Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wiry wiatru - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
17 sierpnia 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
35,00

Wiry wiatru - ebook

Rewanż za przysługę to obowiązek, ale wdzięczność to zdradliwa sprawa.

Chiński wywiad nie szczędzi wysiłków, aby wyeliminować z malezyjskiej cieśniny Malakka niemieckiego konkurenta. Nowa farma wiatrowa ma produkować wodór z wody morskiej, a udział firmy Durand Ltd. w tym projekcie jest znaczący. Nel Durand ma jednak własne priorytety.
Intrygująca urodą oraz intelektem Qian Ting z Szanghaju przyciąga Nela umową biznesową i umiejętnością podejmowania niezwykłych decyzji, natomiast właścicielka stacji telewizyjnej z Kuala Lumpur, Joyah Chang, równie atrakcyjna co zdeterminowana, wciąga go do prywatnej wendety przeciwko bezwzględnemu lobbyście oraz dewiantowi Aqilowi Megatowi.
Katastrofa turbiny wiatrowej na morskiej farmie, w której uczestniczą Nel oraz Malezyjka Chang, nadaje nowy wymiar walce konkurentów. Ambasada Niemiec w Kuala Lumpur oraz rząd Królestwa Malezji nie mogą pozostać obojętne.
Nel Durand również…

Nowa powieść z Nelem Durandem swoim autentyzmem, zwrotami akcji, dialogami oraz sarkastycznym humorem bohaterów wpisuje się w konwencję najlepszych powieści sensacyjnych uznanych w świecie autorów gatunku.

Kategoria: Sensacja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8308-286-8
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1

Plaża w Carcavelos obszerną łatą białego piasku sięga do Fortu São Julião da Barra i stanowi najbardziej wysuniętą na południe część wybrzeża. W miejscu tym rozciągająca się w pobliżu Lizbona żegna wody rzeki Tag przy jej ujściu do Atlantyku. Położenie plaży szczególnie upodobali sobie amatorzy ujarzmiania morskich fal i to właściwie oni zawładnęli lokalnymi darami natury, pieczętując swój prymat: sklepem z deskami, szkołą oraz kawiarnią, w każdym przypadku nie zapominając dopełnić ich nazw słowem _surf_.

Windsurf Café była najbardziej reprezentatywna, co chociażby już tylko połączeniem oferowanych drinków, graną muzyką oraz plażową swobodą okupującego ją towarzystwa nie mogło dziwić.

Siedziałem przy ostatnim stoliku, wsparty o balustradę tarasu, i przyglądałem się, jak zachodni wiatr unosił drobne ziarenka piasku, po czym gnał je wzdłuż spienionych fal, których długie grzebienie rozpływały się szerokimi zakolami po wynurzającym się z oceanu lądzie. Plaża zawsze była dla mnie czarownym miejscem i każda jej dotychczas nieznana mi odsłona utwierdzała mnie w przekonaniu, iż jest ona esencją naszych witalnych potrzeb. Morze, piasek i powietrze, wszystko to wokół przypomina nam, skąd wzięliśmy się na tej planecie i gdzie z niej znikniemy. W perspektywie mniej odległej i w bardziej sprecyzowanym odniesieniu plaża to przede wszystkim radość oraz wypoczynek, tylko czasami stanowi zaczątek zdarzeń niezwykłych, którym los pozwolił wymknąć się ze swoich tajemnych rewirów.

Obserwacja plaży, wbrew opinii o monotonii krajobrazu, nie jest czynnością nużącą, przeciwnie, stanowi jeden z tych rzadkich przypadków, gdy uporczywe przyglądanie się istotom pozbawionym różnic w anatomicznej budowie może być interesujące, zwłaszcza kiedy dotyczy to skromnie odzianego rodzaju ludzkiego lub raczej jego połowy.

Z mojej pozycji, przy kawiarnianej balustradzie, punkt widzenia był wyjątkowo rozległy, gdyż szeroką perspektywę plaży uzupełniał widokiem znajdującego się poniżej powierzchni tarasu kamiennego muru, okupowanego przez plażowiczów mających specjalne mniemanie o swojej prezencji.

Obserwacja wspomagana podsłuchem stanowi bardziej zaawansowany poziom wytężenia uwagi na bliskie nam otoczenie i chociaż nie świadczy zbyt dobrze o naszym szacunku dla cudzej prywatności, to zaspokaja ciekawość, a niekiedy wręcz przynosi niespodziewaną korzyść dla samego podmiotu zainteresowania. Dobiegający z przyległego do tarasu murku odgłos chińskiej mowy z charakterystycznym szanghajskim dialektem dla wielu mógł stanowić co najwyżej nieumiejętną próbę naśladowania szumu dobijającej do brzegu fali, ale dla tych, którym nie był to język obcy, chińskie słowa były całkiem ciekawym przekazem.

Młoda Chinka z widocznym przekonaniem, że w jej przypadku otoczenie, w którym się znajduje, nie wywołuje potrzeby ukrywania tematu rozmowy, z nieskrywaną zaciekłością używanych tonów oświadczała komuś, że właśnie skończyła się roztaczana nad nią dominacja i że będzie zdecydowanie lepiej, jeżeli narzucana jej opiekuńcza miłość skierowana zostanie ku bardziej wymagającej tego osobie, a najlepiej jak będzie to mężczyzna, który okaże się na tyle śmiały, aby przedrzeć się przez wiecznie zaciśnięte kolana.

Już samo sformułowanie „zaciśnięte kolana” może budzić ciekawość, opatrzone przysłówkiem „wiecznie” tylko ją potęguje. Wychyliłem się bardziej poza poręcz balustrady i uważniej wsłuchałem się w prowadzoną rozmowę. Młoda, a właściwie to nadal nastoletnia Chinka nie zamierzała tracić rezonu i już prawie krzycząc, kontynuowała:

– Nie, nie powiem ci, gdzie jestem… I przestań ciągle mi przypominać, że jesteś moją siostrą, to w końcu nic takiego ekstra. Nawet nie chcę myśleć, co to byłoby, gdybyśmy były bliźniaczkami. Na szczęście, kurwa, nie jesteśmy… – Przerwała rozmowę i zdecydowanym ruchem wrzuciła smartfon do zawieszonej na ramieniu plażowej torby.

Spojrzałem bardziej wnikliwie na zadziorną małolatę. Jej próby przypalenia papierosa na plażowym wietrze czyniły ją jeszcze mniej dojrzałą, chociaż na pewno niepozbawioną azjatyckiego uroku. Kiedy trzecia zapałka również nie wykonała swojego zadania, obok niej pojawił się mocno opalony młody mężczyzna, który, robiąc prowizoryczny parawan z plażowego ręcznika, przesłonił przed wiatrem ich głowy. Smuga białego dymu opuszczająca zasłonę świadczyła, że tym razem próba się powiodła. Młody chłopak ułożył ręcznik na murku i całkiem poprawnym angielskim spytał:

– To może teraz coś do picia?

– Zawsze jesteś tak pomocny? – odpowiedziała płynnym angielskim, wpatrując się uporczywym wzrokiem w nieznajomego.

– Tylko wówczas, kiedy ktoś mi się podoba – powiedział, równie bezczelnie lustrując postać dziewczyny.

– To idź i przynieś piwo – odrzekła, siadając na rozłożonym ręczniku.

– I to jest właściwy wybór – roześmiał się – nikogo tutaj nie wpuszczaj. – Ściągnął plażową torbę z ramienia Chinki i układając ją na rozłożonym ręczniku, szybkim, niemalże niepostrzeżonym ruchem sięgnął do jej wnętrza.

Patrzyłem na jego wyczyny i musiałem przyznać, że był dobry w swoim zawodzie plażowego złodziejaszka. Chłopak zwinnie się przekręcił i przesłaniając biodrami kąt widzenia Chinki, wysunął rękę z torby. Znajdujący się w jego dłoni portfel równie szybko zniknął w tylnej kieszeni jego szortów.

– Zaraz wracam – dodał i wcale niespiesznie odszedł w kierunku kawiarnianego baru.

Podniosłem się ze swego miejsca i ruszyłem za nim. Przy barze wziął dwie butelki heinekena i zaczepiwszy krawędzie zamykających kapsli, sprawnie nimi pstryknął. Podniósł z podłogi jeden kapsel i ponownie założył go na szyjkę butelki, z drugiej upił spory łyk i następnie już znacznie szybszym krokiem podszedł do znajdującej się w pobliżu plażowej przebieralni. Upewniwszy się, że jest sam, wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi.

Podbiegłem do tylnego wejścia przebieralni i wszedłem do pierwszej kabiny. Przez szczelinę niedomkniętych drzwi zacząłem obserwować, co robi. Niewątpliwie potrafił liczyć pieniądze, gdyż wynik dodawania całkiem pokaźnego pliku banknotów z portfela Chinki skwitował satysfakcjonującym uśmiechem. Następnie wyciągnął z kieszeni małą saszetkę, rozerwał ją zębami, ściągnął kapsel z butelki i wsypał jej zawartość do piwa, ponownie założył kapsel, po czym umieścił butelkę w tylnej kieszeni szortów. Przez chwilę zastanawiał się, co zrobić z portfelem, ale ostatecznie postanowił zatrzymać i ten łup, chowając go do kieszeni. Odwrócił się, aby zniknąć tylnym wyjściem, gdy nagłe otwarcie drzwi mojej kabiny huknęło go w głowę i zatrzymało w miejscu.

– _Hey_… – zdołał wykrzyknąć, inkasując ostrego kopniaka z mojej wyprostowanej prawej nogi w opadłą ze zdziwienia szczękę.

– _Hey_ to niezbyt eleganckie słowo jak na zawarcie znajomości – syknąłem mu do ucha i chwyciwszy go za włosy, walnąłem tyłem jego głowy o drewnianą ścianę.

Osunął się na podłogę, jego oczy, mimo iż zamglone nagłym uderzeniem, ciągle nie mogły wytracić wyrazu zdumienia.

– Dlaczego to robisz i kim jesteś? – zdołał wycharczeć i zrobił to nadal poprawnym angielskim.

– Czasami bawię się w anioła stróża – odpowiedziałem. – A teraz pokaż, co tam masz. – Sięgnąłem po portfel oraz gotówkę.

– Możemy się podzielić… – Podjął próbę negocjacji, jednocześnie starając się chwycić wypadłą z ręki butelkę z piwem.

Kopnąłem go w ramię i wyrżnąłem łokciem w nos. Ponownie zamroczonego usadowiłem pod ścianą. Wyciągnąłem z jego tylnej kieszeni drugą butelkę z piwem i ocuciwszy go uderzeniem z liścia w oba policzki, spytałem:

– Chyba chciałbyś się napić jakiegoś drinka, co nie?

Świadomość w swoim powrocie jest przeważnie wolniejsza aniżeli w momencie zaniku, ale tym razem jeden rzut oka złodziejaszka na zrywany przeze mnie kapsel z butelki wywołał zdecydowaną reakcję:

– Nie będę, kurwa, niczego pił.

– Przecież sam doprawiłeś do smaku, nie jesteś ciekawy efektu? Pij!! – Przyłożyłem mu otwór butelki do zaciśniętych ust. – W przeciwnym razie wybiję ci obie górne jedynki, a potem i tak będziesz zmuszony wypić to piwo.

Mocniej stuknąłem szyjką butelki w jego zęby, po czym bez zbędnych ceregieli wcisnąłem mu butelkę do ust.

– Pij, sukinsynie, albo zaraz połkniesz własne zęby. – Docisnąłem butelkę głębiej do jego gardła.

Perswazja manualna potrafi skutecznie osiągnąć zakładany cel. Plażowy zbir, krztusząc się, zaczął przełykać przyprawionego heinekena. Dopilnowałem, aby zrobił to dokładnie i do ostatniego łyku, po czym dla pewności oczekiwanego rezultatu zamknąłem mu szczękę krótkim i mocnym sierpowym. Wrzuciłem go do kabiny i przekręcając informację na drzwiach do pozycji „zajęte”, wyszedłem na zewnątrz.

Wracając do oczekującej Chinki, na powrót wsadziłem gotówkę do jej portfela i z chińskiego dowodu dowiedziałem się, że nazywa się Qian Niu, ma osiemnaście lat, a jej adres stałego zameldowania jest w Szanghaju. W portfelu znajdowała się również hotelowa karta wejścia, która wskazywała, że w Lizbonie siostry Qian wybrały hotel Sheraton.

– Zbieraj się, Niu, zawiozę cię do siostry. – Stanąłem przed młodą Chinką i odezwałem się w jej rodzinnym języku.

– Ja chyba, kurwa, śnię, kazała mnie śledzić… – Zerwała się na równe nogi, nie wierząc w to, co słyszy.

– Z tym snem to nawet byłaś całkiem blisko. Nie możesz być tak łatwowierna, za to powinnaś być znacznie bardziej ostrożna. To chyba należy do ciebie. – Podałem jej portfel. – Chciał cię okraść, a w zamówionym piwie miałaś już dosypaną porcję randkowego usypiacza. Na twoje szczęście tym razem to on udał się w krainę lubieżnych snów.

Niu odebrała portfel i spojrzała do środka.

– Wygląda, że nic nie zginęło – odpowiedziała, bacznie się mi przyglądając. – Skąd znasz tak dobrze chiński? Bardziej pasujesz do miejscowych. Ting kazała mnie śledzić, tak?

– Staram się unikać rozkazów, ale twój przypadek może przywoływać wyjątki.

– Bo tak ci się podobam?

– Bo zasługujesz na solidnego klapsa i lekcję rozwagi.

– A ten klaps to tutaj… – Wypięła pośladki.

– Dokładnie tak. – Trzepnąłem dłonią w jej tylną część szortów.

– No, kurwa, nie wierzę… Zrobiłeś to. – Roześmiała się.

– Lekcja rozwagi czeka cię od Ting. – Ująłem ją pod ramię i wskazałem na wyjście z plaży.

Z Carcavelos do Lizbony daleko nie jest. Trasa kolei biegnie wzdłuż wybrzeża, a w niektórych fragmentach wprost po nabrzeżnym piasku, co niewątpliwie stanowi atrakcję w dotarciu do celu. W drodze powrotnej zdecydowałem się jednak na taksówkę, zapewniała szybsze dotarcie do hotelu oraz chroniła swym wnętrzem przed publicznymi ekscesami niesfornej Chinki.

