Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Wnioskowanie o projekcie. Wykluczenie przypadku metodą małych prawdopodobieństw - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Rok wydania:
2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(3w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wnioskowanie o projekcie. Wykluczenie przypadku metodą małych prawdopodobieństw - ebook

Autorem książki Wnioskowanie o projekcie. Wykluczenie przypadku metodą małych prawdopodobieństw jest matematyk i filozof, jeden z czołowych teoretyków projektu William A. Dembski.

Pierwsze, anglojęzyczne wydanie ukazało się w 1998 roku nakładem wydawnictwa Cambridge University Press.

Dembski zastanawia się, jak możemy rozpoznać zdarzenia będące skutkiem działania inteligentnych przyczyn i odróżnić je od zdarzeń spowodowanych niekierowanymi przyczynami naturalnymi? Jeśli nie będziemy znać historii przyczynowej, jak możemy określić, czy mamy do czynienia ze skutkiem działania przyczyny inteligentnej? Książka ta przedstawia wiarygodną metodę wykrywania przyczyn inteligentnych, czyli wnioskowanie o projekcie.

Propozycja Dembskiego nosi nazwę „filtra eksplanacyjnego” i jest to obecnie najbardziej znane narzędzie wykrywania projektu. Zgodnie z tym ujęciem stwierdzenie projektu możliwe staję się dopiero po zastosowaniu trójstopniowej analizy, w trakcie której należy wykluczyć możliwość, że badane zjawisko jest wynikiem działania konieczności lub przypadku. Jeżeli badane zjawisko nie mogło powstać na skutek znanych nam praw przyrody, a prawdopodobieństwo jego przypadkowego powstania jest zbyt małe, to, jak twierdzi Dembski, jesteśmy na dobrej drodze do wykrycia projektu. Ostatnim etapem analizy jest próba stwierdzenia, czy przedmiot badań przejawia wzorzec, który wskazuje na działanie istot inteligentnych – wzorzec ten nazywany jest specyfikacją.

Amerykański uczony podkreśla, że zaproponowane przez niego narzędzie w gruncie rzeczy nie jest nową metodą wykrywania projektu. Ludzie nieustannie milcząco odróżniają skutki działania przyczyn inteligentnych od zdarzeń przypadkowych. Zasługą autora jest przedstawienie go w sposób sprecyzowany i sformalizowany, a także zwrócenie uwagi, że procedura wykrywania projektu jest powszechna w nauce i życiu codziennym. Z wnioskowaniem o projekcie spotykamy się w różnych dziedzinach nauki tak jak: kryminalistyka, medycyna sądowa, kryptografia, archeologia. Jest to także powszechna praktyka w programie poszukiwania inteligencji pozaziemskiej (SETI). Skoro praktyka rozpoznawania projektu jest tak powszechna i w wielu przypadkach skuteczna, to dlaczego nie rozszerzyć jej również na inne dziedziny nauki jak biologia i kosmologia? Tym bardziej, że filtr eksplanacyjny ma być użyteczny przede wszystkim wtedy, kiedy nie mamy informacji na temat samego procesu projektowania.

Książka Wnioskowanie o projekcie to wymagająca i prowokacyjna książka, która szczególnie zainteresuje filozofów nauki, epistemologów i logików, badaczy zajmujących się rachunkiem prawdopodobieństwa i teorią złożoności oraz statystyków. Jest to pozycja przeznaczona również dla tych czytelników, którzy chcą dowiedzieć się czegoś więcej o sposobach funkcjonowania nauki.

William A. Dembski – matematyk i filozof, wykładał m.in. na Northwestern University, University of Notre Dame i University of Dallas. Habilitował się z matematyki na MIT, z fizyki na University of Chicago oraz z informatyki na Princeton University. Jest pracownikiem naukowym na Wydziale Filozofii w Southwestern Seminary w Ft. Worth, gdzie kieruje Center for Cultural Engagement. Jest także starszym wykładowcą w Centrum Nauki i Kultury Discovery Institute w Seattle. W Conceptual Foundations of Science na Baylor University kierował pierwszym think-tankiem teorii inteligentnego projektu. Publikuje artykuły w czasopismach naukowych oraz jest autorem i redaktorem kilkunastu książek.

Seria Inteligentny Projekt to pierwsza tak ambitna i bogata propozycja na polskim rynku wydawniczym, w ramach której ukazują się książki dotyczące teorii inteligentnego projektu – Intelligent Design (ID).

Autorzy zastanawiają się: czy różnorodność życia na Ziemi może być wyjaśniona wyłącznie przez procesy czysto przyrodnicze? Czy złożone struktury biologiczne mogły powstać drogą przypadku i konieczności, bez udziału inteligencji? Czy Ziemia jest tylko jedną z wielu niczym niewyróżniających się planet?

Teoria inteligentnego projektu jest ogólną teorią rozpoznawania projektu i ma szerokie zastosowanie w takich dziedzinach nauki, jak kryminalistyka, historia, kryptografia, astronomia i inżynieria. Seria Inteligentny Projekt pokazuje, że koncepcja ID powinna być stosowana również w zagadnieniach pochodzenia i rozwoju różnych form życia, a także w próbie zrozumienia nas samych.

Spis treści

Wstęp 9
Podziękowania 13

Rozdział 1.
Wprowadzenie 17
1.1. Przegląd historyczny 17
1.2. „Złotoręki” Caputo 26
1.3. Ochrona własności intelektualnej 38
1.4. Kryminologia i praca detektywistyczna 40
1.5. Fałszowanie wyników badań naukowych 43
1.6. Kryptografia (i SETI) 44
1.7. Przypadkowość 50

Rozdział 2.
Ogólny zarys wnioskowania o projekcie 55
2.1 Filtr eksplanacyjny 55
2.2 Logika wnioskowania 67
2.3 Analiza przypadku: spor zwolenników stworzenia ze zwolennikami ewolucji 76
2.4 Od projektu do inteligentnego sprawstwa 84

Rozdział 3.
Teoria prawdopodobieństwa 89
3.1 Prawdopodobieństwo zdarzenia 89
3.2 Zdarzenia 94
3.3 Informacje ogólne 96
3.4 Oszacowanie wiarygodności 98
3.5 Najlepszy dostępny szacunek 104
3.6 Aksjomatyzacja prawdopodobieństwa 112

Rozdział 4.
Teoria złożoności 116
4.1 Złożoność problemu 116
4.2 Problemy i zasoby 121
4.3 Trudność i jej ocena 123
4.4 Aksjomatyzacja złożoności 130
4.5 Wyskalowanie przez granice złożoności 134
4.6 Miary informacji 139
4.7 Miary RMS 143
4.8 Dodatek techniczny dotyczący miar RMS 155

Rozdział 5.
Specyfikacja 162
5.1 Wzorce 162
5.2 Konieczny warunek wstępny 164
5.3 Rozłączność 171
5.4 Definicja specyfikacji 178
5.5 Piramidy i prezydenci 181
5.6 Informacje ukryte w informacjach 183
5.7 Prognozowanie 185
5.8 Wzmocnienie miary złożoności 187
5.9 Ponowne spojrzenie na sprawę Caputa 189
5.10 Ponowne spojrzenie na zjawisko przypadkowości 194

Rozdział 6.
Małe prawdopodobieństwo 202
6.1 Zasoby probabilistyczne 202
6.2 Ogólna postać argumentacji wykluczającej przypadek 212
6.3 Magiczna liczba 1/2 218
6.4 Analiza istotności statystycznej 227
6.5 Małe prawdopodobieństwa lokalne i wszechświatowe 232
6.6 Błąd teorii inflacji kosmologicznej 244
6.7 Prawo Małego Prawdopodobieństwa 248

Epilog 255
Bibliografia 262
Indeks osobowy 272
Indeks rzeczowy 274

Kategoria: Popularnonaukowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66233-29-4
Rozmiar pliku: 2,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Podziękowania

Początki tej monografii sięgają interdyscyplinarnej konferencji poświęconej przypadkowi, która odbyła się wiosną 1988 roku na Uniwersytecie Stanu Ohio, gdy kończyłem pisanie doktoratu z matematyki na Uniwersytecie Chicagowskim. Konferencja odbywała się pod przewodnictwem Persiego Diaconisa i Harveya Friedmana. Pozostanę dozgonnie wdzięczny Persiemu za to, że mnie o niej powiadomił i zachęcił do udziału. Większość moich późniejszych przemyśleń na temat przypadkowości, prawdopodobieństwa, złożoności i projektu wyrosła z ziaren zasianych podczas tej konferencji.

Głównymi narzędziami matematycznymi, które wykorzystuję w tej książce, są teoria prawdopodobieństwa i ogólna teoria złożoności obliczeniowej. Teoria prawdopodobieństwa była tematem mojej rozprawy doktorskiej z matematyki, napisanej na Uniwersytecie Chicagowskim (1988). Ukończyłem rozprawę doktorską pod kierunkiem Patricka Billingsleya i Leo Kadanoffa. Z teorią złożoności obliczeniowej zapoznałem się w roku akademickim 1987/1988 (poświęconym kryptografii) na Wydziale Informatyki Uniwersytetu Chicagowskiego. Pierwsze kroki w nowej dziedzinie stawiałem z pomocą Jeffa Shallita, Adiego Shamira i Clausa Schnorra, którzy tam wówczas pracowali. Później miałem szczęście otrzymać stypendium podoktoranckie z matematyki od National Science Foundation^() (DMS-8807259). Grant ten pozwolił mi na głębsze poznanie teorii złożoności na Wydziale Informatyki Uniwersytetu Princeton (jesień 1990). Mój sponsor, Andrew Yao, nie tylko umożliwił mi pobyt w Princeton, lecz także zadbał o to, by okazał się przyjemny.

Monografia ta stanowi poprawioną wersję mojej dysertacji z filozofii, napisanej na Uniwersytecie Illinois w Chicago (1996) pod kierunkiem Charlesa Chastaina i Dorothy Grover. Chciałbym podziękować Charlesowi i Dorothy oraz Michaelowi Friedmanowi i Walterowi Edelbergowi za trud, który włożyli w mój filozoficzny rozwój. Monografia ta byłaby znacznie uboższa bez ich przemyśleń i krytyki. Chciałbym również podziękować poszczególnym członkom Wydziału Filozofii Uniwersytetu Chicagowskiego oraz Uniwersytetu Północno-Zachodniego. Z Wydziału Filozofii Uniwersytetu Chicagowskiego chciałbym wymienić Davida Malamenta i Billa Wimsatta. Chętnie zapoznali się z moją pracą i zachęcali mnie oraz byli gotowi do udzielenia pomocy w takich praktycznych sprawach, jak zdobycie pracy, choć wykraczało to daleko poza ich obowiązki. Na Uniwersytecie Północno-Zachodnim odniosłem wielką korzyść z seminariów i dyskusji z udziałem Arthura Fine’a, Davida Hulla i Toma Ryckmana. Tom Ryckman zasługuje na szczególne podziękowanie nie tylko z powodu swojego szczodrego ducha, lecz także przykładu filozoficznej uczciwości.

W ciągu minionych siedmiu lat wiele osób wywarło wpływ na moje poglądy w dziedzinie metod wnioskowania o projekcie. Chciałbym tu wymienić moich konspiracyjnych towarzyszy „sprawy projektu”: Stephena Meyera i Paula Nelsona. Jako współautorzy planowanej książki, której ta monografia miała stanowić teoretyczne podstawy, wywarli oni duży wpływ na ukształtowanie moich poglądów dotyczących metod wnioskowania o projekcie. Ich ciągłe poszturchiwanie i sprawdzanie okazało się stałym źródłem odświeżenia. Nie wyobrażam sobie napisania tej monografii bez ich udziału. Powstanie książki oraz współpraca z Meyerem i Nelsonem były możliwe dzięki grantowi Pascal Centre, działającego przy Redeemer College w Ancaster, w kanadyjskiej prowincji Ontario, oraz grantowi ośrodka Center for the Renewal of Science and Culture w Discovery Institute, w Seattle.

Wśród innych osób, które w znacznym stopniu przyczyniły się do powstania tej monografii, są: Diogenes Allen, Douglas Axe, Stephen Barr, Michael Behe, Walter Bradley, Jon Buell, John Angus Campbell, Lynda Cockroft, Robin Collins, Pat Detwiler, Frank Döring, Herman Eckelmann, Fieldstead & Co., Hugh Gauch, Bruce Gordon, Laurens Gunnarsen, Mark Hartwig, Stanley Jaki, Jon Jarrett, Richard Jeffrey, Phillip Johnson, Bob Kaita, Dean Kenyon, Saul Kripke, Robert Mann, John Warwick Montgomery, J.P. Moreland, Robert Newman, James Parker III, Alvin Plantinga, Philip Quinn, Walter J. ReMine, Hugh Ross, Siegfried Scherer, Brian Skyrms, Paul Teller, Charlie Thaxton, Jitse van der Meer, J. Wentzel van Huyssteen, Howard van Till, Jonathan Wells, C. Davis Weyerhaeuser, John Wiester, A.E. Wilder-Smith, Leland Wilkinson, Mark Wilson, Kurt Wise i Tom Woodward.

Na koniec chciałbym podziękować trzem członkom mojej rodziny: moim rodzicom, Williamowi J. i Ursuli Dembski, którym dedykuję tę książkę. Bez ich cierpliwości, życzliwości i wsparcia nigdy bym jej nie napisał. Dziękuję również mojej żonie, Janie, która pojawiła się w moim życiu, gdy duża część monografii była już gotowa, ale swoją obecnością stale odnawiała mnie duchowo podczas wprowadzania końcowych poprawek.Rozdział 1

Wprowadzenie

1.1 Przegląd historyczny

Sposób wykluczania przypadku metodą małych prawdopodobieństw ma długie dzieje. W dialogu o naturze bogów Cyceron^() pisze: „ gdyby zebrano razem mnóstwo odlanych bądź ze złota, bądź z czego innego czcionek, wśród których znajdowałyby się wszystkie dwadzieścia jeden liter alfabetu, to po wysypaniu tych czcionek na ziemię złożą się z nich Roczniki Enniusza, tak iż od razu będą gotowe do czytania. Ze swej strony wątpię, czy szczęśliwy przypadek mógłby dokazać chociaż tyle, iżby złożył się z nich jeden wiersz”^().

Osiemnaście wieków później markiz Pierre Simon de Laplace^() wyraził wątpliwość, by metodą przypadkowego wytrząsania liter dało się uzyskać nawet jedno słowo: „Gdy widzimy na stole litery ułożone w porządku dającym słowo Konstantynopol, sądzimy, że układ ten nie jest dziełem przypadku nie dlatego, iż jest mniej możliwy od innych – bo gdyby to słowo nie występowało w żadnym języku, nie podejrzewalibyśmy, iż pojawiło się z jakiegoś konkretnego powodu. Ponieważ jednak jest przez nas używane, wydaje się nieporównywalnie bardziej prawdopodobne, że jakaś osoba ułożyła litery, od tego, że ich układ jest dziełem ślepego trafu”. Cała książka, jeden wers, ba, nawet jedno długie słowo są zbyt nieprawdopodobne, by przypisać je przypadkowi.

Żeby podkreślić absurdalność przypadku w obliczu małych prawdopodobieństw, Thomas Reid^() pyta: „Gdyby ktoś rzucił kości i na obu wypadły jedynki, a później powtórzył to 400 razy i 400 razy uzyskał ten sam wynik, czy byłoby to dziełem przypadku? Farby nieuważnie rozchlapane na płótnie mogą przypominać ludzkie oblicze, ale czy utworzą piękny obraz pogańskiej Wenus? Wieprz ryjący ziemię może spowodować, że powstanie na niej kształt bliski literze A, ale czy w podobny sposób przewróci ziemię, aby powstało pełne zdanie?”. Oczywiście odpowiedzią na każde pytanie jest „nie”.

We wstępie do swojego uznawanego za klasyczny traktatu Abraham de Moivre^() sprzeciwia się używaniu przypadku do wyjaśnienia czegoś, co nazywa „projektem”:

„Argumenty, które doprowadziły do obalenia koncepcji szczęśliwego trafu, w pewnych przypadkach mogą być przydatne do porównania przypadku i projektu: można sobie wyobrazić, że przypadek i projekt rywalizują jakby w zawodach, wywołując pewne rodzaje zdarzeń, my zaś potrafimy obliczyć prawdopodobieństwo tego, że owe zdarzenia są dziełem jednego lub drugiego. Podam bliski przykład: gdybyśmy posłali po dwie talie kart do pikieta, oczekiwalibyśmy, że w obu karty będą ułożone tak samo, od pierwszej do ostatniej; gdyby powstały jakieś wątpliwości w kwestii ich ułożenia, należałoby spytać, czy jest ono dziełem przypadku, czy celowym projektem producenta. O odpowiedzi zdecydowałaby wówczas nauka o kombinacjach, bo na podstawie jej reguł można wykazać, że szansa, iż karty zostały celowo ułożone w takiej kolejności, w jakiej się znajdują, wynosi jeden do 263 130 830 000 milionów milionów milionów milionów”.

Wykluczanie przypadku metodą małych prawdopodobieństw nie osłabło w naszych czasach. Kiedy Ronald Fisher oskarżył pomocnika ogrodniczego Gregora Mendla o fałszowanie danych, bo dane Mendla zbyt dobrze pasowały do jego teorii, Fisher wykluczył element przypadku za pomocą małych prawdopodobieństw^(). Gdy Richard Dawkins beształ kreacjonistów, twierdząc, że nie rozumieją teorii Darwina, uczynił to dlatego, że nie docenili oni, iż teoria Darwina czyni pojawienie się życia i jego rozwój wystarczająco prawdopodobnym, aby usunąć potrzebę istnienia nadprzyrodzonego stwórcy. Jednak jeśli chodzi o zasadę ogólną, Dawkins przyznaje, że wykluczenie przypadku przez małe prawdopodobieństwa stanowi uprawniony sposób rozumowania – choć w przypadku powstania i rozwoju życia prawdopodobieństwa te nie są dostatecznie małe^(). Współczesne przykłady wykluczenia przypadku opierające się na małych prawdopodobieństwach można mnożyć bez końca (porównaj następne części tego rozdziału).

Co leży u podstaw niechęci do przypisania przypadkowi zdarzeń wysoce nieprawdopodobnych? Zdaniem francuskiego matematyka Emila Borela owa niechęć wynika z zasady regulacyjnej rządzącej małymi prawdopodobieństwami. Borel nazwał tę zasadę Pojedynczym Prawem Prawdopodobieństwa^(), dziś określanym po prostu jako prawo Borela, i zdefiniował w następujący sposób: „Zjawiska o dostatecznie małym prawdopodobieństwie nigdy się nie zdarzają”. Chociaż Borel posiadał wspaniałą intuicję probabilistyczną, a jego badania małych prawdopodobieństw wyznaczały kierunek teorii prawdopodobieństwa od lat trzydziestych XX wieku, jego sformułowanie nie jest wystarczające. Można wysunąć pod jego adresem dwa zarzuty: (1) Borel nigdy w sposób wystarczający nie odróżnił zdarzeń wysoce nieprawdopodobnych przypisywanych przypadkowi od tych, które można zasadnie przypisać czemuś innemu; (2) Borel nigdy nie wyjaśnił, jakie wartości liczbowe odpowiadają małym prawdopodobieństwom.

Pierwszy zarzut jest oczywisty: bez przerwy dochodzi do wielu wysoce nieprawdopodobnych zdarzeń. Jakaś sekwencja orłów i reszek wyrzuconych w długiej serii rzutów monetą czy rozmieszczenie widzów w sali kinowej są wysoce nieprawdopodobnymi zdarzeniami, które bez dodatkowych informacji można wyjaśnić jedynie przez odwołanie się do przypadku. Dopiero wówczas, gdy konkretna sekwencja orłów i reszek zostanie wcześniej zapisana i gdy rozmieszczenie rzutek spowoduje, iż wszystkie znajdą się w środku tarczy, zaś rozlokowanie widzów w kinie będzie odpowiadać miejscom przypisanym na biletach konkretnym osobom, zaczniemy wątpić, że wydarzenia te są dziełem przypadku. Innymi słowy, to nie jedynie czyste nieprawdopodobieństwo zajścia jakiegoś zdarzenia, ale również jego dopasowanie do wzorca każą nam wyjść poza przypadek, żeby je wyjaśnić.

„Wykluczenie przypadku przez małe prawdopodobieństwa” musi być zatem traktowane jako określenie niejasne. Samo nieprawdopodobieństwo nie wystarczy do wykluczenia przypadku. W celu jego wyeliminowania musimy wiedzieć, że dane zdarzenie pasuje do wzorca. Niestety formułując Pojedyncze Prawo Prawdopodobieństwa, Borel nigdy nie wspomniał o tym, że zdarzenie musi pasować do jakiegoś wzorca. Nie oznacza to, że analizując wykluczenie przypadku, pominął nieprobabilistyczny czynnik „dopasowania do wzorca”. Nigdy nie wspomniał jednak o roli wzorców i jej nie zbadał, dlatego jego analiza wykluczenia przypadku przez małe prawdopodobieństwa stała się niepotrzebnie ograniczona. W istocie, aby wykluczyć przypadek przez małe prawdopodobieństwa, Borel był zmuszony zdefiniować wzorzec przed zajściem zdarzenia, a następnie wykluczyć przypadek, gdyby zdarzenie mu odpowiadało. Taka metoda wykluczenia przypadku jest niezwykle powszechna w statystyce, gdzie definiuje się obszar krytyczny przed przeprowadzeniem eksperymentu. W statystyce jeśli wynik eksperymentu (= zdarzenie) znajduje się w obszarze krytycznym (= wzorzec), odrzuca się hipotezę, że za wynik jest odpowiedzialny przypadek (czyli wyklucza się przypadek).

Wystarczy jednak chwila zastanowienia, by zrozumieć, iż wzorzec nie musi być dany przed zajściem zdarzenia, aby można było mówić o wykluczeniu przypadku. Jako przykład weźmy pięćdziesiątą rocznicę ślubu Alice i Boba. Do ich domu przyjeżdża szóstka dzieci z prezentami. Każdy prezent składa się z jakiejś części porcelanowej zastawy. Nie ma dwóch identycznych prezentów, a wszystkie razem tworzą komplet. Przypuśćmy, że Alice i Bob byli zadowoleni ze swojej starej porcelanowej zastawy i przed otwarciem prezentów nie mieli zielonego pojęcia, że mogą spodziewać się nowej. Alice i Bob nie dysponują zatem żadnym wzorcem, do którego mogliby odnieść swoje prezenty przed faktycznym otrzymaniem ich od dzieci. Mimo to małżonkowie nie uznają darów za przypadkowy wyraz miłości (nie przypiszą ich przypadkowi), ale pomyślą, że dzieci się umówiły (przypiszą prezenty projektowi). Zgodzimy się, że Alice i Bob nie znali żadnego wzorca przed odebraniem podarunków. W chwili ich przyjęcia rozpoznali wzorzec, ale stało się to dopiero po fakcie – którego nie dało się logicznie wyjaśnić bez zmowy dzieci.

W przypadku małych prawdopodobieństw wzorce znane przed zajściem zdarzenia zawsze wykluczają przypadek. Natomiast wzorce wykryte po zajściu zdarzeń mogą, ale nie muszą wykluczać przypadku. Alice i Bob mogli wykluczyć przypadek po fakcie. Przypuśćmy, że wykonam tysiąc rzutów monetą, a następnie zanotuję na kartce kolejność wyników. Wyrzucona sekwencja (= zdarzenie) odpowiada kolejności zapisanej na kartce (= wzorzec). Co więcej, sekwencja, którą wyrzuciłem, jest wysoce nieprawdopodobna (jej prawdopodobieństwo wynosi około 10⁻³⁰⁰). Jednak jest oczywiste, że wzorzec, któremu odpowiada sekwencja rzutów monetą, został sztucznie wytworzony i jako taki nie może wykluczyć przypadku – wzorzec został po prostu odczytany po zdarzeniu.

Wzorce można zatem podzielić na dwa rodzaje: te, które w zestawieniu z małymi prawdopodobieństwami gwarantują wykluczenie przypadku, i te, które mimo małych prawdopodobieństw tego nie czynią. Pierwszy rodzaj nazwałem specyfikacją, drugi fabrykacją^(). Borel nigdy nie wprowadził takiego rozróżnienia, więc odkrył, jak wykluczyć przypadek jedynie w najprostszej sytuacji, gdy wzorzec jest znany przed zajściem zdarzenia. Pojedyncze Prawo Prawdopodobieństwa Borela nigdy nie uwzględniło czynnika specyfikacji. Dlatego w jego miejsce proponuję nową zasadę regulującą, rządzącą małymi prawdopodobieństwami, która w bezpośredni sposób nawiązuje do specyfikacji. Pojedyncze Prawo Prawdopodobieństwa zastępuję Prawem Małego Prawdopodobieństwa (LSP)^(). Mówi ono, że zdarzenia wyspecyfikowane, cechujące się małym prawdopodobieństwem, nie dzieją się za sprawą przypadku.

Drugi zarzut pod adresem Pojedynczego Prawa Prawdopodobieństwa Borela jest następujący: Borel nie tylko nie odróżnił specyfikacji od fabrykacji, lecz także nigdy nie wyjaśnił, jakie wartości liczbowe odpowiadają małym prawdopodobieństwom. Aby móc praktycznie wykorzystać małe prawdopodobieństwa do wykluczenia przypadku, musimy znać granicę prawdopodobieństwa ω, zgodnie z którą każde prawdopodobieństwo p mniejsze od ω jest małe. Potrzeba określenia granicy prawdopodobieństwa budzi zrozumiałe pytanie: jak małe jest dostatecznie małe? Pytanie to wymaga podania konkretnej wartości liczbowej, bo bez konkretnej liczby wykluczenie przypadku metodą małych prawdopodobieństw stanie się subiektywne i niejasne.

Nie znaczy to, że Borel nigdy nie podał konkretnych wartości liczbowych. Zrobił to. W 1930 roku zaproponował 10⁻¹⁰⁰⁰ jako granicę, poniżej której prawdopodobieństwo może być uznane za uniwersalnie nieistotne (to jest pominięte w całym Uniwersum). Później, w 1939 roku, zaproponował 10⁻⁵⁰ jako mniej wyśrubowaną wszechświatową granicę prawdopodobieństwa^(). Niestety Borel nigdy przekonująco nie uzasadnił wspomnianych granic prawdopodobieństwa. Weźmy 10⁻⁵⁰ jako granicę prawdopodobieństwa, którą Borel ostatecznie przyjął i uzasadnił w sposób następujący^():

„Gdy odwrócimy uwagę od Ziemi i skierujemy ją na fragment Wszechświata dostępny naszym narzędziom astronomicznym i fizycznym, będziemy musieli zdefiniować prawdopodobieństwa, które można pominąć w skali kosmicznej. Niektóre prawa astronomiczne, jak prawo powszechnej grawitacji Newtona lub prawa fizyczne odniesione do rozchodzenia się fal świetlnych, są weryfikowane przez niezliczone obserwacje wszystkich widzialnych ciał niebieskich. Prawdopodobieństwo, że nowa obserwacja zaprzeczy wszystkim jednozgodnym obserwacjom, jest skrajnie mała. Możemy przyjąć, że w skali kosmicznej 10⁻⁵⁰ stanowi granicę nieistotnych prawdopodobieństw. Kiedy prawdopodobieństwo zdarzenia znajduje się poniżej tej granicy, można się spodziewać w sposób pewny zajścia zdarzenia przeciwnego, przy tylu okazjach, ile może wystąpić w całym Wszechświecie. Liczba widzialnych gwiazd jest rzędu miliarda (10⁹), a liczba ich obserwacji, które mogą poczynić mieszkańcy Ziemi, nawet gdyby wszyscy się tym zajmowali, jest z pewnością mniejsza niż 10²⁰. Zatem cechujące się prawdopodobieństwem 10⁻⁵⁰ nigdy nie zajdzie, a przynajmniej nigdy nie zostanie zaobserwowane”.

Borelowskie 10⁻⁵⁰ jako wszechświatowa granica prawdopodobieństwa rodzi trzy problemy. Po pierwsze, Borel nie odróżnia w sposób dostateczny zajścia zdarzenia od jego zaobserwowania. Istnieje różnica między zdarzeniem, które nigdy nie zaszło, a tym, które nigdy nie zostało zaobserwowane. Czy (wyspecyfikowane) zdarzenia o małym prawdopodobieństwie zachodzą cały czas, ale ich po prostu nie dostrzegamy? A może w ogóle nie zachodzą? Borel tego nie mówi.

Po drugie, Borel nigdy nie wyjaśnia, dlaczego liczba okazji do zajścia jakiegoś zdarzenia ma być zmienną towarzyszącą wszechświatowej granicy prawdopodobieństwa. Związek ten nie jest jasny. Jeśli, dla przykładu, istnieje 10⁵⁰ okazji zajścia zdarzenia o prawdopodobieństwie 10⁻⁵⁰, wówczas dojdzie do niego z ponadpięćdziesięcioprocentowym prawdopodobieństwem. Przy 10⁵⁰ okazjach zdarzenie o prawdopodobieństwie 10⁻⁵0 przypuszczalnie zajdzie. Przypuśćmy, że Borel ma słuszność i Wszechświat posiada taką naturę, iż żadne zdarzenie nie ma szansy na zaistnienie bliskiej 10⁵⁰. Przypuśćmy również, że żadne zdarzenie nie ma więcej niż 10³⁰ okazji zajścia. Zdarzenie, którego prawdopodobieństwo zaistnienia wynosi 10⁻⁵⁰, mające 10³⁰ okazji do zajścia, ma zatem prawdopodobieństwo rzędu 10⁻²⁰. Ostatnie prawdopodobieństwo wydaje się absurdalnie małe, a przecież zastąpiliśmy tylko jedno małe prawdopodobieństwo (10⁻²⁰) drugim (10⁻⁵⁰), trudno więc uznać, abyśmy wyjaśnili, co jest małym prawdopodobieństwem. Mamy tu zatem do czynienia z regresją, a Borel w żaden sposób nie wskazuje drogi wyjścia.

Na koniec, po trzecie, wyznaczając granicę małego prawdopodobieństwa, Borel pomija kontekst i zainteresowania badawcze. W większości sytuacji 10⁻⁵⁰ jest zbyt rygorystyczną granicą. Dla przykładu: Ronald Fisher oskarżył asystenta ogrodniczego Mendla o fałszowanie danych, bo prawdopodobieństwo zdarzenia wynosiło nie więcej niż jeden do 100 tysięcy^(). Wartość małego prawdopodobieństwa zależy zatem od zainteresowań badacza i kontekstu, w którym dochodzi do wykluczenia przypadku. Socjolodzy badający procesy społeczne, którzy wyznaczają współczynnik istotności alfa na poziomie 0,05 lub 0,01 (= granica małego prawdopodobieństwa), są mniej rygorystyczni od sądów karnych orzekających winę w warunkach pewności moralnej, poza obszarem dopuszczalnych wątpliwości, a te, mniej rygorystyczne od zwolenników teorii inflacji kosmologicznej opowiadających się za istnieniem względnej płaskości czasoprzestrzeni. Borel przyznaje, że to, co jest małym prawdopodobieństwem „w ludzkiej skali”, różni się od małego prawdopodobieństwa w „skali kosmicznej”^(). Nigdy jednak nie wyjaśnia, w jaki sposób małe prawdopodobieństwa są skorelowane z kontekstem.

W każdym przypadku trudność polega nie na tym, że Borel popełnił błąd, ale na tym, że nie posunął się dostatecznie daleko. Prawo Małego Prawdopodobieństwa koryguje prawo Borela (Pojedyncze Prawo Prawdopodobieństwa), wskazując sposób wnioskowania, od którego pochodzi tytuł tej monografii – wnioskowanie o istnieniu projektu. Gdy Prawo Małego Prawdopodobieństwa eliminuje czynnik przypadku, zawsze wykluczona zostaje konkretna hipoteza zajścia przypadkowego zdarzenia. Samo w sobie, opisane zastosowanie Prawa Małego Prawdopodobieństwa zalicza się więc do działu statystyki poświęconego testowaniu hipotez. Gdy podczas sprawdzania hipotez jakaś hipoteza przypadkowego zajścia zdarzenia zostaje wykluczona, dzieje się tak zwykle dlatego, że jej miejsce zajmuje alternatywna hipoteza przypadku – jedna hipoteza przypadku zostaje zastąpiona przez drugą^(). W przeciwieństwie do tego udane wnioskowanie o istnieniu projektu oczyszcza pole badań z wszystkich hipotez przypadku. Wnioskowanie o projekcie, formułując konkluzję o istnieniu projektu, całkowicie eliminuje przypadek, podczas gdy w statystycznym testowaniu hipotez wykluczenie jednej hipotezy przypadku otwiera drzwi innym.

Aby w pełni zrozumieć różnicę pomiędzy statystycznym testowaniem hipotez i wnioskowaniem o projekcie, wyobraźmy sobie, że wykonano sześć milionów rzutów kostką. Statystyczne testowanie hipotez rozpatruje dwie hipotezy: H₀, hipotezę zerową, która powiada, że powierzchnie boczne kostki są identyczne (to jest, że wyrzucenie każdej liczby oczek posiada identyczne prawdopodobieństwo: jeden do sześciu); oraz H₁, hipotezę alternatywną, która stwierdza, że kostka jest w jakiś sposób obciążona lub sfałszowana. Przypuśćmy dalej, że kostka zostaje rzucona sześć milionów razy i każdy z boków wypada dokładnie jeden milion razy. Nawet gdyby kostka była idealnie równa, wyrzucenie dokładnie jednego miliona każdej z możliwości wydaje się podejrzane. Standardowa statystyczna metoda badania, czy kostka jest niesfałszowana (test zgodności chi-kwadrat), nie pozwala na odrzucenie hipotezy zerowej^(). Zasadniczo statystyczne testowanie hipotez może jedynie zalecić przyjęcie hipotezy zerowej H₀.

Sugestia ta jest jednak jawnym absurdem. Podobnie jak w przypadku analizy eksperymentów Gregora Mendla ze strączkami grochu, dokonanej przez Ronalda Fishera, zbieżność danych i teorii jest zbyt duża, aby można ją było wyjaśnić działaniem przypadku. Jeśli kostka jest „przepisowa” i wynikiem rządzi przypadek, najlepszym pojedynczym przypuszczeniem – wartością oczekiwaną – jest, że każdy bok kostki zostanie wyrzucony jeden milion razy. Jednak takie matematyczne oczekiwanie znacznie odbiega od naszych praktycznych oczekiwań, zgodnie z którymi spodziewamy się ujrzeć każdy bok kostki około jednego miliona razy, nie zaś dokładnie jeden milion razy. Prawdopodobieństwo dokładnej zgodności z wartością oczekiwaną wynosi około 10⁻²⁰, co w każdym praktycznym zastosowaniu oznacza małe prawdopodobieństwo. Co więcej, ponieważ w każdym praktycznym zastosowaniu wartość oczekiwana stanowi specyfikację, Prawo Małego Prawdopodobieństwa sugeruje odrzucenie hipotezy zerowej H₀, wbrew statystycznemu testowaniu hipotez. W ten sposób, gdy statystyczne testowanie hipotez wyklucza przypadek z powodu zbyt dużego odstępstwa od wartości oczekiwanej, wnioskowanie o projekcie wyklucza go, ponieważ zgodność z wartością oczekiwaną jest zbyt duża.

Można zatem traktować projekt i przypadek jako konkurencyjne sposoby wyjaśniania, przy czym projekt bierze górę, gdy przypadek się wyczerpie. Wykluczając element przypadku, wnioskowanie o projekcie eliminuje nie tylko pojedynczą hipotezę, lecz także wszystkie istotne hipotezy przypadku. W jaki sposób wyjaśniamy zdarzenie, gdy wnioskowanie o projekcie oczyści pole z wszystkich istotnych hipotez przypadku? Chociaż wnioskowanie projektu jest często okazją do postawienia wniosku o istnieniu czynnika inteligentnego (porównaj przykłady w kolejnych częściach książki), jako rodzaj wnioskowania, domniemanie projektu nie ma związku z żadną teorią czynnika inteligentnego. Wnioskowanie o projekcie koncentruje się na cechach zdarzenia, które nie pozwalają na przypisanie go przypadkowi, nie zaś na przyczynowej opowieści leżącej u jego podstaw. Oczywiście istnieje związek pomiędzy wnioskowaniem o istnieniu projektu i czynnikiem inteligentnym (zobacz część 2.4). Związek ten nie jest jednak elementem logicznej struktury wnioskowania o projekcie. Pewne wydarzenia można w sposób zasadny przypisać działaniu przypadku, inne – nie. Wnioskowanie o istnieniu projektu powoduje różnicę, jednak bez przesądzania o przyczynowej opowieści leżącej u podstaw zdarzenia.

Jeśli wnioskowanie o projekcie w najlepszym razie implikuje działanie czynnika inteligentnego, nie wskazując żadnego w sposób konieczny, dlaczego w ogóle posługujemy się słowem projekt, skoro tak wyraźnie kojarzy się z inteligentnym sprawstwem? Nawiązanie do projektu jest odzwierciedleniem logicznej struktury wnioskowania o istnieniu projektu, które zależy od koincydencji wzorców i zdarzeń. W swoim najbardziej podstawowym znaczeniu słowo projekt oznacza wzorzec lub plan. Często powodem, który sprawia, że zdarzenie pasuje do wzorca, jest celowe działanie inteligentnego czynnika, który je spowodował. Nie istnieje jednak logiczna konieczność nakazująca przekształcenie związku pomiędzy zdarzeniem i wzorcem w zasadę metafizyczną. Na możemy stwierdzić, czy zdarzenie pasuje do wzorca, bez podania wyjaśnienia, dlaczego taka zgodność istnieje. Dlatego, choć wnioskowanie o projekcie stanowi często pierwszy krok zmierzający do zidentyfikowania czynnika inteligentnego, projekt wykryty metodą wnioskowania o projekcie nie pociąga go za sobą w sposób logiczny. Projektu, który wyłania się w efekcie wnioskowania o projekcie, nie wolno łączyć z inteligentnym działaniem. Choć często ze sobą łączone, są to dwa odrębne zagadnienia. Pytanie o to, czy zdarzenie pasuje do wzorca, różni się od pytania, co spowodowało, że do tego wzorca pasuje.

Rola wnioskowania o projekcie sprowadza się do ograniczenia możliwości wyjaśnienia zdarzeń, nie zaś do wskazania ich przyczyny. Żeby określić przyczynę, trzeba poznać szczegóły sytuacji, w której wnioskuje się o istnieniu projektu. Mówiąc wprost, potrzebujemy więcej szczegółów. Jako sposób wyjaśniania, projekt nie zajmuje się snuciem historii o pochodzeniu. Projekt oznacza raczej wynik pewnego rodzaju wnioskowania, a mianowicie, wnioskowania o projekcie. Stanowi raczej kategorię logiczną niż przyczynową, a zatem nie zalicza się do obszaru teleologii, ale do logicznych podstaw teorii prawdopodobieństwa. Wnioskowanie o projekcie stanowi najbardziej intrygujące zastosowanie Prawa Małego Prawdopodobieństwa. W pozostałej części rozdziału podam konkretne przykłady wnioskowania o projekcie.

------------------------------------------------------------------------

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

------------------------------------------------------------------------W serii ukażą się m.in.:

Jonathan Wells

Zombi-nauka. Jeszcze więcej ikon ewolucji

Guillermo Gonzalez, Jay W. Richards

Wyjątkowa planeta.
Dlaczego nasze położenie w kosmosie umożliwia odkrycia naukowe

Michael Denton

Kryzys teorii ewolucji

Michael Denton

Teoria ewolucji.
Kryzysu ciąg dalszy

Stephen C. Meyer

Podpis w komórce.
DNA i świadectwa inteligentnego projektu

Stephen C. Meyer

Wątpliwość Darwina.
Kambryjska eksplozja życia jako świadectwo inteligentnego projektu
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: