Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja

Wojna o minerały. Jak surowce strategiczne decydują o naszej przyszłości energetycznej - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
13 września 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wojna o minerały. Jak surowce strategiczne decydują o naszej przyszłości energetycznej - ebook

Wart miliardy dolarów spór o zasoby naturalne, które mogą przyczynić się do transformacji ekologicznej naszej planety.

Jeżeli świat poważnie myśli o przejściu na zieloną stronę mocy, czekają nas trudne decyzje. Stany Zjednoczone wraz z innymi krajami muszą odpowiedzieć na pytania o to, skąd oraz w jaki sposób pozyskać minerały niezbędne w gospodarce opartej na odnawialnych źródłach energii. Produkcja pojazdów o napędzie elektrycznym, paneli słonecznych, telefonów komórkowych oraz milionów innych urządzeń oznacza bowiem konieczność otwierania kolejnych kopalni litu, miedzi, kobaltu, niklu oraz metali ziem rzadkich. Nikt nie rozumie złożoności tego problemu lepiej niż Ernest Scheyder – reporter z pierwszej linii frontu globalnej bitwy o energię naszej przyszłości.

To nie jest opowieść o aktywistach przykuwających się do drzew, ale o przemysłowych gigantach, naukowcach oraz decydentach walczących o najlepsze rozwiązania mające uratować planetę.

Gdy w grę wchodzi energia, nie ma prostych odpowiedzi. Scheyder maluje brutalnie szczery i szczegółowy obraz strategii niezbędnej do walki ze zmianami klimatycznymi oraz bezpiecznej niezależności energetycznej, ujawniając jednocześnie, w jaki sposób poszukiwanie „nowej ropy” wywiera bezpośredni wpływ na nas wszystkich.

To pouczający raport na temat globalnej walki o kontrolę rynku surowców krytycznych. Rosnące użycie baterii oraz akumulatorów jest równoznaczne z rosnącym popytem na lit, kobalt, nikiel i miedź. Scheyder zabiera nas w wyjątkową podróż z samego dna najgłębszych kopalni świata na wyżyny globalnego systemu energetycznego. Demaskuje siły odpowiedzialne za bój o surowce krytyczne, od geopolitycznej rywalizacji pomiędzy Chinami a USA, do politycznych potyczek pomiędzy aktywistami ekologicznymi a najpotężniejszymi firmami wydobywczymi. Bez tej książki nie pojmiemy znaczenia surowców krytycznych, od których zależy transformacja energetyczna oraz nasza wspólna przyszłość.

̶  Chris Miller, autor książki Wielka wojna o chipy. Jak USA i Chiny walczą o technologiczną dominację nad światem.

Ernest Scheyder jest korespondentem agencji Reutera, specjalizuje się w transformacji energetycznej oraz stanowiących jej podwaliny minerałach. Wcześniejsze jego teksty traktowały o oleju łupkowym, polityce i środowisku. Scheyder pracował dla Associated Press oraz „Bangor Daily News”. Urodził się w stanie Maine, jest absolwentem Uniwersytetu Maine oraz dziennikarstwa na Uniwersytecie Columbii. Więcej informacji na prywatnej stronie internetowej autora ErnestScheyder.com oraz platformie X (wcześniej Twitter) @ErnestScheyder.

Kategoria: Inne
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8175-666-2
Rozmiar pliku: 3,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG ODKRYCIE

Nadchodził zmierzch, kiedy uwagę jadącego przez skaliste tereny Nevady Jerry’ego Tiehma przykuł refleks światła.

Nowojorski Ogród Botaniczny wysłał 31-letniego botanika do Nevady, aby zebrał okazy tamtejszych kwiatów i roślin do największej na zachodniej półkuli biblioteki próbek roślinności, zwanej herbarium. Zadanie Tiehma było proste: poszukać dziwnych, nietypowych, kolorowych i najlepiej dotychczas nieodkrytych roś­lin, spłaszczyć je za pomocą trzymanej w bagażniku auta prasy, włożyć pomiędzy strony gazet i odesłać do Nowego Jorku. Tam miały zostać przyklejone na wielkie arkusze białego papieru, opraco­wane badawczo, skatalogowane oraz zabezpieczone dla przyszłych pokoleń. Gdyby którekolwiek z roślin wzbudziły zainteresowanie, do badań terenowych oddelegowano by również innych nau­kowców. W tamtym czasie najmniej przebadaną roślinnością wszystkich stanów była flora Nevady, zresztą jest tak również obecnie. Więcej wiemy o kwiatach i roślinach odległej Alaski niż o tych porastających wystrzępione pustynne krańce stanu, zwanego potocznie Sagebrush State.

„To była dla mnie praca marzeń” – wspomina Tiehm, który wybrał botanikę na uniwersytecie stanowym Nevady między innymi po to, aby uniknąć przymusowego poboru do wojska podczas wojny wietnamskiej. „Nevada do dziś jest najmniej odkrytym terenem, jeżeli chodzi o pozyskiwanie materiału do badań”.

Był 18 maja 1983 roku. W Białym Domu urzędował Ronald Reagan. W kwietniu tego roku wahadłowiec Challenger odbył swój dziewiczy lot, a firma Ameritech, dostawca usług telekomunikacyjnych, przygotowywała się do przeprowadzenia pierwszej na świecie komercyjnej rozmowy przy użyciu telefonu komórkowego. Sześć lat wcześniej naukowiec pracujący w Exxon (tak, w tym Exxon) skonstruował akumulator litowo-jonowy – wynalazek, który potem miał zrewolucjonizować światową gospodarkę i jej walkę ze zmianami klimatu. Był to jednocześnie patent bezpośrednio powiązany z wykonywaną w Nevadzie pracą Tiehma – pracą, która wzbudzi zainteresowanie jednego z największych producentów przemysłu motoryzacyjnego, rozpali gniew jednej z najbardziej aktywnych grup obrońców przyrody w Stanach, a także zasieje ziarno niepokoju na najwyższych szczeblach władzy w Waszyngtonie oraz na Wall Street.

Rzecz jasna Tiehm nie zdawał sobie sprawy z takiego scenariusza nadchodzącej przyszłości, kiedy prowadził swojego krwisto-­pomarańczowego chevroleta blazera wzdłuż stromo nachylonego żwirowego pobocza czegoś, co ledwo można było nazwać drogą. Jedyna sprawa, która w tamtym momencie frapowała botanika, to było znalezienie bezpiecznego miejsca na rozbicie namiotu. Jałowe wzgórza pasma Silver Peak nie miały litości dla podróżu­jących, którzy wyruszyli bez konkretnego planu. Szczególnie, kiedy panowały egipskie ciemności. Dlatego refleks światła, który przecinał ciemniejące niebo, przyciągał Jerry’ego.

Pośród niezwykłych, jasnych skrawków ziemi, otoczonych przez morze ciemnych skał, botanik dostrzegł kwiat polny, płożący się po podłożu jak jakieś ziele. Z ziemi sterczały jego łodygi, długie na 15 do 18 centymetrów, pokryte niebieskawoszarymi listkami i bladożółtym kwieciem. Z przyczyn niejasnych dla Tiehma setki kwiatów zbitych ciasno w kępy porastały zbocze o nazwie Rhyo­lite Ridge. Tiehm natknął się na roślinę w szczycie okresu kwitnie­nia, wypadającego na maj i czerwiec, gdy złociste kwiaty wyglądają szczególnie olśniewająco, wabiąc pszczoły, pająki i inne stworzenia zapylające je na pozornie nieurodzajnej pustyni. Nim nastanie lipiec, usychające kwiaty zmieniają barwę na czerwoną i powoli zrzucają dojrzewające nasiona, które dają początek nowym pokoleniom. Późnym latem roślina przechodzi w fazę hiber­nacji, trwającą aż do następnego roku.

Tiehm postąpił zgodnie z procedurami. Zebrał 15 próbek kwiatu, a następnie w bagażniku auta spłaszczył je prasą, podpisał i skatalogował dla nowojorskiego pracodawcy. Z chevroleta wyciągnął namiot i spędził noc pod szeroką wstęgą Drogi Mlecznej. Kilka miesięcy później, gdy był na powrót w Nowym Jorku i przeglądał notatki spisane w górach Nevady, nadal nie potrafił zidentyfikować rośliny. James Reveal, profesor stanowego Uniwersytetu Maryland, który także studiował zapiski botanika, zanotował: „Tiehm najprawdopodobniej odkrył gatunek nieznany dotąd nauce”. Następnego lata Reveal i Tiehm wraz z grupą innych botaników odwiedzili stanowisko i pobrali jeszcze więcej próbek. W 1985 roku na łamach czasopisma naukowego Reveal ogłosił światu nowy gatunek. Na cześć jego odkrywcy kwiat nazwano Eriogonum tiehmii – gryką Tiehma.

Maleńka roślina, jaką jest gryka Tiehma, odgrywa ważną rolę w procesie przejścia na zieloną energię. Stanowisko występowania kwiatu odkrytego tamtego ciepłego wiosennego dnia znajduje się nad rozległym złożem litu, wykorzystywanego do produkcji akumulatorów litowo-jonowych zasilających miliony urządzeń oraz pojazdów elektrycznych. Mimo że na cześć botanika zostało dotychczas nazwanych siedem innych roślin, właśnie gryka jest tą, która nie występuje w żadnym innym miejscu na Ziemi. Powód, dla którego porasta jedynie bogate w lit ziemie wzgórz w Nevadzie, pozostaje jedną z tajemnic królestwa roślin.

Kiedy latem 2022 roku odwiedziłem Tiehma w Reno, miał na sobie białe sportowe buty New Balance i biały, wpuszczony w gra­na­towe szorty T-shirt z napisem Hawaii Five-O. Okulary do czytania zsunął na czubek łysiejącej głowy. Wysportowana szczupła sylwetka, młodzieńczy wygląd i bystry umysł kontrastowały z wiekiem – Tiehm miał na karku siedemdziesiątkę. Nie planował przejścia na emeryturę i zrzeczenia się nieoficjalnego tytułu „odkrywcy roślin oraz najważniejszego współczesnego botanika Nevady”.

Zanim w 2014 roku rozpoczął pracę wykładowcy na Uniwersytecie Nevady, pracował jako boy hotelowy oraz kierowca limuzyny w trzech kasynach w Reno, głównie w Peppermill. Często w trakcie przedłużonych weekendów odrywał się od automatów do gier i stołów do gry w pokera i wyruszał eksplorować odległe tereny stanu. „Pięćdziesięcioletnie doświadczenie obserwacji pustynnych roślin mówi mi, że rośliny rosną tylko tam, gdzie same chcą. Nigdzie więcej” – oznajmił.

W 2016 roku australijska firma poszukująca złota w Nevadzie odkryła, że teren Rhyolite Ridge zawiera złoża litu. Potencjalne wydobycie srebrnobiałego metalu byłoby wielce opłacalne, tym bardziej że na całym świecie popyt na lit zaczynał być coraz większy. Elektryczne samochody Tesli i innych producentów spotykające się z coraz szerszą akceptacją uznawane były za kluczowy produkt w walce ze zmianami klimatu. Jednak dotarcie do pokładów litu oznaczałoby dla firmy konieczność założenia kopalni odkrywkowej dokładnie w miejscu, w którym Tiehm znalazł swój kwiat.

W ten oto sposób powstał paradoks: co jest ważniejsze, roślina czy znajdujący się pod nią lit? Książka jest opowieścią o tym wybo­rze oraz o dylematach stojących przed innymi regionami Stanów Zjednoczonych i świata obfitujących w lit, miedź, nikiel, kobalt i minerały ziem rzadkich – metale niezbędne do produkcji paneli słonecznych, samochodów elektrycznych, akumulatorów, turbin wiatrowych oraz wielu innych produktów stanowiących klucz do zelektryfikowania światowej gospodarki, a także zmniejszenia emisji dwutlenku węgla. Tiehm nazwie sytuację, w której tak rzadka roślina porasta gigantyczne pokłady ważnego metalu, „ślepym szczęściem”. Jeżeli faktycznie tak jest, przemysł spragniony litu z pewnością nazwałby ją pechem. Na całym świecie rezerwy metalu znajdują się na terenach uznawanych za święte lub zbyt wyjątkowe, a także o znaczeniu bardzo ważnym z punktu widzenia ekologii. Kwestia, czy ziemie te powinno się eksploatować, próbu­jąc zahamować zmiany klimatu, pozostaje jednym z dylematów charakteryzujących czasy, w których przyszło nam żyć. W przypadku Stanów Zjednoczonych, które przy liczbie mieszkańców stanowiącej poniżej 5 procent populacji świata, zużywają niemal 17 procent jego energii, nowa „zielona” gospodarka wymaga wspólnej refleksji, z którą wiele osób nie może się oswoić. Rządy innych krajów, również Chin, które stanowią 18 procent globalnej populacji i odpowiadają za konsumpcję jednej czwartej światowej energii, również zmagają się z tym problemem.

Odkrycie dokonane przez Jerry’ego Tiehma na cichym wzgórzu Nevady w 1983 roku to symbol trudnych natychmiastowych wyborów, a także zwiastun walki o zatrzymanie zmian klimatu. „Z punktu widzenia botaniki już jestem nieśmiertelny” – usłysza­łem od Tiehma. „Lata po mojej śmierci ludzie wciąż będą rozpra­wiać o moim odkryciu i jego następstwach”.

Tiehm nie zdawał sobie sprawy, jak wiele miał racji.WPROWADZENIE PUNKT ZWROTNY

W ŚWIATOWY DZIEŃ ZIEMI W 2016 ROKU Organizacja Naro­dów Zjednoczonych była gospodarzem ceremonii, podczas której kraje członkowskie ratyfikowały porozumienie paryskie. Było to zwieńczenie lat negocjacji rozpoczętych zawartą w 1992 roku ramową konwencją Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu. W uroczystości wzięli udział tacy dygnitarze jak Ban Ki-moon, sekretarz generalny ONZ, John Kerry, sekretarz stanu USA, oraz François Hollande, prezydent Francji. Obecność tak znamienitych osobistości podwyższała rangę oraz znaczenie tematu nowojorskiego wydarzenia. Kerry’emu towarzyszyła wnuczka, co miało podkreślać przekonanie polityka o korzyś­ciach, jakie porozumienie przyniesie przyszłym pokoleniom.

Kika miesięcy wcześniej przedstawiciele prawie 200 narodów zgromadzili się na przedmieściach francuskiej stolicy w celu opracowania jednomyślnej strategii mającej na celu złagodzenie zmian klimatycznych. Wypracowane w ten sposób porozumienie założyło długofalowy cel zahamowania wzrostu średniej globalnej tempe­ratury na poziomie poniżej dwóch stopni Celsjusza oraz osiągnięcie neutralności węglowej do roku 2050. Faktyczne osiągnięcie tego celu oznaczałoby koniec epoki paliw kopalnych oraz całkowite przekształcenie światowej gospodarki na korzystanie z energii produkowanej przez turbiny wiatrowe, panele słoneczne oraz inne urządzenia napędzane energią pochodzącą ze źródeł odna­wialnych. Barack Obama nazwał porozumienie paryskie jednym z największych osiągnięć swojej prezydentury. „Jeżeli podejmiemy działania zawarte w tym porozumieniu, historia uzna je za punkt zwrotny dla naszej planety” – stwierdził Obama, w momencie gdy dokument wszedł w życie po podpisaniu go przez 55 krajów odpowiedzialnych za tyle samo procent światowej emisji.

Konkretne cele wyznaczone dla rządów krajów członkowskich nie były jedynymi ustaleniami dokumentu. Porozumienie paryskie zwracało się również do konsumentów na całym świecie o refleksję na temat tego, w jaki sposób ich codzienne nawyki przyczyniają się do zmian klimatu. Z punktu widzenia przemysłu motoryzacyjnego było to dobre posunięcie. Według Międzynarodowej Agencji Energetycznej transport odpowiada za prawie czwartą część światowych emisji dwutlenku węgla, tym samym zwiększenie efektu cieplarnianego, a w konsekwencji ogrzewanie się Ziemi. W 2020 roku emisja gazów cieplarnianych wyprodukowanych przez sektor transportowy stanowiła w przybliżeniu 27 procent całkowitych emisji Stanów Zjednoczonych, czyli 1,6 miliarda ton dwutlenku węgla, czyniąc go tym samym sektorem w największym stopniu odpowiedzianym za emisję CO². Dane Agencji Ochrony Środowiska USA pokazują, że w latach 1990−2019 tempo wzrostu emisji pochodzącej z transportu procentowo także wzrosło bardziej niż w przypadku jakiegokolwiek innego sektora, głównie za sprawą wzmożonych podróży. Wzrósł także pokonywany dystans − między rokiem 1980 a 2010 liczba przejechanych przez pojazdy kilometrów zwiększyła się w Stanach Zjednoczonych o 108 procent. Zarówno te czynniki, jak i inne zmiany, które zaszły w środowisku naturalnym Ziemi w wyniku działalności człowieka, przyczyniły się do wyodrębnienia nowej ery w historii planety. Antropocen, bo o nim mowa, charakteryzuje się znacznym wpływem rasy ludzkiej na planetę oraz jej klimat.

Mówiąc prościej, samochody o napędzie spalinowym prowadzą do podwyższania temperatury planety. Podpisane przez prawie 200 przedstawicieli różnych krajów świata porozumienie paryskie było swego rodzaju publicznym potwierdzeniem tego faktu. Przewidziano gwałtowny wzrost zapotrzebowania na lit. Prognozy Międzynarodowej Agencji Energetycznej założyły, że osiągnięcie ustaleń z Paryża spowoduje do 2040 roku 40-procentowy skok globalnego zapotrzebowania na srebrzystobiały metal używany do produkcji akumulatorów elektrycznych. Wzrośnie również popyt na inne metale. Z szacunków agencji wynikało, że w latach 2020−2030 niezbędne będzie utworzenie na świecie 50 nowych kopalni litu, 60 wydobywających nikiel i co najmniej 17 pozyskujących kobalt. Nadszedł czas, aby samochody elektryczne oraz inne urządzenia wykorzystujące źródła energii odnawialnej weszły do powszechnego użycia, a gotowe zaplecze technologiczne podsycało światowe zainteresowanie tworzeniem zakładów zapewniających przejście na czystą energię.

Początkowa faza tej transformacji zbiegła się w czasie z innym tematem, którym zajmowałem się dla agencji Reutera – amerykańską rewolucją dotycząca eksploatacji złóż gazu łupkowego. Przez ponad sześć lat przyglądałem się z bliska technologii, finan­som oraz ludziom tworzącym nowe oblicze przemysłu wydobywczego w Stanach Zjednoczonych. Powierzone mi zadanie wymagało skrupulatności i bycia na tyle blisko tematu, że na niemal dwa lata zamieniłem pracę w mieszczących się na Times Square nowojorskich biurach agencji na pomieszkiwanie na polach naftowych na terenie Formacji Bakken w Dakocie Północnej. Zaraz potem pojechałem do Teksasu jako korespondent w sprawie ExxonMobil i Chevron, zaliczając w tym samym czasie kilkukrotne wyjazdy do Wiednia, skąd donosiłem o działaniach Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową. (Ministrowie OPEC byli wówczas dziwnie zaniepokojeni szczelinowaniem hydraulicznym, przeżywającym właśnie renesans w USA). W połowie 2018 roku byłem gotowy na zmianę, skorzystałem więc z szansy zajęcia się metalami, które − jak przewidywano − przyczynią się do zielonej rewolucji. Pisałem już o jednej znaczącej transformacji; teraz nadarzała się okazja zajęcia się kolejną, i to taką, która potencjalnie wpłynie na niezależność, a także poprawi sytuację zdrowotną większej części świata.

Akumulator litowo-jonowy został po raz pierwszy opracowany w 1977 roku przez brytyjskiego naukowca Stanleya Whittinghama, pracującego dla amerykańskiego giganta paliwowego Exxon w laboratoriach firmy w New Jersey. Mimo że Whittingham i dwóch jego współpracowników zostali uhonorowani Nagrodą Nobla w dziedzinie chemii – w 2019 roku Komitet Noblowski docenił wynalazek za „umożliwienie uwolnienia społeczeństwa od paliw kopalnych” – koncern Exxon zrezygnował ostatecznie z rozwijania tej technologii w dużej mierze, dlatego że prototypo­we akumulatory ulegały samozapłonowi. Problem ten, spowodowany reaktywnością litu, znany jest jako „ucieczka termiczna”. Spadające po zakończeniu kryzysu naftowego ceny ropy przywróciły zainteresowanie konwencjonalnym paliwem, a w konsekwencji spadła motywacja do znalezienia alternatywnych źródeł energii. Problem samozapłonu został ostatecznie rozwiązany poprzez dodanie do akumulatora kobaltu. Wynalazek został opatentowany przez japońską firmę Sony, która w 1990 roku wypuś­ciła na rynek pierwszą serię ręcznych kamer zasilanych dającą się ponownie naładować baterią litowo-jonową. Nowe baterie, równie wydajne jak tradycyjne akumulatory kwasowo-ołowiowe, dzięki elektrochemicznym właściwościom litu mogły mieć mniejsze rozmiar i wagę.

Dopracowany w ten sposób wynalazek spowodował, że do powszechnego użycia weszły osobiste gadżety elektroniczne. Świat zapełnił się laptopami, telefonami komórkowymi i szeroką gamą elektroniki zasilanej przez zbudowane z metali baterie nadające się do ponownego naładowania, które można wykorzystywać tysiące razy. Wciąż jednak większość konsumentów na całym świecie nie zwracała uwagi na skalę wpływu, jaki okresowy układ pierwiastków wywierał na codzienne życie, a coraz bardziej również na przyszłość. Chcąc upamiętnić 150. rocznicę opracowania przez Dmitrija Mendelejewa kultowej tablicy, ONZ ogłosiła rok 2019 Międzynarodowym Rokiem Układu Okresowego Pierwiastków Chemicznych. Mimo to przeciętny klient sklepu wielobranżowego miałby trudności ze zidentyfikowaniem, który z pierwiastków z tego układu wchodzi w skład akumulatora komputerowego lub samochodowego czy też panelu słonecznego. W przeprowadzo­nym w 2019 roku sondażu ponad jedna czwarta Amerykanów przyznała, że nawet nie słyszała o pierwiastkach ziem rzadkich – kluczo­wych surowcach tworzących magnesy zasilające e-samochody.

Gdy w 2003 roku Martin Eberhard założył firmę Tesla, akumu­lator litowo-jonowy był w sektorze motoryzacyjnym wynalazkiem niekonwencjonalnym, traktowanym przez Forda, Chryslera czy innych gigantów przemysłu samochodowego jako swoisty ekspe­ryment naukowy. Gdy rok później do Tesli dołączył Elon Musk, wkroczył na ścieżkę, która miała doprowadzić do rozpoczęcia sprzedaży w 2008 roku pierwszego samochodu elektrycznego – modelu Tesla Roadster. Odbycie tej podróży wymagało współpracy z niemieckim Daimlerem, japońską Toyotą, a nawet rządem USA. Krętą ścieżkę, która jest także kroniką pierwszych lat przemysłu EV opisał John Fialka w książce Car Wars (Wojny samochodowe).

Pojawienie się samochodów elektrycznych spycha do lamusa okresową zmianę oleju, średnie spalanie, chłodzenie czy też wymianę części silnika spalinowego. W zamian za to użytkownicy pojazdów są zmuszeni do przyswajania nowej terminologii, począwszy od określeń składowych akumulatora litowo-jonowego. Jest on zbudowany z czterech głównych części: anody, katody, elektrolitu oraz separatora. Elektroda ujemna (anoda) jest zwykle zrobiona z grafitu. Głównym składnikiem elektrody dodatniej (katody) jest lit oraz − w zależności od konkretnego projektu − mieszanka niklu, manganu, kobaltu lub aluminium. Pomiędzy elektrodami znajduje się ciekły elektrolit, w którego roli często zastosowanie znajduje lit, oraz oddzielający je separator z tworzyw sztucznych. W silniku samochodu elektrycznego znajdziemy grubo ponad półtora kilometra miedzianego kabla, który wytwarza pole magnetyczne powodujące wirowanie silnika. Podczas zasilania akumulatorem auta lub innego urządzenia jony litu przepływają przez separator z anody do katody. W czasie ładowania proces przebiega w przeciwnym kierunku. Moc akumulatora litowo-jonowego jest bezpośrednio zależna od zawartych w nim metali. Jednak analizowanie różnicy między kilowatem a kilowatogodziną może być nieco zniechęcające, w końcu od stu lat użytkownicy pojazdów mechanicznych są przyzwyczajeni do wyrażania ich mocy w jednostce zwanej koniem mechanicznym. Panele słoneczne oraz turbiny wiatrowe także generują prąd w kilowatogodzinach.

Szukając pomocy, zwróciłem się do Shabbira Ahmeda, inżyniera chemii z placówki badawczej Argonne National Laboratory. Chciałem nie tylko się dowiedzieć, jaka ilość litu, miedzi, kobaltu, niklu i innych metali znajduje się w przeciętnym samochodzie, ale także zrozumieć język elektryczności. Ahmed, który przed uzyskaniem stopnia doktora na Uniwersytecie Nebraski ukończył studia na Uniwersytecie Inżynierii i Technologii w Bangladeszu, zarządza w laboratoriach Argonne programem BatPaC, za pomocą którego określa się ilość materiałów niezbędnych przy projekto­wa­niu akumulatora o danej pojemności.

Kilowat to jednostka mocy i strumienia energii, natomiast kilowatogodzina określa ilość zużywanej energii. (W przypadku silnika o napędzie spalinowym w kilowatach określa się współczynnik wtrysku paliwa, natomiast samo paliwo w zbiorniku może być wyrażane w kilowatogodzinach). Im większy akumulator, tym większa jego pojemność. Standardowy samochód Tesla Model 3 – w 2021 roku najbardziej popularny EV na świecie – ma akumulator o mocy 55,4 kWh, co przekłada się na możliwość wygenerowania 55,4 kilowatów energii na godzinę. Tempo ładowania akumulatora zależy od samego urządzenia ładującego. Typowe gniazdko domowe ładuje z mocą około 1 kW, co oznacza, że akumulator Modelu 3 ładowałby się około 55 godzin. Jednak większość komercyjnych lub publicznych stacji ładowania działa dużo szybciej, mając zazwyczaj wydajność o mocy 50 kW, dlatego naładowanie samochodu przy użyciu takiej stacji trwałoby niewiele ponad godzinę. Superładowarki osiągają moc 250 kW lub nawet więcej.

„Im więcej energii chcesz zmagazynować, tym większego akumulatora potrzebujesz. A im większy akumulator, tym większy dystans możesz pokonać na jednym ładowaniu” – wyjaśnił Ahmed w trakcie rozmowy na Zoomie. Jego długie białe włosy upodabnia­ły go do doktora Browna z Powrotu do przyszłości. Nie jest raczej zaskoczeniem, że ilość metali będzie proporcjonalna do wielkości akumulatora. Wspomniany Model 3, jak wyjaśnił Ahmed, zużywa 0,11 kilograma litu na każdą kilowatogodzinę. Łatwo obliczyć, że do wyprodukowania akumulatora Tesli o mocy 55,4 kWh wykorzystano w przybliżeniu 6 kilogramów litu. Według szacunków Ahmeda same ogniwa akumulatorowe zawierają około 42 kilogramów niklu, prawie 8 kilogramów kobal­tu, tyle samo aluminium, około 55 kilogramów grafitu i prawie 17 kilogramów miedzi. Aluminium i miedź są także składowymi innych części akumulatora.

Od wprowadzenia na rynek produkowanego przez Teslę samo­chodu Roadster oraz wzrostu popularności urządzeń zasilanych zieloną energią niepokój amerykańskich firm motoryzacyjnych wzbudzał fakt, że Stany Zjednoczone produkowały bardzo mało tych metali. Lockdown wywołany pandemią COVID-19 spotę­gował te niepokoje, uświadamiając konsumentom, w jak dużym stopniu codzienna egzystencja jest zależna od produktów far­ma­ceutycznych, odzieży oraz energii produkowanych w zakładach rozrzuconych po całym świecie. Fakt ten dobitnie podkreślił J. David McSwane w książce Pandemic, Inc.: Chasing the Capita­lists and Thieves Who Got Rich While We Got Sick (Pandemia, spółka akcyjna: Na tropie kapitalistów i złodziei, którzy się wzbogacili, kiedy chorowaliśmy), w której obnażył podejrzane decyzje amery­kańskiego rządu podjęte w reakcji na COVID-19. Sytuację pogorszyła dodatkowo rosyjska inwazja na Ukrainę.

Rozważając kiedyś kwestie bezpieczeństwa energetyczne­go, myśleliśmy o ropie naftowej i gazie ziemnym. Obecnie w grę wchodzą też lit, miedź oraz inne metale wykorzystywane w produkcji samochodów elektrycznych.

Zastanówcie się nad poniższymi kwestiami:

- Do roku 2023 Chile i Australia były największymi światowymi producentami litu. Były jednak zależne od Chin, które przetwarzały metal w formę zdatną do wykorzystania przy produkcji akumulatorów EV. Dwa największe zakłady przetwarzające lit należą do Chin. Jedna z firm dodatkowo kontroluje czwartą część swojego chilijskiego rywala, SQM, odpowiedzialnego za eksploatację znacznej części światowych złoży litu w solniskach na pustyni Ataka­ma. Stany Zjednoczone produkują niewielką ilość metalu w zakładzie założonym jeszcze w latach 60. XX wieku. Nie mają poza tym odpowiednio dużych obiektów, w których mogą przetwarzać lit, mimo że posiadają zapasy wystarczające na wyprodukowanie miliona aut elektrycznych. Z kolei zasoby litu na terenie Chin znajdują się w złożach, których eksploatacja jest wyjątkowo trudna.
- Chiny są największym światowym konsumentem miedzi zapewniającej wysoką przewodność elektryczną. W związku z tym kraj prowadzi agresywny wykup czerwonego metalu od Chile, Peru i innych krajów. Mimo że zasoby miedzi w USA są dwukrotnie większe niż chińskie, w latach 2017−2021 produkcja tego metalu spadła o prawie 5 procent.
- Indonezja, mająca największe na świecie złoża niklu, zablokowała jego eksport, mając w planach rozwinięcie własnego przemysłu EV. Złoża jedynej kopalni niklu na terenie Stanów Zjednoczonych wyczerpią się przed rokiem 2025. Co więcej, USA nie posiada ani jednej rafinerii przetwarzającej ten pierwiastek. W przypadku akumulatora elektrycznego nikiel jest metalem kluczowym, ponieważ podnosi gęstość energii, zwiększając dystans możliwy do przejechania na jednym ładowaniu. Akumulator wypro­du­kowany z dodatkiem niklu zawiera od 40 do 60 kilogra­mów tego metalu, podczas gdy silnik spalinowy zaledwie 1 do 2 kilogramów.
- Największe na świecie złoża kobaltu, zapobiegającego erozji akumulatora EV, znajdują się na obszarze Demokratycznej Republiki Konga. Zaniepokojenie przemysłu motoryzacyjnego, organów regulujących rynek metali ziem rzadkich oraz polityków wywołuje wykorzystywanie dzieci jako siły roboczej w procesie pozyskiwania surowca. W reakcji na ten fakt w 2018 roku Elon Musk zapowiedział, że kolejne modele Tesli nie będą zawierały kobaltu, jednak w momencie kiedy powstaje ten tekst, obietnica Muska nie została dotrzymana. W roku 2021 import kobaltu przez Stany Zjednoczone był czterokrotnie większy niż jego krajowe wydobycie.
- USA zapoczątkowały przemysł metali ziem rzadkich w obecnej formie w pierwszych latach po drugiej wojnie światowej. Sukcesywnie pozwoliły jednak na przeniesienie całego przemysłu do Chin, które obecnie kontrolują proces pozyskiwania i przetwarzania surowców krytycznych używanych w produkcji magnesów, dzięki którym energia elektryczna ulega przemianie w energię mechaniczną. Ani turbiny wiatrowe, ani tesle czy nawet myśliwce F-35, nie mówiąc o niezliczonej ilości innych nowoczesnych urządzeń działających dzięki specjalistycznym magnesom, nie istniałyby bez metali ziem rzadkich. W 2019 roku Chiny zagroziły blokadą ich eksportu do Stanów Zjednoczonych, które, przypomnijmy, mają jedną kopalnię pozyskującą te surowce i ani jednego zakładu ich rafinacji.
- Z wyjątkiem niewielkiej kopalni miedzi w Nevadzie w ostatnich kilku dziesięcioleciach Stany nie otworzyły żadnej nowej kopalni metali ziem rzadkich. Przedstawiono jednak wiele projektów, dzięki którym można pozyskać ilość miedzi wystarczającą do wyprodukowania 6 milionów elektryków, litu na więcej niż 2 miliony oraz niklu, dzięki któremu można wypuścić na rynek ponad 60 tysięcy tego typu aut.
- W 2019 roku – ostatnim, którego nie dotknęła w pełni pandemia wywołana koronawirusem – w Stanach Zjednoczonych sprzedano prawie 250 tysięcy samochodów o napędzie elektrycznym. W roku 2021 ich sprzedaż wyniosła nieco ponad 400 tysięcy, a rok później 807 tysięcy. W tym samym roku całkowita sprzedaż samochodów w Stanach spadła o osiem procent, co w pewnym stopniu może świadczyć o rozczarowaniu amerykańskich konsumentów silnikami spalinowymi.
- Rosnącemu popytowi na samochody elektryczne będzie musiała dorównać podaż metali, w tym litu. „Chcemy ustalić, jakie czynniki ograniczają nadejście przyszłości definiowanej przez odnawialne źródła energii, a następnie, bez względu na ich charakter, Tesla podejmie działania w kierunku ich wyeliminowania” – mówił Musk w kwietniu 2022 roku. „Teraz jesteśmy zdania, że jednym z tych czynni­ków jest pozyskiwanie i rafinacja litu. Jest to jednocześnie czynnik skutkujący wzrostem kosztów sprzedaży. Uważam, że obecnie to główna przyczyna wzrostu cen – zawartość procentowa. Dla tych, którzy totalnie nie mają pojęcia, o co chodzi, faktyczna zawartość litu w ogniwie litowo-jonowym to jakieś dwa do trzech procent”. Z powodu rosnącego popytu na lit i niewystarczającej ilości tego metalu jego ceny poszybowały w górę, powodując wzrost ceny elektryków w Stanach, która podskoczyła latem 2022 roku do 66 tysięcy dolarów, czyli 30 procent w porównaniu z tym samym okresem rok wcześniej. Tesla narzuciła jedną z najwyższych marż.
- Pomimo roli, jaką w łagodzeniu zmian klimatu lub nawet zmniejszeniu kosztów produktów korzystających z zielonej energii odegrałyby przedsięwzięcia zaproponowane w USA, każdy z nich spotyka się z silnym prawnym sprzeciwem ekologów, rdzennej ludności, sąsiadów i innych grup, co jeszcze mocniej podkreśla dylemat, przed którym stoi kraj usiłujący iść w stronę niskoemisyjności.
- W 2021 roku Chiny wybudowały bądź prowadziły budowę 148 z istniejących na świecie 200 gigafabryk produkujących akumulatory litowo-jonowe. Spośród nich 21 znajduje się w Europie, a 11 w Ameryce Północnej. Do roku 2029 Chiny chcą uruchomić na swoim terytorium kolejnych 101 tego typu zakładów spośród 136 planowanych. Mimo to przemysł motoryzacyjny wyraża coraz większe zaniepokojenie faktem, że co najmniej 90 procent infrastruktury stanowią­cej łańcuch dostaw akumulatorów – wliczając kopalnie – musi sprostać agresywnej transformacji gałęzi motoryzacji niskoemisyjnej. Do roku 2023 Chiny zapewniły sobie pierwsze miejsce na podium światowego łańcucha dostaw. W konsekwencji koszt wyprodukowania e-samochodu w Chinach jest o 10 tysięcy euro niższy niż w Europie.
- Amerykańskie organy regulujące kwestie ochrony środowiska wzięły pod lupę liczne proponowane projekty utworzenia kopalni, chociaż inne agencje rządowe rozważają przyznanie im państwowych dotacji. Tego typu strategiczny rozdźwięk powoduje frustrację zarówno w kręgach przemysłu górniczego, jak i działaczy ruchów na rzecz ochrony przyrody. Prezydenci Obama i Trump (tak, nawet Trump) zablokowali uruchomienie projektów wydobywczych, kierując się przesłankami ekologicznymi oraz kulturowymi. Z kolei prezydent Biden zablokował niektóre kopalnie, jednocześnie wydając rozporządzenie nakazujące rządowym prawnikom ochronę innych. W niektórych przypadkach nie określił jasno przesłanek, którymi się kierował przy wyborze projektów.
- Efektem powyższych decyzji było zamrożenie rozwoju amerykańskiego przemysłu wydobywczego, nawet mimo podpisania w 2022 roku ustawy o redukcji inflacji, zawiera­jącej przepisy łączące ulgi podatkowe od aut elektrycznych z krajowym przemysłem minerałów wykorzystywanych przy ich produkcji. (Jeżeli przepisy ograniczają otwieranie nowych kopalni, w jaki sposób konsument może skorzystać z ulgi podatkowej od samochodu elektrycznego?) Producenci samochodów zaprotestowali w momencie uchwalenia ustawy, wskazując, że znalezienie odpowiednich zasobów metali w Stanach Zjednoczonych może zająć długie lata. Przeciwnicy kopalń od dawna zmuszają kraj do uzależnienia od importu metali. Wzmożony import z zagranicznych kopalń, w większości z Azji, jak na ironię przyczynia się do wzrostu emisji gazów cieplarnianych.

„Stany Zjednoczone muszą zabezpieczyć rzetelne oraz zrówno­ważone dostawy minerałów i metali krytycznych w celu spełnie­nia potrzeb amerykańskiego przemysłu wytwórczego i obronnego. Ponadto należy tego dokonać w zgodzie z amerykańskim etosem pracy, środowiska, sprawiedliwości i pozostałych wartości” – tłumaczył w 2021 roku Biały Dom w raporcie dotyczącym luk w łańcuchu dostaw przemysłu pojazdów elektrycznych. Chcąc wypełnić zobowiązania porozumienia paryskiego, światowe zapotrzebowanie na lit i grafit niezbędne do produkcji akumulatorów elektrycznych będzie musiało wzrosnąć o 4 tysiące procent przed rokiem 2040. Prezydent Joe Biden obiecał przekształcenie całej rządowej floty – około 640 tysięcy pojazdów – na elektryki. Tylko ta decyzja może do roku 2030 wymagać dwunastokrotnego wzrostu amerykańskiej produkcji litu.

„Nie da się produkować czystej energii bez przemysłu wydobywczego” – stwierdził Mark Senti, dyrektor generalny firmy Advanced Magnet Lab Inc. na Florydzie, wytwarzającej magnesy, w skład których wchodzą metale ziem rzadkich. „Po prostu taka jest rzeczywistość”. Stany Zjednoczone chcą przejść na energię niskoemisyjną, ale by to osiągnąć, będą musiały wyprodukować więcej metali, szczególnie litu, metali ziem rzadkich i miedzi. A to oznacza więcej kopalni. Te z kolei są w Stanach mocno kontrowersyjne. Kto chce mieszkać w sąsiedztwie ogromnej dziury w ziemi? Kopalnie to pył, wzmożony ruch pojazdów i używanie dynamitu, którego wybuchy mogą wprawiać szyby w drganie czy osłabiać fundamenty domów. Wiele kopalń doprowadziło do zatrucia źródeł wody pitnej, a powstałe w wyniku ich działalności toksyczne odpady na pokolenia okaleczyły środowisko. Funkcjonowanie takich zakładów wymaga również astronomicznych wręcz ilości wody. Stewart Udall, stojący na czele Departamentu Zasobów Wewnętrznych Stanów Zjednoczonych podczas prezydentur Johna F. Kennedy’ego i Lyndona B. Johnsona, określił górnictwo jako „misję wyszukaj i zniszcz”.

A jednak ponad 90 procent amerykańskich gospodarstw domowych mających jakiś pojazd mechaniczny wydawałoby mniej na energię oraz zredukowało emisję gazów cieplarnianych, gdyby ich pojazd był zasilany prądem. Ten zaskakujący wniosek naukowców z Uniwersytetu Michigan unaocznia potrzebę większej ilości metali. Eksperci z Wall Street spodziewają się do 2030 roku wzrostu popytu na lit. Są jednak sceptyczni co do tego, że firmy wydobywcze będą w stanie sprostać zapotrzebowaniu na metale, szczególnie właśnie na lit. Sam proces pozyskiwania surowca różni się w zależności od jego rodzaju, z pewnością jednak jest całkowicie odmienny od produkcji ropy oraz gazu ziemnego. Biorąc to wszystko pod uwagę, nie powinno dziwić, że waszyngtońscy oficjele nie wypowiadają się w tej kwestii jednogłośnie. Z jednej strony, wraz z nadejściem XXI wieku zwiększone obawy Pentagonu wzbudziła kontrola Chin nad przemysłem metali ziem rzadkich oraz materiałów jądrowych. Z drugiej jednak, nie przeszkodziło to jednemu z resortów departamentu sprzedawać, zarówno podczas kadencji Partii Demokratycznej, jak i Partii Republikań­skiej, krajową nadwyżkę minerałów uważanych za strategiczne. Trump wykorzystał pandemię koronawirusa, by szybko przep­chnąć otwarcie kopalni litu Thacker Pass w Nevadzie, mimo że nie dopuścił do otwarcia kopalni w Pebble. Biden zamroził projekt kontrowersyjnej podziemnej kopalni miedzi Resolution Copper w Arizonie nawet po obronieniu projektu przed sądem przez prawników jego własnej administracji.

„Ten kraj musi podjąć decyzję” – usłyszałem od senatora Joe Manchina, demokraty z Wirginii Zachodniej. „Ameryka uważa się za tak nieskazitelnie czystą, że wydaje nam się, że ktoś inny wykona za nas brudną górniczą robotę. Tyle że my jesteśmy w bardzo, bardzo słabym położeniu”.

Od 20 lat Chiny przeczesują świat w poszukiwaniu kobaltu, litu, miedzi i innych metali. Po wycofaniu się USA z Afganistanu w 2021 roku chińskie kompanie wydobywcze rozpoczęły negocja­cje z talibami w kwestii eksploatacji złoża miedzi w Mes Aynak, znajdującego się około dwóch godzin jazdy od Kabulu. W tym samym czasie wydały miliardy dolarów na zakup kilku kopalni kobaltu w Demokratycznej Republice Konga. W Argentynie zainwestowały w sześć wielkich przedsięwzięć związanych z litem. Aby zaspokoić rosnący krajowy przemysł EV, z nastaniem roku 2023 Indie rozpoczęły rozmowy na temat eksploatacji miedzi i litu w Argentynie. Plan Europy, aby do 2050 roku osiągnąć neutralność węglową, zależny jest od rosnących dostaw metali. Wymienione posunięcia to efekt globalnych poszukiwań metali odbywających się w ostatnim czasie, ale to polowanie de facto trwa od tysięcy lat. Paul Julius Reuter, założyciel agencji prasowej, dla której pracuję, zawarł w 1872 roku kontrakt z szachem Persji. Na jego mocy przejął pełną kontrolę nad wydobyciem rudy żelaza, miedzi i innych metali z obszaru obecnego Iranu. (Pod wpływem mieszkańców kraju, zdecydowanie protestujących przeciw rozkopywaniu perskiej ziemi przez obcokrajowca, kontrakt unieważ­niono rok później). Paradoksalnie w dłuższej perspektywie kopalnie oprotestowywane przez lobby ekologiczne będą niezbędne w zwalczaniu zmian klimatu. Sam recykling nie może zapewnić wystarczającej ilości materiałów potrzebnych do przejścia na gospodarkę zeroemisyjną o zasięgu globalnym. Stany Zjednoczone na własne oczy obserwują przemianę swojej zależności od Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową (OPEC) w zależność od Chin, Kongo i innych graczy w kwestii elementów składowych urządzeń wykorzystujących zieloną energię. Chiny już zagroziły USA blokadą eksportu metali ziem rzadkich koniecznych do produkcji magnesów umieszczanych w akumulatorach aut elektrycznych.

Rewolucja oparta na ropie naftowej i gazie ziemnym, która na przełomie XIX i XX wieku przetoczyła się przez świat, transformując globalną gospodarkę, nie brała niemal pod uwagę zysków i strat ekologicznych, społecznych oraz ekonomicznych wynikają­cych z eksploatacji paliw kopalnych. Jest faktem, że specjalizująca się w ujawnianiu skandali dziennikarka Ida Tarbell zyskała sławę, wyciągając na światło dzienne nadużycia, jakich dopuściło się Standard Oil, przedsiębiorstwo petrochemiczne Johna Davisona Rockefellera. Niemniej jednak przyświecała jej głównie chęć ujawnienia chciwości oraz monopolistycznego stylu prowadzenia interesów założyciela, a nie piętnowanie szkód wyrządzanych środowisku w wyniku wydobycia i rafinacji ropy naftowej. Odbywająca się obecnie transformacja energetyczna musi dopuszczać − i już dopuszcza − dialog na temat oczekiwań społecznych oraz tego, co jako społeczeństwo jesteśmy w stanie zaakceptować.

W pewnym sensie zależność od innych narodów w kwestiach produkcji i dostaw elementów składowych urządzeń wykorzystu­jących zieloną energię utrwala rodzaj gospodarczego kolonializmu od wieków obecnego w kulturze Zachodu. W książce The Nutmeg’s Curse (Klątwa gałki muszkatołowej), obszernym dziele traktują­cym o zmianach klimatu i wykorzystywaniu człowieka, Amitav Ghosh rozpoznaje, w jakim stopniu to, co uważamy za główne przyczyny kryzysu klimatycznego (produkcja węgla, ropy nafto­wej i gazu ziemnego) sięga daleko wstecz, aż do XV wieku i zniewole­nia mieszkańców Wysp Banda przez holenderskich najeźdźców, którzy wykorzystywali niewolników do pracy na specjalnie w tym celu zakładanych plantacjach gałki muszkatołowej. Narzucenie tak rygorystycznego i destrukcyjnego stylu upraw, który wypierał tradycyjne techniki rolnicze i nie respektował naturalnych proce­sów, argumentuje Ghosh, zasiało pierwsze ziarna na polu kryzysu klimatycznego. Odniesienie kluczowego argumentu Ghosha do zielonej transformacji energetycznej wymaga rozważenia, gdzie, w jaki sposób, a także dlaczego każdy kraj czyni starania mające na celu własną produkcję zeroemisyjnych podzespołów. Co więcej, wskazuje na małe prawdopodobieństwo przeprowadze­nia sprawiedliwej transformacji, jeżeli świat nie weźmie pod uwagę, w jaki sposób zrodził się kryzys klimatyczny.

„Szafujemy słowami »transformacja energetyczna«, »przyszłość energii« i »działania na rzecz klimatu«, ale tak naprawdę to, co robi obecne pokolenie, to nic innego, jak gigantyczna restruk­turyzacja globalnego systemu energetycznego przy jednoczesnej zmasowanej elektryfikacji” – powiedział Amos Hochstein, doradca energetyczny Obamy i Bidena. „Geopolityka energetyczna XX wieku, scentralizowana wokół krajów produkujących ropę, gaz oraz węgiel ulega obecnie zmianie (…), skupiając się wokół krajów wytwarzających wszystkie materiały potrzebne do produkcji paneli słonecznych, aut elektrycznych i akumulatorów. Nie rozmawialiśmy o nich w XX wieku. To właśnie nikiel, magnez, grafit, kobalt, lit, metale ziem rzadkich i inne surowce krytyczne”.

Szacuje się, że posiadające około 24 procent światowych rezerw litu Stany Zjednoczone będą w stanie do 2023 roku sprostać tylko trzem procentom rocznego światowego zapotrzebowania na ten metal. Jak dodał Hochstein, wraz z przechodzeniem świata na gospodarkę opartą na odnawialnych źródłach energii Stany Zjednoczone powinny chcieć wyprodukować więcej wspomnianych metali, a tym samym wesprzeć zdywersyfikowaną, globalną sieć produkcji, aby uniemożliwić geopolitycznym rywalom zmonopolizowanie rynku surowców krytycznych. Logiczny wywód Hochsteina stanowi niewielkie pocieszenie dla przeciwników zakładania nowych kopalń, czy to z powodów religijnych, kulturowych czy też wynikających z dbałości o środowisko naturalne, ponieważ od dziesięcioleci biją na alarm przed zgubnym wpływem ludzkości na środowisko naszej planety.

Przemysł górniczy nie cieszy się dobrą sławą. Nie da się ukryć, że kopalnie to gargantuiczne wytwory okaleczające powierzchnię Ziemi. Są głośne i uciążliwe. Od zarania dziejów doprowadziły do wysiedlenia tysięcy, jeżeli nie milionów ludzi, zanieczyściły drogi wodne i wyprodukowały miliardy ton odpadów, w tym również radioaktywnych. W Chile, które jest największym producentem miedzi i drugim największym producentem litu na świecie, sektor wydobywczy zużywa 65 procent zasobów wody całego kraju. Co więcej, ze względu na specyficzny charakter produktu, wydo­bycie surowców jest gałęzią przemysłu, która podlega stałej tendencji spadkowej, zmuszając do ciągłego poszukiwania nowych źródeł metali, które da się wykopać, poddać rafinacji i sprzedać. Techniki eksploatacji surowców uległy od początku XXI znacznej poprawie, do tego stopnia, że wiele firm potrafi już sobie wyobrazić dzień, w którym flota elektrycznych buldożerów i wywrotek nie będzie zanieczyszczać powietrza spalinami.

Istnieje grupa pracowników górnictwa, która stara się wykorzystać pozycję w rozwijającym się przemyśle EV do zabezpieczenia swojej branży przed wszelką krytyką. W maju 2020 roku na obszarze zachodniej Australii gigant wydobywczy Rio Tinto wysadził w powietrze liczące ponad 46 tysięcy lat jaskinie skalne australijskich Aborygenów. Firma nie naruszyła przy tym żadnych przepisów prawa, postępując zgodnie z przyznanym pozwo­leniem. Wywołała jednak natychmiastowe okrzyki protestu, ponieważ wyburzone miejsce uważane jest przez prawowitych właścicieli terenu, czyli ludy Puutu Kunti Kurrama i Pinikura (PKKP), za święte.

Błąd popełniony przez Rio Tinto spełnia wszelkie warunki głupoty i braku szacunku. Blednie jednak przy wydarzeniach, które rozegrały się rok wcześniej w Brazylii, w kompleksie górni­czym należącym do kolejnego giganta – spółki Vale. W styczniu 2019 roku, w czasie gdy setki pracowników jadły obiad w zakłado­wej stołówce kopalni Brumadinho, doszło do przerwania poblis­kiej tamy zbiornika odpadów poflotacyjnych i uwolnienia lawiny toksycznego szlamu, która w ułamku chwili zmiotła z powierzchni ziemi pomieszczenie wraz ze znajdującymi się tam ludźmi oraz zalała duży fragment okolicznego terenu. W katastrofie zginęło około 300 osób. (Tamy zbiorników służą do gromadzenia ścieków wydobywczych. Zakładając, że około 45,3 kilograma wyko­panej ziemi zawiera niecałe 0,5 kilograma miedzi, otrzymujemy 44,9 kilograma odpadów w formie płynnej lub stałej, które należy bezterminowo składować, najczęściej w tego typu zbiornikach odpadów poflotacyjnych).

Nagranie z kamery przemysłowej zarejestrowało moment zapadnięcia się wału 86-metrowej tamy, podstawy nasypu, a następ­nie całego obiektu. Zdjęcia zapadania się składowiska puszczone w zwolnionym tempie pozornie przypominają ujęcia z programu telewizyjnego dla dzieci, ale w zbliżeniach ujęcia widać samochody ciężarowe panicznie próbujące uciec przed śmiercionośnym błotem. Katastrofy w Brumadinho można było uniknąć, szczególnie że od 2003 roku wiedziano o wadach konstrukcyjnych tamy. Wypadek dodatkowo zwiększył nieufność opinii publicznej do przemysłu wydobywczego, a w szczególności wzmocnił brak wiary w częste zapewnienia kierownictwa kopalni, że stosowane obecnie techniki dalekie są od praktyk z przeszłości.

„Producenci samochodów są coraz bardziej świadomi, że ich przyszłość to auta o napędzie elektrycznym, lecz także, że łańcuch dostaw niezbędnych do ich produkcji nie może być splamiony łamaniem praw człowieka oraz toksycznym zanieczyszczeniem” – stwierdziła Payal Sampat z Earthworks, organizacji proekologicznej uważnie śledzącej działania przemysłu wydobywczego. Innym przykładem takiej organizacji jest Kościół Anglii. Wyko­rzystując środki zgromadzone na funduszu emerytalnym, który do roku 2024 ma osiągnąć wartość 3 miliardów funtów szterlingów, wywiera na korporacje naciski, mające je skłonić do stosowania bezpieczniejszych praktyk. Towarzystwo emerytalne Kościoła Anglii odkryło w końcówce 2019 roku, że potencjalne zawalenie się ponad jednej trzeciej na świecie tam zawierających ścieki wydobywcze stanowi dla społeczności mieszkających w ich sąsiedztwie wysokie ryzyko spowodowania katastrofalnych w skutkach szkód. Organizacja dotarła również do danych świadczących o tym, że więcej tam zostało wybudowanych w ostatnich dziesięciu latach niż w jakiejkolwiek poprzedniej dekadzie. (Ani chińscy, ani hinduscy górnicy nie uczestniczyli w badaniach Kościoła, co natychmiast zrodziło mnóstwo pytań o bezpieczeństwo przemysłu górniczego w tych dwóch krajach). Jak na dłoni widać, że przemysł wydobywczy ma wiele do zrobienia.

W następstwie katastrofy rząd Brazylii wprowadził zakaz projektowania podobnych tam. Stany Zjednoczone nie poszły za tym przykładem, podsycając tym samym niepokoje o możliwe tragedie w przypadku otwarcia nowych kopalni w Minnesocie, Arizonie i innych stanach.

„Będziemy patrzeć na ponad 150-metrową tamę, za którą jest 1,6 miliarda ton toksycznych odpadów, i zastanawiać się, kiedy pęknie i pogrzebie całą społeczność” – skomentował mieszkaniec Arizony po ogłoszeniu planów budowy przez firmę Rio Tinto rozległej kopalni miedzi oraz zbiornika ścieków wydobywczych. Taki strach przez lata paraliżował ludzi mieszkających w sąsiedztwie tamy zbierającej ścieki z kopalni diamentów w Jagersfontein w Republice Południowej Afryki, aż do dnia kiedy w 2022 roku tama się zawaliła, co spowodowało zalanie terenów mieszkalnych ścianą błotnistego szlamu. Rio-Rita Breytenbach, jedna z mieszkanek, została porwana przez muł i niesiona przez ponad dziewięć kilometrów.

Czy podążając w kierunku zielonej przyszłości, mamy tolero­wać takie ryzyko i tego typu tragedie? I odwrotnie, skoro Stany Zjednoczone wstrzymują otwieranie kopalń, czy przyspieszają tym samym proces zmian klimatycznych, jednocześnie dając Chinom oraz innym krajom broń ekonomiczną? Nawet Hollywood rozważa te kwestie, choć robi to w typowy dla siebie błazeński sposób. Nie patrz w górę, satyryczny film z 2021 roku, przedstawia wizję reakcji świata na nadchodzącą zagładę Ziemi spowodowaną pędzącą w jej kierunku kometą. Decyzją amerykańskich polityków kometa nie zostanie zniszczona, ponieważ zawiera znaczną ilość metali ziem rzadkich pomocnych w walce ze zmianami klimatu. Plan pozyskania minerałów spala na panewce, a Ziemia zostaje zniszczona. Zwolennicy przemysłu wydobywczego powtarzają, że USA mają jedne z najsurowszych na świecie standardów ekologicznych w dziedzinie górnictwa. Uzys­kanie pozwolenia na eksploatację zabiera 10 (lub więcej) lat, gdy na przykład w Kanadzie taki proces trwa tylko kilka lat. Z kolei przeciwnicy pytają o koszty. Czy ta kopalnia jest tego warta? Czy trzeba rozkopać ten fragment ziemi? Dlaczego tutaj? Dlaczego teraz? Kiedy te same pytania padają w odniesieniu do każdej kolejnej kopalni, sprzeciw sukcesywnie wzrasta, zasadniczo blokując nowe przedsięwzięcia, a w konsekwencji starania Ameryki o wypełnie­nie założeń porozumienia paryskiego. Mimo że uzyskanie federalnego pozwolenia na eksploatację gruntów pod teren kopalni jest uciążliwe (chociaż podejmowane są działania prawne mające na celu przyspieszenie tego procesu), korzyści mogą być ogromne: firmy nie muszą odprowadzać należności licencyjnych od minerałów wydobywanych na większości państwowych obszarów. Ten legislacyjny dziwoląg reguluje górnictwo na zachodzie Stanów Zjednoczonych od 1872 roku.

Jest to jeden z powodów, dla których przemysł wydobywczy stanowi najbardziej lukratywne ogniwo łańcucha dostaw EV. Wed­ług badań bankowego giganta, Citi, zyski z tej gałęzi przemysłu przekroczyły w ostatnich latach 10 procent. Natomiast zysk producentów aut elektrycznych to mniej niż 2 procent.

„Jednym ze sposobów radzenia sobie ze zmianami klimatycz­nymi jest wypuszczanie na rynek większej liczby samochodów elektrycznych, a to wymaga większej ilości miedzi. Kopalnia tego metalu musi być gdzieś zlokalizowana, co znajdzie zarówno zwolenników, jak i oponentów” – usłyszałem od Scota Andersona, prawnika kompanii górniczych pilotującego uzyskiwanie zezwoleń od agencji rządowych.

Opieranie przemysłu na imporcie – co oznacza zawziętą walkę o dostawy na ringu globalnego rynku – również odwlekłoby starania zmierzające do zelektryfikowania pojazdów w kraju. Co więcej, zwiększyłoby emisję gazów cieplarnianych w wyniku zintensyfikowanego transportu z zagranicznych kopalń do rafinerii, z których większość znajduje się w Azji. Po części takie działanie stałoby w sprzeczności z sensem produkowania większej liczby aut elektrycznych. Ustawa o redukcji inflacji, zatwierdzona w 2022 roku przez prezydenta Bidena i Kongres Stanów Zjednoczonych, jest próbą poradzenia sobie z łańcuchem dostaw. Ma również na celu poprawę produktywności amerykańskiego przemysłu dzięki powiązaniu ulg podatkowych z produkcją przemysłową zarówno w kraju, jak i w wypadku 20 partnerów (tylko jeden z nich to kraj afrykański), z którymi Stany Zjednoczone podpisały umowę o wolnym handlu.

„Łańcuch dostaw musi sięgać aż do kopalń. To tam leży prawdziwy koszt produkcji, a Amerykanie nie chcą kopalń w swoim sąsiedztwie” – oświadczył Jim Farley, dyrektor generalny Ford Motor Company, podczas spotkania liderów biznesu w 2021 roku w Detroit. W tamtym czasie Farley i koncern Ford zaczęli się zastanawiać, gdzie konkretnie zdobędą lit, który sprosta ich ambitnym celom elektryfikacyjnym.

Zaczęli się więc przyglądać Rhyolite Ridge.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: