Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • promocja

Wilkołaki z Mercy Falls. Niepokój. Tom 2 - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Format:
EPUB
Data wydania:
3 czerwca 2025
3299 pkt
punktów Virtualo

Wilkołaki z Mercy Falls. Niepokój. Tom 2 - ebook

Drugi tom kultowej serii Wilkołaki z Mercy Falls!

Grace i Sam w końcu odnaleźli siebie nawzajem, ale czeka ich jeszcze trudna walka o to, by mogli pozostać razem. On będzie musiał rozliczyć się ze swoją przeszłością, a ona – stawić czoła coraz mniej pewnej przyszłości. Oba światy – wilków i ludzi – wzywają ich z ogromną siłą, ale też przerażają. Niepokój Grace i Sama wzmaga pojawienie się w ich gronie kolejnego wilka w ludzkiej skórze, Cole’a, który mierzy się z własnymi demonami.

Kochasz wilkołaki? Koniecznie wejdź do świata Mercy Falls. Ta seria książek jest dla ciebie!

 

Kategoria: Fantasy
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8387-994-9
Rozmiar pliku: 2,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

Grace

To jest opowieść o chłopaku, który kiedyś był wilkiem, i o dziewczynie, która niespodziewanie dla chłopaka i siebie zaczęła się przemieniać w wilka.

Zaledwie kilka miesięcy temu to Sam był mitycznym stworzeniem, na którego odmienność nie mogliśmy znaleźć lekarstwa. To jego ciało stanowiło tajemnicę – zbyt dziwną, a zarazem cudowną i przerażającą, żeby można ją było zrozumieć. Pożegnanie z nim okazało się dla mnie najtrudniejszym przeżyciem, jakiego doświadczyłam.

Nadchodzi wiosna. Wkrótce ciepło sprawi, że pozostałe wilki zaczną zrzucać futra i powrócą do ludzkiej formy. Sam będzie Samem, a Cole będzie Cole’em. Tylko ja jedna nie czuję się pewnie we własnej skórze.

Jeszcze zeszłego roku pragnęłam być wilkiem. Miałam mnóstwo powodów, żeby tęsknić za byciem częścią sfory żyjącej w lesie za moim domem. Ale teraz to nie ja obserwuję te zwierzęta, czekając, aż jedno z nich przyjdzie do mnie.

Teraz to one obserwują mnie. Czekają, aż ja dołączę do nich.

Ich oczy – ludzkie oczy w wilczych czaszkach – przypominają wodę. Odbija się w nich wiosenne niebo; brązowe strugi potoku płynącego wraz z deszczem; zieleń letniego jeziora zabarwionego kwitnącymi glonami; szarość zdławionej śniegiem rzeki. Kiedyś tylko złotożółte oczy Sama śledziły mnie spomiędzy przesiąkniętych deszczem brzóz. Teraz czuję na sobie ciężar spojrzeń całej sfory. Ciężar tego, co wiem ja i co wiedzą wilki, ale czego nikt nie waży się wypowiedzieć.

Gdy w końcu poznałam sekret sfory, wilkołaki w lasach stały mi się obce. Piękne, urzekające – ale jednak obce. Za każdą parą oczu kryje się nieznana ludzka przeszłość; Sam jest jedynym, którego udało mi się naprawdę poznać, a teraz mam go u swego boku. I tego właśnie pragnę: mojej dłoni w dłoni Sama, jego policzka przytulonego do mojej szyi.

Tylko że moje ciało mnie zdradza. Nagle to ja stanowię niewiadomą.

To jest opowieść o miłości. Nie wiedziałam, że istnieje tyle różnych jej rodzajów ani że może ona sprawić, iż ludzie będą robić tak nieoczekiwane rzeczy.

Nie zdawałam sobie sprawy, że jest tyle odmiennych sposobów na to, żeby powiedzieć „żegnaj”.ROZDZIAŁ PIERWSZY

Sam

Teraz, gdy wiedziałem, że będę człowiekiem do końca życia, miasteczko Mercy Falls w Minnesocie wyglądało zupełnie inaczej. Wcześniej istniało dla mnie tylko latem. Kojarzyło mi się z upałem, betonem chodników, liśćmi skierowanymi ku słońcu oraz ze wszechobecnym zapachem rozgrzanego asfaltu i samochodowych spalin.

Kiedy wiosenne gałęzie pokryły się koronkami delikatnego różu, które wcześniej rzadko miałem okazję widywać, zrozumiałem, że naprawdę należę do tego miejsca.

Odkąd definitywnie straciłem swoją wilczą skórę, uczyłem się na nowo, jak być człowiekiem. Odzyskałem starą pracę w Krzywej Półce, ponownie zacząłem chłonąć słowa i szelest przewracanych stron. Wymieniłem odziedziczonego po Becku SUV-a – przesiąkniętego jego zapachem i przywołującego wspomnienia mojego życia z wilkami – na volkswagena golfa, wystarczająco dużego dla mnie, Grace i mojej gitary. Starałem się nie wzdrygać za każdym razem, gdy czułem zimno wdzierające się do środka przez nagle otworzone drzwi. Próbowałem pamiętać, że już nie jestem samotny. Wieczorami Grace i ja zakradaliśmy się do jej pokoju, a ja zwijałem się w kłębek przy jej ciele, dopasowywałem rytm swojego serca do jej i wdychałem zapach swojego nowego życia.

Czasem coś dławiło mnie w gardle, gdy słyszałem senne wycie wilków niesione przez wiatr. W takich chwilach to proste, zwyczajne życie przynosiło mi ukojenie. Mogłem cieszyć się na nadchodzące wakacje i kolejne święta Bożego Narodzenia z tą dziewczyną w moich ramionach. Na przywilej zestarzenia się w tej nieznanej mi nagle skórze. Wiedziałem, że mam wszystko.

Prezent czasu we mnie tkwi,

przyszłość ujawniając mi.

Zacząłem zabierać gitarę do księgarni. Interes kręcił się słabo, niekiedy całymi godzinami siedziałem sam. Wówczas grałem na gitarze, a moich piosenek słuchały tylko książki. Mały notatnik od Grace powoli zapełniał się słowami. Każda nowa data zapisana na górze strony oznaczała zwycięstwo nad ustępującą zimą.

Dzisiejszy poranek niewiele się różnił od innych: na pachnących wilgocią ulicach nie było widać zbyt wielu przechodniów. Nic dziwnego, że zaskoczył mnie odgłos uchylanych drzwi, który rozległ się tuż po otwarciu sklepu. Oparłem gitarę o ścianę i podniosłem wzrok.

To była Isabel.

– Cześć, Sam – powiedziała.

Poczułem się dziwnie – bo rzadko spotykałem ją sam na sam, bez Grace. A jeszcze bardziej zdumiewająca była jej obecność w tej księgarni, w łagodnej rzeczywistości mojej jaskini, wyłożonej tomami w miękkich okładkach.

Śmierć brata Isabel zmieniła ją – jej głos stał się twardszy, a spojrzenie ostrzejsze. Dziewczyna zaszczyciła mnie wzrokiem tak pewnym siebie i obojętnym, że poczułem się jak szczeniak.

– Co słychać? – zapytała, siadając na stołku obok mnie. Długie nogi wyciągnęła przed siebie i skrzyżowała.

Pomyślałem, że Grace wetknęłaby stopy pod stołek.

Isabel wzięła mój kubek z herbatą, pociągnęła łyk, po czym westchnęła głęboko.

Spojrzałem na zbezczeszczony napój.

– Niewiele. Nowa fryzura?

Jej perfekcyjne blond loki zniknęły, zastąpione brutalnie przez krótką czuprynę, mimo to dziewczyna wciąż wyglądała pięknie. Jednak rysy jej dotąd idealnej twarzy się wyostrzyły, jakby borykała się z czymś, co zżerało ją od środka.

Isabel uniosła brew.

– Nigdy nie uważałam cię za gościa, który nie ma nic ciekawego do powiedzenia, Sam – rzuciła.

– I słusznie – odparłem, popychając w jej stronę swój papierowy kubek. Nie chciałem pić po niej. Picie z jednego naczynia oznacza więź. – Taki gość powiedziałby: „Hej, czy nie powinnaś być w szkole?”.

– Touché – odrzekła Isabel, biorąc moją herbatę, jakby od początku należała do niej.

Z wdziękiem pochyliła się, siedząc na stołku. Ja kuliłem się na swoim jak jakiś sęp. Zegar na ścianie odliczał sekundy. Za oknem ciężkie zimowe chmury wisiały nisko. Obserwowałem, jak zamarzające krople deszczu spadają na ziemię i odbijają się od chodnika. Moje myśli błądziły wokół gitary i czekającego na mnie na kontuarze tomiku poezji Mandelsztama.

Dano mi ciało – cóż ja z nim uczynię,

Takim jedynym – i moim jedynie?¹

W końcu włączyłem miniwieżę ukrytą pod ladą. Z głośników zawieszonych pod sufitem popłynęła łagodna muzyka i wypełniła przestrzeń.

– Zauważyłam wilki w pobliżu swojego domu – przerwała milczenie Isabel. Zamieszała płynem w kubeczku. – To smakuje jak skoszona trawa.

– Dobrze ci zrobi – uciąłem. Naprawdę pożałowałem, że mi ją zabrała; gorąca herbata w taką pogodę była dla mnie jak siatka asekuracyjna dla akrobaty. Wiedziałem, że już jej nie potrzebuję, a mimo to nadal czułem się zdecydowanie bezpieczniej, trzymając ciepły napój w dłoni. – Jak blisko domu?
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij