- W empik go
Wielkie Trio i zamkowe duchy - ebook
Wielkie Trio i zamkowe duchy - ebook
Zula, Ada i Nat są trojaczkami, tyle że trzyjajowymi, więc bardzo się od siebie różnią.
Razem z wujkiem Albertem, który pracuje w telewizji, postanawiają sprawdzić, czy w zamkach Dolnego Śląska straszy.
W nowej przygodzie towarzyszą im babcia, która jest ekspertką od duchów, i czarny kot Szekspir, bo jak wiadomo, koty świetnie wyczuwają zjawiska nadprzyrodzone. Ekipa odwiedza zamki Książ, Kliczków, Grodziec i Czocha, a w każdym z nich poznaje opowieści o duchach i przeżywa tajemnicze przygody. Już w Książu dzieci zafascynują się historią księżnej Daisy. W Kliczkowie usłyszą o Jenny, a w Grodźcu przestraszy je Czarna Prababka. Ale nic nie przebije zamku Czocha, na którym duchy zorganizują wielki bal!
Sceptycy mogą próbować podważyć ich odkrycia, ale w każdej legendzie jest ziarnko prawdy!
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8387-283-4 |
Rozmiar pliku: | 7,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Spojrzałam w obiektyw, a Nat uśmiechnął się, żeby dodać mi otuchy. Zaczęłam:
– Mam na imię Zula i jestem jedną z trojaczków. Razem z Adą i Natem tworzymy Wielkie Trio! Mieliśmy dość nudne życie, ale wszystko się zmieniło, gdy wujek nakręcił zupełnie beznadziejny program o potworze z Loch Ness, przez co prawie wyrzucili go z telewizji…
– Nie powinnaś mówić o kłopotach wujka – przerwała mi Ada. – W jakim to go stawia świetle?
Musiała się tak mądrzyć? Właśnie kręciliśmy filmik reklamowy. Nasze ponure i ciasne mieszkanie na Wygwizdowie, jak naszą okolicę nazywała mama, zupełnie się do tego nie nadawało, dlatego staliśmy teraz w ogrodzie wujka, na tle basenu i bujnie ukwieconego krzewu jaśminowca.
– Postanowiliśmy pomóc wujkowi kręcić ciekawe programy! – zaczęłam od nowa. – Projekt okazał się ogromnym sukcesem dzięki naszej inteligencji i urokowi osobistemu…
– Tego też nie mów. Brzmi, jakbyś się chwaliła. – Ada się skrzywiła.
– Dobrze, najwyżej to wytniemy! – Byłam wściekła, że znów mi przerwała. – Teraz ty, mądralo.
– Razem z wujkiem Albertem i kamerzystką Dolly wyjechaliśmy do Szkocji i ruszyliśmy tropem Nessie. Zrobiliśmy badania terenowe, przeprowadziliśmy mnóstwo eksperymentów i rozwiązaliśmy zagadkę potwora, a Zula widziała go na własne oczy! – Ada wyrzuciła z siebie potok słów. – Oczywiście jeśli nie zmyśla!
– Ja zmyślam? Po prostu mi zazdrościsz, że widziałam Nessie! – oburzyłam się.
– Przestańcie. To też się wytnie – ocenił Nat. – Teraz zmień mnie za kamerą. – Zamienił się z Adą miejscami, kichnął, a potem zaczął mówić: – Właśnie tak nazwaliśmy ten program: Na własne oczy! Wielkie Trio i potwór z Loch Ness. A dokąd pojedziemy następnym razem? Wkrótce się dowiecie. – Kichnął ponownie. – Kurczę, chyba mam uczulenie na ten jaśmin.
– No to się cofnij, żebyś nie stał przy krzaku – powiedziałam, a on zrobił wielki krok w tył.
Naprawdę wielki. Tak wielki, że…
– Nat! – wrzasnęłam, ale było już za późno.
Usłyszałyśmy plusk i Nat znalazł się w basenie. Po chwili wypełzł z wody niczym chuda foka i zaczął się otrzepywać, śmiejąc się do rozpuku.
– To przez ciebie! Po co mu powiedziałaś, żeby się cofnął? – oburzyła się Ada.
– Co cię dziś ugryzło? – zdziwiłam się, bo nie poznawałam siostry.
Bywała przemądrzała, ale nigdy aż tak niemiła!
– Jesteście niepoważni! – fuknęła. – A prowadzenie programu to wielka odpowiedzialność!
Z domu od razu wybiegli rodzice.
– Czy was nie można zostawić samych nawet na chwilę? Dostaniesz zapalenia płuc i nigdzie nie pojedziecie! – Mama wymachiwała rękami, a tata próbował ją uspokajać, choć na ustach błąkał mu się uśmieszek.
– Nie kracz, mamo! Oczywiście, że pojedziemy! – wykrzyknęłam. – A tak w ogóle… czy już wiesz dokąd? – zwróciłam się do wujka, który też wyszedł na zewnątrz.
W odpowiedzi tylko uśmiechnął się tajemniczo i powiedział, że porozmawiamy o tym podczas podwieczorku.
Nat poszedł pod ciepły prysznic, a potem usiedliśmy razem przy stole, zmontowaliśmy filmik i pokazaliśmy wujkowi, który oświadczył, że śmiało można go wrzucić do sieci. Za radą Dolly od razu po przyjeździe ze Szkocji zaczął bardzo mocno reklamować program w mediach społecznościowych.
– W ogóle mi się to nie podoba, Albercie. – Mama spojrzała surowo na brata, który publikował filmik. – Żeby im woda sodowa nie uderzyła do głowy. – Spojrzała na moją minę i wyjaśniła: – Chodzi o to, żebyście przez tę popularność przypadkiem nie stali się zarozumiali.
– Ale co to ma wspólnego z wodą mineralną?
– Bo łatwiej się upić szampanem niż wódką – stwierdził wujek, a mama wzniosła oczy do nieba.
– Na pewno nie mamy zamiaru się upijać – odparłam. – Jesteśmy dziećmi! A jeśli ktoś jest zarozumiały, to Ada! – Oskarżycielsko wyciągnęłam palec w jej stronę.
– Ja? – rzuciła niewinne spojrzenie w stronę rodziców.
– Tak, ty! Zadzierasz nosa! I ciągle na wszystkich pokrzykujesz!
– Jeśli natychmiast nie przestaniecie się kłócić, nie pozwolimy wam już nigdzie wyjechać. – Mama groźnie zmarszczyła brwi.
– Daj spokój, to rozsądne dzieciaki, na pewno już nie będą – rzekł pojednawczo wujek. – A co do mediów… tu nie chodzi tylko o popularność. Dolly uważa, że należy mieć kontakt z widzami. W końcu to dla nich robimy program.
Tata ugotował garnek kakao i pokroił ciasto drożdżowe. Nie wytrzymałam:
– Wujku, no powiedz wreszcie! Pojedziemy szukać yeti?
– Albo do Australii? – przekrzykiwaliśmy się.
Wujek pokręcił głową.
– Nie. Patrzcie, co piszą widzowie. – Przesunął w moją stronę telefon, a ja przeczytałam:
Super odcinek! Ale może by tak coś o Polsce?
Cudze chwalicie, swego nie znacie.
Mieszkam obok zamczyska nawiedzonego przez duchy. To byłby ciekawy temat!
– Duchy! – pisnęłam. – Będziemy ich szukać?
– Właśnie tak. – Wujek się uśmiechnął. – Pojedziemy szukać duchów w zamkach na Dolnym Śląsku! Muszę się tylko dowiedzieć, gdzie wpuszczą naszą ekipę.
– Będziemy spać w zamku? – Nat aż podskoczył z ekscytacji.
– Hurra! – wykrzyknęliśmy jednocześnie i od razu zapomnieliśmy o yeti i Australii, ale też o kłótniach.
Nigdy wcześniej nie spaliśmy w zamku i nigdy nie widzieliśmy ducha. Akurat co do tego byliśmy całkiem zgodni!