- W empik go
Wiersze i proza - ebook
Wiersze i proza - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 393 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
WIERSZE
Antygona, tragedya Sofoklesa… str.1
Prolog do Elektry Sofoklesa… str.57
Prolog do Lysistraty Arystofanesa… str.63
Ada Negri, słowo wstępne i próbki przekładu… str.71
W 500 – tną rocznicę, wiersz na jubileusz Uniw. Jagiellońskiego… str.79
Wiersz na cześć pana Pawła Popiela… str.85
Na zebranie filologów w Wiedniu…. str.91
PROZA.
Na pogrzeb Mickiewicza… str.99
W stuletnią rocznicę urodzin Mickiewicza… str.104
Po odsłonięciu pomnika Mickiewicza w Krakowie… str.107
Mowa nad grobem ks. Adama Krasińskiego, biskupa wileńskiego… str.110
Mowa nad grobem ś… p. Pawła Popiela w Ruszczy… str.115
Mowa na wieczorze w teatrze krakowskim, urządzonym na dochód domu Matejki… str.120
Na śmierć Bismarcka… str.125
Mowa w stuletnią rocznicę urodzin Puszkina, wypowiedziana na zebraniu odbytem w Krakowie… str.129
Przed przedstawieniem Króla Edypa w teatrze krakowskim. str.132
Adres Uniwersytetu Jagiellońskiego do Juliana Kłaczki… str.139
Kilka słów z okazyi jubileuszu Jagiellońskiej Wszechnicy… str.140PRZEDMOWA.
Od pewnego czasu dochodziły mnie namowy przyjaciół i upomnienia, abym pomniejsze rozprawy porozrzucane po czasopismach zebrał i ogłosił. Mimo nalegań nie umiałem się jednak na krok ten ośmielić, bo wydawał mi się zarazem zbyt późnym i przedwczesnym. Na niektóre prace było za późno, bo się już przeżyły i wymagałyby poprawy i przerobienia, sam zaś autor nie chciał przedwcześnie na gładzeniu tego, co kiedyś napisał, czasu tracić, który jeszcze można na dalszą pracę obrócić. Takie zbiory mają bowiem często pewne podobieństwo do wydań pośmiertnych, na których kładzie się tytuł: Opera omnia, brzmiący prawie równie złowrogo, jak epitaf.
Łatwiejszem natomiast było inne pokłosie, zebranie przeważnie dorywczych i ulotnych głosów, które w codziennych pismach dzień jeden przeżywszy nie zaznały sądu współczesnych i nie doczekałyby się już nigdy sądu ostatecznego. Autor dorywczo je teraz pozbierał. Znalazło się przy tem trochę wierszy i nieco krótszych, prozaicznych utworów, a złożył się zbiorek różnolity, mieniący się najróżnorodniejszą treścią według okoliczności, wśród których przemowy czy artykuły powstawały. Wiersze i prozę zespoli to, że do poezyi dostało się niestety trochę prozy, do prozy zbłąkał się niekiedy nastrój podnioślejszy. Wszystko zaś powiążą uczucia, które w tych urywkach drgały. Pisał je autor przeważnie z ciepłem sercem, w chwilach natężenia wrażeń bolesnych lub górnych. Czytelnik teraz osądzi, czy te uczucia i wyrazy jeszcze nie zastygły, czy te słowa drzemiące w starych papierach nie zostały żywcem pogrzebionemi i czy miały prawo ciemnice wiekuiste na światło dzienne zamienić.
Kraków, sierpień 1901 r.
ANTYGONA
TRAGEDYA SOFOKLESAPRZYGRYWKA DO POLSKIEJ ANTYGONY.
Dzieweczko grecka, biała Antygono,
Zstąp dziś pomiędzy nas synów północy,
Odsłoń nam burze, co szarpią twe łono,
Stań w twojej sile i twojej niemocy,
By nam wyśpiewać hymn chwały i klęski
I tchnąć w słuchaczów czar słowa zwycięzki.
A czar ten żyje; bo urok dziewiczy
Nigdy w piękniejszej nie jawił się pieśni,
Nikt do miłości, do życia słodyczy
Nie tęsknił rzewniej, nie śpiewał boleśniej,
Nikt się z uczuciem tak tkliwem, gorącem,
Jak ty nie żegnał ze światłem i słońcem.
Drgały też w tobie wszelkie tętna żywe,
Które lat wiosnę łączą z roków wiosną,
Kiedy nadzieja złoci życia niwę,
Młode uczucia w pęki kwiatów rosną:
Wszystko to zwarzył los tchnieniem swem zimnem
I śpiew twój życia był łabędzim hymnem.
Winnem tu, dziewko, twoje męskie serce
Co choć o kwiatach śni i kwiatów pragnie,
Gdy los postawi je w ciężkiej rozterce,
Do mroźnych żądań życia się nie nagnie
I śmierć przeniesie i świętość ofiary
Nad szczęście, młode rojenia i mary.
To tez dlatego wtórujem ci dzielnej,
Kiedy ty gromisz i miażdżysz tyrany,
Jak głos sumienia wielki nieśmiertelny,
Sławiąc praw Bożych zakon niepisany;
Zstąp więc ty śmiało, o dziewko, na ziemię,
Którą też gniecie praw pisanych brzemię!
Od twego męztwa idzie jakaś wstęga
I po nad wieków przepaścią się żarzy,
Aż białych dziewic gdzieś w dali dosięga,
Co się groźniejszych nie zlękły mocarzy
I wśród ofiary w rzymskiem Kolosseum
Wzniosłe śpiewały swym zgonem Te Deum.
Znalazły one krzyż i chwałę w męce,
Niebo im dało świętą aureolę,
Na twoje skronie kładł poeta wieńce
I ubrał niemi twe żale i bole.
Że budzisz dotąd naszych uczuć dreszcze,
Greka natchnienie sprawiło to wieszcze.
Bo on wyśpiewał serca twego dzieje,
Nadzieje życia i życia przełomy,
W końcu jak zemsta, co wśród złomów tleje
Na twych siepaczy rzucił kaźń i gromy.
Po serc tragedyi przyszedł sąd na trony
I w końcu pieśni widzimy mocarza
Ślącego żale, co biją jak dzwony
Wśród źyć złamanych cmentarza.
O dziewko grecka, dziś inną ty mową
Masz nam wyśpiewać twój żal i boleści,
Masz je dziś przybrać w gwarę tobie nową,
Co brzmieniem ucha południa nie pieści;
O dziewko, nie bój się tej mowy dźwięków,
W żadną nie wsiąkło tyle łez i jęków.
Wystąp więc polska mowo, ukochana,
Złóż u stóp Grecyi twe wieńce i wiana.
Ja ciebie kocham w twego świtu chwale,
Gdy z głębi piersi okrytej zbroicą
Za tętnem serca szły melodyi fale
I biła w niebo pieśń BogaRodzico;
Ja ciebie kocham, żeś w krasy twej dobie
Tyle ty pereł rozsuła i czarów,
Zakwitła skargą na Urszuli grobie,
Wieńczyła drzewca zwycięzkich sztandarów,
Że z twojej chwały wysokiego tronu,
Jakby w przeczuciu cierpienia i próby
Na niskie pomnąc brzegi Babilonu
Miłość związałaś wieczystemi śluby.
Kiedy też chwałę zmroczyła żałoba
Tyś nie płużyła w ciszy, co uśmierca,
Nie zmilkłaś jako przyjaciele Hioba,
Lecz wiążąc słowa wiązałaś i serca.
Nad padołami ludzi, którzy jęczą
Jak z niebios wzięty, w niebo rwący promień
Wielką, ognistą zabłysłaś ty tęczą,
Co światło w dusze, a w serca tchnie płomień.
I po nad burze i po nad zawieje
Mimo gróźb wroga i wrogich mozołów
Idziesz zwycięzko na wielki dusz połów
Niesiesz nadzieję.
Usłuż ty dzisiaj greckiej Antygonie
Użycz sił groźbie, rzewności jej trenom,
Niech tak łzy roni i gniewem zapłonie,
Jak się jawiła przed wieki Hellenom.
W pierwotnej chwale piękność już nie wróci,
Ale nie wszystko z jej wdzięku uroni,
Kto tchnie w swą pracę miłosnej dech woni,
Z serca jej nieco łez własnych przyrzuci.
* * *ANTYGONA.
O ukochana siostro ma Ismeno,
Czy ty nie widzisz, że z klęsk Edypowych
Żadnej za życia los nam nie oszczędza?
Bo niema cierpień i niema ohydy,
Niema niesławy i hańby, któreby
Nas pośród nieszczęść pasma nie dotknęły.
Cóż bo za rozkaz znów obwieścił miastu
Ten, który teraz władzę w ręku dzierży?
Czyś zasłyszała? Czy uszło twej wiedzy,
Że znów wrogowie godzą w naszych miłych?ANTYGONA.
O tak! czyż nie wiesz, że z poległych braci
Kreon jednemu wręcz odmówił grobu?
Że Eteokla, jak czynić przystoi
Pogrzebał w ziemi wśród umarłych rzeszy,
A zaś obwieścił, aby Polyneika
Nieszczęsne zwłoki bez czci pozostały,
By nikt ich płakać, nikt grześć się nie ważył;
Mają więc leżeć bez łez i bez grobu
Na pastwę ptakom żarłocznym i strawę.
Słychać, że Kreon czcigodny dla ciebie,
Co mówię, dla mnie też wydał ten ukaz
I że tu przyjdzie, by tym go ogłosić,
Co go nie znają, zagrozić zarazem
Kamienowaniem ukazu przestępcom;
Tak się ma sprawa, teraz wraz ukażesz
Czyś godną rodu… czy wyrodną córą.ISMENA.
Biada! o rozważ siostro, jak nam ojciec
Zginął wśród sromu i pośród niesławy
Kiedy się jego błędy ujawniły,
A on się targnął na własne swe oczy;
Żona i matka – dwuznaczne to miano –
Splecionym węzłem swe życie ukróca,
Wreszcie i bracia przy jednem dnia słońcu
Godzą na siebie i morderczą ręką
Jeden drugiemu srogą śmierć zadaje.
Zważ więc, że teraz i my pozostałe
Zginiemy marnie, jeżeli wbrew prawu
Złamiemy wolę i rozkaz tyrana.
Baczyć to trzeba, że my przecie słabe
Do walk z mężczyzną niezdolne niewiasty;
Że nam ulegać silniejszym należy,
Tych słuchać, nawet i sroższych rozkazów.
Ja więc błagając o wyrozumienie
Zmarłych, że muszę tak uledz przemocy,
Posłuszną będę władzcom tego świata,
Bo próżny opór urąga rozwadze.