World of Warcraft. Rozbicie. Wojna starożytnych. Tom 3 - ebook
World of Warcraft. Rozbicie. Wojna starożytnych. Tom 3 - ebook
Godzina gniewu zbliża się wielkimi krokami. Dzielne nocne elfy są zdruzgotane utratą ukochanego generała. Czarny smok Neltharion przejął Demoniczną Duszę i rozproszył nią siły potężnych smoczych rodów. Na domiar złego władca demonów Archimond ze swoim Płonącym Legionem ma zwycięstwo nad Kalimdorem praktycznie w zasięgu ręki. Podczas gdy kraina i jej mieszkańcy uginają się pod naporem niepowstrzymanego zła, z głębin Studni Wieczności wyłania się zagrożenie tak przerażające, że aż trudno je opisać… W ostatnim, apokaliptycznym tomie trylogii smoczy mag Krasus i młody druid Malfurion stawiają wszystko na jedną kartę – tylko tak mogą zyskać szansę na ocalenie Azeroth przed całkowitym zniszczeniem. Jednocząc rasy krasnoludów, taurenów i furbolgów, pragną stworzyć sojusz, któremu być może uda się przeciwstawić potędze Płonącego Legionu. Bo jeśli Demoniczna Dusza dostanie się w jego ręce, cała nadzieja przepadnie. Oto nadeszła godzina, w której przeszłość zderzy się z przyszłością!
| Kategoria: | Fantasy |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-68053-84-5 |
| Rozmiar pliku: | 3,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W ostatnim, apokaliptycznym tomie trylogii smoczy mag Krasus i młody druid Malfurion stawiają wszystko na jedną kartę – tylko tak mogą zyskać szansę na ocalenie Azeroth przed całkowitym zniszczeniem. Jednocząc rasy krasnoludów, taurenów i furbolgów, pragną stworzyć sojusz, któremu być może uda się przeciwstawić potędze Płonącego Legionu. Bo jeśli Demoniczna Dusza dostanie się w jego ręce, cała nadzieja przepadnie. Oto nadeszła godzina, w której przeszłość zderzy się z przyszłością!PROLOG
Wokół niego szalała pierwotna furia, zawzięcie szarpiąc go z każdej strony. Ogień, woda, ziemia oraz powietrze wirowały w nieokiełznanym tańcu, a każdy z żywiołów przepełniała czysta, nieujarzmiona moc. Trwanie w jednym miejscu kosztowało go sporo wysiłku, grożąc, że zostanie rozerwany na strzępy. Mimo to udawało mu się wytrzymać. Nie mógł się poddać.
Przed jego ślepiami przelatywała niezliczona ilość przeróżnych obrazów i przedmiotów. Bezkresny, rozszalały czar atakował wszystkie jego zmysły. Widział krajobrazy, wojny, a także stworzenia, których nawet on nie potrafił nazwać. Słyszał głos każdej istoty istniejącej zarówno w teraźniejszości, jak i przyszłości oraz przeszłości. W jego uszach dudniły wszystkie dźwięki, jakie kiedykolwiek usłyszano, oślepiały go niewyobrażalne barwy.
Jednak najbardziej zatrważające w tym wszystkim było przyglądanie się samemu sobie w każdej chwili istnienia, od momentu narodzin aż po śmierć. Widok ten może i byłby go pokrzepił, gdyby nie fakt, że wszystkie jego wersje znajdowały się w równie dziwacznie wykrzywionej pozie co on. Każda jego wersja starała się ocalić nie tylko własny świat przed pogrążeniem się w chaosie. Starały się ocalić całą rzeczywistość.
Nozdormu potrząsnął łbem, a z jego gardzieli dobiegł ryk wyrażający zarówno ból, jak i frustrację.
Przybrał postać smoka – ogromnego złocistobrązowego behemota, który zdawał się ukształtowany w równym stopniu z piasków czasu, co pokrytego łuskami ciała. Jego ślepia stworzone zostały z kryształów barwy słońca, szpony natomiast z połyskujących diamentów. Był Aspektem Czasu, jednym z Wielkich Aspektów, które czuwały nad Azeroth, utrzymując świat w harmonii oraz chroniąc go przed zagrożeniami zarówno zewnętrznymi, jak i wewnętrznymi. Twórcy tego świata powołali do życia pięć Wielkich Aspektów, lecz to właśnie Nozdormu został przez nich obdarzony tą szczególną mocą, dzięki której mógł widzieć niezliczone ścieżki przyszłości oraz zanurzyć się w zawiłościach czasów minionych. Unosił się w nurcie czasu niczym inne stworzenia w powietrzu.
Teraz jednak – mimo iż mógł liczyć na pomoc nieskończonej liczby własnych wersji – ostatkiem sił starał się powstrzymać katastrofę.
Gdzie leży problem? – zapytał sam siebie, zresztą nie pierwszy raz. – Co jest jego przyczyną? Miał pewne przypuszczenia, jednak nie dotyczyły one niczego konkretnego. Gdy wyczuł, że rzeczywistość zaczyna się rozpadać na kawałki, przybył w to miejsce, chcąc zbadać owo jakże osobliwe zjawisko… okazało się jednak, że przybył w ostatniej chwili, aby zapobiec kompletnej destrukcji. Tyle że zatraciwszy się w tym zadaniu, Aspekt zdał sobie sprawę, że sam nie jest w stanie zrobić nic więcej.
Aby zażegnać obecny kryzys, Wiekuisty zwrócił się o pomoc do kogoś, od kogo co prawda był tysiąckrotnie potężniejszy, lecz kogo pomysłowość oraz oddanie sprawiały, iż dorównywał każdemu z Wielkich Aspektów. Skontaktował się z czerwonym smokiem Korialstrazem – oblubieńcem Alexstrazy Życiodajnej – zsyłając na niego strzępy wizji. Udało mu się wysłać mniejszego smoka – pod postacią czarodzieja Krasusa – aby zbadał jedną z zewnętrznych oznak nadciągającego kataklizmu i być może odkrył sposób na cofnięcie zmian wywołanych przez tę przerażającą sytuację.
Tyle że Krasus i jego ludzki uczeń, szukając we wschodnich górach owej anomalii, zostali przez nią pochłonięci. Wyczuwając, że niespodziewanie znaleźli się nieopodal, Nozdormu przeniósł ich do czasów, w których – jak przypuszczał – czaiło się źródło zagrożenia. Spiżowy Aspekt wiedział, że przeżyli podróż, lecz był to największy z ich sukcesów, bowiem do tej pory nie udało im się osiągnąć niczego znaczącego.
I dlatego – mimo iż pokładał w nich ogromne nadzieje – Nozdormu samodzielnie, na ile był w stanie, szukał przyczyn powstania owej anomalii. Rozciągając swoje moce do granic możliwości, ogromny smok tropił wszelkie oznaki chaosu. Bronił się przed wirującymi mu przed ślepiami obrazami siejących spustoszenie orków, rozwijających się i upadających królestw, gwałtownych wstrząsów wywołanych przez wybuchy wulkanów, jednak wciąż nie był w stanie znaleźć żadnej wskazówki…
Nie! W końcu wyczuł coś zupełnie innego… coś, co zdawało się wywierać wpływ na cały ten obłęd. Była to moc subtelnie przesiąkająca ze znajdującego się w oddali splotu. Nozdormu ruszył za mglistym śladem niczym rekin za ofiarą. Mentalnie zanurzył się w rozszalałym wirze czasu. Kilkukrotnie mu się wydawało, że zgubił trop, jednak jakimś cudem ponownie udawało mu się go podjąć.
Ale potem, powoli łącząc się w jednolitą całość, pojawiła się przed nim owa mętna siła. Wyczuł w niej coś znajomego, przez co początkowo odrzucił prawdę, która została mu objawiona. Wiekuisty, przekonany, że się myli, zawahał się. Nie, to nie mogło być źródłem. To niemożliwe!
Nozdormu objawiła się wizja Studni Wieczności.
Wody hebanowego jeziora były wzburzone tak samo jak otaczający Aspekt krajobraz. Gwałtowne rozbłyski czystej magii walczyły ze sobą nad ciemnymi wodami.
I wtedy usłyszał szepczące głosy.
Na początku Nozdormu wziął je za głosy demonów, głosy Płonącego Legionu, jednak te były mu doskonale znane, dlatego też natychmiast porzucił ten trop. Nie… bijące od szepczących istot zło było znacznie starsze – wręcz starożytne – i jeszcze bardziej nienawistne…
Pierwotne siły rozrywały jego istotę na strzępy, lecz Nozdormu nie zwracał uwagi na ból, zbyt pochłonięty odkryciem, którego dokonał. Wierzył, że to właśnie tutaj znajdował się klucz do tej katastrofy. Nie miał pojęcia, czy dysponuje wystarczającą mocą, aby na cokolwiek wpłynąć, jednak jeśli zdoła odkryć prawdę, Korialstraz prawdopodobnie będzie mógł zakończyć swoją misję sukcesem.
Nozdormu kontynuował mentalne przeszukiwanie jeziora. W przeciwieństwie do większości istot miał świadomość, że to, co wyglądało na zwyczajny zbiornik wodny, tak naprawdę było czymś więcej. Śmiertelnicy nie pojmowali w pełni jego natury. Mało tego, nawet pozostałe Aspekty nie rozumiały tych wód tak dobrze jak on. A mimo to spiżowy smok zdawał sobie sprawę, że Studnia skrywa tajemnice nawet przed nim.
Zmysł wzroku podpowiadał mu, że unosi się ponad czarną taflą jeziora, lecz umysł smoka tak naprawdę przemierzał zupełnie inny wymiar. Przemierzał labirynt utworzony przez splątane ze sobą siły, które strzegły rdzenia Studni przed odkryciem. Wyglądało to tak, jakby woda była żywa lub coś zakradło się do Studni i zamieszkało w odmętach, stając się jej częścią.
Znowu pomyślał o demonach z Płonącego Legionu i ich pragnieniu, aby użyć mocy Studni Wieczności do otworzenia portalu, przez który wkroczą do Azeroth i unicestwią wszystko, co żywe. Tyle że było to zbyt sprytne jak na demony… a nawet jak na ich pana, Sargerasa.
Z narastającym niepokojem smok brnął dalej. Kilkukrotnie prawie znalazł się w potrzasku. Nie brakowało fałszywych, jakże kuszących ścieżek, które powstały po to, aby już na zawsze związać intruzów ze Studnią, która wchłaniałaby ich moc, ich istotę. Nozdormu poruszał się z niezwykłą ostrożnością. Gdyby wpadł w pułapkę, oznaczałoby to nie tylko jego śmierć, lecz prawdopodobnie koniec wszechrzeczy.
Zanurzał się coraz głębiej i głębiej. Natężenie tworzących Studnię sił wprawiło Aspekt w osłupienie. Wyczuwał moc, która przypomniała mu o stwórcach; w porównaniu z ich dawną świetnością Nozdormu był niczym pełzający w błocie ślimak. Czy byli jakoś związani z sekretami Studni?
Spiżowy lewiatan nadal szybował ponad mroczną taflą jeziora. W tym miejscu poza światem śmiertelników jedynie on i Studnia zachowywali jakąkolwiek stabilność. Wody unosiły się w przestrzeni, gigantyczne jezioro przenikało różne światy.
Zbliżył się do jego wzburzonej powierzchni. Gdyby znajdował się w świecie śmiertelników, dostrzegłby w niej swoje odbicie, lecz tutaj widział jedynie czerń. Zanurzył się myślami jeszcze głębiej, zmierzając coraz bliżej rdzenia Studni… oraz prawdy.
I wtedy wystrzeliły ku niemu macki atramentowej wody, które oplotły jego skrzydła, kończyny oraz szyję.
Aspekt zareagował na czas, aby nie dać się wciągnąć pod powierzchnię jeziora, jednak mało brakowało. Walczył z wodnymi mackami, lecz te mocno go oplatały. Wszystkie łapy miał unieruchomione, a macka na szyi smoka zaciskała się coraz mocniej, odcinając mu dopływ powietrza. Nozdormu zdawał sobie sprawę, że to, czego doświadcza, jest wyłącznie iluzją, lecz była to iluzja potężna, odzwierciedlająca rzeczywistość. Jego umysł znalazł się w pułapce tego, co czaiło się w odmętach Studni. Musiał szybko się uwolnić, w przeciwnym razie iluzja go zabije, zupełnie jakby była prawdziwa.
Nozdormu otworzył paszczę i… wypuścił strumień piasku, który skuł powierzchnię Studni migoczącym lodem. Macki szarpnęły smokiem, a potem rozluźniły chwyt. Następnie wyschły na wiór, kiedy magia, która powołała je do życia, postarzała się i zniszczała.
Lecz gdy tylko zaczęły się kruszyć, w kierunku smoka wystrzeliły kolejne. Spodziewający się tego Nozdormu zamachał mocno skrzydłami i błyskawicznie poderwał się do góry. Cztery hebanowe macki przecięły powietrze, lecz nie sięgnąwszy celu, zniknęły pod taflą jeziora.
Niespodziewanie coś szarpnęło wiszącym w powietrzu smokiem. Jedna z macek oplotła jego ogon, a kiedy Nozdormu odwrócił się, aby ją zniszczyć, spod powierzchni wody wystrzeliły kolejne. Atakowały z każdej strony, tak licznie, że spiżowy smak nie był w stanie uniknąć ich wszystkich.
Uderzył jedną, potem drugą i kolejną, lecz w końcu został opleciony przez ponad tuzin. Każda z macek zaciskała się wokół jego cielska z potworną siłą. Ciągnęły go bezlitośnie w kierunku spienionej Studni Wieczności.
Pod Nozdormu powstał wir wodny, który z przerażającą siłą zaczął ściągać go w dół. Odległość dzieląca Aspekt od wód Studni zmniejszała się z każdą chwilą.
I wtedy wir momentalnie uległ zmianie – pędzące wokół jego krawędzi fale jakby się wystrzępiły, a potem błyskawicznie zestaliły. Gardziel wiru powiększyła się, lecz wyrosło z niej coś, co początkowo wyglądało na mackę. W przeciwieństwie do poprzednich ta była długa i żylasta. Gdy zbliżyła się do smoka, jej czubek rozłożył się niczym kwiat, który zamiast płatków miał trzy ostro zakończone wypustki.
Paszcza.
Wiekuisty ze zdumienia szerzej otworzył złote ślepia. Zaczął szarpać się z jeszcze większą determinacją.
Demoniczna paszcza otworzyła się drapieżnie, gdy macki przyciągały Aspekt w jej stronę. „Jęzor” chłostał behemota po pysku, paląc mu skórę do żywego.
Dobiegające z głębi Studni szepty stawały się coraz bardziej maniakalne, coraz bardziej zniecierpliwione. Wyraźne głosy wywołały dreszcze wzdłuż grzbietu Aspektu. Szepczące istoty były czymś więcej niż tylko demonami…
Nozdormu ponownie wypuścił z pyska piaski czasu, lecz tym razem spłynęły one po złowrogich mackach jak zwykły pył. Spiżowy lewiatan wykręcił cielsko, starając się uwolnić z uścisku chociaż jednej z nich, lecz oplatały go z iście wampiryczną drapieżnością.
Nie podobało się to behemotowi. Stwórcy obdarzyli go – jako uosobienie Czasu – wiedzą na temat własnej śmierci. Miała to być przestroga, aby nigdy nie pomyślał, że jego moc jest na tyle wielka i przerażająca, że przed nikim nie musi odpowiadać. Spiżowy Aspekt doskonale wiedział, jak i kiedy zginie… i ten moment jeszcze nie nadszedł.
A mimo to nie mógł się wyswobodzić.
„Jęzor” oplótł się wokół jego pyska z taką siłą, że Wiekuisty miał wrażenie, iż jego szczęki zaraz zostaną zmiażdżone. Raz jeszcze powtórzył sobie, że to wszystko jest tylko złudzeniem, jednak ta wiedza nie powstrzymała ani bólu, ani niepokoju, które trawiły go od środka jak nigdy wcześniej.
Smok znalazł się tuż przy kłach, które głośno zazgrzytały. Dźwięk ten najwyraźniej miał złamać w nim ducha… i tak też się stało. Wysiłek związany z podtrzymaniem splotów rzeczywistości był dodatkowym obciążeniem dla jego umysłu. Czy nie prościej byłoby dać się pochłonąć Studni i odpuścić sobie ten cały trud…
Nie! – pomyślał nagle. Pewien desperacki pomysł wpadł Nozdormu do głowy. Nie wiedział, czy starczy mu mocy, aby go wykonać, jednak w obecnej sytuacji nie miał zbyt wielkiego wyboru.
Cielsko behemota zaczęło połyskiwać. Wydawało się zamykać w sobie.
Czas zaczął płynąć do tyłu. Każdy wykonany ruch został cofnięty. Oplatający smoczy pysk „jęzor” odwinął się. Nozdormu wchłonął wypuszczony z pyska strumień piasków, a unieruchamiające go macki uwolniły jego ciało i zniknęły w czarnej toni…
W chwili, kiedy to się wydarzyło, Nozdormu przywrócił naturalny bieg czasu i natychmiast wycofał umysł z odmętów Studni Wieczności.
Ponownie unosił się w rzece czasu, ostatkiem sił spajając rzeczywistość w całość. Był wykończony po zakończonych katastrofą poszukiwaniach, jednak jakimś cudem wykrzesał z siebie dość sił do dalszych zmagań. Zetknął się ze złem wypaczającym Studnię Wieczności i wiedział – lepiej niż jakakolwiek inna istota – że klęska doprowadzi do czegoś o wiele gorszego od zniszczenia wszechświata.
Wiekuisty w końcu rozpoznał, czym były owe szepty. W porównaniu z nimi bledła nawet przerażająca furia całego Płonącego Legionu.
Tyle że spiżowy smok nie mógł nic zrobić, aby pokrzyżować ich plany. Ledwo był w stanie utrzymać w ryzach ten chaos. Nie miał już nawet sił, aby mentalnie skontaktować się z pozostałymi – zakładając, że w ogóle zdołałby to zrobić.
Nie było zatem żadnej nadziei z wyjątkiem promyka tak maleńkiego, tak nieistotnego, że nie dodawał Nozdormu otuchy.
Wszystko spoczywa w ich rękach… – pomyślał, gdy dopadły go żywioły. – Wszystko w rękach Korialstraza i jego człowieka…