- W empik go
Wojna o dziecko. Historia surogatki z Ukrainy - ebook
Wojna o dziecko. Historia surogatki z Ukrainy - ebook
Para gejów marzących o dziecku, kobieta zmuszona utrzymywać się z surogacji, mieszkańcy pochłoniętej wojną Ukrainy - bohaterowie doprowadzeni do ostateczności redefiniują swoje poglądy i przesuwają granice tego, co dla nich akceptowalne.
Małżeństwo Nataliji jest szczęśliwe i kompletne. Co prawda w domu się nie przelewa, ale jej kochający mąż bierze na siebie utrzymanie rodziny, podczas gdy ona może zająć się wychowaniem gromadki dzieci. Życie płata jednak figle i kobieta wkrótce będzie zmuszona poszukać własnego źródła zarobku. Z kolei Oskar i Niklas niedawno zalegalizowali swój związek i coraz śmielej zaczynają myśleć o dziecku. Tylko jak przekazać geny, gdy jest się parą gejów? Gdy już wydaje się, że te dwie historie szybko znajdą szczęśliwy finał, Rosja napada na Ukrainę.
Książka zainteresuje miłośników powieści wojennej "Pod obcym niebem" Sylwii Kubik.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-270-5484-1 |
Rozmiar pliku: | 329 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Tę powieść pisałam z zapartym tchem, śledząc kolejne wydarzenia na froncie Ukraina — Rosja. Bywały dni, kiedy musiałam odłożyć pisanie, ponieważ emocje brały górę. Szczególnie dotyczyło to części bezpośrednio opisujących wojnę w Ukrainie.
Zanim przeczytasz tę książkę, drogi Czytelniku, należą Ci się pewne wyjaśnienia.
Ta powieść jest fikcyjną historią, otoczoną prawdziwymi wydarzeniami — mogłaby się wydarzyć naprawdę — jednak wszystkie postacie w niej przedstawione oraz ich losy są tylko (a może aż) literacką fikcją. Przede wszystkim jednak „Wojna o dziecko” dotyczy walki, jaką niestety było dane stoczyć wielu osobom, których ojczyzna została zaatakowana przez wroga, oraz wątpliwego i stereotypowego podejścia do roli surogatek w społeczeństwie.
Wojna odbiera wszystko, niszczy i pustoszy. Nikt nie przypuszczałby, że w XXI wieku ludzie będą w stanie przystać na takie barbarzyństwo i przelew krwi, a jednak — nie tylko w Ukrainie — ludzie cierpią i umierają w imię polityki oraz chciwości.
Życie w Ukrainie, czy jak mówi wiele osób — na Ukrainie, jest ciężkie, lecz nie różni się wiele od życia w innych państwach. Określenie „w Ukrainie” nie jest jednak przypadkowe, chociaż obie formy są poprawne. W momencie, kiedy Ukraina uzyskała miano państwa niepodległego, forma „na” powinna odejść w niepamięć, nie stało się tak jednak, być może dlatego, że wszyscy wielcy wiedzieli, iż w końcu ktoś upomni się o wolność tego pięknego kraju, a może tylko z przyzwyczajenia.
Pozwolę sobie, zatem stosować moim zdaniem jedyną poprawną formę „w Ukrainie” oraz „do Ukrainy”, gdyż sądzę, iż Ukraina oraz jej Obywatele zasługują na to tak samo, jak i inne państwa na całym świecie. I choć forma ta nie jest jeszcze ukorzeniona w języku polskim i najzwyczajniej brzmi dosyć dziwnie, nie zniechęca mnie to do używania jej w tej powieści.
Rozpadające się domy, brak kanalizacji w wielu domostwach, a nawet bieżącej wody, niezaspokojone podstawowe potrzeby, kiepska opieka medyczna i jeszcze gorsza edukacja — tak wygląda życie wielu Ukrainek i Ukraińców. Oczywiście duże miasta coraz bardziej przypominają aglomeracje innych państw Europy, ale i w nich można spotkać zapuszczone, zniszczone upływem czasu budynki, przypominające o tak wielkiej przepaści dzielącej bogatych i biednych.RODZINA TKACHENKO
Natalija urodziła się w Charkowie i spędziła tutaj całe swoje życie. Dzieciństwo nie było łatwe, ale wspomina je z lekkim uśmiechem na ustach, tak jakby chciała jeszcze raz powrócić do tamtych beztroskich czasów. Jako nastolatka żywo interesowała się czarami i zabobonami, których w Ukrainie nie brakuje po dziś dzień. Podania przekazywane ustnie szerzą się niczym mity wśród starszych i młodszych.
Kiedy miała dwadzieścia lat, poznała uroczego, choć ubogiego mężczyznę imieniem Igor. Ich relacja szybko zmieniła się w szczerą miłość i oddanie, co tu mówić, szaleli za sobą i w ogień by razem wskoczyli. Igor nie widział świata poza Nataliją, obsypywał ją kwiatami polnymi i malutkimi kamyczkami, które łudząco przypominały kryształy i diamenty. Właśnie z nich dziewczyna tworzyła piękne naszyjniki, a później nosiła je wdzięcznie na swojej smukłej szyi.
Gdy sznury kryształków wypełniły już całą szufladkę w szafce przy łóżku Nataliji, Igor poszedł krok dalej i podarował jej przepiękną, własnoręcznie przez niego rzeźbioną szkatułkę na biżuterię. Malutki mebelek tak spodobał się dziewczynie, że pozbyła się czterech swoich ulubionych książek, by tylko móc postawić szkatułkę na półce przy oknie.
Patrzyła teraz na dawno uwielbiony prezent i wspominała te czasy beztroski, młodzieńczej miłości i frywolności z tym samym lekkim uśmiechem na twarzy, gdy do sypialni wszedł Igor. Uścisnął dłoń swojej żony i pocałował zaróżowiony policzek.
Kobieta podała mu obiad i wysłuchała z zainteresowaniem jego opowieści z pracy. Zawsze tak robiła, zresztą ciekawiło ją, jak wygląda codzienność Igora. Mało czasu spędzali wspólnie, mężczyzna musiał naprawdę dużo pracować, by zapewnić rodzinie dobre życie.
Mieszkali w mieszkaniu, które Natalija oddziedziczyła po swoich rodzicach, blisko centrum Charkowa. I chociaż Igor chwytał się każdej pracy, jaka tylko pojawiła się w zasięgu wzroku, rodzina Tkachenko nie mogła się pochwalić zbytnim przepychem czy gadżetami na swoich czterdziestu pięciu metrach kwadratowych. Ale jedno trzeba przyznać, Natalija była świetną panią domu, zawsze wszystko było czyste, wręcz lśniące, dzieci dobrze ubrane i zadbane, a mąż zadowolony i szczęśliwy. I ona była bardzo wdzięczna Bogu za to, że postawił na jej drodze tak oddanego i spokojnego mężczyznę, że mogła zostać dumną matką trójki zdrowych dzieci.
— Tata! — krzyknęła Yulia i młodsze rodzeństwo wbiegło do kuchni, a za nim weszła najstarsza siostra.
— Moje słoneczka, jak tatuś za wami tęsknił.
Igor wyściskał swoje pociechy, wypytał o szkołę i poczęstował każde kawałkiem kotleta.
— No, nie przeszkadzajcie tacie, musi zjeść obiad — upomniała Natalija i wygnała dzieci do ich pokoju. — Pobawcie się jeszcze kwadrans, a później zęby i do łóżek. Darya, nie czytaj dzisiaj za długo, dobrze?
Igor popatrzył na swoją żonę, gdy ponownie weszła do kuchni, włożył do ust ostatni kęs obiadu i założył ramiona na piersi. Natalija od ponad piętnastu lat była dla niego najpiękniejszą kobietą pod Słońcem. Nawet sam nie potrafił sobie tego logicznie wytłumaczyć, w końcu codziennie otaczało go mnóstwo ładnych kobiet, ale żadna z nich nie dorastała Nataliji do pięt. Ciemne, długie włosy, zazwyczaj zaplecione w warkocz i jasne, niebieskie oczy wzbudzały w nim nie tylko podziw, ale i pożądanie.
— Jutro niedziela, pamiętasz? — zapytał, gdy wkładał naczynia do zlewu.
— Nie pamiętam, planujemy coś?
— No, co ty? Kochanie, dzieciaki cię uduszą! — zażartował Igor. — Idziemy jutro do parku.
— No tak, obiecaliśmy im, ale ja tak się denerwuję, kiedy wybieracie te wielkie karuzele — odparła Natalija i przysłoniła dłonią usta.
Igor podszedł do niej i objął ją ramieniem. Był sporo wyższy od swojej żony, dzięki temu, kobieta zawsze czuła się przy nim bezpieczna, ale i delikatna. On też silnie na nią działał, chociaż zawsze myślała, że takie uczucia w małżeństwach wypalają się po dwóch, góra trzech latach. Podejrzewała nawet, że ich związek był po prostu wyjątkiem i dlatego nadal łączyła ich gorąca miłość, a nie tylko przywiązanie i wspólne problemy.
Kłopotów nie mieli za wiele albo się na nich nie skupiali. Najważniejsze dla nich było rodzinne szczęście, celebrowali każdy wspólnie spędzony dzień, świętowali hucznie kolejne urodziny. I choć takie radosne chwile nie zdarzały się zbyt często, właśnie następnego dnia wybierali się do pobliskiego parku. To miejsce było wspaniałe, tętniło życiem i promieniowało radością. Nie tylko dzieci śmiały się tam i biegały wśród atrakcji, również dorośli przez chwilę mogli zapomnieć o codzienności i przenieść się w zupełnie inny świat — pełen kolorów, zapachów i wolności.
Kolejnego dnia rodzina Tkachenko zjadła w pośpiechu śniadanie i wybiegła z klatki schodowej. Sąsiedzi, których minęła na korytarzu, dobrze wiedzieli, że dzisiaj wypada właśnie ten szczególny dzień, kiedy bliscy spędzą razem wspaniałe chwile. Dzieci zachowywały się trochę za głośno, ale ani rodzicom, ani obcym na ulicy zupełnie to nie przeszkadzało. A Natalija szła ze swoim ukochanym pod rękę i zastanawiała się, jak będzie wyglądać ich przyszłość, kiedy dzieci dorosną, założą własne rodziny, a oni zostaną sami.
Najstarsza córka małżeństwa miała na imię Darya i niecały miesiąc wcześniej skończyła dwanaście lat. Wchodziła już w prawdziwy nastoletni wiek, często się obrażała, buntowała i zadzierała nosa. Matka pozwoliła jej dzisiaj pomalować rzęsy, więc nastolatka była w niebo wzięta i dumnie kroczyła jako pierwsza charkowską ulicą.
Za nią biegły dwa urwisy — sześcioletnia Yulia w różowej sukience w kwiaty i beżowym sweterku oraz czteroletni Dima w białej koszuli z granatową muchą. Młodsze rodzeństwo świetnie się dogadywało, było do siebie bardzo przywiązane. Każdą czynność dzieci chciały wykonywać razem — myć zęby, układać klocki, kroić marchewkę. Ich matka nie mogła się napatrzeć, jak wieczorem opowiadali sobie bajki i gładzili delikatnie po rączkach.
Najpierw opowiadał bajkę Dima i zazwyczaj mówił o dinozaurach albo postaciach z bajek. Później przychodziła kolej Yulii, która rozwijała historię brata dodatkowo o parę księżniczek i kucyków. A gdy oczy same się im już zamykały, Natalija przykrywała ich szczelnie kołderkami i utulała do snu.
Matka kobiety zawsze jej powtarzała, że dzieci trzeba mieć dużo, tak jak zastawy stołowej i najlepiej, jak co roku rodzi się kolejny bobas, wtedy rodzeństwo będzie miało dobry kontakt. Miała po części rację, Darya nie potrafiła się bawić z młodszymi urwisami, nie miała też u nich żadnego głosu. Można by powiedzieć, że za młoda była jeszcze na ich ciotkę, a za stara już na towarzyszkę zabaw i psot.
Szli dalej w kierunku parku, Słońce ogrzewało ich twarze, kwiecień w tym roku rozpieszczał swoim ciepłem oraz piękną pogodą i tylko czasami wplatał gdzieś lekki mróz wśród wiosenny mrok nocy.
Park jak zwykle huczał wesołą muzyką i był bardzo zatłoczony. Dzieci przyspieszyły kroku, od zabawy dzieliła ich już tylko jedna ulica.
— Darya, weź ich za ręce! — zawołała Natalija, która zawsze bardzo dbała o bezpieczeństwo swoich dzieci.
Najstarsza siostra posłusznie zawołała rodzeństwo i przeprowadziła je po pasach. Potem nic już nie było w stanie zatrzymać urwisów. Na pierwszy ogień poszło stoisko z watą cukrową, potem karuzele i inne atrakcje. Kolejka dla dzieci niestety jeszcze była nieczynna — uruchamiano ją dopiero w maju, co wywołało smutek na twarzach Yulii i Dimy.
Ponure nastroje skutecznie rozpędziła nowa atrakcja w parku — trampolina. Dzieci skakały, wykrzykując swoją radość. Nawet Darya dała się skusić i również podskakiwała w rytm muzyki obok swojego rodzeństwa.
— Jak ona szybko urosła, co? — spytał cicho Igor.
Natalija pokiwała głową i pociągnęła łyk gorącej kawy, którą kupili w pobliskiej budce. Siedzieli na ławce dobre trzydzieści minut, nim dzieci zmęczyły się na tyle, by wreszcie wrócić do domu na obiad.
— Ja chcę jeszcze pociąg — zajęczał Dima.
— Dmytro, kolejka jest jeszcze zamknięta, ale jestem pewien, że następnym razem będzie już działać — wytłumaczył spokojnie chłopcu ojciec, a maluch ukrył łzy w jego koszuli.
Igor nadal kucał z przyklejonym do piersi synkiem, gdy trzy panie Tkachenko przekraczały już ulicę, trzymając się za ręce i wesoło o czymś rozmawiając.
Gdy Dima i Igor zaczęli podążać za resztą rodziny, maluch zorientował się, jak daleko znajduje się jego kochana siostrzyczka, wyrwał rączkę z dłoni taty i rzucił się biegiem w kierunku jezdni.
— Dima, stój! — krzyknął ojciec i pobiegł najszybciej jak potrafił.
Natalija odwróciła się dopiero, gdy usłyszała pisk opon. Zbyt mocno zajęła się starszymi córkami, by zwrócić uwagę na to, że jej mężczyźni zostali w tyle. Zacisnęła usta w krzywym uśmiechu, który dosłownie sekundę wcześniej wywołała wesoła historia Daryi. Puściła dłonie swoich córek i popędziła w kierunku przejścia dla pieszych.MAŁŻEŃSTWO WOLFF
Oskar i Niklas poznali się pięć lat temu na jednym z wykwintnych spotkań w restauracji. Przyjęcie zostało wydane z okazji zaręczyn przyjaciółki Niklasa — Leni oraz brata Oskara — Antona. Wtedy nikt jeszcze nie przypuszczał, że Oskar i Niklas wpadną sobie w oko, co więcej, nawet oni sami nie byli świadomi, że mogliby zakochać się w osobie tej samej płci.
Ich relacja przez ponad rok opierała się na zwykłej przyjaźni. Spotykali się, jadali wspólnie obiady, wychodzili do klubów potańczyć. Dopiero, kiedy Niklas poważnie zachorował na koronawirusa, Oskar zorientował się, że czuje do niego coś więcej niż zwykłą sympatię.
Miłość nie zawsze pojawia się nagle, nie musi zburzyć naszego świata ani wywołać trzęsienia ziemi. Czasami rozwija się głęboko w nas, powoli i dyskretnie, by ujawnić się w najmniej spodziewanym momencie.
Oskar początkowo ukrywał swoje uczucia, ale szybko i jego przyjaciel zaczął dawać mu jednoznaczne sygnały. Już po dwóch latach od pierwszego spotkania, mężczyźni wydali swoje własne przyjęcie zaręczynowe. Było to naprawdę wykwintne wydarzenie, w końcu sam Oskar o wszystko zadbał. Kierował się minimalizmem, ale tylko dlatego, iż wiedział, że jego ukochany lubi porządek, a nie znosi przesady. Postawił na kolor czarny, z drobnymi elementami bieli oraz złota, a to wszystko pięknie komponowało się do małych czarnych i garniturów ich przyjaciół.
Pobrali się po pół roku i od tamtej pory tworzyli naprawdę udany związek. Czasami się sprzeczali, innym razem zupełnie nie potrafili się zrozumieć, powoli się docierali i z każdą sytuacją, która z pozoru wydawała się negatywna, ich więź stawała się coraz mocniejsza.
Mieszkali razem już prawie trzy lata, wynajmowali trzy pokojowe mieszkanie w centrum Berlina. Oskar uwielbiał otaczać się ładnymi rzeczami, cenił czystość i schludny wygląd pomieszczeń, ale do wielu przedmiotów miał duży sentyment, jak na przykład do kolekcji żołnierzyków z dzieciństwa, która zajmowała najwyższą półkę na ścianie w salonie.
Niklas podchodził do życia inaczej niż jego mąż. Uważał, że ładne wnętrze, to wnętrze minimalistyczne, a zamiast sprzątania czy przeglądania Internetu w poszukiwaniu nowych inspiracji dekoratorskich, lubił grać w gry na konsoli.
Chociaż nie powinno się rozróżniać par jednopłciowych w taki sposób, trzeba jednak przyznać, że to Oskar był kobiecym pierwiastkiem w tym związku. Pielęgnował kwiaty, dbał o czystość i funkcjonalność pomieszczeń, robił listy zakupów, wybierał mężowi koszule w pobliskim butiku. W każdą niedzielę przygotowywał romantyczną kolację, chciał, żeby jego mąż czuł się doceniany i kochany.
Niklas nie był tak wrażliwy i ciepły jak Oskar. Nie przeszkadzała mu lejąca się litrami krew na filmach, podczas gdy jego mąż przesłaniał oczy dłonią. Niklas był twardy i szorstki — to on zajmował się wszelkimi sprawami wymagającymi zdecydowania i męskiej ręki. Dwa miesiące wcześniej zwrócił uwagę sąsiadom, którzy zbyt głośno szukali kompromisu w swoim małżeństwie. Poza tym często majsterkował, zmieniał żarówki, naprawił nawet ekspres do kawy, chociaż Oskar upierał się, by skorzystać z pomocy fachowca. To dawało Niklasowi satysfakcję — czuł się potrzebny i niezastąpiony — bardziej niż wystarczający.
Ich życie opływało w luksusie, obaj zarabiali sporo i chcieli jak najwięcej wyciągnąć z życia. Cieszyli się sobą i nie wstydzili się obnosić ze swoim uczuciem. W Niemczech nigdy nie spotkali się z krzywymi spojrzeniami czy nieodpowiednimi uwagami, nawet kiedy obejmowali się czule na ławce w parku. Tutaj pary homoseksualne były traktowane na równi z tymi heteroseksualnymi, a szczerze mówiąc, nikt nikomu nie chciał zaglądać do sypialni, więc życie prywatne było spokojne i, najprościej mówiąc, osobiste.
W zeszłe wakacje wybrali się na urlop na Majorkę. Tam niestety paru obcokrajowców uraczyło ich swoimi opiniami na temat homoseksualistów. Na szczęście banda została szybko rozgoniona przez obsługę hotelu, a młode małżeństwo mogło dalej do woli cieszyć się swoimi drinkami w basenie. Całe to zdarzenie nie pozostało jednak bez znaczenia, szczególnie dla Oskara. Ten wrażliwy mężczyzna jeszcze przez parę dni przeżywał rzucane uwagi, ale ten jeden, jedyny raz, nie podzielił się swoimi przemyśleniami z Niklasem.
Dopiero kiedy powrócili do swojego codziennego życia w Berlinie, powoli zapominał o tym, że ich związek może być postrzegany przez niektórych jako coś nienormalnego. Tak naprawdę ich relacja była w pewnym sensie niezwykła — ani Niklas, ani Oskar nigdy nie byli świadomi swojej prawdziwej orientacji, przynajmniej do momentu, kiedy się w sobie zakochali. Ba, zarówno jeden, jak i drugi mężczyzna byli szalenie przystojni, na studiach ciągle chadzali na randki, a o Niklasa dziewczyny potrafiły się nawet pokłócić.
***
— Czy zastanawiałeś się już nad wakacjami? — zapytał Oskar, kiedy wyszedł z łazienki.
Właśnie spędził godzinę w gorącej kąpieli, to zawsze pozwalało mu odreagować cały stres kończącego się dnia. Wstawił wodę na herbatę i usiadł przy stole z telefonem w ręku.
— Znalazłem parę fajnych ofert na Hiszpanię, ale w sumie wszyscy tam jeżdżą, więc może coś mniej popularnego? Morze Północne? Nie, za zimno. O, a Karaiby? Podobali ci się Piraci z Karaibów? Te piękne plaże i palmy — kontynuował.
Niklas siedział obok cicho i dalej grzebał w laptopie. Nie zależało mu na wakacjach, może nawet wolałby wyjechać gdzieś bliżej, docenić piękno bawarskich krajobrazów, ale Oskar zawsze musiał postawić na swoim. Jeżeli chciał lecieć do Afryki — już wsiadali do samolotu na Wyspy Kanaryjskie. I chociaż nie należą one wcale do Czarnego Lądu, polecali je ostatnio znajomi Oskara, więc ostatecznie się na nie zgodził.
— Oskar, a czy musimy znów wydawać tyle kasy, żeby się tylko spocić, zmęczyć i opalić? — spytał Niklas z żywą nadzieją w oczach, że mąż zaproponuje jednak coś innego.
— Nie musimy… — urwał Oskar — o ile rozważymy spełnienie innego marzenia. Mojego i… — dotknął palcem wskazującym czubka nosa Niklasa — twojego.
Mężczyźni od jakiegoś czasu zastanawiali się nad adopcją dziecka. Oskar naciskał coraz bardziej, ale i Niklas pragnął, by ich małżeństwo w końcu przerodziło się w prawdziwą rodzinę.
Kiedy dwoje ludzi bierze ślub, w ich życiu niewiele się zmienia — nadal robią te same rzeczy, co wcześniej. Rozmawiają o tym samym, myślą w ten sam sposób. Jeśli zamieszkali razem jeszcze przed sformalizowaniem swojego związku, to ich codzienność nie zmienia się w ogóle.
Tak było właśnie z Oskarem i Niklasem, ale obaj bardzo chcieli, by w końcu coś scementowało ich relację bardziej niż tylko jedno nazwisko, wspólne mieszkanie czy akt ślubu schowany w dokumentach w komodzie. I tym czymś miało być rodzicielstwo.
— Trochę się tego boję — przyznał Niklas.
— Ja też się boję, to normalne, skarbie. Chyba wszyscy przyszli rodzice się boją. No wiesz — karmienie, pampersy, ząbkowanie, a co jak się rozchoruje albo rozbije głowę na rowerze?
— Tylko to nie będzie nasze, wiesz… — przerwał Niklas i przełknął ślinę — nasze dziecko.
Ten argument przeciwko adopcji nigdy jeszcze nie przeszedł mu przez gardło. Czuł się winny, że nie wiedząc nawet, czy w ogóle udałoby im się przejść przez wszystkie procedury adopcyjne, on już czuje, iż nie pokochałby tego dziecka tak mocno, jak swojego — biologicznego, na które z Oskarem nie miał szans.
Oskar wstał, poprawił swoje jasne, kręcone włosy, które lekko opadły mu na czoło i skierował się w kierunku sypialni.
— Jak chcesz, to możesz znaleźć sobie jakąś kobietę, którą zapłodnisz — rzucił pod nosem i trzasnął drzwiami.
Podejście Niklasa irytowało już Oskara tak bardzo, że zaczął podejrzewać, iż jego mąż w ogóle nie chce zostać ojcem. A może uważał, że to Oskar nie nadaje się na rodzica?
***
Tej nocy Niklas nie mógł zmrużyć oka. Zachowanie męża wytrąciło go z równowagi, przecież pragnął dziecka tak samo, jak i Oskar, z tą drobną różnicą — myślał mózgiem, a nie sercem.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.