miejscu, jakie znaliśmy w Sasso. Traf chciał, że to właśnie ty zabrałeś je sprzed nosa Przewodników. Tak, dobrze się stało, synu. Sprawdziłeś na sobie jego moc i to właśnie uratowało twoje ostatnie chwile.
– Nie czuję się uratowany, ojcze. Flora musiała zapłacić zbyt wysoką cenę. Jestem…
– Brednie – parsknął, zrzucając koc na podłogę. – Przecież ta dziewczyna w pierwszej kolejności odebrała twoją moc.
– Nie odebrała, bo sam ofiarowałem jej wszystko, czego potrzebowała – warknąłem, powstrzymując ostatkiem sił wybuch gniewu. Ojciec dalej nic nie rozumiał. Dlaczego mimo uczucia łączącego go z matką nie starał się zaakceptować Flory? Nie ufał mi? Nie wierzył, że mogę się kiedykolwiek zmienić?
– Nieważne. Teraz oddała przynajmniej część mocy, która należała do ciebie. Powinieneś zerwać z nią kontakt. Jest chorobą naszej rodziny, gdyby nie ona, Galla…
– Przestań! – krzyknąłem, bo nie mogłem pozwolić, żeby powiedział to na głos.
– Gdyby nie ta głupia dziewczyna, twoja matka byłaby tu z nami!
Tymi ostrymi słowami zakończył naszą rozmowę, ucinając tym samym temat. Nie chciałem go widzieć ani wypytywać o kamień Flory. Sam odnajdę brakujące odpowiedzi i nigdy więcej nie wrócę do tego domu – postanowiłem w przypływie złości. Ojciec nie miał racji. Jego żal przybierał coraz okrutniejsze formy, krzywdząc osoby, które chciały mu pomóc. Dlaczego zawsze musiało stać się coś tak nieoczekiwanego i tak niesprawiedliwego? Przerwałem swoje rozważania, gdy tylko stanęliśmy przed ukrytym wejściem do lochów doktora.
Zeszliśmy schodami prosto do labiryntu korytarzy, pośród których powinni znajdować się więźniowie. Otworzyliśmy każde napotkane drzwi, każdy schowek i każdą zamkniętą szufladę. Niestety nie znaleźliśmy nic podejrzanego. Zupełnie jakby to miejsce było opuszczone od lat. Co się z nimi mogło stać?
– Gdzie podziali się wszyscy? – zapytał Preus, patrząc w głąb pustej celi. – Przecież były ich dziesiątki. Nie mogli od tak zniknąć.
– Najprawdopodobniej Przewodnicy nie chcieli pozostawić za sobą nic, co mogłoby nam pomóc ich pokonać. Jestem przekonany, że wyniki setek lub nawet tysięcy eksperymentów oraz sekcji zwłok przyczyniły się do odkrycia zbyt wielu tajemnic. Być może istnieje sposób na ich unicestwienie – wyjaśnił Amat.
– Nie jest łatwo zniszczyć Przewodników, prawda? – zagadnąłem, mimo że domyślałem się odpowiedzi.
– Z tego, co wiemy, nie można ich zabić. To znaczy… nie wiem, czy ktoś próbował, ale ogromne pokłady mocy, które przepływają przez nich każdego dnia, zmieniły nie tylko ich ciała, ale również umysły. Niektórzy twierdzą, że Przewodnicy to byt wyższy i potężniejszy od każdego znanego ludzkości Boga. Jak zatem pozbawić Boga życia?
To pytanie zrodziło dziesiątki innych.
– Co zatem chcesz zrobić, gdy po naszej stronie będzie większość Niezmiennych? Macie jakiś plan?
– Naszym najlepszym planem było odnalezienie Primusa. Tylko jego wiedza mogła dać nam jakiś punkt zaczepienia. Po wizycie w obozie raczej wątpię w rozmowę z nim, więc zostaje jeszcze jego siostra.
– Tiria Laris? Ona nic nie wie – odparłem, ale Amat pokręcił głową.
– Może tylko twierdzi, że nic nie wie, a może faktycznie jej nie wtajemniczył. W każdym razie musimy to sprawdzić. To nasza ostatnia szansa.
– Ostatnia szansa? Co zatem zrobimy, jeśli ona nie przekaże żadnych istotnych informacji?
– Obawiam się, że nawet bunt wszystkich żyjących Niezmiennych nie będzie w stanie zniszczyć Przewodników. Krążą pogłoski, że oni zapoczątkowali nasz świat i mogą go w każdej chwili wycisnąć z resztek mocy. Co za tym idzie, są w stanie zniszczyć Niezmiennych, pozbawiając ich mocy. Jedynymi, którzy przetrwaliby ten atak są szczęśliwcy, których nikt nie połączył z kamieniem.
– Wiemy, gdzie jej szukać – wtrącił Preus z przesadnym entuzjazmem. Chyba naprawdę wierzył w to, że rozmowa z nią coś zmieni. Naiwny jak zwykle.
– Nie możemy zawierzać jedynie pogłoskom czy przypuszczeniom. Trzeba zaryzykować, bo na zawsze pozostaniemy ich marionetkami – zaprotestowałem głośno, a Amat zwiesił głowę z rezygnacją.
– Felis, zrozum, jestem obecnie odpowiedzialny za wiele niewinnych istnień i nie mam najmniejszego zamiaru ryzykować ich życia dla zabawy. Muszę mieć pewność, że istnieje jakiś sposób.
Wezbrała we mnie złość, ale powstrzymałem się od wytoczenia kolejnych argumentów, opowiadających się za atakiem z zaskoczenia. Nie ja przewodziłem Sasso, a mój brat, więc byłem mu winny posłuszeństwo. Tak przynajmniej twierdzili wszyscy dookoła.
Żaden ze znanych nam numerów do siostry Primusa nie odpowiadał, a w Sasso ciągle rosło napięcie. Zaczęły krążyć plotki o planowanym ataku. Wszyscy czekali w niepewności na decyzje podjęte przez nowo wybraną Radę oraz Amata. Najstarsi i najmądrzejsi z Niezmiennych, którzy do nas dołączyli, doradzali cierpliwość. Jak można kierować się cierpliwością, kiedy pierś rozrywa chęć zemsty? Primus, moja matka oraz dziesiątki dzieciaków z obozu – za to Przewodnicy musieli odpowiedzieć, czy Radzie to się podobało, czy też nie.
Koniec wersji demonstracyjnej.