Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • promocja

Wielkie Trio i tajemnica Stonehenge - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Format:
EPUB
Data wydania:
17 czerwca 2025
1748 pkt
punktów Virtualo

Wielkie Trio i tajemnica Stonehenge - ebook

Zula, Ada i Nat, ciekawe świata trojaczki, wyruszają na kolejną fascynującą wyprawę – tym razem zamierzają zbadać tajemnicę kamiennego kręgu Stonehenge. W towarzystwie zabawnego archeologa Łokietka przemierzają Anglię, by sprawdzić, czy Stonehenge było starożytnym uzdrowiskiem, teatrem, świątynią albo cmentarzem? A może to wielki zegar słoneczny? Albo dzieło… kosmitów?

Niestrudzone trojaczki zamierzają to odkryć. Czy te plany pokrzyżuje im niespodziewany dodatkowy uczestnik wyprawy – Justin Ryba (a tak naprawdę Justyna), której dzieciaki nie cierpią? A może córka wujka Alberta nie okaże się taka zła?

O serii „Wielkie Trio”: Zula, Ada i Nat są trojaczkami, tyle że trzyjajowymi, więc bardzo się od siebie różnią. Ale poza tym co ciekawego można o nich powiedzieć? Nic, nuda, żadnych fascynujących przygód, tylko szkoła i szkoła (na dodatek ta sama klasa). Za to wujek Albert – ten to ma życie! Pracuje w telewizji, podróżuje po świecie… Aż pewnego dnia okazuje się, że wujkowi nie udał się pilotażowy odcinek nowej serii dokumentalnej o tajemniczych zjawiskach – i musi go nakręcić jeszcze raz. Ale jak to zrobić, żeby tym razem się udało…? Przecież nikt nie doradzi mu lepiej niż trójka nieco narwanych, ale bystrych i dociekliwych siostrzeńców, którzy – choć tak różni – razem tworzą zgrane trio. Wielkie Trio!

 

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8425-039-6
Rozmiar pliku: 7,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

KUPA KAMIENI

Nat stał na wielkim kartonie po nowym wentylatorze. Rozpostarł ręce i powiedział uroczyście:

– Jako Wielkie Trio, czyli trojaczki rozwiązujące najbardziej zagadkowe zagadki, nie boimy się żadnych wyzwań! Odkryliśmy już sekret potwora z Loch Ness, a ostatnio tropiliśmy duchy na Dolnym Śląsku! – dokończył i spojrzał na mnie z powątpiewaniem.

– Bardzo dobrze! – Rzuciłam mu aprobujące spojrzenie i otarłam pot z czoła. Od kilku dni było tak upalnie, że nasz pokój przypominał saunę. Nawet wentylator niespecjalnie pomagał. – Tylko… te ręce to przesada. Wyglądasz jak orzeł, który wzbija się do lotu.

– No co ty, Zula! Myślałem, że jak entuzjastycznie nastawiony do badań naukowiec! – jęknął Nat i nalał sobie szklankę wody.

– No i chyba nie można powiedzieć „zagadkowe zagadki”. To masło maślane.

– A… tajemnicze tajemnice? – zapytał z nadzieją.

– Też nie. – Pokręciłam głową, ale w tym momencie do pokoju weszła Ada i zapytała, co robimy.

– Ćwiczymy przed sobotą. – Postanowiłam być prawdomówna, choć spojrzenie Nata mówiło jedno: „Jak mogłaś???”.

Mieliśmy wystąpić w weekendowym poranku jako goście specjalni i Nat straszliwie się denerwował. Choć już wiele razy staliśmy przed kamerą, zrobiliśmy wspólnie z wujkiem i Dolly dwa odcinki programu Na własne oczy, mój brat twierdził, że zupełnie czym innym jest kręcić program, a czym innym występować na żywo w telewizji. I to na prawdziwej scenie!

Wentylator nagle zaczął nieznośnie poprykiwać, a potem wydał z siebie brzdęk, zasyczał i umilkł. Ada spróbowała go włączyć.

– Chyba się zepsuł – powiedziała. W tym momencie karton się zapadł i Nat z jękiem wleciał do środka. – No super! Ciekawe, w czym rodzice oddadzą go do sklepu.

– Raczej ciekawe, na czym teraz będę ćwiczył – posmutniał Nat. – Był świetną sceną!

– Na niczym. Zbierajcie się. Wujek dzwonił, że zaraz po nas przyjedzie – oznajmiła Ada. – Nie tylko wentylator się zepsuł, ale auto taty też. Pewnie przez ten upał. A wujek ma nam zakomunikować coś ważnego.

– Czuję, że znowu dokądś pojedziemy! – ucieszyłam się.

***

Zdziwiliśmy się, bo gdy wjechaliśmy przez bramę, zobaczyliśmy Justynę, która siedziała w stroju kąpielowym nad basenem. Justyna to córka wujka, z którą on nie mieszka na stałe, bo jest rozwiedziony. Jest od nas sporo starsza i szczerze mówiąc, nie bardzo ją lubimy. Nazywamy ją Dżastin Ryba – ma takie wydęte usta, jakby pozjadała wszystkie rozumy. Właściwie to prawie nigdy z nią nie gadamy, więc nie znamy jej za dobrze. Wiemy tylko, że jeździ na konkursy tańca: pewnie dlatego zawsze się tak stroi, jakby zaraz miała wystąpić przed publicznością.

– Co ona tu robi? – szepnęłam.

W końcu wujek miał nam opowiedzieć o czekającej nas nowej przygodzie. A ona nie wchodziła w skład Wielkiego Tria, więc…

– Jest niedziela – zauważyła Ada.

No tak! Justyna często bywała u wujka w weekendy. Usiedliśmy na leżakach. Wujek przyniósł z domu lody w kilku smakach, lemoniadę i orzeszki, a mamie podłożył poduszkę pod plecy.

– Co ty knujesz, Albercie? – Mama zmarszczyła brwi.

– No właśnie… – zaczął wujek cicho. – Jest pewien… plan.

Nadstawiliśmy uszu.

– Jaki znowu plan? – Mama spojrzała na niego ze zdziwieniem.

Wujek zwykle jest raczej głośny i pewny siebie, a teraz wyglądał, jakby słowa z trudnością przechodziły mu przez gardło.

– Wyjazdowy – odparł. – Tyle że…

– Doskonale! Za tydzień zaczynają się wakacje! – przerwała mu mama, a on lekko pobladł. – No, mów! – ponagliła go. – Bo pomyślę, że dostałeś udaru mózgu, i zadzwonię po karetkę. Choć w sumie nie muszę, mamy tu ratownika medycznego. Kochanie, możesz zbadać Alberta? – zwróciła się do naszego taty, który wybuchnął śmiechem.

– Chodzi o to, że musimy jechać już w środę – wypalił wujek.

– Żartujesz? To niemożliwe! W piątek jest zakończenie roku – zaprotestowała mama.

– No właśnie. Wujku, odbieram świadectwo z paskiem! – Ada nie omieszkała się pochwalić.

– I co z naszym porankiem w telewizji? – zauważyłam przytomnie.

– Spokojnie, już go przesunąłem. Wystąpimy po powrocie.

– Nie będziemy w poranku! Nie będziemy w poranku!!! – ucieszył się Nat.

– Może byście raczej zapytali, czy się zgadzamy? – wtrącił trzeźwo tata. – I… dlaczego nie możecie wyjechać w następny weekend? – Tym razem zwrócił się do Alberta.

– Bo musimy zdążyć na przesilenie – wyjaśnił wujek.

– Jakie przesilenie? – zdziwiła się Ada.

– Jak to jakie!?! Chyba nie zimowe o tej porze roku! Przesilenie letnie – prychnął.

Nie wiedzieliśmy nawet, co to takiego, ale wujek wyjaśnił, że to najdłuższy dzień w roku. Ale… dlaczego musieliśmy zdążyć na ten dzień? I dokąd właściwie mieliśmy pojechać?

– Jedziemy obejrzeć megality! – powiedział wujek.

– Mega… co!? – wykrzyknęliśmy jednocześnie.

– Ogromny kamienny krąg, który znajduje się w Anglii, w Stonehenge¹ – wyjaśnił wujek. – Pochodzi z trzeciego tysiąclecia przed naszą erą, tak jak niektóre piramidy. To, jak został zbudowany oraz jakie było jego przeznaczenie, wciąż pozostaje zagadką. A w czasie przesilenia letniego gromadzą się tam druidzi…

– A kto to taki? – zdziwiłam się, bo ta nazwa też z niczym mi się nie kojarzyła.

– To ludzie, którzy kultywują stare pogańskie wierzenia – wytłumaczył tata.

– Świętują przesilenie, tańczą, śpiewają… Chodzą w takich długich, białych sukienkach… to znaczy szatach. – Wujek się skrzywił.

– O nie! Mam nadzieję, że znowu nie każecie się nam przebierać! – jęknął Nat, który nie wspominał dobrze tego, że w Szkocji musiał nosić kilt!

Nagle zobaczyliśmy, że Justyna wstała.

– W ogóle mi się to nie podoba, tato. – Pokręciła głową. – Gdy mama powiedziała, że zabierasz mnie do Anglii, myślałam, że pojedziemy do Londynu! Ale takie coś? Kupa kamieni i jacyś faceci w sukienkach tańczący przy tej kupie? – Odwróciła się i wskoczyła do basenu, zostawiając nas z rozdziawionymi ustami.

– Eeee… – Odważyłam się odezwać. – Ale jak to? Ona z nami jedzie?

– No cóż… już wcześniej ustaliłem, że będę się opiekował Justynką w tym czasie – tłumaczył wujek. – A Stonehenge wyskoczyło w ostatniej chwili… Nagle znalazł się archeolog, który może z nami pojechać, więc to wyjątkowa okazja.

– Myślę, że to dobrze, że Justyna spędzi z tobą trochę czasu, Albercie – odezwała się mama, która przez to wszystko chyba zapomniała, że nie będzie nas na zakończeniu roku. – A wy… Na pewno jakoś się dogadacie i będzie super.

Wtedy chyba tylko ona tak myślała!
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij