Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Wilk i Polny Kwiat - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
6 grudnia 2023
Ebook
42,90 zł
Audiobook
49,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wilk i Polny Kwiat - ebook

Wiedziała, że przed tym życiem nie ma ucieczki.

Kiedy Aster była młoda, przepowiedziano, że jej przeznaczeniem będzie król faerie. Tak też się stało. Córka generała jako siedemnastolatka wyszła za księcia, który po niespodziewanej śmierci starszego brata został królem. Aster wierzyła, że nic nie zakłóci jej szczęścia u boku ukochanego. Gdy jednak nie mogła zapewnić mężowi tego, czego pragnął najbardziej na świecie, przekonała się, że nic nie jest dane raz na zawsze.

W poszukiwaniu bezpiecznego schronienia Aster ucieka bardzo daleko od domu. To tam spotyka jednookiego wojownika, który jest równie przerażający, co piękny. Chęć zemsty na niewiernym mężu i pożądanie zlały się w jedno nieodparte pragnienie. Wystarczyło kilka dni i nocy z tym dzikim, nieokiełznanym mężczyzną, aby Aster zapragnęła życia, jakie nigdy nie było jej pisane. Wiedziała bowiem, że mimo więzi, która ich połączyła, należy i zawsze należeć będzie do innego. Gdy jej prawdziwa tożsamość zostaje ujawniona, wszystko się komplikuje.

Czy wywalczą przyszłość, której pragną? A może chęć zemsty i dawne tajemnice zniszczą wszystko?

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8321-875-5
Rozmiar pliku: 2,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1

Aster

Wraz z blednącym słońcem do tawerny ściągnęła chmara gości.

Rozmowy przybierały na sile, zapewniając cenne chwile wytchnienia. Skupiłam wzrok na złotym płynie, a potem wciągnęłam się we wzloty i upadki otaczającego mnie przeciętnego życia.

Aż temat rozmowy się zmienił.

Nie po raz pierwszy tego dnia moich uszu dobiegły pogaduszki na temat rozlewu krwi. Wypowiadane szeptem i z ekscytacją słowa na temat bitwy i zemsty zaczęły krążyć między pobliskimi stolikami z niepokojącą swobodą. Owa beztroska świadczyła o tym, że goście tawerny – znajdującej się w Vordanie – nigdy nie widzieli, jak ich ukochani płoną.

Kiedy nastała noc, a trunki rozwiązały wszystkim języki, utwierdziłam się w swoim przekonaniu.

To królestwo, które postanowiłam odwiedzić, było odpowiedzialne za pożary.

Moja krew ochładzała się z każdą minutą, choć nie było takiej potrzeby. To nie moje miasto. To nie mój dom. Na myśl o tym, że miałabym wrócić do siebie, dopiłam wino i odłożyłam karafkę z brzękiem. Atmosfera się zmieniła. Blade płomienie świec zamrugały i rozbłysły mocniej. W tawernie rozległ się szum, łagodny, ale pogłębiający się z każdą chwilą, a zaraz po tym ujrzałam jego źródło.

Klienci poderwali głowy, kiedy do środka został wepchnięty mężczyzna. Zaśmiał się, odwrócony w stronę dwójki towarzyszy, którzy podążali za nim, a potem warknął gardłowo.

Wilki. Zdradził ich zapach i szkarłatny wzór na czarnych tunikach oraz płaszczach. Powiadano, że większość wilków na tym terytorium to wojownicy nikczemnych legionów króla.

Przez mieszkańców miasta lodowatą falą przetoczył się lęk pomieszany z podziwem, albowiem bestie udające zwyczajnych mężczyzn fae w ogóle nimi nie były. Dzięki obserwacji i przesłuchiwaniu się rozmowom można się wiele dowiedzieć, a odkąd zjawiłam się w mieście tego ranka, udało mi się pozyskać zaskakująco dużo informacji na temat królestwa Vordanu.

Wilki uważano zarówno za zbawców, jak i potwory, które za wszelką cenę chcą zniszczyć dusze i mienie sąsiedniego ludu zamieszkującego Sinshell.

Nie mnie oceniać, co król Vordanu próbował osiągnąć taką brutalnością. Mimo to jakaś część mnie chciała pokazać tym obojętnym faerie, jak destrukcyjny może być rozlew krwi wynikający z nienawiści.

Zainteresowanie wilkami wkrótce przygasło, klienci ponownie skupili się na swoich napitkach i towarzyszach. Siedzące pod ścianą nieopodal drzwi kobiety nachyliły się w swoją stronę, a ich uśmiechy i zaczerwienione policzki ściągnęły uwagę jednego z wojowników.

Ich ekscytacja i uroczy zachwyt wzbudziły we mnie nostalgię, więc sama próbowałam przykleić do twarzy podobny uśmiech. Wargi mi jednak drżały, nadawały się jedynie do picia wina.

Upiłam kolejny łyk, a potem nabrałam w garść trochę orzechów leżących w misce przede mną. Srebrnowłosy barman łaskawie dostarczył je do mojego stolika wraz z karafką wina, kiedy zauważył, że nieśpieszno mi do wyjścia. Nasze orzechy smakowały podobnie. To niewiarygodne, a jednocześnie całkiem możliwe, chociaż miałam nadzieję, że będzie inaczej.

Mogłam uciec. Mogłam przemierzyć ocean, żeby ukryć się pomiędzy obcymi i pozwolić, aby z desperacji uwierzyć, że ucieczka pomoże. Że złagodzi ból, a być może nawet stworzy przede mną nowe możliwości.

Ale to nie podziałało. Jeszcze nie. I być może nigdy nie zadziała, dlatego jadłam i piłam.

Poczułam na sobie spojrzenie, więc uniosłam głowę.

Patrzył na mnie mężczyzna o sięgających ramion ciemnych włosach, związanych na karku, który siedział przy stoliku obok złotowłosej kobiety. Brakowało mu oka, a zamkniętą powiekę przecinała poszarpana krzywa blizna.

Kobiety nie miały chyba nic przeciwko i uśmiechały się szeroko za każdym razem, gdy na nie patrzył.

Byłam gotowa się założyć, że jego wada nikogo nie odpychała, bo wyróżniał się ostrymi, pociągającymi rysami. Jego szczękę pokrywał ciemny, gęsty zarost, kości policzkowe były wysokie, policzki wyglądały tak, jakby ktoś niejednokrotnie próbował go poobijać, a jedno oko miało kolor mchu po deszczu.

Był zarówno przerażający, jak i piękny.

Przez lata szukałam, łaknęłam takich osób, a teraz się ukrywałam, żeby uniknąć cierpienia.

Tak, kobiety będą nim zachwycone, pomyślałam, i uśmiechnęłam się lekko, kiedy mężczyzna przeniósł na mnie uwagę. I nie było w tym nic złego. Powinny go wykorzystać, a potem znaleźć kogoś godnego zaufania, kogoś bardziej okiełznanego.

Przeniosłam wzrok na ciemnoniebieską karafkę i dolałam trunku do kielicha, a potem podparłam podbródek ręką, żeby poprzyglądać się dwóm mężczyznom flirtującym ze sobą po drugiej stronie pomieszczenia.

Ta zaraza była wszędzie.

Nieodparta trucizna składająca się z miłości i pożądania. Mogłabym uciec tak daleko, jak poniosą mnie nogi. Mogłabym się ukryć w najdalszych krainach pośród istot podobnych do mnie, gdzie nikt by mnie nie rozpoznał. I mogłabym karmić się tymi wszystkimi kłamstwami.

Jednakże – podobnie jak wszystkie otaczające mnie stworzenia – prędzej czy później bym wróciła.

Powietrze wiło się i napierało na mnie w ostrzeżeniu, ochłodziło moją skórę dosłownie na ułamek sekundy, a zaraz potem puste krzesło przy moim stole zaprotestowało, gdy gigant wyszarpnął je gwałtownie.

– Topisz smutki?

To był on.

Jego głos był niski, głęboki jak najmroczniejszy ocean, szorstki i dosadny.

Przekrzywiłam głowę, żeby przyjrzeć się grubej, szpetnej szramie.

– Widzę, że masz całkiem niezłą pamiątkę po bitwie.

– To nie bitwa była przyczyną. – Spiął się, wyraźnie zaskoczony moim bezpośrednim spostrzeżeniem. – A teraz odpowiedz na pytanie.

Uniosłam brew, w duchu ciesząc się jego zainteresowaniem. Przecież nie miał pojęcia, kim jestem. A to ekscytowało mnie nawet bardziej.

– Może ja też powinnam zadać ci pytanie?

Zmarszczył ciemne brwi, oblizał wargi. Miał cudowne usta. Pełne, ale nie na tyle duże, by złagodziły jego groźny wyraz twarzy. Sprawiał wrażenie osoby, która zawsze dostaje to, czego zapragnie, teraz jednak patrzył na mnie tak, jakby nie wiedział, co począć.

Postanowiłam ukrócić jego cierpienia uśmiechem i rozparłam się na krześle.

– Po prostu miałam ochotę się napić.

– Śmierdzi od ciebie rozpaczą.

Zamarłam z winem tuż przy wargach.

– Jesteś łowcą, jak mniemam?

Jego usta rozciągnęły się powoli w drapieżnym uśmiechu. Uznałam to za potwierdzenie.

– Jeśli właśnie kogoś takiego szukasz.

Nie potrafiłam powstrzymać iskry, która przeszyła moje ciało, rozgrzewając zlodowaciałe miejsca.

Jego nozdrza drgnęły, zaraz potem posłał mi oszałamiający uśmiech. Wyczuł to.

Prawdziwy drapieżnik.

Wilk.

Moja natychmiastowa reakcja powinna mnie zawstydzić. A nawet to, że w ogóle zareagowałam. Miałam jednak wrażenie, że ten mężczyzna mógłby powiedzieć cokolwiek, byle z właściwą intencją, a większość kobiet nie mogłaby się mu oprzeć.

– Skąd pomysł, że mogę czegoś potrzebować?

Wydął wargi, patrząc na mnie znacząco. Nie, nie musiał mi odpowiadać.

– Wiesz, że potrafię cię wyczuć.

Pokiwałam głową, mieszając winem w kielichu.

– A co takiego czujesz?

Stąpałam po cienkim lodzie, ale owo zajęcie przynosiło mi zbyt wielką ulgę, bym się tym przejęła. Czułam wdzięczność na myśl, że cierpienie nie musi być moim jedynym towarzyszem po wielu dniach spędzonych na zadręczaniu się tym, że już tylko to mi pozostało.

Błysk w jego oku powinien mnie ostrzec.

– Mój następny posiłek – oznajmił z całą powagą.

Wino prysnęło mi nosem, rozkaszlałam się tak bardzo, że nie mogłam złapać oddechu.

Nieznajomy wykorzystał okazję, by się do mnie zbliżyć, i odgarnął kurtynę moich włosów. Delikatny dotyk poskutkował mrowieniem w każdej wrażliwej części mojego ciała. Znowu zaatakował mnie kaszel, tym razem byłam jednak zaskoczona siłą swej reakcji.

– Wszystko w porządku? – Jego usta drgnęły w kąciku. – Naprawdę powinnaś częściej wychodzić, jeśli uważasz, że taki drań jak ja jest zabawny.

– Wspaniale – wyszeptałam, ocierając wilgotne oczy. Atak kaszlu już się kończył.

Pokiwał głową. Jego usta wciąż były wykrzywione w sarkastycznym grymasie i wciąż nie zostawił mnie w spokoju.

– W rzeczy samej. – Przyjrzał mi się, mrużąc oko. – Kim jesteś?

– Większość mężczyzn pyta najpierw o imię.

– Masz dużo doświadczenia w znajdowaniu nowych towarzyszy łoża, nieprawdaż?

Znał odpowiedź na to pytanie, bo rysy jego twarzy się nie zmieniły, kiedy pokręciłam głową.

– Wolę stałe związki. – Podniosłam kielich z winem i na oparciu mojego krzesła wyczułam jego rękę otaczającą mnie niczym ciepły pled. Wzięłam łyk, ostrożnie odłożyłam naczynie i dodałam: – Ale mam wrażenie, że ty nie.

Gwizdnął pod nosem.

– Nie dość, że piękna, to jeszcze krytyczna wobec ludzi – podsumował. Rozchyliłam wargi, gotowa przeprosić, ale delikatnie złapał mnie za podbródek i uśmiechnął się szeroko. – Ale masz rację.

– Roześmiałam się, jednakże szybko ucichłam, kiedy rozkazał:

– Zdradź mi swoje imię.

– Aster – odparłam bez wahania, z łatwością dzieląc się z nim półprawdą.

Przekrzywił głowę i wymruczał:

– Jak polny kwiat.

– Drogi dowódco – krzyknął jeden z jego przyjaciół. – Z przykrością muszę poinformować, że na nas już czas.

Ten drugi się roześmiał.

– A mnie w ogóle nie jest przykro.

Siedzący obok mnie mężczyzna spojrzał w kierunku drzwi.

Jego towarzysze opuścili tawernę w towarzystwie kobiet, z którymi siedział, zanim dołączył do mnie. Jeden z wojowników, ten z włosami sięgającymi ramion, uśmiechnął się od ucha do ucha i pokazał wulgarny gest, ale wilk u mojego boku odprowadził ich tylko wzrokiem, zamiast rozpaczać nad utratą dzisiejszej ofiary.

Odchrząknęłam, wiedząc, że powinnam skorzystać z okazji i wyjść – albo chociaż się od niego oddalić – ale tego nie zrobiłam. Miałam wrażenie, że żar jego ciała miesza się z moim, a po rozstaniu zima na powrót zagości w moich kościach.

– Wygląda na to, że ukradli ci kolejny posiłek.

– Chodź. – Wilk spojrzał na mnie z drapieżnym błyskiem w oku. – Oboje wiemy, że gdy tylko cię ujrzałem, postanowiłem nie wychodzić stąd w towarzystwie innej.

Uśmiechnęłam się i spuściłam głowę, nie wiedząc, co począć z tym upartym wojownikiem faerie; byłam natomiast pewna, że nie powinnam sobie pozwalać na poczucie winy. Wstał i rzucił kilka monet na stół.

– Przejdźmy się.

Zadarłam głowę.

– W stronę twojego łoża, jak przypuszczam?

Jego oko rozbłysło i wyciągnął do mnie rękę.

Wisiała między nami – ogromna, szorstka i sztywna, jakby nie przywykł do takiego zachowania.

– Nie sądziłam, że jesteś tak dobrze wychowany. – Ujęłam jego dłoń.

Moje palce zniknęły w jego delikatnym, acz stanowczym uścisku, a kiedy mną szarpnął, podniosłam się gwałtownie. W głowie mi się zakręciło i przypomniałam sobie, ile wina wypiłam przez ostatnie godziny.

Po kolejnym szarpnięciu byłam zmuszona przyłożyć dłonie do jego twardego torsu i odchyliłam głowę, kiedy wyszeptał:

– Daleko mi do dobrze wychowanego mężczyzny, kwiatuszku. – Spuścił głowę, a jego nos zanurzył się w moich włosach. Zadrżałam, kiedy jęknął. – Pachniesz miodem.

– Wydawało mi się, że wyczułeś coś innego – odgryzłam się, ale nie byłam w stanie zdobyć się na nic więcej niż szept.

– Och, tamto wciąż wyczuwam wyraźnie.

Roześmiałam się i ścisnęłam jego dłoń, a palcami drugiej ręki uczepiłam się czarnej jak niebo o północy tuniki, jakbym bez tego wątpliwego zbawcy miała na powrót zanurzyć się w mroku.

– W takim razie lepiej wyjdźmy na świeże powietrze.

Chwilę później staliśmy już na wilgotnych ulicach Vordanu. Teraz były mniej zatłoczone niż wtedy, gdy się tu zjawiłam. Mieszkańcy pili i śmiali się w grupach, inni jedli późną kolację przed restauracjami. Krople deszczu po popołudniowej ulewie lśniły na kocich łbach, kwiatach oraz krzakach rosnących w szczelinach i przy drzwiach sklepików. Białe, żółte i niebieskie pąki kołysały się na wietrze.

Moja dłoń wciąż tkwiła w uścisku wilka, a serce pozostawało rozdarte, lecz nie zamierzało się wycofać. Powoli zapominałam o wszystkim, co nie miało związku z tym mężczyzną.

Przypomniałam sobie rzucone na odchodne słowa jego przyjaciela i postanowiłam przerwać ciszę.

– A zatem jesteś dowódcą – oznajmiłam wyniosłym tonem. – Imponujące. – Chociaż wiedziałam, że władca tego królestwa, które postanowiłam odwiedzić, koniecznie chciał zemścić się na sąsiedniej krainie, moja wiedza pozostawała ograniczona.

Dręczyło nas zbyt wiele własnych potworów, żebyśmy przejmowali się problemami innych.

Dowódca nie puszył się jak paw, choć wątpiłam, by był do tego zdolny. Delikatnie ścisnął moją dłoń.

– Może dla niektórych. – W jego tonie wyczułam nutę apatii i czegoś jeszcze. Być może dyskomfortu.

– Jak wielu swoich straciliście w tej wojnie z Sinshellem?

– O wiele więcej, niż się spodziewaliśmy – przyznał z bólem w głosie. – A mam wrażenie, że będzie tylko gorzej. – Próbował zmienić temat, jakby bał się, że powiedział za dużo. – Dlaczego nie widziałem cię tu wcześniej?

Jeszcze nie wiedziałam, jakimi kłamstwami go nakarmię, i nie zamierzałam pozwolić, by wykręcił się od odpowiedzi.

– Czy atakowanie własnej rasy sprawia ci satysfakcję?

Wilk się spiął. Spodziewałam się, że puści moją rękę i może spiorunuje mnie wzrokiem. On jednak wbił spojrzenie w mieniącą się rzekę, która płynęła na końcu ulicy.

Dodałam szybko:

– Wydaje mi się, że byłoby to niesamowicie trudne…

– Każdy robi to, do czego został stworzony – odparł wymijająco, nieco napiętym tonem. – Chronimy i służymy. Wybijemy ich co do jednego za to, czego pozbawili naszego króla, i za przyszłość, którą odebrali naszemu ludowi.

Pokiwałam głową. Jakiś czas temu słyszałam tę opowieść od mojego ojca.

To, w jaki sposób mówił o swoim królestwie, było powodem, dla którego postanowiłam się tutaj zaszyć. Przy ognisku opowiadał mi historię o młodym szkarłatnym królu, który utracił rodziców w bitwie, choć nigdy nie powinno było do niej dojść. Bitwie ze złotymi fae zamieszkującymi tereny po drugiej stronie jaru rozdzielającego kontynent Nodoi. Była to ogromna strata, która miała wpływ na całą krainę.

To według mnie nie usprawiedliwiało strasznych czynów króla. Choć na własne oczy widziałam, że żadna wojna niczego nie rozwiązuje.

„Masz najbardziej miękkie serce”, mawiał Rorn, „spowite grubą nieprzeniknioną warstwą ze złota”.

„A mimo to szybko udało ci się przez nią przebić”, powtarzałam mu ciągle, na co zawsze odpowiadał mi oślepiającym uśmiechem.

Kolejne pociągnięcie za rękę wyrwało mnie z myśli, w które nie powinnam się zagłębiać. Wciąż było jeszcze za wcześnie, zbyt wiele musiałabym przetrawić. W tym momencie nie potrzebowałam bólu wywołanego wspomnieniami.

– Gdzie zniknęłaś?

Dowódca wilków zatrzymał się przed małą księgarenką.

– Co masz na myśli? – Przyjrzałam się wyblakniętej rycinie przedstawiającej stertę książek na drewnianym znaku, wiszącym na łuszczących się brązowych drzwiach. Były to drzwi w mieście, które nie należało do mnie. A dotykał mnie teraz mężczyzna, który nie był mój.

Moją klatkę piersiową zalała zimna fala, bo wyrzuty sumienia zaczęły się we mnie burzyć jak powoli przesączającą się trucizna. Nie zdążyłam się odsunąć ani wytłumaczyć swojego zachowania czy znaleźć wymówki, by się wymknąć… bo niski tembr głosu wojownika zmroził mnie na miejscu.

– Boisz się zemsty, kwiatuszku?

Kwiatuszku.

Dopiero w tym momencie zrozumiałam, do czego nawiązuje to przezwisko. Z jednej strony czułam się głupia, z drugiej – podobało mi się to. A nie miałam takiego prawa. Poluźniłam ucisk na jego dłoni, żeby się wyrwać.

Ale ostatecznie obróciłam jego rękę, żeby prześledzić palcami drobne blizny i szorstką skórę. Zastanawiałam się, jak głębokie były te rany, ile razy ucierpiał, że pozostały na nim takie ślady. Ciekawe, czy za kilka miesięcy mój poobijany i krwawiący organ w piersi będzie wyglądał tak samo.

Nie wiedziałam, która przyszłość przeraża mnie bardziej – ta wypełniona uzdrowieniem i przebaczeniem czy ta z dalszą marną egzystencją.

– Tak naprawdę – odezwałam się, a moje serce nieznacznie przyspieszyło – zaczynam myśleć, że zemsta ma w sobie jakiś nieodparty… – Zamilkłam i zawiesiłam wzrok na bliźnie w kształcie krzyża. – …urok.

– Naprawdę? – wychrypiał wilk.

Musnęłam dłonią jego mocne palce i zadarłam głowę, przygryzając wargę.

– Tak – potwierdziłam. Jego szmaragdowe oko ciemniało wraz z każdym gwałtownym oddechem, a kiedy ujął mój policzek, nie odsunęłam się.

Przymknęłam powieki, czekając na dotyk jego ust.

Spodziewałam się szorstkich, natarczywych i gorących warg, które mną zawładną. A skończyło się na delikatnym, aksamitnym dotyku i zaciągnięciu się moim zapachem.

– Chcę cię poznać. – Jego szept rozgrzewał mnie tak, jak tego potrzebowałam. – Dlaczego tak jest?

Nie potrafiłam odpowiedzieć ani nawet nie wiedziałam, dlaczego tak rozpala mnie myśl, że ten złakniony wojny wilk pragnie czegoś, czego najpewniej nigdy nie doświadczył, i jest tą perspektywą zdziwiony.

Nie potrafiłam odpowiedzieć, za to mogłam zrobić to, czego pragnęłam coraz bardziej.

Mogłam go pocałować.

Powiodłam dłońmi po jego klatce piersiowej, od szerokich ramion aż po szyję. Zaplotłam palce na jego karku i przycisnęłam się do jego ciała, odnajdując usta nieznajomego.

W przeciwieństwie do niego nie byłam jednak delikatna. Nie chciałam zemdleć z wrażenia.

Jeśli miałam to zrobić, to wolałam spłonąć.

Przygryzłam jego wargi aż do krwi i rozchyliłam je, aby odnaleźć jego jedwabisty język. Nasze zęby obijały się o siebie, oddechy mieszały, dłonie zaciskały na ciele. Wsunęłam palce w jego zaskakująco miękkie włosy i wbiłam paznokcie w skórę głowy.

Jak na kobietę byłam wysoka, mimo to on wciąż górował nade mną przynajmniej o głowę. Chwilę później ręce, które zaciskały się na moich biodrach i włosach, zsunęły się na uda i podniosły mnie z ziemi. Instynktownie owinęłam nogi wokół jego bioder.

– Pozwolisz mi? – Wyszeptał przy moim policzku, jego łagodna prośba stanowiła wyraźny kontrast z żelaznym uściskiem. Trzymał mnie tak, jakby nie chciał puścić. Jego twardość napierała na mnie przez materiał spódnicy.

Nie myślałam. Nie pozwoliłam zwątpieniom zakraść się do mojej głowy, kiedy odchylił się, żeby na mnie spojrzeć, a w jego oczach dostrzegłam głód i desperację.

– Jak najbardziej.

– Dzięki gwiazdom – rzucił, napierając na moje usta.

Jednostajnym krokiem ruszył po stromym wzniesieniu, jakby doskonale wiedział, dokąd zmierza.

Minęły nas skrzypiące powozy i mieszkańcy miasta, a kiedy próbowałam się od niego odsunąć, napotkałam opór. Zacisnął dłoń na moim karku, zniewolił mnie. Roześmiałam się, zaskoczona tym, że podoba mi się to bardziej niż odmowa.

Zaczęliśmy wspinać się po spiralnych metalowych schodach. W końcu oderwał ode mnie usta, żeby kopnięciem otworzyć drzwi prowadzące do mrocznego mieszkania. Wyczułam w powietrzu zapach drewna i starych książek.

Gdy zamykał drzwi, wcisnęłam nos w jego szyję i odkryłam, że to on tak pachnie. Lekką wonią mięty… nie, sosny. Sosny i czegoś dymnego, nieokreślonego.

Ów zapach był jak narkotyk. Jak eliksir, który uderza do głowy. A jeszcze bardziej oszołomiona poczułam się, kiedy wilk rzucił mnie na gigantyczne łoże, przesycone jego wonią. Nie zdążyłam nawet przyjrzeć się ciągnącym przez całą komnatę regałom, bo znalazł się na mnie i nie odrywając wzroku od moich oczu, przesunął dłonią po udzie, jednocześnie podciągając mi spódnicę. Wstrzymałam oddech, kiedy jego ręka zatrzymała się na wysokości bioder.

Poczułam na skórze coś ostrego.

Oczy niemal wyszły mi na wierzch, gdy zorientowałam się, że to pazur. Naprawdę poszłam do łóżka z nieznajomym.

Z wilkiem.

Dopiero wtedy, kiedy znalazł się tak blisko mnie, kiedy nic poza nim nie zaprzątało moich myśli, w pełni przyjrzałam się tej istocie. Po raz pierwszy w życiu czułam się przy kimś taka mała. A była to wina jego masywnego, umięśnionego ciała.

Siła emanowała z niego niczym powoli tlący się ogień, roztaczał wokół siebie nieziemską energię, której nie sposób było zignorować.

Uśmiechnął się, nieco okrutnie i znacząco, a potem westchnął głośno, kładąc drugą rękę tuż przy mojej głowie.

– Nie mam cierpliwości do bielizny.

Rzeczywiście chwilę później zdarł ze mnie majtki.

Schował szpon i szorstką opuszką palca przesunął po moim łonie. Przyglądając mi się z uwagą, niespiesznie rozsunął moją kobiecość. Zadrżałam, a on głośno przełknął ślinę.

Uniosłam brew.

– To źle? – Oboje wiedzieliśmy, że nie.

Uśmiechnął się szeroko, a potem jęknął i zanurzył we mnie palec, dotarłszy do mojego wejścia.

– Kurwa. – Usiadł na piętach, podciągnął mi spódnicę aż do brzucha, i warknął: – Rozłóż dla mnie te piękne nogi. – Posłuchałam. Wilk wciągnął powietrze z sykiem. – Szerzej. O tak. – Z kolejnym jękiem przeniósł wzrok na moją twarz i zaczął leniwie pieprzyć mnie palcem.

Kiedy uniósł rękę do ust i polizał, poczułam rozniecające się we mnie iskry. Nie odrywając ode mnie spojrzenia, z rozkoszą ssał wilgotną skórę.

Zaatakowana kolejnym spazmem, tym razem gwałtowniejszym, wyszeptałam:

– Myślę, że właśnie… – Przełknęłam ślinę, czując mrowienie rozchodzące się po kończynach. – Chyba…

Nachylił się nade mną.

– Skończyłaś? – Zmarszczył brwi i roześmiał się mrocznie, aż moje uda pokryły się gęsią skórką. – W takim razie musimy się upewnić, kwiatuszku.

To przezwisko, wraz z ponownie wypełniającym mnie palcem, wywołało falę oszałamiającej potrzeby.

– Potrzebuję cię – wychrypiałam. – W środku.

– Najpierw chcę zobaczyć, jak te uda drżą.

Na dźwięk delikatnej desperacji w jego głosie niemal zaczęłam zazdrościć mu samokontroli. Przygryzałam wargę i szarpnęłam za dekolt sukni, żeby odsłonić biust.

Wilk zaklął, ale się nie zatrzymał. Stanowczo zacisnęłam dłonie na piersiach, on zaś zaczął torturować mnie mocniej, zaginając palec w moim wnętrzu.

Aż po dół brzucha przeszyła mnie ekscytacja, jakiej jeszcze nigdy nie czułam, i dodała mi śmiałości. To pewnie dlatego, doszłam do wniosku. Jesteś teraz wolna i możesz być, kim zechcesz, możesz całkowicie odpuścić kontrolę. To pewnie dlatego tyle osób czerpie radość ze spółkowania z obcymi.

I pewnie dlatego Ron zniszczył mnie, gdy się tego dopuścił.

Zduszony głos dowódcy sprawił, że rozluźniłam dłonie.

– Jeśli doprowadzasz mnie do takiego stanu, gdy jesteś jeszcze ubrana, zaczynam się obawiać, jak to będzie, gdy zedrę z ciebie tę suknię.

– Nie musisz jej niszczyć – wydyszałam. Na tę myśl nagle dopadła mnie panika. – Nie mam drugiej.

Zmrużył oko, w którym błysnęło zaciekawienie. Mimo to krzyknęłam cicho, wypychając biodra, żeby napotkać jego powolne pchnięcia i gonić za rozkoszą, którą wymierzał mi tak niespiesznie.

– Dobra – wycedził i przesunął mnie niżej.

Pisnęłam i drżącymi palcami próbowałam uchwycić się pierzyny, zarzucając biodrami. Moje niskie jęki wkrótce przeszły w stłumiony krzyk, gdy natarł na mnie gorącymi ustami i zanurzył we mnie język.

Zacisnęłam uda na jego głowie, a moim ciałem wstrząsały niepohamowane spazmy.

Rozsunął mi nogi szeroko i doprowadził na szczyt, aż cała zwiotczałam i nie mogłam zebrać myśli.

– I smakujesz jak miód – skonstatował, odsuwając się ode mnie po kilku minutach, które, miałam wrażenie, ciągnęły się godzinami. Może tak było. Nie miałam pojęcia.

Wiedziałam tylko, że kiedy odsunął ode mnie usta, znów byłam gotowa i chętna. Złapałam go za policzki i przyciągnęłam go do siebie, gdy tylko miałam okazję.

– Pokaż mi – rozkazałam. – Pokaż, jak smakuję. Jak oboje smakujemy.

Zaklął, a potem odnalazł moje wargi. W następnej kolejności całkowicie pozbył się mojej bielizny i rozdarł suknię. Gorączkowo szarpaliśmy za swoje ubrania, aby się ich pozbyć, jednocześnie nie chcąc oddalić się od siebie choćby na sekundę.

Nieznajomy popchnął mnie na plecy i otoczył się w pasie moją nogą. Wilk pod postacią mężczyzny patrzył na mnie jednym okiem, feromony przesączały się przez jego gładką skórę. Nasze czoła się zetknęły. Palcami odkrywałam jego wąskie biodra i napinające się mięśnie ramion.

– Teraz cię wezmę.

– Proszę cię, zrób to – odparłam zachrypniętym głosem, brzmiącym obco w moich uszach.

– Nie będę delikatny ani czuły – ostrzegł chrapliwie – ani teraz, ani przy następnym razie.

Powiodłam dłonią po ostrym zarysie jego kwadratowej szczęki i zapatrzyłam się na gęste rzęsy.

– Lubisz pieprzyć się wielokrotnie w ciągu jednej nocy?

– Tak – wydusił, przesuwając męskością po moim wilgotnym wejściu. – Ale przy tobie nie jestem w stanie zrobić sobie przerwy. Wątpię, bym zostawił cię choćby na jedną przeklętą sekundę. – Gdy zauważył moją zszokowaną minę, pocałował mnie w nos. Ten niespodziewany gest rozgrzał moje serce. – Pasuje ci to?

– Nawet bardzo. – Ledwie skończyłam mówić, a zupełnie pozbawił mnie głosu.

Scalił nasze ciała jednym płynnym ruchem i zaklął przeciągle przy moim uchu, próbując się dopasować.

Jego rozmiar – długość i grubość – nie były mi obce.

Natomiast obce i dziwne były uczucia, które wzbudziła we mnie ta bliskość.

To jest właściwe, nuciło moje serce. Doskonałe – drwiło. W mojej klatce pulsowała euforyczna muzyka, która wymazywała z mojej głowy myśl o tym, że jestem teraz z nieznajomym. Moimi żyłami płynęła rozkosz, od której mrowiła mnie skóra, a oddech drżał.

Wojownik wyszedł ze mnie, ale tylko po to, by wbić się po sam koniec i zakołysać biodrami na boki. Jęknęłam, stapiając się z jego ciałem. Pod nim rozkwitałam jak jeszcze nigdy wcześniej. Nawet kiedy z jego gardła wydobyło się warknięcie, a on zrobił to, co poprzysiągł…

Że mnie zniszczy w najmniej spodziewany sposób.

Wilk zatopił zęby w mojej wardze, zebrała się krew, którą potem zebrał językiem i przełknął z pomrukiem satysfakcji. Potężną dłoń zacisnął na mojej piersi, drugą chwycił się wezgłowia i łóżko naparło na ścianę. Na półkach zadrżały książki i coś spadło z szafki nocnej na podłogę.

Bliska szczytu rozorałam paznokciami jego plecy i zaczęłam drżeć. Nieznajomy ukrył twarz przy mojej szyi i przygryzł moją skórę, ale nie posunął się dalej. Skubał mnie w rytm potężnych, zwierzęcych pchnięć.

Z mojego gardła wyrwał się głośny krzyk, a kiedy doznania stały się zbyt silne, mocno zacisnęłam nogi wokół jego bioder. Gwałtowna reakcja mojego ciała spotkała się z pomrukiem aprobaty.

Pomruk stał się głębszy. Groźniejszy. Dochodził z głębi jego piersi. Dowódca zamarł i zadrżał, puszczając wezgłowie, żeby złapać mnie za twarz. Z urywanym oddechem uniósł głowę, żeby nasze usta się spotkały.

Zrobiło mi się słabo, moje serce waliło, paznokcie powoli zsunęły się z jego pleców.

Byłam tak wykończona, że mogłam tylko leżeć nieruchomo, kiedy mnie całował – mocno, z wyraźnym głodem, głęboko, aż nasze języki się oplotły.

Gdy się odsunął, zrobiło mi się tak zimno, że mimowolnie wyciągnęłam do niego ręce.

– Chcę, żebyś klęknęła.

Nie oponowałam. Nie zawahałam się. Nawet nie rzuciłam mu ponętnego spojrzenia, zwyczajnie od razu wykonałam polecenie. Powinna zaniepokoić mnie myśl, że w ogóle nie stawiałam oporu, że chciałam go zadowolić, że znowu potrzebowałam go w sobie. Powinno mnie to brzydzić.

Ale tak się nie zadziało.

Najpierw rozległ się trzask, a potem pieczenie. Chwilę później na pośladku, któremu wymierzył klapsa, wyczułam jego usta. Mruknął pod nosem i odsunął się, żeby rozmasować bolące miejsce. Dłonie zacisnął na moich biodrach i przyciągnął mnie do siebie, mówiąc głosem ochrypłym z pożądania:

– Siadaj. – Ustawił się za mną.

Wypełniłam rozkaz, a on naprowadził członek na moje wejście, aby wsunąć się powoli.

– Jest mi tak dobrze. Tak cholernie dobrze. – Odgarnął moje włosy za ramię, żeby wyszeptać mi do ucha: – Zawsze jesteś taka posłuszna, kwiatuszku?

Nie wiedziałam, jak odpowiedzieć, więc tylko pokręciłam głową.

Docisnął usta do mojej skóry z mruknięciem zadowolenia.

– Nigdy wcześniej nie czerpałem takiej przyjemności tak jak z tobą.

Złapałam go za rękę, którą otoczył mnie w talii. Płonęłam i jeszcze nigdy nie byłam za to taka wdzięczna. Pod moimi palcami wyczułam napięte mięśnie i wyraźne żyły, jego język i usta sunęły po moim ramieniu.

– Powiedz, jeśli to będzie dla ciebie zbyt wiele.

– To zbyt wiele – odparłam bez namysłu i szybko dodałam: – Ale nie zmuszaj mnie do wyjścia.

Chyba zrozumiał, co miałam na myśli, bo zamarł. Drugą ręką złapał mnie za podbródek i obrócił moją głowę. Spojrzałam na jego usta, chcąc poczuć je na swoich.

– Daj zobaczyć te szare oczy.

Podniosłam się i osunęłam na nim, otwierając powieki.

Przesunął rękę po moim ciele i dotknął mnie tam na dole, precyzyjnie i delikatnie, aż zaparło mi dech w piersiach. Zmrużył oko, przyglądając mi się uważnie.

– Skąd ty się, na gwiazdy, wzięłaś? – zapytał ochryple.

Uśmiechnęłam się i przyłożyłam dłoń do jego pokrytej zarostem szczęki, a potem uciszyłam jego ciekawość pocałunkiem.2

Aster

Gniew jest potężniejszy niż poczucie winy.

A jednak to drugie mnie nie opuszczało. Napierało na moją skórę jak tępe ostrze niemogące się przebić.

Dlatego tak kurczowo trzymałam się gniewu. Pozwoliłam mu zmieszać się z upajającą błogością, która rozlała się po całym moim ciele, gdy odwróciłam się od znajdującego się przy łóżku okna i przetoczyłam w stronę trzymającego mnie wojownika.

Zacisnął rękę, a ja poczekałam. Co prawda nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam, ale słyszałam, że poranek po nocy spędzonej z nieznajomym może być niezręczny.

Jednakże wilk się nie spiął. Nie potrzebował chwili, by przypomnieć sobie, kogo trzyma w ramionach i co robiliśmy.

Złapał mnie za pośladki, a drugą rękę wsunął mi we włosy. Wtuliłam nos w jego szyję i zesztywniałam, gdy się odezwał:

– Trzy, dwa, jeden…

Wtedy też usłyszałam kroki dobiegające ze schodów na zewnątrz.

– Scythe, oszalałeś? – Krzykowi towarzyszyło zbędne walenie do drzwi. – Serrin znowu narzekał na twoje zachowanie Dade’owi. Bierz dupę w troki i marsz do baraku… – Zamilkł, a po chwili rozległ się urywany śmiech. – A kogo tam masz? Musi być wyjątkowo urodziwa, skoro jeszcze nie wykopałeś jej na ulicę.

Odepchnęłam się od pokrytego włoskami torsu wilka, ale on ponownie przycisnął mnie do siebie.

– Twój legion na ciebie czeka – wyszeptałam, muskając ustami jego pierś.

– Jest już tak późno, że mam to gdzieś – burknął. – Właściwie mam to gdzieś niezależnie od pory dnia.

W istocie pomimo zaciągniętych zasłon do komnaty wlewało się tyle światła, że musiało dochodzić południe.

Rozległ się kolejny grzmot.

– Pieprz się, łajzo. – Dudniące kroki na schodach. – Tym razem nie będę sprzątać twojego burdelu.

– Scythe – szepnęłam w jego pierś, nie pytając, tylko sprawdzając dźwięk jego imienia w moich ustach. – To nie jest twoje prawdziwe imię.

– Nie – odparł tak ostrym tonem, że nawet nie zamierzałam drążyć tego tematu.

Ale to nic. Niech ma swoje sekrety, ja miałam bowiem swoje i wolałam zachować je dla siebie.

Scythe ścisnął moje pośladki. Zachichotałam i przesunęłam dłonią po jego szerokich plecach.

Z jego gardła wyrwał się dźwięk przypominający pomruk, od którego przeszył mnie przyjemny dreszcz, a on przyciągnął mnie bliżej.

– Naprawdę lubię trzymać cię w ramionach. – To takie proste, zwyczajne słowa. Zbyt proste, by usprawiedliwić ogień, który rozniecił się w moim sercu, oraz krew wrzącą w żyłach. – I czuć przy sobie twoje ciało.

Przymknęłam oczy, marząc o tym, by się w nim zatopić i zacząć od początku. Nowe życie. Nowy mężczyzna. Nowy zbiór wspomnień.

Inna, stojąca przede mną otworem przyszłość.

Powiodłam palcami po jego plecach, wszystkich zagłębieniach między mięśniami, po kręgosłupie i grubej bliźnie, nie mogąc odpowiedzieć.

Przesunęłam nogę, żeby lepiej wyczuł, czego pragnę – czego potrzebuję.

Potrafił sprawić, choć nieświadomie, że o wszystkim zapominałam. Właśnie na tym mi zależało.

Pod moim policzkiem bicie jego serca przyspieszyło. Uniósł mi nogę na tyle wysoko, by mnie dotknąć. Dobrze wiedział, jak na mnie działa.

– Aster… – Leniwie przesunął palcem po mojej kobiecości. – Nie jesteś obolała?

Zadrżałam, słysząc jego zaspany, niski głos. Każde słowo stawało się bardziej zachrypnięte, każda sylaba zlewała się z kolejną.

– Niewystarczająco.

Rozległ się jego głęboki pomruk, a potem poczułam w sobie palce.

– Taka mokra. Czy przeze mnie jesteś spragniona? – Powolnymi, rozpalającymi ruchami zataczał okręgi, droczył się ze mną chwilę, a potem przestawał, by zaraz ponownie rozpocząć torturę.

– Nie, tylko zmęczona czekaniem – udało mi się wydusić.

Jego usta rozciągnęły się w uśmiechu.

– Szczerze przepraszam.

– Mogę się założyć, że nigdy za nic nie przepraszasz, wilku.

Roześmiał się mrukliwie.

– Co do tego się nie mylisz. Przewróć się.

Tylko że było mi dobrze w jego ciepłych i cudownych ramionach, gdzie czułam się taka bezpieczna. Choć była to tylko iluzja. Całun oddzielający mnie od tego, co czekało po drugiej stronie.

Otworzyłam oczy, kiedy zabrał palce spomiędzy moich nóg. Ujął moją twarz, wplatając palce we włosy, i przycisnął nos do mojego policzka.

– Wygodnie ci, kwiatuszku?

Bicie mojego serca zastąpiły iskry. Kiedy oderwałam się od niego na tyle, by się przewrócić, zostałam nagrodzona jego śmiechem.

Zawiesiłam wzrok na zniszczonym fotelu w kratę, który stał pod oknem, potem na książkach stojących w schludnych stosikach na szafce nocnej. Widoczne były tutaj zaledwie fragmenty tego mężczyzny, ale to wystarczyło, abym zapragnęła poskładać je w całość.

Te puste myśli, których nie powinnam mieć, wyparowały w chwili, gdy uniósł moją nogę i naparł klatką piersiową na moje plecy.

– Na gwiazdy, tak mi tego brakowało – wyszeptał tuż ponad moim ramieniem, zanurzając się w moim ciele.

Zatrzymał się tam na kilka pełnych napięcia chwil, a szorstkimi palcami muskał moje ramiona i żebra, czekając, aż dostosuję się do jego rozmiaru po całej nocy.

– Przecież minęło zaledwie pięć godzin.

– O pięć za długo. – Jego palce połaskotały mnie po brzuchu i zacisnęły się na piersi. – Idealny rozmiar. – Mój biust nie był zbyt duży, ale idealnie mieścił się w dłoni. I on właśnie to potwierdził. – Jakby zostały stworzone do moich rąk.

„Więzi nie mają żadnego znaczenia, jeśli zostałaś dla mnie stworzona”.

Przez moje myśli przetoczyło się wspomnienie jednej z żarliwych deklaracji Rorna, przeszyło serce i duszę z taką siłą, że wyrwał mi się donośny jęk.

Wilk pomyślał na szczęście, że to wyraz rozkoszy, i zaczął się poruszać.

Robił to niespiesznie, a mnie kusiło, by wyjść mu naprzeciw – popchnąć go na łóżko i zmusić, aby jeszcze bardziej zajął moje myśli. Jednakże on znowu mnie zaskoczył: wiedział, czego potrzebuję, chociaż wcale mnie nie znał.

Jego usta wyznaczyły na moim ramieniu płomienną ścieżkę. Jego biodra z gracją zataczały okręgi.

Wkrótce mój oddech stał się ciężki, kości płonęły i drżały. Zaczęłam. Zaczęłam szczytować, czując coraz większą wdzięczność, a nie wyrzuty sumienia. A ten nieznajomy nawet się nie dowie, ile mu zawdzięczam.

Na koniec przytulił mnie do swojej piersi, wodząc dłonią po moim brzuchu i biuście, aż zasnęłam.

_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: