Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Wojna żydowska - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wojna żydowska - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 772 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

KSIĘ­GA PIERW­SZA

1. Woj­nę, któ­rą to­czy­li Ży­dzi z Rzy­mia­na­mi – a była to naj­więk­sza woj­na nie tyl­ko z tych, któ­re zda­rzy­ły się za na­szej pa­mię­ci, lecz za­pew­ne tak­że z tych, któ­re zna­my z opo­wia­dań, jak to mia­sta zma­ga­ły się z mia­sta­mi lub też na­ro­dy z na­ro­da­mi – róż­nie hi­sto­ry­cy przed­sta­wia­ją. Jed­ni, nie bę­dąc sami świad­ka­mi wy­da­rzeń, ze­bra­li cha­otycz­ne i sprzecz­ne z sobą opo­wie­ści, któ­re za­sły­sze­li i opi­su­ją je na spo­sób so­fi­stycz­ny, dru­dzy wpraw­dzie pa­trzy­li na roz­gry­wa­ją­ce się wy­pad­ki, lecz fak­ty uka­za­li w fał­szy­wym świe­tle już to z chę­ci przy­po­do­ba­nia się Rzy­mia­nom, już to z nie­na­wi­ści do Ży­dów. Pi­sma ich prze­to peł­ne są bądź oskar­żeń, bądź po­chwał, lecz zgo­ła nie ma w nich rze­tel­no­ści w re­la­cjo­no­wa­niu fak­tów. Ja tedy Jó­zef, syn Mat­tia­sa , ka­płan je­ro­zo­lim­ski, któ­ry z po­cząt­ku sam wal­czy­łem z Rzy­mia­na­mi, a póź­niej sta­łem się przy­mu­so­wym świad­kiem zda­rzeń, po­sta­no­wi­łem dać pod­da­nym ce­sar­stwa rzym­skie­go opo­wia­da­nie prze­ło­żo­ne na ję­zyk grec­ki z tego dzie­ła, któ­re po­przed­nio uło­ży­łem w oj­czy­stym ję­zy­ku i po­sła­łem bar­ba­rzyń­com w gór­nych kra­inach.

2. W cza­sie bo­wiem, kie­dy do­szło do wy­bu­chu tego, jak po­wie­dzia­łem, naj­więk­sze­go bun­tu, pań­stwo rzym­skie tra­wi­ła cho­ro­ba we­wnętrz­na. Tym­cza­sem u Ży­dów wy­ko­rzy­sta­ło tę nie­spo­koj­ną sy­tu­ację i wznie­ci­ło po­wsta­nie stron­nic­two re­wo­lu­cyj­ne, któ­re pod wzglę­dem po­sia­da­nych sił i środ­ków sta­ło wów­czas u szczy­tu. A gdy nie­po­ko­je te przy­bra­ły wiel­kie roz­mia­ry, jed­ni wią­za­li z tym na­dzie­ję, że za­wład­ną całą wschod­nią czę­ścią ce­sar­stwa, dru­dzy zaś żyli w oba­wie, że ją utra­cą. Ży­dzi li­czy­li na to, że wraz z nimi po­wsta­ną tak­że ich po­bra­tym­cy zza Eu­fra­tu, gdy tym­cza­sem Rzy­mian trzy­ma­li w sza­chu są­sied­ni Gal­lo­wie, a Cel­to­wie tak­że nie sie­dzie­li spo­koj­nie. Po śmier­ci Ne­ro­na po­wsta­ło ogól­ne za­mie­sza­nie i wie­lu uzna­ło, że na­de­szła od­po­wied­nia chwi­la, by się­gnąć po naj­wyż­szą wła­dzę, a woj­sku, któ­re spo­dzie­wa­ło się ko­rzy­ści, miła była myśl o zmia­nie sto­sun­ków. Wy­da­wa­ło mi się rze­czą ab­sur­dal­ną po­zwo­lić, by praw­da o tak waż­nych wy­da­rze­niach zo­sta­ła wy­pa­czo­na i żeby Gre­cy i ci Rzy­mia­nie, któ­rzy nie bra­li udzia­łu w wal­ce, po­zo­sta­li w nie­świa­do­mo­ści tych fak­tów, zda­ni je­dy­nie na opo­wie­ści peł­ne po­chlebstw i zmy­śleń, pod­czas gdy Par­to­wie i Ba­bi­loń­czy­cy, naj­bar­dziej od­le­głe szcze­py arab­skie, nasi po­bra­tym­cy zza Eu­fra­tu i miesz­kań­cy Adia­be­ny mie­li moż­ność, po­nie­waż sam się o to po­sta­ra­łem, do­kład­nie do­wie­dzieć się, jak do­szło do woj­ny, przez ja­kie pie­kło cier­pień ona wio­dła i jaki był jej ko­niec.

3. Otóż pi­sa­rze ci mają czel­ność mie­nić swo­je dzie­ła hi­sto­rycz­ny­mi, choć nie tyl­ko nie po­da­ją w nich rze­tel­nych wia­do­mo­ści, ale na­wet, moim zda­niem, w ogó­le nie osią­ga­ją celu, któ­ry so­bie po­sta­wi­li. Pra­gnąc bo­wiem przed­sta­wić wiel­kość Rzy­mian, sta­le wy­ra­ża­ją się z lek­ce­wa­że­niem o czy­nach do­ko­na­nych przez Ży­dów i sta­ra­ją się je po­mniej­szyć. Nie mogę jed­nak so­bie wy­obra­zić, jak moż­na by uznać za wiel­kich tych, co po­ko­na­li sła­bych. Pi­sa­rzy owych przy tym nie ob­cho­dzi ani to, jak dłu­go trwa­ła woj­na, ani jak licz­ne były za­stę­py to­czą­ce­go cięż­kie boje woj­ska rzym­skie­go, ani wresz­cie jak zna­ko­mi­ci do­wo­dzi­li nimi wo­dzo­wie, któ­rzy mu­sie­li nie­ma­ło po­nieść tru­dów pod mu­ra­mi Je­ro­zo­li­my. I je­śli po­mniej­sza się ich suk­ce­sy, to, zda­niem moim, tym sa­mym odzie­ra się ich ze sła­wy.

4. Nie mam za­mia­ru iść o lep­sze z tymi, co wy­no­szą pod nie­bio­sa po­tę­gę Rzy­mian, i ze swej stro­ny wy­wyż­szać wszyst­ko, cze­go do­ko­na­li moi ro­da­cy, lecz pra­gnę rze­tel­nie przed­sta­wić czy­ny jed­nej i dru­giej stro­ny. Nie mogę wszak­że, gdy wspo­mi­nam te wy­da­rze­nia, ukryć wła­sne­go sta­nu du­cha i fol­gu­jąc swo­im uczu­ciom, nie za­pła­kać nad nie­do­lą mo­jej oj­czy­zny. Bo że do zgu­by do­pro­wa­dzi­ły ją wa­śnie we­wnętrz­ne i że to wła­śnie ty­ra­ni ży­dow­scy zmu­si­li Rzy­mian do wkro­cze­nia wbrew ich chę­ci i ścią­gnę­li na Przy­by­tek ogień, świad­kiem nie­chaj bę­dzie sam Ce­zar Ty­tus, któ­ry do­ko­nał dzie­ła zbu­rze­nia. Wszak on w cza­sie ca­łej tej woj­ny li­to­wał się nad lu­dem zda­nym na ła­skę i nie­ła­skę bun­tow­ni­ków i wie­le­kroć roz­myśl­nie od­wle­kał chwi­lę zdo­by­cia mia­sta, prze­dłu­ża­jąc czas trwa­nia ob­lę­że­nia, aby wi­no­waj­cy mo­gli się opa­mię­tać. Je­że­li zaś kto chciał­by za­rzu­cić, że zbyt su­ro­wo oce­nia­my ty­ra­nów lub ich roz­bój­ni­cze ban­dy, albo że opła­ku­je­my nie­szczę­ścia oj­czy­zny, nie­chaj wy­ba­czy uczu­cia, któ­re nie go­dzą się z cha­rak­te­rem dzie­ła hi­sto­rycz­ne­go. Al­bo­wiem mia­stu na­sze­mu, je­dy­ne­mu ze wszyst­kich, któ­re znaj­du­ją się pod pa­no­wa­niem rzym­skim, przy­pa­dło w udzia­le wznieść się na wy­ży­ny naj­więk­szej szczę­śli­wo­ści i sto­czyć się zno­wu na samo dno upad­ku. W moim prze­ko­na­niu wszyst­kie nie­szczę­ścia, ja­kie zna cała hi­sto­ria ludz­ko­ści, bled­ną w po­rów­na­niu z tymi, któ­re do­tknę­ły Ży­dów. Trud­no się też oprzeć uczu­ciom go­ry­czy, bo za to od­po­wie­dzial­no­ści nie po­no­si nikt z ob­ce­go ple­mie­nia. Je­śli ktoś miał­by mi bar­dzo za złe to ule­ga­nie sen­ty­men­tom, nie­chaj tyl­ko same fak­ty po­czy­ta za od­no­szą­ce się do hi­sto­rii, a żale przy­pi­sze oso­bie sa­me­go dzie­jo­pi­sa.

5. I ja może miał­bym słusz­ne po­wo­dy do kry­ty­ko­wa­nia uczo­nych grec­kich, któ­rzy bę­dąc świad­ka­mi wy­da­rzeń tak nie­zwy­kłych, że w po­rów­na­niu z nimi zu­peł­nie bled­ną woj­ny pro­wa­dzo­ne w daw­nych cza­sach, wy­stę­pu­ją je­dy­nie w roli kry­ty­ków, ob­rzu­ca­jąc bło­tem tych, co po­dej­mu­ją na tym polu rze­tel­ny trud. Je­śli na­wet sami gó­ru­ją nad nimi swo­im sty­lem, to ustę­pu­ją im pod wzglę­dem rze­czo­we­go po­dej­ścia. Opi­su­ją oni czy­ny Asy­ryj­czy­ków i Me­dów, jak gdy­by w opo­wia­da­niach sta­ro­żyt­nych hi­sto­ry­ków nie były one na­le­ży­cie przed­sta­wio­ne. Tym­cza­sem nie do­rów­nu­ją owym au­to­rom ani siłą wy­ra­zu, ani obiek­tyw­no­ścią po­glą­dów. Al­bo­wiem każ­dy z tam­tych wkła­dał spo­ro tru­du w spra­wę opi­sa­nia dzie­jów współ­cze­snych, a oko­licz­ność, że był na­ocz­nym świad­kiem wy­da­rzeń, da­wa­ła opo­wia­da­niu więk­szą ja­sność, kłam­stwo zaś w oczach tych, co zna­li praw­dę, ucho­dzi­ło za rzecz ha­nieb­ną. Za­iste, utrwa­le­nie w pa­mię­ci tego, co jesz­cze zo­sta­ło opi­sa­ne, i prze­ka­zy­wa­nie po­tom­no­ści zda­rzeń swo­ich cza­sów są rze­czą chwa­leb­ną i god­ną uzna­nia. Nie ten jed­nak za­słu­gu­je na mia­no rze­tel­ne­go pi­sa­rza, któ­ry ogra­ni­cza się do prze­ro­bie­nia pla­nu i ukła­du cu­dze­go dzie­ła, lecz ten, któ­ry po­tra­fi wnieść coś no­we­go i nadać swe­mu opo­wia­da­niu wła­sny kształt. Co do mnie, to jako czło­wiek z ob­ce­go na­ro­du od­da­ję w ręce Gre­ków i Rzy­mian z nie­ma­łym na­kła­dem środ­ków i wy­sił­ku uło­żo­ne dzie­ło, upa­mięt­nia­ją­ce wiel­kie czy­ny. A co się ty­czy rdzen­nych Gre­ków, to przy ubi­ja­niu in­te­re­sów han­dlo­wych i w spra­wach są­do­wych otwie­ra­ją się im usta i roz­wią­zu­ją ję­zy­ki, lecz w dzie­dzi­nie hi­sto­rii, gdzie trze­ba mó­wić praw­dę i żmud­nym wy­sił­kiem gro­ma­dzić fak­ty, sta­ją się nie­my­mi, po­zo­sta­wia­jąc opi­sy­wa­nie czy­nów swo­ich wład­ców lu­dziom mier­nym i źle po­in­for­mo­wa­nym. Nie­chaj więc przy­najm­niej u nas praw­da hi­sto­rycz­na bę­dzie w po­sza­no­wa­niu, sko­ro nie dba­ją o nią Gre­cy.

6. Opo­wia­dać daw­ne dzie­je Ży­dów, ja­kim byli na­ro­dem, w ja­kich oko­licz­no­ściach wy­szli z Egip­tu i ja­kie kra­iny prze­mie­rzy­li w swo­ich wę­drów­kach, ja­kie ko­lej­no zaj­mo­wa­li zie­mie i jak z nich po­tem ustę­po­wa­li – wy­da­je mi się w tej chwi­li rze­czą nie­sto­sow­ną. By­ło­by to zresz­tą zbęd­ne, sko­ro wie­lu Ży­dów przede mną do­kład­nie opi­sa­ło dzie­je na­szych przod­ków i owe dzie­ła nie­któ­rzy Gre­cy prze­ło­ży­li na swój ję­zyk, nie­wie­le od­bie­ga­jąc od praw­dy. Za­cznę więc opo­wia­da­nie od tego mo­men­tu, w któ­rym za­trzy­ma­li się au­to­rzy opi­su­ją­cy owe cza­sy i nasi pro­ro­cy. Z na­stęp­nych wy­da­rzeń opi­szę szcze­gó­ło­wo i jak naj­rze­tel­niej po­tra­fię woj­nę, któ­rą sam prze­ży­łem, a to, co się dzia­ło, za­nim przy­sze­dłem na świat, omó­wię tyl­ko po­bież­nie.

7. Opo­wiem więc, jak An­tioch, zwa­ny Epi­fa­ne­sem, za­jął sztur­mem Je­ro­zo­li­mę i po trzech la­tach i sze­ściu mie­sią­cach wła­da­nia mia­stem zo­stał wy­pę­dzo­ny z kra­ju przez sy­nów Asa­mo­na­jo­sa; na­stęp­nie jak ich po­tom­ko­wie, wio­dą­cy spo­ry o wła­dzę kró­lew­ską, do­pro­wa­dzi­li do wmie­sza­nia się w te spra­wy Rzy­mian i Pom­pe­ju­sza. Da­lej będę mó­wił o tym, jak syn An­ty­pa­tro­wy He­rod oba­lił ich rzą­dy, przy­zwaw­szy na po­moc So­sju­sza, jak lud pod­niósł bunt po śmier­ci He­ro­da, kie­dy wła­dzę ce­sar­ską nad Rzy­mia­na­mi spra­wo­wał Au­gust, a pro­win­cją za­rzą­dzał Kwin­ty­liusz Wa­rus, jak wy­bu­chła woj­na w dwu­na­stym roku pa­no­wa­nia Ne­ro­na, co wy­da­rzy­ło się za Ce­stiu­sza i do ja­kich ziem wtar­gnę­li Ży­dzi po swo­ich pierw­szych wy­stą­pie­niach zbroj­nych.

8. Na­stęp­nie przed­sta­wię, jak ob­wa­ro­wa­li oni oko­licz­ne mia­sta, a Ne­ron, za­nie­po­ko­jo­ny o losy pań­stwa wsku­tek klęsk po­nie­sio­nych przez Ce­stiu­sza, po­wie­rzył dal­sze pro­wa­dze­nie woj­ny We­spa­zja­no­wi; da­lej – jak ten wraz ze star­szym ze swo­ich sy­nów na­je­chał kra­inę ży­dow­ską, jak sil­ne wiódł z sobą za­stę­py rzym­skie i woj­ska po­sił­ko­we, któ­re pod­ję­ły trud wal­ki w Ga­li­lei, i jak zaj­mo­wał tam mia­sta bądź ła­miąc cał­ko­wi­cie ich opór siłą, bądź opa­no­wu­jąc je w dro­dze ukła­dów. W tym miej­scu opo­wiem o kar­no­ści wo­jen­nej Rzy­mian i wy­szko­le­niu le­gio­nów, roz­le­gło­ści i wła­ści­wo­ściach obu czę­ści Ga­li­lei, o gra­ni­cach Ju­dei jako też oso­bli­wo­ściach kra­ju, jego je­zio­rach i źró­dłach i wresz­cie do­kład­nie opi­szę losy każ­de­go z za­ję­tych miast, tak jak to sam wi­dzia­łem lub prze­ży­łem. Bo i z wła­snych przejść ni­cze­go nie za­ta­ję, sko­ro będę zwra­cał się do osób, któ­re je zna­ją.

9. Da­lej bę­dzie mowa o tym, jak w chwi­li, gdy spra­wy przy­bra­ły dla Ży­dów nie­po­myśl­ny ob­rót, umarł Ne­ron, a We­spa­zjan, któ­ry już wy­ru­szył był na Je­ro­zo­li­mę, mu­siał za­wró­cić z dro­gi wsku­tek wy­nie­sie­nia go do god­no­ści ce­sar­skiej, ja­kie zna­ki za­po­wia­da­ły mu to wy­nie­sie­nie, do ja­kich za­bu­rzeń do­szło w Rzy­mie, jak on, wbrew swej woli ob­wo­ła­ny ce­za­rem przez żoł­nie­rzy, udał się do Egip­tu, aby ująć ster rzą­dów, jak do­szło do woj­ny do­mo­wej wśród Ży­dów, jak ty­ra­ni opa­no­wa­li wła­dzę i ja­kie wie­dli ze sobą spo­ry.

10. Po­tem opo­wiem, jak Ty­tus opu­ścił Egipt i po­now­nie wkro­czył do na­sze­go kra­ju, w jaki spo­sób, gdzie i jak licz­ne ścią­gnął woj­ska, w ja­kiej sy­tu­acji znaj­do­wa­ło się roz­dzie­ra­ne wa­śnia­mi mia­sto w chwi­li jego na­dej­ścia, ja­kie przy­pusz­czał na nie ata­ki i ile wzniósł wa­łów.

Da­lej czy­tel­nik do­wie się o za­się­gu po­trój­nej li­nii mu­rów i ich roz­mia­rach, o sta­nie obron­nym mia­sta, pla­nie świą­ty­ni i Przy­byt­ku, a nad­to jesz­cze o do­kład­nych wy­mia­rach tych bu­dow­li i oł­ta­rza, o nie­któ­rych zwy­cza­jach świą­tecz­nych, sied­miu stop­niach oczysz­cze­nia, funk­cjach re­li­gij­nych ka­pła­nów oraz o ich sza­tach i sza­tach ar­cy­ka­pła­na, a do tego doj­dzie jesz­cze opis miej­sca "świę­te­go świę­tych". Ni­cze­go nie będę taił ani ni­cze­go nie do­dam do fak­tów, któ­re już zo­sta­ły wy­świe­tlo­ne.

11. Z ko­lei przed­sta­wię, jak ty­ra­ni okrut­nie ob­cho­dzi­li się ze swy­mi ro­da­ka­mi, a jak Rzy­mia­nie oka­zy­wa­li ła­ska­wość wzglę­dem lu­dzi z ob­ce­go ple­mie­nia, i jak Ty­tus, pra­gnąc oca­lić mia­sto i Przy­by­tek, wzy­wał po­wstań­ców do per­trak­ta­cji. Opi­szę tak­że do­kład­nie, przez ja­kie cier­pie­nia i nie­szczę­ścia mu­sie­li lu­dzie przejść czy to wsku­tek woj­ny, czy bun­tu lub gło­du, aż do­sta­li się do nie­wo­li. Nie po­mi­nę rów­nież nie­do­li de­zer­te­rów ani kar wy­mie­rza­nych jeń­com. Na­stęp­nie opo­wiem, jak Przy­by­tek stał się pa­stwą pło­mie­ni wbrew woli Ce­za­ra, ile świę­tych skar­bów jesz­cze wy­dar­to pło­mie­niom, jak pa­dło całe mia­sto, ja­kie zna­ki i nie­zwy­kłe zja­wi­ska to za­po­wia­da­ły, jak poj­ma­no ty­ra­nów, jak wiel­ka była licz­ba za­prze­da­nych w nie­wo­lę i ja­kie były dal­sze losy po­szcze­gól­nych jeń­ców. Da­lej – jak Rzy­mia­nie ła­ma­li ostat­nie punk­ty opo­ru i bu­rzy­li twier­dze w in­nych miej­scach, jak Ty­tus ob­jeż­dżał cały kraj, za­pro­wa­dza­jąc w nim ład, oraz jak po­wró­cił do Ita­lii i od­był triumf.

12. Całą tę treść ują­łem w sied­miu księ­gach. Tym, któ­rzy zna­ją fak­ty i byli na­ocz­ny­mi świad­ka­mi wy­da­rzeń tej woj­ny, nie da­łem żad­ne­go po­wo­du do tego, aby mnie po­tę­pia­li lub oskar­ża­li, po­nie­waż dzie­ło to na­pi­sa­łem dla lu­dzi mi­łu­ją­cych praw­dę, a nie w celu do­star­cza­nia roz­ryw­ki czy­tel­ni­kom. Opo­wia­da­nie za­cznę od wy­pad­ków, któ­re wy­mie­ni­łem na po­cząt­ku prze­glą­du tre­ści.ROZ­DZIAŁ I

1. W cza­sie, kie­dy An­tioch, zwa­ny Epi­fa­ne­sem, wiódł spór z Pto­le­me­uszem VI o zwierzch­nic­two nad całą Sy­rią, wśród przed­niej szych Ży­dów po­wsta­ły nie­sna­ski, któ­rych źró­dłem była ry­wa­li­za­cja o naj­wyż­szą wła­dzę w pań­stwie. Ża­den bo­wiem z wy­so­ko po­sta­wio­nych mę­żów nie chciał pod­le­gać in­nym, ma­ją­cym rów­nie wy­so­ką po­zy­cję. Wte­dy to Oniasz, je­den z ar­cy­ka­pła­nów, wziął górę nad in­ny­mi i wy­pę­dził sy­nów To­bia­sza z mia­sta. Ci zaś schro­ni­li się do An­tio­cha, któ­re­go go­rą­co na­kła­nia­li, aby ko­rzy­sta­jąc z ich usług jako prze­wod­ni­ków wkro­czył do Ju­dei. Król, ży­wiąc taki za­miar od daw­na, dał się prze­ko­nać i wy­ru­szyw­szy na cze­le mno­gie­go woj­ska, za­jął mia­sto sztur­mem. Krwa­wo roz­pra­wił się ze stron­ni­ka­mi Pto­le­me­usza i zo­sta­wił żoł­nie­rzom cał­ko­wi­cie wol­ną rękę w plą­dro­wa­niu mia­sta, a sam na­wet złu­pił Przy­by­tek i na okres trzech lat i sze­ściu mie­się­cy wstrzy­mał nie­prze­rwa­nie co dzień skła­da­ne ofia­ry. Ar­cy­ka­płan Oniasz zbiegł do Pto­le­me­usza i otrzy­maw­szy od nie­go miej­sce w ob­wo­dzie He­lio­po­lis, za­ło­żył w nim mia­stecz­ko na wzór Je­ro­zo­li­my oraz wzniósł przy­by­tek po­dob­ny do tam­tej­sze­go. O tej spra­wie opo­wie­my jesz­cze w od­po­wied­nim miej­scu.

2. An­tio­cha nie za­do­wo­li­ło ani tak nie­spo­dzie­wa­ne za­wład­nię­cie mia­stem, ani jego splą­dro­wa­nie, ani tak wiel­ka ma­sa­kra. Dzia­ła­jąc pod wpły­wem nie­po­ha­mo­wa­nych na­mięt­no­ści i do­brze pa­mię­ta­jąc o tru­dach po­nie­sio­nych pod­czas ob­lę­że­nia, zmu­szał Ży­dów, aby ła­miąc pra­wo oj­czy­ste po­zo­sta­wia­li nie­mow­lę­ta nie ob­rze­za­ny­mi i skła­da­li na oł­ta­rzu ofia­ry ze świń. Za­rzą­dze­nia te spo­tka­ły się z po­wszech­nym opo­rem, któ­ry naj­wy­bit­niej­si przy­pła­ci­li ży­ciem. Na do­miar złe­go An­tioch przy­słał jako do­wód­cę za­ło­gi Bak­chi­de­sa, któ­ry przy swo­jej na­tu­ral­nej skłon­no­ści do okru­cień­stwa otrzy­my­wał jesz­cze bez­boż­ne za­le­ce­nia i nie znał gra­nic w czy­nie­niu bez­pra­wia. Brał ko­lej­no na tor­tu­ry co zna­ko­mit­szych oby­wa­te­li i dzień po dniu da­wał pu­blicz­nie mia­stu od­czuć na­ocz­nie jego klę­skę, a gdy prze­bra­ła się mia­ra zbrod­ni, w koń­cu do­pro­wa­dził ucie­mię­żo­nych do tego, iż od­wa­ży­li się wziąć od­wet.

3. Tak więc Mat­tias, syn Asa­mo­na­jo­sa, je­den z ka­pła­nów po­cho­dzą­cy ze wsi o na­zwie Mo­de­in, uzbro­iw­szy się ra­zem z człon­ka­mi ro­dzi­ny – a miał pię­ciu sy­nów – zgła­dził Eak­chi­de­sa, po­słu­gu­jąc się no­ża­mi. Nie czu­jąc się jed­nak bez­piecz­nie ze wzglę­du na zbyt sil­ną za­ło­gę, na­tych­miast uszedł w góry. Lecz gdy przy­sta­ło doń wie­lu zwo­len­ni­ków spo­śród ludu, na­brał od­wa­gi i po­rzu­cił góry, a po sto­cze­niu zwy­cię­skiej bi­twy z wo­dza­mi An­tio­cha wy­pę­dził ich z Ju­dei. Suk­ces ten uto­ro­wał mu dro­gę do wła­dzy, a uwol­nie­nie się od cu­dzo­ziem­ców spra­wi­ło, iż spra­wo­wał ją zgod­nie z wolą ro­da­ków. Umie­ra­jąc prze­ka­zał rzą­dy star­sze­mu ze swych sy­nów, Ju­dzie.

4. Juda, li­cząc się z tym, że An­tioch nie bę­dzie sie­dział spo­koj­nie, za­czął wer­bo­wać lud­ność tu­byl­czą do swe­go woj­ska i pierw­szy za­warł układ przy­jaź­ni z Rzy­mia­na­mi. Gdy zaś Epi­fa­nes zno­wu na­je­chał jego kraj, ener­gicz­nie nań na­tarł i zmu­sił go do od­wro­tu. Roz­grza­ny tym suk­ce­sem za­ata­ko­wał gar­ni­zon w mie­ście (nie był jesz­cze bo­wiem wy­pę­dzo­ny) i wy­parł­szy żoł­nie­rzy z Gór­ne­go Mia­sta, ze­pchnął ich do Dol­ne­go (ta część mia­sta na­zy­wa się Akra). Po opa­no­wa­niu świą­ty­ni oczy­ścił cały ten ob­szar i opa­sał mu­rem. Ka­zał też spo­rzą­dzić nowe na­czy­nia do ob­rzę­dów re­li­gij­nych i wniósł je do Przy­byt­ku, gdyż po­przed­nie zo­sta­ły zbez­czesz­czo­ne. Zbu­do­wał tak­że inny oł­tarz oraz wzno­wił skła­da­nie ofiar. I tak wła­śnie mia­sto znów przy­bie­ra­ło swój świę­ty cha­rak­ter, gdy tym­cza­sem zmarł An­tioch, zo­sta­wia­jąc jako spad­ko­bier­cę swe­go kró­le­stwa i wro­go­ści do Ży­dów syna An­tio­cha.

5. Ten prze­to ze­brał siły li­czą­ce pięć­dzie­siąt ty­się­cy woj­ska pie­sze­go, oko­ło pięć ty­się­cy jaz­dy i osiem­dzie­siąt sło­ni i cią­gnął przez Ju­deę aż do jej czę­ści gó­rzy­stej. Kie­dy za­jął mia­stecz­ko Bet­su­ron, w miej­sco­wo­ści zwa­nej Bet­sa­cha­ria, gdzie jest tyl­ko wą­skie przej­ście, za­stą­pił mu dro­gę Juda ze swo­imi za­stę­pa­mi. Za­nim jesz­cze star­ły się sze­re­gi obu stron, jego brat Ele­azar spo­strzegł wśród sło­ni jed­ne­go nie­zwy­kle wy­so­kie­go, dźwi­ga­ją­ce­go ol­brzy­mią wie­żę i chro­nio­ne­go zło­ci­stym pan­ce­rzem. Są­dząc, że sie­dzi na nim sam An­tioch, wy­biegł da­le­ko przed wła­sne li­nie, prze­bił się przez ciż­bę wro­gów i do­tarł aż do sło­nia. Nie mo­gąc jed­nak do­się­gnąć do­mnie­ma­ne­go kró­la, gdyż ten znaj­do­wał się zbyt wy­so­ko, ugo­dził zwie­rzę mie­czem w brzuch, zwa­lił je na sie­bie i przy­gnie­cio­ny cię­ża­rem wy­zio­nął du­cha. I tym spo­so­bem ni­cze­go wię­cej nie do­ka­zał, prócz tego, że pra­gnął do­ko­nać wiel­kie­go czy­nu, sta­wia­jąc sła­wę nad ży­cie. Tym­cza­sem jeź­dziec ja­dą­cy na sło­niu oka­zał się zwy­kłym żoł­nie­rzem. Gdy­by zresz­tą przy­pad­kiem był nim sam An­tioch i tak śmia­łek ów ni­cze­go by wię­cej nie osią­gnął, jak po­zo­sta­wie­nie wra­że­nia, że wy­brał śmierć je­dy­nie w na­dziei, iż do­ko­na wspa­nia­łe­go czy­nu. Dla bra­ta był to znak za­po­wia­da­ją­cy wy­nik ca­łej bi­twy. Cho­ciaż bo­wiem Ży­dzi sta­wia­li za­cię­ty i wy­trwa­ły opór, jed­nak woj­ska kró­lew­skie, gó­ru­ją­ce licz­bą i ma­ją­ce szczę­ście po swo­jej stro­nie, wy­szły zwy­cię­sko. Juda po­niósł cięż­kie stra­ty w lu­dziach i zbiegł z resz­tą żoł­nie­rzy do okrę­gu Gof­ny, An­tioch na­to­miast wkro­czył do Je­ro­zo­li­my, gdzie za­trzy­mał się le­d­wie kil­ka dni z po­wo­du bra­ku żyw­no­ści, po czym wy­co­fał się zo­sta­wia­jąc za­ło­gę, jaką uznał za do­sta­tecz­nie sil­ną, a resz­tę swe­go woj­ska od­pro­wa­dził do Sy­rii na leże zi­mo­we.

6. Po wy­co­fa­niu się kró­la Juda nie spo­czął na lau­rach. Gdy sku­pi­ły się przy nim licz­ne za­stę­py ro­da­ków, sam jesz­cze do tego ze­brał żoł­nie­rzy, któ­rzy oca­le­li po wal­ce, i wy­dał bi­twę woj­skom An­tio­cha w po­bli­żu wsi Ake­da­sa. Tu wy­róż­nił się w boju i spo­ro nie­przy­ja­ciół po­ło­żył tru­pem, lecz sam tak­że po­legł. Kil­ka dni póź­niej zgi­nął rów­nież jego brat, Jan, pa­da­jąc ofia­rą spi­sku uknu­te­go przez zwo­len­ni­ków An­tio­cha.ROZ­DZIAŁ II

1. Na­stęp­cą jego zo­stał brat Jo­na­tes. Oprócz in­nych kro­ków, któ­re po­czy­nił, aby się za­bez­pie­czyć przed wła­sny­mi ziom­ka­mi, umoc­nił tak­że swo­ją wła­dzę, za­wie­ra­jąc układ przy­jaź­ni z Rzy­mia­na­mi, oraz do­pro­wa­dził do po­jed­na­nia się z sy­nem An­tio­cha. Wsze­la­ko to wszyst­ko nie wy­star­czy­ło do za­pew­nie­nia so­bie bez­pie­czeń­stwa. Al­bo­wiem ty­ran Try­fon, któ­ry był opie­ku­nem mło­de­go An­tio­cha i już po­przed­nio spi­sko­wał prze­ciw nie­mu, usi­ło­wał po­zbyć się jego przy­ja­ciół. Prze­to ka­zał pod­stęp­nie po­chwy­cić i uwię­zić Jo­na­te­sa, gdy ten zja­wił się z nie­licz­ny­mi to­wa­rzy­sza­mi u An­tio­cha w Pto­le­ma­idzie, po czym ru­szył na Ju­deę. Od­par­ty na­stęp­nie przez Szy­mo­na, bra­ta Jo­na­te­sa, i roz­wście­czo­ny po­nie­sio­ną klę­ską, ska­zał swe­go jeń­ca na śmierć.

2. Szy­mon, któ­ry spraw­ną ręką ujął ster rzą­dów, pod­bił po­bli­skie mia­sta Ga­za­rę, Jop­pę i Jam­nie oraz po po­ko­na­niu za­ło­gi zrów­nał Akrę z zie­mią. Na­stęp­nie wy­stą­pił jako sprzy­mie­rze­niec An­tio­cha prze­ciw­ko Try­fo­no­wi, któ­re­go król ob­le­gał w Do­rze, za­nim przed­się­wziął wy­pra­wę na Me­dów. Cho­ciaż Szy­mon do­po­mógł w oba­le­niu Try­fo­na, jed­nak nie zdo­łał po­ha­mo­wać przez wzgląd na sie­bie chci­wo­ści kró­la. Nie­dłu­go po­tem bo­wiem An­tioch wy­słał z woj­skiem wo­dza swo­je­go Ken­de­ba­jo­sa, aby pu­sto­szył Ju­deę i zmu­sił Szy­mo­na do ule­gło­ści. Ten mimo po­de­szłe­go wie­ku pro­wa­dził woj­nę z iście mło­dzień­czą ener­gią. Sy­nów swo­ich wy­słał z naj­wa­lecz­niej­szy­mi mę­ża­mi przo­dem, a sam za­brał część sił i na­cie­rał na in­nym od­cin­ku. W róż­nych miej­scach, mię­dzy in­ny­mi w gó­rach, urzą­dzał za­sadz­ki i we wszyst­kich przed­się­wzię­ciach od­no­sił suk­ce­sy. Po wspa­nia­łym zwy­cię­stwie zo­stał mia­no­wa­ny ar­cy­ka­pła­nem. Wy­zwo­lił on Ży­dów spod pa­no­wa­nia ma­ce­doń­skie­go, któ­re trwa­ło sto sie­dem­dzie­siąt lat.

3. I on tak samo zgi­nął, mia­no­wi­cie w cza­sie uczty jako ofia­ra spi­sku uknu­te­go przez zię­cia Pto­le­me­usza. Ten uwię­ził tak­że żonę Szy­mo­na z dwo­ma sy­na­mi i wy­słał lu­dzi, aby za­bi­li trze­cie­go, Jana, któ­ry zwał się też Hir­ka­nem. Mło­dzie­niec jed­nak, ostrze­żo­ny o ich zbli­ża­niu się, szyb­ko po­mknął do mia­sta, li­cząc przede wszyst­kim na na­ród po­mny czy­nów jego ojca oraz czu­ją­cy do Pto­le­me­usza nie­na­wiść z po­wo­du jego nad­użyć. Ten tak­że po­dą­żył do mia­sta, aby wejść inną bra­mą, jed­nak na­ród go od­rzu­cił, przy­jąw­szy przed­tem z wiel­ką skwa­pli­wo­ścią Hir­ka­na. To­też na­tych­miast wy­co­fał się do jed­nej z twierdz po­ło­żo­nych po­wy­żej Je­ry­cha, zwa­nej Da­gon. Tym­cza­sem Hir­kan ob­jął urząd ar­cy­ka­płań­ski pia­sto­wa­ny przez jego ojca i po zło­że­niu ofia­ry Bogu spiesz­nie ru­szył na Pto­le­me­usza, pra­gnąc przyjść z po­mo­cą swo­jej mat­ce i bra­ciom.

4. Kie­dy sztur­mo­wał twier­dzę, miał ogól­ną prze­wa­gę, lecz sła­bą jego stro­ną było ule­ga­nie szla­chet­nym uczu­ciom. Otóż Pto­le­me­usz, ile­kroć był już bli­ski pod­da­nia się, wy­pro­wa­dzał mat­kę i bra­ci na do­brze wi­docz­ne miej­sce na mu­rze i ka­to­wał ich, gro­żąc przy tym, że strą­ci ich w dół, je­śli

Hir­kan na­tych­miast się nie od­da­li. Na ten wi­dok nad gnie­wem Hir­ka­na górę bra­ły uczu­cia li­to­ści i lęku. Lecz mat­ka, któ­rej du­cha nie zmo­gły ani tor­tu­ry, ani groź­ba śmier­ci, wy­cią­ga­jąc ręce za­kli­na­ła syna, aby nie dał się żad­ną mia­rą zmięk­czyć za­da­wa­nym jej gwał­tem i nie oszczę­dzał bez­boż­ni­ka. Mil­sza bę­dzie bo­wiem jej śmierć z ręki Pto­le­me­usza niż ży­cie wiecz­ne, je­śli tyl­ko on po­nie­sie karę za zło, któ­re wy­rzą­dził ich do­mo­wi. Kie­dy więc Jan był pod wra­że­niem męż­nej po­sta­wy mat­ki i słu­chał jej bła­ga­nia, rwał się do sztur­mu, lecz znów, gdy miał przed oczy­ma ka­tu­sze i udrę­ki, ja­kie zno­si­ła, mięk­nął i nie mógł się oprzeć przy­gnę­bie­niu. Tak prze­cią­ga­ło się ob­lę­że­nie, aż nad­szedł rok spo­czyn­ku, któ­ry Ży­dzi świę­cą co sie­dem lat, tak jak siód­my dzień ty­go­dnia. Uwol­nio­ny ta­kim spo­so­bem od ob­lę­że­nia Pto­le­me­usz za­bił bra­ci Jana wraz z jego mat­ką i zbiegł do Ze­no­na o przy­dom­ku Ko­ty­las. Ten był sa­mo­wład­cą Fi­la­del­fii.

5. Roz­wście­czo­ny cio­sem za­da­nym mu przez Szy­mo­na, An­tioch po­pro­wa­dził swo­je woj­sko na Ju­deę i roz­ło­żyw­szy się pod Je­ro­zo­li­mą, po­czął ob­le­gać Hir­ka­na. Ten zaś otwo­rzył grób Da­wi­da, któ­ry był naj­bo­gat­szy z kró­lów, i za­brał stam­tąd skarb war­to­ści po­nad trzech ty­się­cy ta­len­tów. Z sumy tej wy­pła­cił An­tio­cho­wi trzy­sta ta­len­tów i skło­nił go do za­nie­cha­nia ob­lę­że­nia, a za po­zo­sta­łą część za­czął, jako pierw­szy wśród Ży­dów, utrzy­my­wać woj­ska na­jem­ne.

6. Kie­dy An­tioch póź­niej wy­pra­wił się na Me­dów, dał przez to Hir­ka­no­wi spo­sob­ność, by mógł wziąć od­wet. To­też ów na­tych­miast ude­rzył na mia­sta sy­ryj­skie uwa­ża­jąc, że za­sta­nie je – jak też istot­nie było – ogo­ło­co­ne ze zdat­ne­go do wal­ki woj­ska. Ta­kim spo­so­bem wziął pod swo­ją wła­dzę Me­da­bę i Sa­ma­gę z mia­sta­mi są­sied­ni­mi, na­stęp­nie Sy­ki­mę, Ar­ga­ri­zim (Ga­ri­zim) i jesz­cze ple­mię Chu­tej­czy­ków, roz­sia­dłe wo­kół świą­ty­ni zbu­do­wa­nej na wzór je­ro­zo­lim­skiej. Za­jął też wie­le in­nych miast w Idu­mei, wśród nich Ad­o­re­os i Ma­ri­sę.

7. Do­tarł na­wet do Sa­ma­rii – jest tam te­raz za­ło­żo­ne przez kró­la He­ro­da mia­sto Se­ba­ste – i ze wszyst­kich stron oto­czył ją wa­łem, po­ru­cza­jąc za­da­nie ob­le­ga­nia sy­nom swo­im, Ary­sto­bu­lo­wi i An­ty­go­no­wi. Gdy zaś ci przy­stą­pi­li do dzie­ła z całą bez­względ­no­ścią, miesz­kań­cy mia­sta tak wiel­ki cier­pie­li głód, że szu­ka­li wprost nie­wia­ry­god­nych rze­czy do je­dze­nia. We­zwa­li na po­moc An­tio­cha o przy­dom­ku Aspen­dios, któ­ry chęt­nie speł­nił ich proś­bę, lecz po­bi­ty przez woj­ska Ary­sto­bu­la i ści­ga­ny przez bra­ci aż do Scy­to­po­lis zdo­łał jed­nak umknąć. Bra­cia na­to­miast zwró­ci­li się prze­ciw­ko Sa­ma­ry­ta­nom i znów za­mknę­li miesz­kań­ców w ob­rę­bie mu­rów, a po za­ję­ciu mia­sta ob­ró­ci­li je w perzy­nę, lud­ność zaś za­prze­da­li w nie­wo­lę. Po­nie­waż od­no­szo­ne suk­ce­sy nie ostu­dzi­ły ich za­pa­łu, prze­to po­ma­sze­ro­wa­li z woj­skiem do Scy­to­po­lis, któ­re znisz­czy­li, i złu­pi­li całą kra­inę z tej stro­ny góry Kar­mel.

8. Za­wiść wzbu­dzo­na szczę­śli­wy­mi przed­się­wzię­cia­mi Jana i jego sy­nów sta­ła się za­rze­wiem bun­tu miesz­kań­ców kra­ju, któ­rzy wy­stę­pu­jąc prze­ciw­ko nim na ma­so­wych wie­cach, nie spo­czę­li, aż roz­nie­ci­li pło­mień otwar­tej woj­ny i sami do­zna­li klę­ski. Resz­tę swo­ich dni Jan do­ko­nał w szczę­śli­wych oko­licz­no­ściach i po wspa­nia­łych rzą­dach, któ­re spra­wo­wał peł­ne trzy­dzie­ści lat, zmarł po­zo­sta­wia­jąc pię­ciu sy­nów. Za­słu­gu­je on na mia­no praw­dzi­wie szczę­śli­we­go i nie było, je­śli cho­dzi o jego oso­bę, żad­ne­go po­wo­du do uskar­ża­nia się na los. Sam bo­wiem sku­pił w swo­jej oso­bie da­ją­ce mu bez­względ­ną prze­wa­gę za­kre­sy dzia­ła­nia: naj­wyż­szą wła­dzę, urząd ar­cy­ka­płań­ski i dar pro­ro­czy. Bóg bo­wiem mó­wił do nie­go i dla­te­go żad­ne z przy­szłych wy­da­rzeń nie były przed nim za­kry­te. On też prze­wi­dział i prze­po­wie­dział, że jego dwaj star­si sy­no­wie nie utrzy­ma­ją się przy wła­dzy. War­to opo­wie­dzieć o ich tra­gicz­nym lo­sie i po­ka­zać, jak da­le­ko im było do szczę­ścia swe­go ojca.ROZ­DZIAŁ III

1. Otóż po śmier­ci ojca naj­star­szy z nich, Ary­sto­bul, zmie­nił for­mę rzą­dów na wła­dzę mo­nar­szą i pierw­szy wło­żył dia­dem kró­lew­ski po czte­ry­stu sie­dem­dzie­się­ciu je­den la­tach i trzech mie­sią­cach od cza­su, kie­dy na­ród wy­zwo­lo­ny z nie­wo­li ba­bi­loń­skiej po­wró­cił do swe­go kra­ju. Z bra­ci swych naj­bliż­sze­go so­bie we­dług star­szeń­stwa An­ty­go­na, do któ­re­go zda­wał się być przy­wią­za­ny, trak­to­wał jak rów­ne­go so­bie god­no­ścią, a po­zo­sta­łych ka­zał zwią­zać i osa­dzić w wię­zie­niu. Wię­zy na­ło­żył rów­nież swo­jej mat­ce, któ­ra wio­dła z nim spór o pra­wo do tro­nu – ją bo­wiem Jan po­zo­sta­wił jako wład­czy­nię pań­stwa i w swo­im okru­cień­stwie po­su­nął się tak da­le­ko, że za­mo­rzył ją gło­dem w wię­zie­niu.

2. Do­się­gła go jed­nak kara za to, ugo­dziw­szy jego bra­ta An­ty­go­na, któ­re­go mi­ło­wał i z któ­rym dzie­lił god­ność kró­lew­ską. Jego tak­że za­bił, a sta­ło się to wsku­tek oszczerstw, któ­re wy­my­śla­li nie­cni dwo­rza­nie. Ary­sto­bul zra­zu nie da­wał wia­ry tym do­nie­sie­niom, gdyż bra­ta ko­chał, i po­gło­ski te kładł po więk­szej czę­ści na karb za­wi­ści. Gdy jed­nak razu pew­ne­go An­ty­gon przy­był z wy­pra­wy z wiel­kim splen­do­rem, aby wziąć udział w świę­cie, kie­dy to bu­du­je się zwy­cza­jem przod­ków ku chwa­le Bo­żej na­mio­ty, zda­rzy­ło się, że w owych dniach Ary­sto­bul był zło­żo­ny cho­ro­bą. Na za­koń­cze­nie uro­czy­sto­ści An­ty­gon, oto­czo­ny świ­tą cięż­ko­zbroj­ną i odzia­ny jak naj­oka­za­lej, wstą­pił do świą­ty­ni, aby szcze­gól­nie go­rą­co po­mo­dlić się w in­ten­cji bra­ta. Wów­czas owi nik­czem­ni lu­dzie zja­wi­li się u kró­la i opo­wie­dzie­li mu o eskor­cie cięż­ko­zbroj­nych i wy­stą­pie­niu An­ty­go­na, któ­re wy­da­ło się o wie­le za wspa­nia­łe, jak na pod­da­ne­go kró­lew­skie­go przy­sta­ło. "Przy­był (mó­wi­li) z bar­dzo sil­nym za­stę­pem woj­ska, aby go za­bić. Nie może znieść tego, że z kró­le­stwa przy­pa­dły mu le­d­wie za­szczy­ty, gdy tym­cza­sem sam mógł­by za­siąść na tro­nie".

3. Z wol­na i nie bez opo­ru po­czął da­wać wia­rę tym pod­szep­tom. Przed­się­wziął prze­to ta­kie środ­ki ostroż­no­ści, aby nie zdra­dzić się ze swo­imi po­dej­rze­nia­mi, a rów­no­cze­śnie za­bez­pie­czyć się na wszel­ki wy­pa­dek. Po­le­cił tedy swo­jej stra­ży przy­bocz­nej za­jąć sta­no­wi­sko w pew­nym mrocz­nym przej­ściu pod­ziem­nym – sam le­żał w twier­dzy zwa­nej daw­niej Ba­ris, póź­niej An­to­nia – roz­ka­zu­jąc zo­sta­wić An­ty­go­na w spo­ko­ju, je­śli nie bę­dzie miał orę­ża przy so­bie, na­to­miast za­bić go, je­śli bę­dzie szedł uzbro­jo­ny. A do An­ty­go­na wy­pra­wił po­słań­ców, aby mu oznaj­mi­li, że ma przy­być bez bro­ni. Spo­sob­ność tę bar­dzo chy­trze wy­ko­rzy­sta­ła kró­lo­wa ze swy­mi wspól­ni­ka­mi do uknu­cia spi­sku. Otóż na­mó­wi­li oni po­słań­ców, aby za­ta­ili roz­kaz kró­lew­ski, a An­ty­ge­no­wi oświad­czy­li, iż brat jego sły­szał, ja­ko­by za­opa­trzył się w Ga­li­lei we wspa­nia­łą zbro­ję i ozdo­by woj­sko­we, lecz cho­ro­ba nie po­zwo­li­ła mu tego do­kład­nie obej­rzeć. "Te­raz jed­nak (miał on niby to po­wie­dzieć) sko­ro za­mie­rzasz ru­szyć w dro­gę, bar­dzo rad bym cię zo­ba­czyć w peł­nym uzbro­jen iu".

4. An­ty­gon, usły­szaw­szy te sło­wa (na­sta­wie­nie bra­ta do nie­go nie bu­dzi­ło żad­nych złych po­dej­rzeń), udał się z orę­żem jak­by na pa­ra­dę woj­sko­wą. A sko­ro zna­lazł się w mrocz­nym przej­ściu, któ­re zwa­ło się Zam­kiem Stra­to­na, zo­stał za­mor­do­wa­ny przez straż przy­bocz­ną. I tak do­star­czył on prze­ko­nu­ją­ce­go do­wo­du na to, że oszczer­stwo może znisz­czyć wszel­kie wię­zy przy­jaź­ni i na­tu­ry i że żad­ne ze szla­chet­nych uczuć nie jest tak sil­ne, aby mo­gło w każ­dym wy­pad­ku oprzeć się za­wi­ści.

5. W związ­ku z tą spra­wą zdu­mie­wać może tak­że za­cho­wa­nie się Judy, któ­ry na­le­żał do rodu es­seń­czy­ków. Nie zda­rzy­ło się, aby w swo­ich prze­po­wied­niach po­da­wał coś błęd­ne­go lub w ogó­le mi­jał się z praw­dą. Otóż gdy wów­czas uj­rzał An­ty­go­na kro­czą­ce­go przez dzie­dzi­niec świą­ty­ni, za­wo­łał do lu­dzi za­ufa­nych – a spo­ra gro­ma­da uczniów ze­bra­ła się wo­kół nie­go: "Ach, le­piej by było, że­bym już te­raz nie żył, bo praw­da umar­ła przede mną i nie spraw­dzi­ła się jed­na z mo­ich prze­po­wied­ni. Bo oto ten An­ty­gon żyje, a dziś wła­śnie miał zgi­nąć. Miej­scem jego śmier­ci przez los wy­bra­nym jest Za­mek Stra­to­na. Leży on stąd w od­da­le­niu sze­ściu­set sta­diów, a mi­nę­ły już czte­ry go­dzi­ny dnia. Sam czas prze­kre­śla moż­li­wość spraw­dze­nia się mo­jej prze­po­wied­ni". Wy­rze­kł­szy te sło­wa za­smu­co­ny sta­rzec po­grą­żył się w za­du­mie. Lecz już po nie­dłu­gim cza­sie na­de­szła wia­do­mość o za­bój­stwie An­ty­go­na w miej­scu pod­ziem­nym, któ­re tak­że no­si­ło na­zwę Zam­ku Stra­to­na, po­dob­nie jak le­żą­ca nad mo­rzem Ce­za­rea. To wła­śnie zmy­li­ło owe­go wiesz­cza.

6. Wy­rzu­ty z po­wo­du tej zbrod­ni ry­chło wpę­dzi­ły Ary­sto­bu­la w cho­ro­bę. Roz­pa­mię­tu­jąc po­peł­nio­ne mor­der­stwo, nie­ustan­nie gryzł się w du­szy i po­czął nie­do­ma­gać, aż w koń­cu przez nad­mier­ne stra­pie­nie na­stą­pi­ło pęk­nię­cie we wnętrz­no­ściach i zwy­mio­to­wał ob­fi­cie krwią. Wy­no­sząc ją je­den ze sług, któ­rzy go pie­lę­gno­wa­li, po­tknął się – jak­by za zrzą­dze­niem opatrz­no­ści Bo­żej – w tym sa­mym miej­scu, w któ­rym za­bi­to An­ty­go­na, roz­le­wa­jąć krew mor­der­cy na wi­docz­ne jesz­cze pla­my po za­bi­tym. Świad­ko­wie tego wy­da­rze­nia od razu pod­nie­śli okrzyk prze­ra­że­nia są­dząc, że słu­ga roz­myśl­nie wy­lał w tym miej­scu krwa­wą li­ba­cję. Sły­sząc te od­gło­sy król za­py­tał, co się sta­ło. A gdy nikt nie od­wa­żył mu się od­po­wie­dzieć, tym sil­niej na­le­gał, aby mu to wy­ja­śnio­no. W koń­cu, pod wpły­wem groź­by wy­mu­sze­nia tego siłą, po­wie­dzia­no mu praw­dę. Wte­dy on za­lał się łza­mi i wes­tchnąw­szy, jak mu jesz­cze po­zwa­la­ły siły, rzekł: "Nie było mi da­nym ukryć się ze swo­imi zbrod­nia­mi przed po­tęż­nym okiem Bo­żym i szyb­ko do­się­ga mnie kara za za­bój­stwo człon­ka ro­dzi­ny. Jak dłu­go, bez­wstyd­ne cia­ło moje, bę­dziesz wię­zić du­szę ska­za­ną na po­mstę bra­ta i mat­ki? Jak dłu­go będę wy­le­wał kro­plę po kro­pli krew moją jako li­ba­cję dla nich? Nie­chaj we­zmą ją od razu całą i niech Bóg już nie drwi wię­cej z ofiar wy­le­wa­nych z mo­ich wnętrz­no­ści". Le­d­wie wy­rzekł te sło­wa, na­tych­miast za­koń­czył ży­cie, a spra­wo­wał wła­dzę kró­lew­ską nie dłu­żej niż je­den rok.ROZ­DZIAŁ IV

1. Wdo­wa uwol­ni­ła jego bra­ci i usta­no­wi­ła kró­lem Alek­san­dra, któ­ry z ra­cji swo­je­go wie­ku oraz ze wzglę­du na sta­tecz­ność cha­rak­te­ru zda­wał się za­słu­gi­wać na pierw­szeń­stwo. Do­szedł­szy do wła­dzy, jed­ne­go z bra­ci, któ­ry pre­ten­do­wał do tro­nu, ka­zał zgła­dzić, a tego, któ­ry wo­lał trzy­mać się z dala od spraw pu­blicz­nych, po­zo­sta­wił w spo­ko­ju.

2. Do­szło tak­że do star­cia zbroj­ne­go mię­dzy nim a Pto­le­me­uszem o przy­dom­ku La­tu­ros, któ­ry za­jął mia­sto Aso­chis. Choć nie­ma­ło swo­ich prze­ciw­ni­ków po­ło­żył tru­pem, sza­la zwy­cię­stwa prze­chy­li­ła się na stro­nę Pto­le­me­usza. Lecz gdy ten, zwal­cza­ny przez swo­ją mat­kę Kle­opa­trę, wy­co­fał się do Egip­tu, Alek­san­der obiegł i za­jął Ga­da­rę oraz Ama­tus, któ­ry nie­wąt­pli­wie był naj­znacz­niej­szą z twierdz po­ło­żo­nych za Jor­da­nem i za­wie­rał nie­zwy­kle cen­ne skar­by Teo­do­ra, syna Ze­no­na. Ów zaś, zja­wiw­szy się nie­spo­dzie­wa­nie, za­gar­nął swo­je mie­nie i ba­gaż kró­lew­ski oraz wy­ciął w pień oko­ło dzie­się­ciu ty­się­cy Ży­dów. Alek­san­der zniósł jed­nak ten cios i zwró­ciw­szy się ku wy­brze­żu za­gar­nął Gazę, Ra­fię oraz An­te­don, któ­ry król He­rod na­zwał póź­niej Agryp­pias.

3. Kie­dy ujarz­mił te miej­sco­wo­ści, na­ród ży­dow­ski po­wstał prze­ciw nie­mu w cza­sie pew­ne­go świę­ta (al­bo­wiem pod­czas gdy Ży­dzi świę­tu­ją, szcze­gól­nie ła­two za­pa­la się u nich pło­mień bun­tu). I nie był­by chy­ba w sta­nie stłu­mić sprzy­się­że­nia, gdy­by nie przy­szło mu z po­mo­cą woj­sko na­jem­ne. (Byli to Pi­zy­dyj­czy­cy i Cy­li­cyj­czy­cy, jako że Sy­ryj­czy­ków, któ­rzy mie­li dzie­dzicz­ną nie­chęć do na­ro­du ży­dow­skie­go, nie wer­bo­wa­no do woj­ska na­jem­ne­go). Za­bił po­nad sześć ty­się­cy bun­tow­ni­ków, po czym ude­rzył na Ara­bię. Tu­taj pod­bił kra­iny Ga­la­ad i Moab i na­ło­żył na nie ha­racz. Na­stęp­nie zno­wu skie­ro­wał się prze­ciw­ko Ama­tus. Po­nie­waż Teo­dor prze­ra­ził się jego suk­ce­sa­mi, Alek­san­der wziął twier­dzę opusz­czo­ną i zrów­nał ją z zie­mią.

4. Z ko­lei ude­rzył na kró­la arab­skie­go Obe­da­sa, któ­ry w oko­li­cy Gau­la­ny urzą­dził nań za­sadz­kę. Alek­san­der dał się wcią­gnąć w pu­łap­kę i stra­cił całą swo­ją ar­mię, któ­ra zo­sta­ła ze­pchnię­ta do głę­bo­kie­go wą­wo­zu i stra­to­wa­na ko­py­ta­mi ogrom­nej licz­by wiel­błą­dów. Sam uszedł do Je­ro­zo­li­my, gdzie ogrom jego klę­ski po­bu­dził na­ród, od daw­na ma­ją­cy go w nie­na­wi­ści, do wznie­ce­nia po­wsta­nia. I tym ra­zem był on górą i w ko­lej­no sto­czo­nych w cią­gu sze­ściu lat bi­twach za­bił nie mniej niż pięć­dzie­siąt ty­się­cy Ży­dów. Jed­nak­że zwy­cię­stwa, któ­re do­pro­wa­dzi­ły do wy­nisz­cze­nia wła­sne­go kró­le­stwa, nie dały mu za­do­wo­le­nia. Dla­te­go też odło­żył broń i sta­rał się dojść do zgo­dy z pod­da­ny­mi w dro­dze per­swa­zji. Lecz taka zmia­na w jego spo­so­bie my­śle­nia i nie­sta­łość po­stę­po­wa­nia wzbu­dzi­ła w nich jesz­cze więk­szą wro­gość. Kie­dy za­py­tał, jaka jest tego przy­czy­na i co ma czy­nić, aby się uspo­ko­ili, od­po­wiedź brzmia­ła: "Umrzeć". Ale na­wet gdy­by le­żał mar­twy, mó­wi­li, trud­no by­ło­by po­jed­nać się z tym, co do­pu­ścił się ta­kich czy­nów. Rów­no­cze­śnie zwró­ci­li się o po­moc do De­me­triu­sza zwa­ne­go Akaj­ro­sem. Gdy zaś ten, li­cząc na osią­gnię­cie więk­szych ko­rzy­ści, z ła­two­ścią na to przy­stał i nad­cią­gnął ze swy­mi za­stę­pa­mi, Ży­dzi po­łą­czy­li się ze sprzy­mie­rzeń­ca­mi koło Sy­ki­my.

5. Alek­san­der wy­stą­pił prze­ciw­ko po­łą­czo­nym si­łom na cze­le ar­mii li­czą­cej ty­siąc jeźdź­ców i osiem ty­się­cy na­jem­ne­go woj­ska pie­sze­go. Po jego stro­nie sta­nę­ło jesz­cze oko­ło dzie­się­ciu ty­się­cy sprzy­ja­ją­cych mu Ży­dów. Prze­ciw­ni­cy na­to­miast roz­po­rzą­dza­li siłą skła­da­ją­cą się z trzech ty­się­cy jeźdź­ców i czter­na­stu ty­się­cy żoł­nie­rzy pie­szych. Za­nim star­ły się z sobą sze­re­gi tych wojsk, kró­lo­wie pró­bo­wa­li przez he­rol­dów na­kło­nić żoł­nie­rzy prze­ciw­nej stro­ny do de­zer­cji. De­me­triusz miał na­dzie­ję, iż tym spo­so­bem uda mu się od­cią­gnąć od Alek­san­dra woj­sko na­jem­ne, a Alek­san­der tego sa­me­go ocze­ki­wał od ży­dow­skich sprzy­mie­rzeń­ców De­me­triu­sza. Sko­ro jed­nak ani Ży­dzi nie dali się prze­jed­nać, ani Gre­cy na­kło­nić do zła­ma­nia wier­no­ści, spra­wę roz­strzy­gnię­to orę­żem w boju. Bi­twę wy­grał De­me­triusz, mimo że na­jem­ni­cy Alek­san­dra dali do­wo­dy wprost nie­zwy­kłej od­wa­gi i dziel­no­ści. Na­stęp­stwa wy­ni­ku wal­ki oka­za­ły się jed­nak od­wrot­ne, niż tego ocze­ki­wa­ły obie stro­ny. Ci, co we­zwa­li De­me­triu­sza na po­moc, po od­nie­sio­nym zwy­cię­stwie nie wy­trwa­li przy nim, zaś do Alek­san­dra, któ­ry zbiegł w góry, przy­sta­ło sześć ty­się­cy Ży­dów, któ­rzy uli­to­wa­li się nad nim z po­wo­du tej od­mia­ny losu. Taki ob­rót rze­czy ode­brał chęć do wal­ki De­me­triu­szo­wi, któ­ry są­dząc, iż

Alek­san­der zno­wu stał się rów­no­rzęd­nym w wal­ce prze­ciw­ni­kiem i że stoi za nim cały na­ród, wo­lał się wy­co­fać.

6. Po odej­ściu sprzy­mie­rzeń­ców po­zo­sta­li miesz­kań­cy by­najm­niej nie po­nie­cha­li wa­śni, lecz pro­wa­dzi­li za­wzię­tą woj­nę z Alek­san­drem, aż ten, wy­tra­ciw­szy spo­rą ich licz­bę, wpę­dził po­zo­sta­łych do mia­sta Be­me­se­lis i po jego zdo­by­ciu upro­wa­dził w nie­wo­lę do Je­ro­zo­li­my. Nie­po­ha­mo­wa­na złość jego wy­ra­ża­ła się w tak sro­gim po­stę­po­wa­niu, że do­pu­ścił się wiel­ce bez­boż­ne­go czy­nu: ośmiu­set spo­śród jeń­ców ka­zał ukrzy­żo­wać w środ­ku mia­sta i na ich oczach po­de­rżnąć gar­dła ich żo­nom i dzie­ciom. Sam tym­cza­sem przy­glą­dał się temu wi­do­wi­sku pi­jąc i le­żąc z na­łoż­ni­ca­mi. To­też tak wiel­kie prze­ra­że­nie ogar­nę­ło na­ród, że osiem ty­się­cy lu­dzi z obo­zu jego prze­ciw­ni­ków zbie­gło nocą z ca­łej Ju­dei, a kre­sem ich wy­gna­nia sta­ła się do­pie­ro śmierć Alek­san­dra. Za­pew­niw­szy ta­ki­mi środ­ka­mi, po wie­lu la­tach i z tru­dem, spo­kój w swo­im kró­le­stwie, nie ucie­kał się wię­cej do orę­ża.

7. Lecz do po­wsta­nia no­wych za­mie­szek przy­czy­nił się An­tioch, zwa­ny Dio­ni­zo­sem, brat De­me­triu­sza i ostat­ni z rodu Se­leu­ko­sa. Alek­san­der, oba­wia­jąc się tego, że ów przed­się­wziął wy­pra­wę na Ara­bów, ka­zał wy­ko­pać mię­dzy gó­rzy­stym te­re­nem po­wy­żej An­ty­pa­try­da a wy­brze­żem mor­skim koło Jop­py głę­bo­ki rów, a przed tym wy­ko­pem wzniósł wy­so­ki wał i wbu­do­wał weń drew­nia­ne wie­że, aby za­mknąć miej­sca, któ­ry­mi naj­ła­twiej moż­na było wtar­gnąć. Wsze­la­ko nie uda­ło mu się po­wstrzy­mać An­tio­cha, gdyż ten wie­że spa­lił i za­sy­paw­szy rów prze­szedł prze­zeń ze swo­im woj­skiem. Uwa­ża­jąc szu­ka­nie ze­msty na tym, któ­ry sta­wił te prze­szko­dy, za rzecz mniej waż­ną, od razu po­dą­żył prze­ciw­ko Ara­bom. Król arab­ski, wy­co­fu­jąc się do oko­lic kra­ju bar­dziej do­god­nych do sto­cze­nia bi­twy, rap­tow­nie za­wró­cił swo­ją jaz­dę – li­czy­ła ona dzie­sięć ty­się­cy lu­dzi – i na­tarł na nie usta­wio­ne w szy­ku bo­jo­wym woj­ska An­tio­cha. Wy­wią­za­ła się gwał­tow­na bi­twa i do­pó­ki żył An­tioch, od­dzia­ły jego sta­wia­ły opór, choć z rąk Ara­bów gi­nę­ło nie­ma­ło jego lu­dzi. Z chwi­lą jed­nak, gdy on tak­że padł, wal­cząc cią­gle na prze­dzie w naj­bar­dziej za­gro­żo­nych miej­scach, aby śpie­szyć z po­mo­cą chwie­ją­cym się sze­re­gom, za­czął się ogól­ny od­wrót. Więk­szość żoł­nie­rzy po­nio­sła śmierć bądź na polu wal­ki, bądź też w cza­sie uciecz­ki. Resz­ta ra­to­wa­ła się do wsi Kana, lecz wszy­scy, oprócz nie­licz­nej garst­ki, wy­gi­nę­li z bra­ku żyw­no­ści.

8. Po tym wy­da­rze­niu miesz­kań­cy Da­masz­ku, ży­wiąc nie­na­wiść do Pto­le­me­usza, syna Men­na­jo­sa, przy­zwa­li Are­ta­sa i usta­no­wi­li go kró­lem Ce­le­sy­rii. Ów wy­pra­wił się na Ju­deę, po­ko­nał Alek­san­dra w bi­twie, po czym w myśl za­war­te­go ukła­du wy­co­fał się. Alek­san­der na­to­miast za­jął Pel­lę i po­ma­sze­ro­wał na Ge­ra­zę, gdyż zno­wu sku­si­ły go skar­by Teo­do­ra. Za­mknął jej za­ło­gę po­trój­nym wa­łem i wziął to miej­sce bez wal­ki. Pod­bił tak­że Gau­la­nę i Se­leu­cję oraz tak zwa­ny Wą­wóz An­tio­cha. Nad­to opa­no­wał sil­ną twier­dzę Ga­ma­lę i po usu­nię­ciu jej do­wód­cy De­me­triu­sza, wsku­tek licz­nych skarg na nie­go, po­wró­cił do Ju­dei po peł­nych trzech la­tach trwa­nia kam­pa­nii. Po tym suk­ce­sie na­ród przy­jął go owa­cyj­nie, lecz dla nie­go ko­niec woj­ny zbiegł się z po­cząt­kiem cho­ro­by. Cier­piąc z po­wo­du czwar­tacz­ki, mnie­mał, że po­zbę­dzie się tej sła­bo­ści, je­śli znów po­dej­mo­wać bę­dzie ener­gicz­ne dzia­ła­nia. Dla­te­go też przed­się­brał w nie­sto­sow­nych po­rach wy­pra­wy wo­jen­ne i zmu­sza­jąc cia­ło do po­no­sze­nia tru­dów po­nad siły, do­szedł kre­su ży­cia. Zmarł wśród wiel­kie­go za­mę­tu, dzier­żąc wła­dzę mo­nar­szą dwa­dzie­ścia sie­dem lat.ROZ­DZIAŁ V

1. Rzą­dy w kró­le­stwie prze­ka­zał swo­jej żo­nie Alek­san­drze, ży­wiąc prze­ko­na­nie, że Ży­dzi będą wo­bec niej oka­zy­wać szcze­gól­ną ule­głość, była bo­wiem jak naj­dal­sza od jego bru­tal­no­ści, a prze­ciw­sta­wia­jąc się zbrod­niom, po­zy­ska­ła so­bie życz­li­wość miesz­kań­ców. I nie omy­lił się w swo­ich ocze­ki­wa­niach. Ster rzą­dów nie­wia­sta owa moc­no dzier­ży­ła w swym ręku dzię­ki sza­cun­ko­wi, jaki zdo­by­ła so­bie po­boż­no­ścią. Prze­strze­ga­ła bo­wiem tra­dy­cją uświę­co­nych oby­cza­jów oj­czy­stych z nie­zwy­kłą su­mien­no­ścią i od po­cząt­ku wy­stę­po­wa­ła prze­ciw tyma, co prze­kra­cza­li świę­te pra­wa. Z mał­żeń­stwa jej z Alek­san­drem uro­dzi­ło się dwóch sy­nów: star­sze­go z nich Hir­ka­na usta­no­wi­ła ar­cy­ka­pła­nem, ma­jąc na wzglę­dzie jego wiek, a tak­że jego zbyt gnu­śne uspo­so­bie­nie, żeby mógł tru­dzić się spra­wo­wa­niem rzą­dów w pań­stwie, młod­sze­go zaś Ary­sto­bu­la, któ­ry od­zna­czał się ży­wym tem­pe­ra­men­tem, ska­za­ła na za­mknię­cie się w ży­ciu pry­wat­nym.

2. W cie­niu jej wła­dzy do zna­cze­nia za­czę­li do­cho­dzić fa­ry­ze­usze. Była to gru­pa Ży­dów, któ­rzy cie­szy­li się opi­nią wy­róż­nia­ją­cych się spo­śród in­nych po­boż­no­ścią i skru­pu­lat­nym ob­ja­śnia­niem praw. Alek­san­dra, któ­ra sama też ob­ja­wia­ła wiel­ką gor­li­wość w spra­wach Bo­żych, na­zbyt się z nimi li­czy­ła, oni zaś stop­nio­wo co­raz bar­dziej wy­ko­rzy­sty­wa­li nie­wie­ścią pro­sto­dusz­ność, aż w koń­cu wzię­li w swo­je ręce fak­tycz­ne rzą­dy w pań­stwie i mo­gli ska­zy­wać na wy­gna­nie i stam­tąd od­wo­ły­wać, uwal­niać lub wię­zić, kogo tyl­ko chcie­li. Krót­ko mó­wiąc, oni ko­rzy­sta­li z do­bro­dziej­stwa wła­dzy kró­lew­skiej, a wy­dat­ki i kło­po­ty spa­da­ły na bar­ki Alek­san­dry. Po­tra­fi­ła jed­nak świet­nie po­kie­ro­wać waż­ny­mi spra­wa­mi: po­dwo­iła swo­ją ar­mię, or­ga­ni­zu­jąc sta­ły za­ciąg, i nad­to zwer­bo­wa­ła jesz­cze nie­ma­ło woj­ska na­jem­ne­go, tak że nie tyl­ko trzy­ma­ła w ry­zach swój na­ród, ale rów­nież bu­dzi­ła po­strach u ob­cych wład­ców. Umia­ła rzą­dzić in­ny­mi, lecz nią samą rzą­dzi­li fa­ry­ze­usze.

3. W taki to spo­sób fa­ry­ze­usze zgła­dzi­li jed­ne­go z wy­bit­nych mę­żów i przy­ja­cie­la Alek­san­dra, Dio­ge­ne­sa, za­rzu­ciw­szy mu, że to on wła­śnie był do­rad­cą kró­la, kie­dy z jego roz­ka­zu ukrzy­żo­wa­no osiem­set osób. Na­kła­ma­li rów­nież Alek­san­drę do stra­ce­nia jesz­cze in­nych lu­dzi, któ­rzy pod­bu­rza­li Alek­san­dra prze­ciw owym mę­żom. A że ona przez swą bo­go­boj­ność ustę­po­wa­ła im, ska­zy­wa­li na śmierć, kogo im się po­do­ba­ło. Naj­wy­bit­niej­si z tych, któ­rzy czu­li się za­gro­że­ni, schro­ni­li się do Ary­sto­bu­la. Ten prze­ko­nał swo­ją mat­kę, by oszczę­dzi­ła owych mę­żów ze wzglę­du na ich po­zy­cję, a je­śli są­dzi, że nie są bez winy, aby wy­da­li­ła ich z mia­sta. Tak więc ci, ma­jąc za­pew­nio­ne bez­pie­czeń­stwo, roz­pro­szy­li się po kra­ju. Alek­san­dra zaś wy­pra­wi­ła woj­sko na Da­ma­szek, po­słu­gu­jąc się pre­tek­stem, ja­ko­by Pto­le­me­usz sta­le uci­skał to mia­sto, i wzię­ła je w swo­je wła­da­nie, jako że nie po­czy­ni­ło ono więk­szych przy­go­to­wań do obro­ny. Kró­la Ar­me­nii zaś Ti­gra­ne­sa, któ­ry roz­ło­żył się przed Pto­le­ma­idą i ob­le­gał Kle­opa­trę, sta­ra­ła się po­zy­skać przy po­mo­cy per­trak­ta­cji i obiet­ni­cą po­dar­ków, lecz jego zmu­si­ły do szyb­kie­go wy­co­fa­nia się za­bu­rze­nia we­wnętrz­ne we wła­snym kra­ju, kie­dy to Lu­kul­lus wkro­czył do Ar­me­nii.

4. Tym­cza­sem Alek­san­drę zło­ży­ła cho­ro­ba, a młod­szy z jej sy­nów, Ary­sto­bul, wy­ko­rzy­stu­jąc sy­tu­ację z po­mo­cą swo­ich zwo­len­ni­ków – a miał ich wie­lu i szcze­rze od­da­nych, gdyż po­cią­gał ich jego żywy tem­pe­ra­ment – za­wład­nął wszyst­ki­mi twier­dza­mi. Po zwer­bo­wa­niu woj­ska na­jem­ne­go za pie­nią­dze, któ­ry­mi się w nich ob­ło­wił, sam ogło­sił się kró­lem. Gdy Hir­kan skar­żył się na to po­stę­po­wa­nie, mat­ka, li­tu­jąc się nad nim, ka­za­ła za­mknąć żonę i dzie­ci Ary­sto­bu­la w An­to­nii. Była to twier­dza le­żą­ca w pół­noc­nej stro­nie świą­ty­ni: daw­niej, jako się rze­kło, zwa­ła się Ba­ris, a póź­niej, gdy An­to­niusz osią­gnął naj­wyż­szą wła­dzę, otrzy­ma­ła obec­ną na­zwę, po­dob­nie jak od imion Se­ba­stos i Agryp­pa po­cho­dzą na­zwy miast Se­ba­ste i Agryp­pias. Za­nim jed­nak Alek­san­dra pod­ję­ła kro­ki prze­ciw Ary­sto­bu­lo­wi z po­wo­du oba­le­nia bra­ta, za­koń­czy­ła ży­cie po dzie­się­ciu la­tach spra­wo­wa­nia rzą­dów.ROZ­DZIAŁ X

1. Wła­śnie w owym cza­sie tak­że An­ty­gon, syn Ary­sto­bu­la, sta­wił się u Ce­za­ra i mi­mo­wol­nie przy­czy­nił się do jesz­cze więk­sze­go wy­nie­sie­nia An­ty­pa­tra. Miał on słusz­ne po­wo­dy do la­men­to­wa­nia nad lo­sem swo­je­go ojca (zo­stał on, jak ogól­nie mnie­ma­no, otru­ty, dla­te­go że po­zo­sta­wał we wro­gich sto­sun­kach z Pom­pe­ju­szem) i oskar­że­nia Scy­pio­na, że okrut­nie ob­szedł się z jego bra­tem, lecz nie po­wi­nien był swo­jej ża­ło­ści łą­czyć z ja­kąś za­wi­ścią. On tym­cza­sem, wy­stę­pu­jąc przed Ce­za­rem, nie szczę­dził tak­że oskar­żeń pod ad­re­sem Hir­ka­na i An­ty­pa­tra: jak to oni, gwał­cąc wszel­kie pra­wa, wy­gna­li jego ro­dzeń­stwo z ca­łej oj­cow­skiej zie­mi i w swo­jej zu­chwa­ło­ści do­pu­ści­li się wie­lu prze­stępstw wzglę­dem na­ro­du; je­śli zaś po­sła­li po­sił­ki do Egip­tu, to nie po­stą­pi­li tak z życz­li­wo­ści do nie­go (Ce­za­ra), lecz z oba­wy o swo­je daw­niej­sze wro­gie po­stęp­ki i w celu za­tar­cia pa­mię­ci o utrzy­my­wa­niu przy­ja­ciel­skich sto­sun­ków z Pom­pe­ju­szem.

2. Sły­sząc te sło­wa, An­ty­pa­ter ze­rwał z sie­bie sza­ty i oka­zu­jąc licz­ne bli­zny oświad­czył, że jego wier­ność dla Ce­za­ra nie po­trze­bu­je słów na swo­ją obro­nę. Gdy­by na­wet mil­czał, samo cia­ło wo­ła­ło­by do­no­śnym gło­sem. Wsze­la­ko zdu­mie­wa go zu­chwal­stwo An­ty­go­na, któ­ry bę­dąc sy­nem wro­ga Rzy­mian i jeń­ca zbie­głe­go z Rzy­mu oraz ma­jąc po ojcu we krwi skłon­no­ści wy­wro­to­we i bun­tow­ni­cze, ośmie­la się oskar­żać dru­gich przed wo­dzem Rzy­mian i pra­gnie osią­gnąć ja­kieś ko­rzy­ści, gdy tym­cza­sem po­wi­nien cie­szyć się, że jesz­cze żyje. Je­że­li zaś te­raz dąży do osią­gnię­cia wła­dzy, to czy­ni to nie tyle z bie­dy, ile ra­czej w tym celu, by zja­wiw­szy się wśród Ży­dów za­siać mię­dzy nimi ziar­no bun­tu i wy­ko­rzy­stać po­moc ofia­ro­daw­ców na ich wła­sną zgu­bę.

3. Po wy­słu­cha­niu tych wy­po­wie­dzi Ce­zar orzekł, że Hir­kan jest god­niej­szym kan­dy­da­tem na urząd ar­cy­ka­płań­ski, An­ty­pa­tro­wi zaś po­zo­sta­wił swo­bo­dę wy­bo­ru sta­no­wi­ska dla sie­bie. A kie­dy ten zło­żył w jego ręce, jako przy­zna­ją­ce­go za­szczy­ty, de­cy­zję co do spo­so­bu uczcze­nia go, zo­stał mia­no­wa­ny pro­ku­ra­to­rem ca­łej Ju­dei i uzy­skał nad­to zgo­dę na od­bu­do­wa­nie zbu­rzo­nych mu­rów oj­czy­ste­go mia­sta. Za­szczy­ty te Ce­zar roz­ka­zał wy­ryć na Ka­pi­to­lu, aby po­zo­sta­ły jako znak, upa­mięt­nia­ją­cy wła­sną spra­wie­dli­wość oraz dziel­ność owe­go męża.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: