Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Wszyscy będziecie influencerami - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
15 października 2025
59,99
5999 pkt
punktów Virtualo

Wszyscy będziecie influencerami - ebook

Internet stał się Twoim drugim życiem. Tylko nikt nie dał Ci do niego instrukcji.

W realiach, w których zasięg to waluta, a uwaga to złoto, łatwo stać się produktem. Rafał Masny pokaże Ci, co tak naprawdę dzieje się w świecie influencerów, powie, w jaki sposób odzyskać kontrolę nad własnym feedem oraz jak tworzyć przyciągające treści. W końcu wszyscy będziemy influencerami.

Rafał Masny o książce „Wszyscy będziecie influencerami”

Książki o influencerach są nudne, bo większość influencerów to niezbyt ciekawi ludzie, którzy trafili po prostu na dobry moment, by wrzucić coś do internetu. Nasze kariery są powtarzalne i schematyczne jak frytki. Smakują wszystkim, w końcu kochamy historie od zwykłego kartofla do dauphinoise potatoes, ale z czasem robią się mdłe i nie ratuje ich ani pikanteria skandali, ani więcej sosu.

Dużo ciekawsze od historii postaci zza jaskrawej szyby jest pytanie: Jak to się stało, że w XXI wieku grupa przypadkowych ludzi nagle zdobyła olbrzymi wpływ na media, politykę, rynek reklamy, przepływ informacji, świat mody, rozrywkę, sposób tworzenia treści i wyobraźnię młodych pokoleń? Kim są influencerzy i jaką rolę odegrają w czasach, gdy wszyscy spotkaliśmy się we wspólnej wirtualnej przestrzeni?

Nasza rewolucja dopiero się zaczyna i serdecznie zapraszam do wzięcia udziału. Świadomego, bo i tak będziesz jej częścią. Wszyscy będziecie.

Czy świat potrzebuje kolejnych influencerów? W żadnym wypadku, ale jak najwięcej rozsądnych ludzi powinno szybko zostać influencerami.

Dlaczego warto kupić książkę „Wszyscy będziecie influencerami”?

  • Buduj zasięg i zdobądź wpływ. Twórz treści, które przyciągają i rosną organicznie.
  • Zacznij tworzyć świadomy przekaz, aby nie stać się przypadkowym i chwilowym „bohaterem” social mediów.
  • Zajrzyj za kulisy internetu. Zrozum, jak działają i na czym zarabiają influencerzy, platformy i algorytmy.
  • Popularność od kuchni. Autor z ponad dziesięcioletnim doświadczeniem i miliardami wyświetleń na koncie pokaże Ci, jak wyglądają plusy i minusy rozpoznawalności.
  • Odzyskaj kontrolę nad uwagą. Skróć „pętlę dopaminową” i przestań być produktem.
  • Naucz algorytm dawać Ci to, czego chcesz. Praktyczne metody filtrowania i świadomej selekcji treści.
  • Rozpoznawaj triki. Bądź odporny na manipulacje i FOMO.
  • Ponadczasowa wiedza. Zasady, które działają od wieków, zamiast listy trendów, które jutro się zdezaktualizują.

Dla kogo jest książka „Wszyscy będziecie influencerami”?

  • Twórcy i aspirujący influencerzy –chcesz prowadzić profil, budować społeczność i realny wpływ w sensowny sposób.
  • Ciekawi internetowej branży od kulis – chcesz zobaczyć kuchnię internetu: kto zarządza Twoją uwagą i co dzieje się po drugiej stronie ekranu.
  • Influencerzy „na ćwierć etatu” (student, prawnik, lekarz, sprzedawca) – budujesz markę osobistą i potrzebujesz prostych zasad komunikacji i autopromocji
  • Zmęczeni treściami w internecie – social media sprawiają Ci więcej frustracji niż radości, chcesz odzyskać kontrolę nad swoim algorytmem i czasem spędzanym w sieci.

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Popularnonaukowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67500-43-2
Rozmiar pliku: 1,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PIERWSZE ŚLADY

Cały świat to mój teren.

