Wielkie plany w rękach obywateli. Na koalicyjnym szlaku - ebook
Wielkie plany w rękach obywateli. Na koalicyjnym szlaku - ebook
"Wyobraź sobie co byłoby, gdyby obywatele mogli inicjować i realizować wielkie wizje urbanistyczne zupełnie oddolnie? I gdyby dysponowali środkami, by swoje plany skutecznie wdrażać i chronić? Czy byłoby to zagrożeniem, czy nową szansą dla planowania miast? Jak stworzyć narzędzie, które pozwalałoby zrzeszać koalicjantów, budować trwałe relacje z lokalnymi władzami publicznymi, współdecydować o wydatkowaniu miejskich środków? Dzisiaj każda grupa kombinuje, jak może: zawiązując nieformalne porozumienia, podpisując listy intencyjne, odwołując się do lokalnych partnerstw i inicjatyw. Czy możliwe jest jednak wprowadzenie współzarządzania jako narzędzia urbanistycznego?
Od zapowiedzi podważenia powszechnie panującego przekonania, przez szczegółową analizę przypadku, do prawdziwego spotkania z bohaterami, autentycznymi twórcami Szlaku, Artur Jerzy Filip zamienia na ogół nudnawą dla nieprofesjonalnego czytelnika pracę naukową w trzymającą w napięciu lekturę na pograniczu literatury faktu i fascynującej wizji"
Prof. Konrad Kucza-Kuczyński, Wydział Architektury Politechniki Warszawskiej (fragment recenzji)
Kategoria: | Architektura |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66082-07-6 |
Rozmiar pliku: | 4,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wielkie plany urbanistyczne nie cieszą się dobrą sławą. Podziwiając historyczne miasta z ich monumentalnymi założeniami przestrzennymi, niekoniecznie oczekujemy podobnych realizacji dzisiaj. To były jednak inne czasy. Na szalone wizje powstające w bogatych, totalitarnie rządzonych krajach Wschodu patrzymy z przymrużeniem oka. To przecież inny świat. A gdy wielkoprzestrzenne rozwiązania okazują się konieczne w naszych miastach, opinia publiczna i krytyczni eksperci co najwyżej akceptują je, uważnie śledząc ich losy i patrząc na ręce twórcom . Niejeden już plan nie wytrzymał takiej próby i przepadł. Wśród tych zrealizowanych wiele okazało się porażkami .
W książce _Big Plans. The Allure and Folly of Urban Design_ amerykański politolog i badacz miast Kenneth Kolson wylicza cztery podstawowe argumenty przeciwko myśleniu w wielkiej skali. Po pierwsze, z racji swojego rozmachu wielkie plany mają charakter dominujący i ich realizacja wymaga stosowania środków przymusu. Po drugie, z uwagi na swoją złożoność ich wdrożenie pociąga za sobą wiele ukrytych lub wręcz nieprzewidzianych konsekwencji. Po trzecie, ich swoisty urok sprawia, że bywają traktowane jako cele same w sobie. I w końcu, w ich braku elastyczności tkwi ziarno ich własnej destrukcji . Nauczyliśmy się traktować wielkie plany jako tyleż niebezpieczne, co nieskuteczne. Jednym słowem, utopijne.
Rozmach planistyczny i realizacyjny, nieodłącznie związany z planami wielkoprzestrzennymi, jest dzisiaj powodem ich słabości. Jeden z najbardziej wpływowych obecnie urbanistów amerykańskich, profesor na Wydziale Architektury w Yale, Alexander Garvin w swojej analizie stanu miast amerykańskich zauważa, że wielkie plany są bodaj najbardziej zdyskredytowanym aspektem urbanistyki, a ludzie stali się cyniczni wobec wielkich wyzwań planistycznych . Istotnie, wielkie plany wymagają „ogromnej śmiałości, której brakuje w partycypacyjnym systemie rządzenia” . I to śmiałości, która mimowolnie przywołuje najmniej pożądane wzorce. Wielkie plany, jak zauważa krytyk architektury Deyan Sudjic, przedstawiane są najczęściej jako dzieła „egoistycznych polityków oraz ich protegowanych, często niekompetentnych lub skorumpowanych, zawsze skażonych nieposkromioną pychą” . Na pytanie, czy mamy jeszcze szansę na duże założenia przestrzenne, znany warszawski urbanista Krzysztof Domaradzki odpowiada zdecydowanie:
Obecnie wygląda na to, że nie. Po prostu nie ma warunków do robienia tego rodzaju urbanistyki. Nowe założenia mogłyby zaistnieć, ale musiałaby istnieć bardzo silna wola polityczna – chyba jeszcze silniejsza niż ta, która obecna była w okresie stalinizmu .
Społeczeństwa ceniące indywidualizm z trudem akceptują narzucane z góry wizje. I w tym sensie wielkie plany wydają się nie pasować do dzisiejszych czasów.
Ceniąc swobody obywatelskie i pluralizm, zrezygnowaliśmy ze skali. Planowanie wielkoprzestrzenne zostało zaniedbane na rzecz bardziej różnorodnego podejścia – polityki skoncentrowanej na pojedynczych zagadnieniach dotyczących konkretnych, detalicznych rozstrzygnięć. Uczymy się osiągać coraz lepsze efekty, stosując drobne zabiegi przestrzenne, a w dyskursie miejskim w XXI wieku zdecydowanie dominują: urbanistyka codzienna, sytuacyjna, taktyczna, zwinna, tymczasowa, DIY (zrób to sam), partyzancka czy w końcu akupunktura miejska. Wszystkie te koncepcje urbanistyczne koncentrują się na pojedynczych miejscach oraz przede wszystkim krótkiej perspektywie działania. I faktycznie, w wielu sytuacjach podejście takie okazuje się dobroczynne dla miast.
A jednak wielkie plany bywają potrzebne. Istnieją wielkie wyzwania: środowiskowe, infrastrukturalne, społeczne, którym trudno sprostać bez myślenia i działania w większej skali. Mamy więc do wyboru: albo liczyć na to, że doraźna polityka przestrzenna i udoskonalone narzędzia interwencyjne okażą się wystarczającymi środkami i obędziemy się bez wielkich wizji; albo pogodzić się z tym, że w przypadku kształtowania planów miejskich o wielkiej skali partycypacja społeczna z konieczności będzie musiała pozostać ograniczona.
Warto jednak rozważyć, czy nie istnieje trzecia droga. Co z próbą poszukiwania sposobów i narzędzi, dzięki którym sami obywatele, działając w ramach demokratycznych standardów, byliby gotowi stawić czoła wielkiej skali? Czy obywatele mogliby wziąć wielkie plany w swoje ręce?
Temat niniejszej książki zrodził się z tego prostego pytania: co, jeśli? Co, jeśli wielkie plany urbanistyczne mogłyby być kreowane i wdrażane przez obywateli? Co, jeśli same pojęcia „wielkie plany” i „w rękach obywateli” nie byłyby wzajemnie wykluczające? Co, jeśli obywatele potrafiliby zainicjować i wypracować swoje wielkoprzestrzenne wizje zupełnie oddolnie? I co, jeśli byliby oni gotowi i dysponowaliby środkami, aby te wizje wdrażać i chronić?
Już samo postawienie powyższych pytań podważa powszechne przekonanie, jakoby wielkoprzestrzenne zadania planistyczne z konieczności musiały pozostać domeną władz, podczas gdy bezdyskusyjnym warunkiem poszerzania zakresu uczestnictwa obywatelskiego była redukcja planistycznej skali. Ukazując paradoksalny charakter zagadnienia, staram się udowodnić, że wielkoprzestrzenne wyzwania są możliwe do podjęcia przez obywateli. Jednym słowem, że w pewnych ramach strukturalnych i przy spełnieniu określonych warunków organizacyjnych obywatele są w stanie wielkoprzestrzenne założenia urbanistyczne kreować, chronić i rozwijać.
Choć w pierwszym rozdziale książki przedstawiam problem jako powszechny i uniwersalny, niezależny od geograficznych czy historycznych uwarunkowań, to już w drugiej części, poszukując odpowiedzi, inspiracji i przykładów rozwiązań, nieprzypadkowo zwracam wzrok za ocean. Amerykańska tradycja planowania miast – wyrosła wprost z politycznej samorządności i gotowości obywateli do brania spraw we własne ręce – wielokrotnie, pomimo braku instytucjonalnego zaplecza, pozwalała dokonywać planistycznych „cudów” , jak to określił amerykański historyk planowania miast Robert Fishman. Jeśli więc gdzieś miałby dokonać się cud realizacji wielkiego planu urbanistycznego pozostającego w rękach obywateli, to właśnie tam.
W Stanach Zjednoczonych znajdujemy oba poszukiwane składniki. Po pierwsze, wielkoprzestrzenne założenia urbanistyczne. Myślę przede wszystkim o najbardziej amerykańskich z nich, czyli o zielonych szlakach, choć prawdą jest, że przywiązani do naszych europejskich kanonów kompozycji urbanistycznej nie zawsze skłonni jesteśmy je za takie uznawać. W ciągu ostatnich kilku lat poznałem wiele z nich, oceniałem ich formę przestrzenną, funkcjonalność, zintegrowanie ze strukturą miejską, znaczenie dla rozwoju przyległych obszarów i – przede wszystkim – historię powstania. Ze szczególną uwagą przyglądałem się kilku przykładom, między innymi słynnemu parkowi liniowemu High Line na Manhattanie . Ostatecznie zdecydowałem się jednak na opisanie w książce nieco mniej znanego, ale o wiele bardziej modelowego Zielonego Szlaku Midtown w Minneapolis. To projekt noszący wszelkie cechy wielkoprzestrzennego założenia urbanistycznego, którego realizacja wywarła niezwykle pozytywny wpływ na rozwój miasta. Co więcej, jego 25-letnia historia oraz kształtowana przez lata struktura współzarządzania wykazują obecność drugiego z poszukiwanych składników: bardzo wysokiego stopnia zaangażowania grupy obywatelskiej – organizacji pozarządowej o nazwie Koalicja Zielonego Szlaku Midtown, która pozostawała aktywnym uczestnikiem procesu planistycznego na każdym z etapów rozwoju projektu.
To właśnie znakomicie zbudowana i skutecznie działająca grupa obywatelska wyróżnia ten projekt na tle innych . Stanowi klarowny przykład amerykańskiej kultury samorządności, gotowości obywateli do brania spraw we własne ręce, ale też otwartości władz publicznych na ich aktywny współudział. Przedstawiam historię tego projektu od kuchni, tak jak ją sam poznawałem. Oprócz obserwacji terenowych, odniesień do setek planów, opracowań studialnych, dokumentów wewnętrznych organizacji, artykułów prasowych odwołuję się do doświadczeń kilkudziesięciu osób, reprezentantów wszystkich stron procesu planistycznego, najważniejszych uczestników wydarzeń, rzeczników szerokiego spektrum opinii (także obserwatorów nieodgrywających aktywnej roli), którzy nie szczędząc czasu i wiedzy, udzielali mi bezcennych wywiadów. Dzięki autoryzacji wszystkich rozmów bohaterowie tej niezwykłej historii występują w książce pod swoimi prawdziwymi nazwiskami .
Lepsze zrozumienie niuansów amerykańskiej kultury planowania umożliwiły mi także codzienne rozmowy z urbanistami pracującymi w największej w Stanach jednostce badawczo-planistycznej wspierającej aktywność obywatelską w dziedzinie planowania miast – Pratt Center for Community Development, działającej przy Pratt Institute na Brooklynie, gdzie spędziłem rok akademicki 2015-2016 . Same źródła badawcze dotyczące projektu Zielonego Szlaku Midtown gromadziłem zaś podczas dwóch pobytów badawczych w Minneapolis: we wrześniu 2013 roku oraz w marcu 2016 roku. Całej mojej kilkuletniej pracy badawczej przyświecał jeden cel: ocenić możliwości obywatelskiego współuczestnictwa w procesie kształtowania planów urbanistycznych w skali ogólnomiejskiej, wręcz regionalnej.
Interesowało mnie to, w jakim stopniu system odgórnego planowania (procedury i ich interpretacja) może akceptować, asymilować i legitymizować oddolne działania. W jakim stopniu oddolne działania mogą wpisywać się zgodnie w system odgórny, a na ile muszą być rozwijane w opozycji do niego. I na ile odgórny system planistyczny determinuje charakter oddolnych działań, a na ile same oddolne działania przekształcają system planistyczny. Odpowiedzi na te pytania były punktem wyjścia do określenia ram strukturalnych sprzyjających obywatelskiemu współuczestnictwu. W celu zaś określenia warunków organizacyjnych, które spełnić muszą sami obywatele chcący skutecznie włączyć się w proces współrządzenia miastem, postawiłem pytania o sposoby, w jakie formułowane są wspólne interesy wyrażające potrzeby i oczekiwania wszystkich; o metody organizowania własnych struktur decyzyjnych oraz relacji z władzą, a także o sposoby opracowywania wieloaspektowych wizji uwzględniających potrzeby pozostałych uczestników procesu planistycznego, specjalistyczne wymogi branżowe oraz interesy miasta jako całości.
