Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Włoskie wakacje - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
1 grudnia 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
10,99

Włoskie wakacje - ebook

Prawniczka Chase Evans stara się uratować dom opieki w Londynie, który ma zostać zburzony. Kolejne negocjacje ma przeprowadzić z szefem firmy budowlanej. Jest świetnie przygotowana, lecz traci całą pewność siebie, gdy na spotkaniu zjawia się Alessandro Moretti, przystojny Włoch, który przed laty się w niej zakochał, a ona go okłamała i porzuciła…

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-276-1864-1
Rozmiar pliku: 714 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Chase Evans odłożyła teczkę i po raz czwarty spojrzała na zegarek. Kazano jej czekać w pustej sali konferencyjnej już dwadzieścia pięć minut. Nawet gdyby nie była prawniczką, zrozumiałaby, że próbują ją zastraszyć, żeby postawić na swoim.

Wstała, rozprostowała kości i podeszła do olbrzymich okien od podłogi do sufitu. O tej porze roku Londyn odwiedzały tłumy turystów ze wszystkich zakątków świata. Z góry wyglądali jak zabawki. Na ulicach panował nieopisany gwar, lecz tu, do siedziby AM Holdings, nie docierał żaden dźwięk. W ciągu kilku lat praktyki nabrała dość doświadczenia, by wiedzieć, że ta cisza to też element taktyki osłabiającej siły obronne przeciwnika.

Na pierwsze spotkanie przysłali młodego Toma Barry’ego. Gdy nie poradził sobie z zawiłościami prawnymi, na następne oddelegowali dwóch bardziej doświadczonych prawników. Oni również odeszli z kwitkiem i obietnicą, że jeszcze wrócą. Chase nie wątpiła, że dotrzymają słowa.

Przytułek dla kobiet, zwany Domem Beth, stał w najlepszej części zachodniego Londynu. Sprytny przedsiębiorca mógłby zarobić fortunę na tych gruntach. Chase dowiedziała się swoimi kanałami, że AM zamierza przeznaczyć je pod budowę ekskluzywnego centrum handlowego dla sławnych i bogatych. Chyba po jej trupie! Wśród wszystkich spraw społecznych, w których się specjalizowała, obrona schroniska najbardziej leżała jej na sercu. Z każdą minutą daremnego oczekiwania w pustej sali coraz bardziej zdawała sobie sprawę, że może przegrać, ale nie zamierzała dać za wygraną.

Na trzecie spotkanie przyszła z szefem. Najzdolniejszy prawnik AM, Leslie Swift, zbijał bez trudu wszelkie argumenty. Wyciągał klauzule, wyjątki, przepisy i paragrafy jak magik z kapelusza.

Chase wiedziała, że to już ostatnia szansa. Zerknęła jeszcze raz na zegarek przed powrotem za stół przeznaczony dla trzydziestu osób. Nie potrafiła odgadnąć, kogo teraz zobaczy. Nie wykluczała, że przyślą młodzieńca, którego pokonała za pierwszym razem, żeby zadał jej ostateczny cios. Ale trzymała jeszcze jeden atut w rękawie. Wspomnienie czasów, gdy musiała ustępować bez walki, mobilizowało jej siły obronne. Wolała nie wracać pamięcią do tamtych wydarzeń, by się nie załamać przed ostateczną batalią. Przejrzała ponownie listę nazwisk i cyfr, którą przygotowała.

– Kiedy przyjmie pan panią Evans? – zapytała Alicia Brown już po raz drugi. – To nieuprzejme kazać jej czekać w nieskończoność.

Alessandro Moretti popatrzył na sekretarkę spode łba. Od żadnej innej podwładnej nie zniósłby napomnienia, ale Alicia mogłaby być jego matką. Od początku nie kryła, że nie zamierza chodzić koło szefa na paluszkach. Pracowała dla niego od pięciu lat. Zatrudnił ją natychmiast po rozmowie kwalifikacyjnej.

– Znasz mnie na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że nie jestem uprzejmy – odburknął, ale wstał i wziął marynarkę z oparcia sofy.

W wieku trzydziestu czterech lat osiągnął czołową pozycję. Należał do elity najlepszych przedsiębiorców w betonowej dżungli, gdzie równie łatwo zyskać, jak stracić fortunę. Szybko pojął, że wrażliwi nie osiągają sukcesów. Rządził w swoim imperium żelazną ręką. Pracownicy bali się go i szanowali. Traktował ich sprawiedliwie, wiele wymagał i dobrze płacił.

Dlatego niemile go zaskoczyło, że przez cztery miesiące nie dobili targu z właścicielką schroniska, mimo że oferował korzystną cenę. Byle dureń powinien wrócić z podpisanymi dokumentami zakupu. Dlaczego musiał tracić czas na utarczki z jakąś kopniętą idealistką, która uznała za swoją misję obronę jakiegoś przytułku? Nie wątpił, że zmiażdży ją w mgnieniu oka.

Przed opuszczeniem gabinetu wydał groźnym tonem kilka rozkazów. Zamknął za sobą drzwi, zanim sekretarka zdążyła powiedzieć, co sądzi o jego manierach. Nie wziął ze sobą żadnych dokumentów. Wystarczyło, że przeczytał raporty poprzedników. Znalazł kilka kruczków prawnych, wystarczających do zbicia wszelkich argumentów przeciwniczki. Czterdzieści minut oczekiwania w bezosobowej, odartej z wszelkich ozdób sali konferencyjnej z pewnością osłabiło jej siły.

Przez chwilę rozważał, czy nie zabrać ze sobą tych nieudaczników, którzy wcześniej zawiedli, żeby pokazać, jak należy działać, ale po namyśle porzucił ten pomysł. Pójdzie sam. Wykończy ją w piętnaście minut, w sam raz, żeby zdążyć na telekonferencję z Hongkongiem.

Mając wiele czasu na opracowanie strategii, Chase czekała przy oknie na sztab prawników. Przy wzroście metr siedemdziesiąt osiem na wysokich obcasach górowała nad prawie każdym oponentem. Ostatni ledwie sięgał jej do ramienia. Gdy skrzypnęły drzwi, nadal oglądała panoramę miasta. Skoro kazano jej czekać tak długo w sali przypominającej więzienną celę, nie widziała powodów do pośpiechu.

Gdy odwróciła się powoli, zamiast grupy ludzi ujrzała jednego człowieka. Na jego widok omal nie zemdlała. Krew odpłynęła jej z twarzy, a serce przyspieszyło do galopu.

– To ty? – wykrztusiła w końcu, zamiast powitać go z niezachwianą pewnością siebie, jak przystało na dwudziestoośmioletnią prawniczkę z kilkuletnim doświadczeniem zawodowym.

– No, no…

Alessandro również przeżył szok. Nie wierzył własnym oczom, lecz znacznie lepiej potrafił ukrywać emocje. Idąc w jej kierunku, odtwarzał w pamięci wydarzenia sprzed lat. Nigdy nie zapomniał długonogiej piękności, która kiedyś zawróciła mu w głowie. Zmieniła się, ale nie za bardzo. Długie niegdyś włosy, obecnie obcięte do ramion, zachowały kasztanową barwę. Figura pozostała równie szczupła jak dawniej. Zamieniła tylko swetry i dżinsy na urzędowy kostiumik. Zielone, kocie oczy, te same co dawniej, patrzyły na niego tak, jakby ujrzała ducha. Podszedł do niej z jedną ręką w kieszeni spodni.

– Lyla Evans… Skojarzyłbym nazwisko, gdyby nie zmienione imię.

Gdy stanął przed nią, wyglądała, jakby miała zemdleć. Miał nadzieję, że nie padnie mu bezwładnie w ramiona.

– Alessandrze… Nikt mnie nie uprzedził… Nie spodziewałam się…

– Właśnie widzę – odparł bez cienia uśmiechu. Odruchowo zerknął na serdeczny palec. Nie nosiła obrączki, co nic nie znaczyło, jak nauczyło go doświadczenie.

– Przyszedłeś sam czy dołączy do ciebie reszta zespołu? – zapytała, desperacko walcząc o odzyskanie utraconej równowagi, co niespecjalnie jej wychodziło.

Patrzyła jak zahipnotyzowana na pięknie rzeźbione rysy, które wielokrotnie oglądała oczami wyobraźni. Z wiekiem jeszcze wypiękniał, o ile to w ogóle możliwe. Mając dwadzieścia sześć lat zachował cechy chłopięce. Obecnie nie dostrzegała w jego twarzy śladu dawnej serdeczności. Stała oko w oko z obcym, wrogo nastawionym człowiekiem. Nawet nie zadał sobie trudu, żeby ukryć nienawiść.

– Tak, to naprawdę ja. Nie sądzisz, że miło się spotkać po latach, Lylo, Chase, czy jak ci tam naprawdę na imię?

– Chase.

– Wymyśliłaś sobie pseudonim wyłącznie na mój użytek? Zważywszy okoliczności, rozumiem dlaczego.

– Lyla to imię mojej mamy. Pozwolisz, że usiądę? – Nie czekając na odpowiedź, opadła na krzesło. Teczka i laptop przypominały, po co tu przyszła, ale za nic nie potrafiła skupić uwagi na temacie planowanych negocjacji.

– Czy chciałabyś zacząć od uprzejmej pogawędki o tym, jak spędziliśmy minionych osiem lat?

– Lepiej nie.

Alessandro oparł się o brzeg stołu i popatrzył z góry na jedyną kobietę, za którą biegał i której nie zdobył. Nie tylko z tego powodu zajmowała w jego życiu wyjątkowe miejsce.

– Na twoim miejscu udzieliłbym takiej samej odpowiedzi.

– Wyobrażam sobie, co o mnie sądzisz, ale…

– Oszczędź mi łzawych historii. A więc jednak skończyłaś prawo. W gruncie rzeczy nic dziwnego. Od początku sprawiałaś wrażenie osoby, która zrobi wszystko, żeby osiągnąć wyznaczony cel. Za wszelką cenę.

Chase podniosła na niego wzrok. Jego lodowate spojrzenie zmroziło ją, ale nie zaskoczyło. Podczas krótkotrwałej znajomości zbyt wiele przed nim ukryła, by mogła go winić za wrogie nastawienie.

– Zauważyłem, że nie nosisz obrączki – ciągnął Alessandro fałszywie łagodnym tonem. – Czy zostawiłaś nieszczęsnego małżonka gdzieś po drodze podczas wspinaczki po szczeblach kariery?

Po raz pierwszy spostrzegł ją w stołówce uniwersyteckiej. Siedziała pochylona nad książką, ze zmarszczonymi brwiami, całkowicie obojętna na otoczenie. Pewnie raczej dlatego przykuła jego uwagę niż z powodu oszałamiającej urody. Świat jest pełen pięknych dziewcząt. Zaskoczyło go, że nie reaguje na zaciekawione spojrzenia. Obserwował, jak bierze kanapkę tylko po to, by ją odłożyć i wyjść ze wzrokiem utkwionym gdzieś przed siebie. Nie spojrzała ani na lewo, ani na prawo, jakby prócz niej w pomieszczeniu nie było nikogo. Doskonale pamiętał, jak bardzo go intrygowała i pociągała. Znamienne, że wtedy też nie nosiła obrączki.

– Nie przyszłam tu roztrząsać przeszłości. Nie zamierzam zaspokajać twojej ciekawości.

– Bronisz przegranej sprawy. Jeżeli masz choć odrobinę rozsądku, radzę ci wywiesić białą flagę, zanim obniżę proponowaną cenę – zagroził, wskazując ruchem głowy zegar na ścianie. – Każda stracona minuta będzie cię kosztowała tysiąc dolarów. Zanim zaczniesz negocjacje, rozważ, czy posiadasz atuty zapewniające zwycięstwo, bo jeżeli nie, będziesz działała na niekorzyść swojej klientki.

– Nie możesz postąpić w ten sposób.

– Mogę zrobić, co chcę, Lylo, Chase, czy też pani Evans…

– Nie próbuj załatwiać osobistych porachunków. Nie po to tu przyszłam. I nie wyobrażaj sobie, że zastraszysz mnie pustymi groźbami.

– Rozejrzyj się dookoła. Co widzisz?

– Do czego zmierzasz?

– Odpowiedz.

Chase popatrzyła na gołe ściany. Próbowała odgadnąć, w jaki rodzaj zasadzki ją wciąga, choć wolałaby nie odrywać od niego wzroku, śledzić każdą najdrobniejszą zmianę wyrazu twarzy. Uświadomiła sobie, że nigdy nie wyrzuciła go z pamięci. Usiłowała pogrzebać wspomnienia, lecz nie zdołała wykopać dla nich wystarczająco głębokiego grobu.

– Widzę wielką, pustą, nieprzytulną salę – odrzekła po chwili milczenia.

– Kazałem ją w ten sposób urządzić, żeby nic nie rozpraszało obecnych.

– Kazałeś?

– Tak. AM Holdings to moje imperium, moja własność. Sprawuję tu absolutną władzę. Dlatego jeżeli postanowię obniżać oferowaną cenę co minutę, nikt mi nie przeszkodzi. Oczywiście jeżeli masz pewność, że wygrasz, moja groźba traci znaczenie. Ale jeżeli nie, policz, ile stracisz z każdą godziną.

Chase odebrało mowę. Pojęła, że po wielu latach otrzymał szansę rewanżu za wszystkie kłamstwa, niedopowiedzenia i przemilczenia. Powinna zebrać dokładniejsze wiadomości, ale szef przekazał jej sprawę po osobistym dokonaniu rozpoznania. Nie przyszło jej do głowy, że przeciwnikiem kierują osobiste motywy. Skupiła całą energię na wyszukiwaniu luk prawnych, które uchronią schronisko przed sprzedażą komukolwiek. Nawet gdyby uważniej prześledziła dokumenty AM Holdings, pewnie nie zidentyfikowałaby podpisu właściciela. Nie traciła czasu na studiowanie nazwisk.

– Wiem, że nie postępuję jak dżentelmen, ale uprzejmość rzadko popłaca w interesach – stwierdził Alessandro.

– Jak możesz karać te nieszczęsne kobiety…?

– Za twoje kłamstwa? Czy twoi przełożeni wiedzą, jaką osobę zatrudniają?

Chase nawet nie drgnęła, ale struchlała z przerażenia. Nieświadomie wkroczyła do jaskini lwa. Co Alessandro zrobi, żeby zaspokoić żądzę zemsty? Czy wystarczy mu spełnienie tej jednej groźby, czy postanowi ją zniszczyć?

– Sytuacja wyglądała zupełnie inaczej, niż myślisz – zaczęła ostrożnie.

– Zegar tyka – przypomniał z kamienną twarzą. Irytowało go, że Chase nadal go pociąga, mimo że poznał jej dwulicowość.

Wielokrotnie rozbierał ją wzrokiem w marzeniach, ale nigdy jej nie dotknął. Zanim ją poznał, przepuścił przez łóżko niejedną piękność, ale żadna tak silnie na niego nie działała.

Nie podjął pracy na uniwersytecie, żeby romansować ze studentkami. Prowadził zajęcia na uczelni na prośbę swojego wykładowcy, który uznał go za modelowy przykład człowieka sukcesu. Liczył na to, że zainspiruje młodzież do aktywnego działania. Alessandro wygłosił sześć wykładów z dziedziny ekonomii na temat panujących trendów, aktualnej sytuacji gospodarczej i skutecznych sposobów omijania przeciwności. Kiedy poznał Lylę, czy też Chase, został dłużej i przygotował następnych sześć. Ponieważ zwykle nie napotykał oporu płci przeciwnej, z początku bawiło go, że gra nieprzystępną. Oczywiście nie przewidział, że jego starania nie przyniosą pożądanego efektu, ale wtedy jeszcze nie znał jej przewrotności. Doznał gorzkiego rozczarowania.

Teraz siedziała przed nim, równie piękna jak dawniej, ale zdana na jego łaskę. Czyżby los mu ją zesłał?

– Skoro nie interesuje cię powrót do naszej wspólnej, wielce intrygującej przeszłości, wytocz, proszę, swoje argumenty. Nawiasem mówiąc, jedna minuta już minęła.

Chase drżącymi rękami otworzyła teczkę. Rozumiała jego rozgoryczenie. W przeszłości wielokrotnie usiłowała sobie wyobrazić, jak zareaguje, kiedy przypadkiem ją spotka. Nie przewidziała jednak aż tak wielkiej wrogości i żądzy zemsty. Naprawdę mógł ją skrzywdzić, zrujnować pozycję zawodową, którą sobie z wielkim trudem wypracowała.

Przytoczyła większość argumentów, które dały jej przewagę nad jego podwładnymi podczas dwóch poprzednich spotkań, ale nie zrobiły na nim najmniejszego wrażenia. Udawał, że słucha, w końcu nakazał jej gestem milczenie.

– Oczywiście zdajesz sobie sprawę, że żadna z wymienionych przeszkód nie zdoła mnie powstrzymać. Na próżno lawirujesz i kręcisz.

Chase odruchowo spojrzała na zegar, przerażona, że wydarzenia z jej przeszłości mogą zaważyć na losie niewinnych, bezbronnych ludzi. Mimo lodowatego spojrzenia ciemnych oczu skrycie pożerała wzrokiem długie nogi w drogich spodniach, ciemne włosy na silnych przedramionach i pięknie rzeźbione rysy kamiennego oblicza Alessandra.

Kiedy go poznała, nie ukrywał, że zwrócił na nią uwagę w stołówce studenckiej. Powinna uśmiechnąć się uprzejmie i odejść, ale zabrakło jej siły woli, choć wiedziała, że igra z ogniem. Wahała się na tyle długo, że zdążył dostrzec, że odwzajemnia jego zainteresowanie.

Teraz, po latach, zrozumiała w całej pełni, jak katastrofalne skutki wynikły z jej słabości.

– Nawet jeżeli trzymasz wszystkie atuty w ręku, pomyśl, jak prasa opisze okrutną spółkę zrównującą z ziemią przytułek dla bezdomnych kobiet. Ludzie mają dość bogaczy nieliczących się z nikim. Sporządziłam listę dziennikarzy i reporterów, którzy staną po stronie pokrzywdzonych – oświadczyła, choć przestała wierzyć, że go nastraszy.

– Grozisz mi?

– Nie. Walczę o sprawiedliwość. Jeżeli kupisz schronisko w atmosferze skandalu, każde twoje przedsięwzięcie w tym miejscu będzie skazane na klęskę. Mała, zżyta społeczność tej części Londynu nie stanie po twojej stronie.

– Zastosowałaś chwyt poniżej pasa, co mnie wcale nie dziwi, ale nie przekonasz opinii publicznej. Oferuję na tyle wysoką cenę, że można za nią kupić większy plac i zbudować nowocześniejszą placówkę.

– Ale mieszkanki nie chcą się nigdzie przeprowadzać. U Beth czują się bezpieczne.

– Nawet jeżeli twoi koledzy z prasy ci wierzą, moi ludzie przedstawią szczegółową listę udogodnień, które można sfinansować w innym miejscu za pieniądze uzyskane ze sprzedaży: dwa razy większa powierzchnia, nowoczesny sprzęt, świetlica, basen, żłobek i tak dalej. A gdy wyjdzie na światło dzienne, że budowane przeze mnie centrum handlowe zapewni tak pożądane miejsca pracy dla mieszkańców… sama zobaczysz, po czyjej stronie staną.

Chase nie potrafiła oderwać od niego oczu. Mimo upływu lat nadal działał na nią jak magnes. Nie mogła sobie pozwolić na odgrzebywanie wspomnień krótkiej i niewinnej, lecz fatalnie zakończonej znajomości. Alessandro powoli zwrócił ku niej głowę.

– Czy nadal liczysz na zwycięstwo? – zapytał.

Chase zwątpiła w swoje szanse. Dobrze znała Beth. Broniła jej poniekąd z osobistych powodów. Lecz Alessandro posiadał dość wpływów i pieniędzy, by postawić na swoim. Mimo tej świadomości przekonywała żarliwie:

– To posiadłość Beth, jej azyl, jej rodzinne gniazdo. Jak sądzisz, dlaczego ludzie odrzucają hojne oferty deweloperów, nawet jeśli oferują dwukrotnie więcej niż ich domy są warte?

– Twoja mina świadczy o tym, że czujesz, że przegrywasz – skomentował Alessandro. – Nawiasem mówiąc, zmarnowałaś czterdzieści pięć minut. Pomyśl, czego pozbawiłaś swoją klientkę: świetlicy? Żłobka? Nowoczesnej kuchni z drewnianym stołem, za którym mogłyby zasiąść te wszystkie kobiety, żeby trzymać się za ręce i łamać chleb?

– Nigdy nie posądzałam cię o tak straszliwy cynizm.

– Ale wtedy niewiele o sobie wiedzieliśmy. Mimo wszystko ja nie zataiłem swej tożsamości.

Oczy Alessandra bezwiednie podążyły ku kasztanowym włosom rozświetlonym promieniami słońca wpadającymi przez ogromne szyby. Dałby głowę, że specjalnie wybrała bezosobowy, urzędowy kostium ukrywający fizyczne walory. Oczami wyobraźni zobaczył ją w obcisłych dżinsach, swetrze i trampkach, i z tym nieśmiałym uśmiechem, który podbił jego serce.

Chase bezradnie patrzyła na leżącą przed nią teczkę. Wytrącił jej z ręki wszelkie argumenty. Nic więcej nie zostało do powiedzenia. Przyszedł po zwycięstwo, żeby wyrównać rachunki. Nie ulegało wątpliwości, że każe jej zapłacić za błędy z przeszłości.

– Z twojego długiego milczenia wnioskuję, że jesteś gotowa przekazać radosną wiadomość tej… jak jej tam… Beth. Czy potrafisz obliczyć, o ile obniżę początkową cenę?

– Nie możesz jej zmusić do sprzedaży schroniska.

– Widziałaś ich księgi rachunkowe? Toną w długach. Nawet jeżeli prowadzą szlachetną działalność, brak im funduszy. Wystarczy szepnąć kilka słów do ucha właściwego bankiera, żeby natychmiast wszczął proces egzekucji hipotecznej. A kiedy wieść o ich kłopotach finansowych się rozejdzie, spekulanci wykupią nieruchomość na ustawionej licytacji za bezcen.

Chase nie wierzyła własnym uszom. Alessandro w niczym nie przypominał szarmanckiego człowieka, który bawił ją dowcipem, imponował inteligencją, budził tęsknoty, których nigdy nie miała szansy zaspokoić.

– Wygrałeś, Alessandro. – Zielone oczy, których spojrzenie niegdyś go oczarowało, patrzyły na niego ze smutkiem. – Czy gdybyś negocjował z kimś innym, byłbyś równie nieprzejednany?

– Z całą pewnością nie zrezygnowałbym z zakupu, ale prawdopodobnie nie odliczałbym minut – odparł bez cienia współczucia.

W tym momencie zadzwonił jego telefon komórkowy. Alessandro usiadł na krześle i rozkazał sekretarce odwołać telekonferencję oraz wszystkie popołudniowe spotkania. Nie odrywając wzroku od spuszczonej głowy Chase, wyłączył telefon, gdy Alicia zaczęła się dopytywać o przyczynę zmiany planów.

– Nie chcę cię dłużej zatrzymywać. – Chase zaczęła wkładać dokumenty do obszernej teczki. Przerwała na chwilę, żeby popatrzeć na niego ostatni raz. Chłonęła wzrokiem jego rysy, świadoma, że ten widok będzie ją prześladował przez wiele tygodni. – Prosiłabym cię jednak, żebyś ponownie rozważył swą groźbę.

– I oszczędził ci upokarzającej konieczności poinformowania klientki, że pozbawiłaś ją grubych tysięcy?

Chase popatrzyła na niego spode łba.

– Nigdy nie uważałam cię za tyrana.

– Życie jest pełne przykrych niespodzianek, jak oboje doskonale wiemy. Nie zrezygnuję z zakupu, ale dam ci szansę odzyskania straconych tysięcy.

– Jaką? – wykrztusiła przez ściśnięte gardło. Sama myśl o tym, jakich udogodnień pozbawiła Beth, przyprawiała ją o zawrót głowy. Znała katastrofalną sytuację finansową schroniska. Właścicielka potrzebowała każdej sumy, jaką mogłyby uzyskać, żeby spłacić długi.

– Najwyższa pora zamknąć rozdział przeszłości – oświadczył Alessandro. – Nie szukałbym takiej szansy z własnej inicjatywy, ale skoro los mi ją podarował, chcę wiedzieć, kim jesteś naprawdę. Jeżeli zaspokoisz moją ciekawość, zapłacę pierwotną cenę.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: