Wieloryb nie może latać. O sztuce stawania się sobą - ebook
Wieloryb nie może latać. O sztuce stawania się sobą - ebook
Max Lucado napisał tę książkę, aby pomóc ludziom wydźwignąć się z szarości życia i dostrzec ich własną i niepowtarzalną drogę. Odkrywanie tej drogi i pójście nią sprawia, że najpełniej stajesz się sobą.
Spróbuj odkryć rzeczy, które lubisz robić i które jednocześnie robisz dobrze. Możemy nazwać je momentami radosnej harmonii. Pomyśl o chwilach pełnych szczęścia i energii, gdy nie liczyłeś czasu. O chwilach, gdy pomyślałeś: „Tak, jestem do tego stworzony!”. Przypomnij sobie ten czas, kiedy miałeś poczucie spełnienia i odniesionego sukcesu. Ty w swoim najlepszym wydaniu! Te fundamentalne doświadczenia ukazują, że jesteś kimś wyjątkowym i pomagają ci odkryć twoje miejsce przeznaczenia.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7033-938-8 |
Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kiedy byłem zagubiony, pomagali mi znaleźć odpowiedź; gdy się denerwowałem, okazywali cierpliwość; gdy zabrnąłem w ślepy zaułek, wyciągali mnie z niego. Cóż bym zrobił bez ich wsparcia?
Art Miller i jego współpracownicy z People Management International Inc. Tak życzliwie dzieliliście się wiedzą i czasem. Dzięki wam dziesiątki tysięcy z nas lepiej poznały sens stworzenia i własnego życia. Dziękuję, drodzy przyjaciele.
Rick Wellock. Szczególne podziękowania za to, że pomogłeś mi wrócić na właściwe miejsce.
Karen Hill i Liz Heaney. Potraficie zrobić coś z byle czego! Z pewnością znacie się na swojej pracy. Jesteście najwspanialsze!
Laura Kendall. Ten krzyk tysięcy gardeł, który słyszysz, to owacja na stojąco dla ciebie i dla twojej pracy. Gratulacje i życzenia radosnej emerytury. Będziemy za tobą tęsknić.
Carol Bartley. Krocząca po cichu za rzemieślnikami słowa, udoskonalająca to, co zrobili, niezliczonymi dotknięciami gramatycznych i ortograficznych poprawek. Zadziwiasz mnie doprawdy!
Steve i Cheryl Green. Bóg stworzył nieskończone niebiosa, żeby mogły pomieścić wszystkie podziękowania dla was, za waszą wierną i niezmienną przyjaźń.
Susan Perry i Jennifer McKinney. Dwa anioły na ziemi, które sprawiają, że nasze biuro tętni życiem.
Pat Hile i cały zespół z Oak Hills „My Story”. Sposób, w jaki pomagacie ludziom odnaleźć sens i historię ich życia, jest sam w sobie wielką historią. Niech wam Pan Bóg błogosławi.
Greg i Susan Ligon. Dzięki za wasze wizje i pieczę nad wszystkimi sprawami rodziny Lucado.
Pracownicy The Upwords: Tina Chisholm, Becky Bryant, Margaret Mechinus. Najwspanialsze trio na ziemi. Dzięki za wszystko, co zrobiłyście.
Wydawnictwa „W” i Thomas Nelson. Gdyby wydawcy mieli puchar świata, rządzilibyście niepodzielnie! Dzięki za miejsce dla mnie.
Rada, pracownicy i cała wspólnota kościoła Oak Hills. Byliście cieniem i ochłodą w skwarne dni. Oby wiele tysięcy ludzi znalazło wśród was schronienie tak jak ja.
John Tafolla. Dzięki za dzielenie się swoimi darami.
Moje córki: Jenna, Andrea i Sara. Zawsze miałyście lepsze oko niż wasz tata. A teraz w dodatku jesteście ode mnie bystrzejsze. Nawet sobie nie wyobrażacie, jak jestem z was dumny!
Moja żona Denalyn. Bóg zesłał mannę Mojżeszowi, ogień Eliaszowi, anioła Piotrowi, a Denalyn mnie. Poszukiwacze cudów niech zajrzą do naszego ślubnego albumu.
Na koniec dzięki składam Bogu, mojemu Stwórcy, za to, że pisze historię mojego życia, wbrew moim wysiłkom pisania jej po swojemu.1. Twój „sweet spot” (na pewno go posiadasz!)
Każdy człowiek otrzymuje jakieś zadanie do wykonania,
przez co pokazuje, kim jest Bóg
(por. 1 Kor 12,7).
„Sweet spot”. Golfiści rozumieją ten termin. Tenisiści także. Czy kiedykolwiek uderzałeś piłkę kijem bejsbolowym albo grałeś w ping-ponga? Zapewne więc znasz to radosne uczucie, kiedy trafia się dokładnie tak jak trzeba! Kiedy wszystkie technologie, siły wszechświata i twoje mięśnie jednoczą się w jednym, krótkim momencie, wysyłając piłkę na kosmiczną orbitę i sprawiając, że stoisz z rozszerzonymi oczami i otwartą gębą! Twoje ramię nie zadrżało, piłka nie odbiła się od krawędzi rykoszetem… Tak, to jest to!
Kiedy bliska osoba pamiętała o twoich urodzinach, dostałeś nieoczekiwanie zwrot podatku, stewardesa zaprosiła cię do pierwszej klasy – to jest właśnie „sweet spot”, poczucie, że jedziesz przez życie z górki i z wiatrem.
Wcale nie musisz grać w golfa i tenisa, aby znać to uczucie. To, co inżynierowie robią, projektując sprzęt sportowy, Bóg uczynił dla ciebie. Miejsce, przestrzeń życiową, która jest właśnie tobie przeznaczona. On ukształtował zakręty twojego życia tak, by pasowały do uniwersalnej układanki. Życie nabiera słodkiego sensu, kiedy wreszcie odnajdujesz swoje miejsce w świecie. Tylko jak to zrobić? Dokąd pójść? Jakie tabletki połknąć, jakie kursy ukończyć, jakie kanały informacyjne przejrzeć? Na początek wystarczy odkryć to, co sprawia, że...
...jesteś wyjątkowy
Leonardo da Vinci namalował tylko jedną Mona Lisę. Beethoven skomponował jedną V symfonię. I Bóg stworzył tylko jedną wersję ciebie. Stworzył cię w jednym wyjątkowym wydaniu. A wiec kop głęboko, jak poszukiwacz złota, by odkryć szlachetne ziarna złotego kruszcu w swoim życiu.
Kiedy miałem sześć lat, mój ojciec budował dla nas dom. Miesięczniki architektoniczne nie odnotowały tego faktu, ale moja mama z pewnością go doceniła. Tata budował ten dom, deska po desce, każdego dnia, kiedy wracał z pracy. Mój wiek wcale nie obronił mnie przed udziałem w tym przedsięwzięciu. Ojciec zawiązywał mi fartuch z kieszeniami na gwoździe, dawał magnes do ręki i wysyłał na codzienny patrol dookoła domu. Patrząc na mój sprzęt – magnes trzymany blisko ziemi – łatwo można było odgadnąć powierzone mi zadanie: poszukiwałem zagubionych gwoździ. Tak samo można zrobić w odniesieniu do każdego z nas. Cegła po cegle, życie po życiu, Bóg buduje królestwo, duchowy dom (por. 1 P 2,5). Powierza tobie kluczowe zadania w tym dziele. Zobacz, w jakie narzędzia cię wyposażył, a odkryjesz swoje zadanie. Twoje zdolności ukazują, jakie jest twoje przeznaczenie. „Jeżeli ktoś pełni posługę, niech to czyni mocą, której udziela Bóg, aby we wszystkim był uwielbiony Bóg przez Jezusa Chrystusa” (1 P 4,11). Kiedy Bóg daje ci zadania, daje ci także potrzebne umiejętności, a więc gdy poznasz swoje umiejętności, to odkryjesz swoje zadania!
Spójrz na siebie. Może masz niesamowitą łatwość liczenia, nienasyconą ciekawość w dziedzinie chemii albo, podczas gdy innych nudzą rzędy zadrukowanych stron, ty pochłaniasz błyskawicznie wszystkie książki. „Jestem do tego stworzony”, mówimy wtedy o sobie.
Wsłuchaj się w tę wewnętrzną muzykę. Nikt inny nie słyszy tego głosu tak wyraźnie jak ty sam!
W chwili kiedy piszę te słowa, w innej części budynków kościelnych, gdzie pracuję, słychać, jak dzieci bawią się swoimi zabawkami. Sale przedszkolne mogą się nam wydawać jedynie źródłem kakofonicznych dźwięków, ale w uszach Boga to prawdziwa symfonia!
Pięciolatek siedzi właśnie przy stole pełnym kredek. Rzadko się odzywa. Jego rówieśnicy już dawno odłożyli kartki papieru, a on ciągle wpatruje się w swoją. Kolory go przyciągają. Zadziwia feeria zieleni, morskiego błękitu i królewskiej purpury. Za chwilę z malunkiem pobiegnie do mamy i taty pokazać im swojego dziecięcego Picassa. A jego siostra zupełnie inaczej. Całkiem zapomniała o malowaniu i nie będzie wypełniać drogi powrotnej do domu opowieściami o kolorach. „A pani opowiedziała nam dzisiaj niesamowitą historię!” – wykrzyknie i powtórzy natychmiast wszystko, co usłyszała.
Pewnego chłopca, dla odmiany, w ogóle nie interesują ani rysunki, ani historyjki, tylko inne dzieci. Na jego twarzy wciąż można odczytać wezwanie: „Hej, posłuchaj mnie!”. Nieustannie zwraca na siebie uwagę całej grupy, doprowadzając wychowawców do rozpaczy. On wymaga, żeby go słuchać, wywołuje różne reakcje i inspiruje działania. Jego ulubione słowa to: „a teraz zróbmy to”, „chodź ze mną”, „a teraz spróbujmy…”.
Mało znaczące zachowanie w beztroskim okresie życia? Czy może ziarenka ukrytej siły? Raczej to drugie. Cichy chłopiec pewnego dnia prawdopodobnie rozjaśni kolorami szare mury miast. Jego siostra napisze scenariusz filmowy albo będzie uczyła literatury, a chłopiec, który ciągnie kolegów za sobą, być może będzie przekonywał innych, by kupowali jego produkty, lub rozwiązywał problemy społeczne ubogich, albo zostanie księdzem.
A jak jest z tobą? Nasz Stworzyciel dał nam pewne zadania, każdemu według jego indywidualnych zdolności i talentów (por. Mt 25,15)1. Jeśli powołuje, to odpowiednio wyposaża. Spójrz na swoje dotychczasowe życie. Jakie rzeczy ci się przeważnie udawały? Co naprawdę kochałeś robić? Zobacz, w co się angażowałeś i jakie odnosiłeś sukcesy, i poczuj swoją niepowtarzalność.
Bo masz nadzwyczajny dar. Bożą iskrę2. Niezwykłe powołanie do niezwykłego życia.
„Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch. (...) Wszystkim zaś objawia się Duch dla dobra” (1 Kor 12,4.7). To tylko wymówka, że nie masz nic do zaoferowania. Każdy ma. Czy Apostoł Paweł powiedział: „niektórym” albo „kilkorgu z was”? Nie. Powiedział: „wszystkim”, każdemu z nas, dla wspólnego dobra. Niech nigdy więcej nie przejdą przez nasze usta deprecjonujące siebie samego słowa: „Nie mam nic do ofiarowania”!
Może też warto powstrzymać się przed aroganckimi stwierdzeniami odwrotnego typu: „Wszystko na mojej głowie!”. Nie, nie musisz robić wszystkiego. Nie jesteś boskim opiekunem całej społeczności, ale ważną jej częścią. Warto naśladować św. Pawła, gdy mówi, że ci, którzy oddają się posłudze, powinni pozostać w jedności z nami, w obrębie Bożego planu (por. 2 Kor 10,13). Trzeba sobie wyjaśnić, na czym dokładnie polega twój udział w tym planie.
Nie przejmuj się umiejętnościami, których nie posiadasz. Nie porównuj mocnych stron innych ludzi z tym, czym ty zostałeś obdarowany. Spróbuj dostrzec swoją wyjątkowość. „Przypominam ci, abyś rozpalił na nowo charyzmat Boży, który jest w tobie” (2 Tm 1,6). Aby to osiągnąć…
...uczyń Boga widzialnym
Wszystko pochodzi od Boga samego. „Albowiem z Niego i przez Niego, i dla Niego wszystko. Jemu chwała na wieki!” (Rz 11,36). Oddech, który właśnie wziąłeś, krew, która właśnie pulsuje w twoich żyłach, światło, dzięki któremu czytasz te słowa, i mózg, który je analizuje. Wszystko to od Boga! Wszystko pochodzi od Niego i dla Niego istnieje. Istniejemy po to, by ukazywać Boga, by ludzie ujrzeli Jego chwałę. Służymy Mu jak farby dotknięciom Jego pędzla, papier dla Jego pióra, ziemia dla Jego ziarna. Odbicia Jego oblicza.
Po wydarzeniach z 11 września wielu Amerykanów szukało sposobu, by wyrazić swój patriotyzm i solidarność. Pięcioro studentów wpadło na świetny pomysł. Ogłosili oni, że kolejny mecz futbolowy będzie w barwach biało-czerwono-granatowych i sprzedali każdemu z 70 tysięcy kibiców koszulkę w jednym z tych kolorów. Gdy kibice zajęli wyznaczone im miejsca, cały stadion utworzył ogromną narodową flagę. Gazety zamieściły zdjęcia tego widoku na pierwszych stronach!3 Zaiste warto było! Bo jak często się zdarza, że tysiące ludzi jednoczą się, by dać tak jasny i czytelny przekaz?
Bóg nas stworzył, abyśmy to samo czynili dla Niego! „Przez wszystkich objawia się Bóg dla wspólnego dobra” (por. 1 Kor 12,7). On rozdziela nie koszulki, ale moc i siłę. Posyła ludzi nie po to, by byli kolorowymi elementami układanki, ale po to, by wypełnili życiowe posłannictwo. „Odnajdź swoje miejsce, wykorzystaj swoje zdolności, aby objawić Moją chwałę!”.
Wielu jednak odmawia, a niewielu wspiera. Akceptujemy teraźniejszość, lecz nie uznajemy jej celowości. Przyjmujemy dary (dzięki wielkie!), ale ignorujemy Dawcę, promując raczej samych siebie. Dlatego tak wielu z nas paraduje między kościelnymi ławkami z wypisanym na twarzy okrzykiem „Podziwiajcie mnie!”.
Potrzebujecie wytłumaczenia, dlaczego świat jest taki zły? Właśnie o tym czytasz! Kiedy pchasz się na scenę ze swoimi darami i napompowanym ego, jakbyś wszystko sobie, a nie Bogu zawdzięczał, czegóż innego można oczekiwać od świata niż chaosu!?
Bóg wyposażył nas w rozmaite dary, by ludzie ujrzeli Jego chwałę. Koniec, kropka. Bóg dał olimpijczykom szybkość, sprzedawcom spryt, chirurgom dokładność. A po co? Dla medali, wyników finansowych, leczenia ludzi? Tylko częściowo. Odpowiedzią jest sam Bóg. On jest najważniejszy. Głoś Go wszędzie, opowiadaj o Nim, ukazuj Go! Bóg każdego z nas obdarował mnogością duchowych darów. Posługuj się nimi dobrze, wtedy… „jemu chwała i moc na wieki wieków” (1 P 4,11).
Żyjcie tak, żebyście służyli mocą, której On udziela (por. 1 P 4,11), aby to Jemu przypisana była wasza chwała! Ukazujcie Boga przez swoją niepowtarzalność i wyjątkowość. Kiedy chwalicie waszego stwórcę poprzez wasze dary, kiedy wasza posługa wzmacnia Bożą reputację, nagle wasze życie staje się pełniejsze i słodsze! Doprawdy, sprawiacie, że cały świat staje się lepszy! Używajcie więc waszych darów, by uczynić Boga ważnym…
...w każdym dniu swojego życia!
Boski kalendarz ma siedem świątecznych niedziel w tygodniu. Bóg uświęca każdy dzień. Działa w każdej godzinie i w każdym miejscu. On uświęca codzienność, przerabia kuchnię na sanktuarium, kawiarnie na klasztory i mozolne dni pracy w duchową przygodę!
Dzień pracy. Darował ci pracę jako coś dobrego. Zanim dał Adamowi żonę i dziecko, nawet zanim dał mu spodnie, dał mu wcześniej pracę. „Pan Bóg wziął zatem człowieka i umieścił go w ogrodzie Eden, aby uprawiał go i doglądał” (Rdz 2,15). Niewinność, a nie nieróbstwo, charakteryzowała pierwszą rodzinę.
Dla Boga praca jest wartością wyrytą na kamiennych tablicach przykazań: „Sześć dni pracować będziesz, a w dniu siódmym odpoczywaj (Wyj 34,21). Lubimy drugą cześć tego przykazania. Ale podkreślanie tylko tej drugiej części, odbiera wartość pierwszej: „Sześć dni będziesz pracował”. Obojętnie, czy pracujesz w domu, czy w fabryce, twoja praca ma znaczenie dla Boga!
I ma znaczenie dla innych ludzi. Potrzebujemy ciebie. Miasta potrzebują hydraulików, narody żołnierzy. Światła na skrzyżowaniach się psują, kości się łamią. Ktoś musi naprawić i jedne, i drugie. Ktoś musi wychować dzieci, wychować psa, zadbać o dzieci, które próbują zadbać o psa. Kiedy rozpoczynasz lub kończysz dzień pracy, naśladujesz Boga. Bóg sam przecież pracował przez sześć dni stworzenia. Jezus powiedział: „Ojciec mój działa aż do tej chwili i ja działam” (J 5,17). Kariera pochłania przynajmniej połowę twego życia. Czy nie powinna jakoś ukazywać Boga? Czy te 40 czy 60 godzin tygodniowo nie powinno także do Niego należeć?
Biblia nigdy nie promuje pracoholizmu ani pracy jako sposobu na uśmierzenie bólu życia. Bóg jednoznacznie zaprasza wszystkich, którym zdrowie pozwala, do pracy w Jego ogrodzie. Bóg ma szacunek dla pracy. A więc miej szacunek dla Boga w swojej pracy.
„Nic lepszego dla człowieka, niż żeby jadł i pił, i duszy swej pozwalał zażywać szczęścia przy swojej pracy” (Koh 2,24).
Właśnie usłyszałem twoje warknięcie:
„Max, przesadzasz. Moja praca to tylko praca, dzięki niej płacę rachunki, ale ona wysysa moją duszę!”. (Jeszcze tylko kilka stron i zaraz ci ulży).
„Zadowolenie z pracy? A może najpierw mi powiesz, jak w ogóle przetrwać i jak wytrzymać wszystkie, delikatnie mówiąc, niedogodności pracy?” (Mam parę pomysłów, zaraz opowiem).
„Nie mam nawet pojęcia, jakie są moje talenty!” (Pod koniec książki już będziesz wiedział).
„Czcić Boga? Po tym całym bałaganie, którego w życiu narobiłem?” (Zajrzyj do rozdziału o Bożym Miłosierdziu).
A na teraz mam pewną propozycję:
Odkryj swoją wyjątkowość (tego, co robisz),
aby ukazać moc Boga (dlaczego to robisz)
w każdym momencie swojego życia (gdzie i kiedy to robisz).
Na przecięciu tych trzech spraw znajdziesz odpowiedź na swoje pytania: twoje miejsce w życiu, czyli twój „sweet spot”.
„Sweet spot”. Na pewno go posiadasz. Twoje życie ma sens, występuje w nim ukryty temat przewodni. Możesz zrobić coś w życiu w sposób, w jaki nikt inny tego nie zrobi. I kiedy już to zrobisz, twój „sweet spot” zostanie odkryty. Zacznij szukać go już teraz.Niekończące się uprawy bawełny wyjałowiły żyzną ziemię amerykańskiego Południa. Po okresie wojny domowej Północy z Południem farmerzy musieli zmierzyć się z marnymi plonami i wyschłą glebą. George Washington Carver, profesor instytutu Tuskegee w Alabamie, zaproponował rozwiązanie: zmieńmy rodzaj upraw, aby przywrócić nitrogen i użyźnić ziemię. Trzeba w tym celu zacząć uprawiać słodkie ziemniaki, soję, fasolę, a przede wszystkim orzeszki ziemne. Niestety Carver nie był w stanie przekonać farmerów do swojego pomysłu. Potrzeba było dopiero najazdu małego chrząszcza zwanego kwieciakiem bawełnianym.
Ten żarłoczny owad rozprzestrzenił się z Meksyku przez Teksas do Luizjany i Missisipi. W 1915 roku chrząszcze były już na terenie Alabamy. Carver dostrzegł nadarzającą się okazję do ratowania gospodarki. Zaapelował raz jeszcze, by rolnicy spalili zaatakowane przez szkodnika zbiory i posadzili orzeszki ziemne. Niestety, wtedy pojawił się nowy problem: kto kupi orzeszki?
Pewnego dnia do drzwi Carvera zapukała stara wdowa. Po zasianiu orzeszków i całkiem niezłych zbiorach, zostały jej tysiące kilogramów plonów, których nikt nie chciał! Carver, gdziekolwiek się ruszył, napotykał pełne stodoły i magazyny wypełnione orzeszkami ziemnymi. Doszło do tego, że gniły one na polach, bo nie było na nie zbytu! Po latach wspominał, jak uciekł wtedy do swojej kryjówki w głębokim lesie i modlił się do Boga o jakieś rozwiązanie.
„O, Panie wszelkiego Stworzenia – wołałem w niebiosa – dlaczego stworzyłeś ten świat?”
A Stwórca mi odrzekł: „Chcesz wiedzieć zbyt wiele, jak na swój mały rozum. Spytaj mnie o coś bardziej na swoją miarę”.
„To powiedz mi chociaż, po co człowiek został stworzony?” – zapytałem.
A Bóg na to: „Mały człowieku, znów pytasz o więcej, niż możesz pojąć. Ogranicz trochę swoje poszukiwania i zmień intencję”.
Wtedy spróbowałem raz jeszcze: „Panie mój i Stwórco, po co stworzyłeś orzeszki ziemne?”.
„O, teraz znacznie lepiej”, powiedział Bóg, dał mi garść orzeszków i poszedł ze mną do mojego laboratorium chemicznego, gdzie razem rozpoczęliśmy mozolną pracę”1.
Pracując dzień i noc, Carver dokonał analizy setek ziarenek, wyciskając z nich wszystkie soki po to, aby ujawnić ich chemiczną magię i sprawić, że pozorna strata obróci się w ogromne zyski. Po zaledwie pięciu latach, produkcja orzeszków przemieniła Alabamę w jeden z najbogatszych regionów kraju. Carver, zachęcony pozytywnymi rezultatami swojej pracy, dokonał jeszcze ekstrakcji ponad trzystu produktów, będących pochodnymi orzeszków ziemnych.
Następny rozdział książki opowiada o tym, jak znaleźć swój orzeszek, czyli taki cel w życiu, który jest zgodny z Bożą wolą, służy innym i daje tobie samemu autentyczną radość.Przypisy
1 Cytaty biblijne za: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, Biblia Tysiąclecia, wydanie piąte na nowo opracowane i poprawione, Pallottinum, Poznań 2003.
Rozdział 1
1 Frederick Dale Bruner, Matthew: A Commentary, vol. 2, The Churchbook: Matthew 13–28, Word, Dallas 1990, s. 902.
2 Martin Buber, The Way of Man, According to the Teaching of Hasidism, Routledge Classics, London 1994. . Żydowski teolog Martin Buber pisał: „Świat jest emanacją Boga, ale ponieważ został wyposażony w niezależność bytowania i swoich dążeń, jest także zdolny zawsze i wszędzie, by formować skorupę wokół siebie. Tak więc Boża iskra obecna jest w każdej rzeczy i bycie, ale każda taka iskra otoczona jest izolującą skorupą. Tylko człowiek może tę iskrę wyzwolić i ponownie ją zjednoczyć z jej Początkiem, poprzez święte zwrócenie się do rzeczy i użycie jej w święty sposób, to znaczy tak, by intencją uczynienia tego aktu było zwrócenie się ku Boskiej transcendencji. W taki więc sposób Boska immanencja wychodzi z wygnania, jakim było zamknięcie w owej skorupie” (przeł. J.G.).
3 „‘Red, White&Blue’ Students to Present Check to NYC Police, Firemen Nov. 9”, Texas A&M University, www.tamu.edu/univrel/aggiedaily/news/stories/01/110201-10.
Część I
1 George Washington Carver, cyt. w: Paul G. Humber, GodCreatedThat.com, www.godcreatedthat.com/Page5.html.