- W empik go
Wiewiórek i Bóbr. Przygody leśnych detektywów - ebook
Wiewiórek i Bóbr. Przygody leśnych detektywów - ebook
Zabawne opowiadania o Wiewiórku i Bobrze, którzy mieszkają w lesie nad błękitnym strumieniem. Są do siebie zupełnie niepodobni, każdy z nich ma swoje upodobania, niezrozumiałe dla tego drugiego, jednak przyjaźnią się ze sobą i lubią wspólnie spędzać czas. Niekiedy w okolicy dochodzi do zagadkowych i niepokojących zdarzeń. Wówczas Wiewiórek i Bóbr zmieniają się w prawdziwych leśnych detektywów i usiłują dociec, kto stoi za tymi tajemniczymi wypadkami. W ten sposób poznają inne zwierzęta i ich niekiedy dość niezwykłe zwyczaje.
Doskonała lektura dla miłośników przyrody i zagadek detektywistycznych!
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7551-675-3 |
Rozmiar pliku: | 12 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W środku pnia pracowity dzięcioł wydrążył przed laty kilka dziupli, a od jakiegoś czasu w jednej z nich mieszkam… ja!
Mam rudy ogon i pędzelki na uszach – nic dziwnego! Jestem przecież wiewiórką!
Przeprowadziłem się do dziupli w zeszłym roku, gdy stałem się prawie dorosły i mogłem zamieszkać całkowicie, zupełnie sam. Na początku było mi trochę smutno, że nie mam się z kim bawić, ale szybko zorientowałem się, że w pobliżu mojego drzewa wcale nie jest nudno.
I Pierwszy ranek w nowym domu, czyli jak uniknąłem wodnej katastrofy
Pierwsza noc w nowej dziupli nie należała do najprzyjemniejszych. Było mi niewygodnie i zimno. Wierciłem się i wciąż odwracałem na drugi bok. Zasnąłem dopiero nad ranem, gdy opracowałem doskonały sposób na przykrywanie się moim wspaniałym ogonkiem.
Spałem w najlepsze, gdy nagle usłyszałem przeraźliwy hałas. Na początku myślałem, że to sen, ale gdy otworzyłem oczy i nadstawiłem uszu, zorientowałem się, że okropny dźwięk wydobywa się spod mojego mieszkania, jakby z głębi pnia.
Ktoś chce mnie przestraszyć – pomyślałem od razu i odważnie wystawiłem czubek nosa z dziupli.
Przyjrzałem się uważnie strumykowi, gałęziom dookoła wejścia do dziupli, zerknąłem na drugi brzeg, ale niczego nie zauważyłem.
– Co się stało? – powiedziałem do siebie półgłosem.
Nagle rozległ się dźwięk, jakby tysiąc orzechów spadło z drzewa! Wyskoczyłem z dziupli i jednym długim susem znalazłem się na ziemi. A tam…
– Co tu się dzieje? Co to za hałasy? – krzyknąłem do dziwnego zwierzaka, który z wyszczerzonymi zębami stał obok mojego drzewa. Miał futro gładko uczesane, małe uszy, płaski ogon i krótkie, grube łapki.
– Coś się dzieje? – spytał ze zdziwioną miną, która bardzo mnie zaskoczyła.
– Nie słyszałeś tego hałasu?
– Nie – odparł powoli, przysuwając się do drzewa. Oparł się o nie, przysunął nos do kory i wpatrywał się w nią swoimi małymi czarnymi oczkami.
– To niemożliwe! Cały las chyba słyszał! Coś huknęło! Jak mogłeś tego nie usłyszeć?!
– A, o to ci chodzi… – Zwierzak otworzył swój pyszczek, zupełnie jakby chciał się wgryźć w pień.
– Co ty robisz? Przecież to jest mój dom! – krzyknąłem, gdy wbił swoje wielkie zęby w drzewo i zaczął wgryzać się w nie coraz głębiej. To on wydawał ten straszny dźwięk!
– Stój! Zatrzymaj się! Co ty wyrabiasz?! – Biegałem dookoła pnia, krzycząc i machając łapkami.
Dziwny zwierz cały czas stał z zębami wbitymi w drzewo i spoglądał na mnie ze zdziwieniem.
– Uduję. Otrzeuję rewna – powiedział.
– Czego potrzebujesz? Krewna?
Mój nowy znajomy zaśmiał się, a jego śmiech był bardzo podobny do czkawki. Odsunął się od pnia.
– Potrzebuję drewna. Będę tu mieszkał i muszę zbudować sobie mieszkanie – powiedział z dumą.
– Bardzo się cieszę. W tym drzewie są trzy dziuple. W jednej mieszkam ja – zamachałem ogonkiem – a pozostałe dwie są puste. Możesz zamieszkać w jednej z nich. Będzie mi bardzo miło. To znaczy… Będzie mi miło. Hm… Może będzie miło.
Brązowy zwierzak podniósł do góry swoje krótkie łapki i zamachał nimi przed moim nosem.
– Czy ty sądzisz, że ja umiem chodzić po drzewach? – zapytał rozbawiony.
– Wydawało mi się, że potrzebujesz drzew, żeby zorganizować sobie dom – powiedziałem niepewnie, zerkając z ukosa na sporą dziurę, którą wygryzł już w pniu.
Dziwny zwierz znowu przysunął ryjek do pnia i wgryzł się w szorstką korę.
– Otrzebuję ewna. Ewno to ięte ewo. Z ewna ystkie obry onstruują oje udowle.
Zupełnie nic z tego nie rozumiałem, ale było mi wstyd się przyznać.
Dziwak z niego – pomyślałem. – Potrzebuje drewna. Drewno to ścięte drzewo. Z drewna wszystkie dobre budują swoje żywienie… O co tu chodzi?
Spojrzałem na jego zęby. Były trochę podobne do moich, ale dużo większe i mocniejsze. To dzięki tym wielkim zębom mógł próbować ściąć drzewo.