– Gdzie cię znalazła? Młodego, przystojnego i tak władającego chińskim. – Qian Niu, siedząc obok na tylnej kanapie taksówki, nie spuszczała ze mnie wzroku. – Ostatecznie faceci to nie jest jej szczególna dziedzina zainteresowań.

– Zamiast tracić czas na niewłaściwą dociekliwość, powinnaś zwracać większą uwagę na samą siebie. Masz ledwie osiemnaście lat i nie warto niszczyć tego wszystkiego, co przed tobą. Jesteś ładna, zamożna i pewna siebie.

– To chyba dobrze, co nie?

– Na pewno nieźle, ale tylko wówczas, kiedy ma się również umiejętność oceny sytuacji oraz właściwego do niej przystosowania. A z tym u ciebie jest niezbyt dobrze.

– Kim jesteś, że możesz tak o mnie mówić? – żachnęła się.

– Byłaś o krok nie tylko od utraty sporej gotówki, ale mogłaś być właśnie gwałcona przez miejscowych łachmytów. Co byłoby z twoim życiem, gdyby właśnie tak się stało? Zastanów się nad tym, los ma ograniczoną zdolność udzielania kredytu.

– Gadasz jak pieprzony kaznodzieja, jeszcze gorzej od Ting. Ona przynajmniej ma w głowie tylko moją szkołę, bezpieczeństwo oraz społeczny szacunek.

– I ma rację. Czy widziałaś na plaży jeszcze jakąś Chinkę? Byłaś sama jak łatwy, egzotyczny łup, i to dla byle miejscowego fiuta.

– Nie będę z tobą rozmawiać. Zrobiłeś swoje i się zamknij. – Odwróciła głowę do szyby, aby ukryć zalewający jej twarz rumieniec.

Wdzięczność jest uczuciem o dość ograniczonym stosowaniu i nie jest to tylko kwestia odwzajemnienia się należnym zobowiązaniem, to przede wszystkim świadomość własnej przegranej. Prezentacja tej świadomości bywa różna, w przypadku Qian Niu była ona mocno ostentacyjna, ale również niepozbawiona uroku rozwydrzonej nastolatki.

Po wyjściu z taksówki, przed wejściem do hotelu, Qian Niu, będąc nadal w bojowym nastroju, oznajmiła:

– Po zapłatę zgłoś się do Ting, a teraz żegnam. – Odwróciła się, starając się uniknąć mojego wzroku i skierowała się do wejścia.

– Już ci mówiłem, że staram się unikać rozkazów. Ponadto mam ograniczone zaufanie co do twojej wiarygodności. – Ująłem ją mocno pod ramię i przeprowadziłem przez hol do windy. – A teraz prowadź do pokoju.

Na dwudziestym czwartym piętrze winda zatrzymała się i stanęliśmy przed numerem 2405, opisanym nazwą Premium Deluxe. Niu wyrwała się z mojego uścisku i otworzywszy drzwi plastikową kartą, natychmiast zaczęła swój popis.

– W końcu dopięłaś swego i kazałaś mnie śledzić… – Rozejrzała się wkoło i nie widząc siostry, bardziej podniesionym głosem dodała: – Gdzie jesteś, Ting?

Apartamenty hotelowe swoją wyjątkowość głównie odnoszą do ceny, do oferowanej powierzchni już mniej. Ewentualne możliwości ukrycia się Ting były znikome, a półotwarte drzwi do wydzielonej sypialni wskazywały, że i tam nikogo nie było.

– Musisz tak wrzeszczeć i to jeszcze takie bzdury… – Drzwi łazienki otworzyły się z impetem i owinięta we frotowy szlafrok postać z zawiązanym na głowie ręcznikiem stanęła jak wryta, aby po chwili oprzytomnienia spytać po angielsku: – A pan to kto? – Przyglądała się mi uważnie, mocniej zaciskając pasek szlafroka.

– Przynajmniej nie graj teraz idiotki. – Qian Niu zbliżyła się do siostry. – Sama go zatrudniłaś i nie wysilaj się na angielski, potrafi mówić tak samo jak my, jak nie lepiej.

Qian Ting zdawała się nie słyszeć tego, co mówi jej młodsza siostra, jej wzrok nadal nie opuszczał mojej sylwetki i nie byłem pewien, czy uzyskana ocena kwalifikowała mnie do dalszej rozmowy. Z mojej strony sprawa była całkowicie klarowna, siostra zadziornej Niu była kobietą młodą, której kształtnej figury nawet powiększony rozmiar szlafroka nie mógł w niczym zdeprecjonować. Jej twarz, mimo iż bez makijażu i pozbawiona naturalnej ozdoby włosów ukrytych w zawiązanym na głowie ręczniku, również nie mogła przywoływać jakichkolwiek określeń negatywnych.

Qian Ting była ładna i bardzo atrakcyjna.

– Jak mogłaś sprowadzić do pokoju obcego mężczyznę? Czy ty w ogóle nie masz wstydu… – Tym razem Ting mówiła już w ojczystym języku.

– No proszę, przestań. Chyba masz już rozdwojenie jaźni… Weź mu zapłać i niech stąd znika. – Wzrok Niu z przewagą własnej racji również skierowany był w moją stronę. – I wcale go nie przyprowadziłam, sam się do mnie przyczepił.

– To może i ja coś powiem. – Zdecydowałem dołączyć do dyskusji. – Prawda jest taka, że powodowany zasłyszaną rozmową telefoniczną w raczej obcym tu języku chińskim zwróciłem uwagę na Niu oraz chwilę później na podrywającego ją lokalnego plażowego rzezimieszka. Kiedy zauważyłem, że wyciąga portfel z jej torby, postanowiłem odwrócić jego szczęście i w sposób zdecydowany, a nawet trochę bolesny, odebrać mu zdobyty łup. Łajdak jak najbardziej na to zasługiwał, tym bardziej że w jego planach było dalsze towarzystwo Niu, i to po zaaplikowaniu jej środka odurzającego. Zwróciłem Niu portfel i przestrzegłem przed takimi okazjami. Mam nadzieję, że przynajmniej się zastanowi, co może się wydarzyć, kiedy następnym razem pozwoli sobie zapalić papierosa w towarzystwie nieznanego podrywacza. I to właściwie tyle.

– Tak było, Niu? – Qian Ting widocznie zaskoczona wolała się upewnić.

– A co, nie wynajęłaś go… – W głosie Niu pewność siebie już tak znacząca nie była.

– Nikogo nie wynajmowałam. I jeżeli jest tak, jak właśnie usłyszałam, to powinnaś natychmiast przeprosić i wyjść do pokoju obok, aby nie robić mi jeszcze większego wstydu.

– Naprawdę? Było tak… To czemu nic nie powiedziałeś? – Niu wyraźnie spuściła z tonu. – A w ogóle to masz jakieś imię? – zwróciła się do mnie.

– Jest mi szalenie przykro. – Starsza siostra starała się złagodzić sytuację. – Mogę tylko przeprosić za tak niegodziwe zachowanie młodszej siostry. Serdecznie dziękuję, panie…

– Nel Durand. – Podszedłem ku niej z wyciągniętą dłonią.

– Qian Ting – odpowiedziała, odwdzięczając ucisk. Na jej twarzy zagościł okazjonalny uśmiech i moja ocena jej atrakcyjności podniosła się o stopień wyżej.

– Durand to chyba francuskie nazwisko, więc skąd taka znajomość chińskiego? – Niu nie zamierzała opuszczać naszego towarzystwa.

– Jestem również obywatelem Hongkongu.

– Ty… – Twarz Niu niemalże przylgnęła do mojej i po szczególnych oględzinach oczu młodsza siostra orzekła: – No, może i masz coś naszego. Chyba ma, co nie, Ting?

– Niu! Zachowuj się przyzwoicie, to nie jest twój szkolny kolega. – Ting starała się odciągnąć siostrę ode mnie.

– Mówisz o przyzwoitym zachowaniu, a wiesz, że mi dał całkiem mocnego klapsa w tyłek?

– Jeżeli nawet, to tak był zbyt słaby…

– Ooo! Bierzesz go w obronę. Podoba ci się? To może następnym razem powinien stanąć w twojej obronie.

– Niu! Dość tego! Wyjdź do drugiego pokoju…

– _Okay_, mogę wyjść. Ale nie spieprz takiej okazji i umów się z nim na randkę. A tobie, Nel, dziękuję. – Młoda Qian uniosła dumnie głowę i trzasnęła drzwiami do sypialni.

– No cóż – Qian Ting rozłożyła dłonie w geście niemocy – nie pozostaje mi nic innego, jak ponownie przeprosić.

– To zupełnie niepotrzebne, młody wiek czasami wymaga przymknięcia oka, Niu jest zadziorna, ale wierzę w to, że zrozumiała dzisiejszą lekcję.

– Bardzo bym sobie tego życzyła, okoliczności wszak były niezwykłe. – Qian Ting uśmiechnęła się. – Czuję się zobowiązana i serdecznie dziękuję… Panie Durand. – Ting nieznacznie skłoniła głowę.

– Panno Qian, poczucie zobowiązania często wywołuje w nas zakłopotanie. Takie samo uczucie wywołuje nagłe zaproszenie na kolację przez nieznaną nam osobę. Różnica jednak jest taka, że po kolacji jesteśmy weselsi i najedzeni. Zapraszam do tutejszej restauracji na godzinę dwudziestą.

– Panie Durand, zwięzłe formułowanie własnych zamierzeń często jest przejawem pewności siebie, co może, ale nie musi być uprzykrzające, natomiast wymigiwanie się z własnych zobowiązań zawsze jest niewłaściwe. – Ting szelmowsko się uśmiechnęła. – Tak więc zgoda. Przyjmuję zaproszenie i będę w restauracji… o dwudziestej.2

Qian Ting w ocenie uroku mężczyzn była raczej powściągliwa. Postawa ta nie miała szczególnego uzasadnienia w jej osobistych doświadczeniach z męskim gatunkiem, gdyż ten rodzaj empirii nie przywoływał w jej życiu znaczącego zainteresowania. Mając trzydzieści trzy lata, Qian Ting nie miała męskiego partnera przy swoim boku, z którym chciałaby dzielić zarówno swoje troski, jak i puste łóżko. Przelotne spoufalenia zakończone wspólną nocą głównie miały miejsce podczas jej studiów, chociaż i wtedy w rankingu dziewczyn swobodnych nie mogłaby jej zakwalifikować nawet do listy uzupełniającej. Kiedy wróciła z Harvardu z ukończonym doktoratem w dziedzinie ekonomii, a ściślej definiując ze związanym z nią obszarem teorii decyzji, jej ograniczone postrzeganie mężczyzn wcale nie uległo poprawie. Przeciwnie, okazało się, że niewielu wiedziało, o czym mówi, jeszcze mniej podejmowało ryzyko uczestnictwa w poruszanych przez nią zawiłościach probabilistycznej oceny podejmowanego ryzyka.

Qian Ting miała również zalety bardziej widoczne i dla niejednego to właśnie one były powodem podejmowania prób nawiązania bliższego kontaktu. Qian Ting była obdarzona niepospolicie atrakcyjną urodą, była również córką Qian Fenga, prezesa oraz właściciela Industry Commerce Bank – największego banku komercyjnego w Szanghaju. Jej rodowód oraz finansowy status były gwarancją towarzyskiego zainteresowania, czemu, w przeciwieństwie do swojej matki, nie przypisywała żadnego znaczenia. Przekazana jej sukcesja genów zdecydowanie brała stronę ojca, co w dużej mierze przyczyniło się do zakończenia trwania małżeństwa rodziców. Kiedy młoda Ting wchodziła w okres dorastania, ojciec, będąc świadom usposobienia córki, jakże odmiennego od konsumpcyjnego trybu życia jej matki, postanowił przejąć pieczę nad jej dalszą edukacją, a żonie przyłapanej na romansie z kolejnym kochankiem wysłał pozew o rozwód. Nastoletnia Ting została oddana pod opiekę wykształconych guwernantek, które sprawowały opiekę nad jej edukacją: najpierw w Londynie, a później przez pierwsze dwa lata na studiach w Ameryce.

Qian Feng status osoby niezwykle zamożnej zawdzięczał rodzinnemu majątkowi, który w genealogicznym następstwie przypadł mu w udziale, natomiast finansowy sukces prowadzonych interesów był konsekwencją posiadanej intuicji w lokowanie kapitału w przedsięwzięcia rokujące ponadprzeciętne zyski. Jego strategia działania była tyle prosta, co konsekwentna i opierała się na indywidualnym dogmacie, że w biznesie słuszne i prawdziwe są wyłącznie intencje własne.

Założony na początku dwudziestego wieku przez jego dziadka bank w Hongkongu przez osiemdziesiąt lat stanowił bezpieczną przystań dla inwestorów, swoją pozycją i powiązaniami był gwarantem bezpiecznego finansowania dla kilku pokoleń przedsiębiorców. Dla Qian Fenga taki stan rzeczy nie był jednak wystarczający i kiedy Hongkong nadal miał jeszcze prawie dziesięć lat, aby szczycić się brytyjską flagą, to prezes Qian, w atmosferze całkowitego zaskoczenia miejscowego rynku finansów, przeniósł wszelkie aktywa banku do wybudowanego przez siebie wieżowca w Szanghaju. Zasadność decyzji okazała się szczególnie trafna w kilku następnych latach, kiedy lokalny rynek przedsiębiorczości byłej perły brytyjskiej korony, przestraszony nadchodzącym zwierzchnictwem z Pekinu, zaczął w pośpiechu szukać nowych przyczółków dla swojej działalności. Wówczas to Qian Feng, już dobrze zadomowiony w lokalnym establishmencie Szanghaju, stanowił dla nowo przybyłych przedsiębiorców ostoję oraz nadzieję właściwej asymilacji na lokalnym rynku kapitałowym.

Qian Feng pomimo konserwatywnego sposobu zarządzania bankiem, opartego wyłącznie na jednoosobowym zarządzie jego osoby, w strategii kapitałowej dopuszczał stosowanie nowoczesnych metod inżynierii finansów. Całkowicie był również przekonany do współczesnych narzędzi codziennie wykonywanej pracy, era komputerów oraz odpowiedniego oprogramowania nie miała już alternatywy, chociaż w jego gabinecie znajdujące się na biurku starochińskie liczydło _suanpan_ nadal przykuwało uwagę odwiedzających go osób.

Kiedy Qian Ting wróciła ze Stanów w glorii doktoratu z ekonomii uzyskanego na Harvardzie, stary bankier z przekonaniem o słuszności swojej decyzji dotyczącej sukcesji banku coraz częściej zaczął konsultować z nią swoje decyzje i równie często aprobować zgłaszane przez nią poprawki. Tłumaczone mu przez córkę zawiłości teorii decyzji były dla niego całkowicie niezrozumiałe, ale ugruntowane przez Ting zaufanie do jej osoby oraz posiadanej wiedzy dawały mu poczucie pewności działania oraz nieskrywanej dumy ze swego ojcostwa. Czasami, w chwili zadumy nad meandrami swojego życia, jego myśli powracały do intrygujących i zawsze nieprzewidywalnych odsłon losu. Starsza córka, Ting, której matka oprócz urody i niczym nieposkromionego wydawania pieniędzy nie mogła się poszczycić nawet chęcią sięgnięcia po książkę, była wzorem rozwagi oraz nieustającej pogoni za wiedzą. Ceniła sobie towarzystwo ludzi swojego pokroju, przy czym czyniła to bez szczególnego nacisku na obecność rodzaju męskiego. Jego młodsza córka, Niu, której matka była całkowitym przeciwieństwem pierwszej żony będącej skupioną wyłącznie na domu oraz własnym mężu, była wulkanem nieposłuszeństwa, często okazującym nadmierną niezależność oraz chęć dominacji nad rówieśnikami. Nastoletnia Niu niewątpliwie była rozwydrzona finansową swobodą oraz rzucającą się w oczy urodą, niemniej była również niepozbawiona zadziornej inteligencji oraz upodobania do literatury. Bankier Qian odpowiednio do wieku, posiadanego charakteru oraz wiedzy starał się w swoim zachowaniu stosownie traktować córki, jednak żadnej z nich nie szczędził ojcowskiej miłości.

Qian Ting również nie odżegnywała się od familijnych więzi oraz uczuć, ale w stosunku do młodszej siostry wykazywała zdecydowanie mniej pobłażliwą postawę. Obserwując zachowanie dorastającej Niu, postanowiła reagować bardziej stanowczo na każdy jej wybryk, w czym mogła liczyć zarówno na pełne poparcie macochy, jak i na wskazanie swej racji przez ojca. Wspólna wyprawa do Europy, pierwsza tak odległa podróż w życiorysie Niu, była co prawda z inicjatywy ojca, ale Ting z umiarkowaną zgodą uznała ją za praktyczny sposób poszerzenia wiedzy siostry oraz za okazję do poprawienia relacji w ich wzajemnej zażyłości.

Przygoda Niu na portugalskiej plaży nie była powodem ich pierwszej sprzeczki, gdyż nowe otoczenie zwiedzanych miejsc co raz wywoływało niespodziewane zachowanie Niu. Jednak tym razem do sprawy wmieszał się mężczyzna i zrobił to w taki sposób, że Qian Ting nie potrafiła odmówić kolejnego z nim spotkania.

Nel Durand swoim zewnętrznym wizerunkiem, swobodą zachowania oraz sposobem mówienia, i to w jej ojczystym języku, zwracał uwagę, ale to internetowe zapisy wskazujące, kim jest i co prezentuje jego firma na rynku przemysłu chemicznego, nadawały mu blask oraz czyniły go obiektem szczególnego zainteresowania.

Młody, trzydziestoparoletni prezes Durand, szef i jedyny właściciel liczącej się w przemyśle chemicznym firmy Durand Ltd., mieszczącej się w Tulonie, na południu Francji, ale mającej również okazałą filię w Hongkongu, zdawał się, zgodnie z refleksją Churchilla, zarówno nie eksponować posiadanych zalet, jak i nie unikać prezentacji własnych wad. Obdarzony nieprzeciętnym urokiem, z wysportowaną sylwetką oraz zacięciem do nauki eksponowanym zdobytym doktoratem na MIT, robił ekscytujące wrażenie i budził przyjazny uśmiech na twarzy Qian Ting.

– Nieźle, naprawdę nieźle, prezesie Durand. I chyba nie jest to tylko moje zdanie. – Ting, uśmiechając się, przesuwała na ekranie laptopa kolejne zdjęcia Duranda, wcale nierzadko w towarzystwie urokliwych kobiet.

– Naprawdę, dziwię się mu, że chce iść z tobą na kolację. – Niu patrzyła znad ramienia siostry na ekran laptopa. – Skoro taki z niego mądrala, to czemu mnie tego nie zaproponował?

– Widocznie nie interesują go przeboje K-popu i pozujące na dorosłość małolaty. – Ting zdecydowanym ruchem zamknęła pokrywę laptopa.

– Za to gderanie o teorii decyzji i prawdopodobieństwo zdarzeń są jego wymarzoną rozrywką. Chociaż w tym drugim przypadku jak spojrzy na zaciśnięte kolana, to przynajmniej długo się nie będzie musiał zastanawiać.

– Powtarzanie bez przerwy tego samego świadczy jedynie o uporze, z mądrością za to nie ma nic wspólnego.

– Bo nie musi. Wystarczy, że tylko skłoni do myślenia… Ciebie skłoni do myślenia. – Niu szyderczy uśmiech zakończyła wyciągniętym językiem. – Przynajmniej ubierz się odpowiednio, najlepiej w krótką spódnicę, wtedy trudniej ukryć to, co akurat masz ładne.

– A na górę co proponujesz? – Ting nie kryła sarkazmu.

– Tutaj jest już gorzej, ale koku, kurwa, nie rób. Wystarczy, że cię widział z ręcznikiem na głowie.

– W tym akurat największa jest twoja zasługa i przestań bez przerwy przeklinać.

– Jak na razie to ja oberwałam w tyłek, chociaż trudno powiedzieć, jak to się skończy w twoim przypadku. Pozwolisz mu również na takie ekscesy? Może to jakiś pieprzony masochista…

– Czy ty nie mogłabyś zająć się jakąś książką?

– Żebyś wiedziała, że to zrobię, ale musisz również wiedzieć, że jak nie wrócisz do północy, to melduję twoje zaginięcie. Pamiętasz Kopciucha, co nie?

– No tak, ona rzeczywiście miała gorzej… Dwie siostry i jeszcze ta okropna macocha, ale na końcu aż tak źle na tym nie wyszła. – Ting z pobłażaniem pokiwała głową i odwzajemniła się wyciągniętym językiem.

***

Lea Delon lubiła nosić się na wysokich obcasach i robiła to z niekwestionowaną gracją. Czuła się wówczas pewnie i zawsze towarzyszące jej męskie spojrzenia tylko ją w tym przekonaniu upewniały. Szpilki miały jednak tę wadę, że niezbyt sprawdzały się w biegu, śliska powierzchnia mokrego chodnika również wówczas nie pomagała. Lea spieszyła się do biura i coraz bardziej nasilająca się mżawka niesiona wzmagającą się od morza bryzą nakazywała na szczególne skupienie na uniknięciu katastrofy złamania obcasa lub, co gorsze, zwichnięcia łydki.

Lea Delon była szefową sekretariatu w Durand Limited, uznanej w świecie firmy przemysłu chemicznego mającej główną siedzibę w Tulonie, tuż obok Riwiery Francuskiej. W jej zwyczaju nie było miejsca na spóźnianie się do pracy, był to wręcz święty obowiązek, którego bezwzględne wypełnianie traktowała z całą stanowczością. Tym razem jednak znalazła się w sytuacji tak rzadkiej i miłej sobie, że mimo tężejącego deszczu na jej twarzy nadal błąkał się uśmiech zadowolenia. Powodem tego był właśnie zakończony lunch z Ling Mang, w jej mniemaniu zabójczo piękną, najelegantszą oraz najrozumniejszą kobietą, na jaką los pozwolił się jej natknąć.

Ling Mang była Chinką, która po tragicznej śmierci swojej siostry Jii oraz jej męża Paula Duranda, będąc ledwie dwudziestosiedmioletnią dziewczyną, potrafiła przejąć zarząd nad firmą Durand i wynieść ją na poziom światowego potentata w swojej branży. Ling Mang w tym samym czasie z matczyną czułością wychowywała osieroconego kilkunastoletniego syna siostry Nela, któremu po osiągnięciu przez niego należytego wykształcenia przekazała rodzinną firmę.

Dwie godziny wcześniej Ling Mang zupełnie niespodziewanie pojawiła się w sekretariacie, pytając o swojego siostrzeńca. Jej wizyta wywołała oprócz oczywistej przyjemności ogromne zdziwienie Lei, gdyż mimo iż Ling Mang na stałe mieszkała w Monako, to od momentu przekazania firmy nigdy nie pojawiła się w miejscu swojej byłej pracy. Ling Mang po usłyszeniu, że siostrzeniec jest nieobecny, z wrodzonym wdziękiem oznajmiła, że niezapowiadane najścia, szczególnie kobiet, nie zawsze muszą spełniać swe zamierzenia. Oznajmiła również, że skoro już jest, to zaprasza Leę na lunch, gdyż już dawno nie miały okazji poplotkować. Lea poczuła się jak w siódmym niebie, chociaż w doborze metafor przebywanie na chmurze numer dziewięć byłby chyba właściwszym określeniem.

Było piętnaście minut po porze lunchu, kiedy Lea Delon, otrzepując z włosów krople deszczu, pojawiła się w swoim pokoju sekretariatu firmy.

– Już myślałam, że nastąpił jakiś pomór lub… – Usłyszała głos siedzącej przy jej biurku Colette.

Colette Bergeron pracowała w firmie jako inżynier procesów ze szczególnym upodobaniem do technologii odsalania wody morskiej, z tematu tego w niedawnym czasie obroniła pracę doktorską, dołączając tym samym do grona tych kobiet, których zniewalający wygląd nie był jedynym atutem.

W ocenie Lei panna Bergeron była atrakcyjną oraz zgrabną paryżanką, której zawodowa wiedza mogła tylko dodawać blasku. Nie zazdrościła jej posiadanego poważania, a nawet niekwestionowanej urody. To, co ją denerwowało, to przerośnięte do niewyobrażalnych rozmiarów ego, którego główną mantrą było: „Najpierw to, co jest ważne dla mnie, a później cała reszta”. Colette Bergeron była niezmiernie apodyktyczna, nieuznająca kompromisów i nade wszystko pozbawiona wszelkich obaw w ferowaniu swoich wyroków, które w przeważającej mierze były słuszne, co tym bardziej nie wywoływało w niej chęci do zmiany sposobu zachowania. Colette Bergeron miała również zwyczaj niezapowiadanymi wtargnięciami do sekretariatu wymuszać na Lei dopuszczenie jej do, jak niezmiennie twierdziła, ważnych i pilnych spotkań z prezesem Durandem. Prowadziło to do kategorycznego sprzeciwu Lei, każdorazowo wywołującego w zadziornej Colette działania zaczepne.

– Nawet jeżeli byłby to pomór, to nadal nie upoważnia cię to do takiej samowoli. Czy kiedyś usiadłam za twoim biurkiem? – Lea zdecydowanym gestem dłoni wskazała Colette, co ma zrobić.

– Po co tyle piany… Czy ktoś widział Leę Delon spóźnioną w pracy? Nie. – Colette wymownie spojrzała na wiszący nad drzwiami zegar. – Pomyślałam więc, że może zrezygnowałaś z wykonywanego zawodu… lub skoro również nie ma prezesa Duranda, to może jakaś wspólna wyprawa…

– Colette! Nie znoszę takich insynuacji, wiesz o tym.

– I co z tego, że nie znosisz. Nel Durand spędza sen z oczu ogromnej większości z nas. A kto jest najbliżej niego w firmie? No, kto?

– Dyrektor Fabian Martin.

– No więc jeżeli myślisz, że którakolwiek, marząc o Nelu Durandzie przed zaśnięciem, zazdrości dyrektorowi Martinowi, to jesteś w błędzie.

– Mam nadzieję, że ty tak nie myślisz.

– Masz nawet rację, ale również tylko dlatego, że bliżej cię poznałam, i razem z jego chińską sekretarką z Hongkongu Lo Shan jesteś w grupie nietykalnych, bo zbyt blisko z nim współpracujecie. – Colette swoim zwyczajem zaczęła majstrować przy ekspresie do kawy.

– Zarówno Lo Shan, jak i ja nigdy byśmy się nie zgodziły, aby być w takim układzie, oprócz tego są jeszcze zasady, których mądrzy szefowie nigdy nie łamią.

– Nie bądź taka pryncypialna, złotko, chociaż co do Lo Shan, myślę, że najładniejszej dziewczyny Hongkongu, to upór prezesa nie ma żadnego uzasadnienia. – Colette prowokacyjnie zmierzyła wzrokiem sylwetkę koleżanki. – Oczywiście nie traktuj tego jak złośliwości, ty również mówisz nieźle po chińsku, a i włosy masz z jej ligi…

– Niczym nie jesteś w stanie mnie poruszyć, ponieważ właśnie byłam na lunchu z Ling Mang. – Lea wyciągnęła z szuflady ręcznik, aby wysuszyć resztki deszczu z rozpuszczonych kruczoczarnych włosów, po czym dodała: – A kawę zrób też dla mnie.

– No proszę, to ciocia Mang również szukała prezesa.

– Była przejazdem, więc wstąpiła…

– To gdzie się podziewa Nel Durand?

– Prezes Durand – Lea piorunującym wzrokiem przeszyła Colette – jest na sympozjum i wraca pojutrze.

– Na jakim sympozjum?

– Cóż to, nie powiedział ci? – spytała drwiącym głosem własnej przewagi.

– Jesteś jednak żmiją, Delon. Chcesz cukru? – Colette postawiła filiżankę z kawą na biurku.

– A ty chcesz? – Lea uniosła brew i obie się roześmiały.

Rozległo się krótkie i zdecydowanie pukanie do drzwi, po którym bez zapraszającego odzewu do pokoju weszła kobieta. Była dość wysoka, zdecydowanie już nie młoda, ale nadal z atrakcyjną twarzą otoczoną gęstą czupryną krótkich blond włosów à la młoda Meg Ryan. Ubrana w dopasowany zielonego koloru kostium, którego krótka spódnica podkreślała szczupłą i właściwą kobiecie figurę, wyglądała elegancko oraz seksownie.

– Dzień dobry – odezwała się zdecydowanym tonem w języku angielskim i rzuciwszy spojrzeniem na obie przyglądające się jej kobiety, zwróciła się do Lei Delon: – Chciałabym porozmawiać z prezesem Durandem, nazywam się Agnes Wolf. – Położyła wizytówkę na biurku Lei.

– Agnes Wolf attaché kulturalny przy Konsulacie Generalnym Federalnej Republiki Niemiec w Hongkongu. – Lea odczytała na głos i uważniej przyjrzała się odwiedzającej.

Agnes Wolf była świadoma wywoływanej przez siebie atencji, w przypadku mężczyzn sprawiało jej to przyjemność, w otoczeniu kobiet pozwalało na niczym nieskrępowaną prezentację swojej ulubionej cechy, jaką była wyniosłość.

– Panna Lea Delon, prawda? – Spojrzała na znajdujący się na biurku identyfikator. – Proszę poinformować szefa, że właśnie przyszła do niego Agnes Wolf.

– Pani Wolf – Lea wstała z krzesła i zbliżyła się do Agnes – prezes Durand nie ma w zwyczaju przyjmować osób wcześniej niezapowiedzianych, obawiam się więc, że pani sugestia co do natychmiastowego spotkania się z panem prezesem Durandem jest przedwczesna. Ponadto obecnie prezes Durand jest poza firmą.

– Byłam przekonana, że w firmie Durand Ltd. kolor włosów ma decydujące znaczenie przy aplikacji o pracę w sekretariacie, ale to chyba jednak kwestia utrzymania ochrony prywatności szefa spełnia to zadanie. – Agnes szelmowsko się uśmiechnęła, sięgnęła po komórkę i wybrawszy odpowiedni numer, przyłożyła ją do ucha.

– Jak zawsze miło cię słyszeć, Nel – odezwała się po chwili, nie spuszczając wzroku z Lei Delon. – Oczywiście, że tak. – Roześmiała się. – Myślałam, że będzie to możliwe nawet dzisiaj, dlatego jestem w twoim sekretariacie w Tulonie… Tak, wiem. Panna Delon właśnie uroczo mnie o tym poinformowała… Rozumiem, i proszę, nie traktuj tego jako zupełnie straconej okazji. – Roześmiała się. – Będę jeszcze tydzień w Europie, proszę, zadzwoń zaraz po powrocie… Oczywiście, że mogę być w Lizbonie, ale nie będę ci zmieniać planów wieczoru… Uważaj na siebie i do zobaczenia.

Agnes Wolf schowała telefon i zwracając wzrok na Leę, powiedziała:

– Panno Delon, to prawda, że w naszej codzienności zwyczajność chwili jest dominująca, zdarzają się jednak wyjątki, kiedy warto odstąpić od przyzwyczajeń, nawet tych najbardziej słusznych. A teraz życzę paniom przyjemnego popołudnia. – Agnes odwróciła się z pełnym szykiem, prezentując swoją tylną część, i wyszła z pokoju.

– Żmija to jest ona… – Lea szepnęła z sykiem.

– Ale myślisz, że mówi do niej _Frau_? – spytała Colette.INNE KSIĄŻKI AUTORA

PROJEKT CYPR

Z zakończonego w Tokio kongresu inżynierii chemicznej Michael Wood wraca do swojego biura w San Francisco, gdzie dowiaduje się, że jego następnym zadaniem jest uruchomienie instalacji potężnych zbiorników z ciekłym amoniakiem na Cyprze. Wraz z dwoma młodymi adeptami inżynierii chemicznej, piękną Ewą oraz niepokornym Tomkiem z polskiego oddziału firmy przybywa na Cypr, gdzie czekają go nie tylko techniczne wyzwania, ale przede wszystkim zostaje wciągnięty w bezwzględną rywalizację dwóch zagorzałych przeciwników – braci Katsaros.

Michael wie, że nawet najmniejsze uchybienie w wykonywanych czynnościach może spowodować totalną zagładę wyspy.

Nie dla wszystkich jednak bezpieczeństwo wyspy jest najważniejsze.

Są ludzie, dla których liczy się tylko ich racja.

Michael oraz jego współpracownicy stają przed śmiertelnym zagrożeniem.

W CIENIU WIEŻ SUNG

Michael Wood, konsultant techniczny z biura projektów w San Francisco, sprawdza możliwości usprawnienia systemu klimatyzacji jednych z największych budowli Singapuru – wież Sung, należących do rodziny wszechwładnego Sung Lana.

Podczas szalejącego w mieście monsunu Michael przypadkowo odnajduje zwłoki zastrzelonej młodej Chinki, zatopione w podziemiach jednej z wież.

Dokonane odkrycie jest początkiem niezwykłego ciągu wydarzeń, w którym oficjalne obowiązki Michaela przestają mieć zasadnicze znaczenie, a priorytetem staje się wyjaśnienie tajemniczych powiązań następujących po sobie epizodów.

Piękna Ying Wu – pierwsza żona Sung Lana, wprowadza Michaela w tajemniczy świat chińskiej elity władzy i odkrywa przed nim obowiązujący ją sposób postępowania. Jednak nobilitująca znajomość z zachwycającą Chinką wciąga Michaela w samo centrum przestępczej rzeczywistości, w której poszczególne odsłony mają na celu wyeliminowanie jego osoby. Wspomagany w swych oficjalnych obowiązkach przez Tomka Starskiego – przyjaciela z Polski – oraz swą asystentkę Lucy Parker, Michael Wood postanawia dotrzeć do sedna sprawy.

ZALEŻNOŚĆ ODWROTNA

Niezwyczajne losy bohaterów i tajemnice dotyczące najnowszych technologii przeplatają się w sensacyjnej akcji o zaskakującym zakończeniu.

Michael Wood powraca na Daleki Wschód, tym razem do Korei Południowej, gdzie pracuje jako konsultant techniczny w Agencji do spraw Energetyki rządu koreańskiego. Jego zadaniem jest wybór odpowiedniego wykonawcy dla nowej elektrowni opartej na procesie zgazowania węgla. Wykonywanie powierzonych mu zadań łączy ze spędzaniem czasu w towarzystwie dwóch wyróżniających się swym społecznym statusem oraz nieprzeciętną urodą kobiet: chirurga oczu Gu Mi-sook oraz inżyniera procesów Song Yoo-rin.

Podczas referencyjnego pobytu w Szanghaju jego podświadoma skłonność do zauważania rzeczy niezwykłych wikła go w unicestwienie agenta Korei Północnej, co powoduje, że zaczyna się nim interesować major Kwang – seksowna agentka Północy.

Wspomagany w realizowaniu zadań dla rządowej agencji przez swego polskiego przyjaciela Tomka Starskiego Michael angażuje się w szpiegowską grę pomiędzy Koreą Północną a ambasadą amerykańską w Seulu. W grę, w której północnokoreańska major Kwang ma dla Michaela do wykonania totalnie nieprawdopodobne zadanie…

RELACJA RODZINNA

Testament swym ostatecznym przekazem może wywoływać okoliczności niezwyczajne, dziedzictwo fortuny jest jedną z nich...

Nel Durand na wezwanie swej ciotki Ling Mang wraca z USA do Monako. Tam dowiaduje się, że nadszedł czas, aby stanął na czele rodzinnej firmy i udał się do Hongkongu, gdzie ma poznać ostatnią wolę swego chińskiego dziadka.

W testamencie dziadek Yuan wyjawia tajemnicę śmierci rodziców Nela i zobowiązuje go do uzyskania należnego rodzinie zadośćuczynienia.

Ujawnienie prawdy o śmierci rodziców prowadzi Nela do odkrycia szokujących faktów dotyczących osób z najbliższego otoczenia. W zamęcie rozgrywających się wokół niego intryg i prób unicestwienia Nel nie jest sam… ale liczyć może tylko na siebie.

Podczas zaskakującej konfrontacji z zabójcą pojawia się kobieta, która wie, jak należy rozegrać ostatnią partię.

Często chlubimy się możliwością wyboru, warto więc pamiętać, że czas czytania jest ten sam, ale książki są... różne.

NA PÓŁNOC OD OKINAWY

Sensacja i odwaga często idą tą samą drogą, a gdy na niej napotkają intrygujące kobiety oraz niezwykłych mężczyzn, powstają zdarzenia szczególne.

Nel Durand nie stroni od zdarzeń szczególnych. Na morskiej platformie podczas sympozjum dotyczącego nowych technologii pozyskiwania energii dochodzi do zaskakujących wydarzeń. Zabójstwo dowódcy platformy i próba jej zatopienia wikłają Nela w nierówną rywalizację z amerykańskim korpusem marines stacjonującym na Okinawie. Odnalezienie sprawcy to dla korpusu marines obowiązek związany też z koniecznością utrzymania skrywanej na platformie tajemnicy, dla Nela Duranda to wyrównanie osobistych porachunków. Zabójca jednak nie działa sam, jego mocodawcy dla zagłady platformy mogą poświęcić wiele… również życie fascynującej oceanograf Nany Okane. Nel Durand wraz z porucznikiem Stone’em z korpusu marines mają zaledwie parę godzin, aby odmienić tragiczny splot nieuniknionych następstw.

Bohaterowie powieści znanych w świecie mistrzów sensacji często nas zadziwiają, Nel Durand czyni to nieustannie.

FERALNA UMOWA

W pobliżu południowokoreańskiej wyspy Czedżu w niewyjaśnionych okolicznościach tonie rosyjski statek, na którego pokładzie znajduje się skomplikowany reaktor chemiczny. Nel Durand, właściciel firmy, która wyprodukowała reaktor, pojawia się na wyspie w charakterze świadka. Współpraca Nela z charyzmatyczną inspektor Nam Yewon to ciąg nieustających zatargów, którym obecność pięknej meteorolog, kanadyjskiej Inuitki Oshy Shiwak, nie może pomóc. Ślady przestępstw prowadzą Nela do pobliskiej Japonii. W Nagano poznaje wdowę, właścicielkę petrochemicznej spółki, z którą zostaje zasypany przez śnieżną lawinę.

Pomaga w jej ocaleniu i z nowymi dowodami wraca na Czedżu. Tutaj oczekuje go jednak już nie tylko inspektor Nam Yewon, czeka na niego ten… któremu wszelkie tajemnice popełnionych zbrodni nie są obce.

KŁOPOTLIWA OFERTA

Mei Wang, charyzmatyczna doktor fizyki opuszcza Los Alamos. Czyni to świadomie, ale i nie bez zachęty uczestniczącego w organizowanej tam konferencji Nela Duranda. Znajomość z Nelem prowadzi do zaskakujących zdarzeń podczas ich wspólnego pobytu na Tajwanie. Składana przez firmę Durand oferta nowego procesu dla tamtejszego przemysłu chemicznego rodzi w kierowanym przez ojca Mei resorcie zaciekłą rywalizację. Śmierć ministra Wanga ma przesądzić o odrzuceniu oferty.

Nel Durand dociera do sedna konfliktu, a niespodziewana propozycja pomocy ze strony Fan Shu, intrygującej właścicielki VIP-owskiego burdelu, zmusza go do nie mniej swoistych działań.

W pościgu za bezwględnym przeciwnikiem czas oraz okoliczności nie są bez znaczenia… nie są również po stronie Nela.

ZABÓJCZY TROP

Han Raon, właścicielka jednej z największych stoczni w Korei Południowej, poszukuje nowego kooperanta do budowy tankowców LNG. Nel Durand nie marnuje okazji, w których to kobieca charyzma decyduje o jego uwadze. Podpisanie umowy zbliża go do intrygującej i pięknej Koreanki, ale nie odkrywa tajemnic przeszłości, nie ujawnia również wiszącego nad Han Raon wyroku śmierci. Intuicja i upór czynią jednak swoje. Przyjmując zaskakujące zaproszenie od dopiero poznanej celebrytki, Nel leci na Guam, gdzie w tragicznych okolicznościach odkrywa plan zagłady Han Raon. Wie, że musi ją ocalić… jednak nadzwyczaj sprytny i bezwzględny przeciwnik ma znaczną przewagę. Wyznaczone miejsce akcji w nieznanej Nelowi Australii również nie zwiększa jego szans. Pozostaje tylko odwaga i niczym niepohamowana chęć wymierzenia sprawiedliwości.

ZŁOTY PODZIAŁ

Monique Leroux, profesor farmakologii, kobieta sukcesu, piękna i zamożna, spotyka Nela Duranda w niezwykłych okolicznościach w indonezyjskiej Surabai… I nie zamierza na tym poprzestać.

Kiedy światowej sławy autorytet w dziedzinie sztucznej inteligencji profesor Yoshinori Sato przychodzi z propozycją sprzedania swojej japońskiej firmy, Nel Durand nie waha się z przyjęciem oferty.

Transakcja wywołuje odwet zaskoczonej konkurencji i życie profesora Sato oraz jego siostry Ryoko staje się zastawem w procedurze odbicia firmy.

Tokijska yakuza nie jest skłonna iść na ustępstwa w swoich interesach, dla których niespodziewanym zagrożeniem stał się gaijin.

Nel Durand również nie. Mając u swego boku miejscowego detektywa Ichiro Takatę, Nel podąża ku starciu z bezwzględnym przeciwnikiem, gdzie oczekiwać może tylko śmierć…

Monique Leroux okazuje się jednak nie tylko mieć japońskie korzenie, lecz także skrywać swoistą tajemnicę…

SKRYTA MISJA

Kiedy Michael Wood spotyka w nowojorskiej strzelnicy bojowej dziewczynę z Tybetu, której uroda oraz celność strzałów nie muszą obawiać się żadnej konkurencji, to jeszcze nie wie, że los rozpoczął właśnie ich wspólną przygodę – pośród okrucieństwa oraz chciwości członków gabinetu władzy na dalekich Filipinach.

Delegowany do Manili w celu wyjaśnienia technicznych kłopotów w wytwórni wodoru Michael ponownie spotyka piękną Tybetankę, ale tym razem już w roli profesor prestiżowego instytutu KIST w Seulu.

Profesor Lasya Kang oraz Michael, pod auspicjami ambasady USA, brną w meandry zleconego zadania. Ich odkrycia drażnią rządzącą ekipę i kiedy w tajemniczy sposób ginie kandydat na prezydenta republiki oraz pojawia się najmniej spodziewany przeciwnik… Lasya i Michael już nie mogą uniknąć ostatecznej konfrontacji.

Powieść z gatunku prozy Toma Clancy’ego oraz Nelsona DeMille’a. Z sensacyjną akcją, z niepospolitymi bohaterami oraz z błyskotliwymi dialogami. Warto przeczytać.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: