Włoska intryga - ebook
Włoska intryga - ebook
Wychowana w nędzy Becky od dawna może liczyć tylko na siebie. Próbowała sił jako aktorka, potem zarabiała na chleb karcianymi sztuczkami. Oszukana przez jedynego mężczyznę, któremu zaufała, znów znalazła się na dnie. Ratunkiem może być zlecenie od włoskiego arystokraty, który chce wykorzystać jej umiejętności podczas prywatnego śledztwa. Becky nie ma nic do stracenia, jedzie do Wenecji. Jest oszołomiona urodą miasta, rolą, jaką ma odgrywać, a przede wszystkim urokiem księcia, który ją zatrudnił. Jednak wie, że musi zachować daleko posuniętą ostrożność. Zarówno podczas powierzonego zadania, jak i w obecności pracodawcy. Teraz książę Luca del Pietro traktuje ją więcej niż przyjaźnie, ale czy będzie równie miły, gdy misja Becky dobiegnie końca?
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-5456-4 |
Rozmiar pliku: | 718 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Mądrej, wspaniałej kobiety i mądrej, wspaniałej przyjaciółki
za wierność i wsparcie.
Prolog
Londyn – Jesień 1818
Kobieta, której poszukiwała Mistrzyni, występowała kiedyś jako uliczna artystka na placu w Covent Garden. Pośredniczka widziała ją tam kilkakrotnie i była pod wrażeniem jej umiejętności, a także daru oddziaływania na tłum, szczególnie godnym podziwu w tak młodym wieku. Zarówno bowiem uroda Becky Wickes, jak i jej magiczne i karciane sztuczki zawsze przyciągały publiczność. Jej fiołkowe oczy, zmysłowe usta i kształtna figura wywierały oszałamiające wrażenie, a gdy po swym pokazie zbierała datki, jej kapelusz szybko był ciężki od monet. I nagle, jak obliczyła Mistrzyni, mniej więcej przed rokiem, dziewczyna zniknęła z pola widzenia. Teraz, gdy wybuchł publiczny skandal, w który była wplątana i który rozdmuchała rynsztokowa prasa, stało się jasne, co robiła w tym czasie.
Mistrzyni wkroczyła do osławionej dzielnicy St Giles w ślad za swym przewodnikiem. Był to miejscowy ulicznik, syn kobiety o marnej reputacji – jednej z tych, które wspomagała. Cel jej poszukiwań okazał się niełatwy do wytropienia, ale na ogół bywa tak z tymi, którzy desperacko chcą zniknąć. W tym przypadku nie bez powodu. Członkowie rodziny królewskiej, nawet ci najmniej ważni, mają długie ręce i potężne wpływy, a panna Wickes popełniła poważny błąd, dając się złapać na próbie oskubania jednego z nich.
Mistrzyni ominęła ściek płynący środkiem wąskiej uliczki, by zaraz uskoczyć w bok, unikając wdepnięcia w gnijący zewłok jakiegoś małego ssaka, którego nie próbowała nawet rozpoznać. Przed jednym z wielu sklepów handlujących dżinem stała grupa mężczyzn o podejrzanym wyglądzie, popijając piwo z cynowych kufli. Wręcz namacalnie czuła ich ciekawe, niechętne spojrzenia, które niczym noże wbijały się w jej plecy. I choć jej czarny płaszcz niczym się nie wyróżniał, szlachetna jakość wełny wystarczała, by przyciągać w tym miejscu uwagę. Tak zresztą jak i wygląd właścicielki. Wprawdzie nie przywiązywała wagi do swej niezwykłej urody, ale nie była aż tak głupia, by o niej nie wiedzieć.
W miarę jak jej mały przewodnik coraz głębiej zapuszczał się w głąb dzielnicy, uliczka się zwężała. Wszystkie okienka piwnic były tu otwarte, by wywietrzyć odór z przeludnionych suteren. Pomyślała, że nawet jedna kobieta wyrwana z tego morza nędzy i zepsucia byłaby małym zwycięstwem. Gdy w końcu chłopak wskazał otwarte drzwi jakiejś ponurej nory, z trudem opanowała impuls, by otworzyć portmonetkę i rzucić jej zawartość obdartym dzieciakom, które uparcie za nią podążały. Postanowiła jednak rozdać jałmużnę, gdy stąd wyjdzie i wróci w bezpieczne rejony. Teraz mogłoby to grozić nie tylko jej misji, lecz i bezpieczeństwu.
– Zostań tu i nigdzie nie odchodź – nakazała chłopcu surowo. – Pamiętasz, co masz zrobić, jeśli nie wrócę w ciągu godziny?
Gdy twierdząco skinął, weszła po krzywych schodach na drugie piętro i głośno zapukała w pierwsze drzwi po prawej stronie. Nie było odpowiedzi. Nawykła do podejrzliwości i obaw częstych przy pierwszych kontaktach, zapukała ponownie, uważnie nasłuchując. Tak, po drugiej stronie ktoś był. I choć nic nie słyszała, czuła gęstniejące napięcie.
– Panno Wickes – odezwała się spokojnym tonem. – Jestem sama. Przychodzę jako przyjaciółka.
Po krótkiej chwili drzwi się uchyliły. Kobieta, która spoglądała na nią w słabym świetle, niezbyt przypominała tę, którą zapamiętała z Covent Garden. Jej lśniące ongiś loki straciły blask, związane teraz niedbale na czubku głowy, pod fiołkowymi oczyma malowały się głębokie cienie, a kości policzkowe były tak wydatne, że wydawała się wręcz wychudzona.
– Czego pani chce? Kim pani jest? – W panicznym lęku wpatrywała się w mrok za stojącą przed nią nieznajomą.
– Chcę tylko porozmawiać, panno Wickes. – Mistrzyni wsunęła stopę za próg w samą porę, by zapobiec zatrzaśnięciu drzwi. – Proszę się nie obawiać. Nie przyszłam tu po to, by zakuć panią w kajdany. Pragnę tylko coś zaproponować. – Wykorzystując zaskoczenie młodej kobiety, wcisnęła się do środka. – Czy mogłaby mnie pani poczęstować herbatą? Byłabym bardzo wdzięczna.
Odpowiedział jej gwałtowny wybuch śmiechu.
– Naprawdę? Wypiłaby pani herbatkę? – Becky Wickes, podpierając się pod boki, lustrowała nieznajomą zmrużonymi oczyma. – Co, u diabła, taka kobieta jak pani robi w takim miejscu? Kim pani jest?
– Nazywają mnie Mistrzynią. Może o mnie słyszałaś?
Becky szeroko otworzyła usta.
– Cały Londyn o pani słyszał. – Jeszcze uważniej przyjrzała się nieznajomej i jej kosztownemu okryciu. – Nie tak sobie panią wyobrażałam. Myślałam, że jest pani starsza. I z pewnością nie aż tak piękna.
– A zatem obie miałyśmy o sobie mylne wyobrażenia, panno Wickes. Bo mimo swej niezwykłej urody, niezbyt przypominasz kobietę, której występy podziwiałam w Covent Garden.
– A bo ja już nie chodza na tyn plac. – Becky celowo wpadła w dialekt slumsów. – Zastanawia mnie tylko – ciągnęła, wracając do poprawnej wymowy – co wspólnego mają moje występy z pani obecnością.
Ale Mistrzyni najwyraźniej nie zwykła się tłumaczyć. Skinęła tylko z uznaniem.
– Patrząc na twoje występy, wiedziałam, że jesteś zdolną aktorka. Tym bardziej mnie cieszy, że masz równie dobry słuch.
– Widziała mnie pani w teatrze? Przecież nie wychodzę na scenę od prawie pięciu lat.
– Mówię o występach na placu w Covent Garden. Wyznaję, że silny lokalny akcent, którym się posługujesz, nieco mnie niepokoił. Teraz widzę z ulgą, że nie stanowi to problemu.
– Ach, cóż za ulga – powtórzyła Becky, bezbłędnie naśladując jej lekko szkocką intonację.
– W najmniejszym stopniu nie chciałam cię urazić – powiedziała Mistrzyni. – Ale po pierwsze, z powodów, które zaraz wyjaśnię, ważne jest, by wymowa nie zdradzała twego niskiego stanu. A po drugie, widzę ku swej uldze, że dzięki słuchowi językowemu opanujesz język obcy z równą łatwością, jak akcent tych, którzy tu, w Londynie, aspirują do elity towarzyskiej.
Becky prychnęła.
– Sądząc z akcentu, madam, powiedziałabym, że i pani do niej należy.
– Nie przypuszczałam, że oceniasz ludzi po pozorach, panno Wickes. To bywa bardzo zdradliwe. Artystka, której kuglarstwo podziwiałam, wydawała mi się osobą bardzo pewną siebie, wręcz zuchwałą. Jakże odmienną od kobiety, którą widzę tu teraz. Można by powiedzieć, że twoje alter ego emanowało poczuciem wyższości.
– Można by powiedzieć… – Becky spojrzała z szacunkiem na przybyłą. Wszelka niepewność co do jej tożsamości się rozwiała. Ta kobieta rzeczywiście była tajemniczą Mistrzynią.
–Większość ludzi widzi tylko tyle, ile pozwalamy im zobaczyć.
– I ja tak uważam.
– A więc za Mistrzynią kryje się inna kobieta… Zastanawiam się…
– Szczerze radzę, byś poskromiła ciekawość. – Lodowaty ton sprawił, że Becky instynktownie się cofnęła. – Pierwszym z moich warunków – ciągnęła – jest brak domysłów i pytań na mój temat. I zanim mi odpowiesz, zapewniam, że będę o tym wiedzieć.
Ta kobieta naprawdę mogła onieśmielać. Becky zawsze wiedziała, kiedy można się stawiać, a kiedy lepiej wycofać. Skoro chciała usłyszeć, co tamta ma do zaofiarowania, musiała przyjąć jej warunki.
– W porządku – zgodziła się, wyrzucając w górę ręce. – Żadnych pytań. Daję słowo. Zapewniam, że można na nim polegać.
Odpowiedział jej przychylny uśmiech.
– Wierzę ci. A więc przejdźmy do sprawy. Czy masz tę herbatę?
– Owszem, choć zapewne uzna ją pani za pomyje. Proszę usiąść, zaraz podam.
Mistrzyni usiadła przy stole, ściągając rękawiczki i zdejmując płaszcz. Nie kryła zaciekawienia spartańskim wnętrzem. Jej przenikliwy wzrok nie pominął żadnego szczegółu. Objął rachityczne łóżko z żeliwnym wezgłowiem, cienkie przykrycie upchnięte w róg, cynowy czajnik stojący na kuchni obok wyszczerbionego dzbanka na herbatę, a także niedobrane porcelanowe filiżanki i spodeczki, które Becky ustawiła na zniszczonym stole z chwiejną nogą.
– Słyszałam, że do czasu twego słynnego faux pas z powodzeniem wykonywałaś swoje… powiedzmy, sztuczki – odezwała się, gdy Becky usiadła naprzeciw niej. – Ale nie widzę tutaj żadnych dowodów tego powodzenia.
– Słynne faux pas – powtórzyła Becky drwiąco. – Można i tak to nazwać. To brzmi znacznie łagodniej niż inne określenia.
– Widziałam relacje prasy. Oczywiście chodzi zawsze o sprzedaż nakładu, a nie o prawdę. Wolę jednak ufać własnym źródłom, panno Wickes. I proszę wierzyć, że wystarczająco dobrze znam okoliczności sprawy, by wiedzieć, że dostałaś, przepraszam za porównanie, kiepską kartę.
– Ale to ja rozdawałam – odparła z goryczą Becky,
– Czyżby? – Mistrzyni uniosła doskonały łuk brwi. – Poinformowano mnie, że cały ten plan uknuł niejaki Jack Fisher.
Becky szyderczo parsknęła.
– Pani źródła są nader dobrze poinformowane. Tak, to jego pomysł. – Jej twarz wykrzywił grymas bólu, zagryzła wargi.– Ale ja się zgodziłam. I choć teraz to bez znaczenia, przynajmniej zrozumiałam, jaki jest Jack Fisher. Nigdy nie powinnam mu wierzyć.
– Mogę cię tylko pocieszyć, że ofiarą takich jak on padła niezliczona ilość kobiet.
Czyżby przemawiało przez nią własne doświadczenie? Becky już otwierała usta, by o to spytać, ale w porę przypomniała sobie o umowie.
– No cóż, nie popełnię już nigdy podobnego błędu – powiedziała. – Kto raz się sparzył, dmucha na zimne.
– Wolę moją własną mantrę: Skoro upadłaś, wstań. – Mistrzyni przełknęła mały łyk herbaty, niezdolna opanować wyrazu niesmaku.
– Uprzedzałam. – Becky była zaskoczona, że czuje się zażenowana.– Mówiłam, że to lura, a nie egzotyczna mieszanka, do jakiej zapewne pani nawykła.
Oczekiwała uprzejmego zaprzeczenia. Dlatego zdziwiła się, gdy kobieta uśmiechnęła się skruszona.
– Wybacz mi. Szczęśliwie mam przyjaciela, który handluje herbatą i zaspokaja moją namiętność do tego napoju. – Odstawiła filiżankę na bok.– Powiedz, czy zawsze mieszkałaś w St Giles?
– Tutaj i w okolicy. To miejsce bezpieczne dla tych, którzy się tu urodzili i wyrośli. I bardzo groźne dla nieproszonych gości. Jak mnie pani znalazła? Czy to Jack mnie zdradził?
– Ominęła mnie wątpliwa przyjemność spotkania z twym ukochanym. Mam zresztą wiarygodne informacje, że jest teraz w podróży do Nowego Świata.
– Wołałabym wiarygodne informacje, że wyjechał w zaświaty – rzuciła Becky, po czym zaczerwieniła się i zasłoniła usta. – Nie chciałam tego powiedzieć. – Mistrzyni pytająco uniosła brew.– Proszę nie mieć mi za złe, ale to kłamliwy, podstępny …– przerwała, zaciskając pięść. – Przeklinam dzień, w którym go spotkałam. Zupełnie straciłam głowę dla jego pięknej twarzy, jego czarów i kłamstw. Wykorzystywał mnie, jak chciał, a ja byłam na tyle głupia, by wierzyć w czułe słówka, które mi szeptał do ucha.
Z wysiłkiem rozprostowała palce, dotkliwie świadoma chłodnego spojrzenia kobiety siedzącej naprzeciw niej.
– Dostałam nauczkę – dodała z goryczą. – Od teraz, bez względu na to, co się wydarzy, będę polegać tylko na sobie.
Próbowała udawać pewną siebie, wręcz wojowniczą, ale coś w jej glosie i wyrazie twarzy ją zdradzało. Mistrzyni wyciągnęła rękę i przelotnie dotknęła dłonią jej palców.
– Możesz zacząć od nowa. Stać się inną osobą.
– Mówi pani z takim przekonaniem. Skąd ta pewność?
– Zaufaj mi. Wiem to z doświadczenia. – Cofnęła rękę i znów przyjęła rzeczowy ton. – Propozycja, z którą przychodzę, jest tak korzystna, że zapewni ci dostatek na całe życie. Nigdy już nie będziesz zależna od żadnego mężczyzny. Jesteś zainteresowana?
– A jak pani myśli?
Mistrzyni zlustrowała ją chłodnym spojrzeniem.
– Myślę, Becky Wickes, że pomimo popełnionych głupstw, nie ma w tobie cienia głupoty. Myślę, że zasługujesz na drugą szansę i jestem ci ją w stanie ofiarować. Tak się bowiem składa, że szukam osoby, która posiada twoje niezwykłe talenty.
Druga szansa. Od dwu tygodni Becky ukrywała się przed władzami, nieustannie drżąc przed pukaniem do drzwi, porzucona na pastwę losu przez mężczyznę, któremu naiwnie ufała.
– Nie wezmę w tym udziału, jeśli moje karciane triki miałyby prowadzić do opróżniania cudzych kieszeni.
– Czyż nie to właśnie robiłaś dla Jacka Fishera?
– Przyznaję, choć nigdy wcześniej nawet nie próbowałam. Zanim spotkałam Jacka, zarabiałam po prostu na życie. To on wpadł na pomysł, bym przeniosła się z placu do domu gier. Namawiał mnie na to ponad rok i w końcu tak zrobiłam, bo wierzyłam każdemu kłamstwu, którym mnie mamił.
– Gdyby nie twoje zasady, panno Wickes, z twoimi możliwościami nie mieszkałabyś tutaj. Przyjmij wyrazy uznania. Zapewniam, że zadanie, o którym mowa, nie służy wzbogaceniu mojego klienta, nie w sensie materialnym.
– Dziękuję, jestem zobowiązana. Czy mogę się zatem dowiedzieć, czego pani klient oczekuje?
– Najpierw omówmy warunki. Pierwszy to przyrzeczenie, że nigdy nie zdradzisz nikomu szczegółów tej sprawy.
– To dla mnie oczywiste. Jak już powiedziałam, dostałam dobrą nauczkę. Nikomu nie ufaj i polegaj tylko na sobie.
– To zaiste maksyma godna polecenia. Możesz natomiast ujawnić mojemu klientowi dowolne fakty z własnego życia
– On nie wie, kim jestem?
– Uchodzę za osobę, która sprawia, że to, co niemożliwe, staje się możliwym. Ludzie przychodzą do mnie z problemami, które wymagają wyjątkowych rozwiązań. Te rozwiązania z natury rzeczy nie narzucają się same. Klient nie musi więc wiedzieć więcej niż to, co sama zechcesz mu powiedzieć.
– I nie wie nawet o naszej rozmowie?
– Nie wie i nie będzie widział dopóty, dopóki nie zawrzemy umowy. Jak już wspominałam wynagrodzenie jest bardzo wysokie.
Mistrzyni podała tak wielką sumę, że Becky nie wierzyła własnym uszom. Aż gwizdnęła z wrażenia.
– To wystarczy, by zapewnić mi wygodne życie. Nigdy nie musiałabym już pracować.
– Tak, to kwota, która odmienia życie.
– Ratuje! Dzięki niej mogłabym stąd uciec, nim mnie znajdą i dla przykładu powieszą. – Becky dopiła zimną herbatę i spojrzała hardo na Mistrzynię. – Powiesiliby mnie za kradzież i oszustwo, dobrze pani wie. I słusznie. Bo oszukiwałam. Nieważne, że ten człowiek był bogaty.
– Nie działałaś sama. Miałaś wspólnika.
– Który teraz płynie przez Atlantyk z wypchanymi kieszeniami – rzuciła cierpko. – Ależ ja byłam głupia!
– Niestety miłość potrafi ogłupić najmądrzejsze kobiety.
– Miłość! Nie tylko nas ogłupia, ale zmienia w skończone idiotki. Wszystko obracało się wokół Jacka Fishera. Pragnęłam tylko tego, by go uszczęśliwić, Czy to była miłość? O tak, na pewno szalałam na jego punkcie. – Poczuła zawstydzona, że ma oczy pełne łez. Ze złością je otarła. – Nigdy więcej. Dostałam bolesną nauczkę. Myślę, że podobnie jak pani – dodała znacząco.
Pierwszy raz Mistrzyni uniknęła jej wzroku.
– Powracając do warunków umowy – rzuciła spiesznie – podkreślam, że gdyby doszła do skutku, mój klient będzie oczekiwał bezwarunkowej lojalności, a także wypełnienia każdego z punktów kontraktu. Uprzedzam, że częściowe ich wykonanie nie będzie honorowane. Jeśli zrezygnujesz przed ostatecznym wypełnieniem zobowiązania, powrócisz do Anglii bez wynagrodzenia.
– Powrócę do Anglii? – Zapominając o gniewie i wstydzie, Becky z uwagą nachyliła się do Mistrzyni. – Dokąd mam wyjechać? Czy ten klient jest cudzoziemcem? To dlatego ucieszyła się pani, że mam ucho do języków? Nie wyobrażam sobie jednak, bym…
– Nie, nie oczekuję tego – przerwała jej Mistrzyni. –Pozwól, że wyłuszczę ci sprawę.