Wspólnota - ebook
Zamknięta społeczność, której istnienie jest pilnie strzeżoną tajemnicą. Obowiązują w niej niezliczone surowe zasady, a za ich złamanie czekają bolesne konsekwencje. Kto się urodził we Wspólnocie, pozostanie jej członkiem aż do śmierci, ponieważ za zdradę lub choćby ucieczkę odpowiedzą ci, których najbardziej się kocha.
W takim świecie dziewiętnastoletnia Julia musi wyjść za mąż, gdy tylko skończy szkołę.
Po ślubie odkryje, że nie wszystko, co jej wpajano, jest prawdą…
Wygra miłość czy silna potrzeba buntu?
| Kategoria: | Romans |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| Rozmiar pliku: | 2,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wydarzenia oraz osoby pojawiające się w książce są wytworem wyobraźni. Ich charakter, a także problemy społeczne i prawne opisane we _Wspólnocie_ mogą powodować dyskomfort u niektórych czytelników.
Powieść porusza takie tematy jak:
– aranżowane małżeństwo z przymusem jego zawarcia;
– przemoc domowa w stosunku do dzieci i kobiet;
– uprzedmiotowienie kobiet;
– manipulacja i przemoc psychiczna (groźby, szantaż);
– stosowanie kar cielesnych, włącznie ze stosowaniem tortur;
– narkotyki;
– samookaleczanie;
– przynależność bohaterów do grupy społecznej noszącej znamiona sekty.
Autorka oraz wydawnictwo KDW nie aprobują zachowań i zasad panujących w opisywanej grupie społecznej. Każdy przejaw ich akceptacji pojawiający się w treści książki wynika wyłącznie z potrzeby kreacji charakterystyki postaci.ROZDZIAŁ 1
Julia
Leżałam na łóżku, obserwując, jak przez okno wpadają promienie słońca. Tworzyły jakby świetliste tunele, w których wnętrzu tańczyły drobinki kurzu. Rodzice od kilku dni chodzili podminowani i nie patrzyli mi w oczy. Domyślałam się, co to oznacza, a to, że odkładali tę rozmowę, kosztowało mnie mnóstwo nerwów. Moje rozmyślania przerwało ciche pukanie do drzwi.
_To chyba ten moment…_
W progu pokoju stanęła mama.
– Julia, musimy porozmawiać.
– Już idę – odparłam z westchnieniem, wstając z łóżka.
Z czarnych rękawów koszulki ściągnęłam kilka blond nitek. Włosy wypadały mi ostatnio garściami. Zapewne ze stresu. _Jak tak dalej pójdzie, wyłysieję przed dwudziestką._
Weszłam do salonu, w którym panowała kompletna cisza, mimo że rodzice siedzieli już na kanapie. Tata uniósł głowę i posłał mi słaby uśmiech, a moje serce zaczęło bić gwałtowniej. Zacisnęłam dłonie, wbijając w ich wnętrze paznokcie. To był jedyny znany mi sposób, by żołądek przestał podchodzić do gardła.
– Usiądź, proszę. – Ojciec poklepał miejsce między sobą a mamą, ale wybrałam drugi koniec beżowej kanapy.
Nie chciałam znaleźć się tak blisko nich. Miałam obawy, że zabraknie mi powietrza.
– Skończyłaś dziewiętnaście lat – zaczęła wyraźnie zdenerwowana mama – a także szkołę, więc…
– Po prostu przejdźcie do rzeczy. Bez tych wszystkich pogadanek. – Słuchałam tykania zegara, usiłując dopasować do jego rytmu bicie szalejącego serca. – Miejmy to za sobą.
– Czas, żebyś wyszła za mąż. – Słowa taty przecięły powietrze niczym ostrze, chociaż czułam, że próbował być delikatny.
– Tyle wiem. – Zaprezentowałam cierpki uśmiech. – Kto?
Rodzice patrzyli na mnie w milczeniu, niepotrzebnie podkręcając w ten sposób napięcie, przez co w mojej głowie wybuchł chaos myśli na temat przyszłego męża, ślubu, nowego życia… Tata rozchylił usta, zamknął je i znów otworzył, składając dłonie.
– Tymon Kwiatkowski – oznajmił krótko.
– Kto?! – zapytałam z oburzeniem, gdy zbyt szybko bijące serce stanęło na mniej niż sekundę. – Ten Tymon?
– Tak, Julia. Ten sam. – Mama skinęła głową.
Zerwałam się z kanapy na równe nogi, kiedy przed oczami stanął mi obraz bruneta o niemal czarnych tęczówkach.
– Wszyscy mówią, że spisali go na straty! Jest zbuntowany, nie przestrzega zasad. – Wyliczałam na palcach. – Pije, imprezuje i rozrabia. Oddacie córkę komuś takiemu?
– Lubiłaś go kiedyś…
– Kiedyś – przerwałam rodzicielce. Oparłam ręce na biodrach i przechyliłam z grymasem głowę. – Byliśmy wtedy dziećmi.
– Najwyraźniej on o tym nie zapomniał, skoro chce ciebie za żonę. – Tata uśmiechnął się z błyskiem w oku.
– On chce – burknęłam pod nosem. – Istotne jest tylko to, czego on chce.
– Wracaj na miejsce. – Mamę widocznie zirytowało moje zachowanie. Wtedy zawsze ustawiała mnie do pionu. – Musimy omówić wiele kwestii.
Rozważałam kilka opcji. W pierwszym odruchu chciałam pobiec do pokoju i dać upust łzom. Przenosiłam ciężar ciała z nogi na nogę, wciąż biorąc pod uwagę ucieczkę… gdziekolwiek. Ustąpiłam jednak pod coraz groźniejszymi spojrzeniami rodziców i ponownie usiadłam na kanapie. Złączyłam dłonie na kolanach. Tata odchrząknął i wziął głęboki wdech.
– Pomyślałem, że będzie ci łatwiej, jeśli najpierw spotkacie się kilka razy. Nie powinniście, ale już ustaliłem to z Tymonem.
To była niestandardowa propozycja. Najczęściej przyszłe panny młode całkowicie wyłączano z całej ślubnej otoczki. Po raz pierwszy rozmawiały z narzeczonymi w dniu zaręczyn. Znacznie wcześniej rodzice młodych uzgadniali wszystko wyłącznie między sobą. Chociaż dbałam, by być posłuszną córką, nienawidziłam dyrygowania moim życiem, braku głosu i możliwości korzystania z własnej woli. Pomysł taty tym bardziej przypadł mi do gustu, więc delikatnie rozluźniona postanowiłam słuchać dalej.
– Pójdziesz na randkę – powiedziała mama z podekscytowaniem w głosie.
– Sama? – Ożywiłam się na myśl, że pójdę na prawdziwą randkę.
_To niemożliwe! Nie wolno mi chodzić na randki!_
Jednak mama spojrzała na mnie z politowaniem i już wiedziałam, że odleciałam w marzeniach odrobinę za daleko.
– Nie, kochanie. Zawsze będę z wami ja albo ojciec.
– No tak. – Moje uniesienie uleciało niczym powietrze z przebitego balonu. Nagle ogarnęło mnie ogromne zmęczenie.
– Julcia. – Tata znów zabrał głos. – Tymon był bardzo ugodowy, jeśli chodzi o warunki umowy. To dobrze o nim świadczy. Przyjął niemal wszystkie.
– A co mu nie pasowało? – Zdenerwowana zmrużyłam oczy pełna podejrzeń.
– Nie wolisz wiedzieć, na co się zgodził? – Mama niby usiłowała mówić spokojnie i delikatnie, jednak wyczuwałam nutkę niezadowolenia.
– Nie.
– Tak naprawdę zaakceptował wszystko, tylko co do niektórych kwestii postawił warunki – tłumaczył spokojnie ojciec. – Na przykład możesz kontynuować naukę, pracować lub rozwijać hobby, ale najpierw musisz omówić to z nim. Oczywiście nie wszystko wchodzi w grę ze względu na ich status w naszej społeczności. Żona Alfy musi dbać o dobre imię swoje i męża.
– Co dalej? Kiedy go zobaczę? Ile będzie tych spotkań? – dopytywałam.
– No właśnie. – Odchrząknął. – Tymon czeka na telefon, jest gotowy. Nie wiem, ile ich będzie. Zobaczymy. Teoretycznie nie masz prawa głosu, ale jesteś moją jedyną córką i chciałbym wiedzieć, jakie on zrobi na tobie wrażenie i czy istnieje szansa, że między wami wszystko będzie pozytywnie.
– A jeśli nie? – Uniosłam brew, zbliżając się odrobinę w stronę taty.
– Spróbuję coś zrobić. Są jeszcze inni kandydaci.
– Kto?
– Nie powiem, ponieważ Kwiatkowski jest najlepszym wyjściem. Poza tym nie wolno ci wiedzieć.
Nastała chwila ciszy, dzięki której każde z nas odetchnęło. Przepełniały mnie wyłącznie strach i pustka. Wierzyłam w dobrą wolę rodziców, zawsze okazywali mi troskę i miłość, ale to nie zmieniało mojej sytuacji. Z żelaznej dziewicy zamkniętej w wysokiej wieży miałam zamienić się w żonę. Bez przygotowania.
– Jaki on teraz jest? – spytałam tak nieśmiało, że niemal niesłyszalnie.
Za to mama od razu trysnęła radością, jakby sama była w nim zakochana. Zauroczył ją, co potwierdzał jej rozanielony wzrok.
– Wydoroślał, zmężniał i wyprzystojniał. Jednak nadal jest niezwykle wesoły, uroczy i pozytywny.
Wysłuchałam tych zachwytów, a później spojrzałam błagalnie na tatę. Od czasów dzieciństwa Tymon kilka razy mi gdzieś mignął i chociaż nie spotkałam go od ponad roku, pamiętałam mniej więcej, jak wyglądał. Tata uśmiechnął się do mnie porozumiewawczo, zanim przekazał swoje wrażenia co do chłopaka.
– Jest rzeczowy, ma głowę na karku i wie, czego chce. Pracowity, bardzo zaangażowany w firmie ojca. A że jest to firma budowlana, Tymon ma już dom. Będziecie mieszkać za parkiem, to piętnaście minut spacerkiem od nas.
– Wybudował dom? Tak szybko?! – zapiszczałam z wrażenia. – Nie są chyba aż tak bogaci?
– Nie pytałem o szczegóły, ale sądzę, że otrzymał pomoc zarówno od dziadka, ojca, jak i od brata. Są bardzo rodzinni. Tymon pracuje naprawdę ciężko. Odzyskał nawet zaufanie i szacunek u Starszyzny. Jego występki poszły w niepamięć jako błędy młodości. Teraz chłopak wziął się za siebie.
Skinęłam głową. Zaczęła mi niezwykle ciążyć, do tego doszło pulsowanie w skroniach. Przetarłam twarz dłońmi. Miałam wrażenie, jakbym była przejechana i przemielona od natłoku emocji.
– Mogę iść do siebie? – zapytałam.
– Gdybyś chciała jeszcze o czymś…
– Tak, wiem – przerwałam mamie, wstając z kanapy.
W pokoju osunęłam się po drzwiach na podłogę. Schowałam twarz w dłoniach, po czym wsunęłam palce we włosy. Skoro miało być lepiej, dlaczego czułam, jakby coś mi wyrwano? Próbowałam być twarda, ale to było silniejsze ode mnie. Słabość, strach i niepokój w postaci łez spływały cicho po policzkach. Ciszej niż dźwięk rozrywanej duszy.
Tymon Kwiatkowski. Na całe życie.
***
Tego wieczoru nie chciałam już rozmawiać z rodzicami. Wolałam przemyśleć wszystko w samotności. Wyłączyłam światło i udawałam, że śpię. Z policzkiem wtulonym w poduszkę zaciskałam dłoń na rogu kołdry. Myślałam o swojej przyszłości i próbowałam przypomnieć sobie wszystko, co dotyczyło wybranego mi męża. Każde przywołane wspomnienie napełniało moją duszę żalem. Czułam, jak serce ściska obojętność. Jego obojętność.
Nie rozmawialiśmy ze sobą od bardzo dawna. Rodzice ograniczali mi kontakty z płcią przeciwną do minimum. Jednak Tymon zwyczajnie mnie ignorował, co było przykre. Gdy przypadkowo na siebie wpadaliśmy, udawał, że się nie znamy. Zawsze w takiej sytuacji czułam niezręczność. Rozumiałam, że moi rodzice nie życzą sobie, żebyśmy utrzymywali kontakt, ale mógł chociaż włożyć odrobinę chęci w uśmiech czy skinąć głową, a nie uciekać wzrokiem.
Raz zauważyłam go w parku ze znajomymi. Objął jakąś dziewczynę i przyciągnął do siebie. Nie miałam pewności, czy szepcze jej coś na ucho, czy ją całuje. Przyspieszyłam kroku, spuściłam wzrok i zboczyłam w inną ścieżkę. Płomień zażenowania palił mnie w okolicy żeber, uderzając aż o policzki, jakbym przyłapała Tymona na popełnianiu przestępstwa. W rzeczywistości tak właśnie było. Nie mogliśmy wchodzić w związki, randkować ani flirtować. Czystość do ślubu obejmowała o wiele więcej sfer życia niż tylko tę seksualną.
Oczywiście na postępowanie młodych mężczyzn przymykano oczy, to kobiety były na cenzurowanym. Zanim dotarłam z parku do domu, narastająca wściekłość niemal eksplodowała. Zniknęłam w pokoju, trzasnęłam drzwiami, nie zamierzałam się wdawać w żadną dyskusję z rodzicami.
_Dlaczego jemu wolno, a mnie nie? Wystarczy być facetem i nagle zasady są z gumy._
To wspomnienie sprawiło, że na nowo poczułam złość. Byłam trzymana na smyczy, żeby mąż rozpakował prezent w noc poślubną, za to z mojego prezentu od niego zostały podarty błyszczący papier i naderwana wstążka.
Westchnęłam ciężko, odwracając się na drugi bok. Ze złością wbijałam spojrzenie w ciemną przestrzeń przed sobą. Chciałam zrzucić kołdrę, wziąć bluzę i niepostrzeżenie wyjść z domu. Niejednokrotnie podczas nocnych rozmyślań narastała we mnie potrzeba buntu, która umierała nad ranem. Prychnęłam pod nosem na własną głupotę. Nawet nie miałam dokąd pójść. I byłam na to zbyt tchórzliwa.
Przymknęłam oczy, by spróbować opanować emocje.
Przypomniałam sobie sytuację sprzed dwóch lat. Pielęgnowałam w sercu uczucie bliskości, którego wtedy doświadczyłam. Tysiące razy odtwarzałam tamtą scenę, analizując przy tym każdy szczegół. Byłam z rodzicami na jednej z imprez organizowanych przez Wspólnotę i poszłam do kuchni po kilka czystych szklanek. Gdy usłyszałam podniesione głosy, podeszłam do drzwi prowadzących na tyły podwórka i wyjrzałam przez zamontowaną w nich szybę. Zobaczyłam Tymona w trakcie kłótni ze swoim starszym bratem. Samo spotkanie go w tamtym miejscu było zaskakujące, ponieważ jakiś czas temu odszedł ze świata Wspólnoty i nie bywał już na imprezach.
Odczuwałam wstyd, że ich podglądam, ale ciekawość wygrała. Upewniłam się, że nikt za mną nie stoi, i z lekkim strachem skupiłam uwagę na dwóch mężczyznach posyłających sobie pełne wrogości spojrzenia. Nim zdążyłam zrozumieć, o co jest ta kłótnia, Wojtek ze złością poszedł w swoją stronę. Tymon natomiast wpadł do kuchni, nie dając mi szansy na ucieczkę. Prawie oberwałam drzwiami, za którymi stałam. Z przejęcia serce dudniło mi aż w uszach. Nie wiedziałam, co chłopak zrobi, gdy mnie zauważy. Niemal wcisnęłam plecy w ścianę, chcąc w nią wniknąć i przenieść się z powrotem na salę.
Głośno nabrałam powietrza, zwracając tym uwagę Tymona. Odwrócił energicznie głowę, a nasze spojrzenia zatonęły w sobie. Był wyraźnie zdezorientowany moją obecnością. Podszedł powoli jak myśliwy do zlęknionej zwierzyny. Stał zdecydowanie zbyt blisko. Patrzył z góry, przez co jeszcze mocniej wbijałam plecy w twardą powierzchnię. Ciemnymi oczami wnikał w duszę. Przełknął ślinę i rozchylił usta.
– Julia… – wypowiedział z delikatnością, pocierając kciukiem mój policzek.
Otworzyłam szerzej oczy, nie wiedząc, jak na to zareagować. Pod wpływem jego dotyku zadrżał we mnie każdy nerw. Chropowatość ściany podrażniała skórę nagich ramion, a pomieszczenie nagle zaczęło się zdawać mniejsze, duszne, jakby wokół nie było niczego poza młodym mężczyzną niedającym mi możliwości ucieczki.
Przez chwilę patrzyliśmy na siebie, po czym Tymon pochylił głowę, niebezpiecznie zmniejszając dystans między naszymi ustami. Pachniał alkoholem, co tylko spotęgowało strach wymieszany z ekscytacją. Wszystkie mięśnie miałam napięte, a do tego poczułam skurcz w okolicy brzucha spowodowany bliskością chłopaka. Całe stada mrówek przebiegły po mojej skórze, a nogi mi zmiękły.
– Nie wolno ci – wyszeptałam, z trudem łapiąc przy tym powietrze.
Przeniósł wzrok z ust na oczy. Uśmiechnął się delikatnie, jakbym właśnie rzuciła mu wyzwanie. To Kwiatkowski. Jemu wiele było wolno. Oczywiście poza całowaniem mnie…
Chciałam poczuć jego wargi na swoich, przeżyć pierwszy pocałunek, ale jednocześnie drżałam przed konsekwencjami, które mogłabym ponieść. To było zakazane, jednak bardzo intrygujące.
– Julia?! Gdzie ty jesteś?! – nawoływała mama.
Na samą myśl, że zostaniemy przyłapani, oblał mnie pot. Wstyd wyżerał moje sumienie, ponieważ wcale nie chciałam stawiać Tymonowi oporu.
Chłopak gwałtownie odwrócił głowę w stronę, z której dobiegł głos, a później, nie patrząc na mnie nawet przez ułamek sekundy, uciekł z pomieszczenia. Trudno było mi wrócić do równowagi i udawać, że nic nie zaszło. Schowałam za siebie drżące ręce, usilnie próbując panować nad głosem podczas rozmowy z mamą.
Niestety, po raz kolejny poczułam się jak nic nieznacząca osóbka, gdy spotkałam Kwiatkowskiego kilka tygodni później, a on znów sprawiał wrażenie, jakbym nie istniała. Jego obojętność była jak uderzenie w twarz i boleśnie sprowadziła złudzenia na ziemię. Ani on, ani nikt inny nie uważał, że jestem kimś ważnym.
Te wszystkie wspomnienia wywołały emocjonalną burzę. Usiadłam na łóżku, nie umiejąc opanować kolejnej fali negatywnych uczuć, targały mną złość i żal. Do tego brak panowania nad własnym życiem przytłaczał i zrzucał mnie w otchłań. Czarna, gęsta mgła zajęła moją klatkę piersiową jak choroba. Chciałam ją z siebie wyrwać, oczyścić duszę, ale nie potrafiłam. Miałam być oprogramowaniem, nie osobowością.
Wstałam i podeszłam bliżej okna. Część miasta i jego mieszkańców spowita była snem, gdzie indziej tętniło życie. W tym czasie ja stawiałam czoła nadchodzącej wielkimi krokami przyszłości.
***
Tej nocy kiepsko spałam, co zaowocowało bólem głowy. Obrzuciłam spojrzeniem pokój, walcząc z uciskiem w żołądku, który następował na samą myśl o tym, że niedługo się stąd wyprowadzę. Będę musiała pożegnać swój azyl i zamieszkać z mężem.
Zrzuciłam kołdrę z nóg, gdy nagle poczułam falę gorąca, kiedy zauważyłam, co rodzice zostawili na biurku.
Dowód na niedalekie zamążpójście. Śnieżnobiałe kartki zapełnione czarnym drukiem – umowa. Cała przyszłość, zapisana i wydrukowana, czekała na podpis. Widok liter sprawiał mi ból. Nawet nie wzięłam tego do ręki. Miałam wrażenie, że jeśli to zrobię – zwymiotuję.
– Dzień dobry, kochanie – przywitała mnie mama, gdy weszłam do kuchni. Usiadłam przy stole, a ona zaczęła przygotowywać śniadanie i poranną kawę. – Spałaś choć trochę?
Pokiwałam głową, spojrzałam na zegar i zauważyłam, że dochodzi dziesiąta. Tata pojechał już do pracy. Według naszych zasad spanie do tak późna to grzech. Trzeba wykorzystać dzień, który dał nam Pan, i zrobić jak najwięcej, żeby wieczorem móc spokojnie zasnąć z poczuciem wypełnionej misji. Nie wolno marnować tego, co otrzymujemy od Boga. A przecież każdy dzień to dar.
– Zjedz, weź prysznic i odpocznij troszkę. Obejrzyj film, poczytaj książkę, paznokcie pomaluj. Zrób coś, co sprawi ci radość. – Mama najwyraźniej próbowała rozładować atmosferę, dając mi więcej luzu niż kiedykolwiek wcześniej.
Nadal nic nie mówiłam ani nie jadłam. Zrobiłam to, co zwykle. Prawdziwą siebie zamknęłam głęboko i włączyłam tryb autopilota. To było moją zbroją. Spełniać polecenia, przystosować się i udawać, że mnie to nie dotyczy.
– Julka… – zaczęła znowu rodzicielka, ale nie zareagowałam. – Powiedz, czego chcesz.
– Wolności – odpowiedziałam ostro, choć nigdy nie powinnam tak opryskliwie mówić do rodziców.
– Wolności?! – Prychnęła głośno. – A kto jest dzisiaj wolny? Kto? Ludzie pracujący ciężko od rana do wieczora? Ci sami ludzie rozważający, jak opłacić rachunki? Jak połączyć pracę, pasję i opiekę nad dziećmi? Alkoholicy, palacze…? Nawet delektowanie się kawą, co tak bardzo lubisz robić, zabiera ci wolność. Bez porannej kawy to już nie to samo, prawda? – wyrzucała z siebie słowo za słowem.
– Porównujesz kawę do zaaranżowanego małżeństwa wbrew mojej woli? Serio, mamo? – zadrwiłam, zduszając w sobie chęć podniesienia głosu.
– Pytam, gdzie widzisz wolność. Czym ona dla ciebie jest? Pokaż mi człowieka, który jest całkowicie wolny. – Mamę coraz bardziej ponosiły emocje.
– W dzisiejszych czasach ludzie nie zmuszają już nikogo do małżeństwa. W ogóle nie trzeba brać ślubu. – Usiłowałam zachować spokój. Ton mojego głosu był bezbarwny, zupełnie wyprany z uczuć. Stworzyłam wokół siebie tarczę ochronną mającą utrzymać mnie w stanie zamrożenia.
– Powiedz więc, jak widzisz swoją przyszłość. Co masz zamiar zrobić z własnym życiem? – Stanęła nade mną i ostentacyjnie położyła ręce na biodrach. Czekała na odpowiedź, jednak wolałam milczeć, patrząc w stronę okna.
Nie odpowiedziałam. Nie wiedziałam, jak zareagować, ponieważ nigdy nad tym nie rozmyślałam. Odkąd pamiętałam, żyłam z przeświadczeniem, że pewnego dnia zostanę czyjąś żoną, urodzę dzieci i będę piekła ciasteczka na niedzielną kawkę z teściową. Teraz tego żałowałam. Mogłam wcześniej wziąć pod uwagę, czy mam jakiś wybór. Czy są inne drogi. Wyłączanie się ze zdarzeń, a także posłuszeństwo wobec innych były błędami, choć dawały pozorny spokój. A obecnie już za późno na rozważania.
Mama wyszła z kuchni. Wiedziałam, że jest zdenerwowana i woli uciąć temat. Przejechałam dłonią po idealnie czystym blacie, a potem poszłam pod prysznic, gdzie próbowałam wymyślić, co powinnam zrobić. Czułam bezsilność, zamknięta w pułapce tradycji. Płaciłam za to, że zostałam urodzona akurat tutaj, a nie gdzie indziej.
Bardzo długo stałam w strumieniach gorącej wody. Spływała po ciele, przynosząc ukojenie. Tak samo jak zimne płytki, na których później siedziałam i patrzyłam przed siebie. Kolejny raz próbowałam przyjąć to, co przynosi los. Znaleźć jakieś dobre strony przyszłości. Moje serce jednak zostało skute lodem. Nie czułam już nic poza paskudnie ziejącą pustką. Jakbym straciła panowanie nie tylko nad swoim życiem, ale również ciałem, duszą i umysłem.
Chyba odpuściłam.
Wiedziałam, że dobrze by było spróbować zmienić nastawienie. Pragnęłam zmian w życiu, więc powinnam być na nie gotowa, nawet jeśli wzbudzały strach. Z ociąganiem weszłam do salonu. Każdy krok zbliżający mnie do rozmowy stawiałam coraz ciężej. Miałam poczucie, jakbym zdradzała samą siebie. Tylko kiedy ja byłam w pełni sobą?
– Dobrze. Spotkam się z nim – powiedziałam do mamy, stojąc w samym ręczniku.
– Usiądź. – Poklepała miejsce obok siebie, więc to zrobiłam. – Masz inne życie niż twoi rówieśnicy. Nie możesz wrzucać odważnych zdjęć na media społecznościowe, pokazywać ciała w bikini, chodzić do klubów. Nie możesz mieć chłopaka, nocować u koleżanek… – wymieniała, dopóki nie zabrakło jej tchu. – A mimo to nigdy nie protestowałaś. Czasem coś nam dogadywałaś, wywołałaś sprzeczkę z nami, ale nie sprawiałaś większych problemów. Jesteś wzorem do naśladowania. Twoje zalety można wyliczać w nieskończoność. – Próbowała podnieść mnie na duchu komplementami, jednak nie tego było mi teraz trzeba.
Utkwiłam wzrok w szafce przed sobą. Mokre włosy okalały moje ramiona, ale nawet uczucie nieprzyjemnej wilgoci nie robiło żadnego wrażenia. Byłam jak w transie.
– Mamo… – przemówiłam dopiero po chwili. – Zawsze byłam wam posłuszna, ale teraz jestem przerażona, że będę zobowiązana do posłuszeństwa wobec męża, a ja nie wiem, jaki on jest, co lubi, czego oczekuje… Chciałabym móc sama wybrać, z kim spędzę życie.
– To niemożliwe. Nie u nas. Żadna kobieta nie zna przed ślubem przyszłego męża. Poza tym trzeba zjeść z kimś beczkę soli, żeby go dobrze poznać. Współczesne kobiety spoza naszego społeczeństwa decydują się na tak zwane „życie na kocią łapę”. Żyją złudzeniem, że to pozwoli im ocenić, czy trafiły na właściwego partnera. Ale we Wspólnocie nie możesz mieszkać z mężczyzną, jeśli nie jest twoim mężem albo innym członkiem rodziny.
– Wiem – westchnęłam z rezygnacją.
– W porządku, kochanie, zrobimy tak: jeśli będziesz gotowa, pójdziemy z Tymonem na kawę, a później na spacer do parku. Ja gdzieś na ławce poczytam książkę. Możemy zorganizować kilka takich spotkań. Dobrze?
– Powiedz tacie, że jestem gotowa – wyrzuciłam z siebie niemal z pogardą i wstałam z miejsca, żeby wrócić do pokoju.
Spojrzałam na biurko, robiąc nieprzyjemny grymas w stronę otwartej szarej teczki.
_Po prostu to zrób. To jak zerwanie plastra. Boli, ale jest konieczne_, pomyślałam, po czym sięgnęłam po umowę przedślubną. Przez ten gest wszystko stało się jeszcze bardziej rzeczywiste.ROZDZIAŁ 3
Julia
Ze smutkiem rozglądałam się po swoim niewielkim pokoju, w którym każdy kąt był dla mnie ważny. To moja twierdza. Mój dom, rzeczy i przeszłość… Każdy centymetr tego pomieszczenia był przesiąknięty mną. Tylko te ściany znały prawdziwą Julię – tę bez pozorów, masek i ograniczeń.
Spojrzałam na idealnie ułożoną na materacu pościel i poczułam drżenie strachu na samą myśl, że będę musiała dzielić łóżko z Tymonem. Choć uczęszczałam do normalnej szkoły i udawałam zwyczajną nastolatkę, nigdy nie miałam chłopaka, nie całowałam nikogo i nie chodziłam z nikim za rękę. Wszyscy myśleli, że jestem taką cichą, spokojną dziwaczką, która od razu po lekcjach wraca do domu. A w moim świecie wiele rzeczy było po prostu zakazane…
Czasem przeglądałam Facebooka i Instagrama. Widziałam znajomych ze szkoły, którzy świetnie spędzali czas na grillach, domówkach albo dyskotekach. Oczywiście, że się podkochiwałam w kolegach z liceum, muzykach i aktorach. W końcu był dwa tysiące piętnasty rok, więc rodzice nie od wszystkiego mogli mnie odizolować. Momentami miałam wrażenie, że nawet woleli, żebym sama zgłębiła niektóre tematy. Wiedziałam tylko teoretycznie. Spróbować czegokolwiek nie było mi wolno…
A teraz niedługo będę musiała przeżyć noc poślubną bez żadnego przygotowania. I bałam się tak bardzo, aż czułam mdłości. Tymon to przystojny mężczyzna, ale jednocześnie kompletnie obcy człowiek, nie mogę przecież widzieć go takiego, jaki był, gdy miał kilka lat, zanim nas rozdzielono.
– Julka! – usłyszałam wołanie z kuchni. – Może pomożesz mi upiec ciasto?
Wyłączyłam komputer i zeszłam na dół. Wzięłam krzesło, aby przysiąść obok mamy. Rozmyślałam, jak ją podejść, by bez zgrzytów postawić na swoim.
– Chcesz o czymś porozmawiać? – Od razu przeszła do rzeczy.
– Mam ochotę na spacer. Przewietrzyć głowę, wyjść z domu. Może poszłabym do kina, żeby oczyścić myśli.
– Nie mam dzisiaj czasu – odpowiedziała, skupiając uwagę na grzebaniu w szafkach. – Obiecałam pomóc Nowickim przy chrzcinach. Muszę jeszcze upiec tort i ciasto.
Odchrząknęłam, zbierając się w sobie, ponieważ nie zrozumiała, do czego zmierzam.
– Mam dziewiętnaście lat, mogę sama pójść do kina. Dwunastolatki chodzą bez rodziców, a ja jestem dorosła. Jeżeli chcesz, zaproszę Hanię.
Nie spojrzała na mnie. Zapewne podobnie jak ja nie chciała się kłócić. Dość mieliśmy emocji w ostatnim czasie. Próbowałam coś ugrać, wykorzystując fakt, że wychodziłam za mąż. Liczyłam, że dzięki temu rodzice będą łaskawsi.
– Nie słyszałam o nikim, kto chodzi samotnie do kina. Ty słyszałaś? I nie wyskakuj z sąsiadkami albo koleżankami ze szkoły. Doskonale wiesz, że nie ma po co się do nich porównywać. Ich świat jest inny od naszego – podkreśliła surowo mama.
– Nie słyszałam też o zakazie chodzenia po mieście. Na lekcje czy zajęcia dodatkowe i z powrotem jeździłam sama. Czasem tata po mnie podjeżdżał, ale przecież nie zawsze. Nie rozumiem, dlaczego teraz tym bardziej mi nie wolno.
Przyjęłam buntowniczą postawę, więc mama zrobiła to samo i spojrzała groźnie.
– Doskonale rozumiesz, więc przestań się wykłócać. Będziesz żoną, i to nie byle kogo, bo Kwiatkowskiego. Trzeba dmuchać na zimne i chronić cię bardziej niż kiedykolwiek. Wystarczy jeden błąd, żebyś przekreśliła waszą przyszłość.
– Tym, że szłam po chodniku? Czy tym, że jako dorosła kobieta kupiłam bilet i popcorn? – zakpiłam, czym jeszcze bardziej ją zdenerwowałam.
– Tym, że ktoś cię zaczepi, a ktoś inny to zauważy i odbierze jako flirt. Tym, że spotkasz przypadkowo Tymona i on zacznie cię wypytywać, co tam robisz sama. Albo tym, że trafisz na kogoś innego ze Wspólnoty i Tymon usłyszy, iż spotykasz się z kimś za jego plecami. Wystarczy ci argumentów?
– Och, jak wspaniale, że on ma nieskazitelną opinię – powiedziałam ironicznie, robiąc przy tym kwaśną minę. – Rozumiem, że od tej pory w ogóle nie będę mogła wychodzić bez obstawy? Nigdy więcej nie pójdę do kina?
– Pójdziesz. – Mama ostentacyjnie postawiła przede mną mąkę. – Z mężem. I wyrośnij w końcu z tego buntu. Mężatce nie przystoi taka postawa. Nie wyskakuj Tymonowi z takimi pomysłami, bo niepotrzebnie go zdenerwujesz.
Przewróciłam oczami i westchnęłam zirytowana. Myśl o wyjściu z Tymonem była przyjemna, ale nie chciałam być inwigilowana jeszcze dokładniej niż dotychczas. Miałam cichą nadzieję, że mężczyzna okaże się bardziej wyluzowany i nowocześniejszy niż moi rodzice. W końcu szalał ile dusza zapragnie. Pytanie, czy pozwoli mi na to samo, czy jednak uważa, że rozrywka to przywilej mężczyzn.
– Och, córcia. – Mama nagle przybrała ciepły ton. – Będzie dobrze. Pomóż mi w przygotowaniach, a jeśli masz taką potrzebę, pytaj, o co zechcesz. Skup uwagę na czekającej cię przyszłości, nie na buncie przeciw niej. – Przesunęła w moją stronę jajka i mąkę, żebym zaczęła robić ciasto. – Chcesz o coś zapytać?
– Wszystko jest w umowie. Przeczytałam ją od deski do deski.
– Chcesz coś w niej zmienić?
– Nie. Naprawdę o mnie zadbaliście. Bardzo wam za to dziękuję. Wiele dziewczyn nie ma tego szczęścia i poznaje warunki podczas odczytania umowy na spotkaniu zaręczynowym.
– Racja. Ja tak miałam. – Pokiwała głową, a następnie wypiła do końca herbatę i odstawiła pusty kubek do zlewu.
– Jak można coś wtedy zrozumieć? Nie masz pojęcia, na co się zgadzasz. Jesteś zestresowana, przebywasz w jednym pokoju z kilkoma osobami i ktoś ze Starszyzny odczytuje byle jak punkty umowy. Ja momentami musiałam bardzo skupić uwagę, żeby wiedzieć, o co chodzi w zapisie, a siedziałam sama w ciszy i spokoju.
Wstałam z krzesła, po czym zabrałam się do pracy. Gdy wsypałam mąkę do miski, sięgnęłam po jajka. Mama milczała, a po chwili wykrzywiła z niesmakiem usta. Wiedziałam, że dla niej to wszystko też nie jest łatwe, i zaczynały mnie kłuć wyrzuty sumienia, iż dodatkowo ją denerwuję. Jednak nadmiar emocji musiał gdzieś znaleźć ujście, a skoro byłam zamknięta w domu, wyładowywałam frustrację właśnie tutaj.
– Kochanie, większość dziewcząt nie ma wpływu na żaden zapis w umowie, więc nawet jeśli coś zrozumie… niczego nie zmieni. Widziałam naprawdę krótkie kontrakty. Czytanie twojego zmęczy wszystkich.
– A co jest w takich krótkich?
– Zapis, że gdy kobieta staje się żoną, przechodzi na własność męża i ma przysiąc Wspólnocie oraz jemu posłuszeństwo, wierność i oddanie. Oczywiście widnieje tam też kwota zapłaty.
– A jakieś prawa? – Uniosłam brew i przechyliłam głowę, czekając na odpowiedź.
– Żadnych praw.
– A jak wyglądała twoja umowa?
Zauważyłam, jak wyraz twarzy mamy uległ zmianie.
– Właśnie tak. Żadnych praw.
Wyglądała, jakby wypowiedziane słowa sprawiły jej ból. Nigdy wcześniej nie omawiałam z nią takich tematów. Obie omijałyśmy je zgrabnie, na poruszenie ich brakowało nam chyba odwagi. I nadal nie byłyśmy gotowe na to, co miało się wydarzyć. Może to błąd, że tak długo zwlekałyśmy, ale do tej pory nie znajdowałam wystarczającej determinacji na taką rozmowę. Wolałam nie myśleć o zamążpójściu. Moi rodzice chyba też.
– Bóg nade mną czuwał, żebym trafiła na twojego ojca.
– Tata sam cię wybrał? Czy jego rodzice?
– Sam. Wiadomo, że nie bardzo mógł, ale jakoś przekonał rodziców. Za to mój ojciec wolał, żebym została na wsi z jakimś pijakiem i była pod ręką. Czyli miałabym oporządzać dwa gospodarstwa i jeszcze rodzić dzieci. Twój dziadek nie należał do dobrych ludzi.
– Obym ja miała szczęście – westchnęłam ciężko, jakbym chciała wyrzucić z siebie uwierający kamień.
– Liczę, że tak będzie. Przemyśleliśmy te oświadczyny, zanim cokolwiek ci powiedzieliśmy. Tymon razem z rodzicami spotkał się z nami kilka razy pod twoją nieobecność. Kwiatkowskich znam dość dobrze, jednak zależało mi, żeby poznać zamiary chłopaka.
– Co o nim sądzisz? Ale tak naprawdę, mamo. Nie mydl mi oczu.
– Przypomina twojego ojca – powiedziała z delikatnym uśmiechem. – Mam nadzieję, że będzie dla ciebie równie dobry albo nawet lepszy. A jak ty uważasz?
– Nie wiem. Nie umiem skupić na nim myśli jak na osobie. Ciągle przetwarzam tylko to, że wychodzę za mąż. I przez taki pryzmat go oceniam, a wszystko razem wywołuje we mnie strach.
– Ja też się o ciebie boję. Jesteś moją córeczką. Jedyną. Ukochaną.
***
Na idealnie czystym blacie stygł pachnący sernik, z kolei biszkopt na tort został włożony do piekarnika. W tej chwili nakrywałyśmy do obiadu, gdy tata po pracy robił coś w domu. W końcu zasiedliśmy do stołu, a ja czekałam na nieśmiertelne pytanie mamy do ojca: „Jak ci minął dzień?”. Gdy padło, tata odpowiedział tak jak zawsze, a potem przekazał informację, przyglądając mi się przy tym uważnie:
– Tymon dzisiaj dzwonił.
– Co chciał? – dopytała mama, ponieważ ja milczałam, cała spięta.
– Znowu spotkania z tobą, Julia. Co o tym sądzisz?
Teraz oboje na mnie patrzyli. Napiłam się wody, obserwując ich oczekujących odpowiedzi. Czy mogłam powiedzieć „nie”? Nie powinnam stawiać oporu. Co, jeśli rodziców spotkałoby coś złego i Starszyzna kazałaby mi wyjść za jakiegoś brudnego, bezzębnego pijaka, a w umowie nie miałabym zapisanych żadnych praw?
_Żadnych! ŻADNYCH PRAW!_, krzyczał mój umysł.
Tymon był najlepszym, co mogłam dostać, i powinnam w końcu przestać oponować.
– Dobrze. Jeśli taka jest wasza wola – odparłam wreszcie, z rezygnacją patrząc w podłogę.
– Zadzwonię do niego i powiem, że się zgodziłaś.
Gwałtownie podniosłam głowę i popatrzyłam na ojca wielkimi oczami.
– Pytał, czy JA się zgadzam?
– Tak. Najpierw uzyskał moją zgodę, a później poprosił, żebym ciebie też zapytał o zdanie.
Takimi z pozoru niewinnymi gestami zaczynał rozmiękczać moje ściśnięte z przerażenia serce. Dla mnie bardzo wiele znaczyło, że obchodzi go, co myślę. I miałam nadzieję, że nie jest to tylko gra.
***
Tym razem postanowiłam być bardziej sobą. Włożyłam białe dżinsy i obcisłą, czarną koszulkę, na której tle błyszczał łańcuszek ze srebrnym krzyżykiem. Wyprostowałam włosy, zrobiłam delikatny makijaż i byłam gotowa. Chciałam wyglądać jak najbardziej naturalnie, miałam nadzieję, że dzięki temu będę zachowywała się swobodniej.
Tata przepuścił mnie w drzwiach lokalu. Od razu poczułam zapach przygotowywanego jedzenia zmieszany z czymś, czego nie potrafiłam określić. Na ścianie wisiał ogromny telewizor ustawiony na kanał muzyczny. Stoły i krzesła stojące na środku sali zrobiono z ciemnego drewna. Na każdym blacie umieszczono wazon z białymi, drobnymi kwiatkami. Pomieszczenie zdobiły zdjęcia przypraw i dań, ale moją uwagę przykuł szczególnie wielki obraz pizzy. Patrząc na niego, miałam ochotę coś zjeść.
W lokalu siedzieli głównie nastolatkowie. Przypadł mi do gustu klimat tego miejsca – połączenie stylu młodzieżowego z eleganckim. Można było umówić się tutaj zarówno na randkę, jak i na wyjście z przyjaciółmi.
Tymon podniósł dłoń, gdy napotkałam jego spojrzenie. Musiał na mnie patrzeć, odkąd weszłam. Ruszyliśmy z tatą w jego kierunku. Po powitaniu chłopak gestem zaprosił mojego ojca, żeby usiadł z nami.
– Pójdę tam. – Tata wskazał miejsce kilka stolików dalej. – Zamówię sobie piwo i posiedzę. Mam gazetę, jak coś.
Kwiatkowski znów wyglądał bardzo przystojnie i, tak samo jak poprzednim razem, odurzył mi zmysły swoim zapachem.
– Cześć, Jula. – Musnął ustami moją dłoń, co wywołało dreszcz. – Usiądź. – Odsunął mi krzesło, które zajęłam. – Cieszę się, że przyszłaś. Chyba jednak nie jestem taki straszny.
– Przepraszam. Nie bierz mojego wcześniejszego zachowania do siebie – próbowałam być miła i nie psuć wszystkiego na starcie. Rzuciłam ukradkowe spojrzenie na inne stoliki i zauważyłam, że tylko na naszym świeczka oczarowuje blaskiem. Zrozumiałam, że to on o to zadbał.
– Ostatnio wyglądałaś na przerażoną – stwierdził, gdy usiadł naprzeciwko.
– Nadal jestem.
Pokiwał ze zrozumieniem głową, a następnie podał mi menu i otworzył swoje.
– Na co masz ochotę?
– Ten obraz na ścianie mnie przekonał. – Wskazałam wielką namalowaną pizzę.
Zerknął w tamtą stronę, po czym uśmiechnął się szeroko.
– Jaką lubisz?
– Druga z listy może być. A ty? Co myślisz?
Spojrzał wprost na moje uśmiechnięte usta, później przeniósł uwagę na oczy. Patrzył tak intensywnie, że poczułam skrępowanie. Spuściłam wzrok z powrotem na kartę dań.
– Też mi pasuje. To dużą dwójkę. Zjemy razem?
Kiwnęłam głową na znak zgody.
– A co do picia?
– Colę z lodem. – Odchrząknęłam i odgoniłam zawstydzenie. – Dlaczego tak patrzysz?
– Ładnie wyglądasz. – Uniósł delikatnie kąciki ust i wtedy w policzku zauważyłam dołek, który mnie oczarował.
Tymon odwrócił w końcu wzrok i poprosił kelnera. Dzięki temu miałam chwilę, żeby zaczerpnąć oddechu.
Nie wiedziałam, jak powinnam się wobec niego zachowywać. Zerknęłam na jego zamyśloną twarz, gdy skręcał rąbek serwetki. Nie mieliśmy wiele czasu. Nasze poprzednie spotkanie trwało krótko i sądziłam, że teraz będzie podobnie, a nie chciałam znowu wyjść na niezadowoloną księżniczkę. Drżałam w obawie, że coś palnę i sprawię mu przykrość.
– Byłeś już tutaj kiedyś?
– Tak. Mają naprawdę dobre jedzenie i miłą obsługę. Lubię tu przychodzić. Nie masz za złe, że nie jest to wykwintna restauracja?
– Nie. W tym lokalu jest bardziej swobodnie. Choć odrobina normalności, bez pozorów.
Rozejrzałam się wokół. To miejsce naprawdę przypadło mi do gustu. Otworzyłam usta, chcąc ciągnąć rozmowę, ale chłopak zapytał pierwszy.
– Jakie masz plany na najbliższą przyszłość?
Zbił mnie z tropu, więc spojrzałam na niego kpiąco.
– Żartujesz sobie?
– Pytam poważnie. Sporo o tobie wiem, ale chętnie usłyszę coś więcej od ciebie.
– Co wiesz? – zapytałam zaciekawiona i przechyliłam głowę z uśmiechem.
Poczułam między nami przyjemne napięcie. To spotkanie od początku przypominało randkę bardziej niż poprzednie, które okazało się niewypałem.
– Praktycznie wszystko. Posiadasz wiedzę obejmującą wiele dziedzin.
– Rodzice bardzo naciskali na edukację. Zdawali sobie sprawę, że pewnie nie pójdę na studia, ale… No… nieważne. Wiadomo, po co mi były te wszystkie kursy.
– Po co?
– Żeby zadowalać męża. Do tego zostałam stworzona i przygotowana.
Od razu posmutniałam i przejechałam opuszkami po ciemnym blacie, tworząc niewidzialny wzór. Irytowało mnie, że to mężczyzna jest zawsze najważniejszy, jakby kobiety nie miały potrzeb, pragnień i marzeń. Skoro byli tacy silni, na jakich się kreowali, sami mogli o siebie zadbać. Chciałam być w związku partnerskim, gdzie obie strony okazują sobie wzajemnie troskę. Nie tylko żona mężowi.
– Nie pasuje ci ta rola? – Tymon popił wody i z uwagą obserwował moją mimikę.
Wzruszyłam ramionami, walcząc, żeby nie wyrazić niezadowolenia.
– Nic innego nie potrafię. I nic innego mnie nie czeka.
– Rodzice naciskali na edukację, żebyś dała sobie radę w życiu. Gdy masz wiedzę, królowie są nadzy.
– Mój tata tak mawia. – Rozchmurzyłam się zaskoczona.
– Wiem.
– Dobrze znasz moich rodziców?
– Odwiedziłem ich kilka razy – odpowiedział, splatając przy tym palce, żeby wygodnie oprzeć dłonie o blat stolika.
– To nietypowe, że byłeś w moim domu. – Uniosłam brwi.
– Sądziłaś, że omawialiśmy takie tematy w restauracji? Wśród ludzi?
– Po prostu nigdy nie rozmyślałam nad tym, jak doszło do waszej rozmowy. – Nagle mnie olśniło. – A byłeś w moim pokoju?
Tymon próbował powstrzymać uśmiech.
– No wiesz! Grzebałeś w moich rzeczach? – oburzyłam się odrobinę zbyt głośno.
– Nie, no coś ty. Tylko zerknąłem do środka, gdy szedłem do łazienki. Byłem ciekawy, jak wygląda twoja komnata.
– Komnata? – prychnęłam drwiąco.
– Jesteś trochę jak Roszpunka. Zamknęli cię w wieży. Mogłaś wychodzić jedynie do sklepu, do szkoły i na zajęcia dodatkowe. W sumie… Roszpunka nie mogła.
Roześmiałam się szczerze na te słowa. Jego poczucie humoru przypadło mi do gustu. Plus za to, że potrafił mnie rozbawić i podchodzić w taki sposób do trudnych kwestii. Ograniczenia zazwyczaj budziły mój smutek lub gniew i nie były dobrym tematem do żartów.
– Oglądasz Disneya? – zapytałam.
– Mam trochę dzieciaków w rodzinie. Fajnie w niedzielę po obiedzie leżeć z nimi na kanapie i oglądać bajki.
– Lubisz dzieci?
– Tak. To takie słodkie małe elfy, które nie mają pojęcia o życiu. Z tego, co wiem, ty też je lubisz. – Emanował pewnością siebie.
Spojrzałam wprost w jego ciemne oczy, które wabiły głębią. Im dłużej w nie patrzyłam, tym większy ucisk czułam w podbrzuszu.
– Jest coś, czego o mnie nie wiesz?
– Ty mi powiedz. – Uśmiechnął się zadziornie i odsunął menu, przerywając przy tym nasz kontakt wzrokowy.
Kelner właśnie podał pizzę. Kuszący zapach pobudził do pracy zarówno ślinianki, jak i żołądek. Oczywiście nie dałam po sobie poznać, że mam ochotę od razu sięgnąć po kawałek.
– Pachnie i wygląda obiecująco, prawda? – zapytał Tymon.
– Jeśli tak samo smakuje, będziemy w niebie.
Coś błysnęło mu w oczach, a ja wolałam nie pytać, o czym pomyślał. Przeczuwałam, że by mnie zawstydził. Nie skomentował, tylko wskazał, żebym wzięła sobie pierwsza.
Gdy położył kawałek pizzy na swój talerz, spojrzałam na tatę. Przez chwilę zapomniałam, że tu jest. Naprawdę poczułam się jak na randce, co było ekscytujące. Mimo że niedaleko siedział czujny obserwator, który pochłaniał hamburgera, byłam zadowolona.
– Wracając do tematu – zagaił Tymon. – Tak szczerze, z głębi serca… Miałaś jakiś inny pomysł na przyszłość niż wyjście za mąż? – Wziął pierwszy gryz, wskazując przy tym, żebym zaczęła jeść.
– Jeśli mam być szczera, to nie. Po prostu od zawsze wiedziałam, co mnie czeka, więc przywykłam do tej wizji. To nie jest do końca tak, że ja tego nie chcę. – Wciągnęłam głębiej powietrze i zebrałam myśli. – Nie wiem, jak ci to wytłumaczyć. Skoro Bóg tego chce, to może ma plan.
– Na pewno jakiś ma – powiedział pocieszająco.
Spojrzeliśmy sobie w oczy ze zrozumieniem, a później po prostu jedliśmy w ciszy.
Widziałam siebie w roli żony i matki, pragnęłam założyć rodzinę. Jednak paraliżowało mnie to, ponieważ byłam zbyt młoda, nieprzygotowana i wszystko się działo za szybko. Tymon to uroczy chłopak, ale czy musiałam od razu za niego wychodzić? Pierwszy mężczyzna, z którym poszłam na randkę, będzie jedynym przez resztę moich dni. Na dobre i na złe. W momentach jego radości, jak i wściekłości. A ja… pozostanę posłuszna.
Odgoniłam ciężar z serca, żeby nie psuć naszego spotkania. Wzięłam kęs i stwierdziłam, że smak dania kładzie konkurencję na łopatki.
– Mmm… Czemu ja tu nigdy wcześniej nie byłam? To najlepsza pizza, jaką kiedykolwiek jadłam.
– Bardzo się cieszę. Mam nadzieję, że jeszcze nieraz zabiorę cię do nieba. – Przez usta Tymona przemknął uśmieszek, a ja spuściłam wzrok z zawstydzeniem.
Jednak miałam rację co do jego myśli. Przez chwilę milczałam, ale ostatecznie postanowiłam wykorzystać to spotkanie.
– Mogę cię o coś zapytać? – Przygryzłam wargę, czując trochę stresu.
– Oczywiście.
Aż mnie skręcało, żeby wypytać o jak najwięcej. Musiałam się dowiedzieć, ile ma na sumieniu i jak wiele doświadczył. Choć nie wiedziałam, czy powinnam poruszać osobiste tematy. Miałam obawy, że go tym zdenerwuję.
Tymon przestał jeść i czekał.
– Nie będziesz zły? – Zmarszczyłam nos w geście niepewności.
– Nie będę, pytaj. – Oblizał kciuk, ze spokojem patrząc mi prosto w oczy.
Przez moment pożałowałam, że mam zamiar grzebać w jego przeszłości. Zdałam sobie jednak sprawę, że żałowałabym bardziej, gdybym się nie odważyła, więc postanowiłam iść za ciosem.
– Co robiłeś w okresie buntu? W tych plotkach jest część prawdy?
– Nie wiem, jakie plotki słyszałaś. Zapewne zawierają nieco faktów. Żyłem jak zwykły nastolatek. Bez zasad Wspólnoty, bez ograniczeń.
– To znaczy? – dociekałam, ponieważ chciałam sprawdzić, jak zareaguje.
– Piłem alkohol, paliłem, imprezowałem, spałem byle gdzie. I tak, miałem kobiety, bo pewnie o to pytasz. Nie zachowałem czystości do ślubu. – Rozłożył ręce tak bezradnie, jakby to wcale nie była jego wina.
Powstrzymałam ochotę, by prychnąć mu w twarz. Nie zaspokoił do końca mojej ciekawości. Pragnęłam wiedzieć, co robił w czasie, gdy nie mieliśmy ze sobą kontaktu, a przede wszystkim zależało mi na tym, żeby go lepiej poznać. Postanowiłam rozmawiać z nim normalnie, a jeśli okazałby złość, przynajmniej miałabym pewność, jakim jest typem człowieka.
– Byłeś kiedyś na dyskotece?
– Wiele razy. Chciałabyś pójść?
Uniosłam ze zdziwienia brwi. Oczywiście, że chciałam pójść, ale nie zamierzałam odkrywać przed nim wszystkich kart. Musiałam pozostać ostrożna. Proponował mi wyjście na dyskotekę czy sprawdzał, co myślę o zasadach Wspólnoty? Postanowiłam uniknąć konkretnej odpowiedzi.
– Sama nie wiem… – Udałam niezainteresowaną. – To chyba niezbyt odpowiednie miejsce dla mnie.
– Nie spróbujesz, to się nie dowiesz.
– Przecież mi nie wolno – zakpiłam.
– Niedługo, być może, to ja będę o tym decydował. Nie twoi rodzice.
Znów spojrzałam na ojca. Myśl, że odejdę z domu i zacznę należeć do męża, sprawiła, iż poczułam bolesne ukłucie w sercu. To Tymon będzie decydował o wszystkim, może nawet wydzielał mi czas spędzony z mamą i tatą.