Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość

Wnuczka Fabergé. Kobiety Romanowów. Tom 1 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
10 stycznia 2025
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
42,90

Wnuczka Fabergé. Kobiety Romanowów. Tom 1 - ebook

Wielkie miłości i wielkie rozczarowania.

Upalny sierpień 1902 roku. Do Petersburga przybywa młoda ukraińska szlachcianka Irina Dumina. Uwiedziona przez księcia, wyrzucona z domu przez rodzinę, usiłuje odnaleźć ojca swojego dziecka. Trafia do szpitala dla samotnych matek, prowadzonego przez siostrę Annę, gdzie rodzi córeczkę, która umiera.

W tym samym czasie Rosja czeka na wymarzonego carewicza. Carska para ma już bowiem cztery córki. Jednak zamiast radosnych wieści, ukazuje się oficjalny komunikat, że żona Mikołaja II poroniła. W rzeczywistości caryca rodzi nie jedną lecz dwie dziewczynki, co powoduje uruchomienie ciągu nieprawdopodobnych wydarzeń.

Porywająca historia, pełna tajemnic i namiętności, której bohaterkami są przede wszystkim silne kobiety.

Kategoria: Powieść
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-68364-27-9
Rozmiar pliku: 2,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Od autorki

Moi wspaniali Czytelnicy,

oddaję w Wasze ręce kolejną powieść. To historia o życiu kilku kobiet w przełomowym dziejowym momencie: w przededniu upadku wielkiej Rosji, którą lada moment ogarnie rewolucja i opanuje komunizm, potem zaś dojdzie tu do jednej z największych masakr w historii ludzkości: masowej zagłady, która będzie trwała kilkadziesiąt lat. Po jej zakończeniu na gruzach dawnego imperium powstanie Rosja, którą znamy dziś…

Rodziną ostatnich Romanowów interesowałam się, odkąd sięgam pamięcią. Pierwszy ważny epizod miał miejsce, kiedy byłam w ósmej klasie szkoły podstawowej, a był to rok 1991. Światowa prasa zaczęła pisać oficjalnie o wymordowaniu członków carskiej rodziny i o odnalezieniu ich szczątków. Tak naprawdę odkrycie to miało miejsce dwanaście lat wcześniej, ale wiadomo: o tym się nie mówiło. Mój ówczesny nauczyciel historii przyniósł wycinek z jakiejś gazety – długi tekst o odnalezieniu miejsca pochówku ostatnich Romanowów – i zaczęliśmy dyskusję: czy ktoś mógł przeżyć tę masakrę?

Potem w czasopismach i mediach elektronicznych obserwowaliśmy dosłownie zalew informacji o ostatnich Romanowach. Niestety – często pisanych w sposób wywołujący sensację i emocje. Poznaliśmy jednak rodzinę Romanowów tak dobrze, jak chyba żadną z panujących królewskich familii. Wiemy, jak wyglądali Mikołaj, jego żona i dzieci. Wiemy, kim był Grigorij Rasputin. Ale czy znamy ich na pewno? Po raz kolejny okazuje się, że nie ma historycznej prawdy, tylko różne subiektywne narracje, które często wzajemnie się wykluczają. Te same osoby opisuje się na bardzo różne sposoby w zależności od tego, kto je wspomina. Nie inaczej jest z carską rodziną: jedni ją gloryfikują, inni oczerniają. My zaś na podstawie różnych doniesień wyrabiamy sobie własną opinię, oczywiście subiektywną. Jednych darzymy sympatią, inni nas irytują.

Dziś jesteśmy chyba jednak bardziej świadomi, ile przy pomocy mediów można wyrządzić krzywd i jak bardzo zmanipulować rzeczywistość. Kiedyś wydawało mi się, że pewne dane, takie jak księgowe zestawienia, wyciągi z banków, wojskowe meldunki czy karty zdrowia, to niepodważalne dowody na poparcie historycznych teorii. Dziś, po kilkudziesięciu latach poszukiwań, wiem, że wcale tak nie jest. W każdym dokumencie przez pomyłkę lub celowo mogą pojawić się fałszywe dane, a my nigdy nie zyskamy pewności, co jest prawdą. Każdy dziennik, pamiętnik czy wspomnienia mogą być kreacją piszącego, która niekoniecznie odzwierciedla stan faktyczny. Normą w niektórych okresach było fałszowanie aktów urodzenia czy ślubu po to tylko, żeby „uniknąć wstydu”. Dlatego zachęcam: podchodźcie do historii wnikliwie i krytycznie.

Z takim właśnie nastawieniem zabieram Was w podróż do Petersburga ostatnich Romanowów z nadzieją na wspaniałą wspólną przygodę i zanurzenie się w historycznej rzeczywistości. Przeczytałam kilkaset publikacji na ten temat, dołożyłam wszelkich starań, żeby jak najwierniej odzwierciedlić szczegóły, niuanse i klimat ówczesnej Rosji. Mam nadzieję, że to przybliży Wam rodzinę ostatniego cara, a jednocześnie zachęci do samodzielnych poszukiwań i wyrabiania sobie opinii.

Pamiętajcie, proszę, że nie jest to historyczne opracowanie, a powieść z historią w tle.

Prawdę znali tylko oni, a i tak każdy miał jej własną wersję. Dlatego na drzewie genealogicznym ostatnich Romanowów umieściłam dwie „dodatkowe”, fikcyjne córki Mikołaja i Aleksandry, a w samej powieści pojawia się hipoteza, że księżniczka Anastazja mogła przeżyć i zmarła jako Anna Anderson.

Dobrej lektury i proszę: dzielcie się ze mną swoimi uwagami i spostrzeżeniami

– Monika RaspenAnna i Maria

Sankt Petersburg, Szpital Czerwonego Krzyża,

18 sierpnia 1902, ranek

Siostra Anna, przełożona Szpitala Czerwonego Krzyża w Sankt Petersburgu, rozpromieniła się, widząc cesarzową wdowę Marię.

Kobiety znały się od wielu lat i bardzo szanowały. Przeszłość siostry Anny, kilka lat starszej od Marii, owiana była mgłą tajemnicy, ale z pewnością Anna wywodziła się z arystokracji. Świadczyły o tym sposób poruszania się, elegancja, doskonała znajomość francuskiego i genealogii rodów panujących w Europie. Delikatny akcent wyczuwany przy rozmowach w języku rosyjskim, którym czasami się posługiwały, wskazywał na to, że Anna mogła pochodzić z Polski lub Czech.

Cesarzowa nie śmiała jednak zadawać żadnych pytań. Życie wielokrotnie pokazało Marii Fiodorownie, że nie należy zbytnio wnikać w sprawy innych, a już na pewno nikogo nie warto nakłaniać do zwierzeń. Musiała jednak przyznać sama przed sobą, że o przeszłości Anny rozmyślała nader często. Ta kobieta w spranym habicie miała w sobie taką siłę, że nawet w czasach, gdy Maria była panującą carycą, czuła się przy Annie mała.

O dziwo, jednak zupełnie jej to nie przeszkadzało. Podczas częstych spotkań wiele się nauczyła od tej niezwykłej kobiety. Dzięki temu dziś mogła o sobie powiedzieć, że jest znawczynią ludzkich charakterów. To niejeden już raz wyratowało ją z opresji.

Tego ranka siostra przełożona zadzwoniła z gorącą prośbą o spotkanie w szpitalu. Ten telefon był dla Marii zaskoczeniem. To nie zdarzyło się w czasie ich ponadtrzydziestoletniej znajomości. A przecież łączyła je nie tylko charytatywna działalność, lecz także delikatna wspólna tajemnica.

– Jestem, siostro Anno. – Cesarzowa spojrzała z wyczekiwaniem.

– Dziękuję, Mario Fiodorowno. – Anna jakby westchnęła z ulgą. – Wejdźmy do mojego biura. – Nie wiedzieć czemu, rozejrzała się i ściszyła głos. Kiedy zamknęły się za nimi drzwi, od razu przeszła do rzeczy: – Mario Fiodorowno, proszę wybaczyć zuchwałość i dzisiejszy poranny telefon, ale stało się coś, o czym powinna pani wiedzieć.

– Wiesz, że możesz zawsze na mnie liczyć. – Maria wzięła do ręki delikatną dłoń zakonnicy.

Przypomniała sobie, jak jeszcze przed narodzinami Nikiego podjęła decyzję, że chce być inna niż te arystokratki, które myślą tylko o sukniach, klejnotach i balach. Pamiętała, w jak trudnych warunkach wychowywała się przez pierwszych kilkanaście lat życia, i bardzo doceniała to, jak uśmiechnął się do niej los. Doskonale zdawała sobie sprawę, że przecież mogło być różnie. Co by było, gdyby spotkało ją to, co młodszą siostrę, Thyrę? Miłość do nieodpowiedniego człowieka, której owocem było niechciane dziecko oddane na wychowanie obcym ludziom. Dlatego chciała pomóc kobietom, które nie miały tyle szczęścia, co ona.

Maria pamiętała to jak dziś: sama spodziewała się dziecka, kiedy siostra Anna po raz pierwszy zaprowadziła ją na „oddział dla matek niezamężnych”. Tak w elegancki, ale i pełen wyższości sposób określano te, które oczekiwały na poród, ale nie miały na kogo liczyć. Trafiały tu nieszczęsne kobiety z różnych warstw społecznych, może poza córkami zamożnych przedsiębiorców i arystokratów. W tych sferach „załatwiało się to inaczej”. Panna wyjeżdżała „do wód” lub „w cieplejszy klimat”, gdzie rodziła dziecko i jak gdyby nigdy nic wracała na łono rodziny. Sama! Maleństwo oddawano na wychowanie albo umieszczano w sierocińcu. Na oddziale dla samotnych matek można było spotkać uwiedzione córki urzędników czy ubogiej szlachty, a także nierzadko ofiary gwałtów w dobrych domach, ale i robotnice z fabryk – cały społeczny przekrój kobiecej niedoli samotnego macierzyństwa.

Maria Fiodorowna bardzo współczuła kobietom, dlatego pomagała często i skutecznie. Jedna z tych „upadłych kobiet” była dziś cenioną wśród towarzyskiej śmietanki Petersburga krawcową, a w kolejce do niej czekały potulnie damy z najlepszego towarzystwa.

Podziwiała samotne matki. Bardzo szanowała je za to, że mimo przeciwności losu zdecydowały się na urodzenie dziecka. Wiele kobiet z jej warstwy w podobnej sytuacji mogło zapewnić swojemu dziecku wychowanie, a jednak wolały, żeby po prostu „problem zniknął”. Może dlatego, że zbyt wiele miały do stracenia?

Pierwsza wizyta na oddziale położnic bardzo wstrząsnęła młodą cesarzową. W wielkiej i słabo oświetlonej sali stały rzędy wąskich żelaznych łóżek, na których leżały wymizerowane, kaszlące kobiety. Mimo starania sióstr i samych pacjentek, mimo maski na twarzy czuła unoszący się w powietrzu ohydny odór niemytych ciał, ropy, ekskrementów i chloru. Najgorsza była jednak straszliwa woń, która kojarzyła się jej z pogrzebem teścia, Aleksandra II. Zginął w zamachu, a jego ciało poharatane było przez ładunek wybuchowy. Balsamiści zrobili, co mogli, ale całowanie nieboszczyka w policzek przez kolejne siedem dni, jak wymagał tego rosyjski ceremoniał, było prawdziwą traumą.

Zhańbiona

Wzdrygnęła się na to wspomnienie i wróciła do rzeczywistości.

– Przepraszam, zamyśliłam się. Przypomniałam sobie nasze pierwsze spotkanie. O co chodzi, Anno?

Zakonnica popatrzyła na nią niepewnie i wskazując porozumiewawczo drzwi, zbliżyła usta do jej ucha.

– Jest u nas dziewczyna z Ukrainy, która twierdzi, że spodziewa się dziecka księcia von Zinoffa. Podobno obiecał jej małżeństwo i… Teraz obraca się w Petersburgu pod skrzydłami szwagierki waszej wysokości, wielkiej księżnej Włodzimierzowej. – Zamilkła, zakłopotana.

– Jak zwykle jest to samo! – Maria Fiodorowna zacisnęła drobne pięści. – Powiedz, Anno, dlaczego w takiej sytuacji to kobiety zostają same, bezbronne i w dodatku potępione?! To ktoś inny powinien się wstydzić! – Poczerwieniała ze złości. – Ten łajdak będzie przyjmowany w najlepszych domach, będzie stawał na honorowym miejscu w cerkwi i nadal będą mu się kłaniać, a głupie matki będą wpychały w jego objęcia swoje córki.

– Wiem o tym aż nadto dobrze – szepnęła zakonnica, a jej zatroskana twarz jakby się postarzała. – Tym razem nie chodzi jednak o tego drania, a o życie matki. Obawiam się, że stracimy ją albo dziecko. Zagroziła, że jeśli dziecko umrze, poskarży się samemu carowi i skontaktuje z redaktorami gazet!

– Nie pozwolimy na to! Kiedy będzie rodziła?

– Lada moment.

– Wymyślimy coś, Anno! Jak zwykle znajdziemy sposób. A tak w ogóle to przydałaby się nam lekarka. Kobieta! – szepnęła porozumiewawczo i wyjęła z aksamitnego woreczka sakiewkę z ciężką zawartością.

– Nie trzeba, jeszcze nam wystarczy. – Zakonnica odsunęła jej dłoń.

– Trzeba! Nigdy dość, żeby odpokutować za grzechy naszej klasy. Poproś Piotra Fabergé, by dobrze to sprzedał. Jest tu parę rzeczy, których, szczerze mówiąc, chciałabym się pozbyć. Rozbudujemy za to nasz oddział dla podrzutków i otworzymy drugie okno życia.

– Niech ci Bóg wynagrodzi.

Anna, zmieszana, wzięła sakiewkę i odruchowo zważyła ją w dłoni. Maria była nadzwyczaj hojna, jeśli chodziło o samotne matki. Szczególnie zaś przysłużyła się arystokratkom, dla których urodzenie nieślubnego dziecka oznaczało skazanie na towarzyski ostracyzm, co w ich sferze oznaczało śmierć za życia.

Trzydzieści cztery lata temu, po urodzeniu następcy tronu, na prośbę Anny cesarzowa zgodziła się na nowo powołać do życia Tajne Bractwo Świętej Katarzyny. Wielka cesarzowa, która sama miała kilkoro nieślubnych dzieci, wiedziała, jakim dramatem jest dla matki rozłąka z własnym dzieckiem i niepokój o jego los.

– Będę w Peterhofie. Dzwoń, jak tylko dziecko przyjdzie na świat. Moja synowa lada dzień również ma rodzić. Boże, miej nas w swej opiece! – Caryca-wdowa przeżegnała się, skinęła głową i szybkim krokiem wyszła z pokoju.

Anna otworzyła szufladę i włożyła do niej sakiewkę. Wtedy rozległ się przeraźliwy kobiecy krzyk.

– Zaczęło się – szepnęła, kiwając głową z politowaniem, i pospieszyła w stronę sali porodowej.

Kiedy ucichły jej kroki, zza portiery przysłaniającej połowę wielkiego okna wychynął szczupły mężczyzna. Rozejrzał się po pomieszczeniu i jak kot podszedł do biurka. Mrużąc oczy, delikatnie wysunął szufladę i sięgnął po sakiewkę.

– Ciężka! – mruknął z zadowoleniem i ukrył ją za pazuchą. – Ja też jestem podrzutkiem – dodał półgłosem sam do siebie.

Gdy usłyszał kroki na korytarzu, pobiegł w stronę otwartego okna i wyskoczył na zewnętrzny parapet. Stamtąd ostrożnie zszedł na gzyms i trzymając się ściany, ruszył w kierunku rosnącego w pobliżu starego drzewa.

Marzenie o synu

Peterhof, Wiejski Domek,

18 sierpnia 1902, późny wieczór

Aleksandra Fiodorowna, żona cara Mikołaja, miała tak bladą twarz, że wyglądała na martwą. Była jeszcze młoda. Dwa miesiące temu skończyła zaledwie trzydzieści lat, co dla kobiety żyjącej w dostatku mogło oznaczać drugą młodość po odchowaniu dzieci: długie lata zabaw, podbojów i towarzyskich triumfów. Ale nie dla młodej cesarzowej Alix, jak nazywała ją rodzina: kostycznej i zawsze spiętej.

Imperatorowa Wszechrusi jak na swój wiek wyglądała bardzo poważnie. Na jej skroniach pojawiła się pierwsza siwizna, a dotychczasowe cztery ciąże i narodziny dużych noworodków odbiły się fatalnie na jej zdrowiu i samopoczuciu. Na pięknej niegdyś i łagodnej twarzy gościł wyraz permanentnego niezadowolenia. Największą uwagę zwracały wąskie, zaciśnięte usta, których kąciki opadały, jakby Alix była bardzo poirytowana lub za chwilę miała się rozpłakać. Rzeczywiście powodów do łez miała sporo. Na skutek kontuzji w młodości i nawracających ataków rwy kulszowej wciąż dręczyły ją problemy z poruszaniem się. Całe tygodnie spędzała w łóżku, na szezlongu lub krześle na kółkach. Przez ostatnich kilka miesięcy mocno ograniczyła swoje i tak prawie nieistniejące życie towarzyskie. Obsesyjnie koncentrowała się na urodzeniu następcy tronu. Zadręczała tym wszystkich – rodzinę, lekarzy, służbę i dworzan. Nie działo się tak jednak bez przyczyny.

Rosja była wobec Aleksandry bezwzględna. Caryca powinna była urodzić carewicza. Syna! A nie cztery córki, jedną po drugiej. Niewydarzona Niemra! – tak cały czas ją nazywali. Nadal nie była „matuszką”. Tę rolę z powodzeniem odgrywała jej teściowa, caryca-wdowa, Maria Fiodorowna.

Aleksandra, wnuczka królowej Wiktorii, wyjątkowo ceniąca sobie niezależność, chciała jednak żyć na własnych zasadach. Już w oczekiwaniu na narodziny najstarszej córki, Olgi, zajęła się stworzeniem azylu dla swojej rodziny. Od razu wiedziała, czego chce: miały to być miejsca objęte zakazem wstępu dla postronnych. Daleka od wścibskich oczu przystań dla niej, Nikiego, nad którym coraz bardziej dominowała, i dzieci. Zamierzała urodzić całą gromadkę, jak przystało na wnuczkę wielkiej Wiktorii nazywanej babką Europy. W zamian zażądała jednak czegoś, czego nie miała przed nią żadna inna caryca: całkowitej prywatności i zwyczajnej rodziny ukrytej przed wścibską petersburską socjetą.

W Carskim Siole wybrała zaniedbaną zachodnią część Pałacu Aleksandra, blisko bram, a nie wschodnie skrzydło, z którym wiązały się dzieciństwo i młodość jej męża. Wiedziała od razu, że do urządzania domu nie będzie potrzebowała antyków z carskich składów, bo nie chciała wnętrz w imperialnym stylu. Zdecydowała się na proste, współczesne meble, jakie pamiętała z rodzinnego domu w Darmstadt, gdzie zawsze oszczędzano. Zamówiła je listownie u znajomego angielskiego producenta Maplesa, bezpośrednio z jego londyńskich składów przy Tottenham Court Road.

Wnętrza zgodnie z jej wskazówkami odnowił rosyjski projektant Roman Meltzer w modnym w Niemczech Jugendstil, zwanym w pozostałej części Europy secesją. Wszędzie dominowały jej ukochany fiolet i cytrynowe drewno. Gdzie tylko się dało, wieszała i ustawiała rodzinne fotografie. I kwiaty! Na każdej wolnej powierzchni: cieplarniane amarylisy i anemony, storczyki o kwiatach przypominających motyle, a obok begonie i prymule. Miało być domowo i przyjemnie, jak w prywatnych pokojach babki Wiktorii, która zastąpiła Aleksandrze wcześnie zmarłą matkę. No, może z wyjątkiem temperatury, bo babka preferowała chłód.

Niki się nie wtrącał. Miał swój gabinet i to w zupełności mu wystarczało. Na szczęście nie zamykał się w nim przed rodziną jak wielu mężczyzn. Wiedział, że Alix by na to nie pozwoliła. Byli jednością, więc nie mieli przed sobą żadnych tajemnic. Miała nawet aparat telefoniczny podłączony do jego telefonu w gabinecie i była z nim przy najtrudniejszych rozmowach. Nic nie mówiła. Tylko słuchała. Kiedy patrzył na nią prosząco, doradzała mu znaczącymi gestami lub skinieniem głowy. Wszystkie decyzje podejmowali razem. Nie podjąłby żadnej bez jej aprobaty.

Jedna z dwóch ulubionych – obok Carskiego Sioła – rezydencji cara Mikołaja II i jego rodziny.

Aleksandra Fiodorowna urodziła się jako Wiktoria Alicja Helena Ludwika Beatrycze z Hesji-Darmstadt. Nowe imię przyjęła po przejściu na prawosławie. Była ukochaną wnuczką królowej Wiktorii. Ostatnią cesarzową Rosji, żoną Mikołaja II.Z dala od świata

Latem, kiedy w murach Petersburga upały były nie do zniesienia, rodzina cara chętnie uciekała do swojego drugiego azylu nad brzegiem Zatoki Fińskiej.

Tu, na terenie kompleksu Peterhof, czyli Dworu Piotra, nazwanego tak na cześć Piotra Wielkiego, z dala od kapiącego złotem pałacu i ogrodów pełnych fontann, stał na uboczu niewielki wiejski dwór. Czteropiętrowy pawilon – trochę w stylu włoskich wiejskich willi, a trochę jak dwory bogatych norweskich arystokratów – z balkonami i werandami, zupełnie nie sprawiał wrażenia rezydencji cara, najpotężniejszego człowieka na ziemi.

Otoczenie wydawało się sielankowe: stare drzewa i mnóstwo kolorowo kwitnących roślin. Śpiew ptaków, szelest liści pod łapkami kicających królików, zajęcy, truchtających jeży i przebiegających wolno borsuków, śmigających prawie niezauważalnie kun i łasic – jakby człowiek zawsze trzymał się z daleka od tego miejsca.

Było to jednak tylko złudzenie. Wokół terenu Wiejskiego Domku co dziewięćdziesiąt metrów stał carski żołnierz z bagnetem, a oddział kozaków z przybocznej gwardii cara nieustannie patrolował cały teren. Arkadia znajdowała się pod ścisłym nadzorem.

Nic nie mogło denerwować Alix i zakłócać czasu oczekiwania na najważniejsze wydarzenie. Już od czerwca przebywała w Wiejskim Domku w absolutnym odosobnieniu. Obecna ciąża była dla carycy wyczerpująca jak żadna z dotychczasowych. Doktor Otto czuwał przy niej każdej nocy, a położna, pani Günst, nie opuszczała pałacu już od dwóch tygodni.

Najważniejszy był jednak przyjaciel Aleksandry – mistyk i uzdrowiciel, Philippe Nizier. Zarówno ona, jak i Niki spotkanie z nim uważali za dar opatrzności. Obydwoje wierzyli głęboko w nadzwyczajne umiejętności Francuza, którego pomoc doradziły im Czarnogórki, Milica i Anastazja, żony dwóch wielkich książąt. Sióstr bardzo nie lubiano na dworze, za plecami były nawet nazywane „czarnymi karaluchami”, ale Niki i Alix mieli o nich zupełnie inne zdanie i ignorowali liczne ostrzeżenia.

Monsieur Philippe potrafił swoją energią wpłynąć na płeć dziecka w łonie matki! I właśnie takim zabiegom w tej ciąży poddawał cesarzową. Z ekscytacją czekali więc na wytęsknionego syna.

Jak wszyscy Rosjanie, byli zabobonni, bez skrępowania łączyli więc przesądy z gorliwym wyznawaniem prawosławia. Obydwoje modlili się gorąco, a jednocześnie, żeby nie zapeszać, postanowili, że do czasu porodu nie będą informować nikogo o stanie Alix. Oficjalne źródła milczały, co powodowało, że i w kraju, i za granicą wręcz huczało od plotek. O ile jednak przed ślubem narzeczeni odbierali takie zainteresowanie jako pochlebstwo, teraz było ono ogromnym obciążeniem. Szczególnie dla przyszłej matki znajdującej się na skraju wyczerpania nerwowego.

Wystosowano więc jeden jedyny komunikat oparty na „dobrze poinformowanych źródłach w Petersburgu i Darmstadt”. W czasopismach pojawiła się notka, która miała uciąć wszelkie spekulacje:

W związku z krążącymi ostatnio niepokojącymi pogłoskami na temat zdrowia rosyjskiej carycy oraz wiadomością, że wezwani zostaną inni lekarze, nasz korespondent z Sankt Petersburga donosi, że Jej Cesarska Wysokość, jak deklaruje jej doradca medyczny, ma się zupełnie dobrze i nie potrzebuje ani nie pragnie żadnej pomocy z zewnątrz.

Jak dobrze, że Wiejski Domek nie rzucał się w oczy, a strażnicy z bagnetami gwarantowali, że nikt się nie dowie, co ma miejsce za jego zamkniętymi drzwiami.

Ciąg dalszy w wersji pełnej

Rzeczywisty komunikat, który ukazał się w prasie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: