Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Wojna domowa. Wojny trzech królestw 1638-1660 - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
1 kwietnia 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wojna domowa. Wojny trzech królestw 1638-1660 - ebook

Pewnego dnia, pod koniec lata roku 1642, w pagórkowatej okolicy Warwickshire pod Edgehill stanęły naprzeciw siebie dwie armie: rojaliści wierni Karolowi I starli się z oddziałami parlamentu. Wojska te miały stoczyć jeszcze zacięte bitwy pod Marston Moor oraz Naseby. Wojna szalała też w Irlandii (gdzie oblegano Droghedę ) oraz Szkocji gdzie rozegrała się decydująca bitwa pod Dunbar. Wojna domowa stanowiła punkt zwrotny w historii Brytanii. Trevor Royle, wnikliwie analizując role wielu jej uczestników i z cudowną zwięzłością opisując bitwy, stworzył żywą, dramatyczną opowieść o tych burzliwych latach. Jego dzieło ukazuje także, jak nowe idee i rządy, które wynikły z wojen – protektorat Cromwella, Restauracja Karola II oraz Wspaniała Rewolucja roku 1689 – umożliwiły Anglii, Irlandii i Szkocji drogę ku odległej przyszłości demokratycznych społeczeństw.

„Royle czyni znakomity użytek ze źródeł pierwotnych i jako dobry historyk rzuca wszystko do bitwy” – BBC History Magazine

„Wspaniałej historii Royle’a nie można nie uznać za dzieło wybitne” – Independent on Sunday

„Relacja Royle’a to zniewalająca rekonstrukcja dwóch najgwałtowniejszych dekad brytyjskiej historii” – Sunday Times

„Znakomita opowieść historyczna” – Guardian

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7889-904-4
Rozmiar pliku: 1,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP I PODZIĘKOWANIA

Niniejsze słowa napisano około 360 lat po starciu dwu angielskich armii na falistym terenie południowego Warwickshire, w miejscu zwanym Edgehill. Pod koniec lata doszło tam do bitwy, w której zginęło 1500 ludzi, a znacznie więcej odniosło rany; miało dojść do kolejnych, wojna przetaczała się bowiem z centrum kraju na północ i zachód, siejąc śmierć i zniszczenia. Oto tradycyjny punkt wyjściowy konfliktu, długo znanego pod nazwą „angielskiej wojny domowej”, krwawej konfrontacji zwolenników króla z obrońcami roszczeń parlamentu. W obu armiach znajdowali się jednak żołnierze szkoccy i irlandzcy, a choć bitwa pod Edgehill zapoczątkowała walki w Anglii, wojna szalała też w sąsiednich królestwach Szkocji i Irlandii. Nie była to więc czysto „angielska” wojna domowa, lecz wojny trzech królestw, połączonych władzą Karola I, a rozlew krwi na ich terenach trwał aż do przywrócenia Karola II w 1660.

W ostatnich latach historycy zaczęli umieszczać zdarzenia lat 1638-1660 w kontekście brytyjskim. Zamiast postrzegać konflikt jako wyłącznie angielski, uznali go za łańcuch wypadków obejmujących Szkocję oraz Irlandię, w który wkład wniosły wszystkie trzy królestwa oraz Walia. Choć te obszary różniły pewne doświadczenia, a przemoc na celtyckich skrajach często nie wiązała się z głównymi zdarzeniami, to istnieją podstawy, by uznać wojnę za powszechną. Nie zaprzecza to faktowi, że zajadłe walki w Anglii lat 1642-1645 toczyły się między dwoma grupami Anglików: zwolennikami króla Karola I lub parlamentu. Na tym poziomie wojna domowa dorównywała zaciekłością wojnie Dwóch Róż czy późniejszej wojnie secesyjnej. Nie da się jednak objąć całości konfliktu, nie uwzględniając zdarzeń w Szkocji i Irlandii; z tego samego powodu historii Szkocji i Irlandii nie można odczytywać bez zrozumienia kontekstu angielskiego oraz szerszego kontekstu brytyjskiego. Bez przerwy widzimy też łączące postaci: królów z dynastii Stuartów, Karola I i Karola II, których działania wywoływały reakcje we wszystkich trzech królestwach.

XVII-wieczne wojny brytyjskie mają bogatą bibliografię i nowe dzieło byłoby niemożliwe bez dogłębnej lektury pisarzy oraz historyków, którzy przedstawili tę epokę. Okazałoby się niewdzięcznością z mej strony, gdybym nie wspomniał ich wkładu oraz nie podziękował za naukę i inspirację, której dostarczyli podczas okresu pobudzających badań. Chciałbym szczególnie podziękować autorom, których dzieła podaje bibliografia i przypisy: Johnowi Adairowi, Geraldowi Aylmerowi, T. C. Barnardowi, J. C. Beckettowi, Martynowi Bennettowi, Keithowi Brownowi, Johnowi Buchanowi, Nicholasowi Canny’emu, Bernardowi Cappowi, Charlesowi Carltonowi, Thomasowi Carlyle’owi, Edwardowi J. Cowanowi, Peterowi Donaldowi, Frances Dow, Christopherowi Durstonowi, Williamowi Fergusonowi, Charlesowi Hardingowi Firthowi, Antonii Fraser, Edwardowi M. Furgolowi, Samuelowi Rawsonowi Gardinerowi, Peterowi Gauntowi, J. T. Gilbertowi, Rogerowi Hainsworthowi, Christopherowi Hibbertowi, Christopherowi Hillowi, Ronaldowi Huttonowi, Edwardowi Hyde’owi (hrabiemu Clarendon), Johnowi Kenyonowi, Markowi Kishlansky’emu, Maurice’owi J. Lee, Allanowi I. Macinnesowi, Rosalind Mitchison, Johnowi Morrillowi, redaktorom i autorom New History of Ireland (t. III), Jane Ohlmeyer, Richardowi Ollardowi, Michaelowi Percevalowi-Maxwellowi, Tomowi Reilly’emu, Ivanowi Rootsowi, Conradowi Russellowi, Kevinowi Sharpe, Royowi Sherwoodowi, Davidowi Stevensonowi, Lawrence’owi Stone’owi, C. V. Wedgwoodowi, Austinowi Woolrychowi, Blairowi Wordenowi, Peterowi Youngowi. Britain in Revolution 1625-1660 (2002) Austina Woolrycha zostało wydane po zakończeniu pracy nad moim tekstem, nie odwoływałem się więc do tego dzieła.

Wojna przyniosła także liczne pamiętniki, listy i dzienniki autorstwa mężczyzn i kobiet, którzy utrwalali swe wspomnienia (niezwłocznie lub później). Szacunek dla pamięci nakazuje wspomnieć cienie tych autorów, prezentujących własne, przenikliwe spojrzenie na tę minioną epokę: Richard Atkyns, John Aubrey, Richard Baxter, Robert Baillie, Robert Blair, sir Richard Bulstrode, biskup Thomas Burnet, Margaret Cavendish, księżna Newcastle, sir Hugh Cholmley, lady Anne Clifford, sir Symonds D’Ewes, sir Henry Ellis, John Evelyn, lady Ann Fanshawe, James Gordon z Rothiemay, Patrick Gordon z Ruthven, Richard Gough, lady Anne Halkett, lady Brilliana Harley, John Hodgson, sir Ralph Hopton, Lucy Hutchinson, sir Archibald Johnston z Wariston, John Lister, Edmund Ludlow, sir Samuel Luke, Adam Martindale, Jean de Montereul, sir John Oglander, Samuel Pepys, John Rushworth, Walter Slingsby, James Somerville, John Spalding, Joshua Sprigge, sir William Springate, Henry Townshend, sir James Turner, Robert Venables, Nehemiah Wallington, sir Philip Warwick, Nehemiah Wharton, Bulstrode Whitelocke.

Podziękowania należą się także wydawcom i starożytnikom, którzy zapewnili pamiętnikom, listom i gazetom redakcję oraz publikację (w wielu przypadkach w XIX stuleciu). Niewłaściwie byłoby pominąć towarzystwa, które wspierały wiele tych przedsięwzięć: można tu wymienić Bannatyne Club, Camden Society, Irish Archaeological and Celtic Society, Maitland Club, Navy Records Society, Scottish History Society, Spalding Club czy Wodrow Society. W bliższych czasach John Adair i Charles Carlton wskazali inne dzieła w odpowiednio By the Sword Divided oraz Going to the Wars.

Chcę podziękować personelowi Narodowej Biblioteki Szkockiej oraz Biura Dokumentów Publicznych z Kew za zwyczajową pomoc oraz porady przy odszukiwaniu tekstów.

Mój wydawca, Alan Samson, musi otrzymać podziękowania przede wszystkim za podsunięcie tematu książki. Mam nadzieję, że odpłaciłem za jego entuzjazm i zainteresowanie. John Bright-Holmes redagował tekst umiejętnie i precyzyjnie; mam nadzieję, że nie nadużyłem jego pomocy, za którą bardzo serdecznie dziękuję. Podobnie dziękuję Stephenowi Guise’owi z Time Warner Books, cytadeli procesu produkcyjnego. Jeszcze raz stałem się dłużnikiem Alana Palmera, który okiem eksperta przejrzał pierwszą wersję, czyniąc liczne przydatne uwagi. Rozumie się, że odpowiadam za pozostałe błędy, również interpretacyjne.

Trevor Royle, Edynburg, styczeń 2004

PROLOG LÜTZEN 1632

„Wiek ów nie przyniósł smutniejszej czy cięższej nowiny wiernym sercom Anglii nad śmierć onego władcy”.

John Bradshaw, późniejszy przewodniczący trybunału sądzącego króla Karola I, na wieść o zgonie króla Szwecji Gustawa Adolfa (16 listopada 1632 roku)

Nie było wątpliwości: zbawca sprawy protestanckiej zginął od zbłąkanej kuli z muszkietu, która trafiła go w prawą stronę głowy, między okiem a uchem. Inne rany postrzałowe i cięte zdradziły tym, którzy znaleźli zwłoki, że śmierć nadeszła po straszliwej walce wręcz. Nagie zwłoki króla Szwecji leżały na dole stosu anonimowych ciał, dzieląc los tych, których powiódł z twierdz północy na pola bitew w południowych Niemczech. Tego wilgotnego listopadowego dnia roku 1632 widziano wcześniej wśród dymu i chaosu walki królewskiego konia, galopującego bez jeźdźca, oszalałego z bólu, jaki sprawiała rana cięta szyi. Przejęci trwożną czcią żołnierze obawiali się najgorszego, ale wielu z nich, wyrąbując sobie odwrót ku płonącemu Lützen, nie wierzyło, że nadprzyrodzona zbroja, którą zdawał się nosić ich wódz, zawiodła w godzinie zwycięstwa. Teraz zapadł wczesny wieczór i w migoczącym świetle pochodni nie mogli dłużej skrywać największych obaw. Król Szwecji przechwalał się z dumą: „Okręt, który mnie wiezie, nie może zatonąć”, ale miejsce tej katastrofy – szczątki domu pod mało znaczącym miasteczkiem w Niemczech – dowodziło, że był równie śmiertelny, co każdy człowiek.

Owa niepotrzebna śmierć niewiele zmieniła wynik wojny trzydziestoletniej, długiego i bezcelowego konfliktu sił kontrreformacji, inspirowanej przez Habsburgów, z protestantyzmem, który zniszczył większość Niemiec i dotarł do wielu innych zakątków środkowej Europy. Gdy w 1630 roku do walk włączył się Gustaw Adolf, sytuacja była patowa, niemieccy książęta spoglądali więc na niego jak na poranne słońce. Mieli powody, by liczyć na zbawienie: hrabia Albrecht von Wallenstein zebrał dla cesarza liczną i silną armię najemników, utrzymujących się z grabieży, która do 1629 roku niemal zdławiła opór władców lojalnych wobec sprawy protestanckiej. Wkroczenie do Niemiec finansowanego przez Francję Gustawa Adolfa miało uratować środkową Europę od katolicko-habsburskiej dominacji.

Pod wioską Breitenfeld (na północ od Lipska) 18 września 1631 roku Szwedzi spełnili te oczekiwania, miażdżąc siły cesarskie pod wodzą niezwyciężonego dotąd hrabiego Tilly’ego. Groźba katolickiej dominacji zdała się nagle zniknąć wraz z obawami niemieckich protestantów przed habsburskimi wojskami. Radość nie była przesadzona, bowiem „pierwszy wielki test nowej taktyki i pierwsza wielka bitwa lądowa ery współczesnej”¹ wprowadziła na pola bitew nowe, przerażające sposoby walki. Statyczne, trudne do prowadzenia i dobrze wyszkolone szeregi armii cesarskiej nie potrafiły sprostać ruchomym kolumnom oraz skoncentrowanej sile ognia wojsk szwedzkich. Breitenfeld stanowiło manifest: ociężałe, powolne masy cesarskiej piechoty i jazdy, które dotąd rozbijały wrogów, mogły zostać pokonane dzięki elastyczności oraz sile ognia kawalerii, uzbrojonej w pistolety i strzelającej w galopie, zwykle z bardzo bliska.

Szwedzkie zwycięstwo zachwiało sprawą Habsburgów, ale nie przyniosło rozstrzygnięcia. W kolejnym roku Gustaw Adolf liczył na dotarcie pod Wiedeń, ale musiał ochronić tyły przed Wallensteinem, który dążył do bitwy – obaj wodzowie wiedzieli, że ta okaże się decydująca. Pod wykazującym swą zwykłą beztroskę Gustawem Adolfem zastrzelono konia, ale na krytykę dworzan król odparł, że nie ma sensu trzymanie go w zamknięciu. Jego optymizm zdawały się potwierdzać dalsze sukcesy: Tilly odniósł pod Rain śmiertelną ranę, a Augsburg i Monachium wpadły w szwedzkie ręce. Zima nadchodziła szybko, gdy doszło do brzemiennej w skutki konfrontacji pod Lützen.

Gustaw Adolf wiedział o osłabieniu Wallensteina (braku głównych sił jazdy pod komendą hrabiego Pappenheima), postanowił więc wykorzystać przewagę przy zastosowaniu taktyki, która dotąd tak dobrze służyła jego armii. Tym razem jednak Wallenstein oczekiwał ataku, ukrywszy w długim okopie muszkieterów, mających strzelać z dołu do atakującej szwedzkiej rajtarii. Linia jego wojsk rozciągała się nadmiernie w tradycyjnym szyku – jazda na skrzydłach, piechota w środku. Szwedzkie brygady zdołały w zaciętej walce przełamać przeciwnika, ale wśród dymu i chaosu Gustaw Adolf odniósł śmiertelną ranę, zagrzewając żołnierzy do natarcia. Bitwę zakończyło starcie wręcz, które przyniosło zwycięstwo Szwedom. Cena okazała się jednak straszliwa: „Gdy balsamowano jego ciało, znaleziono pięć ran od kul i dziewięć cięć, tak więc ku naszemu niewymownemu żalowi zostaliśmy pozbawieni najlepszego i najdzielniejszego wodza, którego kiedykolwiek mieli żołnierze, a kościół boży z jego zacną sprawą najlepszego narzędzia pod Panem, bowiem nie byliśmy go warci, a Kościół za grzechy jego dzieci, i choć strata nasza, którzyśmy za nim szli, wielka, to bez wątpienia strata Kościoła znacznie większą, bowiem nie sposób mu trwać, gdy głowa, która tak niebiański wpływ wywierała na wszystkie członki, że nigdy nie widziano w nich spadku zapału czy słabości; nie sposób mu trwać, gdy głowę odjęto od ciała, wprawiając jego członki w wielką słabość a pomieszanie”².

Porażony smutkiem autor tego listu, napisanego niemal dwa tygodnie później, należał do najbardziej szanowanych i najdzielniejszych dowódców brygad króla – ten twardy, naznaczony w bitwach bliznami Szkot nazywał się Alexander Leslie. Służył Szwecji od roku 1605 i po dwudziestu latach został uszlachcony, gdy zręcznie przełamał oblężenie Gdańska³. Znakomity dowódca i wytrwały uczestnik kampanii, często chwalił się przyjaciołom, że wystarczyła mu nauka alfabetu do G, lecz jego dyktowany list do innego Szkota, markiza Hamiltona, wyraża uczucia wszystkich żołnierzy Gustawa Adolfa.

Gdy nowiny o śmierci króla falami smutku przedostawały się do armii, zahartowani w bitwach ludzie z trudnością powstrzymywali łzy. Dla Szwedów był to miażdżący cios. Gustaw Adolf nie żył – ich ukochany władca, lew północy, obrońca wiary protestanckiej, Gedeon ostatnich dni, wiodący siedem armii i 80000 żołnierzy. Reszta jego wojsk, ciekawy zbiór najemników (Anglików, Niemców, Irlandczyków i Szkotów), odczuwała stratę równie boleśnie. Król był ich patronem, bogiem bitew, nieustraszonym i pomysłowym, dowódcą, który rozbił dotąd zwycięskie siły cesarza. Kolejny szkocki najemnik, Robert Monro, nazywał go „królem dowódców i dowódcą królów , najświetniejszym wśród generałów”. Pieniądze i żołnierski żywot powiodły ludzi podobnych Monro pod Lützen, ale jak każdy w armii szwedzkiej walczyli też za sprawę protestancką przeciw siłom katolickiego cesarza Ferdynanda III. Wojna trwała już 14 lat, a pomimo zwycięstwa pod Lützen miała potrwać jeszcze 16 – okrutny, wyniszczający konflikt, który w latach 1618-1648 przyprawiał Niemcy o katusze.

Wśród niepocieszonych najemników, kulących się tej nocy przy ogniskach, znajdowali się dwaj ludzie, których drogi skrzyżują się ponownie jako wrogów podczas innej wojny, także toczonej z powodów religijnych. Jednym z nich był sir Arthur Aston z Fulham w Middlesex, który służył także władcom Rosji oraz Polski, a drugim Alexander Leslie, ponury szkocki żołnierz z Perthshire, który wyraził wspólny smutek armii. Obaj znajdowali się daleko od domu, zjednoczeni żałością po poległym dowódcy, nim jednak minie dekada, staną w szeregach przeciwnych wojsk, gdy król brytyjski Karol I wtrąci swe ziemie w kolejny długi i krwawy konflikt, który przeciwstawi Kościół koronie. Jak ujął to inny ówczesny żołnierz, Leslie „zabrał się za rzemiosło zabijania ludzi za granicą, a teraz powraca, by zabijać w imię Chrystusa w ojczyźnie”⁴.

Leslie nie był jedyny – szkocki kontyngent w armii szwedzkiej wielce przyczynił się do jej sukcesów. Szkoci jako dobrzy wojownicy użyczali swych zdolności (jak wiele innych mniejszych narodów ze skrajów Europy: dla przykładu w oddziałach Wallensteina służyła jazda chorwacka) najlepiej płacącym. Pod Gustawem Adolfem walczyło ich przynajmniej 25 000, a połowa tej liczby znajdowała się w szeregach Francji, często stając przeciw rodakom na polu bitwy. Sir John Hepburn, potomek starego katolickiego rodu, służył Szwecji i Francji, gdzie został marszałkiem, założył też regiment Królewskich Szkotów (Royal Scots), najstarszą jednostkę liniową piechoty w armii brytyjskiej. Zaliczano go do najdzielniejszych dowódców brygad Gustawa, przed Lützen stracił jednak zaufanie do króla i opuścił jego obóz ze słowami: „A teraz, panie, ten miecz już nigdy nie posłuży twej sprawie; to ostatni raz, gdy służyłem władcy tak niewdzięcznemu!”⁵.

Gdy w 1638 roku wojna wezwała najemników do ojczyzny, po naukach wojny trzydziestoletniej ich umiejętności stanowiły już coś w rodzaju sztuki. Leslie wiódł siły Szkotów na początku wojny z królem Karolem I, stając się główną postacią armii parlamentu. Robert Monro dowodził sprzymierzonymi wojskami w Irlandii, walcząc z Owenem Roe O’Neillem⁶, weteranem habsburskim z Niderlandów. Inni żołnierze spod Lützen oddali się sprawie królewskiej. James King jako lord Eythin obsadził środek linii Karola pod Marston Moor, gdzie Leslie kierował armią parlamentu. Owi posępni weterani przeważnie wrócili jednak do ojczyzny, by wspierać tę samą sprawę protestancką, która wiodła ich przez równiny i doliny Niemiec.

Pod dowództwem Gustawa Adolfa w południowych Niemczech wyróżniali się też Anglicy. Niektórzy z nich podążyli za Astonem w szeregi królewskie. Sir Jacob Astley z Melton Constable w Norfolk oddał swój miecz Chrystianowi IV, gdy w 1625 roku najbardziej liczono na rozstrzygającą interwencję duńską w Niemczech, potem zaś służył w armii Gustawa Adolfa. Inni stanęli naprzeciw króla, zdobywając znaczenie w oddziałach parlamentu, gdzie jak większość Szkotów walczyli za protestantyzm. Najwybitniejszy z nich to sir Thomas Fairfax, „czarny Tomasz”, pomysłodawca Armii Nowego Wzoru; podobni mu to George Monck, hrabia Essex, sir Philip Skippon czy sir John Hotham. Sydenham Poyntz walczył pod Lützen po stronie cesarskiej, opisując karierę najemnika w barwnych wspomnieniach.

Wszyscy oni przynieśli do Brytanii nie tylko doświadczenie, ale i zrozumienie nowoczesnej wojny. Wojna trzydziestoletnia spustoszyła Europę, wprowadziła jednak przy tym nowe standardy prowadzenia walk. Muszkieterzy z bronią lontową postępowali w uporządkowanych szeregach, jeźdźcy porzucili zbroje, ruszając do bitwy zbrojni w pistolety i pałasze, a artyleria wspierała ataki piechoty. Te wielkie postępy pozostawiły piętno na najemnikach z Wysp, którzy walczyli w Europie. Król Karol I zdołał utrzymać swe państwo poza wojną trzydziestoletnią (ze względu na brak środków oraz niechęć do wciągnięcia w konflikt), ale Brytyjczycy walczyli w Europie, zdobywając doświadczenie przydatne po wybuchu wojny na ich własnej ziemi – przynajmniej w tym sensie konflikt kontynentalny wpłynął na zdarzenia na Wyspach po katastrofie pod Lützen. W ciągu ośmiu lat Astley i Leslie (oraz tysiące innych Anglików, Irlandczyków czy Szkotów) mieli skrzyżować broń podczas wojen, które spustoszyły trzy królestwa Karola I.ROZDZIAŁ I NAJŚWIETNIEJSZA NADZIEJA WIELKIEJ BRYTANII

„Na koniec więc oznajmię zasadę, użyteczną statyście, dworzaninowi czy kochankowi: nigdy nie wygłaszać obrony czy przeprosin przed oskarżeniem”.

Król Karol I do lorda Wentwortha, 3 września 1636 roku

Narodziny Karola Stuarta⁷, księcia Albany i hrabiego Ross, nie odbyły się wśród rozgłosu godnego kogoś, kto miał się stać drugim władcą Wielkiej Brytanii i monarchą w dużej mierze odpowiedzialnym za 22 lata wojny domowej. Przyszedł na świat w środę, 19 listopada 1600 roku, w mrocznej rezydencji królewskiej rodziny Szkocji, w Dunfermline (hrabstwo Fife). Trudny poród wyczerpał jego matkę, Annę Duńską. Nie rozpalono ognisk, tradycyjnie witających narodziny syna, na jego cześć nie odezwał się żaden dzwon, a ojciec Jakub nie był nawet obecny. Przebywał za rzeką Forth, w Edynburgu, umacniając w stolicy pozycję po spisku braci Gowrie, zamierzających go zamordować w swej strażnicy pod Perth⁸. Sprawiało to wrażenie, jakby Karol w ogóle nie istniał: słabe i chorowite dziecko pozostawało zresztą na drugim miejscu w linii sukcesji Szkocji, jednej z pośledniejszych monarchii europejskich.

Pięć tygodni później malca zabrano do Edynburga, by ochrzcić go w Hollyroodhouse; ten posępny pałac stał się domem Karola na najbliższe trzy lata. Był to czas ciekawy i zasadniczy dla jego ukształtowania – mały książę nie rozwijał się fizycznie tak dobrze, jak podziwiany starszy brat Henryk. Cierpiał na krzywicę, jąkał się, miał kłopoty z utrzymywaniem pokarmu, wolno rósł i to, że przeżył, wyglądało na cud: matka straciła 5 z 8 urodzonych dzieci. Karolowi brakowało też emocjonalnej bliskości, choć jego wczesne dzieciństwo wypadało nieźle w porównaniu z wcześniejszymi Stuartami – Jakub I został schwytany przez Anglików jako 12-letni chłopiec i pozostał w niewoli do 18 roku życia, Jakuba V więził ojczym, Archibald Douglas, 6 hrabia Angus, a ojciec księcia, Jakub VI, był wychowywany i kształcony przez rozmaitych regentów po abdykacji Marii. W kwietniu 1603 roku Jakub ruszył na południe, by objąć władzę po Elżbiecie, stając się zarazem pierwszym królem Wielkiej Brytanii. Po miesiącu pospieszyła za nim żona z dwojgiem żyjących dzieci, pozostawiając Karola pod opieką guwernantki, lady Ochiltree, i zastępu jej nianiek. Przy nadzorze kanclerza Szkocji, lorda Fyvie, zdrowie chłopca uległo poprawie i latem 1604 uznano go za dość silnego na długą podróż do Londynu. Orszak w dwóch karetach podróżował ponad sześć tygodni, przebywając ponad 600 km kiepskich dróg – może nie najszybciej, ale przyjemnie, zatrzymując się w kilku siedzibach arystokratycznych przyjaciół rodziny królewskiej.

Po dotarciu do stolicy Anglii Karola powierzono sir Robertowi Careyowi, doświadczonemu dworzaninowi, którego żona Elżbieta stała się dla chłopca zastępczą matką. Pozostawał fizycznie mały, ale cieszył się lepszym zdrowiem i w epoce niemowlęctwa opieki medycznej okazał się dość odporny, by przeżyć. A stosowane środki były surowe, jak na dzisiejsze standardy: żelazne buty do wzmocnienia nóg, rozważano też możliwość usunięcia kłopotów z mową przez podcięcie więzadła pod językiem. Jako nastolatek Karol miał już dość sił, by polować (dzielił tę namiętność z ojcem) i stać się zręcznym szermierzem. Mimo smukłości i niskiego wzrostu był foremnie zbudowany i nosił się z elegancją, wielce podziwianą przez przyjezdnych dostojników.

Odrębną kwestię stanowiło jego zdrowie psychiczne. Karol wyraźnie się jąkał, co tylko podkreślało jego wrażliwość i nieśmiałość; nie pomagał tu brak cierpliwości matki. Królowa Anna wolała pierwszego syna i co gorsza nie czyniła z tego tajemnicy (paradoksalnie, choć raczej typowo, sama była ignorowana w dzieciństwie, jej ojciec wolałby bowiem syna). Wychwalała Henryka, Karol zaś pozostawał „głupcem”, który musiał się poprawić. Najwyraźniej nie spędzała wiele czasu z dziećmi, co pozostawało w zgodzie z duchem epoki, gdy królewskie dzieci raczej izolowano od otoczenia. Brak matczynej miłości przekształcił jednak nieśmiałego chłopca w poważnego młodego człowieka, który z trudem nawiązywał przyjaźnie, a w towarzystwie kobiet stawał się szczególnie nieporadny.

Wyzwanie dla wrażliwości Karola stanowiła też grubiańskość ojcowskiego dworu, wrzaskliwe pijatyki i zbytnia poufałość, kłócące się z rozwojem jego intelektualnych oraz kulturalnych zainteresowań. Gdy Henryk brylował na dworze, powszechnie podziwiany za niewymuszony urok i zuchowatość, Karola uważano za tępaka, zasługującego na bycie przedmiotem żartów brata. Henryk związał się też blisko z siostrą Elżbietą, ale młodszy brat nie uczestniczył w tej bliskości. Stale ganiony Karol próbował się przypodobać: jego listy z dzieciństwa ukazują naiwne przywiązanie, tym bardziej żałosne, że przyjmowane ze wzgardą. W najwcześniejszym zachowanym liście pisał: „Oddam ci wszystko, co mam: konie, książki, szachy, kusze czy wszystko, czego byś zapragnął. Dobry bracie, kochaj mnie, a ja będę kochał ciebie i ci służył”⁹.

Chłopiec na próżno próbował zyskać uwagę brata: im bardziej się starał, tym bardziej pogardliwie traktował go Henryk. Starszy brat obrabował Karola nawet z przyszłości, którą mógłby spędzić wśród książek i zabaw na powietrzu, ku rozpaczy całego dworu umierając na tyfus w listopadzie 1612 roku. Karol, dotychczas zwykły książę, jakby nieistniejący na dworze, stał się nagle następcą tronu, co całkowicie zmieniło jego relacje z ojcem.

Czekał go czas niełatwej nauki. Jako wolno dorastający nastolatek był trzymany z boku i dopiero w 1619 roku, po śmierci królowej, Jakub zaczął wprowadzać go w sprawy rządzenia. Wpływ ojca dawał się jednak odczuć wcześniej w bardziej fundamentalnych kwestiach – sumienie Karola, już nieźle ukształtowane, wydźwignęły jeszcze jego religijne przekonania, związane wyraźnie (jak u Jakuba) z Wysokim Kościołem. Karol interesował się też istotą boskiego prawa królów, w które zaczął bezwarunkowo wierzyć. Szczególnie cenił radę ojca, zawartą w Basilikon Doron, dziele Jakuba poświęconym królowaniu i polityce. Napisał je dla Henryka latem 1598 (w druku ukazało się rok później), starannie uzasadniając teorię boskiego prawa: „Urodzenie królem to urodzenie wpierw do obowiązków, niźli do zaszczytów; wyprzedzanie wszystkich innych ludzi nie pozycją lubo honorami, ale codziennym trudem i bolesnym sprawowaniem owego wielkiego urzędu, który Bóg złożył na twych barkach; wytyczanie należnej symetrii i proporcji między wyżyną twego zaszczytnego miejsca oraz brzemieniem odpowiedzialności, a gdybyś zawiódł (czego Boże broń), między smutkiem twego upadku, odpowiednim owej wyżynie”¹⁰.

Karol okazał się pojętnym uczniem i idea boskiego namaszczenia królów stała się jego dożywotnią obsesją, kierującą postrzeganiem relacji z poddanymi. Podczas tego owocnego okresu dorastania do męskości dostał się pod fatalny wpływ faworyta ojca, George’a Villiersa, potomka wybitnego rodu z Leicestershire. Jakub chętnie wybierał młodych, gotowych na rozkazy mężczyzn (jednym z motywów był homoseksualny pociąg, drugim potrzeba zwykłej sympatii) i szereg pochlebców stanowił dlań opokę w licznych problemach rządów. Villiers, „człek najforemniejszego ciała w Anglii”, okazał się ostatnim odkryciem króla, stając się przewodnim światłem dworu i być może nawet najpotężniejszym człowiekiem w kraju. W ciągu trzech lat otrzymał tytuł koniuszego, Order Podwiązki i majątki umożliwiające życie na wysokiej stopie. Król nie odmawiał mu niczego – w 1617 roku został parem i hrabią Buckingham (a po sześciu latach księciem).

Karol znajdował się poza kręgiem ulubieńców ojca, lecz Buckingham nie był głupcem. Rozumiał, że dni króla już policzono, starał się więc zbliżyć do jego następcy, wciągając go do triumwiratu, którego członkowie nosili pseudonimy: Mały Karol, Szczepanek (Buckingham, podobny do św. Szczepana) i Drogi Tato (Jakub). Karol wielce się cieszył przyjaźnią tak bujnego, energicznego i pięknego człowieka – tak wielce, że nie dostrzegał minusów sytuacji. Buckingham mimo chełpliwej pewności siebie nie potrafił bowiem dobrze oceniać zdarzeń. Gdy dochodził do znaczenia, krajowi groziło wciągnięcie w kryzys niemiecki, czyli sprawy Europy.

W 1618 roku książęta protestanccy wybrali na króla Czech Fryderyka IV, elektora palatyńskiego. Pięć lat wcześniej Fryderyk poślubił energiczną córkę Jakuba Elżbietę, co czyniło Brytanię jego naturalnym sojusznikiem. W 1619 roku Ferdynand Styryjski, nowy cesarz, skłonił Maksymiliana Bawarskiego do ataku na Czechy. Brytyjczycy spoglądali na to z przerażeniem: Elżbieta cieszyła się znaczną popularnością, a narastający kryzys uważano za konfrontację opłacanej przez Hiszpanię kontrreformacji z protestantyzmem – w tej walce Brytania grała o oczywistą stawkę. Te głosy nabrały siły po klęsce Fryderyka pod Białą Górą w 1620 roku. Elżbieta pisała do ojca, uciekając z kraju: „Najpokorniej błagam Waszą Wysokość o wspomożenie Króla i mnie przez nadesłanie pomocy, inaczej zaznamy całkowitej ruiny”. W rzeczywistości przyczyniła się do swego nieszczęścia w równym stopniu co porywczy małżonek, obwieszczając, że woli kiszoną kapustę na skromnej zastawie jako królowa niż obiady na złotych talerzach jako żona elektora¹¹.

Jakub kochał córkę, której krótkie panowanie przyniosło przydomek „zimowej królowej”, ale nie chciał interweniować – nie z braku kręgosłupa, lecz sił i pieniędzy na pełnowymiarowe działania militarne w Europie. Samo wystawienie 30-tysięcznej armii kosztowałoby dwa miliony funtów, obciążając skarb w chwili, gdy Brytania nie mogła sobie na to pozwolić. Zatwierdzenie wydatków wymagało zresztą zgody parlamentu, o którą król nie był gotów walczyć, uznając, że jego rządom najlepiej przysłuży się trzymanie tego potencjalnie kłopotliwego zgromadzenia na dystans. Coraz silniejsze głosy zmusiły go jednak do działania i na początku lutego 1621 roku zwołał trzeci za swego panowania parlament. Gdy jego członkowie wyrażali zaniepokojenie (jak Karol, marzący romantycznie o wyruszeniu na ratunek siostrze), Jakub pracował nad rozwiązaniem dyplomatycznym, które obejmowałoby Hiszpanię. Karol mógłby poślubić siostrę Filipa IV, infantkę Marię, co umożliwiłoby wywarcie nacisku na habsburskiego kuzyna Ferdynanda, by zakończył walki w Niemczech, lub nawet wykorzystanie wojsk hiszpańskich do przywrócenia tronu Fryderykowi.

Dogłębnie praktyczna polityka: brytyjscy dyplomaci zaczęli już negocjacje małżeńskie w 1608 roku, chcąc wydać Marię za Henryka. Cel pozostał ten sam – zyskanie potężnego europejskiego sojusznika, choć wyznania katolickiego. Gdy dekadę później Palatynat znalazł się w niebezpieczeństwie, po prostu zmieniono kandydata na Karola. Pozostawał jednak jeden problem: następca tronu poślubiłby katoliczkę, czego nie zniósłby ani parlament, ani większość ludności. Trzeci parlament Jakuba stanowczo sprzeciwiał się temu małżeństwu, kończąc posiedzenie protestem ubolewającym nad położeniem Fryderyka i Elżbiety, przebywającymi wówczas na wygnaniu w Niderlandach, i krytykującym rosnące jego zdaniem wpływy katolickie w kraju oraz za granicą. Jakub, poruszony tą „krnąbrną” postawą, zabronił dalszych dyskusji nad polityką zagraniczną, a w styczniu kolejnego roku bez większych ceregieli rozwiązał parlament.

To nie zakończyło sprawy małżeństwa. Na początku roku 1623 Buckingham i Karol ruszyli do Madrytu w awanturniczą i bardzo kosztowną podróż w przebraniu, by książę mógł osobiście prosić o rękę infantki. Filip IV zdawał się z początku uradowany, choć może i zaskoczony, romantycznym wyczynem księcia (podobnie jak, sądząc z rumieńców, infantka) i 15 lipca Karol mógł donieść ojcu: „Ja, twe dziecię, od tego rozwiązania byłem u boku mej pani, która na sztukach zasiada ze mną publicznie, a w ciągu dwóch-trzech dni zajmie miejsce królowej jako księżna Anglii”¹². W miarę trwania lata król Hiszpanii uzupełniał jednak traktat małżeński o coraz bardziej wygórowane warunki. Dzieci pary mają zostać wychowane w katolicyzmie, a infantka otrzyma w Londynie kaplicę, otwartą dla każdego jej wyznania. Te trudne do przyjęcia żądania stały się całkiem niestrawne, gdy doradcy Filipa poinformowali, że Hiszpania nie ma zamiaru wspierać Fryderyka w odzyskaniu Palatynatu. W rokowaniach uczestniczył też papież, gdyż każde małżeństwo wymagało jego zgody, Grzegorz XV nie chciał jej jednak udzielić bez ustępstw na rzecz angielskich katolików. Kolejną zwłokę przyniósł zgon papieża; jego następca Urban VIII nalegał z kolei na wybudowanie nowych katolickich kościołów w każdym hrabstwie Anglii.

Karol zdradzał wyraźne zauroczenie infantką (wtedy już mniej pewną co do małżeństwa z heretykiem – oznajmiła, że wolałaby raczej klasztor), ale delegacja angielska została już wyraźnie przechytrzona. Klimat pełni lata w Madrycie stał się tak jadowity, że Filip nalegał na oddalenie wszystkich protestanckich doradców Karola; wynikało to z incydentu, gdzie sir Edmund Verney, późniejszy chorąży Karola, uderzył w twarz hiszpańskiego księdza. Pod koniec lata książę powrócił z towarzyszami do Londynu. W całym kraju panowała atmosfera radości z fiaska zaślubin: lęk przed papiestwem okazał się silniejszy od królewskiego związku. Hrabia Clarendon (dworzanin Edward Hyde) opisał w swej historii tego okresu sceny świętowania jako „najgłośniejsze i najpowszechniejsze w całym królestwie, jakie dotąd znał jego naród”¹³. Był to jeden z nielicznych przypadków w brytyjskiej historii, gdy katastrofalną politykę zagraniczną oklaskiwano w ojczyźnie jako szalony sukces.

Kraj ogarnął taki duch wyzwania, że na następnym zebraniu parlamentu (1624 rok) uchwalono środki na ograniczoną wojnę morską z Hiszpanią, która właśnie wznowiła długi konflikt z Niderlandami. Sfinansowano też wyprawę na odsiecz Bredzie, ale ta, nieudolnie kierowana przez najemnika, hrabiego Mansfelda, nie wyrządziła siłom habsburskim żadnej szkody. Próba przeniesienia działań na teren hiszpański nie wypadła lepiej. Odpowiadał za nie Buckingham, w 1618 roku mianowany lordem admirałem, i choć okazał się utalentowanym administratorem, zwiększając liczebność floty z 23 do 35 sprawnych jednostek, to gorzej sprawdził się przy opracowaniu planów ataku.

Obejmowały one wyprawę na Kadyks w październiku 1625 roku; spodziewano się tu powtórzyć wielki triumf z epoki Elżbiety, rzeczywistość przyniosła jednak całkowitą klęskę. Flota zdołała wysadzić desant, ale żołnierze szybko ulegli chorobom i pijaństwu (jeden z oficerów donosił, że „upili się tak, żem w życiu nie widział podobnego zezwierzęcenia”)¹⁴. Jakub już wtedy nie żył, powalony przez wylew w marcu 1625 roku. Karol, dążąc do sojuszu z Francją, poślubił Henrietę Marię, 15-letnią siostrę Ludwika XIII i córkę Henryka z Nawarry. Dziewczyna z trudem dostosowywała się do nowych warunków i roli, a małżeństwo nie zaczęło się pomyślnie – Henrieta nie skrywała smutku, a Karol nie czuł się dobrze w jej towarzystwie. Królowa nie poskramiała też wybuchów temperamentu, ale Brytania zyskała ważnego sojusznika, dzięki czemu król przekonał parlament do sfinansowania nieszczęsnej wyprawy na Kadyks.

Napięcie początku małżeństwa obudziło lęki przed skłonnościami Karola do katolicyzmu, które przekraczały wymogi jego pozycji. Działania króla jedynie podsycały te obawy. Poślubił katolicką księżniczkę, z którą przybył zastęp księży i spowiedników, a w dzień ceremonii zarządził złagodzenie prawa, odwołując wymóg uczestnictwa katolików w nabożeństwach Kościoła Anglii. To oczywiście wywołało oburzenie parlamentu, które nie przyniosło większych skutków jedynie dlatego, że jego członkowie pouciekali do domów przed zarazą, nawiedzającą Londyn zimą 1625 i wiosną 1626 roku.

Karol nie potrafił zapanować nie tylko nad żoną. Trudności przysparzał także zwołany w 1626 roku parlament, a głównie jeden człowiek – sir John Eliot z Kornwalii, surowy krytyk katastrofy pod Kadyksem i przeciwnik dalszych awantur militarnych. Ten dawny przyjaciel Buckinghama i towarzysz jego młodzieńczych podróży po Europie był typowym przedstawicielem klasy ziemian, coraz bardziej znużonej postępowaniem króla z parlamentem. Szczery, wymowny, nieugięty i gotów, by za swe przekonania trafić do więzienia, Eliot stał się inspiratorem usunięcia Buckinghama w lecie 1626 roku, kiedy parlament usiłował oskarżyć królewskiego faworyta o nieudolność w kierowaniu morskimi sprawami kraju. Dwaj przywódcy tej inicjatywy, Eliot i sir Dudley Digges (kolejny cierń w boku Karola), zostali na krótko aresztowani, ale Buckingham uniknął osądu, głównie dzięki nieskrywanemu poparciu króla. Karol stanął przy nim na ławie oskarżonych, a podczas przesłuchań współdziałał przy nominacji księcia na kanclerza uniwersytetu w Cambridge.

Posunięcia parlamentu, w tym odmowa finansowania dalszych kampanii w Europie, wysoce irytowały Karola. Objawiła się wtedy cecha towarzysząca mu do końca życia – rozdrażniona niecierpliwość względem wszystkiego, co sprzeciwiało się jego chęciom. Za jego czasów parlament nie dysponował jeszcze władzą wykonawczą względem korony, ale miał już znaczną potęgę: Izba Gmin nakładała podatki i przyjmowała petycje, a wszystkie ustawy wymagały zgody Izby Lordów. Główny powód zwoływania Izby Gmin stanowiła konieczność finansowa: już w 1407 roku ustalono, że dokumenty tyczące się pieniędzy muszą pochodzić od parlamentu, a nie korony, Jakub z tego powodu nie chciał więc gromadzić parlamentu zbyt często. Karol był skłonny do podobnego postępowania, a ponieważ wiedział, że parlament nie może zebrać się bez jego wezwania czy obradować dalej, gdy król go rozwiąże, latem 1626 roku przerwał posiedzenie, by ratować Buckinghama. W tym samym czasie postanowił przeciwdziałać coraz bardziej nieumiarkowanym demonstracjom religijnym żony, nakazując jej francuskim przybocznym powrót do ojczyzny. Wykonanie tego polecenia powierzył w liście z 7 sierpnia Buckinghamowi: „Nakazuję ci odesłanie jutro z miasta wszystkich Francuzów. Postaraj się użyć metod łagodnych (ale nie wdawaj w dysputy), w każdym razie ich wywieź, wypędź jak dzikie zwierzęta, wsadź na statek i do diabła z nimi! Chcę słyszeć tylko o wykonaniu mego rozkazu”¹⁵.

Do Dover podążyła smutna grupa (królowej zostali tylko opiekunka, garderobiana, piekarz, szafarz, krawiec i kucharz), której wydalenie nieuchronnie pogorszyło stosunki z Francją. Ludwik XIII w odwecie nakazał aresztować angielskich mieszkańców Calais. Podjudzany przez Buckinghama Karol zaczął myśleć o wojnie ze szwagrem – nie z racji humorów żony, lecz szansy zadania ciosu siłom kontrreformacji. Nikt nie rozumiał, jak starcie dwóch głównych potęg Atlantyku miałoby wesprzeć sprawę protestancką, ale dla Karola z Buckinghamem stało się ono kwestią honoru. Na początku lata 1627 roku zebrali siły do odsieczy hugenockiemu garnizonowi La Rochelle, obleganemu przez Francuzów pod wodzą kardynała Richelieu. Zwycięstwo wymazałoby zarzuty przeciw Buckinghamowi, ale wojska brytyjskie ponownie poniosły haniebną klęskę, określaną przez współczesne źródło jako „największy i godny pożałowania cios dla Anglików od chwili, gdy straciliśmy Normandię”. Do ojczyzny powróciły ledwie 3000 z 8000 żołnierzy księcia.

Członkowie parlamentu, wstrząśnięci pojawieniem się na ulicach głównych portów wielkiej liczby weteranów (przeważnie chorych i rannych), zabrali się za ograniczanie prawa korony do prowadzenia wojny. Ich gniew skierował się też ponownie ku znienawidzonemu Buckinghamowi, którego Eliot przeklinał jako „zgryzotę zgryzot”. Być może udałoby się im pozbawić go pozycji, gdyby kilka miesięcy później nie zamordował go w Portsmouth urażony oficer nazwiskiem Felton. Niewielu opłakiwało zgon księcia. Nawet Karol zdawał się nieporuszony, gdy otrzymał wieści w Southwark, czynił to jednak na użytek publiczny. Nakazał kontynuować poranną modlitwę dworu i dopiero gdy się skończyła, zamknął się w komnacie. Dworzanie zauważyli, że przeżył śmierć księcia „bardzo ciężko”. Królem wstrząsnęła też powszechna radość z tego zdarzenia – nie potrafił zrozumieć, dlaczego poddani nie podzielają jego osobistego smutku. Ta niezdolność pojmowania nastrojów publicznych będzie się pojawiać w dalszym życiu Karola.

Jedyną korzyść z czynu Feltona odniósł wróg i rywal Buckinghama, sir Richard Weston, zdolny, choć apodyktyczny biurokrata, który w lipcu 1628 roku został lordem skarbnikiem. Jego znajomość ekonomii pomogła złagodzić kryzys skarbu, obniżając dług państwa. Weston zdobył mocną pozycję na dworze w okresie zaostrzenia stosunków króla z parlamentem. Karol, być może ze względu na pamięć zmarłego przyjaciela, postanowił kontynuować jego politykę, co prowadziło do pogłębienia konfrontacji z parlamentem. Wywołał już gniew, próbując zebrać pieniądze przez wymuszone pożyczki od ziemian i aresztując odmawiających ich udzielania na podstawie wątpliwej interpretacji prawa z epoki Tudorów. Gdy pięciu uwięzionych wystąpiło o nakaz uchylenia bezprawnego aresztu, trybunał królewski odmówił, stwierdzając, że habeas corpus nie obejmuje postanowień króla (per speciale mandatum domine regis). Doprowadziło to do konfrontacji króla z parlamentem, która znalazła wyraz w powstaniu Petycji o Prawo, sformułowanej przez sir Edwarda Coke’a (członka parlamentu o poglądach bliskich Eliotowi). Dokument ten zakazywał nakładania podatków bez zgody parlamentu, arbitralnych aresztowań oraz ograniczał stan wyjątkowy. Coke obwieszczał, że „niemal zmarł z radości”, gdy przyjęto petycję w 1628 roku, Karol szybko przekonał sam siebie, że jedynie potwierdza dawne prawa i nie czyni nowych ustępstw.

Kolejny punkt zapalny stanowiła religijna postawa króla, a szczególnie wspieranie polityki Wysokiego Kościoła i Williama Lauda, ambitnego (a według niektórych napastliwego i wścibskiego) biskupa Londynu. Niski wzrost Lauda przeczył jego pozycji, znalazł bowiem drogę do królewskiej łaski i po trzech latach panowania Karola okazał się jedynym duchownym o jakimś znaczeniu, który miał dostęp do władcy. Skromnego pochodzenia, zabłysnął w Oksfordzie, gdzie odrazę do purytanizmu równoważył wykształceniem i cnotliwością. Łatwo znajdował patronów, piął się po szczeblach kariery i w 1626 roku został członkiem rady, a biskupem Londynu dwa lata później. Pogłębiał wiarę Karola w boskie prawo królów, opisując władcę jako „słońce” i w 1626 roku oznajmiając wiernym w kazaniu, że po zburzeniu tego ładu zapanowałby chaos. W tym samym roku spowodował jeszcze większy skandal, gdy na uroczystym otwarciu obrad parlamentu uwypuklił władzę króla w państwie i Kościele.

Na początku swej kariery, jeszcze w Oksfordzie, Laud wyjaśniał, że jego zdaniem prezbiterianizm to niemal takie samo zło, co katolicyzm. Nie stanowiło więc zaskoczenia, iż jako biskup uznawał purytanów (skrajnych protestantów, którzy sprzeciwiali się rządom biskupów) za niebezpiecznych radykałów, a prawdziwe bezpieczeństwo Kościoła Anglii chciał zapewnić przez wzmocnienie pozycji biskupstw i jednolitą liturgię w duchu anglikańskim. W kwestiach kościelnych Laud zamierzał wprowadzić „oczyszczenie”, przenosząc np. stół komunijny z nawy na wschodni kraniec kościoła i otaczając go w rzymskim stylu balustradą. Przy wsparciu króla mógł wpływać na nominacje, upewniając się, że wybrańcy dzielą jego zainteresowanie arminianizmem, modnym wówczas jako antidotum na kalwińską wiarę w predestynację (heretycki pogląd o zbawieniu lub potępieniu człowieka przed narodzinami).

Ruch ten, który wziął nazwę od holenderskiego teologa Jakuba Arminiusa, głosił, że Jezus zginął, by zbawić wszystkich, a boska zwierzchność da się pogodzić z wolną wolą człowieka. Zreformowany Kościół dzielił się co do arminianizmu, odrzucającego kalwinizm – jego zwolenników uważano za „papistów”, czyli bliższych katolicyzmowi, co zaprzeczało duchowi reformacji. Nieufni w stosunku do króla interpretowali jego bliskie stosunki z Laudem i przekonaniami arminiańskimi w jeden sposób: władca tajnie wspierał katolicyzm. Z jakiego innego zaślubiałby papistowską żonę (tak nieugiętą w przekonaniach, że odmówiła skalania swej wiary przez uczestnictwo w jego koronacji) i dlaczego odmawiał dalszej pomocy sprawie protestanckiej w Europie?

Karol stał u progu pierwszego kryzysu swego panowania: zwracał się przeciw niemu parlament, wyznanie zmieniało się ze sprawy wiary w powód do konfrontacji, a w Europie mnożyły klęski. Sytuację tę przewidział hrabia Bristolu i ambasador w Madrycie, odwołany przez króla po nieudanych zaręczynach z infantką za nadmierną poufałość z dworem hiszpańskim: „W naszych ostatnich przedsięwzięciach przypominaliśmy łucznika mierzącego do marmuru, gdzie strzała odbija się przeciw niemu samemu. Pan nie szedł z naszymi armiami. Byliśmy jako złamana laska Egiptu wszystkim, co na nas się opierali”¹⁶.

Pierwsze starcie nadeszło 2 marca 1629 roku, gdy trzeci w ciągu czterech lat parlament odmówił Karolowi przerwania obrad, kontynuując zaciekłą debatę nad królewskim prawem pobierania ceł, które uznawał za sprzeczne z Petycją o Prawa. Gniew parlamentarzystów podsycał narastający ogólny niepokój polityką Lauda; ich język stawał się coraz ostrzejszy – katolików piętnowano jako „wrogów”, a biskupów nazywano „duchowymi psami”. Sprawy wymykały się spod kontroli: mistrz ceremonii na próżno usiłował dostać się do izby posiedzeń, a spiker, sir John Finch, był przytrzymywany w krześle przez Benjamina Valentine’a i Denzila Hollesa, by uniemożliwić mu przerwanie debaty. Zachowanie parlamentarzystów rozwścieczyło Karola, który zarządził zakończenie obrad; król wpadł w taki gniew, że wielu ludzi uznało zerwanie za ostateczne. 10 marca 1629 roku Karol wyjaśnił powody swego działania w długiej proklamacji, przypominającej ludowi Anglii, że choć „władcy nie muszą zdawać sprawy ze swych czynów nikomu jeno Bogu”, to on chce ujawnić „prawdę i szczerość” własnego postępowania: „Nie przypisujemy owych nieszczęść całej Izbie Gmin, wiedząc, że zasiada tam wielu pobożnych, poważnych i przemyślnych ludzi; jednakowoż uczciwsza i lepsza część Izby uległa praktykom i zgiełkowi drugiej, gdzie niedbali o swe obowiązki wykorzystali czasy jako naszą potrzebę, zmuszając nas do przerwania tego zebrania, które gdyby ze swej strony równie pilnie podjęło obowiązki, jak my je zwołaliśmy i zaczęliśmy z miłością, mogło okazać się szczęśliwe i chwalebne tak dla nas, jak całego tego narodu”¹⁷.

Wydano nakazy aresztowania Hollesa, Valentine’a i Eliota, których skazano na znaczne grzywny za udział w zdarzeniach. Eliot odmówił płacenia i podczas śledztwa próbował zasłaniać się przywilejem parlamentarzysty. Skazany na więzienie w londyńskiej Tower, w 1632 roku zmarł na gruźlicę i został pochowany tam, gdzie spędził ostatnie dni. Karol odrzucił podanie rodziny o pochówek w Kornwalii. Eliot okazał się pierwszą ofiarą w długim sporze króla z parlamentem.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: