- W empik go
Wiersze popełnione - ebook
Wiersze popełnione - ebook
Proste Rymowanki, dla wielu pewnie zbyt proste. Nie ukrywam tego, że jestem amatorem, są to początki mojej przygody z wierszem i nie wstydzę się przyznać, że chcę sprawdzić sam siebie, dążyć do tego by robić postępy. Moje wiersze powstają pod wpływem chwili, pisane prostym językiem stanowią cząstkę moich myśli, inspiracji, natchnień… W całości są podsumowaniem moich początków, pierwszych kroków z poezją. Mając dwadzieścia lat; nie boję się już tak bardzo nimi podzielić…
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8189-562-0 |
Rozmiar pliku: | 812 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Drogi czytelniku!
Trzymasz właśnie w rękach owoc mojej pracy w postaci mojego debiutu, a raczej próby przelania mych myśli na papier. Znajdziesz tutaj jakąś cząstkę mojej osoby, wiele wersów przelałem pod wpływem chwili, emocji, nie raz smutku i radości…
Piszę prostym językiem, nigdy nie uważałem siebie za wybitnego wierszokletę, Na co dzień jestem prostym człowiekiem z ogromnym dystansem do siebie i jeszcze większym zainteresowaniem do muzyki, Jeśli ten tomik trafił w twoje ręce, znaczy, że spełniło się moje marzenie o wydaniu mych wierszy, które mam nadzieję; zatrzymają was na chwilę refleksji…
Kamil FroncekTen o mnie wiersz…
Dzień dobiegł końca, ja siedzę w fotelu
W spokoju robię rachunek sumienia
Czy nie zhańbiłem dziś swego imienia?
Czy byłem człowiekiem w natłoku spraw wielu?
Na co dzień nie jeden z mych usług korzysta
Na wszelakie bóle przychodzę z pomocą
Z oliwką w ręku, w białym kitlu krocząc
Szkoła ma medyk, zawód masażysta
Muzyka jest dla mnie ważniejsza od wiary
W nutach zapisuje dźwięki mej duszy
Muzyka Dżemu serce me porusza
Czas wolny spędzam przy dźwiękach gitary
Z natury jestem dosyć towarzyski
Choć przyznam szczerze, znajomych dość mało
Garstkę przyjaciół życie nazbierało
W chwilach zwątpienia są dla mnie wszystkim
Choć z rodzicami dzielę cztery ściany
W miłości tak bywa, nie zawsze wychodzi
Wolę uśmiechać się, niżeli zawodzić
Z rodziną jestem tak niepokonanym
Choć nie wiem co jeszcze się w życiu zmieni
Wiek jeszcze młody, wszystko przede mną
Taki już jestem, do przodu wciąż biegnąc
To cały ja — Kamil ze Śląskiej ziemi…
Wszystkim kochanym, wspierającym, mającym do mnie cierpliwość…
K.F.Być aktorem życia
Być aktorem w scenariuszu życia
Twarze przybrać różne można czasami
Na scenie żywota nie mieć nic do ukrycia
Mierzyć się z wieloma niegodnymi rolami
W teatrze istnienia Bóg jest reżyserem
Jego plan aktów maski mi wybiera
Gdy on mi sterem — ja roli bohaterem
Wachlarz emocji wedle planu dobieram
Być aktorem trwania w najdłuższym spektaklu
sceny przeplatają się szczęściem i łzami
Powołaniem moim trwać do końca aktu
Mierząc się ze sztuką panowania nad emocjami
Grając tak mierzę się z własną godnością
Sufler sumienie podpowiada jak grać
Rola ma przeplata się łzami i miłością
Stojąc na scenie życia w tej roli muszę trwać
K.F.Usiądę…
Usiądę pod drzewem, tam znajdę spokój
Oazą mą stanie się zieleń radosna
Wspomniana przeze mnie przygoda miłosna
Duszy zmęczonej da błogi pokój
Pod drzewem, które swym cieniem rzuconym
Nastraja optymizm, wiarę mi daje
Pod dębem jego świat lepszy się staje
Do nowych działań znów jestem natchniony
Ptactwo już wzrusza swą piękną symfonią
Szum liści wprowadza w relaksu stan błogi
Warto na trawę zejść ze swej drogi
Tu dobre myśli przed smutkiem się bronią
Tak siedząc z dala od dżungli kamiennej
Samotnie oddając się natury mocom
Już gwiazdy na niebie magicznie migocą
To lenistwa błogie chwile wiosenne…
K.F.Intro
W życiowym pokerze karty rozdaję sam
Czując się najlepiej, gdy samotnie gram
Gdy dusza się znajdzie na ostrym zakręcie
Tylko ja, tylko me myśli w istnieniu zamęcie
Świat biegnie do przodu, ludzie się bawią
Anonse towarzyskie, tłumami się dławiąc
Ja ładując baterie w zamkniętym pokoju
W rozmowie ze sobą szukam spokoju
Mnie nie obchodzi przesyt ludzkości
Na boku jestem od tłumów marności
Skromność podstawą, nie mówię nikomu
Ile szczęścia widzę w mym niewielkim domu
K.F.Cudem istnieję…
Gdzie bym był dzisiaj, gdyby nie ta decyzja
Co ponowne życie mi dała
Dziwny poród, śmierci noworodka wizja
Ledwo się pępowina urwała,
Ratowaniem nowego życia misja…
Cudem istnieję, szczęściem wielkim było
Małego dziecka oczy wpatrzone na świat
Dziś serce szaleje, na początku nie biło
Przedwcześnie chciał zwiędnąć nowego życia kwiat
Czy dziś bym spoglądał w niepoznane matki oczy?
Dając jej z góry choć trochę nadziei
Że kiedyś będzie mogła obok syna kroczyć
Jako stróż przeżyciami swymi się podzielić
Cudem istnieję, świat ciągle poznaję
Choć nie raz dech w piersiach zaciska wizja
Co ten padół tak naprawdę mi daje
Czy to na pewno była dobra decyzja?
Dziś wiem jak duża ta troska rodzicielska
wszak trudne już za mną przeżyte są dni
Nieograniczona jest miłość do chorego dziecka
W którym płomyk życia ciągle się tli…
K.F.Portret
W półmroku strychu, w starej kamienicy
Do głowy dochodzi tylko stukot Deszczu kropel
Jesienna szaruga, opustoszałe ulice
Kawa, papieros, książka, fotel
Pół życia kreślę na pożółkniętym płótnie
Wszak malarzem jestem z powołania
W głowie mam obraz panny w pięknej sukni
Co na powitanie uroczo się kłania
Uśmiech jej szczery, choć bardzo skromny
Jej Oczy niebieskie zerkają wgłąb duszy
Głos mi znajomy, do kogoś podobny
W mych pięknych snach pieści me uszy
Gdy sensem mego życia stały się obrazy
A farby dodają koloru szaremu życiu
Malując jej portret bez żadnej skazy
Wzdycham do niej w samotności byciu
Nim alkohol pozbawił mnie resztek godności
Długa broda nie była wtedy na mej twarzy
Szukałem z nadzieją życiowej miłości
Sprzedając dumnie swoje obrazy
Samotnie Kroczyłem szarymi ulicami
Malując portrety, będąc życzliwym
Przegrałem walkę z własnymi słabościami
Stając się prostym malarzem nieszczęśliwym
Wiodąc życie pospolitego samotnika
Serce me domaga się wielkiej miłości
Tak długie lata na strychu się zamykam
W jej portrecie szukając namiastkę radości…
K.F.Ja — Włóczykij
Krok za krokiem, krętą drogą
Pięknem świata się zachwycę
Upijam się chwilą błogą
Grając blues na Harmonijce
Gnając wciąż przed siebie stale
Pamiętam o życiu wzorcach
Chwilą trwam siedząc w przedziale
Włócząc się po miejskich dworcach
I nie lękam się pogodą
Szkoda czasu, by się trudzić
Poję się deszczową wodą
Chcąc na trawie gdzieś się zbudzić
Tak leniwie, tak radośnie
Każdy dzień wesoło mija
Mogę śpiewać coraz głośniej
Wiodąc życie włóczykija
Żyjąc tak jestem spełniony
Cieszę się swoją wolnością
Omijam ten świat zniszczony
zarażając swą radością
I nim dzień dobiegnie końca
Chwilą tą pragnę się raczyć
Wiedzę piękny zachód słońca
Czas do domu, czas do pracy…
K.F.Prośba ma miła
Siedzisz tu miła w blasku księżyca
Gwiazdą na niebie Przyglądasz się stale
Zobacz ma droga jak późna godzina
Rosa już trawę zdobić zaczyna
W nocy zamilkły nawet morskie fale
Dziadek mróz dawno się tobą zachwyca
Pragnę, byś poszła ze mną do domu
Tam ciepło, przytulnie; zapraszam ja ciebie
Wzniosę się wysoko ponad wyżyny
Byś weszła w dobro mojej rodziny
Tobie ma miła przychodzę w potrzebie
O mej pomocy nie powiem nikomu
Wiem, że strachliwa jesteś na uczucia
Twe serce zamknięte na nowe przygody
Wiedz miła, że we mnie dobre zamiary
Ze mną rozwieją się wszystkie koszmary
I chodź mój wiek jest bardzo młody
Pełna ma dusza mojego współczucia
Rozkuj więc serce ze strachu zbroi
Zdobądź się na znalezienie odwagi
Ja wiem kochana ileś przeżyła
Że męska chciwość twe serce godziła
A czyny moje pełne są rozwagi
Doszukasz się we mnie upragnionej ostoi
niech nie zrazi Cię ma ubożyzna
Ja spełnię wszystkie twoje pragnienia
I chodź Ty dzisiaj taka rozpaczliwa
Ja zrobię wszystko byś była szczęśliwa
Będziesz Ty dumna ze swego imienia
Nie skrzywdzi Cię nigdy już żaden mężczyzna
K.F.