- W empik go
Windsorowie. Celebryci, nudziarze, skandaliści - ebook
Windsorowie. Celebryci, nudziarze, skandaliści - ebook
Skąd się wzięli Windsorowie? Dla kogo Edward VIII zrezygnował z korony? Czy Harry i Meghan to idealna para, przykładni rodzice czy może jednak celebryckie show?
Losy brytyjskiej royal family z zapartym tchem śledzą co dzień miliony osób na całym świecie, a radości i smutki jej członków to stały temat medialnych doniesień. Dzieje Windsorów pełne są romansów i skandali, a niektórzy z nich stali się prawdziwymi celebrytami. Zwykłym ludziom może się wydawać, że królowa Elżbieta II i jej krewni są postaciami z baśni, ale Windsorowie to także sporych rozmiarów przedsiębiorstwo, które przynosi niemałe dochody.
Autorka książki – Iwona Kienzler – to znana pisarka i popularyzatorka historii. Pasjonuje ją życie znanych postaci, zarówno historycznych, jak i żyjących współcześnie. Swoich bohaterów przedstawia nam jako zwykłych ludzi, z ich przywarami, dziwactwami i słabościami. Dużo miejsca poświęca też ciekawostkom, nie unikając pikantnych szczegółów osadzonych w realiach obyczajowych danej epoki. „Windsorowie” to kolejny tytuł tej poczytnej autorki, wydany nakładem wydawnictwa Lira.
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66229-36-5 |
Rozmiar pliku: | 1,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
niemieckie korzenie utajniono,
by monarchii trwanie uratować
i na Wyspach skutecznie panować.
Książę Edward abdykować musiał,
gdy z Hitlerem ręka w rękę usiadł,
wojnę dynastia godnie przetrwała,
po Jerzym Elżbieta panowała.
Na Wyspach ona długo panuje,
monarchii atmosferę się czuje,
Karol żonę Dianę pochował,
dwójkę synów w rodzinie wychował.
Problemów rodzina doświadczyła,
jednak wszystko wnet przezwyciężyła.
Przyjrzyjmy się skandalom w rodzinie,
zanim czas tej dynastii przeminie.
Wstęp
Angielski pisarz i myśliciel doby oświecenia, współcześnie uznawany za prekursora liberalizmu, Thomas Paine, powiedział niegdyś: „Monarchię lepiej trzymać za zasłoną, otoczyć ceremoniałem, krzątaniną i wzniosłą atmosferą powagi. Lecz gdyby przypadkiem pozwoliło się widzom zobaczyć, co dzieje się naprawdę za zasłoną, wszyscy wybuchną śmiechem”. Jak łatwo się domyślić z przytoczonych słów, Paine nie był zwolennikiem władzy królewskiej, opowiadając się raczej za republiką, zresztą przyczynił się do powstania Stanów Zjednoczonych. Temu wielkiemu entuzjaście zmian przyniesionych przez rewolucję francuską wydawało się zapewne, że wkrótce władza królewska zniknie z powierzchni ziemi, a koronowanych władców ludzie będą oglądać jedynie na obrazach w muzeum lub na kartach książek historycznych. Tymczasem w XXI wieku nadal istnieją państwa o ustroju monarchistycznym, a w niektórych obowiązuje monarchia absolutna – taką władzę posiadają chociażby papież, król Arabii Saudyjskiej czy sułtan Brunei – i chociaż rewolucje oraz wojny zmiotły ze sceny wielkie dynastie, niemal w co czwartym europejskim kraju panuje dziś rodzina królewska lub książęca. Na Starym Kontynencie próżno szukać jednak absolutyzmu, nasi poczciwi europejscy władcy nie rządzą, a jedynie panują, bowiem procesy historyczne skutecznie doprowadziły do symbiozy starego porządku z nowym i w efekcie do stanu, w którym król, książę, królowa czy księżna są jedynie żywym symbolem trwałości danego państwa, lecz praktycznie nie pełnią żadnej politycznej roli.
Na tle współczesnych monarchii zupełnym ewenementem jest korona brytyjska. Przeszło dziewięćdziesięcioletnia królowa Elżbieta II zasiadła na tronie w 1953 roku i, przynajmniej na razie, cieszy się na tyle dobrym zdrowiem, że nie zamierza abdykować. Ta sędziwa już dama jest nie tylko głową państwa, lecz jednocześnie pełni funkcję zwierzchnika sił zbrojnych i stoi na czele Kościoła anglikańskiego. Jest wciąż na tyle aktywna, że nie tylko jej poddani zastanawiają się, czy jej syn i oficjalny następca, książę Karol, kiedykolwiek zasiądzie na tronie. Coraz więcej zwolenników ma propozycja, by jej miejsce zajął książę William, drugi w kolejce do tronu, który, zdaniem wielu, byłby lepszym królem niż jego własny ojciec.
Windsorowie to jednak nie tylko rodzina królewska – to także sporych rozmiarów przedsiębiorstwo, przynoszące dochody, i to niemałe, a każdy z członków royal family wart jest dosłownie fortunę. Majątek królowej wyceniany jest na pięćset milionów dolarów, ale według niektórych ekonomistów jego wartość może przekraczać nawet miliard, choć jego rzeczywista wartość utrzymywana jest przez Koronę w tajemnicy. Przeciętnemu zjadaczowi chleba sama monarchini i jej krewni wydawać się mogą dosłownie postaciami z baśni, zwłaszcza że na brytyjskim dworze, obok wszechobecnych asystentów czy sekretarzy, wciąż zatrudniani są ludzie pełniący funkcje o dość egzotycznych nazwach: królewski opiekun łabędzi, królewski dudziarz, którego zadaniem jest piętnastominutowa przygrywka każdego dnia tygodnia wykonywana pod oknem brytyjskiej królowej, nie brakuje też dam dworu i paziów. Nic dziwnego, że wielu z nas chce od czasu do czasu zajrzeć za ową kurtynę, o której przed wiekami mówił Paine, co jest dziś zresztą znacznie łatwiejsze niż kiedyś, i to bynajmniej nie po to, by śmiać się z tego, co tam zobaczy. Jeszcze w 1952 roku prasę obowiązywała zasada, że o rodzinie królewskiej należy pisać wyłącznie dobrze, a do 1969 roku wszystko, co dotyczyło prywatnego życia rodziny królowej, pozostawało poza zasięgiem kamer. Kiedy księżniczka Małgorzata, siostra Elżbiety II, brała ślub ze znanym fotografem i playboyem o biseksualnych skłonnościach, Antonym Armstrongiem-Jonesem, zainteresowanie mediów było minimalne, a prasa publikowała tylko oficjalne fotografie młodej pary, oczywiście za zgodą pałacu. Starannie wyreżyserowaną przez męża księżniczki, któremu królowa nadała tytuł lorda Snowdon, ceremonia inwestytury Karola na księcia Walii, była w 1969 roku transmitowana przez telewizję i cieszyła się już naprawdę wielkim zainteresowaniem poddanych Elżbiety II.
Wydarzeniem, które wywołało pierwsze objawy trwającej do dzisiaj windsormanii, były obchody srebrnego jubileuszu królowej, lecz najważniejszym, przełomowym momentem był ślub następcy tronu ze zjawiskową Dianą Spencer. To właśnie księżna Walii stała się najjaśniejszą gwiazdą rodu Windsorów, pierwszą celebrytką z krwi i kości, a jej późniejsze perypetie i szczegóły jej nieudanego małżeństwa z Karolem śledził cały świat. Z czasem wielka medialna machina dopadła całą rodzinę królewską, która raz lepiej, raz gorzej radzi sobie z tym zainteresowaniem, aczkolwiek jej członkom, a przynajmniej większości z nich, trudno odmówić umiejętności kreowania własnego wizerunku w oczach opinii publicznej. Nawet królowa, mimo iż niewątpliwie jest ostoją monarchii w tradycyjnym rozumieniu tego słowa, nauczyła się postępować z mediami, czego przykład dała w 2012 roku, podczas olimpiady w Londynie, kiedy, za namową księcia Harry’ego, pozwoliła uwiecznić się w zabawnym filmie, w którym, razem z Danielem Craigem, wcielającym się w rolę agenta 007, skacze na spadochronie. Oczywiście Elżbieta nie ryzykowała własnym życiem i zdrowiem i sam skok wykonał za nią odpowiednio ucharakteryzowany kaskader, jednak ów zabawny film, uświetniający otwarcie igrzysk, stał się niekłamanym przebojem całej ceremonii, a poddani królowej uznali go za najciekawszy moment w całym życiu swojej ukochanej władczyni.
Bez przesady można stwierdzić, że za czasów panowania królowej Elżbiety II anachroniczna instytucja monarchii została skutecznie odkurzona i nabrała nowego blasku. Co więcej, brytyjska rodzina królewska stała się zjawiskiem medialnym, czymś w rodzaju bohaterów opery mydlanej z koroną w roli głównej, a perypetie jej członków są śledzone z zapartym tchem przez miliony ludzi na całym świecie. Podobnie jak dzieje się w przypadku telewizyjnych tasiemców, największe zainteresowanie budzą bohaterowie negatywni, przysłowiowe czarne owce, skutecznie psujący medialny wizerunek Windsorów. W końcu czymże byłaby Dynastia bez knowań i niecnych poczynań Alexis Carrington, brawurowo zagranej przez Joan Collins?
Przyjrzyjmy się zatem tym członkom rodu Windsorów, których zachowanie i sposób bycia nieraz przyprawiały speców od wizerunku, podobnie zresztą jak samą królową, o niemały ból głowy. Naszą opowieść zaczniemy od stryja łaskawie panującej monarchini, Edwarda VIII, przedkładającego miłość do rozwódki ponad koronę, a skończymy na jej niegrzecznym, ale za to ukochanym wnuku Harrym. Sporo miejsca poświęcimy też oczywiście jego matce, księżnej Dianie, uchodzącej w oczach wielu osób niemal za święta, a która, jak się przekonamy, też miała kilka ciemnych kart w swoim życiorysie i kilka niecnych sprawek na sumieniu.
Windsorowie, 1923ROZDZIAŁ 1.
Wymyślona dynastia
Dynastia Windsorów jest niewątpliwie ewenementem w skali światowej, została bowiem ni mniej ni więcej, tylko najzwyczajniej w świecie... wymyślona, powołana do życia ze względów, które dziś określilibyśmy mianem PR-u. Pojawiła się na świecie niczym przysłowiowy królik z kapelusza 17 lipca 1917 roku. Właśnie tego dnia wszystkie brytyjskie gazety wydrukowały dekret obwieszczający, iż odtąd królewski ród zwać się będzie Domem i Rodem Windsorów, a w królestwie będą panować monarchowie z tej właśnie dynastii.
Nie oznacza to bynajmniej, że tego dnia lub nieco wcześniej poprzedni władca opuścił świat doczesny lub zmuszony został do abdykacji na skutek jakiejś rewolucji czy też mniej lub bardziej krwawego przewrotu, wprost przeciwnie. Król Jerzy V panujący w Zjednoczonym Królestwie Wielkiej Brytanii i Irlandii oraz brytyjskich dominiów zamorskich, posiadający również tytuł cesarza Indii, czuł się dobrze, był pełen życia i nie miał najmniejszego zamiaru oddawać berła, pomimo że na skutek zawieruchy dziejowej, która właśnie przetaczała się przez całą Europę, władzę stracił jego kuzyn, car Mikołaj II, a tron drugiego z jego kuzynów, cesarza Wilhelma II, już drżał w posadach, podobnie jak tron Habsburgów. Czas pokazał, że ten sprytny zabieg, na który król zdecydował się za namową jednego z dworzan, był strzałem w dziesiątkę.
Tak naprawdę król Jerzy V wywodził się z dynastii Sachsen-Coburg-Gotha, w niektórych opracowaniach nazywanej po prostu Koburgami. Jak sama nazwa wskazuje, była to dynastia o niemieckim rodowodzie. Zresztą Anglią już od 1714 roku, po bezpotomnej śmierci ostatniej królowej z dynastii Stuartów, Anny, rządzili władcy niemieccy. Na tronie Plantagenetów, Tudorów i Stuartów zasiadł wówczas Jerzy I Hanowerski. Nie znaczy to jednak, że nie było żadnego Stuarta, krewnego zmarłej Anny, któremu można by przekazać koronę, problem polegał na tym, iż Stuartowie byli katolikami, a papisty na tronie żaden szanujący się protestancki Anglik za nic by nie zdzierżył. W ten sposób królem został Jerzy, który spokrewniony był co prawda z królową Anną przez swoją matkę, Zofię Dorotę Wittelsbach, ale uważał się za Niemca. Ofiarowaną mu koronę oczywiście przyjął i 20 października 1714 roku został uroczyście koronowany w opactwie westminsterskim, lecz nigdy nie nauczył się mowy swoich poddanych. Z przedstawicielami rządu oraz dworzanami porozumiewał się wyłącznie po niemiecku, ewentualnie po francusku, natomiast jego syn, Jerzy II Hanowerski, co prawda mówił po angielsku, ale z tak silnym niemieckim akcentem, że stało się to obiektem niewybrednych żartów ze strony Anglików.