Posługując się konceptualnym modelem partnerstwa liniowego, zarysowuję rekomendacje w zakresie metod działania oraz wspomnianych ram strukturalnych i warunków organizacyjnych, licząc na to, że staną się one inspiracją i drogowskazem zarówno dla obywateli chcących podejmować podobne starania, jak i dla przedstawicieli władz i instytucji publicznych gotowych działania takie pobudzać i wspierać.
Tematu nie pozostawiam zresztą w zawieszeniu. W epilogu powracam do źródeł mojej pracy, do zagadnienia skarpy warszawskiej i przedwojennej idei Alei Na Skarpie, czyli jednego z najbardziej spektakularnych założeń urbanistycznych dla Warszawy. Idei, która z racji swojej wielkości wymyka się ekspertom, nie mówiąc o obywatelach, którzy wciąż o wiele łatwiej identyfikują się z poszczególnymi fragmentami warszawskiej skarpy, wybranymi parkami, osiedlami, określonymi miejscami niż z całą wielkoprzestrzenną koncepcją jako taką. Minęło już sto lat, a ten wielki plan wciąż pozostaje niezrealizowany. Czy istnieje sposób, aby obywatele przejęli inicjatywę i utrzymali plan Alei Na Skarpie w swoich rękach?
Wielkie czy w rękach obywateli?
Tytułowe „wielkie plany w rękach obywateli” to zjawisko, które na razie w praktyce urbanistycznej właściwie nie występuje, a w teorii planowania miast zajmuje marginalne miejsce. To idealistyczny koncept powstały z zestawienia dwóch z pozoru niemających ze sobą wiele wspólnego przeciwstawnych ekstremów: „wielkiego planu”, który wymaga odgórnego spojrzenia, oraz „bezpośredniej kontroli obywatelskiej”, która ze swej natury pozostać musi bliska ludziom – przyziemna i lokalna. Każdy z członów tytułowego zagadnienia reprezentuje odrębne doświadczenie urbanistyczne. Po jednej stronie mamy świat profesjonalnego projektowania oferujący kompleksowe i strategiczne plany o skali ogólnomiejskiej czy wręcz regionalnej. Po drugiej stronie świat obywatelskiej deliberacji, oddolnej samoorganizacji, która rozgrywa się poza formalnymi strukturami władzy, a nieraz nawet wbrew nim, po partyzancku. Tutaj taktyka zajmuje miejsce strategii. Duch „zrób to sam” wypiera instytucje publiczne.
Zestawienie pojęć „wielkie plany” oraz „w rękach obywateli” nie tylko zresztą zderza odrębne doświadczenia planistyczne, Wielką Urbanistykę i obywatelską lokalność, ale przede wszystkim konfrontuje ze sobą dwa kluczowe aspekty planowania urbanistycznego. Aspekt przestrzenny, odnoszący się do skali planowania, odpowiadający na pytania: gdzie? co? ile?, oraz aspekt organizacyjny, odnoszący się do przebiegu procesu planowania i odpowiadający na pytania: kto? jak? dlaczego? A jako że książka poświęcona jest jedynie planom o wielkiej skali (w przeciwieństwie do skali lokalnej) oraz możliwościom tkwiącym w samoorganizacji obywatelskiej (w przeciwieństwie do trybu działania hierarchicznych struktur władzy), tytułowe zagadnienie „wielkich planów w rękach obywateli” w istocie stanowi jedynie niewielki wycinek problematyki planistycznej, pozostający na obrzeżach urbanistycznego dyskursu i zdecydowanie wykraczający poza ramy formalnego procesu planowania czy zakres stosowania konwencjonalnych narzędzi planistycznych, które określam tutaj jako planowanie tradycyjne.
Problem zarysowuje się z większą ostrością, gdy tytułowe – ogólne, wręcz kolokwialne – sformułowania poddamy pojęciowemu klarowaniu. Najczęściej przyjmujemy bowiem, że określenia dotyczące wielkiej skali planowania oznaczają opracowania w skali całego miasta, gminy czy nawet regionu, ale przecież bywają one stosowane również w kontekście projektów niewykraczających skalą poza jedną dzielnicę czy nawet jedno osiedle. Podobnie pojęcia dotyczące udziału społecznego mogą wskazywać na obywateli zarówno jako pełniących funkcję wspomagającą proces decyzyjny (mniej lub bardziej czynnych uczestników tego procesu), i jako tych, którzy czynnie deliberują i podejmują wiążące decyzje, a także jako tych, którzy biorą sprawy w swoje ręce poprzez samodzielne inicjowanie działań w przestrzeni miejskiej. Dlatego w celu wzięcia w nawias różnic mających dla niniejszej pracy znaczenie drugorzędne, uzasadnione jest użycie możliwie ogólnych pojęć takich jak „wielkie plany” oraz „w rękach obywateli”, pod warunkiem stosowania ich zgodnie z poniższymi uwagami.
I tak, mówiąc o „wielkich planach”, odwołuję się nie tyle do konkretnej wielkości geograficznej, ile do stopnia złożoności zagadnień planistycznych. Stąd mianem „wielkoprzestrzenności” określam przede wszystkim projekty i założenia o charakterze ponadlokalnym i transgranicznym, podczas gdy pojęcie „lokalności” rezerwuję dla pojedynczych obszarów o określonym fizycznym, politycznym czy społeczno-ekonomicznym charakterze. Pamiętając o tym zastrzeżeniu, w niniejszej pracy poruszam problematykę planów, które mają zasięg ogólnomiejski i/lub regionalny (w odróżnieniu od planów o skali lokalnej: miejsce/kwartał, lub skali pośredniej: osiedle/dzielnica).
Mówiąc z kolei o uczestnictwie obywateli w procesie planistycznym, nie zakładam żadnej konkretnej formy zaangażowania ani nie wskazuję na żadną konkretną grupę społeczną, ale raczej odwołuję się do zasady subsydiarności (pomocniczości) , zgodnie z którą proces planowania powinien być prowadzony tak bardzo oddolnie, jak to tylko możliwe (utrzymany „w rękach obywateli”) i przekazywany „wyżej” na tyle tylko, na ile to konieczne i pożądane z punktu widzenia samych obywateli. To właśnie zasada subsydiarności zakłada, że wysiłek uzasadnienia konieczności przejęcia zadania przez wyższy szczebel władzy spoczywa zawsze na tym wyższym szczeblu. Ujęcie takie pozostaje otwarte na całe bogactwo form obywatelskiego współrządzenia nazywanych sieciowymi czy hybrydowymi , w ramach których budowane są wzajemne relacje pomiędzy obywatelami a formalnymi strukturami władzy. To lepsza perspektywa niż oddzielanie tego, co oddolne, od tego, co odgórne, które uznawane jest za podział „tępy” i arbitralny, o małej przydatności badawczej. W niniejszej pracy przyjąłem, że dopóki proces planistyczny opiera się na potencjale indywidualnych i niezależnych grup obywatelskich, które nie mają (nie wykorzystują) żadnych prawnych czy ekonomicznych narzędzi poza samą instytucją społeczeństwa obywatelskiego , dopóty wolno mówić, że utrzymany jest on w rękach obywateli. W odniesieniu do drabiny partycypacji Sherry Arnstein oznacza to najwyższy stopień określony jako „władza obywatelska”, czyli bycie co najmniej partnerem w procesie decyzyjnym, przejmowanie części odpowiedzialności lub wręcz utrzymanie pełnej kontroli nad procesem planistycznym (w przeciwieństwie do pozostałych dwóch stopni: partycypacji pozornej i braku partycypacji).
Podsumowując: praca odnosi się jedynie do tych miast i praktyk planistycznych, dla których planowanie w wielkiej skali jest jakkolwiek adekwatne, co wyklucza zarówno małe miasta, jak i te obszary zurbanizowane, które choć podlegają rozwojowi, nie są przedmiotem planowania. Z drugiej strony, praca dotyczy zjawiska oddolnej samorządności obywatelskiej oraz responsywności instytucji publicznych. Na marginesie mojego zainteresowania pozostają więc aktywności takie jak rozwój nielegalnych osiedli miejskich czy projekty wdrażane w warunkach ograniczenia swobód obywatelskich. Stąd tytułowy problem omawiam w konkretnych ramach.
Zakres teoretycznych i praktycznych doświadczeń poddanych ocenie ograniczyłem do geograficznych i kulturowych ram świata Zachodu: Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej oraz Europy Zachodniej i Środkowej. Koncentruję się głównie na okresie od lat 60. XX wieku do dzisiaj, który to czas w kulturze Zachodu cechuje, z jednej strony, rozwój społeczeństw otwartych i wzrost świadomości obywatelskiej, z drugiej natomiast atomizacja społeczna, osłabienie zaufania do struktur władzy publicznej i dominacja globalnych czynników rynkowych. Największy nacisk kładę na zjawiska najbardziej współczesne. Takie ujęcie jest szczególnie istotne dla rozwoju dziedziny planowania miast w Polsce, gdzie od niemal trzech dekad wdrażamy niestrudzenie wzorce planistyczne i kulturowe pochodzące z obu stron Atlantyku.
Omówiony w książce przykład, sam w sobie rewelacyjny i bezprecedensowy, to historia, która miała miejsce w „typowym”, średniej wielkości mieście amerykańskim, które w kwestii skali przestrzennej oraz charakterystyki społeczno-gospodarczej można uznać za porównywalne z większością znaczących ośrodków miejskich w Ameryce i Europie. Miasto Minneapolis w stanie Minnesota leżące na północy Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej to ośrodek urbanistyczny pełniący funkcję centrum regionalnego. Jego ścisły obszar miejski ma powierzchnię około stu pięćdziesięciu kilometrów kwadratowych i zamieszkany jest przez czterysta tysięcy ludzi. Wraz z pobliskim miastem Saint Paul, Minneapolis tworzy konurbację Twin Cities zamieszkaną przez ponad siedemset tysięcy osób, a zaludnienie całego obszaru metropolitalnego, w skład którego wchodzi siedem hrabstw, przekroczyło w 2016 roku trzy miliony ludzi. Miasto charakteryzuje zrównoważony model lokalnej gospodarki, oparty równomiernie na przemyśle, biznesie, kulturze i turystyce, oraz zróżnicowany profil społeczny ukształtowany w rezultacie przyjęcia wyjątkowo otwartej polityki imigracyjnej w drugiej połowie XX wieku. Minneapolis jest więc miastem pełnym „miejskości” takiej, jaką znamy z wielu innych amerykańskich i europejskich miast. To zaś, co stanowi o jego wyjątkowości i co przyczyniło się do pomyślnej realizacji wielkiego urbanistycznego planu przez obywateli, pozostaje pouczającą lekcją dla mieszkańców, przedsiębiorców i polityków w każdym innym mieście.
------------------------------------------------------------------------
-
Jak piszą Alan Altshuler i David Luberoff, w latach 60. i 70. XX wieku na Zachodzie dokonano miażdżącej krytyki megaprojektów miejskich. Patrzono na nie odtąd niezwykle krytycznie, pilnując, aby realizowane były „bez czynienia krzywdy” (_no-harm planning_) (A. Altshuler, D. Luberoff, _The Changing Politics of Urban Mega-projects_ _Land Lines_, 2003, _The Urban and Regional Reader_, red. E. L. Birch, Routledge, London-New York 2009, s. 402).
-
Por. P. Hall, _Great Planning Disasters_, University of California Press, Berkeley, LA 1982.
-
K. Kolson, _Big Plans. The Allure and Folly of Urban Design_, The Johns Hopkins University Press, Baltimore-London 2001.
-
A. Garvin, _The American City. What Works, What Doesn’t_, McGraw-Hill, New York 2002, s. 504 i 538.
-
Tamże, s. 504.
-
D. Sudjic, _Język miast_, przeł. A. Sak, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2016, s. 37.
-
K. Domaradzki, _Nawarstwianie kompromisów_, w rozmowie z Igorem Łysiukiem, „Rzut” Kwartalnik Architektoniczny, 4 (9) 2015, s. 47.
-
R. Fishman, _The American Planning Tradition_. _An Introduction and Interpretation_ _The American Planning Tradition. Culture and Policy_, red. R. Fishman, The Woodrow Wilson Center Press, Washington 2000, s. 4-5.
-
Poza projektem Zielonego Szlaku Midtown w Minneapolis, MN, mowa o projektach parku High Line, Zielonego Szlaku Brooklyn Waterfront, Zielonego Szlaku Rzeki Bronx i Zielonego Szlaku Południowego Bronxu w mieście Nowy Jork, NY, a także o projekcie Szlaku Kulturowego w Indianapolis, IN. Niektóre z nich opisałem szczegółowo w artykułach naukowych: A. J. Filip, _Wielkoprzestrzenne założenia urbanistyczne w rękach obywateli – zielony szlak w nowojorskiej dzielnicy Bronx_, „Kwartalnik Architektury i Urbanistyki” t. LIX, 1/2014, s. 45-68; A. J. Filip, _Rewitalizacja w rękach obywateli – korzyści i zagrożenia. Studium przypadku nowojorskiego parku High Line_, „Kwartalnik Architektury i Urbanistyki” t. LIX, 4/2014, s. 37-50.
-
Organizację non-profit o nazwie Koalicja Zielonego Szlaku Midtown przyjąłem za podstawową jednostkę poddaną analizie, za kontekst jej działania zaś przyjąłem strukturę współrządzenia w mieście Minneapolis: jej relacje z władzami i biurami miejskimi, powiatowymi, władzami stanu, a także innymi grupami obywatelskimi, mieszkańcami, przedstawicielami sektora biznesu itp.
-
Rozmówcy dobrani zostali zgodnie z zasadą kuli śniegowej. Pierwszą grupę osób wytypowano w oparciu o ocenę dostępnych materiałów, kolejnymi osobami były natomiast te, które pojawiały się w opowieściach dotychczasowych rozmówców (rozmówcy proszeni byli wprost o wskazanie kolejnych osób). Dobór osób uznany został za zasadniczo wyczerpany w momencie, gdy rozmówcy nie wskazywali już na nowe, kluczowe dla historii projektu osoby.
Wywiady zrealizowano w formie półustrukturyzowanej (_semi-structured_). Oznacza to, że choć rozmowy prowadzone były w oparciu o przygotowany wzorzec: zestaw pytań badawczych, to pytania te zadawano w formule otwartej, a badacz (autor) wchodził w interakcję z osobami udzielającymi wywiadów, co w efekcie oddawało inicjatywę samym rozmówcom i sprawiało, że każdy wywiad toczył się w niepowtarzalny sposób. Ograniczeniem nie był też czas trwania rozmowy (zwykle 1-2 godziny). Jeśli temat pozostawał niewyczerpany, rozmowy kontynuowano w ramach kolejnych spotkań. Z wyjątkiem kilku rozmów (wskazanych w spisie) wywiady prowadzono w formie osobistych spotkań w cztery oczy. Łącznie zebrane zostały wypowiedzi 29 osób sformułowane w ramach 37 wywiadów.
Notowałem przebieg rozmów i możliwie szybko po przeprowadzonym wywiadzie sporządzałem uporządkowany raport, który następnie otrzymywała osoba udzielająca wywiadu, dostając tym samym szansę dokonania poprawek. Ostatecznie rozmówca wydawał formalne oświadczenie potwierdzające celność zanotowanych wypowiedzi oraz udzielał zgody na wykorzystanie ich w pracy pod jego prawdziwym imieniem i nazwiskiem.
-
Roczny pobyt naukowy w Stanach Zjednoczonych możliwy był dzięki przyznanemu przez Komisję Fulbrighta stypendium naukowemu Fulbright Junior Research Award 2015-2016.
-
Pobyt badawczy autora w Stanach Zjednoczonych w 2013 roku możliwy był dzięki otrzymanemu dofinansowaniu w ramach grantu dziekańskiego 504M/1010/905/13 Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej.
-
Zasada pomocniczości przywołana została wielokrotnie w Traktacie o Unii Europejskiej (tzw. traktacie z Maastricht) w celu zagwarantowania, że decyzje zapadać mają „jak najbliżej obywateli” (Traktat o Unii Europejskiej, Dziennik Urzędowy Unii Europejskiej C83, wydanie polskie, 30 marca 2010). Została też wpisana do obowiązującej Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej jako fundament poszanowania uprawnień „obywateli i ich wspólnot” (Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997).
-
B. Taylor, “_Place” as Prepolitical Grounds of Democracy. An Appalachian Case Study in Class Conflict, Forest Politics, and Civic Networks_, „American Behavioral Scientist” Vol. 52, No. 6, February 2009, s. 826-845. Por. A. J. Filip, _Miasto jako struktura sieci współzależnych_, „Studia Ekonomiczne” Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach, nr 217, Zarządzanie 2015 (1), s. 97-114.
-
E. S. Svendsen, _Civic Environmental Stewardship as a Form of Governance in New York City_, rozprawa doktorska, Columbia University 2010.
-
R. Burdett, _Accretion and Rupture in the Global City_ _Uneven Growth. Tactical Urbanisms for Expanding Megacities_, red. P. Gadanho, Museum of Modern Art, New York 2014, s. 35.
-
Za najogólniejszą charakterystykę takiego obywatela służyć może „obywatel plug-in” opisany przez Krzysztofa Nawratka. Obywatel plug-in czerpie swoje prawo do uczestnictwa nie tylko z „prawa do miasta” (prawa do lokalności), ale z samej „chęci do miasta” (K. Nawratek, _Miasto jako idea polityczna_, Korporacja Ha!art, Kraków 2008).
-
Opracowany pod koniec lat 60. XX wieku przez Arnstein opis ośmiu stopni możliwej partycypacji społecznej stał się wpływowym modelem teoretycznym znajdującym do dzisiaj zastosowanie w wielu naukach społecznych. Por. Arnstein S., _A Ladder of Citizen Participation_, „Journal of the American Planning Association” Vol. 35, No. 4, July 1969, s. 216-224.ROZDZIAŁ PIERWSZY
WYZWANIA PLANOWANIA OBYWATELSKIEGO W WIELKIEJ SKALI
Spoglądając na historię i współczesność planowania miast, nietrudno dostrzec, że planowanie i władza są ze sobą nierozerwalnie związane . A im większe plany, tym silniejsza władza jest konieczna, aby tworzyć je i wprowadzać w życie. Myślenie w kategoriach wielkiego planu po pierwsze oznacza przecież patrzenie z góry – z pozycji, z której lepiej widoczne są zasady i struktury, ale za to mniejszą wagę przywiązuje się do detali – a po drugie wymaga odgórnego działania – schematu ogólnego decydującego o tym, które fragmenty pasują do całości, a które należy odrzucić. Z tego samego powodu dążenie do decentralizacji władzy wiąże się nieodłącznie z redukcją ambicji planistycznych.
W niniejszym rozdziale nie koncentruję się na intencjach tych, którzy posiadając wielką władzę i środki finansowe, realizowali wielkie plany. Nie wnikam w to, czy realizowali je z pobudek osobistej próżności, czy z potrzeby klasowej dominacji, dla ekonomicznego zysku czy też w końcu ze szczerego pragnienia wzięcia w swoje ręce odpowiedzialności za autentyczne miejskie i cywilizacyjne wyzwania. Podobnie nie oceniam, czy ci, którzy buntują się przeciwko odgórnemu trybowi planowania, kierują się pobudkami konserwatywnymi czy antysystemowymi. Ocena moralna historycznych wydarzeń pozostaje na marginesie moich rozważań.
Celem jest tutaj przede wszystkim ukazanie osobliwego paradoksu, a tym samym wyzwania, jakie tkwi w samej próbie przejęcia zadań planistycznych w wielkiej skali przez obywateli.
Wielka Urbanistyka
Wielkie plany przywołują na myśl jakąś Wielką Urbanistykę, która dysponuje swoistym rodzajem Wielkiej Siły Kreacyjnej . Wielkoprzestrzenne projekty obce były przecież greckim demokracjom , a rozmach w planowaniu miast przyszedł wraz z koncentracją władzy i bogactwa w rękach hellenistycznych oligarchii . Po okresie odrodzenia, w którym magnaci świeccy i duchowi zakładali miasta idealne , Wielka Urbanistyka osiągnęła swoje apogeum w okresie baroku wraz z nieznaną wcześniej centralizacją wpływów politycznych i ekonomicznych. To właśnie te miasta, przynajmniej z punktu widzenia formy i konstrukcji, uznawane są za przykłady najwyższego poziomu urbanistyki . Tyle tylko że ich realizacja możliwa była jedynie w epoce wyrażającej przekonanie o wyższości dzieł tworzonych przez pojedynczych twórców nad wytworami pracy grupowej . Jak stwierdza Lewis Mumford: „Taki plan wymaga architektonicznego despoty pracującego dla absolutnego władcy, który żyć będzie dostatecznie długo, aby sfinalizować swoje dzieło” . Za realizację wielkich założeń przestrzennych Rzymu czy Paryża odpowiadali w końcu sam papież Sykstus V oraz Król Słońce Ludwik XIV zwany nie inaczej, jak Wielkim .
Podobnie w XIX wieku, przebudowa Paryża nie byłaby możliwa, gdyby za baronem Haussmannem nie stał Napoleon III, a Wielki Plan Chicago nie powstałby, gdyby nie poparcie izby handlowej zrzeszającej najbogatszych przedsiębiorców w mieście . Peter Hall wskazuje również na nowe miasta w koloniach brytyjskich: w Indiach i Australii, realizowane jako wyraz polityki imperialistycznej . Symboliczne dla wszystkich tych realizacji są słowa Daniela Burnhama, autora planu dla Chicago z 1909 roku: „Nie sporządzaj małych planów, nie mają one magii rozbudzania ludzkich namiętności i zapewne nie zostaną zrealizowane. Sporządzaj wielkie plany” .
Modernistyczne koncepcje wielkoprzestrzenne powstawały w XX wieku przede wszystkim pod egidą nowoczesnych państw autorytarnych, a projekty cieszyły się osobistym zainteresowaniem przywódców: Hitlera, Mussoliniego czy Stalina. W latach powojennych okazją dla realizacji wielkich planów były też nowo powstające stolice młodych demokracji: Brasilia, o której Oscar Niemeyer wspomina, że projektowana była „bez żadnych ograniczeń” , czy miasto Czandigarh zaprojektowane przez Le Corbusiera, którego zdaniem: „Harmonijne miasto musi być wpierw zaplanowane przez ekspertów . Gdy tylko ich plany zostaną sformułowane, muszą one być realizowane bez sprzeciwu” .
Modernistyczny totalizm znalazł podatny grunt nawet w ceniącej demokratyczne wartości i lokalną samorządność Ameryce. Wielkoprzestrzenne plany wdrażane były tam najpierw w ramach polityki New Deal jako środki przeciwdziałania skutkom Wielkiego Kryzysu, a po II wojnie światowej w oparciu o federalne programy wspierające rozwój komunikacji oraz odnowę centrów miast . W samym mieście Nowy Jork za dziesiątkami wielkich realizacji urbanistycznych (parków, osiedli mieszkaniowych, mostów, autostrad) stała przez prawie pół wieku jedna osoba – Robert Moses, który dzięki niespotykanej koncentracji władzy w swoich rękach nazywany był w mieście nie tylko Wielkim Bobem Budowniczym, ale wręcz carem . Jego wpływy przez lata przewyższały najwyżej postawionych miejskich i stanowych oficjeli , co pozwalało mu pozostawać obojętnym na protesty mieszkańców i patrzeć na miasto z góry. Biografowie Mosesa piszą o nim, że „jego ulubioną perspektywą planistyczną było spoglądanie z wysoka, gdy ludzie przestawali być widoczni i miasto jawiło się jako obraz mas ziemi, dróg wodnych i struktur” .
Wszystkie te projekty realizowali ci, którzy podzielali przekonanie Le Corbusiera, zgodnie z którym: „Projektowanie miast jest zadaniem zbyt ważnym, aby pozostawić je obywatelom” . Ale jednocześnie to właśnie te autorytarne koncepcje doprowadziły w końcu do zdecydowanego sprzeciwu społecznego i narodzin ruchów oddolnych dopominających się swoich praw do współdecydowania o losach miast. Mieszkańcy wyrażali odwrotne niż moderniści przekonanie, a mianowicie że planowanie miast jest właśnie zbyt ważne, aby pozostawić je w rękach planistów.
Niemniej jednak, choć nurt partycypacyjny w planowaniu ma już długą tradycję, to w zakresie planowania wielkoprzestrzennego bynajmniej nie podważył on obowiązującego odgórnego modelu planowania, który wciąż pozostawia obywatelom jedynie wąskie enklawy samorządności. Już w latach 80. odczuwalno to zepchnięcie oddolnych inicjatyw w lokalność, które niektórzy uznawali za niewybaczalną porażkę ruchów miejskich. Robert Schur, który w latach 60. XX wieku był jednym z liderów nowojorskiego ruchu na rzecz praw mieszkańców do współdecydowania o polityce miejskiej, zwracał po latach uwagę, że w istocie obywatele nie przejęli w swoje ręce żadnej realnej władzy planistycznej: „najtrafniejsza krytyka, jaka nas dotyczy, to to jak tanio zostaliśmy kupieni” , pisał przed śmiercią w 1982 roku.
Do dzisiaj, jak pisze William Klein, zaangażowanie obywateli zazwyczaj jest „organizowane i prowadzone odgórnie” , a przyczyny takiego stanu Jacqueline Leavitt i Ayse Yonder upatrują w kondycji samej profesji urbanistycznej, która podobnie jak na początku XX wieku, także w latach 60., 80. oraz dzisiaj, nadal zdominowana jest przez perspektywę odgórności:
Na każdym z tych etapów edukacja i praktyka planistyczna wybierały określone ścieżki, czasem pokrywające się i niekoniecznie wzajemnie sprzeczne, przede wszystkim jednak związane z planowaniem odgórnym .
W rezultacie w ramach tradycyjnego procesu planistycznego otwartość na głos „z dołu” jest wciąż znikoma, a wpływ obywateli na decyzje i rozwiązania najczęściej ma charakter zaledwie uzupełniający . Co prawda, uznawany za reprezentatywny dla tradycyjnego podejścia do planowania miast kierunek nowego urbanizmu zakłada udział obywateli w procesie planistycznym i stosuje innowacyjne metody partycypacyjne, takie jak warsztaty projektowe _charrette_ mające gwarantować otwarty i transparentny proces planowania. Gdy jednak dochodzi do projektowania w większej skali, utrzymanie kontroli w jednych rękach okazuje się niezbędne. W końcu największe ikony nowego urbanizmu w Stanach Zjednoczonych i Europie to miasta Seaside na Florydzie i Poundbury w Anglii – oba powstały w oparciu o kompleksowe plany i zrealizowane zostały dzięki prywatnym mecenatom: dewelopera Roberta S. Davisa oraz następcy tronu brytyjskiego Karola, księcia Walii.
Tam, gdzie współcześnie brakuje tak silnego protektoratu, modelem zdolnym stawić czoła wielkim wyzwaniom planistycznym okazują się także partnerstwa publiczno-prywatne. Te jednak oznaczają w istocie oddanie wpływów w ręce wielkich deweloperów : korporacji rządowych (jak w przypadku londyńskich Doków czy Battery Park City w Nowym Jorku), agencji quasi-rządowych (jak w przypadku kompleksu World Trade Center) czy prywatnych grup kapitałowych (Mediaspree w Berlinie czy Miasteczko Wilanów w Warszawie). Analiza realizacji urbanistycznych z ostatnich lat pozwala ocenić, że choć oczekiwania dotyczące demokratycznych standardów w procesie planowania są istotnie coraz wyższe, to zachodząca zmiana w podejściu najmniej dotyczy realizacji projektów wielkoprzestrzennych . Duże przedsięwzięcia okazują się raczej wcieleniem skrajnego – ale dla wielu wciąż niezwykle kuszącego – postulatu wyrażonego przez architekta Rema Koolhaasa, aby w obliczu słabości dziedziny planowania miast całkowicie odrzucić aspiracje kolaboratywnego działania i oddać zadania przestrzenne o skali XXL w ręce wielkich deweloperów i pojedynczych architektów, ponieważ jeden inwestor, jeden projektant, jedna działka i jeden budżet bez wątpienia umożliwiają o wiele sprawniejsze działanie. Model ten okazał się w końcu nad wyraz skuteczny w przeszłości, a będące źródłem jego krytyki demokratyczne ideały bywają przez niektórych wciąż podważane. Jak sugeruje ekonomista Edward Glaeser w swojej głośnej książce _Triumph of the City_:
Łatwo jest ślepo gloryfikować demokrację, ale efektywne rządy miejskie zwykle wymagają liderów, którzy rządzą twardą ręką, nieskrępowanych kontrolami czy wydatkami i wolnych od konieczności oglądania się na życzenia każdego niezadowolonego obywatela .
Stąd nieraz jedynym, co pozostaje obywatelom, jest egzekwowanie ich „prawa do miasta” w formie lokalnego sprzeciwu, za co stale spada na nich zarzut o egoizm i brak wrażliwości na szerszy interes publiczny, a ich aktywności szufladkowane są jako: NIMBY (_Not in My Backyard_ – nie na moim podwórku), NIABY (_Not in Any Backyard_ – na żadnym podwórku), BANANA (_Build Absolutely Nothing Anywhere Near Anything_ – nie buduj absolutnie niczego nigdzie w pobliżu czegokolwiek), CAVE (_Citizens Against Virtually Everything_ – obywatele przeciwko praktycznie wszystkiemu). Czasem są to zresztą zarzuty trafione. Tak czy inaczej, to właśnie NIMBY, jak zauważa twórca amerykańskiej szkoły nowego urbanizmu Andrés Duany, są dzisiaj rodzajem obywatelskich przeciwciał zapobiegających odgórnemu wdrażaniu wielkoprzestrzennych planów .
------------------------------------------------------------------------
-
Pogląd ten wyraził jednoznacznie, jako jeden z pierwszych, John Forester w książce _Planning in the Face of Power_, University of California Press, Berkeley, LA-London 1989.
-
B. Jałowiecki, _Społeczne wytwarzanie przestrzeni_, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2010, s. 13.
-
L. Mumford, _The City in History. Its Origins, Its Transformations, and Its Prospects_, Harcourt, Brace & World, Inc., New York 1961, s. 158-182; W. Ostrowski, _Wprowadzenie do historii budowy miast. Ludzie i środowisko_, Oficyna Wydawnicza Politechniki Warszawskiej 2001, s. 59-63.
-
L. Mumford, _The City in History..._, dz. cyt., s. 183-204; W. Ostrowski, _Wprowadzenie do historii...,_ dz. cyt., s. 63-67. Pisząc o narodzinach planowania wielkoprzestrzennego, Wacław Ostrowski wskazuje również na dysponujących nieograniczoną władzą faraonów, jednak realizowanymi przez nich założeniami były przede wszystkim sieci irygacyjne oraz założenia sakralne (W. Ostrowski, _Wprowadzenie do historii..._ dz. cyt., s. 55).
-
Wybitnym przykładem jest polskie miasto Zamość, ufundowane i sfinansowane z własnych środków przez polskiego kanclerza koronnego Jana Zamoyskiego, właściciela ponad dwudziestu innych miast i kilkuset wsi.
-
T. Tołwiński, _Urbanistyka. Tom I. Budowa miasta w przeszłości_, Wydawnictwo Zakładu Urbanistyki Politechniki Warszawskiej, Warszawa 1934, s. 318.
-
Tadeusz Tołwiński przytacza rozprawę Kartezjusza _O metodzie_, w której filozof pisze w odniesieniu do miast: „Dzieła złożone z rozmaitych części i wykonywane ręką rozmaitych mistrzów mniej są doskonałe niż te, nad którymi pracował tylko jeden człowiek ” (Kartezjusz, _O metodzie_, T. Tołwiński, _Urbanistyka. Tom I...,_ dz. cyt., motto).
-
L. Mumford, _The City in History..._, dz. cyt., s. 393. Lewis Mumford: historyk i krytyk architektury związany z redakcją magazynu „The New Yorker”.
-
Taki sam tytuł nosił założyciel Sankt Petersburga, cesarz Wszechrosji, Piotr I Wielki. Niemniej jednak dzisiejszy kształt Petersburga jest wynikiem realizacji planów przyjętych po śmierci Piotra I, a wpływ Piotra na cały proces planowania miasta pozostaje dyskusyjny (W. Ostrowski, _Wprowadzenie do historii...,_ dz. cyt., s. 105-108).
-
A. Garvin, _The Planning Game. Lessons from Great Cities_, W. W. Norton & Company, New York 2013, s. 123.
-
P. Hall, _Cities of Tomorrow_, Basil Blackwell, Oxford-Cambridge 1990.
-
Cyt. za: P. Hall, _Cities of Tomorrow,_ dz. cyt., s. 61.
-
O. Niemeyer, _Inżynier miast i dusz_, w rozmowie z Jackiem Żakowskim przeprowadzonej w 2003 roku J. Żakowski, _anty.TINA. Rozmowy o lepszym świecie, myśleniu i życiu_, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2005, s. 173-182.
-
Cyt. za: P. Hall, _Cities of Tomorrow_, dz. cyt., s. 210.
-
Na mocy ustawy _Federal Aid Highway Act_, która weszła w życie w 1956 roku, niemal nieograniczone środki finansowe przeznaczone zostały na budowę dziesiątków tysięcy kilometrów autostrad na całym obszarze Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, także w granicach amerykańskich miast.
-
Ustawa _Housing Act of 1949_ oferowała władzom lokalnym środki finansowe na wykup, wyburzenia i budowę nowych osiedli miejskich na obszarach, które wskazane były jako „slumsy”.
-
W żadnym innym mieście Stanów Zjednoczonych nie zrealizowano w powojennych czasach więcej wielkoprzestrzennych projektów: parków, osiedli mieszkaniowych i autostrad, niż w Nowym Jorku.
-
Robert Moses, jako komisarz ds. parków, określany bywał jako „Parks Czar” (M. Gutman, _Equipping the Public Realm. Rethinking Robert Moses and Recreation_ _Robert Moses and the Modern City. The Transformation of New York_, red. H. Ballon, K. Jackson, W.W. Norton & Company, New York-London 2007, s. 73).
-
R. Caro, _The Power Broker. Robert Moses and the Fall of New York_, Vintage Books, New York 1975.
-
Robert Moses otwarcie wzorował się na XIX-wiecznych dokonaniach barona Haussmanna i wielokrotnie powtarzał francuskie przysłowie mówiące, że „nie sposób zrobić omlet bez rozbijania jaj” (A. Altshuler, D. Luberoff, _The Changing Politics of Urban Mega-projects_ _Land Lines_, 2003, _The Urban and Regional Reader_, red. E. Birch, Routledge, London-New York 2009, s. 402).
-
_Robert Moses and the Modern City. The Transformation of New York_, red. H. Ballon, K. Jackson, W.W. Norton & Company, New York-London 2007, s. 66.
-
Cyt. za: P. Hall, _Cities of Tomorrow_, dz. cyt., s. 61.
-
R. Schur, _Back to Basics. Organizing in the Age of Austerity_, „City Limits” January 1982, s. A14.
-
W. Klein, _Building Consensus_ _The Practice of Local Government Planning_, red. Ch. Hoch, L. C. Dalton, F. S. So, International City/County Management Association, 2000, s. 425. William Klein: wieloletni dyrektor departamentu badań Amerykańskiego Stowarzyszenia Planistów (APA).
-
J. Leavitt, A. Yonder, _Planning Through the Lens of Everyday Life: From Local to Global_ _The City as a Common Good. Urban Planning and the Right to the City_, red. I. Boniburini i in., „Les Cahiers d’architecture La Cambre-Horta”, Nouvelle série, n° 9, avril 2013, s. 195-196. Jacqueline Leavitt: profesor planowania na UCLA Luskin School of Public Affairs w Los Angeles; Ayse Yonder: profesor planowania w Pratt Institute w Nowym Jorku.
-
Por. S. Ledwoń, _Planowanie inwestycji wielkiej skali w europejskich systemach planowania przestrzennego_ _Planowanie i realizacja przedsięwzięć urbanistycznych_, red. P. Lorens i J. Martyniuk-Pęczek, Akapit DTP, Gdańsk 2011, s. 6-22; _Large Scale Urban Developments_, red. P. Lorens, Wydawnictwo Politechniki Gdańskiej, Gdańsk 2001; Ł. Pancewicz, _Znaczenie przedsięwzięć urbanistycznych o dużej skali jako narzędzia kształtowania polityki rozwojowej miast oraz możliwości jego zastosowania w Polsce_, rozprawa doktorska, Wydział Architektury, Politechnika Gdańska 2012; P. Newman, A. Thornley, _Urban Planning in Europe. International Competition, National Systems and Planning Projects_, Routledge, London-New York 1996.
-
S. Fainstein, _New Directions in Planning Theory_, „ Urban Affairs Review” Vol. 35, No. 4, March 2000, s. 451-478.
-
_Nowa Karta Ateńska. Wizja miast XXI wieku_, Europejska Rada Urbanistów, redakcja polska w przekładzie Stanisława Wyganowskiego, TUP 2003; _Karta Nowej Urbanistyki_, Congress for the New Urbanism, redakcja polska w przekładzie M. Mycielskiego i G. Buczka, „Urbanista” 2005, aktualizacja „Krytyka Architektury” 2014.
-
Takie wyraźne przesunięcie akcentu w stronę środowisk biznesowych w Stanach Zjednoczonych Gregory Squires nazywa „prywatyzmem” i udowadnia, że polityki przestrzenne wdrażane w tym modelu, choć były najczęściej bardzo korzystne dla członków partnerstw, to prawie nigdy nie pomagały rozwiązywać strukturalnych problemów miejskich, a nawet dodatkowo je pogłębiały (G. Squires, _Partnership and the Pursuit of the Private City_ _Urban Life in Transition_, red. M. Gottdiener i Ch. Pickvance 1991, _The Urban Sociology Reader_, red. J. Lin i Ch. Mele, Routledge, London-New York 2013, s. 123-124).
-
E. Gualini, W. Salet, _Framing Strategic Urban Projects. Learning from Current Experiences in European Urban Regions_, Routledge, London and New York 2007, s. 273.
-
E. Glaeser, _Triumph of the City. How Our Greatest Invention Makes Us Richer, Smarter, Greener, Healthier, and Happier_, The Penguin Press, New York 2011, s. 95. Edward Glaeser: profesor ekonomii na Uniwersytecie Harvarda.
-
A. Duany, _Forward_ M. Lydon, A. Garcia, _Tactical Urbanism. Short-term Action for Long-term Change_, Island Press, Washington-Covelo-London 2015, s. xii.