Po sobie zostawiam ślad i to nie tylko markerem.

JWP/BC, Szesnastki

Ty jaką masz wojnę? Ja zostawiam ślad.

Zmieniam się ciągle lub odkrywam nowe.

Mosa.tech, Hockey

Udało się. Przez chwilę nie możesz uwierzyć. Choć uczono cię, że na początku było słowo, wiesz, że na końcu o wszystkim i tak zdecydują liczby.

Czesław Niemen wygrywa z Williamem Szekspirem i oficjalnie zostaje patronem twojej szkoły. Wynik: 246 do 134. Rozglądasz się po sali gimnastycznej. Koledzy i koleżanki z klasy odrywają się od ziemi. Ktoś rzuca się na ciebie; ściska i podnosi w górę tak, że po chwili, śmiejąc się, leżycie na drewnianej podłodze. Tej samej, na której przez lata kopaliście się po kostkach. Gdy jesteś nastolatkiem, kilka lat spędzonych w jednej szkole to więcej niż wieczność. Pamiętasz doskonale, jak wielka i niepojęta wydawała się pierwszego dnia. Tajemnicze pokoje, setki nowych twarzy. Uczniowie, nauczyciele, woźni, ochrona, dyrektorka. Wszyscy grają swoje role w niewidzialnej hierarchii regulowanej dźwiękiem terkoczących dzwonków. Zrozumienie zasad działania tej układanki okazuje się najistotniejszą pracą domową, o czym nikt nie powie ci wprost. Po latach znasz już swoje miejsce w każdej sali. Wiesz, jak uniknąć kolejki w szkolnym sklepiku i na którym komputerze działa Counter-Strike.

Gdy dyrektorka ogłasza konkurs na nowego patrona szkoły, w twojej klasie nastaje niespotykane poruszenie. Podsyca je świadomość, że to wasz ostatni rok. Rozpoczynacie burzliwe dyskusje nad kandydatami, ciągnące się przez wszystkie godziny wychowawcze, a nierzadko też język polski. Pewnego dnia P., z którym siedzisz w ławce, rzuca: „Czesław Niemen”. Wychowawczyni jest sceptyczna, czy muzyk ma szanse zostać patronem szkoły ogólnokształcącej, ale entuzjazm klasy ją przekonuje. Kolejne miesiące wypełnia intensywna kampania. Malujecie plakaty, rozdajecie ulotki biograficzne. Udaje wam się uzyskać od dyrekcji zgodę na puszczanie przebojów Niemena przez radiowęzeł podczas przerwy obiadowej. Na drugim piętrze powstaje tymczasowa kawiarnia „Pod Papugami”, w której za symboliczną opłatą można kupić ciasta i lemoniadę domowej roboty. Z powodu intensywnego zaangażowania stopniowo stajesz na czele kampanii. Mimo całego włożonego wysiłku nie czujecie się jednak faworytami. Argument, że szkoła nie jest muzyczna i taki patron może być mylący, pojawia się coraz częściej. Do tego dyrektorka już w zeszłym roku chciała wyrzucić zarówno P., jak i ciebie za nieodpowiednie zachowanie. Do dziś pamiętasz jej wzrok, gdy dowiedziała się, że to ty zagrasz Niemena w przedstawieniu przed całą szkołą, rodziną muzyka i ówczesną prezydent Warszawy.

A jednak się udało.

Zanim na zawsze opuścisz miejsce, w którym przyszło ci spędzić większość dzieciństwa, staniesz przed złotym napisem „Szkoła Podstawowa nr 168 im. Czesława Niemena”. Sunąc po złotych literach wyrytych w granitowej płycie, poczujesz coś niezwykłego. Choć wielokrotnie powtarzano, że twoje decyzje mają wpływ na przyszłość, ta zawsze pozostawała odległą niewiadomą. Tym razem było inaczej. Przyszłość nie leżała w twoich rękach, czuć ją było pod palcami. Udało ci się zmienić imię swojej szkoły. Na zawsze¹.

24 listopada 2016 roku kolumbijski rząd podpisuje porozumienie pokojowe z partyzancką grupą FARC-EP kończące wojnę domową trawiącą kraj ponad 50 lat. Od tej chwili na drodze brytyjskich paleontologów i ekipy filmowej programu czwartego stoi jedynie gęsta dżungla pełna węży i kajmanów. Dzięki ich heroicznej pracy od 2020 roku możemy oglądać fotografie i nagrania „muralu” stworzonego przez pierwszych mieszkańców dzisiejszej Amazonii w czasach epoki lodowcowej, około 12 tysięcy lat temu. Obrazy ciągnące się gęsto przez prawie 13 kilometrów (!) dają nam wgląd w życie codzienne i wyobraźnię pierwotnych ludzi. Widzimy sceny polowania, niezidentyfikowane rytuały, drzewa, rośliny, odciski rąk, geometryczne wzory podobne do tych, które rysowało się na marginesie zeszytu, oraz wiele gatunków zwierząt, także wymarłych, jak mastodonty czy gigantyczne leniwce. Do sfotografowania niektórych rysunków ekipa potrzebowała dronów. By sięgnąć tak wysoko, twórcy budowali specjalne rusztowania, które również zostały uwiecznione. Prehistoryczny mural okrzyknięto „Kaplicą Sykstyńską pradawnych”² — jest to jedna z największych kolekcji rysunków z tego okresu. Z pewnością stworzenie tylu malowideł wymagało mnóstwa czasu, wysiłku i czerwonej ochry (nieorganicznego pigmentu). A jednak niektórzy pierwotni ludzie decydowali się podjąć ryzyko i zamiast polować czy budować lepsze schronienia, poświęcali czas sztuce. Zabawne, że to właśnie im udało się przetrwać, ponieważ stworzyli ślad, który zostanie z nami na zawsze.

Czy zostawienie po sobie śladu można nazwać elementarną potrzebą człowieka? Jako Homo sapiens przyznam, że nie byłoby to dla mnie zaskakujące. W piramidzie potrzeb Abrahama Maslowa wśród tych psychologicznych znajdziemy dążenie do uwagi, uznania, sławy i prestiżu, osiągane dzięki docenieniu przez innych członków grupy. Oczywiście, aby kogoś docenić, najpierw trzeba go w ogóle dostrzec, czemu pomaga wyraźny ślad. Choć wymienione potrzeby znajdują się w górnych warstwach piramidy, nie musimy ich realizować po kolei. Weźmy takiego Nikifora Krynickiego. Całe życie spędził, tułając się po schroniskach i jadłodajniach Krynicy. Uznany za ograniczonego umysłowo, w skrajnej biedzie namalował na skrawkach zeszytów tysiące obrazów. Gdyby artyści byli zmotywowani do tworzenia dopiero po zaspokojeniu wszystkich materialnych potrzeb, kultura byłaby uboższa niż Niki za życia.

Pozostawienie wyraźnego i oryginalnego śladu z pewnością jest dla wielu czymś pożądanym. Wymaga jednak opanowania środka wyrazu — czy będzie to rysunek na ścianie jaskini, obraz wiszący w sali balowej czy inicjały wycięte scyzorykiem na drzewie. Nieważne. Cynik powie, że cała kultura jest efektem próżnej pogoni za nieśmiertelnością, ale cynizm i sarkazm czasy świeżości mają już za sobą. Nazwiska w nazwach firm, produktów, na budynkach. Spłodzenie syna, posadzenie drzewa, wybudowanie domu. Nie posunąłbym się tak daleko, by stwierdzić, że posiadanie dziecka jest sposobem zostawienia śladu. To zapewne potrzeba tak pierwotna, że zainstalował ją w naszym oprogramowaniu któryś bóg. Ale wychowywanie dzieci na swoje podobieństwo? Zmuszenie ich, by realizowały nasze niespełnione ambicje? To wygląda na robotę ego Homo sapiens. Chociaż może wcale nie ma się o co obrażać? Może gdyby Leopold Mozart nie kazał trzylatkowi grać na pianinie, wymagając od niego perfekcji, nigdy nie usłyszelibyśmy opery Don Giovanni? A może gdyby wcześniej pozwolił młodemu Amadeuszowi pójść własną drogą, powstałoby więcej tak wybitnych dzieł?3 Tego się nie dowiemy. Wróćmy więc na ziemię, a konkretnie na ulicę Mokotowską.

Doskonale pamiętam dzień, w którym zmieniłem stosunek do graffiti. Spacerowałem po Śródmieściu ze swoją dziewczyną, narzekając na pokraczne napisy na ścianach budynków. Zatrzymała mnie obok jednego, zadając proste pytanie, czy kiedykolwiek poświęciłem choć chwilę, by się im przyjrzeć. Oczywiście nigdy. Spójrz na to „m” — wskazała palcem na labirynt znaków, z którego nagle wyłoniła się litera. Zobacz, jak łączy się z „e” i przechodzi w „a”. Teraz zwróć uwagę, jak ten writer zapisuje „t”. Linie łączyły się w kolejne znaki. Kompletnie różne od czcionkowych⁴ pierwowzorów, ale zachowujące wystarczającą ilość cech wspólnych, by uważne oko dostrzegło ich znaczenie. To banalne, ale często możesz patrzeć na coś nawet codziennie, ale nie widzieć w tym piękna czy wizji przez negatywne nastawienie lub zwykły brak chęci zrozumienia. Nie uważam, że wszystkie tagi są warte dokładniejszego studiowania (a te na zabytkowych budynkach mogłyby się nigdy nie pojawić), niemniej graffiti wywodzi się z jednej z najstarszych ludzkich potrzeb. Jest urozmaiceniem monotonii przykurzonych ścian naszych miast, a niekiedy celnym komentarzem ich problemów. Od czasu, gdy to zrozumiałem, każdy tag stał się dla mnie rodzajem wyzwania. Jakie znaczenie kryje się w tym geometrycznym labiryncie? To słowo? Ksywa? Symbol? Na ile sposobów da się zapisać literę „k”? Jak udało się zrobić taki wrzut w miejscu publicznym?

Z perspektywy historycznej ślady stają się dowodami istnienia. Choć po świecie chodziły miliardy ludzi, wiemy cokolwiek tylko o tych, którzy zostawili po sobie coś, co przetrwało do dziś. Istnienie reszty jest raczej faktem statystycznym. W tym kontekście fascynującym przykładem jest dla mnie Hieronim Bosch. Artysta, którego chrześcijańsko-proto-surrealistyczne obrazy z pewnością rozpozna dziś większość dorosłych mieszkańców Europy. Chociaż doceniany był już za życia, między innymi przez hiszpańskiego króla Filipa I, wiemy dziś o nim tak niewiele, że wszystko można zmieścić na niecałej stronie.

Nie wiemy, kiedy się urodził, kim byli jego nauczyciele, przyjaciele i zleceniodawcy, ani też, w jaki sposób doszedł do swych niezwykłych tematów, wykraczających tak samowolnie poza tradycje sztuki kościelnej. O naszym malarzu dowiadujemy się przede wszystkim, że przyczynił się do wystroju ogromnej Katedry świętego Jana w rodzinnym mieście, tworząc kilka ołtarzy i projektów witraży, które zostały zniszczone przez obrazoburców. Był żonaty, posiadał dom i był członkiem wielce poważanego Bractwa Najświętszej Marii Panny, którego rejestry odnotowały jego śmierć. Umarł w roku 1516 jako sześćdziesięcioletni starzec — świadczy o tym dokument portretowy w Arras — o 15 lat wcześniej niż jego żona, Aleide van Mervenne, inaczej Brants. To wszystko, co wiemy, a więc bardzo niewiele.

Naturalnie na temat jego życia powstało sporo domysłów, na przykład, że w wieku 13 lat był świadkiem wielkiego pożaru, który strawił około 4000 domów w mieście Hertogenbosch, lub że zmarł na cholerę. Nie zmienia to faktu, że dysproporcja ubogiej biografii w zestawieniu z potężnym śladem, jaki po sobie zostawił, jest niewiarygodna — i warto zachować ją w pamięci.

Sztuka od zawsze była oknem na przeszłość. Gdy wyobrażamy sobie antyk, średniowiecze czy barok, widzimy przede wszystkim sztukę z tamtych okresów. Mówiąc o kulturze w ogóle, mamy na myśli jedynie tę jej część, która przetrwała. Możemy się jedynie domyślać, jak wiele śladów uległo zniszczeniu. W dodatku zakładamy, że to, co przetrwało, zinterpretowaliśmy w prawidłowy sposób. Nie zawsze okazuje się to prawdą. Profesor Vinzenz Brinkmann od lat 80. badał powierzchnie greckich posągów w poszukiwaniu śladów narzędzi. Na jego nieszczęście starożytni artyści byli ekspertami w swoim fachu i nie zostawili na kamieniu niemal żadnych świadectw pracy. Archeolog znalazł natomiast coś, czego się nie spodziewał. Pozostałości pigmentu. Z czasem udało się odtworzyć pełną paletę barw, którymi pokrywano marmurowe posągi. Okazało się, że nie taki antyk klasyczny, jak się nam wydawało. Grecy wcale nie chcieli zostać zapamiętani w monotonnej bieli i chyba jesteśmy im winni korektę w podręcznikach.

Artyści nigdy nie byli obiektywnymi świadkami. Do XIX wieku większość z nich odgrywała rolę wizualnych historyków lub dekoratorów wnętrz na pensji władców i zamożnych mecenasów⁵. Sztuką interesowały się głównie warstwy wyższe, więc większość dzieł tworzono o nich lub z ich perspektywy. W ten sposób możni i kler, za pomocą majątku, odciskali na kartach historii trwały ślad.

Pozostała część społeczeństwa nie mogła liczyć na zaznaczenie swojej obecności w dziełach powszechnie szanowanych artystów w inny sposób niż jako tło przejazdu królewskiego orszaku lub postaci drugoplanowe. Poważną zmianę w tej kwestii przyniósł wiek XIX. Gdy zakończyła się rewolucja francuska, idee pompatycznego romantyzmu należały już do przeszłości, a artyści szukali świeżych inspiracji, życie warstw niższych znalazło się na pierwszym planie obrazów i literatury. Między 1849 a 1850 rokiem francuski malarz Gustave Courbet⁶ stworzył monumentalny (315 na 660 centymetrów) obraz Pogrzeb w Ornans przedstawiający przypadkowe osoby, które przyszły na pogrzeb jego wuja w prowincjonalnym miasteczku. „Namalowałem tych samych ludzi, którzy byli obecni przy pochówku, wszystkich mieszkańców miasta” . Emil Zola⁷ we wstępie do pierwszej z cyklu 20 powieści o rodzinie Rougon-Macquartów, wydanej w 1871 roku, napisał:

Charakterystyczną cechą Rougon-Macquartów, grupy, rodziny, którą zamierzam badać, jest erupcja namiętności, potężny pęd naszej epoki opanowanej żądzą użycia. Historycznie wywodzą się oni z ludu, przenikają w całe społeczeństwo naszych czasów, wspinają się na wszystkie szczeble dzięki specyficznie nowoczesnemu impulsowi działającemu na niższe klasy w ich wędrówce poprzez ciało społeczne Historiquement, ils partent du peuple, ils s’irradient dans toute la société contemporaine, ils montent à toutes les situations, par cette impulsion essentiellement moderne que reçoivent les basses classes en marche à travers le corps social].

Dziś z pewnością w nikim nie wywołuje to zdziwienia⁸, ale w tamtych czasach podejście Courbeta i Zoli było świadectwem wielkiej zmiany światopoglądowej. Industrializacja przyśpieszyła obieg informacji, gazety stały się tańsze i szeroko dostępne. Coraz więcej ludzi potrafiło czytać, zaczynało nie tylko rozumieć swoją sytuację społeczną, ale też to, że mogą się na nią nie godzić. Koszt stworzenia śladu — czy to w formie rysunku, czy pamiętnika — spadał, ale prawdziwym przełomem okazała się fotografia.

Pierwszą stycznością ze zdjęciami dla większości społeczeństwa była wizyta obwoźnego fotografa, który rozstawiał w mieście swoje studio, pełniące również funkcję galerii. W 1848 roku we francuskiej gazecie „L’Illustration” po raz pierwszy w historii pojawiło się zdjęcie. Przedstawiało paryskie ulice zabarykadowane podczas strajku robotników. Ważnym wydarzeniem dla rozwoju fotografii i zmiany postrzegania jej nie tylko jako technologii, ale i formy wyrazu, była Wielka Wystawa Dzieł Przemysłu Wszystkich Narodów (ang. Great Exhibition of the Works of Industry of All Nations), zorganizowana w Londynie w październiku 1851 roku. Uczestnicy (między innymi Charles Darwin, Karl Marx, Charles Dickens czy Michael Faraday) mogli obejrzeć największy dotychczas zbiór zdjęć oraz najnowszych aparatów wyglądających jak drewniane pudełko z eleganckim metalowym wentylem. Z 30 medali przyznanych podczas wydarzenia aż 3 przypadły fotografii, co stanowiło „nieproporcjonalny udział, biorąc pod uwagę rzeczywistą liczbę eksponatów fotograficznych. Mogło to świadczyć o rosnącej świadomości znaczenia fotografii” . Możliwość zobaczenia realistycznego przedstawiania fragmentu rzeczywistości z drugiego końca świata musiała być w tamtych czasach dla ludzi sporym szokiem. Życie w Azji czy Ameryce dla większości mieszkańców dziewiętnastowiecznej Europy było pewnie wizją tak odległą, jak dla nas burze na Saturnie. W kolejnym stuleciu bezkompromisowość fotografii po raz pierwszy pokazała ludziom świat i wojnę takimi, jakie są naprawdę. Bez romantycznej otoczki i wielkich idei, tylko surową, szarą rzeczywistość. W XX wieku uwiecznienie chwili na zdjęciu stało się preferowanym sposobem zostawiania po sobie śladu.

Fotografia pozwala nie tylko oddać obiektywny wygląd drugiego człowieka, ale też zasugerować co nieco na temat jego charakteru, pasji, oraz bicepsu. Wszystko zależy od tego, czy zdjęcie znajdzie się na stronie babcinego albumu, czy explore⁹. Niestety fizyczna forma albumu ograniczała pokoleniom naszych dziadków grupę odbiorców, z którymi mogliby podzielić się swoimi wspomnieniami. W tej kwestii zaszły jednak poważne zmiany.

Czy influencerzy to zatem po prostu ci, którzy jako pierwsi wykorzystali szansę, by namalować coś na wielkiej ścianie internetu i nie zawahali się podążać za swoim instynktem? Nie do końca. Ludzie, którzy najlepiej opanowali środki wyrazu i tworzą piękne lub nowatorskie ślady swojej (i nie tylko) egzystencji, to artyści. Może kiedyś historycy sztuki uznają działalność niektórych twórców internetowych za sztukę, ale ja na pewno nie podejmę takiego ryzyka. „Sztuką” influencerów nie są ślady (zdjęcia, filmy, streamy). Tylko wpływ. Jesteśmy artystami wpływu. I nawet nieźle nam za tę sztukę płacą.PIERWSZA FALA

Act like an influencer.

Na świecie działa ponad 100 milionów influencerów10. Niezależnie, czy uznamy to za zawód, hobby, czy powołanie, jest to z pewnością najszybciej rozprzestrzeniające się zajęcie w historii¹¹.

Pierwszym paradoksem influencerów jest to, że od lat pozostają jedną z najmniej szanowanych grup społecznych, jednocześnie plasując się na szczycie najbardziej pożądanych karier wśród młodych ludzi. Tę pozorną sprzeczność tłumaczy zawrotna ilość czasu, jaką nastolatki spędzają dziś w mediach społecznościowych, oraz charakterystyczna dla okresu dojrzewania otwartość na zjawiska nowe, niepewne i nieoczywiste. Dla pokoleń, które dorastały w wieku XX, influencerzy są ciałem obcym i brakuje dla nich miejsca w wizji świata i mediów. Nigdy wcześniej nie korzystaliśmy też z portali oferujących tak szeroki wachlarz treści dla każdej grupy wiekowej, co tylko zwiększa liczbę okazji do niezrozumienia. Kiedyś dorosły człowiek nie zacząłby komentować publicznie tekstu zamieszczonego w gazecie dla nastolatków — dziś jest to na porządku dziennym. Rodzice nigdy wcześniej nie mieli tak łatwego dostępu do tego, co ogląda i kogo słucha młodzież, ale daje im to tylko pozór wiedzy — widzą aktualne trendy, nie znając środowiska, w którym powstały. Dlatego treści i postaci popularne w internecie często są dla nich tak niezrozumiałe. „Jeżeli czyjeś zachowanie nie ma dla ciebie sensu, to brakuje ci kontekstu na temat jego życia” . Spójrzmy więc na kontekst, a właściwie — konteksty.------------------------------------------------------------------------

Zob. A. Maslow, The Psychology of Science: A Reconnaissance, New York 1966.

K. Nos, Pociągnięcia pędzla zamiast słów. Nikifor i jego dzieło, https://niezlasztuka.net/o-sztuce/pociagniecia-pedzla-zamiast-slow-nikifor-krynicki/ (dostęp: 13.03.2025).

Zob. J. Shapiro, Lessons From Mozart and His Dad, https://jordosh.medium.com/lessons-from-mozart-and-his-dad-64d0dde132ad (dostęp: 23.08.2024).

W. Fraenger, Bosh, tłum. K. Kuszyk, K. Chmielewska, Warszawa 2010.

M. Talbot, The Myth of Whiteness in Classical Sculpture, https://www.newyorker.com/magazine/2018/10/29/the-myth-of-whiteness-in-classical-sculpture (dostęp: 06.08.2024).

Zob. https://libquotes.com/gustave-courbet/quote/lbt9v3r (dostęp: 03.03.2025) (tłum. własne).

E. Zola, Rougon-Macquartowie. Historia naturalna i społeczna rodziny za drugiego cesarstwa, tłum. K. Dolatowska, Warszawa 1956. Cytat oryginalny: É. Zola, La Fortune des Rougon, Paris 1981.

A. Hamber, Photography and the 1851 Great Exhibition, New Castle–Delaware–London 2018 (tłum. własne).

J. Grenny, K. Patterson, D. Maxfield, R. McMillan, A. Switzler, Influencer: The New Science of Leading Change, New York 2007.

Zob. How Many Ifluencers are There in 2023, https://trendhero.io/blog/how-many-influencers-are-there/ (dostęp: 22.08.2024); J. Gagliese, The Rise Of The Influencer: Predictions For Ways They’ll Change The World, https://www.forbes.com/councils/theyec/2022/07/08/the-rise-of-the-influencer-predictions-for-ways-theyll-change-the-world/ (dostęp: 22.08.2024).

Zob. Aktualny ranking najbardziej poważanych zawodów (2024), https://swresearch.pl/ranking-zawodow (dostęp: 13.03.2025); R. Christ, Nastolatki chcą być influencerkami. Dorośli: już lepiej, żeby poszły do polityki, https://rozrywka.spidersweb.pl/influencer-youtuber-zawody-polska-opinie (dostęp: 13.03.2025).

Zob. A. Tymula, L. A. Rosenberg Belmaker, A. K. Roy, I. Levy, Adolescents’ risk-taking behavior is driven by tolerance to ambiguity, „Economic Sciences” 2012, nr 109(42); W. van den Bos, R. Hertwig, Adolescents display distinctive tolerance to ambiguity and to uncertainty during risky decision making, „Scientific Reports” 2017, nr 7.

D. Price, Laziness Does Not Exist, New York 2021 (tłum. własne).
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij