Wredna księżniczka. Tom 3 - ebook
Wredna księżniczka. Tom 3 - ebook
Gdy po wypadku samochodowym i śpiączce Bianca Covingtonwraca do Royal Hearts Academy, pierwszego dnia zostaje dotkliwie pobita przez koleżanki. Przypomina sobie, że jako kapitan drużyny cheerleaderek była wredna, poniżała dziewczyny, szantażowała je i im dokuczała.
Nazywają ją bezduszną suką, podłą manipulatorką. Wredną księżniczką, która lubi krzywdzić innych ludzi. Mówią, że wydarzyły się straszne rzeczy. Rzeczy, które na zawsze zmieniły jej życie. Jedyny problem jest taki... że ona nic z tego nie pamięta.
Kiedy przenosi się do nowej, publicznej, szkoły, spotyka Stone’a DaSilva. Już kiedyś się zetknęli, i nie były to miłe okoliczności. Ale tego Bianca również nie pamięta. Stone bardzo jej się podoba. Ale czy połączy ich coś więcej?
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-287-2466-2 |
Rozmiar pliku: | 2,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wskazałam pudełko, w którym znajdowały się moje nowe baletki.
– Jesteś pewna, że wzięłaś te właściwie?
Jeśli nie są dokładnie takie same, jakie ma Julianna, to da jej jeszcze więcej powodów, żeby się ze mnie naśmiewać.
Mama westchnęła ciężko, podniosła do ucha komórkę i podała kobiecie za ladą kartę kredytową.
– Bierzemy te.
Tamtego dnia była bardziej nerwowa niż zwykle.
Pewnie z powodu kłótni z moim starszym bratem Cole’em. Dziś rano chciał się zapisać do drużyny futbolowej, ale mama nie wyraziła na to zgody, ponieważ oblał wszystkie sprawdziany.
Spojrzałam wkurzona na drugiego brata bliźniaka, Liama.
– Dlaczego Cole zawsze wszystko psuje? – spytałam. Spodziewałam się, że przyzna mi rację, ponieważ Cole irytuje go nawet bardziej niż mnie, lecz on tylko wzruszył ramionami.
Nasz brat popsuł humor całej rodzinie, począwszy od mamy, i wszystko było dziś nie tak.
Nie lubiłam tego.
– Możemy pójść na lody? – spytałam.
Liam zmarszczył z obrzydzeniem nos.
Uważał, że lody są za zimne i powinny zostać usunięte z całej naszej planety.
Zdecydowanie się z nim nie zgadzałam.
– Daj spokój – jęknęłam, kierując gniew na niego. – Dla ciebie przestałam jeść mięso, ale nie zmusisz mnie, żebym zrezygnowała z lodów.
Trzy miesiące wcześniej postanowił, że zostanie weganinem, by ratować zwierzęta. Wkrótce jednak doszedł do wniosku, że za bardzo kocha ser, więc stwierdził, że będzie tylko wegetarianinem.
Ponieważ go kochałam – i ponieważ film o uboju krów, który mi pokazał, sprawił, że miałam nocne koszmary – zgodziłam się do niego przyłączyć.
Ale jeśli chodzi o lody, wyznaczyłam granicę.
Liam wyzywająco skrzyżował ręce na piersi.
– Są za zi…
– Nie są…
– Czy wy dwoje możecie przestać się kłócić? – rzuciła ostro nasza matka, pospiesznie podpisując rachunek i chowając telefon do torebki. – Nie pójdziemy na lody.
Rany.
– Ale, mamo…
– Bianco, proszę! – Wskazała torby z baletowymi trykotami. – Jeszcze słowo, a jak mi Bóg miły, oddam wszystko, co kupiłam.
Zaszokowana rozdziawiłam usta.
Zaskoczyło mnie nawet nie to, że to był jej pomysł, by pójść do galerii handlowej i kupić mi trykoty i baletki, ale to, że na mnie krzyknęła. Nigdy, przenigdy tego nie robiła.
Chociaż kochała wszystkie swoje dzieci, wiadomo było, że to ja jestem jej ulubienicą, a na drugim miejscu był Liam.
Odkąd pamiętałam, naszą trójkę łączyły bardzo silne więzi.
Liam, jakby czytał mi w myślach, wziął mnie za rękę.
Cole potrafił być czasami wielkim tłustym palantem.
Zdarzało się, że był tak wredny, że mama przez kilka dni nie wychodziła ze swojego pokoju.
Twierdziła, że jest chora, ale my znaliśmy prawdę.
Nie była chora. Była smutna.
Szkoda, że nie ma tu Jace’a, naszego starszego brata, pomyślałam.
On zawsze wie, co powiedzieć i co zrobić.
Ponieważ nasz tata bez przerwy siedział w pracy, czułam, że to Jace jest bardziej jak ojciec.
No ale miałam tylko jedną mamę… i właśnie była na mnie zła.
Co mnie smuciło.
Kiedy znów na mnie spojrzała, jej twarz miała już łagodniejszy wyraz.
– Bianco…
Nie. To nie w porządku.
Nie jestem taka jak Cole. Nigdy nie powiedziałam mamie, że jej nienawidzę, ani się z nią nie kłóciłam.
Zawsze mówiłam, że ją kocham… ponieważ jest osobą, którą lubię najbardziej na świecie.
Sądziłam, że ona mnie też.
Wyrwałam rękę z dłoni Liama i wypadłam ze sklepu.
– Bianco, wracaj! – krzyknęła mama, biegnąc za mną, po czym jednym szybkim ruchem złapała mnie za ramię. – Przepraszam.
– Już nie jesteś osobą, którą lubię najbardziej na świecie – oznajmiłam przez łzy.
– Wcale tak nie myślisz, maleńka.
Miała rację. Nie myślałam.
Nasza więź była nie do zerwania.
Mimo to sposób, w jaki mnie potraktowała, zabolał. Bardzo.
Byłam wrażliwa tak jak Liam, lecz w przeciwieństwie do niego nie okazywałam słabości.
Bo mama powiedziała, że powinnam być silna.
Silniejsza niż ona.
Mama odwróciła mnie twarzą do siebie i otarła mi łzy.
– Kocham cię.
Gdy mnie objęła, lodowa ściana, którą zbudowałam, stopniała.
– Ja też cię kocham.
Zawsze pachniała kokosami i wanilią, a gdy mnie przytulała, to była najlepsza rzecz na świecie.
Czułam się jak w kokonie.
– Nadal chcesz lody?
Kiwnęłam głową, przywierając do niej jak koala.
Kątem oka dostrzegłam, że Liam się nadąsał.
Kochałam mojego brata najbardziej na świecie, ale miał ten irytujący zwyczaj, że chciał, by wszyscy myśleli tak jak on.
W głębi duszy wiedziałam, że to z powodu niepokoju, jaki go dręczył, choć czasem brakowało mi cierpliwości.
Mama jednak zawsze go rozumiała.
Dziewięć razy na dziesięć udawało jej się powstrzymać jego ataki, zanim do nich doszło.
Oderwała ode mnie jedną rękę i objęła nią Liama.
– Kochanie, możemy też wziąć naleśniki, okej?
Naleśniki to było ulubione danie Liama. Ale tylko dwa pierwsze ze stosu.
Według niego pozostałe nigdy nie były tak puszyste i nie smakowały tak dobrze. Co za dziwadło.
Na szczęście się zgodził.
– Dobra.
Mama wstała i westchnęła z ulgą.
– Zatargajmy te torby do samochodu i jedźmy do naleśnikarni, jest przy tej samej ulicy. – Już chciałam zaprotestować, lecz dodała: – Bianco, podają tam też lody.
Tak, ale nie takie, jakie lubię.
Nieważne. Odpuściłam.
Ruszyliśmy, lecz mama nagle się zatrzymała i spojrzała na zegarek.
– Chole… O kurczę.
– Co się stało?
– Najpierw muszę wpaść do szkoły.
Ja i Liam wymieniliśmy spojrzenia.
– Dlaczego?
– Żeby zapisać Cole’a na futbol – poinformował Liam z kwaśną miną.
– Myślałam, że się nie zgodziłaś.
Mama ścisnęła nasadę nosa.
– On naprawdę tego chce. Nigdy nie widziałam, żeby był tak… Wiecie co? Jestem mamą i gdy coś postanowię, to tak ma być. Więc zapiszę waszego brata do drużyny futbolowej.
– Przecież wiesz, że za tydzień się tym znudzi – prychnął Liam.
Nie mylił się. Cole miał to do siebie, że wszystko szybko mu się nudziło.
Mama zmierzwiła Liamowi włosy.
– No cóż, nawet jeśli, może ty będziesz mógł zająć jego miejsce? – powiedziała, gdy szliśmy do samochodu.
Spojrzał na nią tak, jakby wyrosła jej druga głowa.
– Nigdy. Sport jest okropny.
Wybuchnęła śmiechem.
– Nie jest taki zły. – Gdy na mnie spojrzała, w jej oczach pojawił się błysk. – Kto wie, może pewnego dnia zostaniesz cheerleaderką, jak twoja mama?
Co?!
– To w Indiach są cheerleaderki? – spytaliśmy jednocześnie ja i Liam.
Mama znów się roześmiała.
– Oczywiście, że tak. Chociaż nie ubierają się tak jak te w Ameryce, to…
Przerwał jej dzwonek komórki.
– Pomyśl o tym – rzuciła, przykładając aparat do ucha. – Wasz ojciec dzwoni.
Cmoknęłam kpiąco.
Może tata i za często wyjeżdżał służbowo, ale na pewno bardzo ją kochał.
W ostatnim tygodniu prawie codziennie przysyłał jej kwiaty i czekoladki.
Liam znów się nadąsał.
– Chciałbym, żeby tata pozwolił nam jechać do Indii.
– Pewnego dnia mama mnie tam zabierze – oznajmiłam z uśmiechem, gdy wsiadaliśmy do samochodu.
Rozdziawił buzię.
– To nie w porządku. – Spojrzał na mamę. – Mnie też musisz zabrać do Indii.
Mam pokazała mu, żeby był cicho, i wyjechała z parkingu.
– Nie może – oznajmiłam mu. – Pojedziemy tylko ona i ja, matka i córka, same dziewczyny…
– Co to ma, do cholery, znaczyć?! – zadudnił w głośnikach głos ojca.
Liam i ja spojrzeliśmy na siebie. Tata nigdy nie krzyczał na mamę.
– Chyba umiesz czytać, prawda? – odpowiedziała spokojnie.
– Rumi – ton ojca zrobił się ponury – porozmawiaj ze mną, powiedz, co się dzieje… dlaczego tego chcesz?
– Teraz nie mogę, Jasonie. Jesteś na głośnomówiącym i są ze mną dzieci.
– A czego ona chce? – szepnął mi Liam do ucha.
Byłam tak samo zdezorientowana jak brat.
– Nie mam pojęcia.
– Jestem teraz w Teksasie na spotkaniu. Ale zaraz potem wracam do domu, dobrze? – powiedział tata.
– Dobrze – odrzekła mama. – Jednak nie zmienię zdania. Już podjęłam decyzję.
– Rumi – mówił tata błagalnie, jakby jej imię było kołem ratunkowym. – Nie rób tego, proszę. Kocham cię…
– Wybacz, Jasonie, prowadzę, właśnie wjeżdżam do tunelu. Muszę kończyć.
Liam rozejrzał się, ściągając brwi.
– Do jakiego tunelu? O co tu chodzi? – syknął.
Gdy zajechaliśmy pod szkołę, mama rzuciła, żebyśmy zaczekali w samochodzie, a sama pobiegła zapisać Cole’a do drużyny futbolowej.
Powtórzyłam to, co już raz powiedziałam:
– Nie mam pojęcia.
Miałam tylko osiem lat. Nie mogłam, do cholery, wiedzieć, o co kłócą się rodzice.
Liam uniósł brodę.
– Mama wraca.
Spojrzałam przez przednią szybę i zobaczyłam, że idzie w stronę samochodu z telefonem przy uchu.
Wnioskując z jej szklących się oczu i napięcia widocznego na twarzy… nie była to miła rozmowa.
– Znowu kłóci się z tatą – powiedział Liam, stwierdzając rzecz oczywistą.
– Powinniśmy coś zrobić?
– Na przykład co?
Nagle mama przystanęła.
– Nie masz pojęcia, co dla ciebie poświęciłam! – krzyknęła, szarpiąc końce swoich długich czarnych włosów.
Ścisnęło mnie w żołądku.
– Indie – powiedzieliśmy jednocześnie.
Mama zostawiła swoją rodzinę w Indiach – i karierę aktorską w Bollywood – by z nim być, i nigdy tam nie wróciła.
Ostatni raz widziała krewnych w dniu ślubu.
Liam zmrużył oczy.
– Nie wiem, dlaczego tata nie pozwala mamie ich odwiedzić. To przecież jej rodzina.
Ja wiedziałam, o co chodzi, tyle że nie byłam gotowa podzielić się z bratem tym, co podsłuchałam.
– Może ją przed czymś chroni?
– Niby przed czym?
A niech tam. Powiem mu.
– W zeszłym tygodniu podsłuchałam, jak tata…
Przerywa mi głośny szloch.
O nie!
Mama płakała histerycznie na parkingu przed naszą szkołą.
– O kurde – sapnął Liam. – Powinniśmy do niej pójść?
Pokiwałam głową, ponieważ epizody mamy – jak określał to Jace – to nie było coś, co chciałaby ujawnić, lecz ona ruszyła w stronę auta.
– Zaczekaj, wraca.
Moja ulga nie trwała długo, ponieważ mama zaczęła kopać w bok samochodu.
– Poświęciłam dla ciebie wszystko!
– Mamo, co ty robisz? – odezwał się Liam głośnym szeptem, a w jego głosie wezbrała panika.
Mama jednak nie przestawała kopać mercedesa.
Często wpadała w złość, gdy ojciec coś mówił.
Lecz to był najgorszy atak złości, jaki widziałam.
– Nie możesz mi tego robić! – krzyczała, uderzając pięścią w maskę samochodu. – Obiecałeś mi, że jeśli się pobierzemy, będziemy razem na zawsze!
Tak, nasza mama zdecydowanie nie czuła się dobrze.
– Może powinniśmy odebrać jej telefon i zadzwonić do Jace’a? – zasugerowałam.
On będzie wiedział, co robić.
Liam pokiwał głową.
– Dobra. – Zerknął na mnie niepewnie. – Ale jak?
Nie miałam zielonego pojęcia.
– Liamie, ona stoi od twojej strony. Otwórz drzwi i wyrwij jej komórkę.
Mój brat spojrzał na mnie tak, jakbym prosiła go, żeby zabił pytona.
– No… ten…
Ale z niego cienias…
– Dobra, ja to zro… – zaczęłam, lecz ona waliła coraz mocniej.
– Zaraz wybije szybę – ostrzegł Liam, przysuwając się do mnie.
– Raczej stłucze sobie rękę.
– Nie rób mi tego! – krzyknęła tak głośno, że aż się skrzywiliśmy. – Kocham cię, Mark!
Popatrzyliśmy na siebie, wytrzeszczając oczy.
Kto to, do cholery, jest Mark?
– Nic mi nie jest – zapewniła mama, wierzchem dłoni próbując zetrzeć z twarzy smugi tuszu do rzęs. Odrzuciła do tyłu głowę i wybuchnęła śmiechem. – Wszystko w porządku.
Ścisnęłam dłoń Liama. Nic nie było w porządku.
Zachowywała się tak, jakby nie była sobą.
– Mogę skorzystać z twojego telefonu? – spytał Liam, trzymając się planu, by zadzwonić do Jace’a.
– Nie – ucięła mama.
I to by było tyle.
Spojrzałam zdezorientowana przez okno.
– Dokąd jedziemy? – spytałam.
– Naleśnikarnia jest w drugą stronę – zauważył Liam.
– Nie martwcie się, będziecie mieli mnóstwo naleśników i lodów.
Liam się rozpromienił.
– Jedziemy do Disney Worldu?
Szturchnęłam go w ramię.
Nie wiedziałam, dokąd mama nas wiezie, ale na pewno nie tam.
– Mamo, kocham cię – powiedziałam błagalnym tonem.
Gdy mówiłam jej, jak bardzo ją kocham, zwykle się uspokajała.
– Też cię kocham, dziecinko.
– Bardzo szybko jedziesz – zaniepokoił się Liam. – Zwolnij.
– Wszystko będzie dobrze, kochanie. – Po policzkach mamy znów zaczęły płynąć łzy. – Wszystko będzie dobrze…
Jej słowa nie uspokoiły żadnego z nas.
Liam mocniej ścisnął moją rękę i wyszeptał:
– Sądzisz, że ona nas porwała?
Otworzyłam usta, by mu przypomnieć, że ona nie jest jakimś przerażającym człowiekiem z wiadomości, że to nasza mama, więc nie może nas porwać… jednak zdałam sobie sprawę, że mój brat może mieć trochę racji.
Serce o mało nie wyskoczyło mi z piersi. Chociaż narzekałam na moją rodzinę, kochałam ich i chciałam, żebyśmy byli razem.
– Dokąd my jedziemy? – wyksztusiłam drżącym głosem.
Gdybym to wiedziała, mogłabym zadzwonić do Jace’a albo Cole’a i powiedzieć im, co się dzieje.
– Do miejsca, gdzie nie ma bólu – odpowiedziała mama, a samochód zaczął skręcać.
– Ale dokąd? – domagałam się odpowiedzi, a mój żołądek ściskało złe przeczucie.
Wydawało mi się, że zanim odpowiedziała, minęła cała wieczność.
Kiedy się odezwała, przeszedł mnie dreszcz.
– Do nieba.
Żółć podeszła mi do gardła, włoski zjeżyły się na karku.
Po raz pierwszy w życiu jej uwierzyłam.
To nie wyglądało normalnie. Mama był chora.
– Nie – pisnęłam – ja nie chcę do nieba.
Chciałam zapisać się na balet.
Chciałam mieć kota.
Chciałam skończyć podstawówkę.
Chciałam zobaczyć tatę, Jace’a i Cole’a i powiedzieć im, że ich kocham.
– Mamo, proszę – błagałam – po prostu masz zły dzień.
– Mam złe życie. – Uderzyła pięścią w kierownicę. – Tak wiele rzeczy mi odebrano. – Wnętrze samochodu wypełnił rozpaczliwy szloch. – Nie chcę żyć bez was.
Okazało się, że bycie ulubienicą mamy ma jednak swoje wady.
– Nie musisz żyć bez nas. Nigdy cię nie zostawimy – zapewnił Liam.
– To prawda – dodałam. – Kochamy cię.
Najbardziej na świecie… ale ja nie chciałam umrzeć.
– Zamknijcie oczy – poleciła mama i odpięła pas. – Wkrótce będzie po wszystkim, obiecuję.
Gdy samochód przyspieszył, Liam puścił moją rękę i zasłonił sobie oczy.
– Mamo! Stój!
– Mamo, proszę, nie rób tego! – krzyczałam, obejmując brata. – Kocham cię…
* * *
koniec darmowego fragmentu
zapraszamy do zakupu pełnej wersji