Wiersze zebrane - ebook
Wiersze zebrane - ebook
Szósty tomik z tzw. "serii księżycowe", jednej z najciekawszych serii PIW-u, zawiera poezje Teresy Bogusławskiej (1929-1945), autorki tragicznej i niesłusznie zapomnianej. Córka poety i oficera WP Antoniego Bogusławskiego oraz lekarki Marii Wolszczan, silnie zaangażowała się w pomoc przy powstaniu warszawskim - szycie mundurów, opasek, tworzenie ryngrafów z wizerunkiem Matki Boskiej. Została w bardzo młodym wieku aresztowana przez gestapo i przewieziona na Pawiak, gdzie podczas tortur nabawiła się gruźlicy. Zmarła na zapalenie opon mózgowych, jest pochowana na Powązkach Wojskowych. W 1946 roku Bogusławski wydał w Londynie (pośmiertnie) tom z wierszami córki pt. "Mogiłom i cieniom".
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8196-547-7 |
Rozmiar pliku: | 770 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nić
Moja mała córeczka, poetka,
wątły promyk na mrocznym Pawiaku,
wije rymy w pół-słowach, pół-szeptach,
łuska perły w więziennym przetaku.
Pająk z okna po nici swej spełza,
czarny strażnik, włochaty, szkaradny.
Półświadomie, w uśmiechach i we łzach,
nić się snuje młodziutkiej Ariadny.
Tam, za kratą, coś szumi – to drzewa;
tam, za murem, szybują w lot ptaki.
Mała wróżka dobiera, przesiewa
białych pereł wątek różnoraki.
Co to będzie? Hymn buntu i burzy?
Co to będzie? Stęskniona śpiewanka?
– Bóg ze słońca wieczystej podróży
złotą nitkę dał jej tego ranka.MOGIŁOM I CIENIOM
POEZJE Z TEKI POŚMIERTNEJ
Mogiłom i cieniom
I
Wyszeptacie mi kiedyś o sobie
złoto-krwawą, przejasną legendę.
Wasze słowa z śnieżycy wyprzędę,
święty skarbiec pamiątek z nich zrobię.
W którąś białą, styczniową zawieję,
może jutro, a może po latach,
napiszecie mi na śnieżnych płatach,
jakie były te serc waszych dzieje.
Jak wichura was niosła ku słońcom,
kędy droga jej wiodła męczeńska,
gdzie zwycięstwo, gdzie była wam klęska,
gdzie mogiły sypano tysiącom.
Opowiecie mi kiedyś prześpiewną
złoto-krwawą serc Waszych legendę…
Długo, długo słuchać wtedy będę
i zrozumiem – na pewno, na pewno…
II
Chciałabym wam piosenkę napisać,
trochę smutną i trochę radosną,
by ją szumem mógł las wykołysać,
kiedy w liście ustroi się wiosną.
By ją strumień wyszeptał nieśmiały,
swą daleką przepływając drogą,
i by chórem wam ją wyśpiewały
bzów okiście – najładniej, jak mogą.
Ton piosenki nie może być złoty,
ni z lekkimi bajki kolorami:
musi tętnić, jak kroki piechoty,
co się nocą przedziera lasami.
Musi błyszczeć, jak szable i kosy,
i grzmieć jako okrzyki komendy,
i mieć musi proste, szorstkie głosy
jak z biwaków żołnierskie gawędy.
Hej, piosenko! Pobiegłabyś echem,
gdzie zapadłe, nieznane mogiły,
każdym ziemi wzniecona oddechem,
pełna życia i gwaru, i siły.
Powtarzałyby cię polne maki,
które z mogił wykwitnęły jasno,
a radosne, rozkrzyczane ptaki
wyśpiewałyby ciebie, jak własną.
Hej! Roztętniałby tobą świat cały,
piosnko moja, dla mogił i cieni!
Gwar i tętent… przyśpiewki i strzały…
prosty mundur, który krwią się mieni…
Było – przeszło. Żyje jeno w pieśni,
w sercach czasem się budzi wspomnieniem…
Tam, nad wami, półbogowie leśni,
bór się kłoni piosenką-westchnieniem.
III
Chciałabym wam napisać podzwonne
najgodniejsze, najświętsze, najlepsze…
Chcę. Jak?
Nie wiem.
Macierzanki wonne
ponad wami rosną coraz bledsze.