- W empik go
William Wilson - ebook
William Wilson - ebook
Zanurz się w mroczny i intrygujący świat ludzkiej psychiki z ebookiem "William Wilson" autorstwa Edgara Allana Poe. Ta przejmująca opowieść o dwoistości natury ludzkiej i wewnętrznej walce dobra ze złem wciągnie Cię od pierwszej strony. Poe, mistrz gotyckiej literatury, prowadzi nas przez życie głównego bohatera, Williama Wilsona, którego prześladuje tajemniczy sobowtór. Dzięki mistrzowskiej narracji "William Wilson" jest fascynującym studium ludzkiej tożsamości i moralności. To obowiązkowa lektura dla wszystkich, którzy cenią sobie literaturę pełną napięcia, symboliki i niesamowitej atmosfery. Pozwól sobie na literacką przygodę, która na długo pozostanie w Twojej pamięci i skłoni Cię do refleksji nad własną naturą.
Kategoria: | Opowiadania |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8349-054-0 |
Rozmiar pliku: | 934 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nech mi się wolno będzie nazwać tymczasem Williamem Wilsonem. Biała kartka, która leży obecnie przedemną, nie powinna się splamić mojem prawdziwem nazwiskiem, które było już za wiele przedmiotem szyderstwa, trwogi i pogardy mojej własnej rodziny. Bo czyż wiatry nie zaniosły do najdalszych krańców świata jego niezrównanej niesławy? O wyrzutku ze wszystkich wyrzutków najbardziej opuszczony! czyż nie jesteś dla ziemi umarłym na wieki? dla zaszczytów, jej kwiatów, jej złotych aspiracyi, — a czyż chmura gęsta, czarna, bezbrzeżna, nie rozciąga się wiecznie pomiędzy twemi nadziejami a niebem?
Gdybym nawet mógł dzisiaj to nie spisałbym historji ostatnich lat niewypowiedzianej nędzy i zbrodni nie do przebaczenia. Epoka ta to ostatnie lata — odznaczają się nagłym wzrostem przewrotności, której tylko początek pragnę tutaj opisać. Ze mnie wszelka cnota jak płaszcz spadła w jednej chwili. Od względnie drobnej niegodziwości, przeszedłem krokiem olbrzyma w coś więcej niż zbrodnie Elah-Gabalusa. Jaka okoliczność — jaki odosobniony wypadek sprowadził ten stan, słuchajcie, a opowiem Wam. Śmierć się zbliża, a cień poprzedzający ją wywarł osłabiający wpływ na mego ducha. Przechodząc przez ciemny padół pragnę sympatyi, bo nie powiem litości, mych bliźnich. Chciałbym wmówić w nich częściowo, że bylem niewolnikiem okoliczności, nad któremi człowiek nie może zapanować. Chciałbym, aby wśród szczegółów, które mam opisać, znaleźli dla mnie dozę _fatalizmu_ wśród pustyni pobłądzeń. Chciałbym, aby przyznali, że jakkolwiek przedtem pokusa istniała, to jednak człowiek nigdy nie był tak kuszony, nigdy tak nic upadł. I czyż dlatego nigdy tak nie cierpiał? czyż nie żyłem jak w śnie? I czy nie umieram jako ofiara przerażenia i tajemnicy najdzikszej ze wszystkich wizyi pod słońcem?
Jestem potomkiem rodu, którego imaginacyjny i łatwo pobudliwy temperament odznaczał go po wsze czasy; w najwcześniejszym dzieciństwie zdradzałem objawy zupełnego odziedziczenia tej rodzinnej cechy, która rozwijała się razem z wiekiem będąc z wielu przyczyn źródłem poważnego zaniepokojenia dla moich przyjaciół oraz szkody dla mnie samego. Stawałem się samowolny, oddawałem się najdzikszym kaprysom i podlegałem niepohamowanym namiętnościom. Słabi na umyśle i podlegający konstytucyjnym wadom podobnym do moich, rodzice moi, nie wiele mogli uczynić dla poskromienia myśli złych skłonności, któremi się odznaczałem. Słabe i źle kierowane wysiłki z ich strony chybiły celu, z czego ja tryumfowałem. Odtąd słowo moje było prawem dla domu a w wieku, w którym nie wiele dzieci zyskuje swobodę, zostawiono mnie mojej własnej woli, i zrobiono we wszystkiem (z wyjątkiem tytułu) panem mych postępków.
Najwcześniejsze wspomnienia życia szkolnego związane są u mnie z wielkim bez planu zbudowanym domem Elżbietańskim, w zawsze mglistej wsi angielskiej, gdzie rosło mnóstwo olbrzymich i sękatych drzew i gdzie wszystkie domy były niesłychanie stare. Czcigodne to stare miasto było jakby ze snu wykrojone. W tej chwili czuje w swej fantazyi odświeżający chłód mocno — cienistych alei, wdycham woń tysiąca krzewów i drżę przejęty nieopisaną rozkoszą na głęboki ton dzwonu kościelnego, przerywający co godzina ciszę mrocznej atmosfery, w której wznosi się senna wieża gotycka.
Drobiazgowe wspomnienia szkoły i jej kosztów dają mi tyle przyjemności, ile jej mogę jeszcze doświadczać. Pogrążony w nędzy — nędzy niestety! tak realnej — spodziewam się przebaczenia za szukanie ulgi choć tak słabej i chwilowej, we wspomnieniu paru bezładnych szczegółów, które ponadto, jakkolwiek stałe, nabierają w mej wyobraźni przypadkowego znaczenia jako połączone z czasem i miejscem, gdzie otrzymałem pierwsze dwuznaczne przestrogi tego przeznaczenia, które mnie potem tak kompletnie złamało. Zatem niech mi wolno będzie pomarzyć.
RESZTA TEKSTU DOSTĘPNA W PEŁNEJ WERSJI.