Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość
  • Empik Go W empik go

Wstęp do autobiografii - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 grudnia 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wstęp do autobiografii - ebook

„Śnię, choć dzisiejsza noc — podła grafomanka — przynosi same jutrzejsze wspomnienia. Odchodzę, mimo że ciało domaga się przytulności Twoich ramion. Jestem wykradzionym pragnieniem, jakiemu nie sposób zaufać. Stanowię osobny wszechświat, podczas gdy niepokój poddaje się bez walki. Skryta pośród nienawistnych spojrzeń, rozkochana aż do szpiku kości, przypominam Ci o swoim głodzie, o braku urodzaju w tutejszych ogrodach”.

Kategoria: Poezja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8384-947-8
Rozmiar pliku: 2,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Posmak tęsknoty

Zbudowałam za pomocą światła

własny, prywatny sens.

Przyozdobiłam grzeszne myśli słowami —

pragnę Ci zadedykować.

Co wybrać: bliskość serca

czy odległość duszy? Pokątne są

doznania, wybrakowane, niechciane.

Usiłuję odszukać Cię pośród

nielicznych uderzeń serca — znikasz,

zanim obejrzy się wieczność.

Moje zakrzywione sumienie,

walka o radość — to tylko garść

przypadków, kilku łez,

które oddałam potrzebującym.

Nie bądź na siłę, odszukam Cię,

choć minie kolejna epoka, a światło

stanie się zbyt długim cieniem.

Zasnę, zanim zdążysz odszukać

właściwy czas; zginę, dopóki będę

czuła posmak Twojej tęsknoty.Identyczny zmierzch

Jesteś, choć

nie słyszę Twoich wspomnień.

Czuję Cię, mimo że zgubiłeś

gdzieś po drodze

resztkę cienia.

Zbyt podatna na ufność,

koliduję

z kroplami deszczu, oddaję się

prostocie pierwszego śniegu.

Twoje sny, przyszpilone

do wyjałowionych gwiazd,

są dziś

tylko wymuszoną czułością,

pragnieniem, które lśni

w Twoim uśmiechu.

Słyszę Cię

na wyciągnięcie ręki — to kilka

wysłużonych marzeń,

wspomnienie bezczasu.

Zmuszona do milczenia, próbuję

udekorować Cię

nadmiernymi mirażami,

dotykiem, który drażni

cierpliwą skórę.

Oddaj się mojemu oddechowi,

zrozum bicie serca; szumi

we mnie ta sama czarna rzeka,

identyczny zmierzch.Czerń

Nieposłuszna czerni, ograbiona

z resztek minionej tęsknoty!

Kołyszę się

w rytm fal, co nie znają

ani dnia, ani nocy.

Usiłuję wznieść własny wizerunek

w tym niedokończonym świecie —

przesyłam Ci sen,

za jakim podążę

ku kresowi tej wyprawy

po nieznane.

Rozsuwam kotary, próbuję

wywęszyć choć jednego człowieka;

napięte słowa spływają

na dno istnienia.

Oddałam pragnieniom

definitywne westchnienie,

powierzyłam zmierzch tak bujny,

tak płodny,

że chwieją się postumenty

ziemskiego garbu,

że nie czuję, jak trafiam na

drogę ewakuacyjną.Odliczam wieczność

Słyszę w Tobie odblask sumienia.

Czuję przerwę w życiorysie,

dla jakiej mogłabym przyśnić

nieznane, lecz nadobowiązkowe.

Rozpadam się na niedociągnięcia,

na skrawki życia, które niegdyś

było mną. Jątrzy się we mnie sen,

zadany słowem; usiłuję wskrzesić

wiatr, doszukać się pychy tam,

gdzie proszą o zniewolenie.

Nie powstrzyma mnie tutejszy

bezsens — moje ciało odpływa w dal.

Czy znajdziesz w środku

odrobinę wiarygodności,

aby przyszłość nabrała czerni?

Zgubiłam krzyk pośród nieposłusznych

złudzeń; straciłam wiarę w intencję,

co nie domaga się podtekstu.

Zapamiętam tutejsze powietrze;

los stanie się pokutą,

za jaką można zatęsknić.

Odliczam wieczność, która nam pozostała.

Przygotowuję łzy, aby świat

był mniej smutny.Płodny głód

Lśniłam zbyt dotkliwie, aby zapłakać.

Pozbyłam się niedomówień,

wyrzuciłam precz samotne myśli,

z których nie było już pożytku.

Pewnego wieczora napotkałam

łzy — jak zwykle zbyt silne,

aby obłaskawić spokój, zniewolić

ciężar ciszy.

Objawiła się noc — inkrustowana

najdroższymi gwiazdami, skąpana

w szaleństwie.

Obojętność przybyła

o tej samej porze; ktoś przetrącił serce.

Ubrałam się w Twój oddech

zbyt wcześnie, aby mówić o bliskości.

Cóż z tego, że wciąż istnieje w Tobie

ostatni człowiek, skoro ziemia

jest tak odległa, a po niebie

pozostał najwyżej płodny głód?

Wymyśliłam sobie tę radość,

żeby udobruchać ucieleśniony lęk.

Sądziłam, że niedaleko stąd

do miłości — samotność okazała się

szybsza.Zwątpić w krzyk

Otrząsnęłam się z ckliwych wierzeń,

kiedy światło tkwiło w centrum

tęsknoty.

Pozbyłam pragnień,

na które nikt nie zasługuje.

Ocknęłam się, ale tylko po to,

aby narodzić się przeciwko łzom.

Sądziłam, że wieczność

zaczeka grzecznie, zanim wstąpi

we mnie nowy dzień,

jeszcze jeden wieczór,

kiedy można zwątpić w krzyk.

Wiara, że spodziewa się mnie

jeszcze jeden poranek,

pozwoliła uwierzyć w napisy końcowe.

Pogrążam się w powietrzu,

pachnącym cynamonem

i pomarańczą — tak jak Ty.

Wtulam się w przepaść

Twojej piersi, nasłuchuję modlitw

serca o jeszcze jedno uderzenie,

o jeszcze jedną tęsknotę.

To błędne koło, z którego

nie można wymknąć się po omacku.Przetrącone skrzydło

Dotykam Twoich łez — wiem, że są

poczęte z purpurowej mgły.

Muskam myśli, które zapomniały,

do jakich słów należą.

Karmię ostrożnie sumienie —

grzech, który jest mi obcy,

dziś należy do kogoś innego.

Pielęgnuję w sobie ten huragan,

dzięki któremu uchylam furtkę

do przedsionka raju.

Zniszczona przez przyszłość,

obnażona z sideł wszechświata,

chciałabym wznieść w sobie pomnik

utkany z miraży, przejętych

zwątpieniem,

wykradzionych pieszczocie.

Od wczoraj nie wierzę w przeszłość;

w mamidła, z którymi konkuruje czas.

Ktoś przetrącił skrzydło

mojemu stróżowi — czy to Ty czekałeś

dość cicho, aby dostrzec to,

co wątpi w pokutę?Własne serce

Przebłyski wiatru, który unosi

w bezsenną dal Twoje tchnienie.

Wzruszenia gwiazd — ich rdzawe oczy

nie widzą już przyszłości.

Nieba, rozebrane z błękitu,

dziś są tylko smutkiem,

niepewną wędrówką po istnienie.

Przyśnił mi się

wszędobylski czas — broniłam

skrupulatnie pobliskich ciał,

udawałam, że nie należy mi się

własne serce.

Porusza się we mnie

zarodek ludzkości — zanika nadzieja,

niszczeje wierność wolności.

Zwiewność tęsknoty

ukrywa przede mną szept,

którym śmiałam ozdabiać myśli.

Jestem zbyt bezsenna,

żeby rodzić się bez wątpliwości.

Podnoszę z klęczek własny świat —

blisko stąd do ostatniego nieba.

Jestem tylko przysługą,

dla jakiej warto pobożnie lśnić.Ucho igielne

Odległe miasta. Podsumowane zdania,

z których żadne nie istnieje

jako pytanie.

Jestem, by zbudzić w Tobie noc —

zbyt daleką, żeby myśleć

o rzeczywistości.

Teraźniejszość? Kto o niej myśli?

Czy to kolejne złudzenie?

A może zbyt krzepka

wymiana odpowiedzi?

Pomódl się na swoim sumieniu — obłok,

zaplątany w Twoje sny,

jest preludium do apokalipsy.

Chciałabym wskrzesić pamięć,

lecz wiem: milczenie goni ciszę.

Powstałam, aby nakreślić w Tobie

przedostatni świt.

Urodziłam się pośród pragnień,

z których żadne nie pasuje

do Twojego spojrzenia.

Lubuję się w uroczystej

teraźniejszości; oglądam

ze wszystkich stron świata

tę jedną igłę, przez której ucho umyka

moja skarga na tutejszy wiatr.

Pragnęłam zagubić się w życiu,

ale wyczerpały się pokłady

samotności, zagubiło się pożądanie.Wstęp do autobiografii

Zniszczone, zrujnowane poranki,

kiedy Twój cień

przegląda się

w nadwerężonym lustrze.

Drzewo, uginające się

pod ciężarem zakazanych owoców,

dygoce, smagane

zagranicznym powiewem.

Zabrakło snu — Twoje szczęście

jest wymówką.

Cóż z tego, że okłamała mnie

przyszłość, skoro bezsenność jest

tak błoga?

Oto kolejna sprzedana łza — jej noc

nie sprzyja obecności gwiazd.

Poległam na wstępie

do autobiografii.

Zagubiłam się w świetle — zwiastowało

nieznane; zatraciłam w istnieniu,

które wciąż protestuje, walczy

o przegraną.

Bezkształtny jest dotyk, wymierzony

prosto w serce. Wyrzekam się

ostatniego powitania — jestem,

aby pozostać Tobą.

Chmury, łaszące się do stóp, przynoszą

kres wiekuistości, dają nadzieję temu,

który zwątpił w pamięć.Biały kwiat

Purpura rozgaszcza się

w niecierpliwym wieczorze.

Wiem,

że za chwilę zakwitnie

biały kwiat ulotnej samotności.

Wiem, że subtelność

spotka się ze snem, dedykowanym

przyszłości.

Przeistoczona

w listopadowy powiew nadziei,

zanurzam się

w Twojej bliskości, w myślach —

tak daleko im do ciszy.

W czułej kołysce, splecionej

z noworocznych mgieł,

zalęgła się nić pocieszenia,

ziarenko z klepsydry, które unoszą

moje lękliwe palce.

Usta, tak bardzo niepewne

pierwszego śniegu,

zdejmują ze mnie

wspomnienie, pozbawiają oddechu,

w którym ukryłam przyszłość.

Podzielona na rozdziały,

powielona jak dodruk

autobiografii — pozbawiam namiętność

korzeni, wyznaję nową religię.

Rozpinam serce, buduję

dom z kart; wszystko, co kocham,

czeka dziś w przedsionku

rzeczywistości.

Nawlekam na palce

paciorki łez —

tylko Ty wysłuchasz tę modlitwę.

Tylko Ty zrozumiesz prawdę

mojego dotyku, czułość zesłaną

przez zmierzch.Głodne kroki

To szept Twoich głodnych kroków

na drodze powrotnej

do raju.

To krzyk zwycięstwa,

odzianego w strzępy melancholii,

poczętego w objęciach nocy.

Kocha się we mnie

światło, za które mogłam zginąć

na granicy świata;

lubuję się w czarnych kwiatach,

wzrastających

na cienistej duszy.

Próbowałam wskrzesić własne życie,

ale wciąż brakowało

ostatecznego elementu.

Przyozdobiona łzami,

powierzona ciału

bez wspomnień — próbuję dogonić

przyszłość, zanurzyć się

w Twoim pragnieniu.

Nie wiem, kiedy ostatnio

napotkałeś mój sen.

Nie śmiem płakać wbrew

Twojemu uśmiechowi.

Powracam, choć od dawna

Cię tu nie ma.

Otulam się ciepłym cieniem poranka,

który — zamiast pamięci —

dać mi może westchnienie wzgórz,

melancholię dolin.Wykrzyczana

Wykradłam Cię z nagiej dłoni samotności.

Przyozdobiłam pocałunkami,

dotykiem bez zapału.

Obudziłeś się, aby wskrzesić

czas z marzeń; nie mogłam

kochać tak, aby wybaczyło mi życie.

Wzniosłam krzyk tak dobitny,

że zdradziła mnie ziemia,

niebo przystanęło w pół kroku.

Pojawiłam się, choć palce wciąż szukają

skaz, pozostawionych tutaj

przez niewierny czas.

To tylko piedestał kruszejący

pod ciężarem pokuty — garstka

złożonych myśli, dla jakich mogę wdzięcznie

istnieć, które potrafią ogarnąć

przestrzeń po miłości.

Stworzona z subtelnych gestów tęsknoty,

wykrzyczana

niby modlitwa bez adresata —

ukrywam się pod postacią przyszłości,

uciekam przed wiatrem,

który usiłuje poznać mój lęk.Odnaleziony sercem

Cóż po gwiazdach, skoro strop

chyli się ku upadkowi? Cóż po ziemi,

skoro jej niepewność

doskwiera zużytym stopom?

Od kilku tysiącleci widzę tylko Ciebie —

bezkresnego, otulonego

zmiennocieplnym powiewem,

zdanego na łaskę szaleństwa.

Oglądam z bliska łzy, drogocenne

niby kruszec odnaleziony sercem —

skazane na niewinność

pierwszego słowa, na smutek,

w którym prawda zderza się

z subtelnością.

Ktoś zatrzasnął za mną powieki;

jeszcze jedno serce zrozumiało,

że triumf należy się każdemu.

Oddalam się poza granice

ze światła i szkła — zamieszkała tam

moja miniona noc,

chwała i wolność — za nimi

podążam poza krawędź ciała.

Odzyskam duszę — wiem, że spełni się

moja tęsknota,

moje bezszelestne wyznanie.

Warto powitać zaginione niebo.Jeszcze niedojrzałe

Myśli takie czyste, samotność

tak odległa.

Wymykają się łzy, ale tylko zielone,

jeszcze niedojrzałe.

W żyłach płynie tęsknota,

dość gęsta — ciało sprzeciwia się

przeszłości, a dusza drży,

choć nie płynie muzyka.

Nawijam na palec pasma

minionych wieków — czas jest przeszkodą

dla spełnienia.

Nie czuję w Tobie

teraźniejszości — nie doświadczam

światła, za którym podąża

moja samotność.

Przebudzona ze zbyt cielistej tęsknoty,

rozebrana do kości

z niepotrzebnych proroctw —

pragnę spostrzec w Tobie

kilka subtelnych łez,

kilka poranków bez pożegnania.

Czym są pocałunki

w tych ciemnościach? Czym wiatr,

wykradający Cię z moich objęć?

Rozkoszuję się milczeniem,

Twoimi wątpliwościami

w tegoroczną odmianę świata.Bez wstydu pomilczeć

Jest Cię pełno pośród marzeń.

Dominujesz w snach,

sprzedanych w ramach modlitwy.

Zardzewiałe serce szykuje się

do drogi powrotnej;

napotka

kilka zapomnianych przewidzeń,

kilka słów wymierzonych

prosto w tarczę lęku.

Wygrałam czas — wieczność

jest tylko znamieniem,

co zalęgło się pod powieką.

Moja dłoń znów wywęszyła

zakazany owoc; zaczekam,

aż dojrzeje.

Wykradam Ci zmierzch,

co rozrósł się pomimo granicy

między oknem a drzwiami.

Wyrywam z kajdan świtu,

który — zamiast światła i ciepła —

objawia same powycierane

paciorki, zmęczone

nieutulonymi modlitwami.

Pewnego razu odejdę

na drugą stronę — tam, gdzie wciąż

można bez wstydu pomilczeć.

Cień nie będzie już Tobą —

zmartwychwstanę, choć nie wiem,

czy znów nie śnię.Wierzyła w tęsknotę

W moim przerośniętym sercu

zapłonęła rozstrzygająca gwiazda.

Znaleziono duszę —

półnagą,

wyrzuconą na bruk za to,

że wierzyła w tęsknotę.

Chciałam usłyszeć w Tobie

bicie mojego serca —

pozostało tylko lustrzane odbicie.

Zmierzch znów nosi

Twój uśmiech, zbliżająca się noc

daje cień zamiast snu.

Pragnęłam przeistoczyć się

w wiatr, który chroniłby

Twoją subtelność, rodził pragnienie

tam, gdzie pozostało

tylko jutro.

Powierzam się Twojemu szeptowi —

jest drogowskazem;

za nim podąży dzisiejszość.

Dostrzegłam Twoją łzę

na moim sumieniu.

Zauważyłam prawdę, przyklejoną

do warg.

Zanim dobiegnie kresu

ta ballada bez słów, zanim zmierzch

podaruje nam gwiazdy —

wspólnymi siłami nadamy czułość

zimowej nocy, spełnienie

myślom, co wciąż wstydzą się

własnych słów.Kajdany

Kajdany zbędnych odpowiedzi.

Okowy naprzykrzających się snów.

Rzeczywistość

bez potwierdzenia na piśmie.

Blade są poranki, kiedy nie czuję

obok Twojego spojrzenia.

Bezbarwne staje się słońce,

gdy omijasz przyszłość

szerokim łukiem.

Sprzedałam pusty dom

po okazyjnej cenie — będzie

bliżej do Ciebie.

Oddałam pod zastaw ostatnie marzenie,

choć wiem — nie należy mi się

Twoja żarliwość.

Zapętla się noc — gwiazdy runęły

w przepaść wraz z sennością.

Rozkwita gniazdo tęsknoty —

wspaniałych myśli,

których nigdy nie dogonię,

nigdy nie sprostam.

Znów zakładam znoszony uśmiech —

niech ozdobi

zaprzepaszczone wnętrze,

wargi przeplatające się z prawdą.Wstydzę się

Znalazłam Cię po niewłaściwej

stronie światłocienia.

Doszukałam się bezsennych kropli

deszczu, tak niepodobnych

do Twoich łez.

Próbowałam wyśnić przyszłość,

żeby drzwi pozostały otwarte,

a okno — spętane kratami.

Wiem, że wciąż szukasz

drogi powrotnej — świt Ci tego

nie zrekompensuje.

Zmierzch nie da Ci zakazanych owoców,

choć szorstka będzie Twoja skóra.

Pragnę oddychać

nieznanym powietrzem, czuć

dotyk tak szczodry, że zapomnę

strony świata, ilość cudów.

Zanurzasz się we mnie, choć

tak brak mi własnego świata.

Rozpoznaję w Tobie czułość,

dla jakiej wciąż rozmawiam z gwiazdami,

wstydzę się księżyca.Przyszłość od nowa

Rodzą się, drżą dzisiejsze myśli — płynie

bezkresna ballada świata.

Słowa plenią się

bez cierpienia,

sprzedane Twojej duszy przez moje usta.

Zamknęłam zakratowane okno

do przeszłości — przebudzimy się

za kilka miesięcy,

odziani wyłącznie w bezwstyd.

Chociaż nie należy mi się

wieczność, a ciało domaga się duszy —

lśnię, niby pocałunki

na Twojej skroni, niby dotyk

zadany subtelnie, sennie i z dystansem.

Odnajdę Cię pośród przekwitających łez —

choć pokorniejsze,

obmywają duszę z pytań.

Nauczę się śnić tak, żeby samotność

przestała doskwierać tęsknocie;

wreszcie zaspokojonej,

rozebranej do rdzenia z melancholii.

W okolicy obojczyka pobrzmiewa

płochliwy cień pragnienia,

tli się lękliwa granica uśmiechu.

Czy to złudzenie sprawia,

że potrzebuję Cię niczym życia i śmierci,

niczym kofeiny,

bez której ciężko jest

zacząć całą przyszłość od nowa?Brakuje mi samotności

Przez wiele dekad sądziłam, że warto

sprzedać serce. Tak od święta,

po okazyjnej cenie,

powierzyć lepszym rękom.

Uważałam, że obopólny poranek

powróci, zanim pod powieką

wskrzesi się pierwsza

jasnozielona łza —

za bardzo brakuje samotności.

Wyszło na jaw — modlitwy pozostaną

niewysłuchane, jeśli niepokój

nie odszuka drogi,

nie dosięgnie marginesu przyszłości.

Przyśniłeś się dobitnie i na złość

mojej melancholii;

poczułam smak zakazanych słów,

oddech myśli, co czekają na swoją kolej.

Wiesz, chciałabym zadedykować Ci

pozostałość po świetle —

czułość należy się komuś innemu.

Namiętność? Wstyd

przyznawać się do milczenia.

Czy odnajdę Cię, gdy przebrzmi wprost

jeszcze jeden łyk życia,

ostatni niezamierzony krzyk?

Czy powrócisz, aby wręczyć mi wieczność,

znów spóźnioną, znów przegraną?Wykreślić strach

Czy wiedziałeś, w czyich dłoniach

umierają moje opustoszałe wieczory?

Czy zapamiętałeś, jak dotkliwie

potrzebowałam ciszy,

gdy tłum krzyczał na złość niebu,

wbrew bezpłodnej nadziei?

Uciekam przed ziemią, ukrywam się

na poddaszu serca; odnajduję

pośród złogów kurzu

Twoje spełnione łzy

i moje nieodwzajemnione listy.

Tkwię po szczyt duszy w tęsknocie.

Próbuję wykreślić strach

z grafomańskiej autobiografii;

powrócą nostalgie,

żeby narysować dla Ciebie gwiazdy,

uśmierzyć uśmiech,

zbyt rozległy, aby mówić

o przyszłości.

Nikogo nie obchodzi mój świt;

budzę się, żeby odnaleźć w końcu

właściwą godzinę; w ramach cierpliwości

i wybaczenia pozostanie

spełnionym pragnieniem.

Czy moje serce odnajdzie drogę

powrotną do samotności?

Czy noc przepadnie, gdy przyznam się

do niewłaściwej winy?O szyby dzwoni niepokój

Na niedomkniętych wargach

pozostały strzępki bezosobowych słów.

W oczach wciąż czai się subtelność,

lecz wiem: moje ciało

domaga się światła.

Lękliwe palce usiłują odszukać

stracony dotyk — jesteś,

choć o szyby dzwoni niepokój.

Przynoszę Ci garść

świeżo zebranych myśli — nie wiesz,

którędy do słońca. Promieniejesz,

jakby życie podarowało Ci

jeszcze jedną samotność.

Oddychasz, serce kołacze, nie słychać

stąpania gwiazd, choć noc jest

przytulna jak kamień.

Nie wiem, jak marzyć, aby sny

omijały przeszłość. W tych stronach

nie słychać szeptu aniołów,

nie sposób kochać tak,

aby słaniały się nieba, świt prowadził

poza karby horyzontu.

Kolejny poranek? Czy ktoś mówił coś

o miłości? Wspominał powrót

teraźniejszości?

Czułość czai się w kąciku ust.

Namiętność wkrada pod dłonie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: